- W empik go
Franek Błyskawica. Jak wychować rodzeństwo i nie zwariować - ebook
Franek Błyskawica. Jak wychować rodzeństwo i nie zwariować - ebook
Cześć!
Nazywam się Franek Błyskawica i pokażę ci, jak przygotować się na rodzeństwo i nie zwariować, gdy już się pojawi na świecie. Bo właśnie wtedy wyzwania zaczynają się niebezpiecznie mnożyć… Dorośli dziwaczeją – zaczynają mówić, jakby mieli w ustach cukierka toffi. Pralka nie przestaje pracować, i to na najwyższych obrotach, żywiąc się skarpetkami w najmniejszym możliwym rozmiarze. Pomysł, żeby nakarmić niemowlaka salami, zderza się z bezzębną rzeczywistością. Zdradzę ci, że dla mnie najtrudniejsze okazało się poskromienie potwora zazdrości.
Ale nie zniechęcaj się! Mamy, jako starsze rodzeństwo, niezwykłą misję do wypełnienia, a dla chętnych udział w akcji pod kryptonimem „miękka sowa”.
Damy radę!
Franek Błyskawica
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8118-592-9 |
Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Czy możemy mieć małego dzidziusia? – zapytał Franek. – Może być brat lub siostra, bez różnicy – dodał.
– Myślę, że możemy za jakiś czas… – zaczęła mama, ale Franek nie pozwolił jej dokończyć.
– Czy ten czas to może być następny tydzień? – Franek przeszedł do konkretów, skoro mama się już praktycznie zgodziła. I dodał: – Spieszy mi się trochę.
– Obawiam się, że ten czas to raczej następny rok – powiedziała mama, trochę zaskoczona krótkim terminem realizacji.
Franek najpierw westchnął, potem jęknął, a na koniec stwierdził:
– To się babcia zmartwi.
I faktycznie babcia się zmartwiła, a razem z nią druga babcia oraz trzy ciocie.
Gdy rok później mama powiedziała Frankowi, że zostanie starszym bratem, jedyne, co go niepokoiło, to czas. Skoro dziesięć minut to dla Franka godzina, skoro tydzień ciągnie się jak miesiąc, to pięć miesięcy w przeliczeniu na Franka zajmie kilka lat… Kilka lat czekania, które zdaniem mamy miną nie wiadomo kiedy. A mama myliła się niepokojąco rzadko. Zdecydowanie rzadziej niż prognoza pogody, którą Franek sprawdzał wiele razy w ciągu dnia. W każdym razie na wieść o rodzeństwie poczuł narastający entuzjazm. Wtedy jeszcze nie wiedział, że małych dzieci nie można karmić salami ani uczyć chodzenia natychmiast, jak się po swoim urodzeniu trochę ogarną, czyli gdzieś po tygodniu.
– Ja bym się tam nie cieszył – ostrzegał przyjaciela Kacper. – Mam takie dwa w domu. Na początku wydają się małe i słodkie, ale zaraz pach i siedzą ci w pokoju. Wszystko psują, a potem i tak domiesz siem ziem to fonia finia – dodał niewyraźnie z powodu krówki ciągutki, która skutecznie skleiła mu zęby. Chyba nawet była to robota trzech krówek.
Z opowieści Kacpra wynikało, że młodsze rodzeństwo bardziej przypomina wygłodniałe wilki, zaślinione buldogi albo kuny, które pogryzły tacie kable w samochodzie, niż słodkie bobasy zajadające salami i z uśmiechem na ustach mówiące: „Franek to najlepszy brat na świecie”.
„Dziwne, naprawdę dziwne” – zastanawiał się Franek. Jego entuzjazmu nie ugasiły nawet kolejne zapewnienia mamy, że niemowlaków nie karmi się salami i przez pierwszy rok właściwie nie chodzą. Wizję, jak to będzie za te pięć miesięcy, miał już przemyślaną i opowieści Kacpra nie mogły tego zepsuć. „Będzie pięknie” – marzył Franek przed zaśnięciem.