Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gdy ucicha ocean - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 kwietnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdy ucicha ocean - ebook

Przyroda bywa zwodnicza - piękno krajobrazu odwraca uwagę od trudnych relacji i skomplikowanych problemów lokalnej społeczności.

Gdy Nadia dostaje propozycję awansu, nie waha się długo. Konieczność przeprowadzki to świetna okazja, by odciąć się od przeszłości, interesownej rodziny i nielojalnego ex-męża. Zresztą perspektywa zamieszkania w Bretanii, nad samym Atlantykiem, wydaje się bardzo kusząca! Nowe obowiązki okazują się jednak dość niewdzięczne, a zawodowe komplikacje nakładają się na duszną atmosferę portowej miejscowości, gdzie wśród rybackich domków i urokliwych klifów kryje się wiele tajemnic. Buntownicze wybryki nastoletniej Zoé czy przemyt narkotyków - to tylko kilka problemów, w które zostanie wplątana bohaterka. Czy Nadia odzyska osobistą równowagę w kraju, nad którym wisi widmo terroryzmu i trwa kryzys uchodźczy?

Strzał w dziesiątkę dla miłośników powieści obyczajowych osadzonych w zachwycających sceneriach - w stylu książki "Irlandzki sweter" Nicole R. Dickson.

Renata L. Górska - autorka powieści obyczajowych, wśród których najbardziej znane to: "Za plecami anioła", "Przyciąganie niebieskie" czy "Błędne siostry". Z wykształcenia ekonomistka, ale swoje życie zawodowe związała raczej ze słowami niż liczbami - pisze felietony i opowiadania, przez wiele lat współpracowała z dwutygodnikiem polonijnym "Samo życie". Urodzona na Śląsku. Lubi dzieci i koty.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-271-6585-1
Rozmiar pliku: 926 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Zając należy do tego, kto go złapie.

_Ar c’had zo da neb he fak._

Przysłowie bretońskie

Mrok powoli ustępował przed brzaskiem, choć szarość nie była jeszcze prawdziwą jasnością. Gęste od wilgoci, ponocne powietrze wyziębiało policzki, sztyletowało płuca, wnikało chłodem za kołnierz mężczyzny. Sięgnął po papierosa i zapalił go, chroniąc płomień zapalniczki przed wiatrem. Zaciągając się dymem, rozmyślał nad sytuacją. Wszystko się rozpirzało, jego niemal doskonały kamuflaż stał się zagrożony.

Ludziom wydaje się tylko, że dokonują wyborów W rzeczywistości chodzą utartymi ścieżkami nawyków, dlatego on swoje raz po raz zmieniał. I jak ognią wystrzegał się zainteresowania swoją osobą. Starał się unikać kłopotów i nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Miał dobrą przykrywkę plus sprzymierzeńca w takim jednym miejscowym, ale też nieprzewidziane problemy. Z interesami długo szło mu tu jak po grudzie, wyobrażał to sobie inaczej, łatwiej. A przecież musiał się wykazać, naprawić minione błędy. Bez tego nie było powrotu.

Nie wierzył w przesądy, lecz ten ostatni ciąg niepomyślnych zdarzeń zakrawał na jakąś pieprzoną klątwę. Zawsze był pewien słuszności swoich decyzji, osiągnął niemało, nawet więcej niż myślał, iż kiedykolwiek będzie w stanie zdobyć. Był zadowolonym z siebie człowiekiem, żył z dużym rozmachem, miał piękne dziewczyny, wozy zmieniane co kilka miesięcy, drogie zegarki. Płacił za to cenę, jednak był gotów ją ponieść, byle rachunek się zgadzał, a jemu zawsze wychodził na plus. Niestety, tylko do czasu, potem karta się odwróciła. Popadł w niemałe długi, wyrównywał je, lecz natychmiast robił nowe. Stracił nad tym kontrolę, typowa równia pochyła. A potem wyszło to na jaw i zakręcono mu kurek; skończyłby marnie, gdyby nie dano mu jeszcze jednej szansy. Musiał przenieść się na nowy teren i udowodnić, że nigdy więcej nie wtopi. Układ nie całkiem mu pasował, ale nie miał wyjścia, bez tamtych był niczym. Przyjechał więc tutaj i stopniowo wychodził na prostą. Tym razem jednak zabezpieczał się lepiej, nie działał na chybcika. I wszystko byłoby bardzo dobrze, gdyby nie zawalono z ostatnią dostawą. Niewiele brakowało, by znów pogrążył się w gównie! Oby tylko dzisiaj poszło zgodnie z planem, bo kolejna obsuwa była wykluczona! Tak czy siak, będzie musiał pokombinować, by wyciągnąć więcej dla siebie. Trudna sprawa, ale mając nóż na karku, granie _fair play_ odpada.

