Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Fraszki Franciszka Kowalskiego: pisane od 1824 do 1828 r. - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Fraszki Franciszka Kowalskiego: pisane od 1824 do 1828 r. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 257 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pi­sa­ne od 1824 do 1828 r.

Lwów, Sta­ni­sła­wów i Tar­nów.

Na­kła­dem Jana Mi­li­kow­skie­go.

1839.

Spis fra­szek

Kisz­ka… 1

Żoł­nierz… 6

Do ły­si­ny Ta­de­usza J…. 22

Do pan­ny Róży ofia­ru­jąc jej różę… 30

Do Ju­lia­na… 31

Roz­my­śla­nia przy fa­jecz­ce… 33

Do Jana Zien­kow­skie­go… 37

Czło­wiek… 39

Chwal­my się więc same… 42

I my się po­chwa­li­my… 45

W dzień mo­ich uro­dzin… 48

Do Do­mi­ni­ka M…. 57

Do Paw­ła Ciesz­kow­skie­go… 58

Piosn­ka do A. J…. 62

Do Sta­ni­sła­wa Sta­rzyń­skie­go… 68

Piosn­ka do E. D…. 66

W imion­ni­ku pan­ny M. jeż­dżą­cej kon­no… 68

Do tej­że po­sy­ła­jąc jej krzy­żyk… 70

Do tej­że: Wol­no wie­rzyć lub nie­wie­rzyć… 74

Do księż­nicz­ki Ele­ono­ry W…. 79

Obiór kró­lo­wej… 86

Do pan­ny J. S…. 93

Piosn­ka… 97

Pa­miąt­ka… 88

Ob­raz Mal­wi­ny… 100

Do He­le­ny… 102

Od­wie­dzi­ny, son­net… 103

Po­że­gna­nie, piosn­ka…. 104

Le­targ… 105

Do Ka­ro­la Li­piń­skie­go… 114

Do Księ­cia Je­re­wi­ja­sza W…. 118KISZ­KA.

BA­LA­DA.

Był to so­bie dziad i baba,

Baba Anna, dziad Bar­na­ba;

Żyli zgod­nie i po­czci­wie,

Ale bar­dzo nie­szczęsz­li­wie,

Bo po­czci­wość źle po­pła­ca

I po­czci­wych los ugnia­ta,

Pra­co­wa­li, lecz ich pra­ca

Za­wsze po­szła gdzieś do kata.

Sie­dząc so­bie raz obo­je

Roz­my­śla­li nę­dzę swo­ję,

Ona pła­cze, on w ża­ło­bie

Tkli­wie tuli ją ku so­bie. __

Nie płacz żono moja dro­ga,

Wszak przy­wy­kłaś do nie­do­li

Pro­śmy ra­czej pana boga

Aby od­jął co nas boli.

W wiel­kiej praw­da ży­jem nę­dzy,

Bo nie­ma­my nic pie­nię­dzy;

Lecz su­mie­nie na­sze czy­ste

Jak to słoń­ce pro­mie­ni­ste:

Zdro­wie i swo­bo­da zło­ta

Któ­ra bo­gactw miej­sce trzy­ma;

Gdyż wy­stę­pek, gdyż nie­cno­ta

Do serc na­szych wstę­pu nie­ma.

My ubo­dzy, lecz po­czci­wi,

Cho­ciaż los śię nam prze­ciwi,

Choć nam Plu­tus głu­chy, nie­my,

Z czy­stem ser­cem do­brze spie­my.

Mnie nie smu­ci dola taka

Tyś nie­dłuż­na, jam nie dłuż­ny;

Bo uj­rzaw­szy gdzie że­bra­ka

Jesz­cze da­jem i jał­muż­ny.

Moje ser­ce rze­cze żona

Mniej już tro­chę za­smu­co­na,

My da­je­my jak nam sta­je,

Lecz nam pan bóg nic nie daje!

Coż więc z tego żem nie­dłuż­na,

Że się tu­lim jak dwa śle­dzie;

Kie­dy pra­ca na­sza próż­na

Kie­dy nam się nic nie­wie­dzie. –

Chcia­ła pła­kać z nim ba­bi­na,

Gdy się ozwie głos z ko­mi­na:

(Bo w ubo­giej swej izbi­nie

Wraz sie­dzi­li przy ko­mi­nie;)

"Dość tych ża­lów, tej zgry­zo­ty,

Ze nie­ma­cie kęsa chle­ba;

Wa­sza dola, wa­sze cno­ty

Obu­dzi­ły li­tość nie­ba."

Roz­we­sel­cie sie obo­je

Bły­sną dla was szczę­ścia zdro­je:

Ja wam mó­wię nie­bios go­niec

Ze mąk wa­szych przy­szedł ko­niec,

Nie­bo was ma w swo­jej pie­czy,

Chce dać szczę­ście wa­szej cha­cie,

Pro­ście tyl­ko o trzy rze­czy,

A na­tych­miast otrzy­ma­cie."

"Ach Anu­siu! głos Anio­ła!

Coż nie­pła­czesz? czyś we­so­ła?

Pro­śmyż, pro­śmy, co sił sta­nie,

Na­przód kisz­kę na śnia­da­nie.

Je­stem głod­ny moja luba!" –

Wnet z ko­mi­na aż do zie­mi

Wisi kisz­ka dłu­ga, gru­ba

I upa­da tuż przed nie­mi.

To już jed­no. – "Co? w tej nę­dzy

Ty chcesz kisz­ki, nie pie­nię­dzy?

O! cie­szże się nią ra­do­śnie,

Niech do nosa ci przy­ro­śnie."

"Je­stem głod­ny moja luba!"

Wnet sie cięż­ko i z uko­sa

Dźwi­ga z zie­mi kisz­ka gru­ba

J przy­ra­sta mu do nosa.

To już dru­gie. "Aj! do li­cha!

Krzyk­nie mąż: ta się uśmie­cha;

Da­waj noża! rznij te bie­dę,

Jaż mam taką zniesć ohy­dę?" -

"Żal mi cie­bie mój Bar­na­bo, "

Rze­cze żona smut­nym gło­sem,

I rznie kisz­kę. "Stój, stój babo!

Bo się kisz­ka sta­ła no­sem."

"Aj dla boga! coż ja po­cznę?

To nie­sczę­ście me wi­docz­ne."

Łaje żonę zły jak osa,

Już dwie rze­czy wy­peł­nio­ne,

Ja­każ trze­cia im zo­sta­ła?

Bła­ga nie­bios, ła­jąc żonę

By ta kisz­ka od­le­cia­ła.

Dłu­ga, gru­ba, na­kształt drą­ga

Wnet się kisz­ka z nosa ścią­ga.

O trzy rze­czy więc bła­ga­li

I trzy rze­czy otrzy­ma­li.

W tym duch rzek­nie i ula­ta

"Żyj­cież w cno­tach jed­na­ko­wi:

Pędź­cie w szczę­ściu set­ne lata

Adje! Adje! bądź­cie zdro­wi."ŻOŁ­NIERZ.

BA­LA­DA WE CZTE­RECH PIE­ŚNIACH.

Ja­kiż to piel­grzym na kiju się wspie­ra?

Ja­kie po świe­cie mio­ta­ją nim losy?

Le­d­wie się czoł­ga; jał­muż­nę znać zbie­ra,

Zda­je się bła­gać o li­tość nie­bio­sy.

Zbli­ża się piel­grzym, na twa­rzy znać bli­zny,

Stra­wił on w woj­sku swej wio­sny dni mło­de,

Był lat trzy­dzie­ści w usłu­gach oj­czy­zny,

Wziął trzy ta­la­ry za całą na­gro­dę.

Jed­nak, choć pią­ty ma krzy­żyk na skro­ni,

Wo­czach mło­dzień­ca przy­kwi­ta mu ży­wość,

Jesz­cze­by sko­czył z za­pa­łem do bro­ni

Jesz­cze­by zgro­mił i starł na­tar­czy­wośc.

Prze­cież ubo­gi… bo­ga­ty w tej chwi­li…

Ma trzy ta­la­ry: lecz gdzież się po­dzie­je?

Czo­ła, zbyt dum­ny, przed ni­kim nie schy­li,

Ze­brać nie­my­śli, choć że­gna na­dzie­je.

Ma trzy ta­la­ry… już my­śli żyć hoj­nie…

Idzie i my­śli: czy do­bra za­ku­pić?

Czy dać na pro­cent i żyć bo­go­boj­nie,

Czy też zjeść obiad, lub z kim gdzie sio upić?

W my­ślach tak słod­kich po­grą­ża się cały.

My­śli się upić. – Nad­cho­dzi noc sza­ra;

Zbli­ża sio że­brak; nasz żoł­nierz wspa­nia­ły

Sięgł do kie­sze­ni i dał mu ta­la­ra.

Czu­łość za pierw­szą miał du­szy za­le­tę,

Nie mógł cier­pią­cych nie wspie­rać w po­trze­bie,

Los choć mo­zol­ną wska­zy­wał mu metę,

Lu­bił wspo­ma­gać bied­niej­szych od sie­bie.

Bar­dzo uczci­wie, lecz mniej ma ta­la­rem:

Nic to nie­szko­dzi. Dóbr nie­mógł już ku­pić,

Na coż się przy­krym obar­czać cię­ża­rem?

Za dwa ta­lar­ki mógł jesz­cze się upić.

Dru­gi mu że­brak wnet stał przed oczy­ma

Żoł­nierz ma li­tość… a noc idzie sza­ra,

"Ja mam pie­nią­dze, on bied­ny nic nie­ma"

Wes­tchnął, i dał mu dru­gie­go ta­la­ra.

Je­den mu zo­stał. Już tego za­cho­wa:

"Dość tej li­to­ści czas my­slić o so­bie,

Póki w dół siwa nie schy­li się gło­wa

Póki me człon­ki nie za­mkną się w gro­bie."

