- W empik go
Gdzie śmierć jest wybawieniem - ebook
Gdzie śmierć jest wybawieniem - ebook
Akcja rozpoczyna się w kurorcie na zachodnim wybrzeżu Maroka, gdzie turyści z Europy beztrosko spędzają czas. Pewnego dnia szanowany polski biznesmen wybiera się na wycieczkę na Saharę, z której nie wraca. Tego samego dnia znika bez śladu pewna kobieta w sąsiednim hotelu. Przypadek? Zbieg okoliczności? Szybko okazuje się, że zaginione osoby łączyły pewne związki. Wycieczka biznesmena na pustynię ma swoje drugie dno. Kobieta była śledzona. Wydarzenia w Afryce mają swe korzenie w Europie, w spotkaniu, które miało miejsce kilka miesięcy wcześniej, a może jeszcze głębiej w przeszłości głównych bohaterów? Żona zaginionego biznesmena nie czuje się bezpiecznie nawet po powrocie do kraju. Dzieją się rzeczy dziwne, niewytłumaczalne, a nawet przerażające. Nawet racjonalnie działający, wynajęty przez nią detektyw nie jest w stanie wyjaśnić niektórych wydarzeń. W poszukiwaniu prawdy detektyw podąża za bohaterami do Polski, Francji i Maroka. W poznaniu całej prawdy próbuje przeszkodzić mu tajemnicza kobieta, pojawiająca się wciąż na jego drodze, w Paryżu, Casablance , a nawet w sercu pustyni.
Czytelnik wraz z bohaterami odwiedza luksusowy marokański kurort, oazy zagubione w sercu Sahary, podąża za nimi po ulicach Paryża, Casablanki i Marrakeszu, wreszcie trafia do zbójeckiej kazby w górach Atlasu Wysokiego. Wraz z bohaterami poznaje paryskiego kloszarda, szamana z afrykańskiej wioski, „niebieskich ludzi” i przemytników z gór.
Spis treści
Rozdz.1. Dolce vita
Rozdz.2. Wszystkie drogi prowadzą na bezdroża
Rozdz.3. Szukajcie, aż znajdziecie
Rozdz.4. Dzieci pustyni i synowie wiatru
Rozdz.5. Na dobre i na złe
Rozdz.6. Tropy prowadzące na manowce
Rozdz.7. Dłoń Fatimy
Rozdz.8.”Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne…”
Rozdz.9. Pępek świata
Rozdz.10. Pajęcza sieć
Rozdz.11. Kto nie lubi prezesa
Rozdz.12.Oko szamana czyli modlitwa o ratunek
Rozdz.13. Kim jest szejk Ibrahim
Rozdz.14. Jeśli jutro jest wtorek, to jesteśmy w Casablance
Rozdz.15. Terytorium wroga
Rozdz.16. Ostatni wolni ludzie
Rozdz.17. Nietypowe zlecenie
Rozdz.18. Polowanie na myśliwego
Epilog
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-928528-8-9 |
Rozmiar pliku: | 562 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielki plac targowy tętnił życiem. Wszystkie kolory, wszystkie zapachy Orientu atakowały przechodzących. Sprzedawcy nawoływali śpiewnie w twardym języku, zapraszając do kupowania wyrobów miejscowego rzemiosła, przypraw, tkanin, biżuterii i pamiątek. W oddali słychać było beczenie jagniąt i piszczałkę miejscowego zaklinacza węży. W upalnym powietrzu unosiły się zapachy miejscowych mocnych przypraw i miętowej herbaty. Pomiędzy straganami i stoiskami leniwie spacerowali turyści, głównie z Europy. Oglądali, wybierali, targowali się, aby jak najtaniej zaopatrzyć się w pamiątki z wakacji. To był typowy souk, czyli arabski bazar, wyglądający prawie tak samo w każdym muzułmańskim mieście czy miasteczku.
Trzy turystki zatrzymały się przy sprzedawcy tkanych ręcznie wyrobów. Wyglądały na Europejki i mówiły płynnie po francusku, co wskazywało, że mogą być Francuzkami lub Belgijkami. Oglądały wełniane narzuty, dotykały i zadawały sprzedawcy pytania. Jedna z nich była wysoką, szczupłą brunetką, druga, też wysoka, miała włosy blond i dość obfite kształty. Trzecia, niższa i jasnowłosa, odróżniała się od towarzyszek drobną posturą. Ona też oglądała ręczne wyroby miejscowego rękodzieła, ale co chwilę podnosiła głowę i rozglądała się niespokojnie wokół. Jej przyjaciółki zdawały się tego nie zauważać, ale nie umknęło to bystremu oku sprzedawcy.
– Jak myślicie? Czy ta narzuta nie jest zbyt jaskrawa?
Pytanie zadała ta najniższa, blondynka.
– Mnie się podoba! – Odezwała się pulchna.
– Tobie wszystko się podoba, Lil. Narzuta jest piękna, ale skąd wiesz, czy będzie pasowało do wystroju wnętrza. Nie wiemy, w jakim stylu Paulina ma urządzone mieszkanie. – Powiedziała wysoka brunetka.
– Masz rację, Nicole, muszę się zastanowić. – Blondynka, nazwana Pauliną, odłożyła narzutę, ku wielkiemu niezadowoleniu sprzedawcy.
– Madame², to piękna rzecz, prawdziwa wełna, ręczna robota. Będzie pasowała do każdego wnętrza. – Powiedział, czując, że traci klientkę; mówił płynnie po francusku, z twardym akcentem, jak większość mieszkańców Maroka.
– Wiem, ale nie jestem zdecydowana.
– Jeśli chodzi o cenę, na pewno się dogadamy. – Nie rezygnował sprzedawca.
– Nie chodzi o cenę… O Boże! On tu jest!
Ten okrzyk wydała nagle owa drobna blondynka, nazywana przez przyjaciółki Pauliną. Nie był skierowany ani do właściciela straganu, ani do towarzyszek, które spojrzały po sobie zdziwione. Okrzyk Pauliny wyrażał strach i zaskoczenie.
– Madame?
– Tak… Proszę mi pokazać jeszcze o tamtą, zielono-niebieską. – Mówiąc to Paulina odwróciła się plecami do ulicy i wskazała inną narzutę.
– Co się stało? Dlaczego krzyknęłaś?– Zapytała Nicole.
– Kto tu jest? – Liliane zwana przez przyjaciółki Lil nie mogła opanować ciekawości.
– Nie rozglądajcie się, proszę. Stańcie za mną i zasłońcie mnie, inaczej mnie zauważy. Potem wam wszystko wytłumaczę.
Kobiety posłusznie zasłoniły ją przed wzrokiem przechodniów. Nie mogły jednak powstrzymać się, aby nie rozglądać się wokoło w poszukiwaniu osoby, która tak przestraszyła Paulinę. Niestety, nikogo takiego nie zauważyły. Wokół kręciło się mnóstwo ludzi i człowiekiem tym mógł być każdy z przechodniów. Właściciel nie zdążył zdjąć wskazanej tkaniny, gdy Paulina nagle podziękowała, odwróciła się na pięcie i pognała dalej. A za nią, zdziwione przyjaciółki. Zauważyły, że ruszyła za grupką kilku turystów w średnim wieku. Starała się trzymać od nich z dala, ale nie stracić ich z oczu. Gdy stawali, ona zatrzymywała się również w bezpiecznej odległości. Gdy ruszali, natychmiast ruszała za nimi.
Nagle stanęła jak wryta. Próbujące nadążyć za nią Nicole i Lil omal jej nie przewróciły. Zaraz potem Paulina schowała sie gwałtownie za ich plecy. W trakcie któraś z nich potrąciła olbrzymią pryzmę melonów, w wyniku czego kilka z nich potoczyło się po ziemi. Sprzedawca zaczął głośno lamentować, a Paulina obejrzała się niezadowolona. Coś do niego powiedziała, on jej odpowiedział, po czym podała mu dziesięciodolarowy banknot. Sprzedawca momentalnie uspokoił się i zaczął zbierać melony. Lil nie wytrzymała:
– Paulina, co ty wyprawiasz?
– Nie chcę, żeby mnie zauważył.
– Kto? Najpierw gonisz za kimś, a potem zatrzymujesz się nagle, bo nie chcesz, żeby cię zauważył? O co chodzi?
– Widziałam człowieka, który mnie prześladował. Potem wam wszystko wytłumaczę. Chciałam usłyszeć, o czym mówią.
– Przecież oni nie mówią po francusku! – Zwróciła uwagę Nicole.
– Oczywiście. To Polacy! – Odpowiedziała Paulina, jakby to wszystko wyjaśniało.
Obie przyjaciółki spojrzały na siebie. Paulina była z pochodzenia Polką, ale dalej nic z tego nie rozumiały. Natomiast Paulina ruszyła za tą samą grupką turystów. Kluczyła przy tym pomiędzy straganami, potrącając innych przechodniów. Poruszała się tak chaotycznie, że Nicole i Lil ledwo za nią nadążały. Wreszcie stanęła w miejscu i zaczęła się niespokojnie rozglądać dokoła. Najwidoczniej straciła z oczu ludzi, za którymi podążała.
– Po co ich śledziłaś? – Zapytała Nicole. – Za kim się rozglądasz?
– On tam był, ten… człowiek? – Wtórowała jej Lil. – Dlaczego tak się przestraszyłaś?
– Nie wiecie, co to za typ. Wołałabym go mieć na oku, ale tak, żeby on mnie nie widział. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że właśnie w tej chwili mnie śledzi.
– Paulina, opamiętaj się! Jesteśmy na wakacjach! Oni sobie poszli, a ty jesteś z nami. – Powiedziała Nicole, która nie tak łatwo poddawała się emocjom. – Nie masz się czego bać. Nic ci nie grozi. Wracajmy, bo nie dostaniemy kolacji.
– Nic nie rozumiesz. Dopóki on tu jest, nie jestem bezpieczna. Ani ja, ani nikt, kto jest ze mną. Już nic nie będzie takie samo.
Rzeczywiście, jak się okazało, od tego popołudnia nic już nie było takie samo. Obydwie przyjaciółki płonęły z ciekawości, kim jest tajemniczy nieznajomy. Nie mogły się doczekać, kiedy Paulina dotrzyma obietnicy i opowie im całą historię. Najbardziej zaniepokoił je fakt, że Paulina bała się. Paulina, która nigdy dotąd nie okazała strachu! Kimkolwiek był ten człowiek, przestraszył zawsze odważną Paulinę.
*
Paulina wpatrywała się bezmyślnie w ekran. Dwóch cywilów goniło długim korytarzem hotelowym za jakimś facetem. Ten najpierw strzelił do nich, po czym zniknął za załomem korytarza. O co tu chodzi? Czy ścigany był tym „złym”? Czy odwrotnie – to ścigający byli przestępcami? Chyba zgubiła wątek oglądanego filmu. Przełączyła kanał. Trafiła na jakieś wiadomości. Zatłoczony komisariat i policjant przesłuchujący zapłakaną i zakrwawioną kobietę. Ta opowiadała coś o zimnym i martwym dziecku… Przełączyła na następny kanał. Jakaś kobieta z odbezpieczona bronią stała nad zmasakrowanym trupem. Czy to ona załatwiła go przed chwilą? Nie miała ochoty dłużej tego oglądać.
Łudziła się, że tu, w marokańskim kurorcie, odpocznie od tej taniej sensacji. Nic z tego. Świat się zmieniał i wszędzie wciskała się brutalna przemoc, bijatyki, narkotyki, morderstwa. Czy bez broni i przemocy ludzie nie potrafią już niczego załatwić?
Zaczęła przerzucać kanały, w poszukiwaniu czegoś lżejszego, relaksującego. Człowiek w fartuchu siekał kolorowe warzywa, opowiadając płynnie, co za chwilę ugotuje. Lubiła dobrą kuchnię, ale… nie przyjechała tu gotować! Na kolejnym kanale jakiś mułła³ nawoływał śpiewnie, a tłum skandował, wyciągając zaciśnięte pięści. Litości! Jak nie mordobicie, to religijny fanatyzm. Przez spotkanie na bazarze nie potrafiła się skupić na programie telewizyjnym. Zastanawiała się, czy ten człowiek zauważył i poznał ją? Czy zorientował się, że ona tu jest? To mogło pokrzyżować jej plany. Zresztą on zawsze krzyżował czyjeś plany, lub niszczył ludzi. Jego osoba budziła najgorsze wspomnienia. Nie ona jedyna miała o nim złe zdanie. Każdy, kto go bliżej poznał, uważał tak samo.
Wyłączyła telewizor. Najwyższy czas udać się na kolację. Znajomi, których spotkała tutaj, na wakacjach, na pewno już zeszli do restauracji. Nikogo z tych ludzi nie znała przed przyjazdem, ale wszyscy zaprzyjaźnili się. Paulina była towarzyską osobą, otwartą na nowe znajomości, tak jak wszyscy tutaj. Wszyscy tu mieli podobna filozofię życia. Nic dziwnego, że w tak krótkim czasie wytworzyły się silne więzi towarzyskie nawet wśród obcych sobie ludzi. Nawet jeśli te więzi i znajomości nie przetrwają po powrocie do domu, tu były dla nich bardzo ważne.
Zeszła do hotelowej restauracji i usiadła na świeżym powietrzu. Rattanowe fotele były nadzwyczaj wygodne. Mimo afrykańskiego gorąca poczuła na policzku chłodny podmuch wieczornej bryzy. Wsłuchiwała się w szumu palm okalających patio, na którym znajdowała się hotelowa restauracja. Zapach róż i orientalnych przypraw dawał unikalną mieszankę egzotycznych woni. Patio okolone było wysokim murem i dawało poczucie odosobnienia. Tylko niewielka fontanna pośrodku zakłócała ciszę swoim szmerem. Nocne rozgwieżdżone niebo pogłębiało poczucie osamotnienia i oderwania od cywilizacji. Nie przeszkadzało jej to – nie tęskniła za cywilizacją. Wręcz przeciwnie. Przyjechała tu po to, by się od niej uwolnić, chociaż na krótko. Niedługo znajdzie się na pustyni i znów poczuje oddech wolności. Wstała i poszła szukać znajomych.
Towarzystwo zaczęło się powoli schodzić. Najpierw pojawiła się Susan i Mark. Oni zawsze byli punktualni, jak na Brytyjczyków przystało. Za nimi zjawiły się Liliane i Nicole, które znały się od dawna. Wokół kręcili sie Patrick i David, co chwilę zagadując do kogo innego. Brakowało Denise i jej syna Roberta, ale oni zawsze zjawiali się na końcu. Większość towarzystwa stanowili Francuzi. Susan i Mark oraz Paulina należeli do nielicznych wyjątków.
– Cześć, Paulina. Po kolacji idziemy do klubu, a potem na plażę. Idziesz z nami?
– A co będziecie robić?
Wszyscy naraz zaczęli się przekrzykiwać.
– Kąpać się w morzu!
– Pić szampana!
– Śpiewać i tańczyć na plaży!
– A my zamierzamy szaleć do białego rana!
– … i obejrzeć wschód słońca.
– Nie wszyscy dotrwamy do wschodu słońca. – Powiedziała Paulina.
Nagle wszyscy ucichli. Pierwsza odezwała się Lil.
– Jak to – nie wszyscy? Co masz na myśli?
Paulina spojrzała skonsternowana. Nie o to jej chodziło.
– Na przykład ja mogę być nieżywa. – Wyszło jeszcze gorzej, niż przedtem. – No, nieżywa ze zmęczenia. Na pewno nie wytrzymam do wschodu słońca.
Patrick i David nie mieli co do tego wątpliwości.
– Oczywiście! Kto nie dotrwa i zaśnie na plaży, zostanie wrzucony do morza.
– To ja nie idę! Nie umiem pływać! – Zapiszczała Lil. – Chyba, że mi obiecacie, że mnie nie wrzucicie do morza.
– Dobrze, wrzucimy tylko Paulinę. – Powiedział David.
– Dobrze, przyjdę! – Powiedziała Paulina. – Ale nie obiecuję, że dotrwam do rana.
– Tylko nam się nie zgub, tak jak wczoraj podczas fiesty! – Powiedział Patrick.
– To ty się zgubiłeś, nie ja! – Odpowiedziała przekornie, chociaż wiedziała, że Patrick miał rację. – Zresztą wiesz, że lubię czasami gubić się w tłumie.
Patrick wiedział to i traktował wyrozumiale jej kaprysy. Chętnie znosiłby je dłużej niż do końca wakacji. Za to Paulina nie była zachwycona takim pomysłem. Nie ze względu na jego osobę. Był sympatyczny, wygadany, dowcipny i do tego przystojny. O jego towarzystwo zabiegały inne kobiety. Paulina lubiła go i nie miała nic przeciwko spędzaniu czasu w jego towarzystwie. Jednak skazywanie się na towarzystwo jednego człowieka przez całe wakacje, to była przesada. Jak jedzenie wciąż jednej i tej samej potrawy. Kto to lubi? Ona lubiła ruch i zmiany, nie znosiła zastoju i monotonii. Poza tym jego zauroczenie zaczynało być męczące. Paulina chciała widzieć w nim co najwyżej kolegę, dobrego znajomego, może przyjaciela i nic więcej. Patrick, mimo wszystkich swoich zalet, nie był jej w jej typie i nie chodziło tu o typ urody. Paulinę pociągali mężczyźni z charakterem, a nie grzeczni, dobrze ułożeni chłopcy. Co można z takim robić? Wyjść do kina lub do restauracji? Usiąść w kapciach przed telewizorem? Nie, Paulina nie chciała oglądać życia na ekranie telewizora lub w kinie. Chciała żyć naprawdę. Toteż Patrick na próżno gubił się w domysłach, co nie odpowiada tej chłodnej Słowiance, skoro wszystkie napotykane kobiety zabiegały o jego względy. Paulina znalazła na to prostą wymówkę – on mieszkał w Paryżu, a ona kilkaset kilometrów od niego. Gdyby Paulinie zależało na Patricku, nie byłoby to żadną przeszkodą. Ale skąd biedny Patrick mógł o tym wiedzieć?
Usiadł obok i nachylił się do jej ucha.
– Dlaczego unikasz mojego towarzystwa? – Powiedział cicho, tak, by inni nie słyszeli. – Czy coś ze mną nie w porządku?
– Z tobą wszystko w porządku. Co do mnie – nie wiadomo. – Zażartowała i dodała, już poważnie: – Nie unikam twojego towarzystwa. W każdym razie nie bardziej, niż innych. Lubię swoją prywatność. Czy to ci przeszkadza?
– No…może trochę. Wolałbym, żebyś z niej zrezygnowała, choć trochę.
– Niewykonalne. Lepiej się do tego przyzwyczaić. Jeśli to dla ciebie za trudne, skoncentruj się na innych obiektach. Chętnie poświęcą ci cały swój czas i zrezygnują ze swej prywatności.
– Niewykonalne. – Odbił piłeczkę. – Jeśli to tylko sprawa prywatności, spróbuję się z tym pogodzić.
– Tak będzie lepiej. Albo tak, albo wcale. Koty zawsze chadzają własnymi ścieżkami. Nie lubię rutyny. Dlatego lepiej nie przyzwyczajaj się za bardzo do mojego towarzystwa. Niedługo wyjeżdżam.
– Jak to? Kiedy?
– Nie wiem dokładnie. Może się okazać, że jutro już mnie tu nie będzie.
– No, co ty! Dlaczego?
– To nic pewnego. Czekam na wiadomość.
– Jaką wiadomość? O co chodzi?
– Nieważne.
– Jak to – nieważne? Powiedz, o co chodzi.
– Skoro tak nalegasz. Mój ojciec czeka na poważną operację. Jak tylko dostanie wezwanie z kliniki, że zwolniło się miejsce, wracam do Europy. To może stać się w każdej chwili.
– Co się dzieje? Co tam szepczecie do ucha? – Lil nie w smak były ciche pogaduszki Pauliny i Patricka, tym bardziej, że Patrick wpadł jej w oko. – Chodźcie do stołu!
– Nie przejmuj się nami. Jeśli jesteś głodna, startuj do bufetu, Lil. My zaraz dołączymy.
Lil uwielbiała jeść, co demaskowały jej obfite kształty. Wzięła więc swoją przyjaciółkę Nicole pod ramię i pociągnęła w kierunku bufetu zastawionego jedzeniem. Za nimi podreptała Susan z Markiem. Na końcu ruszyli Paulina z Patrickiem i Davidem.
W trakcie kolacji zjawił się Robert, szczupły dwudziestolatek o wyglądzie chłopca. Oznajmił smutnym głosem, że mama nie zejdzie na kolację. Coś jej zaszkodziło i musi zostać w pokoju.
– Co jej mogło zaszkodzić? – Gubiła się w domysłach Lil, dla której jedzenie było bardzo ważną częścią życia. – Jedliśmy na obiad to samo, co ona, a nam nic nie zaszkodziło!
– A co jadłyście? – Zainteresowała się Susan.
– Pyszne mięso duszone z morelami i daktylami, w takim specjalnym glinianym garnku. Oni to tu nazywają…
– Tagine⁴…– Podpowiedziała Susan. – Pyszne!
– No, właśnie. Czy musimy z tego zrezygnować? – Powiedziała Lil.
– Przestańcie! – Nie wytrzymał David. – Oszalałyście? Ja też to jadłem i nic mi nie jest. To na pewno nie tagine. To musiało być coś innego. Może jakiś owoc?
Po kolacji udali do baru na świeżym powietrzu. Hotelowi animatorzy, jak zwykle, przygotowali małe przedstawienie. W barze zastali poznaną na plaży grupę turystów z Marsylii. Zaczęli machać do nich i zapraszać, by zajęli miejsca obok. Patrick rzucał od czasu do czasu spojrzenia w kierunku Pauliny, szczególnie, gdy ta wdała się w rozmowę z jednym z Marsylczyków. Uspokoił się dopiero, gdy przesiadła się obok niego.
– Myślałem, że zapomniałaś o nas i naszym wypadzie na plażę.
– Wcale nie. Zaprosiłam Dominika i całą resztę!
– Dlaczego? Czy mi ci już nie wystarczymy?
– Przeszkadza ci to? Jesteś nietowarzyski.
– Fajnie! I co? Przyjdą? – Spytała Nicole, nie wiadomo dlaczego zainteresowana bardzo tym pomysłem.
– Kilku z nich na pewno.
– A ten taki ciemny brunet, w zielonej koszulce, też przyjdzie? – Zainteresowanie Nicole przybrało konkretny kształt. Najwyraźniej upatrzyła sobie jednego z nich.
– Zaprosiłam ich wszystkich. Nie wiem, kto przyjdzie. Chyba nic złego nie zrobiłam, co?
– Nie, w porządku. – Uspokoiła Susan. – Przecież nie jesteśmy dzikusami, którzy uciekają przed towarzystwem innych.
– No właśnie! A teraz idziemy na parkiet spalać kalorie!
Paulina wzięła Davida pod ramię, nie przejmując się zawiedzioną miną Patricka. Nie pozostało mu nic innego, jak dołączyć do nich. Wszyscy ruszyli na sąsiadującej z barem dyskoteki pod chmurką.
Noc była gorąca i pogodna, jak zwykle w tej strefie klimatycznej. Towarzystwo w większości siedziało w barze, obserwując mniejszość męczącą się na parkiecie. W czasie jednej z przerw na drinka, nierozłączne Lil i Nicole dopadły Paulinę, gdy ta siedziała przy barze. Paulina nie przepadała za nimi w takich momentach. Potrafiły wyprowadzić człowieka z równowagi swoimi głupimi uwagami.
– Hello, Paulina! Ale masz powodzenie! – Lil chciała być dowcipna.
– No! Dlaczego siedzisz, jak struta? – Wtórowała jej Nicole.
Paulina postanowiła zneutralizować je ich własną bronią.
– Powodzenie to macie wy! Lil, kto to jest ten przystojniak w koszuli od Armaniego?
– Który? Aaa… ten. Ta koszula jest od Armaniego? Poważnie? Ale ty masz oko!
– Nno…. Tak wygląda. Ty powinnaś wiedzieć, byłaś bliżej. Mogę się mylić, widziałam was z daleka. No, mów, kto to?
– Fajny jest, nie? Cool! Ale nie rób sobie nadziei, on uderza do mnie. Nie powiem nic, jeszcze mi go odbijesz! – Lil westchnęła, w wyniku czego jej biust rozmiaru D uniósł się, a potem miękko opadł na swoje miejsce.
– Co ty! Przecież wiesz, że nie wdaję się w żadne romanse.
– Dlaczego? Już wiem, to przez tego faceta, co cię śledzi! – Lil nagle przypomniała sobie rozmowę na souku. – Od czasu, jak nam o tym powiedziałaś, zaczęłam inaczej patrzeć na mężczyzn. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze.
– Miałaś opowiedzieć, jak to było! – Nalegała Nicole.
– Opowiedz! – Wtórowała jej Lil. – Ja czasem nie wiem, jak porządnego faceta, który chce się zabawić, od niebezpiecznego maniaka.
Rzeczywiście tworzyły niepowtarzalny duet.
– Nie wiem, jak ich odróżnić. Nie możesz wierzyć we wszystko, co ktoś opowiada.
– Opowiedz, jak to było z tobą! Nie daj się prosić.
– Nie chciałabym was zanudzić.
– No, coś ty! To bardzo ciekawe.
– Zaczęło się normalnie, spotykaliśmy się, wszystko układało się dobrze, dopóki nie okazało się, że jest żonaty. Zerwałam z nim, a on zaczął mnie wtedy nachodzić. Prosił, błagał, obiecywał, że się rozwiedzie. Ale ja twardo postawiłam warunek – niech wróci po rozwodzie, ja poczekam. To mu nie odpowiadało. Nie chciał rezygnować ze swego dotychczasowego życia, ale ze mnie też nie. Może ucierpiała jego męska duma, że zerwałam z nim od razu, gdy dowiedziałam się prawdy? W każdym razie potem było coraz gorzej. Zaczął mnie prześladować. Dzwonił, mimo, że przestałam odbierać jego telefony. Często czekał na mnie przed domem, gdy wracałam z pracy. Wreszcie kiedyś rzucił się na mnie błagając, bym wróciła do niego. Kazałam mu nie pokazywać się więcej na oczy, a on wtedy zaczął mnie szarpać i krzyczeć, że się zemści. Odtąd zmienił front – zaczął mnie szykanować. Opowiadał na mój temat niestworzone rzeczy wśród znajomych. Zniszczył mi samochód. Wreszcie posunął się do tego, że wysłał bandziorów, którzy mnie napadli i nastraszyli. Żeby odzyskać spokój przeprowadziłam się do innego miasta. Zmieniłam pracę i otoczenie, ale znalazł mnie i dalej mnie prześladował. Wiecie, mieszkaliśmy w takiej aglomeracji złożonej z kilkunastu miast położonych jedno obok drugiego. Po kilku miesiącach znów zmieniłam miejsce zamieszkania, ale znalazł mnie i wszystko zaczęło się od nowa. On musi bez końca udowodniać sobie, że nikt nie może mu się sprzeciwić. Stało się to jego obsesją. Jest bardzo bogaty, wpływowy i mściwy.
– Czy to trwa cały czas? To znaczy, że… on cię śledzi?
– Gdy zmieniam miejsce zamieszkania i wydaje mi się, że to już koniec, on znajduje mnie i, po pewnym czasie, wszystko zaczyna się od nowa. Wydaje mi się, że zasmakował w tej zabawie w kotka i myszkę. Przestało mu chodzić o mnie i o uczucie. Nie wiem, kiedy znudzi go ta zabawa. Może dopiero, gdy… dopełni zemsty? Wolę nie myśleć, co to może oznaczać.
– Nie zgłosiłaś tego na policję?
– Właściwie nie miałam czego zgłaszać. Zgłosiłam ten incydent z samochodem i napaścią, ale nie potrafiłam udowodnić, że to on nasłał zbirów. Wyjechałam za granicę, ale też mnie odnalazł po pewnym czasie. Tyle tylko, że nachodzi mnie rzadziej, on lub jego ludzie. Za to dokucza mi bardziej dotkliwie. Czasem pojawia się w nieoczekiwanych miejscach, na przyjęciu, na stacji benzynowej, w supermarkecie. Albo tak jak tu, gdy jestem na wakacjach. Wydaje mi się, że zrobił sobie z tego zabawę, dodatkową rozrywkę w swoim nudnym życiu. Często ktoś z jego ludzi mnie śledzi, bo on musi wiedzieć, gdzie mieszkam, pracuję, wyjeżdżam na wakacje. Myślałam, że chociaż tutaj będę miała trochę spokoju.
– O rany, ale historia! Chciałabym, żeby we mnie tak się ktoś zakochał! – To był jedyny wniosek, jaki Lil potrafiła wyciągnąć z opowiadania.
– Nie przesadzasz z tym śledzeniem? Może ci się tylko wydaje? – Jak zwykle, Nicole zachowała większą przytomność umysłu.
– Pojawił się tu, gdzie przyjechałam na wakacje. Uważasz, że to zwykły zbieg okoliczności???
– Myślisz, że śledzi cię w tej chwili? – Mimo głośnej muzyki, Lil odruchowo zniżyła głos do szeptu i zaczęła się niespokojnie rozglądać.
– Nie wiem, czy akurat w tej chwili.
