Gaza - o jedną masakrę za daleko - ebook
Gaza - o jedną masakrę za daleko - ebook
„Gaza – o jedną masakrę za daleko” to wstrząsająca relacja ze zbrodni popełnionej przez armię izraelską na ludności Strefy Gazy na przełomie 2008 i 2009 r., a także bezlitosna krytyka propagandy usprawiedliwiającej masowy mord. Norman Finkelstein uważa, że poruszenie w świecie, jakie wywołała inwazja na Gazę, było tak duże, że od tej pory nieprawdopodobnym będzie usprawiedliwianie jakichkolwiek zbrodni izraelskich. Tym razem Izrael naprawdę poszedł za daleko. Zaś wszystkim zwolennikom polityki Izraela, niezależnie od orientacji politycznej i religijnej, wystarczy postawić proste pytania: „Czy jesteś za, czy przeciw czystce etnicznej, za czy przeciw dyskryminacyjnym prawom, za czy przeciw wyburzaniu domów, za czy przeciw drogom i koloniom tylko dla Żydów, za czy przeciw torturom, za czy przeciw masakrom?”
Norman Finkelstein jest jednym z najbardziej znanych intelektualistów amerykańskich żydowskiego pochodzenia, który – tak jak Noam Chomsky czy Naomi Klein – krytykuje politykę państwa Izrael. Za tę krytykę dostał od Izraela 10-letni zakaz wjazdu do tego kraju. Finkelstein, którego rodzice z warszawskiego getta zostali przez hitlerowców wywiezieni do obozów koncentracyjnych w Majdanku i Oświęcimiu, uważa, iż właśnie trauma Holocaustu jest tym, co nie pozwala uczciwemu Żydowi bronić prawa Izraela do bezkarnego łamania praw człowieka i norm międzynarodowych.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65304-37-7 |
Rozmiar pliku: | 710 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Norman Finkelstein jest jednym z najbardziej znanych intelektualistów żydowskiego pochodzenia krytykujących politykę państwa Izrael. Jego najgłośniejsza książka, Przedsiębiorstwo Holocaust, opublikowana przez renomowane Verso w 2000 r., doczekała się już trzech wydań i została przetłumaczona na 16 języków (po polsku w 2001 r.). W 2006 r. w Polsce wyszła kolejna książka Finkelsteina Wielka hucpa. O pozorowaniu antysemityzmu i fałszowaniu historii.
Krytycy Finkelsteina, a należą do nich najbardziej wpływowe organizacje żydowskie w USA, zarzucają mu, iż jego bezpardonowa krytyka wykorzystywania ofiar Holocaustu dla legitymacji zbrodni wojennych popełnianych przez Izrael, czyli – krótko mówiąc – zamykanie ust krytykom Izraela moralnym szantażem „drugiego holocaustu” i oskarżeniem o antysemityzm to woda na młyn wszelkiego rodzaju negacjonistów, neofaszystów i arabskich ekstremistów. Przykład naszego kraju, w którym dwie dotychczas wydane książki Finkelsteina ukazały się w wydawnictwach prawicowych, a jedna z przedmową publicysty bliskiego skrajnej prawicy, wydawałby się argumentem na rzecz powyższej tezy.
Publikacją najnowszej książki Finkelsteina Gaza – o jedną masakrę za daleko w serii Biblioteki Le Monde diplomatique chcemy pokazać, że inkorporowanie książek Finkelsteina na użytek patologicznych antysemitów nie ma nic wspólnego ani z intencjami Autora, ani z przesłaniem jego prac. Finkelstein uważa bowiem, odwrotnie niż jego najbardziej znani oponenci, tacy jak Elie Wiesel, Alan M. Dershowitz czy Abraham H. Foxman, iż właśnie żydowskie pochodzenie, trauma Holocaustu (oboje rodzice Finkelsteina z warszawskiego getta wywiezieni zostali do kacetów w Majdanku i Oświęcimiu) jest tym, co nie pozwala uczciwemu Żydowi bronić prawa Izraela do bezkarnego łamania praw człowieka i norm międzynarodowych.
Przeciwnie. To właśnie Żydzi na całym świecie, zdaniem Finkelsteina, winni uważnie przyglądać się poczynaniom „państwa żydowskiego” i głośno piętnować jego zbrodnie – właśnie w imię ofiar Holocaustu, aby ich pamięć nie była bezczeszczona polityką podwójnych standardów, zgodnie z którą Izraelowi wolno torturować, zabijać i okupować, a innym, oczywiście, nie.
Finkelstein przytacza zarzut „bezwzględnej i cynicznej eksploatacji istniejącego do dziś poczucia winy rdzennych Europejczyków za rzeź Żydów w czasie Holocaustu, w celu usprawiedliwienia własnych mordów na Palestyńczykach”, jaki postawił Izraelowi Gerald Kaufman, znany brytyjski poseł laburzystowski i były minister spraw zagranicznych w gabinecie cieni, którego część rodziny wymordowali naziści.
Dlatego, zdaniem Finkelsteina, Izrael nie jest objęty embargiem i blokadą ze strony państw Unii Europejskiej, co spotkałoby każde inne państwo stosujące metody choć w części podobne do tych, które on stosuje. Ba! W kulminacyjnym momencie masakry ludności Gazy do Izraela przyjechali szefowie Unii i zjedli obiad z jego premierem. Po czym, wraz z przedstawicielami rządów USA i Kanady, zastanawiali się, jak uniemożliwić dozbrajanie Palestyńczyków opierających się atakowi armii Izraela!
Jak haniebne jest to rozumowanie – obecne we wszystkich mainstreamowych mediach, powtarzane przez dziennikarzy albo z głupoty, albo z wyrachowania – dowodzą suche fakty: w ciągu 22 dni operacji w Gazie Izraelczycy zabili 1,4 tys. zamieszkujących ją Palestyńczyków, z których 4/5 stanowili nieuzbrojeni cywile, w tym 350 dzieci. Izrael zaś stracił 10 żołnierzy (w tym 4 od własnego ognia) oraz 3 cywilów. Ale rozbrajać, zdaniem Zachodu, trzeba ofiarę, zaś zbroić – kata.
Izrael otrzymuje od USA roczną pomoc wartości ok. 3 mld dolarów, jak również wyposażenie wojskowe wykorzystywane do walki z cywilną ludnością palestyńską. Biały fosfor, który Izrael stosował w Gazie nielegalnie, łamiąc konwencje międzynarodowe, miał nadruk „made in USA”.
W nagrodę za zrównanie z ziemią Gazy, 10 maja 2010 r. Izrael przyjęto do OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) skupiającej 34 „wysoko rozwinięte i demokratyczne państwa”. A więc zamiast bojkotu i potępienia – międzynarodowe uznanie i prestiż…
Ciekawostką jest, iż to „wysoko rozwinięte i demokratyczne państwo” nie znosi krytyki. 26 maja 2008 r. aresztowało na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie Normana Finkelsteina i deportowało poza swoje granice z 10-letnim zakazem wjazdu. Aby dostać się do Gazy i zobaczyć, co z niej zostało pół roku po zakończeniu „Operacji Płynny Ołów”, Finkelstein przekroczył granicę w Egipcie. Jego oczom ukazał się księżycowy krajobraz. Izrael zniszczył lub uszkodził 58 tys. domów, 280 szkół i przedszkoli, 1,5 tys. fabryk i warsztatów, 30 meczetów, instalacje wodne i kanalizacyjne, 80% upraw i niemal 1/5 ziemi uprawnej. Pozostało 600 tys. ton gruzów, a ogół strat ocenia się na 3-3,5 mld dolarów. Hamas, który rzekomo sprowokował atak izraelski (w rzeczywistości plan ataku przygotowany był dużo wcześniej, zaś rozejm zerwał sam Izrael zabijając w nalotach 6 bojowników Hamasu, aby mieć pretekst do rozpoczęcia wojny), zniszczył „kilka zabudowań cywilnych, (…) jedno całkowicie”. Do dziś większości budynków w Gazie nie odbudowano, gdyż Izrael nie wpuszcza do niej transportów z materiałami budowlanymi i cementem.
Najważniejsza światowa gazeta, New York Times, piórem swojego czołowego komentatora zagranicznego, Thomasa Friedmana, usprawiedliwiła izraelski terror, dowodząc, iż Izrael mordował cywilów w Libanie w 2006 r. i obecnie w Gazie, aby „dać nauczkę” Hezbollahowi i Hamasowi, i pokazać, że Izraelowi nie można „grać na nosie”. Nadwiślański (zachowując wszelkie proporcje) odpowiednik NYT, Gazeta Wyborcza, robi to samo piórem m.in. Dawida Warszawskiego, gotowego usprawiedliwić każdą zbrodnię Izraela „terrorem palestyńskich ekstremistów”, i to najlepiej na zapas.
Aby zdemaskować kłamstwa izraelskich polityków i wspierających ich dziennikarzy, takie jak np. prezydenta Izraela i laureata Pokojowej Nagrody Nobla Szymona Peresa: „operacje Izraelskich Sił Obronnych umożliwiły prosperity gospodarczą na Zachodnim Brzegu, uwolniły obywateli południowego Libanu od terroru Hezbollahu i umożliwiły mieszkańcom Gazy powrót do normalnego życia”, albo ministra obrony Ehuda Baraka, który zapewniał, że „dysponujemy najbardziej moralną armią na świecie”, wystarczy zobaczyć na ekranie telewizora bądź komputera ową prosperity albo zapoznać się z relacjami izraelskich żołnierzy, które po inwazji publikował izraelski dziennik Haaretz. Zgodnie z nimi armia izraelska dostała polecenie zniszczenia i zabicia jak największej liczby domów i ludzi w możliwie jak najkrótszym czasie, aby cofnąć Gazę do epoki „kamienia łupanego”. Masakra Gazy miała pokazać światu, że – nadwątlona porażką z Hezbollahem w Libanie w 2006 r. – kondycja Izraela jako państwa bez ograniczeń korzystającego ze swej mocy odstraszania jest znakomita.
Dlatego żołnierze mieli strzelać do wszystkiego, co się rusza i co się nie rusza. Nie wyłączając szkół, szpitali, ambulansów i budynków ONZ (które zresztą ostrzeliwane były ze szczególną zajadłością).
Jak powiedział jeden z żołnierzy: „Czujesz się jak dziecko bawiące się szkłem powiększającym, którym pali mrówki”. Udokumentowano przypadki umyślnego strzelania do takich kilkuletnich „mrówek” – przerażonych dzieci palestyńskich wymachujących skrawkami białego płótna…
Tak zwany raport Goldstone’a, przygotowany na zlecenie ONZ, jak również raporty Amnesty International i Human Rights Watch nie pozostawiają wątpliwości, iż Izrael popełnił w Gazie zbrodnie wojenne, a być może również zbrodnie przeciwko ludzkości. Za podobne zbrodnie do dziś ściga się nazistowskich zbrodniarzy, bałkańskich watażków czy członków wojskowych junt południowoamerykańskich. Polityków izraelskich przez wiele lat nie ścigał nikt. Czują się całkowicie bezkarni i nie muszą się nawet kryć ze swoimi intencjami – jak minister spraw zagranicznych Cypi Liwni, która tuż przed masakrą w Gazie stwierdziła publicznie, iż „długotrwały rozejm z Hamasem szkodzi strategicznym celom Izraela”, albo minister spraw wewnętrznych Eli Jiszaj deklarujący: „Musimy niszczyć 100 domów w odwecie za każdą wystrzeloną rakietę , choćby nawet rakiety te spadały na tereny niezamieszkane czy do morza”.
Dopiero w ostatnich latach wysiłek licznych organizacji solidarnościowych i zaangażowanych w obronę praw człowieka prawników, którzy powołują się na prawo międzynarodowe i zasadę jurysdykcji uniwersalnej, zaczęły przynosić pewną zmianę tego stanu rzeczy. We wrześniu 2005 r. na lotnisku w Londynie uzbrojona w nakaz aresztowania policja czekała na generała Dorona Almoga oskarżanego za zbrodnie wojenne popełnione w czasie, gdy był on dowódcą obszaru Gazy (grudzień 2000- lipiec 2003). Almog, ostrzeżony przez izraelski wywiad, nie wysiadł z samolotu. W grudniu 2009 r. brytyjski sąd wydał nakaz aresztowania oskarżonej o zbrodnie podczas „Operacji Płynny Ołów” Cypi Liwni. Była minister zmuszona była odwołać planowaną wizytę w Wielkiej Brytanii. Próby postawienia przed sądem izraelskich zbrodniarzy wojennych podejmowano także m.in. w Hiszpanii i Belgii. Okoliczności te sprawiły, że od kilku lat izraelskie władze rozprowadzają wśród swych żołnierzy i polityków listę krajów, których należy unikać.
Izraelski historyk Ilan Pappé, autor przełomowej pracy The Ethnic Cleasing of Palestine, uważa, że milczenie świata zachodniego (ale i ZSRR) wobec czystki etnicznej, którą Izrael przeprowadził na Palestyńczykach w 1948 r., wzięło się z czystej kalkulacji politycznej – wy nie będziecie drążyć sprawy Holocaustu, za który jesteśmy odpowiedzialni bądź współodpowiedzialni, a my damy wam wolną rękę w kwestii palestyńskiej, gdyż niestosowne jest opisywanie Żydów trzy lata po Holokauście jako morderców, grabieżców, okupantów i kolonizatorów. Wygodniej jest mieć stosunki z państwem Izrael niż z samymi Żydami, stąd ceną zadośćuczynienia za Holocaust stała się zgoda państw europejskich, USA i ZSRR na wywłaszczenie Palestyny. Zarówno owa zgoda jak i proces wywłaszczania trwa do dnia dzisiejszego
Pappé traktuje ojców-założycieli Izraela (z Ben Gurionem na czele) jak kryminalistów, których wraz z wykonawcami ich planu czystki etnicznej należy ścigać tak jak przestępców wojennych.
To samo ma, jego zdaniem, dotyczyć odpowiedzialnych za ostatnie zbrodnie w Gazie – i to tak polityków, jak i żołnierzy, gdyż samo stwierdzenie, że „Izrael popełnia zbrodnie wojenne” niewiele znaczy i do niczego nie prowadzi. Musimy znać nazwiska wydających rozkazy ataku na nieuzbrojoną ludność cywilną, lotników zrzucających bomby i żołnierzy strzelających do kobiet i dzieci. Jeśli poznamy nazwiska, to będzie możliwe przygotowanie procesu i rozesłanie listów gończych – tak jak niegdyś za Pinochetem. Może wreszcie zbrodniarze przestaną czuć się bezkarni.
Jak pokazuje historia zatrzymanego w Polsce agenta Mossadu zamieszanego w zabójstwo jednego z przywódców Hamasu, daleka nas jeszcze czeka do tego droga. W czerwcu 2010 r. na lotnisku w Warszawie zatrzymano na podstawie wystawionego przez Niemcy europejskiego nakazu aresztowania obywatela Izraela, najprawdopodobniej agenta Mossadu, który pomógł sfałszować niemieckie dokumenty dla dowódcy izraelskiej bojówki przygotowującej zamach. Izrael natychmiast zażądał od Polski uniemożliwienia zgodnej z europejskim prawem ekstradycji do Niemiec i przekazania jego obywatela Izraelowi. Polska prokuratura, sąd i cały rząd znalazły się w nie lada kłopocie – złamać prawo europejskie albo narazić się Izraelowi na zarzut antysemityzmu.
Pamiętam wypowiedź telewizyjną premiera Donalda Tuska, który z głupawym uśmiechem tłumaczył dziennikarzom, że „sprawa jest delikatna”, bo to „państwo wiecie… Niemcy, Izrael, Polska, to się źle kojarzy…”
Dlaczego jest delikatna i z czym się źle kojarzy nie powiedział, ale możemy się domyślać, iż premier polskiego rządu miał skojarzenia ze szmalcownictwem, gdy podczas II wojny światowej Polacy wydawali Żydów na śmierć Niemcom. Polska w końcu przekazała izraelskiego agenta władzom niemieckim, gdzie został natychmiast zwolniony za kaucją.
Finkelstein przypomina w swojej książce, iż poza tak spektakularnymi masakrami, jak ta w Gazie, Izrael dzień w dzień zabija Palestyńczyków (w dniu, w którym piszę te słowa, agencje przyniosły wiadomość o zastrzeleniu z izraelskiego czołgu 3 palestyńskich cywilów); w ciągu ostatnich 9 lat zabił ich 5 tys. – z czego co najmniej połowę stanowią cywile, a niemal 1 tys. to dzieci i nastolatki. Izrael przetrzymuje również w więzieniach kilka tysięcy Palestyńczyków, w tym kobiety i dzieci, przy czym zbrodniarze izraelscy chodzą wolni w glorii chwały bohaterów. Za masakrę ludności cywilnej w Gazie, czyli za 1,4 tys. trupów, tysiące rannych i okaleczonych odpowiedział jak dotąd tylko jeden żołnierz izraelski, któremu zarzucono… kradzież karty kredytowej należącej do Palestyńczyka…
Jest również zdania, że skala uprzedzeń antymuzułmańskich w Europie jest nieporównywalnie większa od uprzedzeń antysemickich. Jest to jego osobista opinia, z którą możemy się zgadzać bądź nie, ale jednak coś jest na rzeczy w tym, iż np. rząd niemiecki od lat udaje, że nie ma problemu izraelskiego rasizmu i przemocy, a kanclerz Angela Merkel wręcza w Poczdamie, we wrześniu 2010 r., nagrodę M100 Medienpreis Kurtowi Westergaardowi (rysownikowi, który w 2005 r. na łamach duńskiego dziennika Jyllands Posten zamieścił bulwersujące karykatury Mahometa), głosząc patetycznie, że „wolność prasy jest filarem wolności ludzi”.
Finkelstein jest optymistą. Uważa, że poruszenie w świecie, jakie wywołała inwazja na Gazę, było tak duże, że od tej pory nieprawdopodobnym będzie usprawiedliwianie jakichkolwiek zbrodni izraelskich. Tym razem Izrael naprawdę poszedł za daleko. Zaś wszystkim zwolennikom polityki Izraela, niezależnie od orientacji politycznej i religijnej, wystarczy postawić jedno proste pytanie: „Czy jesteś za, czy przeciw czystce etnicznej, za czy przeciw dyskryminacyjnym prawom, za czy przeciw wyburzaniu domów, za czy przeciw drogom i koloniom tylko dla Żydów, za czy przeciw torturom, za czy przeciw masakrom?”
Pół roku po masakrze Gazy izraelskie siły specjalne zaatakowały pokojową „Flotyllę Wolności”, konwój nieuzbrojonych statków wiozących m.in. materiały budowlane i wyprawki szkolne dla dzieci w Gazie. Zabiły 9 uczestników oraz aresztowały, uwięziły i okradły resztę jej członków, nie zważając na to, iż byli wśród nich laureatka pokojowego Nobla czy europejscy parlamentarzyści. Znów oburzenia nie było końca. I znów, tak jak po Gazie, wydawało się, że to jest ta kropla, która skaże Izrael na międzynarodowe potępienie i ostracyzm. Pod wrażeniem fali krytyki Egipt otworzył przejście w Rafah, a Izrael zadeklarował nieznaczne złagodzenie blokady (pozwalając np. wwozić hummus). Nie był to jednak początek zasadniczej zmiany sytuacji. Minęło kilka miesięcy i wszystko wróciło do normy: Izrael więzi 1,5 mln Palestyńczyków w Gazie, uniemożliwiając jej odbudowę i normalne życie mieszkańców. Torturuje oraz bez powodu, na widzimisię, zabija palestyńskich cywilów. Buduje mur separacyjny, uznany za nielegalny przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, zagarniając przy okazji ziemię palestyńską. Rozbudowuje nielegalne osiedla kolonistów izraelskich na ziemiach okupowanych. I kpi społeczności międzynarodowej w żywe oczy, ignorując uchwały Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych wzywające go do respektowania praw Palestyńczyków.
Jak długo jeszcze?
Stefan ZgliczyńskiWyrazy podziękowania
Colinowi Robinsonowi za pomoc w stworzeniu koncepcji książki i Maren Hackman za pomoc w jej urzeczywistnieniu. Cyrusowi Veeserowi za cenne wsparcie podczas końcowych prac redakcyjnych. Jestem też wdzięczny za współpracę Fundacji Badań Biospołecznych, a także Rudolphowi Baldeo, Annie Baltzer, Regan Boychuk, Noamowi Chomsky’emu, Johnowi Dugardowi, Mirene Ghossein, Asmie Ishak, Mike’owi Levy’emu, Darrylowi Li, Sanjeevowi Mahajanowi, Frankowi Menetrezowi, Allanowi Nairnowi, Mouinowi Rabbaniemu, Sarze Roy, Feroze’owi Sidhwy’emu i Eugenii Tsao. Ogromnie wiele dały mi też wskazówki dostarczone przez korespondencyjnych znajomych.Słowo wstępne
Jestem jednym z wielu ludzi, którzy poświęcili sporą część życia staraniom o sprawiedliwy pokój między Izraelem a Palestyną. Nie mogę jednak powiedzieć, że żyjący pod okupacją Palestyńczycy nadzwyczajnie odczuli skutki tych działań. Dotąd nie zdołano powstrzymać niszczycielskiego izraelskiego tarana. Zmiany, które nastąpiły, okazały się być zmianami na gorsze. Pod płaszczykiem tzw. procesu pokojowego Izrael skutecznie zaanektował olbrzymie połacie Zachodniego Brzegu oraz zniszczył ciągłość tkanki społecznej zarówno tam, jak i w Strefie Gazy.
Zbytnim pesymizmem tchnęłoby jednak stwierdzenie, że nie nastąpił żaden postęp. Izrael nie może już liczyć na odruchowe poparcie dla swej polityki. Sondaże opinii publicznej, w tym także te przeprowadzone wewnątrz społeczności żydowskich na świecie, dowodzą, że w ciągu ostatnich 10 lat rośnie niezadowolenie z postępowania Izraela. Ten przechył wynika w znacznej mierze z faktu coraz lepszego poinformowania opinii publicznej. Historycy obalili wiele rozprzestrzenianych przez Izrael mitów, mających służyć usprawiedliwieniu wydziedziczenia, wywłaszczenia i wygnania rdzennej ludności Palestyny. Organizacje praw człowieka udokumentowały to, jak Izrael maltretuje żyjących pod okupacją Palestyńczyków. Wreszcie na arenie prawno-dyplomatycznej wykrystalizował się konsens, zgodnie z którym realizacja podstawowych praw Palestyńczyków pozostaje niezbędnym warunkiem rozwiązania konfliktu.
Niezadowolenie z postępowania Izraela narastało od dawna i sięgnęło zenitu, gdy w grudniu 2008 r. państwo to dokonało najazdu na Gazę. Bezlitosny atak na bezbronną ludność cywilną wywołał powszechny szok i oburzenie. Głęboki rozłam zarysował się również wewnątrz społeczności żydowskich – szczególnie wśród młodego pokolenia. Wielu dawnych zwolenników Izraela wolało nabrać wody w usta niż stawać w obronie tego, czego bronić się nie da – nawet jeśli nie wystąpili z otwartym protestem.
W pierwszej części książki przeanalizowane zostaną motywy izraelskiego ataku na Gazę oraz przedstawiono kronikę „22 dni śmierci i zniszczenia” – jak to określiła Amnesty International. Prawdziwie przedstawić cierpienie, którego doświadczyli – przynajmniej tyle możemy zrobić dla mieszkańców Gazy. Nikt nie wskrzesi zabitych ani nie połata ran tych, którzy przeżyli – ale pamiętając, co się wydarzyło, możemy przynajmniej uczcić ich ofiarę.
Książka ta nie jest jednakże tylko lamentem – niesie też światło nadziei. Przelew krwi w Gazie obudził sumienie świata. Nigdy nie istniały okoliczności bardziej sposobne, by opinia publiczna nie tylko wyraziła swój żal, lecz również podjęła działanie. Po naszej stronie jest prawda i sprawiedliwość. To potężna broń, jeśli tylko nauczymy się jej skutecznie używać.
Mierzymy się obecnie z podwójnym wyzwaniem. Po pierwsze, musimy kształtować i informować opinię publiczną, przedstawiając w prawdziwym świetle żniwo wydarzeń w Gazie. Po drugie, musimy mobilizować poparcie dla takiego rozwiązania konfliktu, jakie uznają za właściwe wszystkie światłe kręgi opiniotwórcze – odrzucanego jednak przez pozostające w praktycznej izolacji Izrael i Stany Zjednoczone. Mam nadzieję, że książka ta pomoże sprostać temu wyzwaniu, oraz przyczyni się do tego, by wreszcie każdy Palestyńczyk i każdy Izraelczyk mógł godnie przeżyć swe życie.