Głód mu do­ku­cza, gdyż nie­jadł od rana,

Szu­ka go­spo­dy lecz jesz­cze da­le­ko!

Spie­szy co prę­dzej; aż dłu­go żą­da­na

Stoi go­spo­da pod la­skiem, nad rze­ką.

Trze­ci w tym że­brak za­cho­dzi mu dro­gę:

Jak­że jest wiel­ka żoł­nie­rza ofia­ra!

"On bied­ny, głod­ny! ja z po­stem być mogę!"

Rzekł, ostat­nie­go od­da­je ta­la­ra.

Ślicz­nie! lecz żoł­nierz coż po­cznie w tej chwi­li

Ja­kiej się, prze­bóg! do­cze­kał ko­lei,

Czo­ła, zbyt dum­ny, przed ni­kim nie schy­li,

Że­brać nie my­śli, choć nie­ma na­dziei.

Nie­ma ta­lar­ków: po­ra­tuj go boże!

Stoi i my­śli: fol­war­ku nie ku­pić,

Ni dać na pro­cent; a na­wet nie­mo­że

Ni co prze­ką­sić, tym bar­dziej się upić.

Za­czął więc gwiz­dać, coż czy­nić z roz­pa­czy?

Tu się go­spo­da uśmie­cha za mo­stem:

Ale bez gro­sza nikt u niej nie­zna­czy,

Musi więc żoł­nierz choć nie­rad, być z po­stem.2.

Coż to za piel­grzym dąży do go­spo­dy,

Smut­nie na­chy­liw­szy szy­ję?

Ah! nasz to żoł­nierz; lecz w niej tyl­ko wody

Bied­ny, dar­mo sio na­pi­je.

Noc się zbli­ży­ła: jeść i pić ła­ko­my

O po­si­łek bła­ga nie­ba;

My­śli czy skąd­siś jaki go zna­jo­my.

Nie ob­da­rzy kę­sem chle­ba.

Mi­nął już mo­stek, bie­ży kie­by w tany

Głod­ny, aż mu ze­schły usta:

"A, do kroć ka­tów! krzyk­nie za­gnie­wa­ny,

Wszak to prze­bóg! cha­ta pu­sta.

Dach w pół prze­gni­ły, ścia­ny chwast okry­wa,

Nie­ma okien, drzwi ni ry­gla.

Dolo okrut­na, dolo nie­go­dzi­wa!

Czy­nisz mi nie­la­da fi­gla!

Coż wiec mam po­cząć? noc tu prze­spać mu­szę

Głod­ny, układł się przed pro­giem:

Kląkł i pa­cie­rzem po­si­liw­szy du­sze,

Za­snął so­bie z pa­nem bo­giem.

Aż mu się smacz­ny obiad snić za­czy­na;

Zra­zy z so­sem za­wie­si­ste,

Ka­płon wy­kwint­ny i bu­tel­ka wina,

Róż­ne sosy i pie­czy­ste.

Żoł­nierz wa­lecz­nie precz to wszyst­ko zmia­ta

Jed­nym hau­stem zniósł to­ka­ja;

Syty, za­my­śla o pod­bi­ciu świa­ta

I już sła­wą się upa­ja.

Lecz gdy naj­mil­sze zbie­ra swe ju­na­ki

By ol­brzy­mie wsparł za­mia­ry,

Sta­ją tuż przed nim owe trzy że­bra­ki,

Któ­rym od­dał swe ta­la­ry.

"Stój bo­lia­ty­rze! pierw­szy z nich za­wo­ła,

Zo­staw in­nym te wy­pra­wę:

Wiek twój wo­jen­nym tru­dom nie­po­do­ła,

Nie twej dło­ni boje krwa­we.

"Słu­chaj: żeś czu­ły, że twej du­szy tkli­wość

Wspie­ra bied­nych wła­sną szko­dą,

Mów a na­tych­miast bo­ska spra­wie­dli­wość

Wszel­ką wes­prze cię na­gro­dą.

Bogu naj­mniej­sza miłą jest ofia­ra

I jak łza grzesz­ni­ka, dro­ga:

Po­wiedz, za tego coś mi dał ta­la­ra,

Cze­go chcesz od pana boga?

"Chciał­bym…" lecz ta­kie pły­ną chę­ci zgra­je,

Taka róż­nych ży­czeń siła!….

"Chciał­bym rzekł wresz­cie; daj rai taką faję,

Coby wiecz­nie się pa­li­ła. "

"Masz ja" rzekł sta­rzec. Dał ran wnet do ręki

Lul­kę, któ­ra war­to chwa­lić,

Żoł­nierz wy­krzyk­nął: "dzie­ki to­bie dzię­ki"

I ro­skosz­nie za­czął pa­lić.

Dru­gi wnet że­brak w te prze­ma­wia sło­wa:

Tyś na wła­sną nie­dbał stra­tę;

Lecz do­bre czy­ny bóg w pa­mię­ci cho­wa
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: