- W empik go
Gdy pożądanie staje się miłością - opowiadanie erotyczne - ebook
Gdy pożądanie staje się miłością - opowiadanie erotyczne - ebook
Pochodząca ze Szwecji Line jest żoną jednego z czołowych chirurgów plastycznych w Kalifornii. Żyje w luksusie i mogłoby się wydawać, że niczego nie brakuje jej do szczęścia, a jednak... Młoda, nieprzeciętnie piękna kobieta nudzi się w swoim idealnym małżeństwie, zwłaszcza jeśli chodzi o życie seksualne. Ma dość perfekcjonizmu męża, jego pedanterii i braku spontaniczności.
Kiedy ich dom w Malibu ma zostać odmalowany na lato, Line udaje się tam wcześniej, aby w oczekiwaniu na męża dopilnować remontu. Nie spodziewa się, że ten samotny czas wywróci do góry nogami całe jej dotychczasowe życie...
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-262-0913-6 |
Rozmiar pliku: | 310 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Line zajechała przed dom wielkim kabrioletem.
Cieszyła się, że spędzi lato w Malibu. Andy obiecał do niej dojeżdżać tak często, jak pozwoli mu na to praca, poza tym miała tam być tam zupełnie sama, oczywiście nie licząc sąsiadów. Nie przeszkadzało jej to jednak. Małżeństwo z Andym ułożyło się bowiem zupełnie inaczej niż je sobie wyobrażała, kiedy wychodziła za niego sześć lat wcześniej. Był chirurgiem plastycznym z własną kliniką w Los Angeles. Gdy się poznali, miał trzydzieści osiem lat, a ona dwadzieścia trzy. Wtedy wydawał się jej niezwykle interesujący, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Line uważała go za atrakcyjnego mężczyznę, ale jego uroda była z rzędu tych, które można kupić, zwłaszcza miało się tyle pieniędzy co Andy i nie potrafiło się ich utrzymać. Wyglądał zbyt idealnie, a z czasem zaczął przypominać jedną z figur woskowych z muzeum Madame Tussaud.
Uśmiechnęła się na myśl, że zyska trochę czasu tylko dla siebie. Zamierzała kąpać się w oceanie, wylegiwać na tarasie i jeździć na wycieczki wzdłuż wybrzeża, zastanawiając się, co począć z tymi zgliszczami, jakie zostały z jej małżeństwa. Miała dopiero trzydzieści lat i nie uśmiechało się jej spędzić resztę życia w ten sposób.
Pochodziła ze Szwecji. Wychowała się w małym miasteczku na północ od Sztokholmu, gdzie mieszkała do osiemnastego roku życia, kiedy przeprowadziła się do stolicy. Poznała tam muzyka Lassego i była z nim przez parę lat, aż jego kariera nabrała tempa i mógł przebierać między kobietami. Podziękował jej wtedy za wspólne spędzony czas. To doświadczenie zupełnie ścięło ją z nóg i właśnie wtedy podjęła decyzję o wyjeździe do Stanów.
Dostała pracę recepcjonistki w hotelu w San Diego i tu właśnie poznała Andy’ego. Był tam częstym gościem i pewnego wieczoru zaprosił ją na kolację. Taki był początek ich znajomości. Wtedy ani trochę nie sprawiał wrażenia człowieka trudnego w pożyciu i wykazywał się większą spontanicznością. Line ujął zwłaszcza jego szarmancki sposób bycia i – jak jej się wydawało – duża dojrzałość. Stanowił zupełne przeciwieństwo Lassego i wiążąc się z nim, odczuła pewien rodzaj nobilitacji.
W czasie ich małżeństwa klinika Andy’ego gwałtownie się rozrosła, podobnie jak jego własne ego. Jedyne, co się dla niego liczyło, to stać się żywą reklamą oferowanych przez siebie usług. Na szczęście Line była piękna z natury, więc nie namawiać jej na żadne zmiany – w każdym razie jeszcze nie. Była wysoka i smukła, a jej blond włosy, tak jasne, że niemal białe, opadały dużymi, miękkimi lokami do połowy pleców. Oczy miała błękitne jak morska woda w Malibu i często gościł w nich błysk przekory.
Andy proponował jej jedynie powiększenie piersi, ale uważała, że miseczka w rozmiarze D w zupełności jej wystarcza. Miała wąskie biodra i jędrne pośladki, więc skorygował jej tylko oczy, nadając im lekko skośny kształt i powiększył jej nieco usta silikonem.
Po rozpakowaniu walizki przebrała się w skąpe, czarne bikini i położyła się na leżaku na tarasie. Następnego dnia mieli się zjawić robotnicy, których Andy wynajął do pomalowania całego domu i naprawienia dyszy w jednej z wanien spa. Zapowiedział swój przyjazd dopiero na weekend, więc miała dla siebie pełne cztery dni i zamierzała czerpać z wolności pełnymi garściami.
Nad morzem było mnóstwo plażowiczów. Trwała właśnie pełnia lata, więc wszyscy, którzy mieli taką możliwość, uciekali jak najdalej od miasta. Pomachała spacerującej brzegiem Jennifer, która wraz z mężem, liderem znanej grupy heavymetalowej, mieszkała o kilka domów dalej. Jennifer była cudowną osobą, bardzo bezpośrednią i można było się jej zwierzyć bez obaw o niedyskrecję. Była to dość rzadka cecha w tutejszych kręgach, gdzie wszyscy ze sobą rywalizowali i zwykle nie opowiadało się nikomu o swoich słabościach.
Zasnęła, nie wiedząc kiedy. Obudził ją dopiero dzwonek telefonu – Andy chciał się dowiedzieć, czy to nie będzie dla niej problem, jeśli przyjedzie dopiero w sobotę.
– Nie, skądże… Chociaż miałam nadzieję, że może choć trochę ci mnie brakuje – powiedziała przekornie.
– Oczywiście, że tak – odparł z nutą irytacji w glosie – ale obiecałem zabieg jednemu pacjentowi, który może przyjść dopiero w piątek wieczorem.
– Spokojnie, Andy, nic się nie stało… Przyjedziesz w sobotę i wtedy się trochę zrelaksujemy, okej?
– Tak, kochanie, na pewno coś wymyślimy…
Rozłączył się, a Line głośno westchnęła.
– Nigdy nie będzie inaczej – powiedziała głośno do siebie. – Pogódź się z tym wreszcie… albo się rozwiedź.
Przed pójściem spać chciała się najpierw wykąpać, a potem przejechać samochodem drogą wzdłuż wybrzeża.
Woda z prysznica przyjemnie ochłodziła jej rozgrzane słońcem ciało. Nie spiesząc się, umyła włosy, następnie cała się namydliła i wyszorowała skórę naturalną gąbką, aby pozbyć się martwych komórek i zapobiec tworzeniu się cellulitu.
Miała ochotę na Andy’ego, choć zdawała sobie sprawę, że nic z tego nie będzie, nawet jeśli tu w końcu przyjedzie. Sypiali ze sobą najwyżej raz na dwa tygodnie i nie zajmowało im to nigdy dużo czasu. Na samym początku ich znajomości było inaczej, wtedy łatwo mogła go podniecić i najbardziej liczyło się dla niego to, żeby w pierwszej kolejności zaspokoić ją. Teraz skupiał się wyłącznie na własnych potrzebach, po czym od razu przewracał się na bok i zasypiał. Czasem zastanawiała się, czy przypadkiem kogoś nie ma, skoro wystarczało mu tak niewiele, ale ta myśl natychmiast wywoływała uśmiech na jej twarzy. To zupełnie niemożliwe, żeby jej mąż perfekcjonista miał się zaangażować w coś tak nieprzewidywalnego jak romans.2
Następnego dnia rano obudziło ją dzwonienie do drzwi. Zarzuciła na siebie krótki szlafrok i zbiegła szybko po schodach.
– Dzień dobry… Przepraszam, ale umówiłem się z pani mężem na malowanie domu… My właśnie…
– Tak, oczywiście… To ja przepraszam, proszę wejść – otworzyła szeroko drzwi i posłała obu stojącym w progu mężczyznom olśniewający uśmiech. – Zapomniałam nastawić budzik, mój mąż jest w Los Angeles, więc to ze mną będziecie mieli do czynienia.
Brandon przyjrzał się jej uważnie i stwierdził w myślach, że nie miałby nic przeciwko temu.
– Możecie zacząć od góry – weszła na schody, a on ruszył za nią w przyzwoitej odległości. Otworzyła drzwi do czterech pokoi gościnnych, gdzie Andy pościągał ze ścian obrazy i pozakrywał meble folią.
– Mam nadzieję, że dostęp jest wystarczający, a gdyby tak nie było, proszę dać znać. Na pewno jakoś to rozwiążemy.
– Dziękujemy, nie powinno być problemu.
Serce Line zabiło szybciej, kiedy Brandon posłał jej ciepły uśmiech, który zmiękczyłby serce każdej kobiety. Spuściła wzrok i pospiesznie opuściła sypialnię. Wzięła ubrania i wyszła do łazienki, żeby je założyć. Za nic nie miała ochoty wpaść przypadkiem na któregoś z tych mężczyzn ubrana tylko w szlafrok.
Przedpołudnie upłynęło jej na czytaniu magazynów modowych i gazet. Brandon z kolegą praktycznie zniknęli z jej pola widzenia. Zadzwonił Andy, żeby się dowiedzieć, czy malarze przyszli zgodnie z umową. Wyznała mu, że za nim tęskni i że nie może się doczekać soboty. Miała nadzieję, że uda się jej obudzić w nim dawnego Andy’ego i w ten sposób ratować swoje małżeństwo. Wiedziała, że musi podjąć próbę, chociaż głęboko w sercu wątpiła, czy to w ogóle możliwe.
– Zadzwonisz do mnie wieczorem powiedzieć mi dobranoc? – spytała przymilnym głosem i miała nadzieję, że to zarejestrował.
– Tak, oczywiście… Jestem trochę zajęty, ale zadzwonię, jeśli znajdę trochę czasu.
Rozłączając się, była nieco zawiedziona. Pragnęła go i chciała poczuć, że on także ma na nią ochotę.
– Nie ma pani nic przeciwko temu, żebyśmy zjedli lunch na balkonie?
Odwróciła się i spojrzała prosto w ciemnobrązowe oczy Brandona.
– Oczywiście, bardzo proszę, ale tutaj na tarasie jest chłodniej, możecie z niego skorzystać. I tak miałam popływać.
– Dziękuję, w takim razie przyjdziemy tutaj.
Linda zdjęła przez głowę krótką sukienkę i odłożyła na leżak. Pod spodem miała białe bikini nie pozostawiające zbyt wiele pola dla wyobraźni. Po rozmowie z Andym głodne spojrzenia obydwu malarzy sprawiały jej przyjemność, kiedy powolnym krokiem schodziła z tarasu na plażę. Wiedziała, że jest atrakcyjna i mimo że zazwyczaj nie przywiązywała do tego zbyt wielkiej wagi, zdarzały się sytuacje, kiedy okazywało się to przydatne.
– Niezła z niej laska – odezwał się cicho Brandon, a jego kolega potwierdził skinieniem głowy.
– Owszem… Tak jak większość mieszkających tu kobiet… Czy jej mąż nie jest przypadkiem chirurgiem plastycznym?
– Rzeczywiście, jest.
Brandon śledził ją wzrokiem, kiedy wchodziła do wody. Oddałby wszystko, żeby zsunęła się z niej góra od kostiumu. Jej piersi były cudownie kształtne i bardzo chętnie zapoznałby się z nimi bliżej.
– Musimy skończyć do weekendu, więc lepiej o tym zapomnij. Nie masz na to czasu.
Brandon się zaśmiał, mówiąc, że gdyby się nadarzyła taka okazja, mógłby się tym zająć w czasie wolnym.
– Chyba masz co robić w domu. Zdaje się, że Vivian jest w ciąży?
Brandon pomyślał o żonie, z którą był od trzynastu lat. Mieli razem troje dzieci i czwarte w drodze. Vivian była przemiłą dziewczyną, ale zupełnie inną niż ta, na którą patrzył… Bez porównania…
– Chyba można nabrać apetytu poza domem, jeśli tylko wrócisz do niego na kolację? – Brandon znów się roześmiał, nie odrywając wzroku od Line, która wyszła z wody na piasek.
„Do diabła, jest prześliczna”, pomyślał, opróżniając butelkę piwa i próbując skoncentrować się na tym, po co tu przyszedł.