Spojrzał na człowieka drzemiącego we wnętrzu auta. Ten głąb nie połapie się w niczym, a nawet gdyby, ułagodzi go jakoś. Co innego zadzierać z górą, następnej szansy już nie dostanie. Może nawet skończy w piachu, w grę wchodziła duża forsa. Nie, nie dopuści do tego. Prędzej sam właduje komuś kulkę, jakby nie było, kiedyś już zabił. Wprawdzie tylko czarnucha, lecz nie przepadał za mokrą robotą. Tak samo za tutejszą pogodą, wiecznie lało i wiało. Przeklęta Bretania!

Po raz ostatni zaciągnął się dymem, rzucił peta na ziemię i przydeptał go czubkiem buta. Następnie popukał w szybę samochodu.

– Zaraz będzie świtać!

Po chwili otwarły się drzwiczki i z wnętrza auta wydostał się drugi osobnik. Rozciągnął zesztywniałe ciało.

– Ziąb jak diabli... – powiedział.

Sięgnął za pazuchę kurtki i wyjął stamtąd czapkę, założył ją sobie na głowę. Pozorując ciosy bokserskie, zrobił kilka skoków w przód i z powrotem, gdy jego pięści uderzały w korpus niewidzialnego rywala. Z ust walczącego wydobywały się urywane stęknięcia, pod stopami chrzęścił żwirek.

– Skończ z tym!

– Bez nerwów – odburknął, ale posłuchał swojego kompana.

Facet miał dobre układy i dzięki niemu wychodził znów wreszcie na prostą. Nie opłacało się stawiać. Któregoś pięknego dnia ich drogi rozejdą się, to było pewne. Teraz jednak ruszył za nim w stronę rzeki.

Prócz mlaskania fal liżących brzeg nie słyszało się innych dźwięków. Wiatr, jeśli wiał, to gdzieś powyżej, widoczność też była nadal słaba. Płynące wody ginęły w mistycznych oparach, zlewających się z ciemniejszym otoczeniem. Atmosfera miejsca miała coś z dreszczowca, spowijająca je cisza była bardziej bezgłosem aniżeli spokojem.

Mężczyźni zatrzymali się, nasłuchując. W ich postawie wyczuwało się napięcie, wyraźnie czekali na coś.

– Do licha, gdzie oni są?! – Niższy warknął niecierpliwie.

– Może trafili na patrol...

– Wal się! W końcu kiedyś wykraczesz! – Zdenerwował się na te słowa.

– Nie tacy cwani wpadali. – Drugi wzruszył ramionami. – Mieli trzymać się zasad, przed wschodem, to przed wschodem! Od godziny sterczymy tu jak idioci, wystawiają nas na ryzyko!

– Ryzyko jest zawsze. Na wodzie i na lądzie.

Przy ostatnim zdaniu obrócił się ku tamtemu.

– Czego? – tenże zapytał, wychwytując jego spojrzenie.

Nie od razu dostał niegłośną odpowiedź:

– Doszły mnie pewne słuchy...

– Tak? – wysilił się na obojętność.

– Podobno żadnej nie odpuścisz! Uważaj, chłopie! Kobitki są ciekawskie, węszą, podpatrują. A kiedy coś wyczają, to zaraz rozgadają, już taka ich natura!

Złajany mężczyzna zezłościł się nie na żarty. Palant jebany, mało tego, że mądrzy się w trakcie roboty, to jeszcze wtrynią się do jego życia?!

– Musisz teraz wyjeżdżać mi z czymś takim?! – Bezwiednie podniósł głos.

– Ciszej! – Tamten skarcił go sykiem.

– To wara ode mnie!

– Tylko ostrzegam! Najwięksi wojownicy w historii tracili życie przez baby. Nie po to wciągnąłem cię do biznesu, żebyś mnie teraz narażał!

– Chcesz mi narzucić celibat? – zadrwił w odpowiedzi.

– Co najwyżej trochę umiaru. Ja też nie jestem święty, ale działam głową, nie fiutem. Bierz się za młode laski, nad nimi łatwiej przejąć kontrolę! Grunt to dobry towar! – Zarechotał na koniec.

– Zgadza się! – Drugi podjął śmiech, łapiąc dwuznaczność stwierdzenia. – _À propos_ towaru... z Brestem bez zmian? Jakby co, daj znać, mogę cię zastąpić...

– Pilnuj własnego terenu, to moje kontakty! – Jego towarzysz natychmiast go zrugał.

– Nie wściekaj się! Chciałem tylko pomóc.

– Nie trzeba, panuję nad sytuacją!

Obaj zamilkli, zdając sobie nagle sprawę, że to nie pora i miejsce na takie rozmowy. Po wodzie niosły się nawet przyciszone głosy, a w stresie można palnąć za dużo.

Świtało, jednak brak konturów, barw i cieni czynił scenerię rozmazaną. Światło było białe i rozproszone, dochodziło spoza mlecznej kalki. Budziły się pierwsze ptaki, witając się wzajemnie nieśmiałym szczebiotem. Nagle w ich trele wmieszały się dalekie, jeszcze niegłośne, mechaniczne wibracje. Mężczyźni wymienili się niepewnym spojrzeniem i wyższy zapytał:

– Myślisz, że to oni?

– Zobaczymy.

Wycofali się z nadbrzeża za pobliskie zarośla i stamtąd wypatrywali przybyszy. Stłumiony terkot przeobraził się wkrótce w rozpoznawalny dźwięk motoru. Łódź zbliżała się od ujścia rzeki, niespiesznie płynąc pod jej prąd. Przebiwszy kotarę mgieł, skierowała się lukiem na lewo, a potem już wyraźnie ku brzegowi. Następnie z dużą ostrożnością wpłynęła do starego, od dawna nieczynnego doku. Manewr się udał, zacumowano przy jednym ze słupków.

Niższy z mężczyzn zwrócił się do drugiego:

– Sprawdzę, czy wszystko w porządku. Podjedziesz, jak cię przywołam!

– Przecież wiem! – Tamten prychnął z urazą.

– Nie zaszkodzi powtórzyć – powiedział i śpiesznym krokiem ruszył ku dokom.

Kiedy dotarł bliżej łodzi, na jej pokładzie pojawili się dwaj atletyczni osobnicy. Po wymianie powitania, przybyły odwrócił się i pomachał w kierunku swojego kompana.

Faceci z łodzi wysunęli trap i zamocowali go na nadbrzeżu. Dokonawszy tej czynności, jeden z nich zszedł do mężczyzny na lądzie. Początkowo rozmawiali ze spokojem, ale później ich gestykulacja zaczęła zdradzać emocje. Wywiązała się sprzeczka, uciszano się wzajemnie. Wreszcie uzyskano porozumienie i człowiek z łodzi wrócił na pokład, gdy jego rozmówca został na miejscu.

Tuż potem przytoczył się tam samochód. Po wyłączeniu silnika kierowca zwinnym skokiem opuścił szoferkę.

– Wszystko gra? – upewniał się, bacznie zerkając na łódź.

– I tak, i nie – odparł jego koleżka.

– Gadaj jaśniej!

– Przywieźli nie tylko towar. Zostawią nam gości.

– O, w mordę?! – Z głosu biło zaskoczenie i troska.

– Wzięli ich z innej łajby. Niby miała awarię.

– Odbiło im?! – Drugi z mężczyzn zirytował się na tę wiadomość. – Nie tak się umawialiśmy!

– Ciszej! Przechowamy tych ludzi z dzień albo dwa, póki tamci po nich nie wrócą...

– Chyba śnisz! Pozbywają się problemu i tyle! A kiedy znów tu się zjawią, będą udawać głupków!

– Mielenie jęzorem niczego nie zmieni! Lepiej z nimi nie zadzierać! – ofuknął go jego towarzysz i ostrzegł szeptem: – Idą!

Trzeba było wziąć się do pracy. Kolejne pakunki lądowały na naczepie auta, a potem zostały zabezpieczone brezentem. Wszystko toczyło się bardzo szybko, ludzie z obu stron trapu działali sprawnie, każdy z nich doskonale wiedział, co do niego należy. Wreszcie skończyli robotę i faceci z łodzi znowu zniknęli z widoku.

Mężczyźni stojący przy aucie sapali jeszcze z wysiłku, gdy niższy zwrócił się do zmarkotniałego partnera:

– Pogłówkowałem trochę i wiesz co? Nie jest wcale źle.

– Nie jest? – powtórzył za tamtym, lecz w tonie sarkazmu.

– Nie. Właściwie nawet dobrze się stało. To może być nasza szansa. Jeżeli wszystko pójdzie według planu, to nieźle na tym zarobimy!

– Bardzo w to wątpię! Kasuje, kto pierwszy! Oni będą bez centa!

– Tych na pewno już skasowali, ale co do następnych nie damy się wykantować! Z góry ustalimy stawkę! Trafiliśmy na żyłę złota, kapujesz? – nakręcał siebie i kompana.

– Następnych?! – Wyraz twarzy mężczyzny nie skrywał przerażenia.

– Bez paniki, chodzi tylko o metę! Może im się przydać w tym miejscu! Z twoją pomocą poszukamy jakiejś pewnej, a potem ja zajmę się całą resztą. Znam kogoś, kto będzie bardzo zainteresowany...

Fale rzeki równomiernie uderzały o kadłub łodzi. Opary nad wodą rozwiały się już na tyle mocno, że ujawniła się linia naprzeciwległego brzegu. Zachmurzone niebo opóźniało wzejście słońca, ale ptaki coraz głośniej wywoływały je swoim koncertem.

– Ile czasu to jeszcze potrwa? – Kierowca się niecierpliwił.

– Wiem tyle samo, co ty! – skarcił go jego towarzysz, jednak i on przestępował już z nogi na nogę.

Wreszcie na deku łodzi pojawiły się jakieś postacie. Doszło do przepychanki, w której rezultacie cztery osoby, jedna po drugiej, zostały zmuszone do zejścia pomostem. Były otulone w koce i każda z nich niosła w ręku nieduży, płócienny tobołek. Mężczyźni na nadbrzeżu z ciekawością, ale i uprzedzeniem przypatrywali się schodzącym. Ruchy tych ludzi były nieporadne i chwiejne.

– Chyba nie są chorzy? – rzucił jeden z osobników na lądzie.

– Afgańczycy? Rumuni? – zgadywał jego kompan.

– Byle nie czarnuchy! Ci to najgorszy syf! – Splunął na ziemię.

Pasażerowie łajby zeszli na betonowe nabrzeże i stanęli tam w zawahaniu. Rozglądając się wokół, poczęli coś mówić, nerwowo, jeden przez drugiego. Zdania były krótkie, urywane, język bulgoczący i żaden z tych głosów nie należał do kobiety.

– Niech to szlag! – zaklął niższy z mężczyzn czekających przy aucie. – Afrykańcy.

Następnie zaś, sięgnąwszy do wewnętrznej kieszeni kurtki, wyjął z niej pistolet.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: