Gangsterzy. Nowe zasady 3 - ebook
Gangsterzy. Nowe zasady 3 - ebook
Czy miłość w świecie mafii ma szansę na szczęśliwy finał?
Ryan zanosi do szpitala nieprzytomną Evę. Rana postrzałowa jest tak groźna, że dziewczyna może w każdej chwili umrzeć. Wielogodzinna operacja kończy się jednak sukcesem.
Kiedy Eva otwiera oczy, widzi przy łóżku Ryana… i swego ojca. Próbuje oczyścić się przed nim z zarzutów, lecz ojciec nie chce jej słuchać. Wkrótce potem dochodzi do spięcia między nią a Taylorem. Ryan wychodzi, zostawiając dziewczyflnę samą. Kiedy jednak reflektuje się i zawraca, zastaje tylko pusty pokój.
Eva budzi się w zupełnie obcym miejscu. Jeżeli sądziła, że jej koszmar się skończył, to właśnie zrozumiała, w jak wielkim była błędzie…
„Gangsterzy. Nowe zasady” to kolejny w dorobku K.C.Hiddenstorm romans mafijny, który rozpali zmysły czytelniczek do czerwoności! Przesiąknięta testosteronem i owiana niejedną tajemnicą historia Ryana i Evy nie da o sobie na długo zapomnieć!
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2405-1 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Eva Nolan to córka wpływowego biznesmena. Stara się uniezależnić od ojca i jego fortuny, co jednak wcale nie jest takie proste. Wszystko komplikuje się, kiedy traci pracę w biurze nieruchomości, a klient, któremu pokazywała dom, oskarża ją o napaść. W rzeczywistości to mężczyzna rzucił się na Evę, ona tylko się broniła, lecz ani jej burzliwa przeszłość, ani antypatia szefa nie pomagają. Opuszcza Lavish Estate z łatką winowajczyni.
To, że Eva nie przepadała za swoją pracą, to jedno. Druga kwestia to pieniądze, a tych nie ma – szef odprawił ją z kwitkiem. Duma nie pozwala jej prosić narzeczonego o pożyczkę, decyduje się zatem użyć karty kredytowej ojca. Jego reakcja jest błyskawiczna. I łatwa do przewidzenia. Nie kryje swojego niezadowolenia z faktu, że córka straciła kolejną pracę w ciągu roku. Po niezbyt przyjemnej wymianie zdań Eva z ochotą przyjmuje propozycję przyjaciółki i zgadza się na wyjście do nocnego klubu. Tak, to ten klub, spod którego obie dziewczyny zostają porwane, dobrze pamiętacie. Nazywa się Majesty.
Z pewnością pamiętacie też, że porwanie idzie źle i Felicia, przyjaciółka Evy, zostaje zastrzelona. Wtedy na scenę wkracza on, Ryan Taylor.
Mężczyzna jest pracownikiem i jednocześnie prawą ręką szefa nocnego klubu. Nie, nie tego samego, spod którego porwano Evę. Nieskończoność to miejsce, gdzie można nie tylko potańczyć czy napić się drinka, ale również oddać się tym mniej legalnym przyjemnościom. Dlatego kiedy Ryan dostaje polecenie od szefa, by pojechać do opuszczonego magazynu i przejąć przesyłkę, robi to. Przesyłką oczywiście jest Eva.
Dalej robi się dziwniej, ponieważ szef prosi Ryana, by przechował u siebie dziewczynę przez parę dni. Taylor nie jest szczególnie zadowolony, jednak spełnia tę nietypową prośbę. Z początku trzyma dziewczynę skutą w garażu, po jakimś czasie decyduje się zabrać ją do domu. Między Ryanem a Evą wywiązuje się specyficzna relacja. Ryan jest w jakiś sposób zafascynowany dziewczyną i równocześnie jest coraz bardziej zaintrygowany całą sprawą. Nikt nie szuka Evy Nolan, córki właściciela jednego z największych banków w kraju. Niedługo później szef wydaje Ryanowi kolejne polecenie – ma zostawić dziewczynę na bocznej drodze za miastem. Żywą.
Eva, wiedziona niejasnym impulsem, wraca na parking Majesty i przekonuje się, że jej samochód wciąż tam stoi. Nie zastanawia się nad tym, chce jak najszybciej wrócić do domu. Tam jednak spotyka ją spore zaskoczenie. Ojciec jest święcie przekonany, że jego córka sfingowała swoje porwanie, żeby wyłudzić od niego pieniądze. Obwinia ją również o śmierć Felicii i wypędza ją z domu. W następnej kolejności odbiera jej wszystko, co kupiła za jego pieniądze, i odcina od wszelkich środków. Coraz bardziej zdezorientowana Eva jedzie do Arthura, swojego narzeczonego. Tam jednak spotyka ją kolejne rozczarowanie. Pod jego łóżkiem znajduje pomadkę, w spisie połączeń numer agencji towarzyskiej, na który Arthur regularnie dzwonił. Po sprzeczce, która się między nimi wywiązuje, wychodzi. A potem, w akcie zemsty, niszczy jego ukochany samochód.
Wszystko wskazuje na to, że wrobił ją Ellison, klient, przez którego straciła pracę. Eva jest o tym coraz bardziej przekonana. Facet obiecał, że ją zniszczy, to po pierwsze, a utrata pracy to widocznie dla niego za mało. Po drugie – jest bogaczem pokroju jej ojca, a tacy są mściwi. Zwłaszcza kiedy czegoś się im odmawia, a już na pewno, gdy kopie się ich w krocze, a na dobitkę wali w głowę podkładką na dokumenty. Jest tylko jeden człowiek, który może pomóc jej udowodnić, że została wrobiona – Ryan Taylor.
Dowiaduje się, gdzie go znaleźć, czystym przypadkiem – kiedy gubi drogę na rozmowę o pracę i widzi jego samochód. Zatrzymuje się pod sklepem, skąd Taylor odjechał chwilę wcześniej, i prosi kobietę, z którą rozmawiał, aby podała jej jego adres. Sto pięćdziesiąt dolarów później wie już, gdzie Ryan mieszka i pracuje. Decyduje się odwiedzić go w klubie, bo stwierdza, że rozmowa przy świadkach będzie bezpieczniejsza.
Ryan zamiera na widok jednej z tańczących przy rurze dziewczyn. Rozpoznaje w niej Evę i wywleka z Nieskończoności. Dziewczyna prosi go o pomoc, co jest chyba ostatnią rzeczą, jakiej by się spodziewał. Jest w niej coś irytującego, ale Ryan czuje również swoisty podziw. Eva może i jest stuknięta, ale jest też odważna. Dlatego kiedy nachodzi go drugi raz, tym razem w domu, jest bliski temu, aby zgodzić się jej pomóc. Dziewczyna potrzebuje dowodu na to, że za jej porwaniem stoi facet o nazwisku Ellison. Okazuje się jednak, że jest w błędzie.
Tak naprawdę to Arthur Mitchell, były chłopak Evy, jest odpowiedzialny za porwanie. Kiedy Ryan informuje o tym dziewczynę, ta wpada we wściekłość. Czuje się zdradzona po raz kolejny i uświadamia sobie, że poza zemstą nie ma nic. Postanawia wyrównać rachunki, przez co rozumie zniszczenie Arthurowi życia. Tyle że do tak śmiałego planu potrzebuje więcej ludzi niż tylko Taylora. Niestety, jeżeli chce pozyskać sojuszników, musi udowodnić swoją lojalność.
Chuck i Siergiej, przyjaciele Ryana, zgadzają się pomóc dziewczynie, o ile tylko wypełni jedno zlecenie. Eva się zgadza. Wie, że ryzykuje wiele, jednak nie ma wyboru. Jedzie do lokalnego gangstera z bagażnikiem pełnym narkotyków, które ma wymienić na gotówkę. Co może pójść źle? Okazuje się, że wszystko.
Ryan postanawia pomóc dziewczynie. W przebraniu pilota leci do rezydencji Nikolaja, wspomnianego lokalnego gangstera, i kiedy Eva dzwoni do niego na FaceTimie, pokazuje syna Nikolaja w kadrze. Mężczyzna nie może zabić Evy, chyba że chce, żeby zginęło jego własne dziecko. Mimo wszystko nie przeszkadza mu to kazać ruszyć swoim ludziom w pościg za dziewczyną, kiedy orientuje się, że jego syn jest już bezpieczny.
W starciu z Black Hawkiem samochód nie ma jednak szans. Ryan spycha pojazd z drogi, czym ratuje dziewczynie życie. Eva wraca do hangaru przyjaciół Taylora i przebija drzwi na pełnym gazie. Jej niezłomność imponuje mężczyznom, zgadzają się udzielić jej pomocy. Niestety, plan, który opracowała Eva, wymaga czasu. Dziewczyna zmuszona jest mieszkać u Ryana przez dwa długie miesiące, podczas których uczucie między tą dwójką coraz bardziej eskaluje.
Gdy Ryan wraca do domu z raną postrzałową, Eva odchodzi od zmysłów. I uświadamia sobie, że go kocha. Na zabój. Taylor wzbrania się przed transportem do szpitala, ale gdy traci przytomność, Eva i tak postanawia to zrobić. Jednak w domu pojawia się lekarz przysłany przez pracodawcę Taylora. Przez pewien czas Eva opiekuje się wracającym do zdrowia mężczyzną. Rozumie, że on również żywi do niej uczucie, lecz z jakichś względów się go wypiera.
Wreszcie nadchodzi wyczekiwany dzień. Na umówiony sygnał Chucka Eva i Ryan jadą do banku, w którym pracuje Arthur. Taylor pod przykrywką klienta zakłada konto i korzystając z bankowego laptopa, wprowadza do systemu przygotowanego przez Chucka wirusa, podczas gdy Eva wywabia Arthura z gabinetu, aby Chuck – który od tygodni pracuje w banku jako sprzątacz – mógł wejść i skorzystać z laptopa Mitchella. Dziewczyna zaplanowała to tak, żeby wyglądało, że Arthur okradł własny bank na kilka milionów. Plan wypala, jednak dla Evy to jeszcze nie koniec. Potrzebuje przyznania się Mitchella do porwania jej i w dodatku musi mieć na to dowód. W przeciwnym razie ojciec jej nie uwierzy.
Eva aranżuje spotkanie z Mitchellem w tym samym opuszczonym magazynie, do którego porywacze zabrali ją i Felicię. Ryan jest wściekły, wolałby, żeby Eva spotkała się z nim w miejscu publicznym. Między dwójką wywiązuje się awantura, ostatecznie jednak Taylor odpuszcza. Daje Evie dyktafon, który wygląda jak zapalniczka, i postanawia czekać na zewnątrz. Problem w tym, że złe przeczucia nie chcą go opuścić. Wysiada więc z wozu i idzie pod magazyn. W samą porę, żeby usłyszeć krzyk dziewczyny. Kiedy wchodzi do środka, Mitchell do niej strzela. Ryan odpowiada ogniem, a potem bierze na ręce nieprzytomną Evę.
W tym tomie dowiecie się, co było dalej.
Zaczynamy!1
Ryan kopnięciem otworzył drzwi szpitala i wszedł do środka. Trzymał Evę w ramionach, niosąc ją możliwie najostrożniej. Koszulę i spodnie miał przesiąknięte jej krwią. Żyła, słyszał jej oddech, ale i tak się bał. Wcześniej uznałby, że to niemożliwe czuć tak potężny strach o drugą osobę, że on będzie w stanie go odczuwać. A jednak.
Musiała odbierać to bardzo podobnie, gdy prawie umarłeś na podłodze własnego domu, nie sądzisz?
Uznał, że tak, ale zaraz odpędził tę myśl. Podobnie jak tę, która podpowiadała mu, że w jakimś sensie byli swoimi lustrzanymi odbiciami. Tu, pod ostrzałem spojrzeń przesiąkniętych pustą ciekawością, nie było miejsca na tego typu rozważania.
– Proszę pana! Tu nie wolno…
Nawet się nie odwrócił. Gówno go obchodziło, co było mu wolno, a czego nie. Przeciął długi korytarz i pchnął kolejne drzwi. Wszedł do pomieszczenia, które przypominało nieskończoną poczekalnię, prosto w gwar i podniesione głosy. Tuż przed nim ze stukotem przejechały nosze z nieludzko wyjącym facetem. To także gówno go obchodziło.
– Potrzebuję pomocy! – zawołał.
Dwójka lekarzy, kobieta i mężczyzna, zwrócili się w jego stronę. Zerknęli na siebie, następnie lekarka ruszyła w jego kierunku.
– Nie wolno tu wcho… – zaczęła.
– Jest ranna – przerwał jej Ryan.
– To jeszcze pana nie upoważnia…
– Upoważnia. Dziewczyna została postrzelona i wykrwawia mi się, kurwa, na rękach!
Eva jęknęła cicho. Nie wyglądało jednak na to, że jest przytomna. Kurwa, a jeśli wdała się infekcja?
– Postrzelona? – powtórzył lekarz. Odwrócił głowę w głąb przejścia i wrzasnął: – Sid! Dawaj nosze i przygotuj mi jedynkę! A! I wezwij gliny!
Na to akurat Ryan był przygotowany. Standardowa procedura szpitalna; mieli obowiązek zgłaszać każdą ranę postrzałową.
– Jezu Chryste. – Lekarz zerknął na czerwone od krwi udo dziewczyny i zaraz się skrzywił. – Sama sobie to zrobiła?
– Strzelca przywiozą wam za chwilę. – Tu Ryan nie zamierzał dodawać, że to on wezwał ambulans. Nie było takiej potrzeby, w każdym razie nie teraz.
– Też podziurawionego?
– Z pewnością.
– Sid?! – Lekarz odwrócił głowę. – Gdzie te cholerne nosze?!
Salowy pojawił się w następnej chwili, był to niski, krępy facet, który miał w sobie coś, co wzbudzało niechęć. Ryan ostrożnie położył Evę na noszach. Lekarz przyjrzał się jej nodze jeszcze raz i zacmokał.
– Zna pan grupę krwi?
– Nie.
– No nic – mruknął, a potem ruszył za salowym i noszami, które pchał.
Ryan patrzył w ślad za Evą, jak znika za wahadłowymi drzwiami. Kiedy jednak chciał ruszyć w tamtym kierunku, lekarka zagrodziła mu drogę.
– A pan to kto tak właściwie?
– Ochroniarz – odparł bez zająknięcia. – Jej ochroniarz. Ta dziewczyna to córka Davida Nolana. Z pewnością pani kojarzy.
– Mhm. – Zmrużyła oczy. Nie wyglądała na szczególnie chętną do uwierzenia w jego historię. – Jasne.
– Proszę wybaczyć, ale muszę o wszystkim poinformować szefa.
– Pan nigdzie nie idzie – włączył się lekarz, nie ten, który chwilę wcześniej wzywał Sida, ale jakiś nowy, o aparycji basseta. – Zostaje pan i czeka na policję.
Ryan skinął głową. Minę miał niemal znudzoną, jakby nie chodziło o dziewczynę, na sam widok której serce szybciej biło mu w piersi, a o podrzędną klientkę.
– W takim razie gdzie mogę zaczekać? – Rozejrzał się ostentacyjnie. – Potrzebuję spokojnego miejsca.
– Tam. – Mężczyzna wskazał mu drzwi z napisem WSTĘP TYLKO DLA PERSONELU. – Zaczekam z panem.
Bardzo w to wątpię, pomyślał Ryan, ale nie ubrał tej myśli w słowa. Podszedł do wskazanych drzwi, poczekał, aż lekarz mu je otworzy, i wślizgnął się przez nie pierwszy.
– Pan wybaczy. – Uśmiechnął się bezczelnie. – To prywatna rozmowa.
Odnalazł włącznik na ścianie i rozejrzał się po pomieszczeniu. Chwycił metalowe krzesło i przytknął je pod klamkę, tak by nikt nie mógł ich otworzyć. Drugą ręką wyciągnął komórkę z kieszeni, muskając czubkami palców pluskwę, którą niedawno, kiedy jeszcze wszystko się tak dokumentnie nie spierdoliło, wręczył Evie, i zadzwonił do Chucka. Słyszał rozwścieczone krzyki faceta po drugiej stronie, ale w tym momencie miał go głęboko w dupie.
Jeden sygnał… drugi… trzeci… czwarty…
– Odbierz – wycedził Ryan przez zęby.
Jeszcze jeden sygnał i…
– To już? – powitał go przyjaciel. – Jesteśmy obrzydliwie bogaci?
– Co tak długo? Potrzebuję numer Nolana. Na kwadrans temu.
– C-co? A Eva nie może ci go podyktować?
– No nie wiem, Chuck, chyba nie. Może dlatego, że jest, kurwa, nieprzytomna?
Na linii zapadła kilkusekundowa cisza. Gdzieś w dali, jakby na drugim końcu długiego tunelu rozległo się szczekanie któregoś z owczarków.
– Poważnie? To znaczy, że…
– Ten kutas, który miał być taki miękki, że wysłałbyś na spotkanie z nim własną babcię, wpakował jej kulę. Załatwisz mi ten numer czy nie?
– Już. Daj mi dwie minuty.
W tej samej chwili rozległo się szarpanie za klamkę. Następnie ktoś, pewnie ten smętny lekarz, zaczął walić w drzwi.
– A możesz szybciej? – zapytał Ryan, patrząc na klamkę, którą ktoś zaciekle szarpał z drugiej strony.
– Stary, robię, co mogę. – Na głos Chucka nałożyło się bębnienie palcami po klawiaturze.
– Proszę otworzyć drzwi! – zagrzmiał podobny do basseta lekarz. – W przeciwnym razie będziemy zmuszeni je wyważyć!
Pewnie stoisz tam sam albo ze zdemenciałym gliną, który robi za ochroniarza, więc możesz mi naskoczyć, uznał Ryan.
– Masz jak zapisać? – odezwał się Chuck.
– Zapamiętam. Dawaj.
Kiedy przyjaciel podyktował mu ciąg cyfr, Taylor błyskawicznie się rozłączył i zadzwonił do Nolana. Pamięć krótkotrwała miała do siebie to, że była… krótka.
– Słucham? – Ton głosu mężczyzny był oschły.
– Dzień dobry, panie Nolan. Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale pana córka jest w szpitalu.
Coś szczęknęło po drugiej stronie, następnie zapadła cisza. Trwała tak długo, że Ryan zaczął podejrzewać, że facet się rozłączył, uznawszy ten telefon za głupi żart. Jednak nie.
– Co się stało?
– Były ją postrzelił, ale wyjdzie z tego. – Innej możliwości Ryan nie brał nawet pod uwagę, oszalałby, gdyby tak się stało. – Sugerowałbym jednak, żeby pan się tu pofatygował.
– Och, sugerowałbyś? – Oschłość powróciła do tonu głosu Nolana. – A to dlaczego?
Bo jest twoją córką, chuju, z chęcią powiedziałby mu Taylor. Zdecydował się jednak na nieco bardziej stonowane:
– Ponieważ kiedy odzyska przytomność, będzie chciała z panem porozmawiać.
– Mhm. Gdzie w takim razie mam się pojawić?
– Szpital pod wezwaniem Świętej Teresy. Z pewnością nie muszę tłumaczyć, jak trafić – odparł Ryan i przerwał połączenie.
Odskoczył pod przeciwległą ścianę w samą porę, żeby nie uderzyło go odlatujące spod drzwi krzesło. Cóż, wyglądało na to, że szpitalny ochroniarz to nie stetryczały były glina.
– Facet, co ty odpierdalasz? – Mężczyzna rozmiarów czołgu zmierzył Ryana spojrzeniem. Zakrwawiony garnitur, glock w kaburze, to z pewnością nie wyglądało dobrze.
– Jak mówiłem, musiałem odbyć prywatną rozmowę. – Taylor nonszalancko strzepnął poły marynarki. – Czy mogę zobaczyć się z klientką?
– Tą postrzeloną dziewczyną? – Smętny lekarz wychylił się zza ochroniarza. – Chyba śnisz.
Aha, zatem po dobroci odpada.
– Wolałbym nie uciekać się do siły perswazji. – Taylor subtelnie musnął rękojeść glocka.
Twarz ochroniarza stężała.
– To groźba? Może zamiast zwiedzać salę chorych, zostaniesz zabrany przez gliny prosto do celi?
Ryan ruszył w kierunku wyjścia pewnym krokiem, jak gdyby wcale nie stał tam ten barczysty goryl.
– A może pójdziesz się pierdolić, co? – Pchnął ochroniarza w pierś i wyszedł na korytarz.
Facet zrobił zamach, ale Ryan zdążył się uchylić. Wiedział, że tamten nie wyciągnie broni, nie tu, gdzie roiło się od ludzi. Taylor nie miałby tego rodzaju oporów. Na tym właśnie polegała różnica.
– Nie radzę, naprawdę. – Zacisnął palce na jego pięści. – Pewnie marzysz o zostaniu bohaterem wieczornych wiadomości, ale nie w ten sposób, uwierz.
– Ryan Taylor? – dobiegło gdzieś z tyłu. – Dlaczego za każdym razem, kiedy dostaję zgłoszenie, że ktoś rzuca gównem, okazuje się, że to ty?
Ryan nie musiał się odwracać, żeby odgadnąć, do kogo ów głos należy. Powstrzymał uśmiech.
– Sierżant Whitley? Co za spotkanie!
– Przestań odstawiać tę szopkę, Taylor, i odsuń się od niego.
Ryan nie miał powodu, żeby nie usłuchać. Puścił pięść ochroniarza i cofnął się o krok. Facet patrzył na niego morderczym wzrokiem, mamrocząc coś pod nosem.
– Dowiem się, co tu się dzieje? – Policjant zsunął czapkę na tył głowy.
– Potrzebowałem chwili prywatności, żeby zadzwonić do klienta. Niestety ja i szpital mamy różne definicje tego pojęcia.
– Ten człowiek przyniósł tu postrzeloną dziewczynę, a potem zabarykadował się w archiwum. Mieliśmy pełne prawo zakładać, że…
Whitley uciszył go gestem.
– Klient, postrzelona dziewczyna… Ślicznie, Taylor. Naprawdę pięknie.
Ryan błysnął uśmiechem, gliniarz jednak go nie odwzajemnił. Natomiast mina jego partnera kazała przypuszczać, że wcale by się nie zdziwił, gdyby to Ryan był tym, kto strzelił do dziewczyny. Jego prawa dłoń wierciła się przy kaburze z coraz większym zniecierpliwieniem.
– Może to niecodzienne, ale chciałbym się dowiedzieć, co ze wspomnianą dziewczyną. Klient zaraz tu będzie. Wolałbym zdać sprawozdanie osobiście.
Policjant uniósł brew.
– Sprawozdanie? Chryste, Taylor, daj sobie spokój.
– Ko jest domniemanym klientem? – włączył się drugi glina. Miał niezdrową, ziemistą cerę, a fakt, że stał przy ciemnoskórym kumplu, tylko potęgował to wrażenie.
– David Nolan.
Whitley gwizdnął.
– Coś takiego. I pewnie zaraz się tu zjawi?
Ryan wychylił się tak, aby dostrzec ruch za plecami mężczyzny.
– O, właśnie idzie. – A sądząc po prędkości, z jaką się tu zjawił, to skurwiel się teleportował.
Gliniarz z początku sądził chyba, że Taylor blefuje. Zaraz jednak zerknął za siebie. Z jego piersi wyrwało się suche prychnięcie.
– Nie wierzę. Świat nie przestaje mnie zadziwiać. A ciebie, Tim?
– Mnie dziwi już naprawdę mało. Pamiętasz akcję z moją byłą?
David Nolan pruł korytarzem w asyście faceta z idiotyczną kozią bródką. Ryan widział pewne podobieństwo do Evy, zwłaszcza gdy patrzyło się w oczy.
– Taylor, tak? – Spojrzał wprost na Ryana i uśmiechnął się jak rekin. – Sporo o tobie wiem. I właśnie dlatego daruję sobie formę „pan”. Rozumiemy się?
Policjanci zerkali to na jednego, to na drugiego. Ochroniarz natomiast był pochłonięty tłumaczeniem czegoś lekarzowi.
– Chcielibyśmy się dowiedzieć… – odezwał się partner Whitleya.
Nolan uniósł dłoń. To był autorytarny gest człowieka, który nie nawykł do tego, że zabiera się głos bez jego zgody.
– Teraz ja mówię. I chciałbym się dowiedzieć, gdzie, do cholery, jest moja córka!
Przyjemny typ, pomyślał Ryan.
– W sali zabiegowej – wyjaśnił lekarz. – Z oczywistych względów pana tam nie wpuszczę. – Przeniósł wzrok na Taylora. – A pana w szczególności.
– Oni obaj – Nolan wskazał na mężczyznę z kozią bródką, następnie na Ryana – są ze mną.
– Skoro pan tak twierdzi – zgodził się lekarz obojętnie.
– Usatysfakcjonowany mogę zostawić szpitalowi spory czek. – Nolan wymownie zerknął na Ryana. Widok krwi na garniturze zupełnie go nie ruszył, choć musiał się domyślać, że należała do jego córki. Jeśli tak zachowywał się przejęty ojciec, Taylor nie miał więcej pytań. – Sądzi pan, że taki będę?
– To nie ja przeprowadzam zabieg – wyjaśnił lekarz.
Nolan spojrzał na niego jak na karalucha.
– Dlaczego zatem w ogóle rozmawiamy?
Lekarz w końcu się zorientował, z jakim typem człowieka ma do czynienia. W jego bassetowej twarzy zaszła subtelna zmiana, manifestowała się również w jego głosie, który obniżył się o pół oktawy.
– Zaraz pan sobie porozmawiasz z człowiekiem, który zszywał pana córkę. Zadowolony?
– To się okaże. – Nolan skrzyżował ręce na piersi. – Dostanę tu gdzieś dobrą kawę?
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji