Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Fraszki Igraszki - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 sierpnia 2025
8,08
808 pkt
punktów Virtualo

Fraszki Igraszki - ebook

FRASZKI IGRASZKI — to zbiór fraszek filozoficznych powstałych w okresie 2007—2024 r. Motywem fraszek są często tematy egzystencjalne, polityczne, społeczne, które autorka kreśli zabawnym i łatwym do zapamiętania rymem. To najczęściej anegdoty prozaiczne, lecz przemycające uniwersalne myśli przewodnie. Pisane stylem satyrycznym, z lekką dozą ironii zabierają nas w świat współczesnych dylematów, kreśląc je w dawnym stylu literackim.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-092-2
Rozmiar pliku: 252 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Bajka o dwóch głowach

_Człek przewielebny_

_poszedł do baru_

_Był przemoczony_

_Nocnym koszmarem_

_Sny go dobiły_

_Banałem starym_

_Był sobie człowiek_

_Co miał dwie głowy_

_Jedna ciążyła_

_Mu do połowy_

_Drugą miał lekką_

_Aż szkoda było_

_Jedną obcinać_

_Wesoło było_

_Pierwsza radziła_

_Mądrości wielkie_

_Druga nabijała pierwszą_

_W butelkę_

_Gość był już stary_

_I nie miał siły_

_Przyswajać mądrości_

_Niezrozumiałych_

_Dla Jegomości_

_Druga mu była cenną podporą_

_Zawsze służyła_

_Mu metaforą_

_Ale nie miała rozsądku ni trochę_

_Wzbudzała śmiech_

_Bawiła rozrywką_

_Gdy musiał stroić się_

_Pod przykrywką_

_W którymś momencie_

_Obciął tę pierwszą_

_Druga klaskała_

_Wolność i rządy_

_Nad nim zyskała_

_Miast być weselszy_

_Był wnet smutniejszy_

_Pewnego razu ból przeszył gościa_

_Łachmany zrzucił_

_Błotem obrzucił_

_Krew z rany trysnęła_

_Gangrena wzięła_

_Odpadła druga_

_Nie było już tedy_

_Narzędzia sądzenia_

_Ni woli tępienia_

_W barze przysiadłszy_

_Spotkał kolegę_

_Hermafrodytę_

_Co go zbezcześcił_

_Kiedyś dowcipem_

_Spojrzał mu w oczy_

_„Przepraszam” — powiedział_

_Spuścił swą głowę_

_Jakby nie wiedział_

_Że wszyscy są równi_

_Wolni w wyglądzie_

_Postawie_

_Światopoglądzie_Lalka

_Lalka stworzona i niełakoma_

_Zawsze przez kogoś była gnębiona_

_Zabawka niema i ślepa prawie_

_Tak porzucona leżała w stawie_

_Lalek na świecie multum jest przecie_

_Brana na rączki i kołysana_

_Gdy była nowa — w kaftanik ubrana_

_Przebrana, myta — dziś poturbana_

_Z natury plastik pusty i głuchy_

_Niby bez serca i żadnej posłuchy_

_Kochana była przez wielu gości_

_Dziś zastąpiona z bylejakości_

_I choć nie miała ni trochę umysłu_

_Toć swą godnością koiła zmysły_

_Ręcznie zdobiona i upiększona_

_Prawie człowiekiem była ochrzczona_

_Tymczasem człowiek porzucił piękno_

_Lalczaną energię porąbał jak drewno_

_Skuszony taniości wzornictwem_

_Zastąpił dzieło naśladownictwem_

_Pozbawiona serca lalkarza_

_Leży i czeka na śmieciarza_

_Wiecznie skazana na wędrówkę_

_Nie zasługuje na kroplówkę_

_Trafi na stos recyklingu_

_Z misiem bój stoczy na ringu_

_Bez właścicielki radosnej_

_Może oczekuje wiosny_Strumyk

_Podniosła kamień_

_Kiedyś przy drodze_

_Wyryty morał_

_Ku jej przestrodze:_

_„Nie idź tą drogą_

_Bo śmierć Cię czeka._

_Tamtą też nie idź_

_Bo młodość ucieka”._

_Rzuciła kamień_

_W strumyk pobliski_

_Odbicia lico jeno przebłyski_

_Kopnęła korzeń_

_Słuchać nie chciała_

_W wodę truchnęła_

_Nie zajęczała_

_Pod wodą tonąc_

_Myśli ostatnie_

