-
W empik go
Garnitur wybrany przez grubego stylistę z zakładu pogrzebowego przy szpitalu - ebook
Garnitur wybrany przez grubego stylistę z zakładu pogrzebowego przy szpitalu - ebook
Debiutancki tom wierszy Anny Wiśniewskiej-Grabarczyk, literaturoznawczyni i pisarki nominowanej do Nagrody Literackiej im. W. Gombrowicza za powieść Porzeczkowy Josef. W tych tekstach autorka próbuje stworzyć własną poetycką formułę przeżywania śmierci. Żegnając ojca, mierzy się z prywatnym końcem świata, a ukochana osoba staje się zarazem wszechobecnym bytem metafizycznym i pozbawionym indywidualnych cech przedmiotem dookreślanym przez niedopasowane, uszyte nie na miarę, „[kto wpadł na ten pomysł?]”, atrybuty, rzeczy.
Autorami okładki tomiku są Frycz i Wicha.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-08-08731-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ojcze mój
któryś jest w piachu
o wątłych kościach
o dłoniach bez formy
Ojcze mój
do niepoznania
Kto wpadł na ten pomysł?
.
Garnitur wybrany przez grubego stylistę z zakładu pogrzebowego przy szpitalu
Jak on na tobie leży?
Jesteś szeroki w barach jak Rambo
materiał tnie nitki pod brodą przecina jabłko na ćwiartki łamie się
pod dyktando martwej klatki uspokaja
dopiero na wysokości brzucha
tu jesteś płaski jak deska do krojenia chleba trzy słoje – trzy guziki
spokojny jak jezioro
_taka się uczyniła cisza że słychać było dygot liści bukowych na bezwietrzu_
W biodrach – _oj panie tyle tu miejsca trzeba zwęzić_ – nie zwęzili
I tak już do końca – toniesz od ud przez kolana i łydki aż po kostki
_Piękny finisz! Ostatnie metry! Dopłynął!_
------------------------------------------------------------------------
W. Orkan, _Pomór 206_, _Słownik języka polskiego_ pod red. Witolda Doroszewskiego, https://sjp.pwn.pl/doroszewski/bezwietrze
.
***
Ojcze mój
któryś jest w piachu
.
Samoloty nie latają na zawołanie
Kiedy brali ci miarę
mnie odwołano samolot
_Samoloty nie latają na zawołanie!_
Siadam obok stewardesy o mocnych udach
biorę za nią łyk kawy z odtłuszczonym mlekiem
przelewasz się przez zimne palce (niedoczynność tarczycy
stwierdzona w podstawówce)
i spadasz kleksem przed terminalem
Siadam obok stewardesy o mocnych udach
które pęcznieją świeżym mlekiem
parujesz z posadzki (wszystkie posadzki lotnisk
jakie widziałam są nieskazitelnie czyste)
Siadam obok stewardesy o mocnych udach
boimy się obie że szwy zaraz puszczą _gdy brali mi miarę byłam przed ciążą_
nić łapie ostatni oddech
_Proszę nie wypływać za boje!_
Jezioro stopy na wysokości przymrużonych oczu podbródek
wbity w suchy piasek
buty buciory sandały szpileczki klapki japonki
kanapki butelki wypijane do ostatniej kropli sok w woreczku z chudą słomką
łokcie wbite w ręcznik ręcznik wbity w miliony ziarenek
_Jezioro mi się myśli_
_Czy ty umarłeś nad jeziorem?_
Nie nad jeziorem ale pod geranium (kilka wierszy dalej)
Walizeczki walizy torby plecaki
(było takie słowo „neseser”)
bieg w kierunku bramki
_Attention please!_
Jestem coraz słabsza zwieszam głowę pod płytę lotniska pod piasek
i w końcu stróżka na owłosionych łydkach
zapach wody chłód z jeziora wybebeszony
odkładam książkę i wchodzę w błękit
_Samoloty rozbijają się noskami w dół albo kładą na skrzydle_
Nauczyłeś mnie pływać na plecach i żabką
ogarniam wzrokiem wysepkę z pępkiem buk zgarbiony
nad wierszem księżyc nad kostnicą
zwisam jak nietoperz nad twoim martwym ciałem kołuję jak sęp
latawiec
I w końcu rozwieram palce ląduję przed bramką
czuję jak żołądek buntuje się przed tą wyobrażoną kawą
Od twojej śmierci nic nie jadłam
(ty nie jesz ja nie jem)
płynę na pusty żołądek
_Dwie żaby na środku nieba_
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------