- W empik go
Gdyby nie kobiety - ebook
Gdyby nie kobiety - ebook
Urke Nachalnik to pseudonim literacki przedwojennego autora kryminałów pochodzenia żydowskiego, które właściwe nazwisko brzmiało Icek Boruch Farbarowicz. Za działalność przestępczą trafił na długie lata do więzienia, gdzie z powodzeniem przekuwał znajomość przestępczego półświatka na literaturę. Po wyjściu z więzienia postanowił bliżej związać się z literaturą. Do wybuchu wojny napisał kilka powieści sensacyjno-kryminalnych, m.in. „Gdyby nie kobiety”.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-835-7 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy Krygier wybiegi z pokoju Janka w pensjonacie w Zakopanem, zatrzasnąwszy silnie drzwiami, Jankowi wydawało się, że coś się urwało w nim. Chciał zatrzymać go, ale Ada przeszkodziła mu w tym:
– Niech sobie idzie!... Ach, mój kochany, gdybyś wiedział prawdę...
Nie dokończyła. Zwiesiła tylko głowę, jakby się wstydziła powtórzyć, co wie.
Janek, z natury wybuchowy i porywczy, zawołał:
– Wyznaj mi prawdę! Dlaczego przy nim nie powiedziałaś wszystkiego?
– On mnie chciał...
– Czego chciał? – krzyknął Janek, chwytając kapelusz i palto. Był gotów ścigać Krygiera.
Ale Ada zręcznym ruchem zatarasowała sobą drogę:
– Zostaniesz tutaj! – zarzuciła mu na szyję ręce. – Zamknij okna i zaciągnij firanki...
Janek zapomniał teraz o Krygierze, o całym świście. Ada umiała go trzymać w swej mocy. Grała przy tym swoją rolę tak świetnie, że przebiegły Janek nie orientował się w niczym.
Naraz rozległ się dzwonek u drzwi.
– Kto to stuka? – przeraził się Janek.
Ada roześmiała się:
– Zapomniałeś, że na dziś zaprosiłam twoich kolegów na herbatkę.
Zapaliła światło i otworzyła drzwi. Do pokoju weszli Milczek i Antek, obładowani delikatesami.
Janek nie orientował się w sytuacji. Pamiętał, że Milczek i Antek umówili z nim i Krygierem spotkanie w Warszawie, a nie w pensjonacie w Zakopanem, gdzie się teraz znajdowali.
– Jak to? Przecież umówiliśmy spotkanie w Warszawie!? – denerwował się Janek.
– Przecież ty takie tu zostałeś...
– Nie mogłem jechać, ale Krygier na pewno opuścił Zakopane.
– Myśmy także nie mogli wyjechać. A Krygier zaczeka na nas w Warszawie. Nic mu się nie stanie.
Janek spoglądał podejrzliwie na przyjaciółkę i towarzyszy.
Ada spostrzegła oburzenie Janka i zawołała:
– To moja wina, że nie pojechali.
Odpowiedź Ady nie przyczyniła się do odprężenia sytuacji. Przeciwnie, Janek żywił do niej teraz jeszcze większą podejrzliwość.
– Za wiele mieszasz się do moich spraw – rzekł do Ady z wyrzutem w głosie.
– Skoro się oburzasz, powiem ci to, com ukrywała, dziś są moje urodziny! Dlatego zaprosiłam ich tutaj na dziś wieczór.
– Dlaczego ukrywałaś to przede mną? Byłbym ci kupił upominek, a noc spędzilibyśmy w eleganckim lokalu!
– Z tego powodu właśnie ci nie mówiłam o tym, bo po co kłuć frajerom oczy? Czy nie możemy się zabawić tu w pokoju? W lokalach jest duszno, pełno dymu. Nie znoszę atmosfery nocnych lokali.
Janek nie mógł nawet zrozumieć nagłej przemiany w nastroju Ady. Jak każdy zakochany przyjmował słowa przyjaciółki za dobrą monetę.
Wszyscy zasiedli do stołu. Janek nie spostrzegł, że Ada jest tego wieczora wyjątkowo podniecona i zaaferowana. Stale podchodziła do okna, by poprawić firanki pod pretekstem, że nie lubi, gdy sąsiedzi lub postronni zaglądają do jej pokoju. Janek tłumaczył zachowanie Ady uroczystą chwilą.
– Zbliż się do mnie – zawołał fanek podniosłym tonem. – Brzydko z mojej strony, żem dziś ci nie kupił upominku, ale jutro błąd ten będzie naprawiony: palce twoje ozdobię pięknymi brylantami.
W tym momencie Milczek, który rzadko się odzywał, oświadczył:
– Mam pomysł!
– Jaki pomysł? – zapytali wszyscy naraz.
– Pojechać we czwórkę do Warszawy i hulać tam przez dwa dni na całego.
– Mam lepszy pomysł! – zawołał Antek.
– Mój projekt jest najlepszy – przerwała dyskusję Ada. – Będziemy się tu bawić do rana. Na wszelkie eskapady jest już za późno! Nieprawdaż, najdroższy? – zwróciła się do Janka, rozpływając się w słodkim uśmiechu.
– Skoro tak sobie życzysz, będzie tak. Wiesz przecież, że nie lubię ci się przeciwstawiać.
Ada nalała kielichy szampana, które wszyscy wychylili jednym tchem.
– Do grobowej deski będziesz moją! – ucałował Janek Adę.
– I o mnie nie zapomnij! – zawołał Milczek, wręczając Adzie zegarek, wysadzony diamentami.
– Sto lat obyś nam królowała i jaśniała, jak dziś! – zawołał Antek, nakładając jej na rękę bransoletę złotą, upstrzoną brylancikami.
– A ja wam życzę, byście nie potrzebowali odtąd kraść i byście mieli wszystkiego pod dostatkiem.
– Piję za wasze zdrowie! – nalała Ada kielichy.
Pod wpływem wypitego wina, języki rozwiązały się zebranym. W pewnym momencie Ada odezwała się:
– Janku, wiedz o tym, że wnet przybędą tu goście, których zaprosiłam z okazji dzisiejszej uroczystości.
– Kogo zaprosiłaś? – znów obudziło się w Janku podejrzenie.
– Twoich przyjaciół: Bajgełe, „Zimną Kokotę” i trzech panów, moich znajomych z czasów pobytu zagranicą. Nie będziesz się na mnie gniewał?
– Kto by się na taką kochaną istotę mógł pogniewać? Ale sądzę, że już nie przyjdą. Druga po północy – rzekł Janek, spoglądając na zegar.
W tej chwili rozległ się ostry dzwonek u drzwi. Ada pobiegła do drzwi, by je otworzyć.
Głośny śmiech towarzyszył zatrzaśnięciu drzwi. Ada, wracając do stołu, ze śmiechem opowiadała, że pewien starszy jegomość dopytywał się o jakąś Janinę. Widać, przed nami mieszkała tu „wesoła” pani Janinka.
Trzej wspólnicy nie wiadomo dlaczego zamienili ze sobą spojrzenia, z których biła nieufność i podejrzliwość. Sami nie mogli wytłumaczyć dlaczego słowa Ady nie budziły w nich zaufania.
– Może zatelefonujemy do Warszawy, do Bajgełe, by dowiedzieć się, czy wyjechali – zaproponował Milczek.
– Nie, nie trzeba – rzuciła Ada. – Na pewno przyjadą.
Nastrój zmienił się. Radość ustąpiła miejsca ponurym rozmyślaniom, które każdy z nich na próżno starał się ukryć lub bagatelizować w duchu.
– Widzę, że się nudzicie – zawołała Ada i, chcąc polepszyć im humory, dodała: – Zagrajmy! Oto talia kart.
Ale nikt jakoś nie zdradził ochoty do gry.
– Co się z wami dziś dzieje? – nagabywała ich Ada – Nie poznaję was!
Ale wszyscy siedzieli w skupieniu, natężając słuch dla podchwycenia najmniejszego szmeru, dochodzącego z ulicy.
Naraz Janek wstał i zatopił wzrok w Adzie, która czuła, że zmienia się na twarzy pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia. Serce zabiło jej silniej, a w mózgu huczało: „czyżby się połapał w komedii przeze mnie zaaranżowanej?” Postanowiła bronić się do ostatniej chwili, nawet gdyby została zdemaskowana.
– Janeczku – odezwała się – co ci jest? jesteś taki dziwny, a spoglądasz na mnie takimi oczyma, że mnie strach przejmuje. Może jesteś niezdrów?
Wypowiedziała te słowa z takim wzruszeniem i ciepłem, że nikt nie ważyłby się nawet wątpić w to, że ta kobieta jest zakochana w nim po uszy.
Janek nie odpowiedział Adzie. Natomiast spytał towarzyszy:
– Macie broń przy sobie?
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.