_Przebiegły szybko_

_Niedelikatnie:_

_„Po co wchodziłam?_

_Obejść powinnam._

_Gdzie jest mój kamień?_

_Już jestem inna!”_

_Za późno było_

_Na zmianę zdania_

_Myśli, pragnienia_

_Błahe mniemania_

_Kiedy był czas_

_By w porę myślała_

_Wolała odejść z lekceważeniem_

_Życie jej jedno_

_Uszło westchnieniem_Pobożność

_Była raz Pani_

_Święta niezmiernie_

_I co niedzielę się spowiadała_

_Ze swoich grzechów_

_Wysnutych z palca_

_Karciła innych_

_Za życie dziwne_

_Obce jej samej_

_Bo w jej mniemaniu_

_Jakości gorszej_

_Bogu nieznanej_

_Wrócił tymczasem_

_Z obcego kraju_

_Syn jej jedyny_

_Poręczyć znajomym_

_Ich dziecka chrzciny_

_Pani nie lada kłopoty miała_

_Bo siostra tragicznie zachorowała_

_Nowotwór bowiem_

_Przysiadł na płucach_

_Opieki nagłej potrzebowała_

_Pani zbyt dumna była naówczas_

_Zajęta wielce_

_Bo chrzciny trwały_

_Znajome koneksje_

_Do późna wszyscy zabalowali_

_Wtem rankiem głuchym_

_Ktoś powiadomił telefonicznie_

_Siostra na raka chora śmiertelnie_

_Tej zacnej Pani, co wszystkich gości_

_Zmarła w szpitalu_

_I w samotności_Władza

_Niepokonany gmach_

_Euforia ludu_

_Poniżej pasa_

_Brak dobrobytu_

_Pilnie zasądzi_

_Im więcej bólu_

_Tym lepiej dla nich_

_Kasy przybędzie_

_Pobawią się nami_

_Trzodą roboczą_

_Jej marnościami_

_Kiedy ktoś piśnie_

_Że boli czy nie chce_

_Z hukiem odpada_

_Myśleć nie wolno_

_Lub nie wypada_

_Jeśli się zlękniesz_

_Buntem zatańczysz_

_Zagrają ci pieśni_

_Prastarych królów_

_Oduczą szybko znanego bólu_

_Każdy cień buntu_

_Pospólstwa groźny_

_Bo władza radzi_

_Karze ogromnie_

_A kara zbyt wielka_

_Rób na nią zatem_

_Nawet nie stękaj!_Karnawał

_Skazany na życie wśród innych krzyczy_

_Skazany dośmiertnie na swej pryczy_

_Bez siebie sobą być nie umie_

_Bez innych wiele nie rozumie_

_Przypadkiem temczasem nie egzystuje_

_Własną głupotą naturę marnuje_

_Tam sadzi drzewo małe_

_Tu większe zniszczy_

_Tam żałośnie zapłacze_

_Tu do wszystkich pyszczy_

_Bawić się zechciał w jednego Boga_

_Wycięta nerka czy wątroba_

_Rzecz nieistotna z punktu widzenia_

_Człowiekiem zwanego chytrego cienia_

_Buduje świat od lichej strony_

_Ze swej pyszności i złota tony_

_Plebs bije mu wieczne pokłony_

_Jak dzwon przeklęty, uświęcony_

_Dumy nie umie przekroczyć_

_Dzieli całość w miliony części_

_W amoku kroczy zamiast jednoczyć_

_Niepotrzebne mu garbate pięści_

_Niedelikatnie to się odbywa_

_Deszcz troski od eonów świat zmywa_

_Głupiec temczasem klaszcze nadal_

_Czyniąc ze świata swych klaunów_

_Karnawał_Filozof

_Sensu życia poszukując_

_Czytał księgi, felietony_

_Tomy oraz leksykony_

_Masę skryptów_

_Dopytywał żony_

_Nic nie dało_

_Stanął w miejscu zniesmaczony_

_Wiedza ta nabytą była_

_Pustkę jeszcze powiększyła_

_Biedny był_

_A specjalistów rady_

_drogie były od parady_

_Toteż poddał się już całkiem_

_I z sił opadł bezpowrotnie_

_Pisać przestał_

_Myśleć, tworzyć_

_I bezmyślnie siedział w oknie_

_Gdy temczasem na podwórku_

_Hałas, gwar i łoskot straszny_

_Żona krzyczy: „Szybciej, Stachu!”_

_Wybiegł z domu tempem własnym_

_Synek przestraszony leżał_

_Wpół skulony przed gruchotem_

_Który omal nań nie wjechał_

_Na podwórze tuż za płotem_

_A filozof w kilka sekund_

_Pojął sens wszystkiego w biegu_
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij