Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Garnitur wybrany przez grubego stylistę z zakładu pogrzebowego przy szpitalu - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
2 kwietnia 2025
19,90
1990 pkt
punktów Virtualo

Garnitur wybrany przez grubego stylistę z zakładu pogrzebowego przy szpitalu - ebook

Debiutancki tom wierszy Anny Wiśniewskiej-Grabarczyk, literaturoznawczyni i pisarki nominowanej do Nagrody Literackiej im. W. Gombrowicza za powieść Porzeczkowy Josef. W tych tekstach autorka próbuje stworzyć własną poetycką formułę przeżywania śmierci. Żegnając ojca, mierzy się z prywatnym końcem świata, a ukochana osoba staje się zarazem wszechobecnym bytem metafizycznym i pozbawionym indywidualnych cech przedmiotem dookreślanym przez niedopasowane, uszyte nie na miarę, „[kto wpadł na ten pomysł?]”, atrybuty, rzeczy.

Autorami okładki tomiku są Frycz i Wicha.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-08731-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kwa­tera B2-1-32

Oj­cze mój

któ­ryś jest w pia­chu

o wą­tłych ko­ściach

o dło­niach bez formy

Oj­cze mój

do nie­po­zna­nia

Kto wpadł na ten po­mysł?

.

Gar­ni­tur wy­brany przez gru­bego sty­li­stę z za­kładu po­grze­bo­wego przy szpi­talu

Jak on na to­bie leży?

Je­steś sze­roki w ba­rach jak Rambo

ma­te­riał tnie nitki pod brodą prze­cina jabłko na ćwiartki ła­mie się

pod dyk­tando mar­twej klatki uspo­kaja

do­piero na wy­so­ko­ści brzu­cha

tu je­steś pła­ski jak de­ska do kro­je­nia chleba trzy słoje – trzy gu­ziki

spo­kojny jak je­zioro

_taka się uczy­niła ci­sza że sły­chać było dy­got li­ści bu­ko­wych na bez­wie­trzu_

W bio­drach – _oj pa­nie tyle tu miej­sca trzeba zwę­zić_ – nie zwę­zili

I tak już do końca – to­niesz od ud przez ko­lana i łydki aż po kostki

_Piękny fi­nisz! Ostat­nie me­try! Do­pły­nął!_

------------------------------------------------------------------------

W. Or­kan, _Po­mór 206_, _Słow­nik ję­zyka pol­skiego_ pod red. Wi­tolda Do­ro­szew­skiego, https://sjp.pwn.pl/do­ro­szew­ski/bez­wie­trze

.

***

Oj­cze mój

któ­ryś jest w pia­chu

.

Sa­mo­loty nie la­tają na za­wo­ła­nie

Kiedy brali ci miarę

mnie od­wo­łano sa­mo­lot

_Sa­mo­loty nie la­tają na za­wo­ła­nie!_

Sia­dam obok ste­war­desy o moc­nych udach

biorę za nią łyk kawy z od­tłusz­czo­nym mle­kiem

prze­le­wasz się przez zimne palce (nie­do­czyn­ność tar­czycy

stwier­dzona w pod­sta­wówce)

i spa­dasz klek­sem przed ter­mi­na­lem

Sia­dam obok ste­war­desy o moc­nych udach

które pęcz­nieją świe­żym mle­kiem

pa­ru­jesz z po­sadzki (wszyst­kie po­sadzki lot­nisk

ja­kie wi­dzia­łam są nie­ska­zi­tel­nie czy­ste)

Sia­dam obok ste­war­desy o moc­nych udach

bo­imy się obie że szwy za­raz pusz­czą _gdy brali mi miarę by­łam przed ciążą_

nić ła­pie ostatni od­dech

_Pro­szę nie wy­pły­wać za boje!_

Je­zioro stopy na wy­so­ko­ści przy­mru­żo­nych oczu pod­bró­dek

wbity w su­chy pia­sek

buty bu­ciory san­dały szpi­leczki klapki ja­ponki

ka­napki bu­telki wy­pi­jane do ostat­niej kro­pli sok w wo­reczku z chudą słomką

łok­cie wbite w ręcz­nik ręcz­nik wbity w mi­liony zia­re­nek

_Je­zioro mi się my­śli_

_Czy ty umar­łeś nad je­zio­rem?_

Nie nad je­zio­rem ale pod ge­ra­nium (kilka wier­szy da­lej)

Wa­li­zeczki wa­lizy torby ple­caki

(było ta­kie słowo „ne­se­ser”)

bieg w kie­runku bramki

_At­ten­tion ple­ase!_

Je­stem co­raz słab­sza zwie­szam głowę pod płytę lot­ni­ska pod pia­sek

i w końcu stróżka na owło­sio­nych łyd­kach

za­pach wody chłód z je­ziora wy­be­be­szony

od­kła­dam książkę i wcho­dzę w błę­kit

_Sa­mo­loty roz­bi­jają się no­skami w dół albo kładą na skrzy­dle_

Na­uczy­łeś mnie pły­wać na ple­cach i żabką

ogar­niam wzro­kiem wy­sepkę z pęp­kiem buk zgar­biony

nad wier­szem księ­życ nad kost­nicą

zwi­sam jak nie­to­perz nad twoim mar­twym cia­łem ko­łuję jak sęp

la­ta­wiec

I w końcu roz­wie­ram palce lą­duję przed bramką

czuję jak żo­łą­dek bun­tuje się przed tą wy­obra­żoną kawą

Od two­jej śmierci nic nie ja­dłam

(ty nie jesz ja nie jem)

płynę na pu­sty żo­łą­dek

_Dwie żaby na środku nieba_

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij