Formy odbioru - ebook
Formy odbioru - ebook
Ta książka wyrasta z fascynacji literaturą i rzeczywistością, paradoksalnie czerpiąc siłę ze swojej słabości, gdyż w gruncie rzeczy jest ilustracją nieustannie ponoszonych porażek i fiaska, zapisania siebie w świecie i świata w sobie, w krzyżowym ogniu, w poplątanych pajęczynach, zagłuszanych falach, zerwanych łączach. Formy odbioru to wciąż ponawiane próby artykulacji tego, co ciągle się wymyka, odstaje, nie przywiera, a zalega, jest. Stąd uprzywilejowana rola poetyki notatki, gwałtownego błysku, treściwego flesza. Chodzi przede wszystkim o pielęgnowanie w sobie amatora, który nie podpiera się żadną gotową filozofią, a czerpie radość ze spotkania, nieplanowanych, przypadkowych, świeżych zestrojeń. Krytyka literacka to nieustanna emancypacja, wyjście poza swoje opłotki, podjęcie ryzyka inwencji.
Poezja nie jest tym, co uczepiło się kartki, ale tym, co za sprawą jej bieli odcisnęło się na naszym ciemnym gruncie. Wskazało stronę. Poezja, podobnie jak ogień, potrafi pogrążyć w samotności, osadzając człowieka w jego pojedynczości, a jednocześnie wpisuje w poczucie wspólnoty. Dlatego z tego wszystkiego stawiam na pojedynczy wiersz. Będę mówił tylko o nich – o spotkaniach z głosem, tembrem, słowem. O formach odbioru. O poetach związanych ze szczecińską Fundacją Literatury imienia Henryka Berezy i szczecińskim wydawnictwem FORMA.
Franciszek Lime
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67460-29-3 |
Rozmiar pliku: | 835 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Literatura jest anarchicznym gestem, a więc utopią, i jako taka nieustannie rozpada się i tworzy na nowo. Jak wszystkie utopie, jest dziecinna, irytująca, straszna”¹.
Giorgio Manganelli
1
W cokolwiek enigmatycznym opowiadaniu _Droga_ (1951) __ Raya Bradbury’ego (dopiero za dwa lata autor ogłosi _Kroniki marsjańskie_) jesteśmy świadkami popłochu spowodowanego widmem nuklearnej katastrofy. Hernando wraz z żoną mieszka na odludziu, eksploruje swój margines, nie partycypując w niepokojach innych ludzi, którzy zaglądają tu rzadko. Skupia się na swoim rytmie, na swojej roli. Dzień jego odmierzają rutynowe zatrudnienia, aż tu nagle pojawiają się młodzi ludzie i z przerażeniem obwieszczają początek wojny atomowej i nadejście końca świata. Ich intensyfikujący się niepokój mistrzowsko zostaje skontrapunktowany z mrukliwością głównego bohatera zaabsorbowanego swoimi sprawami i krzątającą się w obejściu żoną. Hernando, bez większego entuzjazmu, odrywając się od ogródkowych aktywności, niespecjalnie tym wszystkim przejęty, domyka opowiadanie pytaniem, zastanawiając się o jakim końcu świata mowa. Na niebie pełga gorące słońce, a on wzrusza się ostrzem bruzdy ziemi, resztę zbywa półsłówkami. Od dłuższego czasu to kilkustronicowe opowiadanie nie daje mi spokoju i każe wciąż podejmować próbę wyartykułowania tego, co stanowi _treść_ __ mojego świata. Bo czy coś odchodzi i zwalnia miejsce _nowemu_? A może __ _stare_ gwarantuje panaceum na trwogi i troski, stale zwlekając, aby się trochę nowemu posunąć? Michał Januszkiewicz trzeźwo konstatuje: „Nic nie jest już zrazu zrozumiałe. Stanem normalnym jest _nie rozumienie_, ale _nierozumienie_. Nie tylko teksty, ale i świat dookolny, utraciły swą czytelność, przejrzystość, zasadność. Nie wiadomo już dokąd iść i po co”².
Środek wakacji. W pełnym słońcu bardziej widoczne stają się obniżone nastroje. Przypominam sobie kartkę na drzwiach sali wykładowej ostatniego dnia pracy: „W związku z kradzieżami, jakie miały miejsce na uniwersytecie, uprzejmie prosimy po skończonych zajęciach o zamykanie okien, gdyż sala stanowi łatwy cel potencjalnych złodziei oraz przypadkowych osób”. Pod tym: „Dziękujemy”. I ktoś dopisał flamastrem: „Topsze”. I jakby zza mgły wyłonił się stulatek tegoroczny, Miron Białoszewski. A znają Państwo ten dowcip, który mu Le. przekazał? „Przychodzi lokaj do starego hrabiego: – Jaśnie pani skonała. – Topsze, topsze, ale ja się zesrałem”. No to jego zdrowie po raz pierwszy. Za przypadki i potencje. Czy ktoś się tu za bardzo wczuwa? W _Listach znad Jeziora Como_ znajdujemy zdania:
„Odnosi się wrażenie, że ludzki umysł, choć z pewnością nie zgłębił dostępnej mu sfery rzeczywistości – utrzymywanie, że tak jest, byłoby równoznaczne z kwestionowaniem jego bezkresnego otoczenia – to jednak dotarł do pewnej ‘granicy’, w jakiś sposób zetknął się z kresem swoich ogólnych możliwości”³.
Żyję w kraju, w którym w ostatnim czasie najwięcej emocji wzbudził występ pewnego kabaretu (tylko konserwujący podziały). Jedni, że dowcip ostry był jak krogulec. Inni, że do potępienia w czambuł. No tak, znowu wszystko jasne: jesteśmy: ja i ja. My i my. Oni i oni. Znowu: albo-albo. W jakiej obecnie żyjemy szpalcie? Kapela ma pogruchotaną szczękę, Staśko chce pogruchotać pani Godek (choć na hejcie polskim zjadła zęby), a Gonzalez Perea przestała w końcu udawać, że jej siołem jest Mars. „Nasza” noblistka w niedawnym wywiadzie: „Zdrowi psychicznie, normalni, wrażliwi ludzie są feministami”. Czy mój przyjaciel, który choruje na schizofrenię, może w takim razie czuć się feministą? A co, jeśli nie wie, kim jest? Dlaczego czasami najbardziej wykluczające są opinie osób empatycznych i otwartych? Co tu jeszcze? Kościół stracił na wartości. Na kiermaszu monografia pod tytułem _Papież Franciszek_ stoi za dychę. Dobra, zostawmy to. W wakacje trzeba się ruszać (potem też). Jedna dziewczyna mówi do drugiej dziewczyny: „Chętnie bym poszła w coś na modzie”. Ja też. Pyta mnie ktoś, co sądzę o książkach Andésa Barby. Czytałem obie. Nową, którą poleca Llosa sobie daruję. Jest jak hiszpańskie kino: nic mu nie zarzucisz, ale po czasie widzisz zapożyczenia, w końcu myślisz tylko o nich. Jest jak wzięty chirurg: na początku cieszysz się z zabiegu, ale przy zmianie pogody bolą szwy. W końcu myślisz tylko o nich. To bardziej ryzykujący Golding, ale w Polsce wystarczy, że pisarz powołuje się na Schulza i od razu robią z niego Kafkę przesłań. Wszystko, co u niego zachwyca, to marginesy _Sądu w Canudos_ __ Máraia. Czy ja staję się malkontentem? Jedziemy dalej! W podręczniku z języka polskiego dla piątej klasy znajdujemy nagłówek: „Jak napisać opowiadanie odtwórcze”? Rozchwytywany pisarz anonsuje nową serię wydawniczą i z tłumacza Platona (Władysława Witwickiego), robi Witkickiego. Znane wydawnictwo anonsuje wznowienie dzieł Iwaszkiewicza i zmienia mu imię. Na tablicy ogłoszeniowej skup ślimaka winniczka. 1 kg – 3 zł. Na drzwiach kościoła (jestem na pogrzebie dziadka Kazimierza) wisi kartka: „Przedłużanie pokładnego zaległego i bieżącego (zmarli w 2002 roku) można uiszczać u...” – pisownia oryginalna. Śmiechu było co nie miara. Pytasz, jak miejscowa berbelucha? Jest szlachetna, pozbawiona agresywnego finiszu. Bukiet uderza do głowy wonią refleksji. Syndrom drugiego dnia jest w tym wypadku lenistwem intelektu. Komponuje się z pełnią i z rozpaczą. Nie wchodzi w konflikt serologiczny z innymi trunkami. Jednym słowem: można odżałować. A potem te pytania i zjazdy. Czy brak umiejętności kondensacji przekazu i selekcji myśli to dziś problem? Chyba potrafię skrócić tekst do dwóch wersów, zachowując treść wypowiedzi. Czy wtedy stajemy się wolni, kiedy przestajemy mieć w czymkolwiek oparcie? Staram się chodzić jakąś drogą, bo – mówią – jest szansa uzyskać coś w toku. Jesteśmy już w miejscu, w którym im mądrzej, tym głupiej, czy im głupiej, tym mądrzej? Ściskam duże i małe – wszystko. Mgły mają nas za nic. Czas materializować energię innej galaktyki. Jak Talking Heads!
Poezja nie jest tym, co uczepiło się kartki, ale tym, co za sprawą jej bieli odcisnęło się na naszym ciemnym gruncie. Wskazało stronę. Poezja, podobnie jak ogień, potrafi pogrążyć w samotności, osadzając człowieka w jego pojedynczości, a jednocześnie wpisuje w poczucie wspólnoty. Dlatego z tego wszystkiego stawiam na pojedynczy wiersz. Dalej będę już mówił tylko o nich – o spotkaniach z głosem, tembrem, słowem. O formach odbioru. O poetach związanych ze szczecińską Fundacją Literatury imienia Henryka Berezy i szczecińskim wydawnictwem FORMA. I niech oni będą wspólnym mianownikiem dla pomieszczonych w tej książce szkiców. Tzvetan Todorov:
„Literatura potrafi zrobić bardzo wiele. Może wyciągnąć pomocną dłoń, gdy jesteśmy mocno przygnębieni, poprowadzić nas w stronę innych istot ludzkich, sprawić, że lepiej rozumiemy świat, a nawet – pomóc nam żyć. Nie mam przez to na myśli, że jest ona czymś w rodzaju centrum odnowy dla duszy, ale skoro odkrywa przed nami świat, może także przemienić każdego z nas od środka”⁴.
2
Zapisać, zdążyć. Gonić za znaczeniami. Próbować uchwycić sens w momencie jego stawania się, opowiadać się za wierszem, stać po jego stronie, nawet za cenę wytrącenia z własnej sfery komfortu. Oddawać wierszom głos. Słuchać co i jak mówią. Pamiętać o ich wewnętrznym czasie, miejscach z których łączą się z nami, okolicznościach, w jakich zostały powołane. Dlatego raczej pojedyncze tomy i wersy, dlatego raczej niepodrabialność indywidualnego głosu, a nie symfonia przesłań. Moją ambicją jest czytanie każdego tomu jako pierwszej i ostatniej książki zarazem, w trybie nieustannego otwierania się na słowa i ich niespodziewane sensy. Przypadł nam w udziale świat, którego do końca nie pojmujemy. Tylko słowami możemy oswoić czas i ciemność, tylko w słowach możemy pytać i odpowiadać.
Pomieszczone tu szkice i notatki nie mają aspiracji syntetycznych, a ich podstawową przesłanką jest dzielenie się radością czytania, dzielenie się fascynacjami. Tak, by donosić konteksty pojawiających się tematów jak najdalej. By pokazać, że czytanie poezji jest ciągłym zaczynaniem od nowa. Nie wypada się nie zgodzić z Piotrem Śliwińskim, który zauważa: „Czytanie – jeśli dotyczy poezji wybitnej – jest zawsze tylko wstępem do kolejnego czytania”⁵. Bliska jest mi krytyka empatyczna, bo choć najbardziej narażona na zarzuty (o nieobiektywizm, o nienaukowość, o impresyjny język etc.), jest jednak ogromnym wyzwaniem, by nadać kształt i formę entuzjazmowi, spisać protokoły z zachwytów.
Ta książka to seria lektur doraźnych, momentalnych, skupionych na mnogości brzmień polskiej poezji, na jej polifonicznych pogłosach, doraźnych echach, chybotliwych przesłaniach. To również sekwencja o klarownych, pogodzonych ze swoimi aporiami, pewnikach, refleksjach, sposobach bycia w języku i poprzez język. To ćwiczenia w przygodnych koniecznościach czytelnika, starającego się być blisko słowa. Istotnym wydaje się to, że poezja pozwala nam bardziej sproblematyzować nasze zrozumienie świata, konfrontując nas z rozmaitymi jego ujęciami. Poezja rozumiana jako ostatnia przestrzeń dla rozpadającego się słownika znaczeń, scalanego przez czytających. Wiersze interpretowane jako skrawki rzeczywistości uchwyconej nagle w jasnym świetle. W.G. Sebald, w eseju o twórczości Roberta Walsera, nagle wtrąca uwagę: „Zawsze starałem się we własnej pracy składać hołd tym, którzy mnie pociągali, poniekąd uchylać przed nimi kapelusza, zapożyczając sobie od nich jakiś piękny obraz albo kilka szczególnych słów...”⁶. Towarzyszy mi podobne przekonanie. I może jeszcze to, że stawką czytania w ogóle jest troska o czytelnika w nas, dzięki któremu nie petryfikujemy się w zmurszałych językach. W myśl zasady, że „Czytelnik jest przyjacielem, nie jest ani przeciwnikiem, ani widzem”⁷. I słucha, pozwala, by się mówiło, bo „uważna lektura przynosi podwójną korzyść, poszerza bowiem naszą wrażliwość o nowe języki i nowe sposoby rozumienia rzeczywistości. Lektura staje się doświadczeniem _stricte_ __ egzystencjalnym: pogłębiamy nasze rozumienie świata, siebie i innych”⁸. Przewracamy kolejną kartkę.PRZYPISY
1 G. Manganelli, _Literatura jako kłamstwo_, przekład i posłowie J. Ugniewska, Warszawa 2021, s. 219.
2 M. Januszkiewicz, _Być i rozumieć. Rozprawy i szkice z humanistyki hermeneutycznej_, Kraków 2017, s. 83.
3 R. Guardini, _Listy znad jeziora Como_, przeł. K. Markiewicz, Warszawa 2021, s. 47.
4 T. Todorov, _Po co nam literatura?_, przeł. O. Mastela, w: _Literackie doświadczenie nowoczesności. Antologia artykułów z _„_New Literary History_”, pod red. G. Grochowskiego, R. Nycza, przeł. O. Mastela, Warszawa 2017, s. 79.
5 P. Śliwiński, _Lektura jako wstęp do lektury_, w: _Słowa? Tchnienia? O poezji Ryszarda Krynickiego_, pod red. P. Śliwińskiego, Poznań 2009, s. 5.
6 W.G. Sebald, _Opis nieszczęścia. Eseje o literaturze_, przeł. M. Łukasiewicz, posł. A. Żychliński, Wrocław 2019, s. 215.
7 J. Franzen, _Koniec końca świata. Eseje_, przeł. W. Kurylak, Katowice 2019, s. 161.
8 J. Gutorow, _Pęknięty kryształ. Szkice o modernistach_, Opole 2019, s. 9.