– No dobra, wracamy do roboty – podniósł się, myśląc o tym, żeby broń Boże nie zdradzić swoich myśli przed kolegą. „Muszę ją mieć, choćby tylko raz”. Wiedział, że to zakazany owoc, zwłaszcza ze względu na ciężarną żonę, ale w tej chwili niczego bardziej nie pragnął…
Kiedy już prawie uporali się z czterema pokojami, Brandon wymknął się na dół. Po prostu musiał ją raz jeszcze zobaczyć.
Siedziała na tarasie w skąpym bikini. Jego wzrok padł na dwie puste butelki, które zostawili podczas przerwy na lunch.
– Zaraz po sobie posprzątamy.
Zabrał butelki, a ona uśmiechnęła się do niego i powiedziała, że ona sama ma wystarczająco dużo czasu, aby się tym zająć.
– A pani mąż nie przyjeżdża…? To znaczy… miałem na myśli, że może się pani tu czuć trochę samotna – powiedział i natychmiast zdążył pożałować, że się odezwał. Nie chciał wyjść na wścibskiego.
Ona nie odebrała tego jednak w ten sposób, w każdym razie nie dała nic po sobie poznać. Odparła, że Andy przyjedzie w weekend i że ani trochę nie jest jej smutno samej.
– Cóż, wydaje mi się, że skończyliśmy na dzisiaj. Jutro także przyjdziemy wcześnie rano.
– Będzie mi bardzo miło. – Posłała mu uśmiech, który wywołał u niego falę gwałtownych emocji.
– Wzajemnie – odpowiedział i szybko wycofał się na górę.3
Andy zadzwonił, kiedy kładła się spać. Chciał się dowiedzieć, jak dużo udało się zrobić malarzom i czy skończą do weekendu.
– Kochanie, nie wiem… Ale przyjedziesz, bez względu na to, prawda?
– Sam nie wiem, najwyżej ty przyjedź tutaj. Nie mam specjalnej ochoty mieszkać w tym bałaganie.
– Andy, proszę cię, przestań! Tęsknię za tobą… Nie możesz po prostu przyjechać? Przecież to wszystko jedno, czy skończą, czy nie. I tak możemy miło spędzić czas… Sypialnia na pewno będzie już gotowa.
– To ty przestań, Line… Jest tyle innych spraw. – Był wyraźnie poirytowany.
– Tak, tylko że właściwie w ogóle się nie kochamy. Tęsknię za tym, a ty bardzo się zmieniłeś… Wcześniej było między nami dużo lepiej.
– Nie jesteśmy już świeżo zakochaną parą, więc to zupełnie normalne, że miłość po paru latach związku trochę okrzepła… A przecież i tak często jesteśmy razem.
– Kochasz mnie? – Znała odpowiedź na to pytanie, ale miała nadzieję, że usłyszy choć trochę emocji w jego głosie.
– Tak, to chyba jasne… Oczywiście, że cię kocham, jesteś moją żoną. Co się z tobą dzieje… boisz się być tam sama?
– Nie, po prostu za tobą tęsknię. Czy jest w tym coś dziwnego?
– Przyjadę w weekend. Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała.
Kiedy udało jej się zasnąć, nie przyśnił jej się Andy, lecz dużo bardziej namiętny mężczyzna, który wiedział, jak obchodzić się z kobietą.
Brandon na podjeździe spotkał dzieci. Chciały mu pokazać swoje nowe rolki, a on miał podziwiać, jak świetnie na nich jeżdżą.
– Fantastycznie sobie radzicie. – Wziął za rękę najmłodszą czteroletnią córkę Jasmin i razem weszli do domu.
Vivian stała przy kuchence. Była w siódmym miesiącu i miała już naprawdę spory brzuch. Uwielbiał, kiedy żona jest w ciąży, podniecało go to niewyobrażalnie, a ona rzadko mu odmawiała. Objął ją od tyłu, pocałował we włosy i zapytał, jak jej minął dzień.
– W porządku – odpowiedziała. – Jest wprawdzie trochę za gorąco jak dla mnie, ale na szczęście nie potrwa to długo.
Miał akurat tyle czasu, żeby zdążyć się wykąpać przed posiłkiem. Stojąc pod prysznicem, myślał o Line. Wyobrażał sobie, jak to jest się z nią kochać, przez co jego członek urósł i stwardniał. Chwycił go zdecydowanie w dłoń, zamknął oczy i wyobraził sobie, że to ona. Szeptał jej imię, kiedy sperma wytrysnęła między palcami.
Gdy pół godziny później siedział przy stole, dopadły go wyrzuty sumienia. Vivian była bardzo ładną kobietą, zwłaszcza teraz, w zaawansowanej ciąży. Miała długie, kasztanowe włosy – jej ojciec był Indianinem i bardzo go przypominała. Czarne oczy potrafiły ciskać gromy, gdy się złościła, ale także błyszczeć miłością, kiedy patrzyła na niego albo na dzieci.
Po jedzeniu maluchy wybiegły na dwór, żeby się pobawić, a Vivian podniosła się, żeby sprzątnąć ze stołu. Zaczął jej pomagać i kiedy odstawiła talerze na blat kuchenny, wziął ją w ramiona i pocałował namiętnie.
– Vivian, jesteś cudowna… – Jego dłonie spoczęły na jej ciężkich piersiach i zaczęły je mocno masować. – Mam na ciebie ochotę – szepnął, podczas gdy jego ręka powędrowała pod sukienkę.
Jęknęła cicho, kiedy odciągnął na bok jej majtki i wsunął w nią palec.
– Nie teraz, Brandon… W każdej chwili mogą wejść dzieci… Zaczekaj, aż pójdziemy do łóżka.
– Są zajęte zabawą… – Jego głos był ochrypły od pożądania, a palce ochoczo usiłowały wejść w nią jeszcze głębiej.
– Nie, nie… To wykluczone.
Na pewno miała ochotę, poznał to po jej przyspieszonym oddechu, ale mimo to próbowała go powstrzymać.
– Kochanie, przestań, możemy pójść do łazienki… – Chwycił ją za rękę, a ona z pewnym oporem podążyła za nim. Kiedy oparła się o umywalkę, ściągnął z niej majtki. Następnie zadarł wysoko sukienkę, położył ręce na jej nabrzmiałych piersiach i wszedł w nią od tyłu.
– Jesteś taka wilgotna – szepnął jej do ucha, powoli się w niej poruszając. – Dobrze ci? – Jego głos był niski i zachrypnięty, a dłonie mocniej ścisnęły jej piersi.
– Tak, jest cudownie – pojękiwała cicho, podczas gdy on przyspieszył, prosząc, żeby całkiem zdjęła sukienkę, by mógł patrzeć na jej nagie ciało. Uwielbiał widok swojej ciężarnej żony. Jej ciężkie piersi i wielki brzuch podniecały go niewyobrażalnie. Mimo to, gdy zamykał oczy, ukazywał mu się obraz pewnej szczupłej blondynki.
Penetrował Vivian swoim członkiem, głośno dysząc i ściskając mocno jej piersi, aż zaczęła jęczeć z bólu.
– Kochanie, nie tak mocno… Musisz bardziej uważać – trzymała się asekuracyjnie za brzuch, a on trochę zmniejszył tempo.
– Przepraszam… Tak bardzo mnie podniecasz… Vivian, zaraz dojdę… – Masował jej łechtaczkę, znów wzmagając tempo swoich ruchów.
– Och, och – cicho pojękiwała, wypinając się do niego. – Och, jak mi dobrze… O tak, tak… Och, dochodzę, dochodzę… – szeptała, po czym gdy jej ciało napięło się gwałtownie, a mięśnie pochwy zwarły się wokół jego penisa.
– Jesteś cudowna, skarbie… Wyglądasz przepięknie… – Obserwował jej odbicie w lustrze, podziwiając rozkosz malującą się na jej twarzy podczas orgazmu. Nie mógł się nasycić tym widokiem i podążył za nią, wytryskując w nią z głośnym rykiem.
– Uwielbiam cię – szepnął. Wysunął się z niej i zaczął ją całować po szyi i karku.
– Musisz trochę bardziej uważać, nie chciałabym, żeby wody odeszły za szybko. – Pocałowała go, myśląc o tym, jakie miała szczęście, że go spotkała.
Kiedy następnego dnia Brandon jechał do pracy, cieszył się, że zobaczy Line. Zdawał sobie sprawę, że to nie w porządku wobec Vivian, ale z drugiej strony nie wyrządzał jej przecież żadnej krzywdy – tak w myślach uspokajał wyrzuty sumienia.
Na podjeździe stał wielki mercedes, co oznaczało, że Line jest w domu. Kiedy zadzwonił do drzwi, serce zaczęło mu bić mocniej. John miał dotrzeć niebawem, więc Brandon liczył na to, że przed jego przyjściem uda mu się zamienić z nią kilka słów i opanować zdenerwowanie.
– Cześć. – Otworzyła mu drzwi w tym samym kusym szlafroku. Właśnie wyszła z łazienki, jej długie jasne włosy były mokre, a na szyi miała przewieszony ręcznik.
– Cześć – odpowiedział, zatapiając spojrzenie w jej oczach. Najchętniej by jej powiedział, jak na niego działa, ale zamiast tego szybko spuścił wzrok.
„Jaki on pociągający”, pomyślała. „I tak inny od Andy’ego”. Zerknęła na jego palec serdeczny u lewej dłoni i na widok dużej złotej obrączki poczuła ukłucie zazdrości. „Oczywiście, że jest żonaty. Ta kobieta to prawdziwa szczęściara”, stwierdziła, myśląc gorzko o Andym.
– Skończycie do weekendu? – zapytała, idąc z nim na górę. – Chodzi o to, że mój mąż wolałby tu przyjeżdżać, dopóki trwa remont… Jest trochę, no cóż… To dla niego zbyt uciążliwe…
– Myślę, że uda nam się skończyć, ale nie mogę tego obiecać. W każdym razie nie pracujemy w weekendy, więc na pewno zostaniecie tu sami.
– Jeśli chodzi o mnie, nie widzę problemu, tylko Andy jest trochę dziwny.
– Właściwie nie jest to takie dziwne, że nie chce oglądać tu ekipy remontowej w swoim wolnym czasie. – „Gdybym był twoim mężem”, pomyślał, „też wolałbym mieć dom dla siebie.”
– Rzeczywiście, może masz rację… Pójdę się tylko ubrać, a potem zejdę na dół i będziecie mogli pracować w spokoju.
Brandon zatrzymał się na półpiętrze i zaczął mieszać farbę w wiadrze, a Line poszła do sypialni, żeby się ubrać. Drzwi były lekko uchylone i kiedy zdjęła szlafrok, ujrzał jej cudowne ciało w pełnej krasie. Nie zamierzał się na nią gapić, ale po prostu nie mógł oderwać od niej wzroku. Była fantastycznie piękna, jej duże piersi miały idealny kształt, a wąskie biodra, krągłe pośladki i długie nogi zdecydowanie przewyższały szczyt marzeń każdego mężczyzny. Miała płaski brzuch, a w pępku dostrzegł błyszczący kolczyk. Zanim założyła skąpe stringi, udało mu się dojrzeć, że jest ogolona na gładko. Kiedy zapięła stanik i wrzuciła na siebie krótką sukienkę, odwrócił się szybko plecami do drzwi.
Czuł niebezpieczne pulsowanie w członku i nie był w stanie spojrzeć jej teraz w oczy. Słyszał, że wychodzi do łazienki, i kiedy włączyła suszarkę do włosów, wstał i zaczął malować korytarz.
John zjawił się dopiero przed południem. Popsuł mu się samochód i musiał pojechać do warsztatu.
– Co tam? Grzecznie się zachowywałeś? – Zaśmiał się głośno, a Brandon od razu wiedział, do czego pije.
– Pewnie, a co myślałeś? Wystarczająco najadłem się w domu.
– Okej, to się chwali. Nigdy nie miałeś powodów do narzekań.
Skrzydła domu stykały się prostopadle i z korytarza widać było dokładnie, co się dzieje na tarasie. Line siedziała na leżaku i czytała książkę. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, sukienka wisiała na oparciu krzesła. Jej ciało zakrywały jedynie skąpe stringi i góra od kostiumu. Jedną nogę trzymała zgiętą. Oczy Brandona zatrzymały się na jej kroczu. Poprawiła nieco pozycję i jej dłoń znalazła się nagle przy brzegu majtek. Zaczął szybko oddychać na myśl o tym, co by było, gdyby…
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.