Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gamerka. Zimowa gra - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 grudnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Gamerka. Zimowa gra - ebook

Wkraczasz do świata wyobraźni. Bez znajomości książki „GAMERKA. To tylko gra” zgubisz się w nim bezpowrotnie.

Chcesz zrozumieć to opowiadanie? Zacznij od historii WhiteRabbita i MadHattera, a później wróć tutaj i pozwól się rozpalić.

Obiecuję, że będzie hot & spicy!

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-967952-3-6
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 1

Wik­to­ria

Je­stem w świet­nym hu­mo­rze, a roz­wa­la­nie prze­ciw­ni­ków na wir­tu­al­nej mu­ra­wie do­dat­kowo pod­syca ra­dość. Strze­lam dziś wię­cej bra­mek niż przez ostat­nie kilka ty­go­dni. Szcze­rzę się sze­roko, gdy ła­duję pią­tego gola, co skut­kuje na­tych­mia­stową ka­pi­tu­la­cją ry­wala. C’est la vie, mię­czaku!

Czuję, jak po skroni spływa mi strużka potu. Tata zde­cy­do­wa­nie prze­giął dziś z ogrze­wa­niem. Oba­wiam się, że jesz­cze chwila, a roz­płynę się jak top­nie­jący wosk. Nie po­maga na­wet wia­trak, który usta­wi­łam na naj­wyż­sze ob­roty. Sze­roka bluza z kap­tu­rem i ma­ska są nie­od­łączną czę­ścią Whi­te­Rab­bita. Nie mogę z nich zre­zy­gno­wać, a przy­naj­mniej nie na tym eta­pie. To, że od pasa w dół je­stem prak­tycz­nie goła, odro­binę ła­go­dzi za­le­wa­jące mnie go­rąco, ale nie­wy­star­cza­jąco, bym mo­gła spę­dzić w tym stroju choćby kilka mi­nut dłu­żej.

Od­pusz­czam więc ko­lejne me­cze FIFA, wy­łą­czam kon­solę i sprzęt do na­gry­wa­nia, od­kła­dam pad na biurko, po czym z gło­śnym wes­tchnie­niem ścią­gam z sie­bie wszystko oprócz bie­li­zny i roz­ko­szuję się owie­wa­ją­cym moje ciało po­dmu­chem.

Opie­ram się wy­god­nie na ob­ro­to­wym krze­śle i daję so­bie chwilę na od­po­czy­nek. Od ju­tra czeka mnie sporo pracy. Święta zbli­żają się wiel­kimi kro­kami, a co za tym idzie, moja ro­dzi­cielka za­mie­niła się w pa­nią Mi­ko­ła­jową i już od kilku ty­go­dni opo­wiada o tym, co trzeba przy­go­to­wać, ja­kie ozdoby ko­niecz­nie musi do­ku­pić, kto bę­dzie szo­ro­wał ła­zienki, a komu tra­fią się okna…

Od­głos nad­jeż­dża­ją­cego sa­mo­chodu wy­rywa mnie z roz­my­ślań. O wilku mowa, prze­cho­dzi mi przez głowę. Wstaję, na­stęp­nie roz­cią­gam spięte mię­śnie i zer­kam na smar­twatch. Klnę w my­ślach, zda­jąc so­bie sprawę, że gra­łam po­nad cztery go­dziny, kom­plet­nie za­po­mi­na­jąc o bo­żym świe­cie i o tym, że w kuchni czeka na mnie cała sterta brud­nych na­czyń, które obie­ca­łam umyć. Mama bę­dzie wnie­bo­wzięta.

Za­pla­tam zmierz­wione włosy w war­kocz i spi­nam je gumką, którą zwy­kłam no­sić na nad­garstku. Po­spiesz­nie wy­ko­puję z szafy cienki T-shirt i krót­kie, ba­weł­niane spodenki. Ubie­ram się w bły­ska­wicz­nym tem­pie, po czym ru­szam do kuchni, bła­ga­jąc w du­chu, by mama była dziś w rów­nie do­brym hu­mo­rze jak ja.

Od­kąd wy­pro­wa­dzi­łam się od Ma­te­usza i z po­wro­tem za­miesz­ka­łam u ro­dzi­ców, sta­ram się nie spra­wiać im pro­ble­mów, jed­nak nie za­wsze mi to wy­cho­dzi. Kiedy gram, tracę po­czu­cie czasu. Wkra­cza­jąc w świat wir­tu­al­nej piłki, staję się Whi­te­Rab­bi­tem, a jego nie in­te­re­suje po­wsze­dni kram Ostrow­skich. Kró­lik pra­gnie wy­łącz­nie jed­nego – wy­gra­nej. Każdy mecz, pod­czas któ­rego się w niego wcie­lam, jest jak ko­lejna dawka nie­zwy­kle sil­nego nar­ko­tyku. Uza­leż­niam się nie tylko od me­cha­nicz­nych ru­chów, któ­rymi ste­ruję bie­ga­ją­cymi po bo­isku za­wod­ni­kami. Dużo bar­dziej cho­dzi o kop ad­re­na­liny i krą­żące w mo­jej krwi hor­mony szczę­ścia. To nie­po­rów­ny­walne uczu­cie, dzięki któ­remu mam wra­że­nie, że się wzbi­jam. I tylko jedno jest w sta­nie prze­bić ten ko­smos – Ki­lian „Ma­dHat­ter” Kor­man.

– Wi­kuś, prze­cież mó­wi­łam, że­byś po­zmy­wała. – Wy­raź­nie nie­za­do­wo­lony głos mamy przy­wraca mnie do rze­czy­wi­sto­ści.

Pod­bie­gam do niej i bez py­ta­nia od­bie­ram wy­peł­nione po brzegi torby z za­ku­pami, pre­zen­tuję naj­słod­szy uśmiech, na jaki mnie stać, daję ko­bie­cie bu­ziaka w po­li­czek, po czym za­bie­ram się do wy­pa­ko­wy­wa­nia to­waru.

– Znów gra­łaś – stwier­dza oskar­ży­ciel­sko, lu­stru­jąc mnie spod lekko przy­mru­żo­nych po­wiek.

Jak zwy­kle wy­gląda nie­na­gan­nie. Ide­alna fry­zura, de­li­katny, pod­kre­śla­jący jej urodę ma­ki­jaż, biała ko­szula z ha­fto­wa­nymi mo­ty­wami świą­tecz­nymi, czarne spodnie i długi, czer­wony płaszcz, który wła­śnie zdej­muje i prze­wie­sza przez opar­cie jed­nego z krze­seł w kuchni.

– To dla mnie ważne – przy­po­mi­nam jej, ro­biąc prze­pra­sza­jącą minę. – Spo­koj­nie, wszyst­kim się zajmę. Idź i so­bie od­pocz­nij, a ja ogarnę ten saj­gon.

– Py­ta­łaś Ki­liana, czy przy­je­dzie? – Mama otwiera lo­dówkę i po­maga mi w od­kła­da­niu pro­duk­tów.

– Spę­dzi święta u cioci – od­po­wia­dam wy­mi­ja­jąco, po­nie­waż na­dal nie­wiele wiem o sy­tu­acji ro­dzin­nej Hat­tera.

Wie­rzę, że kie­dyś bę­dziemy w sta­nie roz­ma­wiać ze sobą cał­ko­wi­cie szcze­rze. Moje i jego ta­jem­nice są jedną z prze­szkód, które mu­simy po­ko­nać, by móc stwo­rzyć coś war­to­ścio­wego i sta­bil­nego. Jak na ra­zie po­ru­szamy się po nie­pew­nym grun­cie, ba­da­jąc, na ile mo­żemy so­bie po­zwo­lić. Je­stem prze­ko­nana, że je­śli wresz­cie skru­szymy chro­niące nas mury, po­ka­zu­jąc całą prawdę, nie bę­dzie już od­wrotu. Boję się, ale rów­no­cze­śnie tylko cze­kam na od­po­wiedni mo­ment, by zro­bić ten krok. My­ślę, że Ki­lian ma po­dob­nie. Co­kol­wiek go trapi, z pew­no­ścią nie jest to drob­nostka.

– Opo­wiesz mi kie­dyś, o co po­szło z Ma­tim? – Mama zmie­nia na­gle te­mat, za­myka drzwi lo­dówki, i kon­cen­truje całą uwagę na mnie.

Wzru­szam ra­mio­nami, bo na­prawdę nie chcę o tym roz­ma­wiać. Ku­zyn ma do­bry kon­takt z mo­imi ro­dzi­cami, czę­sto służy im po­mocą i wspiera ich, gdy zaj­dzie taka po­trzeba.

– To sprawa mię­dzy nami – oświad­czam, si­ląc się na uśmiech. – Wszystko jest do­brze – za­pew­niam ją, roz­po­zna­jąc w ja­snych oczach błysk nie­do­wie­rza­nia.

– Wiesz, że mo­żesz ze mną po­roz­ma­wiać na­wet o naj­trud­niej­szych spra­wach. Tak samo z tatą. Po to je­ste­śmy, có­ruś. Je­śli mo­żemy coś zdzia­łać…

– Dzięki, mamo – wcho­dzę jej w zda­nie i obej­muję, mocno przy­tu­la­jąc. – Je­ste­ście naj­lepsi, ale u mnie na­prawdę jest okej. Nie mu­sisz się mar­twić. A te­raz idź na górę, po­zbądź się tych sztyw­nych ciu­chów, wskocz w pi­żamę i ode­tchnij. Gdy się rano obu­dzisz, nie po­znasz wła­snego domu.

– Tego się oba­wiam. – Chi­cho­cze ci­cho, a kiedy ją pusz­czam, od­dala się i po­syła mi cie­pły uśmiech.

Wy­koń­czona leżę w łóżku, pla­nu­jąc kilka no­wych wpi­sów na kon­tach Whi­te­Rab­bita. Póź­niej wcho­dzę na In­sta­gram Ka­pe­lusz­nika. Na wi­dok jego dzi­siej­szej re­la­cji ką­ciki ust wę­drują mi w górę. Ki­lian od­dziela ży­cie pry­watne od za­wo­do­wego grubą kre­ską. Me­dia wie­dzą o Kor­ma­nie tyle co nic, na­to­miast o Hat­te­rze mo­głyby opo­wia­dać ca­łymi go­dzi­nami. Jego fani w więk­szo­ści sza­nują po­sta­wioną przez męż­czy­znę gra­nicę, choć oczy­wi­ście zda­rzają się wścib­skie wy­jątki.

Ki­lian opo­wiada na in­sta­story o ostat­nim tur­nieju, w któ­rym brał udział. Nie było to dla niego wiel­kie wy­zwa­nie, ale za to spra­wił swoją obec­no­ścią ogromną przy­jem­ność ki­bi­cu­ją­cym mu fa­nom. Po­cząt­ku­jący gra­cze byli w siód­mym nie­bie, ma­jąc moż­li­wość zro­bie­nia so­bie z Ka­pe­lusz­ni­kiem sel­fie i za­da­nia mu kilku py­tań.

Hat­ter jak zwy­kle nie wcho­dzi w szcze­góły. Mówi zwięźle i trzyma się te­matu esportu. Do­tych­czas nie zdra­dził na swo­ich so­cja­lach, że się ze mną spo­tyka, i nie wiem, czy kie­dy­kol­wiek to zrobi. My­ślę, że na­wet bym tego nie chciała. Tak wła­ści­wie trudno stwier­dzić, kim dla sie­bie je­ste­śmy. Moż­liwe, że po od­kry­ciu wszyst­kich kart będę pew­niej­sza wza­jem­nych uczuć, jed­nak ak­tu­al­nie boję się na­zwać na­szą re­la­cję i przy­pi­sać jej kon­kretny sta­tus.

Ju­tro Wi­gi­lia. Bar­dzo bym chciała spę­dzić święta ra­zem z Ki­lia­nem, ale czuję, że to nie jest jesz­cze od­po­wiedni czas. Nie mam po­ję­cia, co tak na­prawdę go drę­czy, z ja­kimi pro­ble­mami musi się zma­gać. Wiem na­to­miast jedno – nikt nie jest per­fek­cyjny. Każdy z nas musi przejść za­wiłą drogę, na któ­rej na­tra­fia na więk­sze czy mniej­sze prze­szkody. Każdy nie­raz się po­tknie, zdzie­ra­jąc przy tym ko­lana do krwi. To nie­unik­nione.

Zie­wam z sze­roko otwar­tymi ustami. Prze­krę­cam się na bok, resztką sił po­wstrzy­mu­jąc opa­da­jące bez­wied­nie po­wieki od cał­ko­wi­tego za­mknię­cia. Zro­biło się późno, a ja nie pa­mię­tam, kiedy ostat­nio czu­łam się tak wy­pom­po­wana z ener­gii. Po kil­ku­go­dzin­nych po­rząd­kach, go­to­wa­niu, pie­cze­niu i de­ko­ro­wa­niu wnętrz do­szłam do wnio­sku, że dom ro­dzi­ców jest sta­now­czo za duży, a mama po­winna do­stać za­kaz ku­po­wa­nia świą­tecz­nych pier­dół.

Prze­cie­ram oczy i otwie­ram What­sAppa, ale za­nim wejdę w kon­wer­sa­cję z Ki­lia­nem, on jakby prze­wi­duje moje za­miary i pierw­szy wy­syła wia­do­mość:

Alice:

Śpisz czy na­dal o mnie my­ślisz?

Mój uśmiech się po­sze­rza.

Ja:

Dla­czego mia­ła­bym po­świę­cać swój cenny czas na my­śle­nie o to­bie?

Alice:

Nie wiem, ty mi po­wiedz, skoro cią­gle to ro­bisz.

Ja:

Jaki pewny swego.

Alice:

Już cię tro­chę znam.

Ja:

Nie­prawda, tylko ci się tak wy­daje.

Przy­gry­zam dolną wargę, z nie­cier­pli­wo­ścią cze­ka­jąc na od­po­wiedź. Fakt, że nie jest świa­domy, jak wiele kryje się za tym zda­niem, w dziwny spo­sób mnie na­kręca. Chcia­ła­bym mieć to już za sobą, wy­ja­wić mu, że to ja je­stem Bia­łym Kró­li­kiem, ale jed­no­cze­śnie bar­dzo się tego boję. Po tym, jak Mati wbił mi nóż w plecy, lęk przed ko­lej­nym nie­spo­dzie­wa­nym cio­sem się na­si­lił. Pra­gnę wie­rzyć, że kiedy wresz­cie zdra­dzę Ki­lia­nowi toż­sa­mość Kró­lika, on nie zmieni zda­nia na mój te­mat i bę­dzie na mnie pa­trzył tak samo jak te­raz.

Alice:

A więc tylko mi się wy­daje, że je­steś pie­kiel­nie in­te­li­gentną, silną, me­ga­sek­sowną la­ską… I – co naj­waż­niej­sze – ku­rew­sko za mną tę­sk­nisz.

Ja:

Chcia­łeś skom­ple­men­to­wać mnie czy sie­bie?

Alice:

Dla­czego miał­bym się ogra­ni­czać, skoro oboje na to za­słu­ży­li­śmy?

Alice:

Ja też za tobą tę­sk­nię, Myszko.

Uwiel­biam mo­menty, kiedy czas prze­staje mieć zna­cze­nie. Nie­ważne, że do­cho­dzi druga w nocy, li­czy się tylko tu i te­raz. Ni­gdy przed­tem nie czu­łam cze­goś po­dob­nego. Prze­cież je­dy­nie wy­mie­niamy się nie­win­nymi wia­do­mo­ściami, dro­czymy się ze sobą, nie po­tra­fiąc prze­rwać tej in­try­gu­ją­cej, nie­zwy­kle uza­leż­nia­ją­cej gry.

Mo­gła­bym spę­dzić w ten spo­sób całą noc, a jesz­cze chęt­niej wsa­dzi­ła­bym ty­łek do sa­mo­chodu i po­je­chała do Hat­tera, by móc bez­wstyd­nie wtu­lić się w jego ra­miona i za­po­mnieć o wszyst­kim, co nas dzieli.

W mo­jej wy­obraźni wła­śnie to ro­bię. Ole­wam ko­la­cję z ro­dziną i zja­wiam się u Ki­liana. Daję mu całą sie­bie, a on spra­wia, że roz­pły­wam się pod wpły­wem jego do­tyku.

Alice:

Zda­jesz so­bie sprawę, że wy­star­czy jedno twoje słowo, a po­ja­wię się przed do­mem pań­stwa Ostrow­skich i będę ster­czał pod oknem ich córki, do­póki ta ła­ska­wie nie wpu­ści mnie do środka?

Mo­jemu sercu ogrom­nie po­doba się ta wi­zja, więc pod­ska­kuje jak sza­lone, pra­gnąc na­tych­mia­sto­wej bli­sko­ści Hat­tera. Jego słod­kich ust, smu­kłych pal­ców ba­da­ją­cych każdy frag­ment ciała, cie­płego ję­zyka kosz­tu­ją­cego wraż­li­wej skóry.

Ja:

Oba­wiam się, że to nie jest do­bry po­mysł.

Alice:

Masz po czę­ści ra­cję, twoi ro­dzice przy­pusz­czal­nie nie by­liby za­chwy­ceni, ty za to bar­dzo.

Od­no­szę nie­od­parte wra­że­nie, że je­stem dla niego otwartą księgą, którą już dawno przej­rzał na wy­lot, po­znał wszyst­kie, na­wet te naj­bar­dziej skry­wane se­krety, i tylko czeka, aż sama zde­cy­duję się mu o nich po­wie­dzieć.

Alice:

Od­czy­ta­łaś i nie za­prze­czy­łaś. Wiesz, co to zna­czy?

Ja:

Że masz nie­by­wale wy­bu­jałą wy­obraź­nię?

Alice:

Chcesz po­słu­chać, jak bar­dzo wy­bu­jałą?

Mój od­dech robi się ciężki. Nie na­leżę do nie­śmia­łych dziew­czyn, mimo tego jesz­cze ni­gdy nie upra­wia­łam seksu przez te­le­fon, na co te­raz mam ogromną ochotę. Boże, co ten fa­cet ze mną wy­pra­wia.

Ja:

Przez cie­bie w ogóle dziś nie za­snę.

Alice:

I gwa­ran­tuję, że nie po­ża­łu­jesz ani se­kundy.

Ja:

Kor­man, czy ty chcesz świn­tu­szyć ze mną przez te­le­fon?

Alice:

To pro­po­zy­cja? Wi­dzę, że je­steś ku­rew­sko na­pa­lona. W su­mie to się nie dzi­wię, ile to już mi­nęło, od­kąd ostatni raz krzy­cza­łaś moje imię?

Ja:

Głod­nemu chleb na my­śli.

Alice:

Le­piej bym tego nie ujął. To co? Jak bar­dzo chcesz, że­bym cię men­tal­nie wy­pie­przył?

W pierw­szej chwili jego tekst spo­tyka się z moim lek­kim roz­ba­wie­niem, jed­nak nie­mal na­tych­miast czuję, że zo­staje ono za­stą­pione po­żą­da­niem. Klnę po ci­chu. Za­ci­skam uda, pró­bu­jąc nad tym za­pa­no­wać, ale moje ciało wcale nie chce, bym je uspo­ka­jała. Wręcz prze­ciw­nie – pra­gnie być do­ty­kane, piesz­czone, ca­ło­wane, by w końcu od­pły­nąć nie­sione falą or­ga­zmu.

Ja:

Za­łożę się, że pęk­niesz już po pierw­szych kilku mi­nu­tach albo naj­zwy­czaj­niej za­brak­nie ci słów.

Alice:

Mam bar­dzo zwinny ję­zyk, to aku­rat po­win­naś już wie­dzieć.

Pięk­nie. Po pro­stu ge­nial­nie. W moim brzu­chu roz­sza­lała się chmara roz­trze­po­ta­nych mo­tyli, a wspo­mnie­nia po­ja­wiły się go­rącą rzeką, na­krę­ca­jąc mnie jesz­cze bar­dziej.

Ja:

Ni­gdy tego nie ro­bi­łam.

Czuję, że po­win­nam się tą kwe­stią z nim po­dzie­lić. Sama nie wiem dla­czego.

Alice:

No pro­szę, dzie­wica.

Ja:

Wal się, Kor­man.

Alice:

Do­kład­nie to pla­nuję zro­bić, ale cze­kam, aż wresz­cie za­dzwo­nisz. I żeby ci nie było smutno: ja też ni­gdy tego nie ro­bi­łem.

Ja:

Daj mi chwilę.

Po wy­sła­niu ostat­niej wia­do­mo­ści zry­wam się z łóżka, by spraw­dzić, czy nie za­po­mnia­łam za­mknąć drzwi do swo­jego po­koju. Wąt­pię, by mama lub tata krą­żyli po domu w środku nocy, ale jak to mó­wią: prze­zorny za­wsze ubez­pie­czony. Wo­la­ła­bym unik­nąć sceny, gdy jedno z nich przy­ła­puje mnie na ro­bie­niu so­bie do­brze.

Się­gam po ko­mórkę i z przy­spie­szo­nym pul­sem kli­kam zie­loną słu­chawkę, by po­łą­czyć się z Ki­lia­nem. Przy­kła­dam smart­fon do ucha i opa­dam na miękki ma­te­rac. Świą­teczne lampki w oknie mi­go­czą czer­wie­nią i zło­tem. Z ma­łego prze­no­śnego gło­śnika są­czy się spo­kojna roc­kowa bal­lada.

– Wie­dzia­łem, że nie bę­dziesz w sta­nie mi się oprzeć – wita się ze mną, a ni­ski tembr jego głosu przy­pra­wia mnie o przy­jemne dresz­cze.

– Gdzie je­steś? – Za­my­kam po­wieki, by móc wy­kre­ować w my­ślach jego po­stać.

– Gdzie chcia­ła­byś, że­bym był?

– Przy mnie – od­po­wia­dam bez wa­ha­nia, oczami wy­obraźni wi­dząc, jak zbliża się do mo­jego łóżka.

– Co będę mu­siał z cie­bie zdjąć? – pyta i chyba nie zdaje so­bie sprawy z tego, jak bar­dzo mnie tymi sło­wami po­bu­dza.

Przez chwilę za­sta­na­wiam się, czy po­win­nam go okła­mać, ale szybko do­cho­dzę do wnio­sku, że wcale tego nie chcę. Pra­gnę, by wy­obra­ził so­bie mnie do­kład­nie taką, jaka je­stem.

Prze­su­wam dło­nią po cien­kim, ba­weł­nia­nym ma­te­riale i mó­wię:

– Czarną, luźną ko­szulę. – Sunę ni­żej, aż do bie­li­zny. – Ko­ron­kowe majtki.

– Sta­now­czo za dużo ciu­chów – mru­czy.

– Nie będę się z tobą kłó­cić.

– Na­prawmy to.

– Uhm – mam­ro­czę, kon­cen­tru­jąc się na two­rze­niu wy­obra­że­nia.

– Je­stem nad tobą, po­chy­lam się i trą­cam no­sem twój nos. Chcę cię sma­ko­wać. Wszę­dzie.