– O rany! Ale chyba nic ci nie zrobi? Ani nam?
– Wam na pewno nie. Co do mnie – nie jestem taka pewna.
– Jak to? Dlaczego?
– Widzicie, tu nie czuję się tak bezpiecznie, jak w Europie. Tutaj może się wreszcie bezkarnie zemścić! Wydaje mi się, że czekał długo na taką okazję. Jeśli coś złego chciałby mi zrobić, to tylko tutaj. W obcym kraju, gdzie nikt go nie złapie, ani o nic nie oskarży.
– Jak on cię tu znalazł?
– Nie wiem. Wiem, że znalazł, bo go tu widziałam!
– Gdzie? Tam na souk’u?
– Nie tylko. Kilka dni temu zauważyłam go po raz pierwszy. Pomyślałam, że mi się wydawało. Widziałam, jak wychodził z sąsiedniego hotelu. Ten hotel nazywa się „Mirage”. – Widząc pytające spojrzenia, dodała. – Nie zauważył mnie. Myślałam, że to ktoś podobny, ale po dzisiejszym spotkaniu jestem pewna, że to on i że to nie jest przypadek. Jak go znam, ma w naszym hotelu kogoś, kto mnie obserwuje.
– Nie żartuj! Naprawdę?
– Kto to może być? Jak myślicie? – Nicole myślała bardziej praktycznie, rozglądając się przy tym wokół, jakby chciała wyłowić szpiega z tłumu.
– Przecież nie wiem. To może być ktokolwiek. Człowiek z recepcji, kelner, pokojówka, a nawet ktoś z naszych znajomych? Może ty? Albo Lil?
– No co ty! Przecież dopiero co dowiedziałam się o całej sprawie. – Nicole nie kryła oburzenia, że ktoś może ją podejrzewać; natomiast Lil zapytała:
– Jak to – ja? Paulina, ja bym cię nigdy nie szpiegowała! Chociaż zawsze marzyłam, żeby być Jamesem Bondem., a właściwie jego dziewczyną.
– Żartowałam tylko. Przepraszam. Zrozumcie, że to może być każdy, nawet ten najmniej podejrzany.
– Myślisz, że to mógłby być ktoś z naszych znajomych?
– Kto wie? Nie zdziwiłabym się. Ale nie obrażajcie się. Wiem, że to nie wy.
– Pokażesz go nam? – Lil była rozbrajająca.
– Jak, skoro nie wiem, kto to może być?
– Nno… nie tego, który śledzi cię w tej chwili, tylko tego, co przyjechał za tobą.
– Aha! – Paulina teraz dopiero zrozumiała pytanie Lil. – Nie widziałyście go dziś na souk’u? Taki wysoki. łysawy, w średnim wieku.
– W średnim wieku? Łysawy? – Zmartwiła się Lil. – Myślałam, że on jest przystojny!
– Kiedyś był.
– Tam było dużo ludzi. – Powiedział Nicole. – Najlepiej gdybyś nam go pokazała.
– Tylko jak? Przecież wpadłam na niego przypadkiem.
– Mówiłaś, że mieszka w hotelu obok?
– Tak przypuszczam. Jak to sobie wyobrażasz? Pójdziemy tam i zacznę o niego pytać?
– Nno, nie…ale… gdybyś go spotkała przypadkiem…
– Lepiej nie. On może być niebezpieczny
– Przecież nas nie zna! – Zauważyła Nicole i od razu poprawiła się. – To znaczy nie wie, że my wiemy o nim. Nad czym tak myślisz, Lil?
– Usiłuję sobie przypomnieć spotkanie na bazarze. W każdym razie lepiej byłoby, gdybyś nam go pokazała. Dla nas i dla ciebie lepiej.
– Dlaczego dla was lepiej? – Paulina czasami nie nadążała za tokiem myślenia Lil.
– Lepiej ostrzec innych przed niebezpiecznym typem, prawda?
W trakcie rozmowy obie dziewczyny coraz częściej zaczęły się niespokojnie oglądać dookoła. Jeśli Paulina jest obserwowana, czy im też coś grozi? Nie protestowały, gdy Paulina oznajmiła, że idzie szukać reszty towarzystwa.
Paulina chciała odpocząć od ich męczącego towarzystwa. Odwróciła się od baru, zrobiła parę kroków w tłumie i nagle stanęła twarzą w twarz z Patrickiem. Przekrzykując muzykę, zagadnęła go:
– Ale mnie zaskoczyłeś! Skąd się tu wziąłeś?
– Zobaczyłem was przy barze. O czym tak gadałyście?
– Aaa, takie tam babskie tematy.
– Jak się bawisz?
– Ja super, a ty? Nie widziałam cię na parkiecie.
– Bo byłaś wpatrzona w kogoś innego!
– Chyba nie to było powodem. Zdaje się, że nie przepadasz za tańcem.
– No, średnio. – Przyznał się. – Za to ty, zdaje się, bardzo lubisz tańczyć?
– Zgadłeś. Czy to ci przeszkadza?
– Mnie nie, a tobie?
– Że ty nie lubisz? Wszystko przed tobą. Spróbujemy?
– OK. Spróbujemy.
Patrick bardzo się starał, ale wychodziło mu tak sobie. Po kilku minutach przenieśli się na zewnątrz odetchnąć świeżym powietrzem. Noc była upalna, jak bywa na tych szerokościach geograficznych. Jedynie lekki wiatr od oceanu dawał nieco ochłody.
– Teraz to już pewno jestem skończony w twoich oczach?
– Dlaczego? Z powodu tańca? Przestaw się na inne myślenie. Nie możesz być skończony, bo nic do ciebie nie mam. Przykro mi, jeśli liczyłeś na coś więcej. Przecież już ci to tłumaczyłam. Nie zrozumiałeś?
– Może nie chciałem zrozumieć?
– To już jest twój problem. – Paulina była niewzruszona. – Jeśli nie potrafisz się z tym pogodzić, musimy się trzymać od siebie z daleka. Głównie ty, bo dla mnie to żaden problem.
– Boże, dlaczego ty jesteś taka zimna?
– Zimna? Może dlatego, że to ty zbytnio się angażujesz.
– Dobrze, dobrze, już nie będę. Tylko nie skazuj mnie na dożywocie.
Paulina roześmiała się.
– Patrick, oszczędź mi, proszę, kolejnych zimnych pryszniców, które muszę na ciebie wylewać. Dobrze? Lubię twoje towarzystwo. Szkoda byłoby je stracić.
– O! To brzmi zdecydowanie lepiej. Niewykluczone, że się powstrzymam.
– OK. Pójdę się przebrać i odświeżyć przed plażą.
– Mogę ci towarzyszyć?
– Czy ja wyglądam, jakbym potrzebowała niani?
Nagle zmaterializowały się przy nich Nicole i Lil w towarzystwie Roberta i Davida. Każdy z nich trzymał w ręku butelkę szampana.
– Co to za prywatne konferencje? Zamiana partnerów. – Mówiąc to Nicole złapała Patricka pod rękę, przepychając Roberta w kierunku Pauliny. – Chyba nie zamierzasz okupować jednego chłopaka przez cały wieczór?
– I przez całą noc! – Dodała Lil.– Innym też się należy. Oddamy ci go na plaży. A najlepiej jutro.
Robert patrzył trochę niepewnie to Paulinę, to na obie przyjaciółki.
– Nie przejmuj się, one tak mają. Młody jesteś i nie znasz kobiet. – Próbował go oświecić David. – Ciesz się, że będziesz miał trochę spokoju.
– Ty się uspokój, bo inaczej my damy ci spokój do końca imprezy! – Powiedziała Lil.
– I wtedy dopiero zanudzisz się na śmierć! – Dodała Nicole.
– Spoko, luz! Tu wkoło tyle towaru, że nawet nie zauważę! – Roześmiał się David.
– I wzajemnie! O ty, draniu! To my jesteśmy „towar”? Tak nas traktujesz? Płakać nie będziemy. Chcesz się urwać, to już cię nie ma. – Nicole zawsze miała gotową odpowiedź. Natomiast Lil patrzyła na nich trochę zdezorientowana. Nie wiedząc, jak zakończy się ten pojedynek na słowa, powtórzyła za swoją przyjaciółką:
– No, właśnie! Już cię nie ma. – To było do Davida. – Co teraz zrobimy, Nicole?
David roześmiał się i objął pulchną Lil ramieniem.
– Wy jesteście wyjątkowy „towar”. Tak się mówi. Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo! To tylko żarty! Gdzie znajdziecie lepszego kompana do dobrej zabawy? Idziemy! Szampan się grzeje!
– No, czego tak stoicie? Ruszać się!
– A co z Susan i Markiem?
– Ci flegmatyczni wyspiarze? Oni zawsze maja czas. Dołączą do nas na plaży. Ruszać się!
Lil przyjęła całkiem naturalnie przetasowanie w parach i towarzystwo Davida, które jej przypadło. Oboje zrobili w tył zwrot i ruszyli w kierunku plaży. Nicole trzymała Patricka pod ramię. Po chwili pociągnęła go w kierunku plaży. Paulina i Robert stali zdezorientowani trochę obrotem sprawy. W końcu Paulina powiedziała:
– Idź z nimi. Ja muszę wrócić do siebie. Dołączę do was później.
– Może chcesz, żebym poszedł z tobą?
– Nie. Muszę wykonać ważny telefon. Do zobaczenia.
Robert odwrócił się i posłusznie ruszył za resztą. Nie przypuszczał, że będzie to jego ostatnia rozmowa z Pauliną. Tak jak dla wielu innych, którym również nie przyszło to do głowy tamtego wieczoru. Jak się okazało następnego dnia, Paulina nie przyszła na imprezę na plaży. Podobno ktoś widział ją przelotnie, ale nie dotarła do grupy czekających na nią przyjaciół. Mało tego, w ogóle zniknęła z hotelu i nikt nie wiedział, co się z nią stało.