- W empik go
Fragmenty - ebook
Fragmenty - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 165 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Âàðøàâà, 26 апреля 1905 ã.
W KSIĘŻYCU I W SŁOŃCU
Stary zeszyt
Na postrzępionej okładce wytarty
Napis, a wewnątrz potargane szmaty…
Dziś, kiedy patrzę na te zbladłe karty,
Na które kładłem swą duszę przed laty,
Widzę ginące w oddaleń błękicie
Moje, w kolebce zatracone, życie…
Wieczystych tęsknot dziwne czarnoksięztwo,
Ciche zamarcie pod miesięczną nocą,
Jakieś boleśnie rozpaczliwe męztwo,
Pełne wysiłków trawionych niemocą–
I nic… i kwiaty, i chmury w błękicie,
I wielkie słońce, i nic… całe życie…
I widzę stary mój dom… dzikie wino…
Przed gankiem droga wysypana piaskiem…
Bory w liliowych oddaleniach giną.
Na polach słońce stoi wielkim blaskiem…
Za borem dzień sic zaczyna… za górą
Umiera, zorzy gasnącej purpura…
Tych zórz gasnących czerwone pożary
Na te stronice rzuciłem przed laty–
I dziś, gdy patrzę na ten zeszyt stary,
Śnią mi sic znowu zachodów szkarłaty–
I wszystkie moje serdeczne mogiły
Widzę przez one kolorowe pyty…
Pójdę w pole…
Pójdę w pole, kiedy z pola będą żeńcy wracać,
Kiedy słońce smutne rżyska przestanie wyzłacać,
Kiedy zwiędłe w dniu upalnym kwiaty się otworzą
I pić zaczną srebrne rosy pod gasnącą zorzą.
Pójdę w pole, gdzie na miedzach białe mgły siadają,
Bo w mej chacie w noc miesięczną ciągle świerszcze grają,
Bo w mej chacie świerszcze grają i budzą pod strzechą
Moich dni najserdeczniejszych zatracone echo.
Na morzu
Ani ty się smuć, o serce!
Ani ty się smuć!
Do cichego portu płynie
Nasza wątła łódź…
Zostawiliśmy za sobą
Wszystek ból i łzy–
Dusza stoi w zachwyceniu,
Pierś, jak żagiel, drży…
Ani ty się żal, o serce!
Ani ty się żal!
Wielki spokój na nas patrzy
Z przepłyniętych fal.
Wielki spokój patrzy z morza,
W którem dawno śpią
Wszystkie krzywdy i tęsknoty,
Co spłynęły łzą,
Z minionych lat…
Z minionych dni, z minionych lat
Dalekie przyszły echa–
Wiśniowy sad, kwitnący sad,
Słomiana, stara strzecha.
Znajoma twarz, znajomy głos,
Kochane, dobre słowa…
Na różach błyszczą krople ros,
Wonieje noc majowa.
Po ziemi chodzą białe sny,
Spadają z srebrną rosa–
I śmiech, i łzy, i śmiech, i łzy
Od Boga dzieciom niosą.
Dwa rzędy chat… żórawia skrzyp,..
Drzew starych czarne wierzchy…
Na miodną woń kwitnących lip
Wieczorne schodzą zmierzchy…
W kolebkach małe dzieci śpią,
Pacierze szepcą dziady,
A na jaśminach białych drzą
Księżyca srebrne ślady…
Dziś wszerz i wzdłuż przeszedłem świat,
Widziałem szczęścia cudze–
I dotąd dawnych szukam lat
I dawne wiosny budzę…
Wiosna
"Wiosna… wiosna… Ledwie kury zapieją,
Wstaję ze snu, idę w zmierzchy liliowe
I wciąż czekam, aż mi wiatry przywieją
Z lat minionych moje śnienia tęczowo.
Wiosna… wiosna… Coś się tworzy dokoła,
Krzyczy dawnych oczarowań tęsknotą,
Rwie za serce i wciąż, woła i woła
W tych rozświtów seledyny i złoto…
Idę… idę pod te blaski rosiste,
Pod te tęcze na wyżyny, na szczyty…
I spadają łzy me czyste, rzęsiste
Na dalekich moich wiosen okwity…
Noc
Juz noc patrzy liliowemi oczami
W nasze dusze obłąkane tęsknotą,
Więc stoimy tacy smutni i sami
Pod zachodu czerwonego pozłotą.
Światła dawno już pogasły za rzeką,
Żaden listek się na drzewach nic rusza,
Tylko w borze gdzieś daleko… daleko
Żałobliwie łka fujarka pastusza.
Dźwięki idą, dźwięki płyną falami
Przez te łąki, przez te sady kwitnące,
A noc patrzy liliowemi oczami
W nasze dusze beznadziejnie tęskniące…
Słońce
Palą się… palą się wierzchy gór,
Pali się ciemny, zielony bór,
O, słońce… słońce!…
Od twoich złotych promiennych smug
W polu pszeniczny pali się bróg,
O, słońce… słońce!
Pali się dzwonu starego spiż,
Złota kopuła i złoty krzyż,
O, słońce… słońce!
I duch objęty pożarem tym,
Płonie spowity w twój zloty dym,
O, słońce… słońce!
Na wodnym szlaku
Rozlewną wodą pod słońce płynę,
Rozlewną wodą…
I nie wiem, w jakie oddalę sine
Blaski mię wiodą.
O brzeg złocisty fala uderza,
O suchą trzcinę,
A ja na modre płynę bezbrzeża –
Pod słońce płynę.
I idą za mną przez te rozlewy,
W tę dal bez końca,
W wiśniowych sadach zamarłe śpiewy
W opyłach słońca.
Na rosy.
Gdyby można było duszę wybielić, jak płótno,
To położyłbym na rosy swoją duszę smutną –
Niechby rosy ją bieliły gdzieś o wczesnym świcie
Na tę drogę aż do grobu, na to smutne życie…