Pra­wie czuję jego cię­żar i za­pach. Palce głasz­czące mój po­li­czek, wsu­wa­jące się we włosy i roz­pla­ta­jące war­kocz – wiem, jak bar­dzo lubi mnie w roz­pusz­czo­nych.

– Nie cze­kaj z tym za długo – szep­czę.

– Co te­raz ro­bię?

Prze­ły­kam ślinę, czu­jąc, jak go­rąco roz­lewa się po mo­ich po­licz­kach. To jest nowe, eks­cy­tu­jące. Zwil­żam usta ko­niusz­kiem ję­zyka, po czym wkra­dam się dło­nią pod ma­te­riał pi­żamy.

– Wsu­wasz rękę pod moją ko­szulkę – mó­wię po ci­chu, wma­wia­jąc so­bie, że Ki­lian na­prawdę tu­taj jest, że to jego palce ry­sują ścieżkę po moim brzu­chu, po­zo­sta­wia­jąc za sobą gę­sią skórkę. – Do­ty­kasz mo­ich piersi.

– Bra­kuje mi tego – przy­znaje za­chryp­nię­tym z po­żą­da­nia gło­sem.

– Czego do­kład­nie?

– Cie­bie, na­giej, pode mną. Two­jego za­pa­chu, smaku.

– Na­prawdę bar­dzo chcę cię te­raz do­tknąć. – Od­wa­żam się wy­po­wie­dzieć te słowa, choć w mo­jej gło­wie brzmiały dzi­wacz­nie, nie­na­tu­ral­nie.

– Gdzie?

– Se­rio chcesz to ode mnie usły­szeć?

– Po­każ mi, jak ku­rew­sko nie­grzeczna je­steś, gdy nie ma mnie obok – kusi. – Wiem, że i tak to zro­bisz. Wiem, że bę­dziesz się do­ty­kać, wy­obra­ża­jąc so­bie, że to ja. Nie mo­żesz tak po pro­stu prze­rwać i zo­sta­wić mnie z tym sa­mego.

– Ach tak? Uwa­żasz, że je­steś na to go­towy?

– Bar­dziej go­towy już nie będę.

Ob­raz obej­mu­ją­cego swój twardy czło­nek Ki­liana mi­mo­wol­nie po­ja­wia się w mo­jej gło­wie i choć­bym nie wiem jak się przed tym wzbra­niała, za­lewa mnie fala po­żą­da­nia. Myśl, że on o mnie fan­ta­zjuje, do­pro­wa­dza mnie do obłędu.

– Co ty ze mną ro­bisz? – szep­czę, zbie­ra­jąc w so­bie całą od­wagę, bo w grun­cie rze­czy Hat­ter ma ra­cję. Chcę po­cią­gnąć tę roz­mowę, do­świad­czyć tego ra­zem z nim.

– Pod­cią­gam ci ko­szulkę. Masz coś pod spodem?

– Nie.

– Ide­al­nie – mru­czy, a ja prze­su­wam dło­nią wy­żej, by urze­czy­wist­nić to, o czym przed chwilą mó­wił. – Po­wiedz mi, jak bar­dzo je­steś pod­nie­cona.

– Tak, że to aż boli – wy­du­szam stłu­mio­nym szep­tem.

– Ca­łuję cię w usta. Mocno i długo. A póź­niej scho­dzę na szyję.

– Po­trze­buję cię ni­żej. – Nie po­znaję wła­snego głosu.

– Do­ty­kam two­jej piersi.

– Tak?

– A drugą piesz­czę ję­zy­kiem. Czu­jesz to?

Moje ciało jest na­prę­żone jak struna, spra­gnione tego, o czym Ki­lian mówi. Ręka, w któ­rej trzy­mam te­le­fon, jest dziw­nie odrę­twiała, ale nie mogę prze­łą­czyć na gło­śno­mó­wiący. Co ja w ogóle wy­pra­wiam? Ro­dzice śpią dwa po­koje da­lej. Co, je­śli mnie usły­szą?

Pie­przyć to. Na­wet gdy­bym chciała, nie da­ła­bym rady te­raz prze­rwać. Wolną dłoń przy­kła­dam do ust, ob­li­zuję kciuk, po czym się do­ty­kam. W wy­obraźni to go­rące wargi Hat­tera obej­mują mój su­tek. Drażni się ze mną, ssie i pod­gryza, do­kład­nie tak, jak lu­bię naj­bar­dziej.

– Czuję – szep­czę, ogar­nięta co­raz więk­szą żą­dzą. – Też chcę cię do­tknąć.

– Ro­bisz to od ja­kichś kilku mi­nut i cał­kiem do­brze ci idzie – wy­pala, wy­wo­łu­jąc na mo­jej twa­rzy uśmiech.

Ko­cham go za to, że do ni­czego się nie zmu­sza, a wszystko, co ra­zem od­kry­wamy, dzieje się na­tu­ral­nie, bez przy­musu. Nie stara się zgry­wać ko­goś, kim nie jest.

– Po­py­cham cię i prze­wra­cam na plecy – mó­wię, chcąc go na­krę­cić do tego sa­mego stop­nia, do któ­rego on zro­bił to ze mną. – Sunę war­gami wzdłuż two­jej szczęki, póź­niej liżę szyję i przy­gry­zam pła­tek ucha. Sma­kuję miej­sce pod oboj­czy­kiem, tam, gdzie masz wy­ta­tu­owa­nego wilka. Ca­łu­jąc cię, scho­dzę ni­żej.

– Mów tak da­lej, a w ak­cie de­spe­ra­cji na­prawdę zja­wię się przed twoim do­mem i wdra­pię się po pie­przo­nym mu­rze, byle tylko po­czuć twoje usta na fiu­cie.

– Tylko po to? – draż­nię się z nim.

– Myszko, zro­bisz mi, co ze­chcesz, je­stem twój.

Fuck, czy on to se­rio po­wie­dział?

– Po­wtórz – pro­szę go, nie prze­sta­jąc się pie­ścić.

– Na­leżę do cie­bie. Pod­nie­casz mnie jak nikt inny. Chcę po­czuć, jaka je­steś te­raz mo­kra, chcę wi­dzieć, jak się pode mną wi­jesz z roz­ko­szy, sły­szeć, jak krzy­czysz moje imię.

– Obej­muję go jedną ręką i liżę po ca­łej dłu­go­ści – mó­wię, a Ki­lian wciąga z sy­kiem po­wie­trze. – Piesz­czę go ję­zy­kiem, aż w końcu biorę ca­łego do ust.

– Kurwa, Wiki, wiesz, jak bar­dzo cię w tej chwili nie­na­wi­dzę?

– Wcale nie, je­steś we mnie bez­na­dziej­nie za­ko­chany – rzu­cam, za­nim zdążę to do­brze prze­my­śleć. – Nie za­prze­czasz. Wiesz, co to zna­czy? – Pró­buję się ra­to­wać sar­ka­zmem, co naj­wy­raź­niej działa, bo do­cho­dzi mnie jego za­chryp­nięty, sek­sowny śmiech.

– Je­śli my­ślisz, że po­wiem ci to przez cho­lerny te­le­fon, trzy­ma­jąc ku­tasa w ręce, to się grubo my­lisz – oświad­cza.

– Za­wsze chcia­łam spró­bo­wać „sześć­dzie­siąt dzie­więć” – cią­gnę, w pełni świa­doma tego, co te słowa z nim ro­bią.

– Ko­bieto, wy­koń­czysz mnie – mru­czy. – Wiesz, że będę ci o tym przy­po­mi­nał w każ­dej moż­li­wej chwili?

– Nie bę­dziesz mu­siał.

– Trzy­mam cię za słowo, a te­raz się po­łóż na plecy, bo ko­niecz­nie chcę cię skosz­to­wać, i nie mam na my­śli two­ich ust.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: