Free Soul - ebook
Free Soul - ebook
Chloe wychowywała się w klubie motocyklowym „Dragons”. Dziewczyna stara się żyć normalnie, jednak coraz częściej marzy o odrobinie wolności. Nie jest to jednak łatwe, kiedy mieszka się pod jednym dachem z nadopiekuńczym ojcem i jego braćmi. W końcu Black – prezydent „Dragons” – zgadza się, by córka wyjechała na studia do Denver.
Dziewczyna jest przeszczęśliwa, wszystko się jednak zmienia, gdy wpada w kłopoty przez swoją współlokatorkę. Chloe, bojąc się o własne bezpieczeństwo, decyduje się poprosić o pomoc zaprzyjaźniony klub „Hells Angels”. Na miejscu poznaje Conora – mężczyznę, który skrywa przed nią wiele tajemnic.
Jak potoczą się losy bohaterów, gdy połączy ich gorące uczucie, które nigdy nie powinno było się pojawić?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67443-02-9 |
Rozmiar pliku: | 392 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Conor
Mój klub już nie istniał. Z kilkudziesięciu ludzi pozostała nas tylko garstka. Pragnęliśmy krwi naszych wrogów. Chcieliśmy napawać się widokiem ich martwych ciał. Ale nie mieliśmy tyle siły, aby iść z nimi na wojnę. Potrzebowaliśmy czasu, by odbudować klub, zebrać ludzi. Ten proces był jednak skomplikowany. Przez lata Free Souls narobiło sobie wielu wrogów. Większość sąsiadujących klubów cieszyło się z naszego upadku. Liczyli, że nie uda nam się podnieść po ataku. My mieliśmy jednak inne plany i zamierzaliśmy odrodzić się na nowo niczym Feniks z popiołów. Silniejsi, bardziej zdeterminowani, by odzyskać władzę.
Spojrzałem na zgliszcza, które pozostały po naszej siedzibie. Ogień doszczętnie strawił budynek. Nie było czego ratować. Może i nie miałem dobrych wspomnień związanych z tym miejscem, ale to jedyny dom, jaki znałem. To właśnie tutaj dorastałem w otoczeniu braci.
– Zapłacą za wszystko. – Obok mnie pojawił się Liam, jeden z nielicznych ocalonych z rzezi, jaką zafundowali nam Dragons.
– Miną lata, zanim uda nam się odzyskać to, co utraciliśmy. – Zapaliłem papierosa i zaciągnąłem się dymem. Fajki były moim nałogiem. Jedyną rzeczą, której byłem podporządkowany.
– Chcesz się poddać? – zapytał.
Zerknąłem w stronę brata, nie wierząc, że te słowa opuściły jego usta.
– Oczywiście, że nie. Ale jestem realistą. Dopóki nie nabierzemy sił, nie mam zamiaru wkładać kija w mrowisko. Nie potrzebujemy kolejnych trupów. Krew naszych braci już i tak wsiąkła w ziemię.
– Powinniśmy szukać zemsty. – Zacisnął dłonie i napiął ciało. Wyglądał, jakby szykował się do walki. Był idiotą, jeśli wierzył, że w pojedynkę da im wszystkim radę.
– Poszukać to możemy nowych kontaktów, a i tak z pewnością się to nie uda. Nikt nam nie ufa w promieniu tysięcy kilometrów.
– To wszystko wina Maxa. Gdyby nie jego chora obsesja, teraz nie bylibyśmy w tak trudnej sytuacji.
Zgadzałem się z nim w stu procentach. To Max posłał nas na samo dno. Fakt, wina nie leżała tylko po jego stronie; w końcu wielu z braci zabawiało się w dość chory sposób z dziewczynami. Ale to on był prowokatorem. Pierwszym, który odważył się zadrzeć z Dragons.
– Żałuję, że mnie tu nie było, gdy to wszystko się działo. Może udałoby mi się na niego wpłynąć. Udaremnić plan, który z góry był skazany na porażkę.
Musiałem wyjechać i przypilnować interesów w innym stanie. Gdybym był na miejscu, nie dopuściłbym do tego całego w syfu w klubie. A na pewno nie pozwoliłbym na porwanie córki prezydenta Dragons. Przecież to oczywiste, że szukaliby zemsty. Tylko głupiec wierzył, że do tego nie dojdzie. Max się przeliczył i teraz gryzł ziemię. Jeśli miałbym być szczery, to w ciągu lat popadł w obsesję. Uwielbiał widok krwi, a krzyki ofiar stanowiły symfonię dla jego uszu. Był chorym skurwielem niemającym żadnych zasad. I to go właśnie zgubiło.
– To co teraz? – zapytał.
– Teraz? Nic. – Wzruszyłem ramionami. – Zaczniemy być przykładnymi obywatelami niczym niewyróżniającymi się z tłumu.
Liam parsknął śmiechem, myśląc, że żartowałem. Tylko że mówiłem całkiem serio. Miałem zamiar przyczaić się i w odpowiednim momencie zaatakować. Układałem już w głowie pewien plan. Jeśli wypali, znów staniemy się silni. Ale do tego czasu musieliśmy działać w ukryciu.
Spojrzałem po raz ostatni na budynek, który był moim domem, a następnie ruszyłem do motocykla, by odjechać w stronę swojego nowego życia.ROZDZIAŁ 1
Chloe
Miesiącami wierciłam dziurę w brzuchu ojcu i w końcu zgodził się na to, bym zaczęła samodzielne życie z dala od klubu. Czułam podekscytowanie, ale również strach przed nieznanym. Nie wiedziałam, co tak naprawdę czekało na mnie w nowym świecie. Byłam chowana pod kloszem z ciągle kręcącą się przy mnie ochroną. Czasami wręcz brakowało mi tlenu. Dlatego wyjazd traktowałam jak zbawienie.
Zamknęłam walizkę i spojrzałam na swój pokój. Z tym miejscem wiązało się wiele dobrych wspomnień. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się smutno. Mimo że zaczynałam dorosłe życie, wiedziałam, że będę tęsknić za domem.
– Gotowa? – Do sypialni wszedł tata. Chciał odwieźć mnie na lotnisko. Nie lubiłam pożegnań i wolałabym załatwić to teraz, ale on się uparł. Postanowiłam nie kłócić się z nim w tej sprawie, tylko pozwolić mu przejąć kontrolę.
– Tak. – Odetchnęłam głęboko, a następnie wstałam i sięgnęłam po torebkę. Ojciec chwycił moją walizkę i wyszedł z pomieszczenia.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ta cała sytuacja była dla niego trudna. Musiał jednak pogodzić się z moją decyzją. Nie byłam już małą dziewczynką, a dorosłą kobietą. Pragnęłam wolności, przestrzeni. W domu klubowym nie mogłam rozwinąć skrzydeł. Chciałam poznawać nowych ludzi, zwiedzać świat, a nie czuć zagrożenia z każdej strony.
Ostatni raz omiotłam wzrokiem mój pokój, po czym wyszłam na zewnątrz. Ojciec czekał już w samochodzie. Grzebał w telefonie, nie patrząc w moją stronę. Zachowywał się jak obrażony dzieciak. Zdusiłam w sobie chęć nawrzeszczenia na niego i zajęłam miejsce w aucie.
Jechaliśmy w ciszy, która z każdą mijającą minutą zaczęła mi coraz bardziej ciążyć. Zerknęłam na ojca, któremu żyłka na skroni niebezpiecznie pulsowała. Była oznaką zdenerwowania. Zastanawiałam się, kiedy tata pęknie i pierwszy się odezwie. Miałam tylko nadzieję, że nie dojdzie między nami do kłótni. Im bliżej było do mojego wyjazdu, tym częściej szukał zaczepki.
– Wyduś to w końcu z siebie. – Zdecydowałam się przerwać ciszę. Wbiłam w niego spojrzenie i czekałam na odpowiedź.
– Nie wiem, co tak właściwie chcesz usłyszeć. – Mocniej zacisnął palce na kierownicy.
– Prawdę, tylko ona się dla mnie liczy.
– Po prostu boję się o ciebie. To chyba zrozumiałe, jesteś moim jedynym dzieckiem.
Zrobiło mi się głupio, bo w ostatnim czasie zapomniałam o jego uczuciach. Skupiłam się tylko na sobie i na moich potrzebach, nie dostrzegając, że mój wyjazd źle na niego wpływał.
Uniosłam dłoń i położyłam ją na ramieniu ojca.
– Nie wyjeżdżam na drugi koniec kraju tylko do innego stanu.
– Tysiąc kilometrów to dla mnie koniec świata.
– Podczas każdej przerwy w zajęciach będę przyjeżdżać do domu. Obiecuję. – Chciałam go jakoś udobruchać. Zapewnić o częstych odwiedzinach.
– To nie to samo. Zawsze byłaś w pobliżu, a teraz cię tu nie będzie. – W jego głosie usłyszałam nutkę żalu.
– Rozmawialiśmy już na ten temat. Chcę studiować, a nie mogę wybrać się na żadną bliższą uczelnię, bo stanę się celem. Będąc anonimową, mogę zaznać spokoju.
Długo zastanawiałam się nad wyborem uczelni. W końcu zdecydowałam się na studiowanie w Denver. Pod panieńskim nazwiskiem mojej matki mogłam czuć się bezpiecznie.
– Wiem, kochanie. – Westchnął. – Ale i tak nie potrafię przeżyć tego, że moja mała córeczka dorosła.
Nachyliłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek.
– Zawsze nią pozostanę, tatusiu. – Głos mi się załamał. Mimo że udawałam twardą, to jednak w głębi serca wiedziałam, że będę tęskniła za domem. Nie chciałam jednak przyznać tego tak otwarcie, bo i tak bolała mnie sama świadomość rozłąki.
– Jesteśmy na miejscu.
Podróż minęła zdecydowanie zbyt szybko. Moment pożegnania będzie niezwykle bolesny.
Z poczuciem rezygnacji opuściłam pojazd. Ojciec stał już z walizką w dłoni. Podeszłam do niego. Przy nim czułam się taka malutka, ledwo sięgałam mu do ramion.
– Jeśli poczujesz się zagrożona, masz skontaktować się z naszym zaprzyjaźnionym klubem.
Już od miesiąca przypominał mi o układzie z Hells Angels. W razie czego zobowiązali się do zapewnienia mi ochrony tam na miejscu. Miałam nadzieję, że nigdy o nią nie poproszę.
– Mam zapisany adres w telefonie. W razie niebezpieczeństwa od razu się z nimi skontaktuję.
Ojciec kiwnął głową, po czym nie zważając na otoczenie, przygarnął mnie do piersi i zamknął w ciasnym uścisku. Łamał mi kości, ale nie poprosiłam, by mnie puścił, bo sama chciałam rozkoszować się tymi ostatnimi minutami. Pod powiekami poczułam piekące łzy. Nie mogłam się rozkleić w jego obecności. W końcu sama prosiłam o odrobinę wolności.
– W klubie zawsze jest dla ciebie miejsce. Jeśli będziesz chciała wrócić, tego samego dnia po ciebie przyjadę.
Poklepałam go po plecach, a potem wyswobodziłam się z objęć.
Przez chwilę staliśmy na chodniku, patrząc w sobie oczy. Mieliśmy identyczny kolor tęczówek. Miałam wrażenie, że patrzyłam w lustro.
– Muszę iść, bo spóźnię się na samolot.
Kiwnął głową, a następnie zrobił kilka kroków w tył, zwiększając między nami dystans. Widziałam w jego oczach, że był to dla niego trudny moment.
– Kocham cię, truskaweczko.
Słysząc przezwisko, które nadała mi mama, chciałam pieprzyć studia w Denver i wrócić do domu. Ale w końcu musiałam przestać być małą dziewczynką.
– Ja ciebie też – wydusiłam, z trudem panując nad emocjami.
– Masz się codziennie meldować.
– Tak, tato. – Przewróciłam oczami.
– I zero chłopaków. Jeśli któryś będzie się obok ciebie kręcił, postrasz go klubem.
Po moim trupie, powiedziałam w myślach. Przytaknęłam jednak, by nie rozbudzić bestii, która głęboko w nim siedziała.
Wysunęłam rączkę mojej walizki i zaczęłam ciągnąć ją w stronę hali odlotów. Nie chciałam patrzeć na ojca, by się nie rozkleić. Naprawdę niewiele mi do tego brakowało. Czułam jednak, że podjęłam słuszną decyzję. Jeśli będzie inaczej, zawsze mogłam wrócić do domu. I właśnie z tą myślą wsiadałam do samolotu. To był mój pierwszy krok ku dorosłości.ROZDZIAŁ 2
Chloe
Siedziałam na łóżku w niewielkim pokoju, który został mi przydzielony. Czekałam na swoją współlokatorkę. Od dzisiaj miałyśmy dzielić przestrzeń przez trzy lata. Miałam nadzieję, że była normalną dziewczyną, a nie zadzierającą nosa snobką. Takie były najgorsze. W liceum miałam do czynienia z „elitą” szkoły i kolejnych lat już bym nie wytrzymała w takim towarzystwie.
Opadłam plecami na miękki materac i wbiłam wzrok w sufit. Lot i zmiana otoczenia zmęczyły mnie. Cały czas przed oczami pojawiała mi się smutna twarz ojca, gdy się ze mną żegnał. Jestem z nim bardzo związana. Prawie od zawsze byliśmy tylko my. Mama zostawiła nas, gdy miałam pięć lat. Tak naprawdę zmarła, ale wolałam mówić, że wyjechała. Dzięki temu łatwiej było mi uporać się z traumą, która pozostała po jej śmierci.
Sięgnęłam po komórkę leżącą na szafce nocnej i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziła trzecia po południu, a Debory nadal nie było. Przynajmniej wiedziałam, jak się nazywa, choć tyle. Powinna zjawić się godzinę temu. Miałam nadzieję, że nic złego się nie stało i moja współlokatorka dojedzie cała i zdrowa.
Nie musiałam długo się o nią martwić, bo już pięć minut później drzwi otworzyły się z rozmachem i stanęła w nich postać ubrana na czarno. Od razu wiedziałam, że nie złapiemy wspólnego języka. A gdy dziewczyna otworzyła usta, nabrałam co do tego pewności.
– Najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywaj. Jesteś dla mnie niewidzialna i tak samo mnie traktuj.
Trzasnęła drzwiami, po czym podeszła do wolnego łóżka i rzuciła na nie ciemną torbę. Nieznajoma miała na sobie czarny, długi płaszcz, który szczelnie ją okrywał. Włosy obcięła na chłopaka, a mocny makijaż tylko podkreślał jej ciężki charakter.
Już pierwszego dnia los rzucał mi kłody pod nogi, obdarzając przyjaciółką z piekła rodem.
– Żebyśmy miały jasność – znów się odezwała, a podobno byłam dla niej niewidzialna – nie lubię ludzi, więc nie zostaniemy przyjaciółkami na śmierć i życie. Jeśli taki był twój plan, to go porzuć. Przyjechałam na uczelnię, by się uczyć, a nie uczestniczyć w studenckich orgiach. Masz kategoryczny zakaz przyprowadzania do pokoju chłopaków. Chcesz rozkładać przed nimi nogi, proszę bardzo, to twoja sprawa. Ale rób to u nich.
Nie dała mi szansy odpowiedzieć, bo wymaszerowała z pokoju, tupiąc swoimi ciężkimi, wojskowymi buciorami.
Cudowny początek znajomości.
Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka. Było jeszcze wcześnie, więc postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. Współlokatorka dała mi jasno do zrozumienia, że nie szukała powierniczki sekretów, dlatego musiałam znaleźć sobie kogoś innego na jej miejsce.
Uśmiechnęłam się, bo oto zaczął się mój pierwszy dzień w dorosłym życiu. Nawet trudny charakter Debory nie popsuł mojego dobrego humoru. Sięgnęłam po malutki plecaczek i przerzuciłam sobie go przez ramię, a następnie opuściłam pokój.
Teren kampusu był ogromny. W pierwszej kolejności musiałam poznać strategiczne miejsca na uczelni. Z pewnością do najważniejszych należała biblioteka oraz kawiarnia. Bez dziennej porcji kofeiny nie byłam w stanie prawidłowo funkcjonować.
Na szczęście już kilka minut później udało mi się namierzyć lokal, w którym musieli serwować najlepszą kawę na świecie. Aromat, jaki unosił się w powietrzu, zwabił chyba wszystkich studentów. Przed wejściem był tak wielki ścisk, że najpierw chciałam zrezygnować, po chwili jednak postanowiłam przedrzeć się przez tłum. Z mocno zaciśniętymi pięściami ruszyłam do kawiarni. Byłam gotowa przepychać się łokciami, ale na szczęście do tego nie doszło i weszłam swobodnie do środka. Im bliżej lady, tym zapach bardziej atakował moje nozdrza. Ślinka dosłownie zaczęła mi cieknąć po brodzie.
– Cześć, co dla ciebie? – zwróciła się do mnie uśmiechnięta dziewczyna o wściekle różowych włosach.
Wybór był oczywisty.
– Poproszę latte. – Posłałam jej przyjazny uśmiech. Na oko była w moim wieku.
– Jesteś tu nowa? – zapytała, podając mi parujących kubek. Od razu przytknęłam go do ust i pociągnęłam mały łyk napoju. Cicho jęknęłam, gdy poczułam na języku niebiański smak. Właśnie tego było mi trzeba.
– Nigdy tak więcej nie rób, bo każdemu chłopakowi stanął na ten dźwięk.
Wróciłam do rzeczywistości i zarumieniłam się, gdy dotarło do mnie, jak faktycznie to mogło zabrzmieć.
– Dzisiaj dopiero przyjechałam. Zwiedzam kampus – odparłam. – Jestem Chloe – przedstawiłam się, wyciągając do nowo poznanej dziewczyny dłoń.
– Cassie. – Odwzajemniła gest.
– Co dokładnie studiujesz? – zapytała, parząc kawę dla chłopaka, który w kolejce stał tuż za mną.
Zrobiłam mu miejsce i usiadłam z boku na wysokim stołku barowym.
– Malarstwo – odpowiedziałam.
Uniosła wysoko brwi.
– Ambitnie.
– Czy ja wiem? – Wzruszyłam ramionami. – Od zawsze mnie to kręciło. A tam, skąd pochodzę, nie mogłam się rozwijać, dlatego postanowiłam przeprowadzić się do Denver. A ty jaki wybrałaś kierunek? – odbiłam pytanie.
– Stosunki międzynarodowe, a w wolnych chwilach dorabiam tutaj. – Skrzywiła się. – To nie jest praca marzeń, ale pozwala mi się utrzymać.
– Mieszkasz na terenie uczelni? – dopytywałam.
– Nie, wynajmuję pokój u starszej pani. Jest tanio, bo pomagam jej w pracach domowych i liczy mi zdecydowanie mniej, niż musiałabym zapłacić w akademiku.
– Dzisiaj poznałam swoją współlokatorkę. – Wzdrygnęłam się, co nie uszło uwadze Cassie.
– Aż tak źle? – Wycierała filiżanki i odstawiała je na tacę. Spojrzała na mnie spod wachlarza długich rzęs.
– Gorzej. – Skrzywiłam się. – Chyba się jej boję.
Dziewczyna zaczęła się śmiać, zwracając uwagę innych studentów. Po chwili wytarła opuszkami palców załzawione oczy i powiedziała:
– Jak coś, zawsze możesz przekimać się u mnie.
Zaskoczyła mnie jej śmiała propozycja. Przecież dopiero co się poznałyśmy. Wyprostowałam się na krześle i odchrząknęłam.
– Przecież mnie nie znasz.
– Wystarczy, że na kogoś spojrzę i potrafię prześwietlić go na wylot. Mam dobre przeczucie co do ciebie, Chloe, więc w razie czego się nie krępuj. Mam poduszkę, a koc też się znajdzie. – Puściła mi oczko.
Posłałam jej szeroki uśmiech, po czym upiłam łyka kawy.
I tak już w pierwszym dniu poznałam przyjaciółkę, z którą mogłam dzielić się sekretami.