Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Geek Friend - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
3 maja 2023
Ebook
36,90 zł
Audiobook
51,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Geek Friend - ebook

Poppy Pole ceniła sobie ciszę, spokój i dobrą książkę, a jej naturalne środowisko stanowiła biblioteka. Na liście priorytetów dziewczyny najwyższe miejsce zajmowały oceny. Była po prostu kujonką i nawet nie zamierzała udawać, że jest inaczej.

Z kolei Dylan Spencer nie przejmował się wynikami w szkole. Zbyt mocno zajmowało go bieganie po boisku z piłką. Jako kapitan drużyny futbolowej brylował nie tylko na stadionie, ale również na szkolnych korytarzach i każdej imprezie w okolicy.

Jednym słowy Poppy i Dylana różniło wszystko, a jednak od lat byli najlepszymi przyjaciółmi.

I tylko czasami, zupełnie przypadkiem, posyłali w swoim kierunku spojrzenia, a ich dłonie, zupełnie przypadkiem, spotykały się znacznie częściej, niż wymagała tego sytuacja. Przecież to normalne, że od czasu do czasu Poppy zastanawiała się, czy usta jej przyjaciela są tak miękkie, na jakie wyglądają.

Przecież to jest normalne, prawda?

Przecież to jest normalne, prawda?                                                                                                                                                                                                            Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8320-710-0
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

POPPY

– Bardzo cię proszę, Poppy, stój spokojnie, bo inaczej nie będę w stanie cię uczesać, a bardzo nam się spieszy. Dobrze wiesz, że gdybyś myślała rozsądnie, nie musiałybyśmy teraz przez to przechodzić. – Mama brzmiała na zdenerwowaną, kiedy stanowczo poprawiła moją pozycję, ciągnąc mnie za ramiona. – Siedem światów z tobą.

Nie do końca rozumiałam, co jest powodem jej zdenerwowania, w końcu to nie ona stoi na środku pokoju już prawie wieczność i to nie jej włosy są ciągnięte przez szczotkę. Nienawidzę czesania i dlatego, kiedy pięć miesięcy temu mama zostawiła mnie samą z nożyczkami, bo poszła rozmawiać przez telefon do kuchni, wykorzystałam swoją szansę. Teraz wiem, że nie był to dobry pomysł, ale wtedy obcięcie włosów wydawało się wspaniałym rozwiązaniem. Oczywiście, kiedy mama odkryła, że obcięłam swoje kasztanowe loki, dostała histerii i zanosząc się płaczem, zadzwoniła do taty, szukając ratunku. Ten jednak okazał się dużo bardziej wyrozumiały i jak zawsze próbował załagodzić sytuację, więc zabrał mnie do fryzjera, któremu udało się uratować część moich włosów. Oczywiście dla mamy to nie było wystarczające, więc kiedy wróciliśmy od fryzjera, a ona odkryła, że tata zgodził się na obcięcie moich włosów do połowy szyi, dostała szału i za punkt honoru przyjęła sobie, żeby z pomocą wcierek różnego rodzaju szybko zapuścić moje włosy do stanu wcześniejszego. Ale mi ani trochę nie podobał się pomysł ponownego posiadania włosów do pasa, bo taka długość bardzo przeszkadzała we wspinaniu się na drzewa. Długie włosy sprawiały również, że kąpiel i czesanie trwały wieki. A ja nie miałam na to czasu.

– Długo jeszcze, mamo? – zapytałam z nadzieją.

– Jeśli dalej będziesz się tak wiercić, to tak.

Z westchnieniem spojrzałam na zdjęcie na moim biurku. Byłam na nim ja, mama i tata, wszyscy szczęśliwi spędzaliśmy czas na plaży. To było jeszcze zanim przeprowadziliśmy się z Kalifornii do Karoliny Północnej, aby zająć się babcią Esther. To właśnie ona i jej niemiłe komentarze sprawiły, że mama jest teraz taka zdenerwowana. Od kiedy zamieszkaliśmy w domu naprzeciwko babci, ta odwiedza nas codziennie i mówi, że robi to po to, żeby się mną opiekować po szkole, kiedy rodzice są w pracy. Moim zdaniem po prostu jej się nudzi, a krytykowanie nas jest jej ulubioną rozrywką. Babcia Esther zawsze powtarza, że gdyby była moją matką, to cały dzień klęczałabym na grochu i może nauczyłabym się dyscypliny. Często powtarza też, że rodzice powinni mnie zabrać do lekarza, ponieważ mam ADHD. Nie wiem, czym jest ADHD, ale rodzice zawsze krzywią się ze zdenerwowania, więc pewnie nie jest to nic dobrego. Może to jakaś odmiana wszawicy? Nikt nie chce przecież, żeby jego dziecko miało wszy.

Skrzywiłam się, kiedy mama po raz kolejny pociągnęła pasmo moich włosów. Kątem oka dostrzegłam, jak nasz gruby kot Bitters próbował przewrócić się na drugi bok, ale parapet okazał się za wąski, więc z głośnym miauknięciem wpadł do kartonu z zabawkami. Fuknął na nas, niezdarnie wygramolił się z pudełka, parę razy oblizał swoją łapę i z dumnie uniesionym ogonem wyszedł z pokoju, obrażony nie wiadomo na co. Z rozbawieniem obróciłam głowę w kierunku drzwi, aby zobaczyć, czy udał się do garderoby.

– Koniec tego, spójrz na mnie – sapnęła mama, obracając mnie przodem do siebie. Położyła swoje zimne dłonie na moich policzkach i patrząc mi głęboko w oczy, powiedziała: – Musisz stać spokojnie, ponieważ w innym wypadku nie zdołam uczesać twoich włosów na czas, a wtedy niestety nie będziesz mogła pójść z nami i zostaniesz z babcią Esther.

– Przepraszam, mamo, już będę spokojna, obiecuję! – zapewniłam z zapałem, kładąc jedną dłoń na klatce piersiowej, a drugą unosząc. Wizja pozostania w domu przerażała mnie z dwóch powodów. Po pierwsze siedzenie z babcią wiązało się z tym, że będę musiała oglądać razem z nią jej ulubiony serial. A po drugie, znacznie ważniejsze, nie poznam Dylana Spencera.

Mama bardzo dużo opowiadała mi o rodzinie Spencerów i już nie mogłam się doczekać, żeby poznać syna jej przyjaciółki. Nie wiedziałam jednak, że to spotkanie będzie wymagało ode mnie aż tylu poświęceń. Nie mogłam dzisiaj pójść do ogrodu, aby pomóc tacie w sadzeniu kwiatów, ponieważ mama w trakcie wczorajszej kąpieli dokładnie wyszorowała moje paznokcie. Zgodziłam się nawet założyć ładną, różową sukienkę z kokardkami i czarne, lakierowane buty, mimo że wcale nie czułam się dobrze w takim stroju. Jeszcze musiałam stać w jednym miejscu i czekać, aż mama zaplecie moje włosy w warkocze, a potem zwiąże je tymi małymi, ciągnącymi gumeczkami z kokardkami, których nienawidziłam nawet bardziej niż codziennego mycia uszu. Ale jeśli to jedyny sposób, żeby poznać Dylana, to byłam gotowa się poświęcić. Od czasu przeprowadzki nie miałam koleżanek i kolegów, a wszystkie dzieci w przedszkolu znały się od dawna i każdy miał już swojego najlepszego przyjaciela. Liczyłam na to, że gdy poznam Dylana, w końcu zyskam kogoś, z kim będę mogła się bawić, a fakt, że nasze matki są dobrymi koleżankami, otwierał przed nami całkiem nowe możliwości, na przykład wspólne chodzenie na plac zabaw lub nawet wyjazd na wakacje.

– Marla, jesteście już gotowe? – Ciepły głos ojca zabrzmiał z korytarza. – Zaraz musimy wyjść.

– Jeszcze momencik, muszę tylko znaleźć gumkę – powiedziała mama, obracając się za siebie i trzymając moje włosy. Z niezadowoleniem przyjęłam fakt, że zaraz na moich włosach znajdzie się cienka gumka, która będzie ciągnęła mnie przez cały wieczór, odbierając mi możliwość swobodnej zabawy.

– Moja piękna księżniczka w prawdziwej sukni balowej! – zawołał tata, wchodząc do pokoju, i kucnął, rozkładając szeroko ramiona, gotowy na to, aby mnie podnieść.

– Nie! – Zdesperowany krzyk mamy rozniósł się po pokoju, ale było już za późno. Zapomniałam o tym, dlaczego muszę stać prosto, i z radosnym piskiem rzuciłam się w stronę ojca, jednocześnie wyrywając swoje włosy z ciasnego uścisku mamy. Dopiero kiedy tata zrobił poważną minę, odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam, że stoi na środku pokoju ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.

– Ups – powiedziałam, chociaż wcale nie było mi przykro.

DYLAN

Czułem, że dzisiaj nie jest mój dzień. Najpierw panna Silman kazała mi na lunchu usiąść obok Susanne White, później mama odbierała mnie ze szkoły i poinformowała, że dzisiaj nie pójdziemy do księgarni, ponieważ mamy mało czasu, aby zrobić zakupy i przygotować się do kolacji, na którą przychodzi jej koleżanka z dzieciństwa wraz z mężem i córką, z którą niedługo pójdę do szkoły. Na domiar złego, jakbym był mało tym wszystkim udręczony, mama kazała mi włożyć spodnie od garnituru i białą koszulę, która uciskała mnie w gardło, utrudniając oddychanie. Naprawdę nie znoszę, kiedy coś uciska mnie w gardło. Do tego w moim domu miała się zjawić dziewczyna. Dziewczyn też nie lubię, bo piszczą i chcą mnie całować w policzek, tak jak moja siostra Emma i jej koleżanki. Nie lubię, kiedy ktoś dotyka ustami mojej skóry, bo później jestem mokry od śliny, której też nie znoszę. Mama powiedziała, że będę musiał zaprosić tę dziewczynę do pokoju i pobawić się zabawkami, nawet autkami i klockami Lego. Ten pomysł wcale nie przypadł mi do gustu, ponieważ oznaczało to, że moja ukochana kolekcja będzie narażona na zniszczenia.

Dzwonek do drzwi zabrzmiał w całym mieszkaniu, co oznaczało, że goście już przyszli. Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Już są, wspaniale.

– Dylan, kochanie! Zejdź już do jadalni. – Wesoły głos mamy zirytował mnie jeszcze bardziej. Nie widzę powodu do radości, skoro w naszym domu byli intruzi. Tak właśnie postanowiłem nazywać gości, którzy, jakby nie było, naruszają mój spokój. Pomimo swojego niezadowolenia i z obawy przed gniewem mamy, postanowiłem zejść na dół. Kiedy byłem w połowie schodów, zacząłem liczyć: raz, dwa, trzy. Tylko trzy osoby. Co znaczy, że było ich o jednego mniej niż nas, domowników. Byłem pewny, że panna Silman byłaby dumna z moich obliczeń. Matematyka była moim ulubionym przedmiotem, lubiłem ją czasami nawet bardziej niż treningi.

Niechętnie zszedłem z ostatniego stopnia, stając naprzeciwko dziewczynki w różowej sukience i dwóch koślawych warkoczykach, związanych białymi gumkami ze wstążkami. Kiedy uśmiechnęła się do mnie, ukazując brak górnych jedynek, automatycznie przejechałem językiem po swoich górnych zębach. Cieszę się, że moje zęby jeszcze nie wypadły, bo wygląda to okropnie głupio.

– Dylan, przywitaj się z koleżanką.

Bardzo chciałem powiedzieć tacie, że to nie jest wcale moja koleżanka, bo dziewczynki są głupie, ale zamiast tego odwzajemniłem jej uśmiech. Nie wyglądałem przy tym przekonująco, ponieważ tata skrzywił się nieznacznie, jakby właśnie odczytał moje myśli.

– Jestem Poppy – powiedziała piskliwym głosem, który był równie głupi jak jej imię, i zrobiła krok w moim kierunku, wyciągając dłoń. – Poppy Pole.

– Jestem Dylan. – Tata popchnął moje ramię, zmuszając mnie do podania ręki. Dziewczynka uścisnęła lekko moją dłoń, a po chwili odsunęła się, rumieniąc się przy tym potwornie.

W szumie rozmów wszyscy udaliśmy się do jadalni, gdzie z niedowierzaniem obserwowałem, jak dziewczynka odsuwa moje krzesło i wskakuje na nie z uśmiechem.

– Tato, ona zajęła moje miejsce! – poskarżyłem się natychmiast, z oburzeniem wskazując na krzesło, na którym usiadła Poppy.

– Dylan, Poppy jest twoim gościem. – Ton jego głosu był łagodny. – Ponadto Poppy jest dziewczynką, a dobrze wiesz, że dziewczynkom należy ustępować. Zwłaszcza, jak jest się dużym chłopcem, a ty przecież idziesz niedługo do szkoły.

– Dobrze, tato – mruknąłem i żeby zaakcentować swoją złość, z impetem odsunąłem krzesło znajdujące się naprzeciwko. Z niezadowoloną miną zająłem swoje nowe miejsce, które było kompletnie beznadziejne, ponieważ nie mogłem z niego dostrzec zegarka elektrycznego, umieszczonego na wyświetlaczu piekarnika. Musiałem przecież kontrolować czas, ponieważ zawsze w piątki o dziewiętnastej czterdzieści pięć emitowany był nowy odcinek mojej ulubionej kreskówki. Emma, jakby czytając w moich myślach, uśmiechnęła się uspokajająco i powiedziała:

– Spokojnie, jest dopiero siódma, masz jeszcze sporo czasu.

To nieco mnie uspokoiło. Miałem jeszcze czterdzieści pięć minut, co wydawało się wystarczającą ilością czasu, aby zjeść pieczeń w sosie z ziemniakami. Deser mogłem odpuścić, bo mama i tak zrobiła tartę z jabłkami, za którą nie przepadam.

W czasie posiłku starałem się nie patrzeć na dziewczynkę, ponieważ sposób, w jaki jadła, sprawiał, że traciłem apetyt. Nie wiedziałem, czy jest to spowodowane jej uszczerbkiem w uzębieniu, czy jadła tak na co dzień, ale widok nabitej na widelec pieczeni, którą dziewczyna odgryzała, zamiast pokroić na drobne kawałki, był odpychający. Do tego wszystkiego była okropnie głośna i notorycznie mówiła coś z pełną buzią. Przez chwilę myślałem, że tylko ja to zauważam, ale wystarczył rzut oka na Marlę, która gromiła córkę wzrokiem, aby zrozumieć, że jej również nie odpowiada zachowanie dziewczynki.

Kiedy kolacja dobiegła końca, odwróciłem się w stronę zegarka i z ulgą odkryłem, że mam jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia mojej kreskówki. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem i zeskoczyłem ze stołka.

– Dziękuję za kolację, była pyszna – wymamrotałem na jednym tchu, zabierając swój talerz, aby odłożyć go do zlewu, i jak najszybciej udałem się w stronę schodów. Kiedy moja stopa dotknęła pierwszego stopnia, pomyślałem, że mój koszmar dobiegł końca. Pomyliłem się jednak okrutnie, bo kiedy wskoczyłem na drugi stopień, usłyszałem głośne chrząknięcie za moimi plecami.

– Dokąd ty się wybierasz? – zapytała mama, unosząc brwi wysoko, niemal do linii swojej kruczoczarnej grzywki. Jedną dłoń opierała na biodrze, a drugą na ścianie dzielącej korytarz i jadalnię.

– Do pokoju – wyjaśniłem, ponieważ dla mnie było to oczywiste. – Zaraz zaczyna się mój serial, a kolacja już się przecież skończyła.

Przez chwilę mama wydawała się zawiedziona, ale szybko na jej twarzy pojawił się uśmiech.

– Dobrze, ale zabierz ze sobą Poppy.

– Co?! Niby dlaczego?! – jęknąłem zszokowany. – Powiedziałaś, że zapraszasz gości na kolację, a kolacja się skończyła, więc już powinni wyjść.

– Dylan, nie możesz tak mówić. Nasi goście są nowi w mieście i trzeba ich należycie przywitać, a to oznacza, że masz być miły dla ich córki i… – Nie zdążyła dokończyć, ponieważ tupnąłem mocno nogą. Byłem tak zdenerwowany, że w pierwszej chwili nie poczułem nawet bólu. – Zachowuj się! Proszę tam natychmiast wrócić i zaprosić Poppy do swojego pokoju na oglądanie serialu.

– Dlaczego Emma nie może jej zabrać do swojego pokoju? – zapytałem, licząc na to, że może uda mi się od tego jeszcze wywinąć.

– Ponieważ Emma ma mnóstwo nauki, a poza tym rozmawialiśmy o tym – powiedziała łagodniej i zbliżyła się do mnie tak, aby nikt przypadkiem nie usłyszał, co miała mi do powiedzenia. – Niedługo pójdziecie razem z Poppy do szkoły, a ona nie zna tutaj nikogo. Przeprowadzili się niedawno i jeszcze nie zdążyła zdobyć przyjaciół. Chciałabym, żebyś to ty stał się jej pierwszym przyjacielem w tym mieście. – Mama uśmiechnęła się czule i dotknęła moich włosów. – Jestem pewna, że będziecie dobrymi przyjaciółmi, tylko daj jej szansę, dobrze?

– Dobrze, niech ci będzie.

– Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.

– Zgadzam się zabrać ją do pokoju, ponieważ jest naszym gościem, ale absolutnie nie licz na to, że kiedykolwiek będę przyjaźnił się z jakąkolwiek dziewczynką.

Z wymuszonym uśmiechem na ustach zeskoczyłem ze schodów i wróciłem do jadalni. Kątem oka dostrzegłem, że zostały ostatnie minuty do rozpoczęcia odcinka, więc z determinacją nabrałem powietrza do ust i niemal na jednym wdechu powiedziałem:

– Poppy, chciałabyś może zobaczyć mój pokój?

Miałem jeszcze nadzieję, że dziewczynka będzie zbyt speszona, aby przyjąć moje zaproszenie, ale oczywiście dzisiaj nic nie szło po mojej myśli i Poppy z ogromnym entuzjazmem przytaknęła, zeskakując z krzesła, które zachwiało się niebezpiecznie, ale dzięki szybkiej reakcji pana Pole nie zdołało się przewrócić. Jeszcze tego mi brakowało, żeby obiła moje ulubione krzesło. Z jeszcze większym zdenerwowaniem ruszyłem na górę do swojego pokoju, starając się równocześnie ignorować wesołe nucenie dziewczynki idącej za mną. Zatrzymałem się przed drzwiami, zamknąłem oczy i z zaciśniętymi ze złości zębami pociągnąłem za klamkę. Niechętnym machnięciem dłoni zaprosiłem Poppy do środka, jednocześnie zapalając światło.

– Wow, to są twoje klocki?

– Tak, zbieram je od jakiegoś czasu – mruknąłem, nie zwracając uwagi na dziewczynkę.

Wiedziałem, że mam niewiele czasu do rozpoczęcia serialu, a bardzo zależało mi na tym, żeby zobaczyć czołówkę. Szybkim krokiem ruszyłem do telewizora, aby go włączyć, i straciłem dziewczynkę z pola widzenia. Kiedy na telewizorze pojawiła się reklama, odetchnąłem z ulgą, bo to znaczyło, że zdążyłem. Odwróciłem się do Poppy, bo chciałem jej powiedzieć, żeby nie siadała na moim łóżku, a kiedy to zrobiłem, moim oczom ukazała się scena jak z horroru. Dziewczynka stała na palcach na moim krześle obrotowym i sięgała ręką do wysokiej półki. Chciałem powiedzieć, że ma nie dotykać moich klocków i natychmiast zejść z krzesła, ale było już za późno. Dziewczyna zachwiała się i chcąc się ratować, pociągnęła za podstawkę, na której stał mój niedawno złożony Hogwart. Zamek z trzaskiem uderzył o podłogę, rozpadając się w drobny mak. Spojrzałem zrezygnowany na dziewczynę, która zdążyła już odzyskać równowagę, a w tym samym czasie przerażeni hałasem rodzice wpadli do pokoju. Kiedy Marla zobaczyła, co zrobiła jej córka, niemal natychmiast zbladła.

– Ups – powiedziała Poppy, wzruszając ramionami, jakby nic się nie stało, a we mnie się zagotowało, kiedy spojrzałem na tysiące klocków porozrzucanych na podłodze. Teraz byłem pewien, że nigdy, ale to przenigdy nie polubię Poppy Pole.ROZDZIAŁ 2

DYLAN

Wchodząc do domu, od razu wyczułem zapach pomidorów, bazylii i pieczonego sera. Z kuchni dochodziły odgłosy gotującej się w czajniku wody oraz stłumionej muzyki. W radiu leciała właśnie jakaś taneczna melodia i rozpoznałem w niej jedną z ulubionych piosenek mamy. Prawdopodobnie właśnie wesoło tańczy w kuchni, kontrolując przy okazji czas, jaki został do wyciągnięcia zapiekanki. Zawsze tak robiła podczas gotowania. Uśmiechnąłem się, kiedy w kuchni rozniosło się pikanie minutnika i usłyszałem, jak mama wyciąga coś z piekarnika. Nie przepadałem za tą zapiekanką, ale nie miałem serca mówić o tym mojej mamie, kiedy dzisiaj rano ogłosiła, że to właśnie zamierza przygotować na obiad. Pewnie i tak nie miałoby to większego znaczenia, bo to ulubione danie Poppy, a dla mojej mamy Poppy jest prawdopodobnie ulubionym człowiekiem na ziemi. Nic dziwnego, skoro pilnie się uczy, jest zorganizowana i nie stwarza problemów, w przeciwieństwie do mnie. Kiedy byliśmy dziećmi, sprawy wyglądały inaczej, bo to Poppy była największym diabłem w okolicy. Była jak tajfun, pojawiała się w pokoju, robiła bałagan i znikała. A ja musiałem to wszystko sprzątać. Wszystko się zmieniło, kiedy poszliśmy do szkoły i naszą nauczycielką została pani Wasilewsky. To ona rozbudziła w Poppy pasję do czytania i zdobywania wiedzy, a jej nieskończone pokłady cierpliwości sprawiły, że dziewczyna naprawdę się zmieniła. Ja natomiast trafiłem na swój pierwszy trening footballu. Nasze mamy często się śmieją, że po prostu zamieniliśmy się charakterami, ale prawda była taka, że jako mały chłopiec czułem ogromną potrzebę bycia najlepszym w jakiejś dziedzinie i skoro nie miałem żadnych szans, żeby pokonać Poppy w nauce, przerzuciłem swoje zainteresowanie na sport. Oczywiście kochałem to robić, ale czasami nie wiedziałem, czy to dlatego, że po prostu to lubię, czy może dlatego, że jestem w tym tak cholernie dobry.

Odłożyłem swoje buty i spojrzałem na Poppy. Dziewczyna stała na jednej nodze i próbowała rozwiązać sznurówki swoich czarnych trampek. Zachwiała się, więc asekuracyjnie wyciągnąłem ręce i zdążyłem ją złapać, zanim jej głowa uderzyła o szafkę. Poprawiłem jej pozycję i z rozbawieniem spojrzałem w dół.

– Dzięki. Zrobił mi się supeł.

Kiedy upewniłem się, że stoi stabilnie, puściłem ją i uklęknąłem. Podniosłem jej stopę i położyłem na kolanie, żeby rozwiązać sznurówki. Podniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę z powątpiewaniem.

– Jak ty chcesz iść na studia, skoro nie potrafisz zdjąć butów bez rozbicia sobie głowy?

Poppy spojrzała na mnie z irytacją i pokazała mi środkowy palec, a biorąc pod uwagę okoliczności, wyglądała przy tym jak zbuntowana trzylatka. Zanim zdążyłem jej odpowiedzieć tym samym, w korytarzu zjawił się zaspany Marcel. Na widok brunetki szczeknął, pomachał ogonem i podbiegł w jej kierunku. Poppy natychmiast kucnęła, żeby go pogłaskać.

– Jest mój kochany piesek. Dzień dobry – powiedziała piskliwym i przesłodzonym głosem, którego zawsze używa tylko wtedy, kiedy mówi coś do zwierząt lub małych dzieci. Pies wykonał kilka obrotów i położył się na plecach, żeby ułatwić dziewczynie dostęp do swojego brzucha. – Przyszła pańcia do Marcelka?

Wstałem z podłogi i przewróciłem oczami na ten widok. To ja go karmiłem, wyprowadzałem i pielęgnowałem, a mimo to on zawsze wybierał ją. Razem z Emmą i Poppy znaleźliśmy tego psiaka sześć lat temu w rowie, kiedy był jeszcze szczeniakiem. Na początku miał zostać u rodziny mojej przyjaciółki, ale nie było szans na pogodzenie go z Bittersem, więc musiał zamieszkać u nas. Szybko okazało się, że z uroczego, małego szczeniaka wyrośnie sporych rozmiarów pies w typie golden retrievera.

– Jesteście już? – Mama wyszła z kuchni, wycierając dłonie o fartuszek. Kompletnie zignorowała moją osobę i natychmiast podeszła do Poppy, zamykając ją w matczynym uścisku. – Cześć, kochanie, dawno cię tutaj nie było! Stęskniłam się za tobą.

– Dzień dobry, Anne – odpowiedziała, wtulając się mocniej. – Ja za tobą też.

Mama wypuściła ją z objęć, odsuwając się na odległość wyciągniętych ramion, i zacmokała z niezadowoleniem.

– Czy ty coś w ogóle jesz? Bardzo schudłaś, kochanie. – Zrobiła zmartwioną minę. – Mówiłam Theodorowi, że mogę wam gotować. Wiem, jak zabiegana jest Marla, od kiedy dostała ten projekt w pracy, i pewnie nie miała czasu przygotować wam zapasów.

– Nie chcemy ci sprawiać kłopotu, poradzimy sobie z tatą. To tylko kilka dni, a my jesteśmy dorośli.

– Wiecie dobrze, że to dla mnie żaden problem. – Machnęła ręką. – Zapiekanka jest już gotowa. Miałam przygotowaną też porcję dla twojego taty, ale Robert cię ubiegł. W sklepie jest awaria i razem pojechali dopilnować fachowców.

Wymiana uprzejmości trwałaby pewnie jeszcze wieki, a ja naprawdę musiałem coś zjeść, więc chrząknąłem, żeby zwrócić na siebie uwagę.

– Cześć, mamo, ciebie też dobrze widzieć – powiedziałem, naśladując przy tym jej przesadnie uprzejmy ton. – U mnie też wszystko okej. Dzięki, że pytasz.

– Daruj sobie złośliwości, Dylan. Widzieliśmy się rano i wiem, że wszystko u ciebie dobrze. – Pokręciła głową z dezaprobatą. – Pewnie jesteście głodni, więc zmykajcie do łazienki umyć ręce i zapraszam was do kuchni.

Chwilę później usiedliśmy w jadalni, a mama postawiła przed nami talerze z parującą jeszcze zapiekanką. Sięgnąłem po sztućce, podając Poppy jeden komplet. Rozdrobniłem swój kawałek na mniejszy i zacząłem dmuchać, żeby przyśpieszyć proces studzenia. Dziewczyna najwyraźniej była bardziej głodna, niż sądziła, bo w trakcie rozmowy, nie patrząc nawet na talerz, nabiła makaron na widelec i zanim zdążyłem ją powstrzymać, włożyła go do ust. Natychmiast pisnęła, sięgając po szklankę wody.

– Kochanie, wszystko dobrze? – Mama wyglądała na naprawdę przejętą. – Dopiero co wyciągnęłam to z piekarnika, jest jeszcze gorące.

– Tak, nic się nie stało. – Machnęła ręką, chociaż w jej oczach pojawiły się łzy. Wypiła jeszcze kilka łyków i uśmiechnęła się w kierunku mojej mamy. – Po prostu wiesz, jak uwielbiam twoją zapiekankę, a dodatkowo siedzieliśmy w tej szkole tak długo, że wprost umieram z głodu.

– Ciekawe przez kogo spędziliśmy tam tyle czasu – marudziłem, zamieniając nasze talerze. – Masz, moja już trochę ostygła.

Poppy uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością i nabrała makaron na widelec. Przez resztę posiłku rozmawialiśmy o tym, jak minął nasz dzień. Mama opowiedziała o tym, jak Marcel próbował wnieść do domu ogromny kij, który znalazł wcześniej na spacerze, a na dowód pokazała nam również krótki film. Mimo że kiedyś była przeciwna posiadaniu psa, teraz on jest jej najlepszym przyjacielem i gdyby musiała wybrać swoje ulubione „dziecko”, byłby to właśnie Marcel. Mama wyglądała czasami na samotną, zwłaszcza teraz, kiedy zatrudniła w cukierni dziewczynę na stanowisku kierownika, więc miała dużo wolnego czasu, a przez większość dnia jej jedynym towarzystwem był pies. Emma wyjechała na studia, mój tata rozwijał kolejny sklep z narzędziami, a ja byłem zajęty szkołą i treningami, więc przez większość czasu po prostu nie było nikogo w domu.

Obiecałem, że posprzątam po posiłku, żeby mama mogła pójść do sypialni i w spokoju skończyć książkę, o której opowiadała przez ostatnie dziesięć minut. Oczywiście zadeklarowała, że jak tylko ją przeczyta, przekaże ją Marli. Z pomocą Poppy zaniosłem wszystkie naczynia do kuchni. Marcel wstał, przeciągnął się z głośnym ziewnięciem i zaspany ruszył za nami tylko po to, żeby wygodnie ułożyć się w progu i znów zasnąć.

– Zostaniesz u nas na noc? – zapytałem, wkładając naczynia do zmywarki. Poppy w tym czasie usiadła na kuchennym blacie i zaczęła jeść babeczkę, którą dała jej mama. – Przygotuję ci pokój Emmy.

– Dzisiaj chyba nie dam rady. Tata napisał mi właśnie, że naprawa zajmie im jeszcze sporo czasu, a on zapomniał nakarmić Bittersa. – Westchnęła i poprawiła swoją pozycję na blacie. Energicznie zaczęła machać stopami, aż jeden z kapci zsunął się z jej stopy i uderzył o kafelki kawałek dalej. Znałem ją wystarczająco długo, żeby rozpoznać w tym oznaki jej zdenerwowania. – Poza tym widzę, że jesteś zmęczony i powinieneś położyć się spać. Nie musisz mnie odwozić, przejdę się.

– Rozumiem. – Ustawiłem odpowiedni program w zmywarce i odwróciłem się w kierunku dziewczyny. – Odprowadzę cię. Jest już ciemno, nie powinnaś chodzić sama.

– To dosłownie dziesięć minut spaceru, bez przesady. – Machnęła ręką, zeskakując z blatu. – Nic mi nie będzie.

– I tak muszę zabrać Marcela na spacer. – Pies natychmiast rozpoznał swoje imię, bo podniósł łeb z podłogi i zamerdał ogonem. – Teraz nie mam już wyboru.

Wyciągnąłem dłoń w stronę Poppy, żeby pomóc jej zejść z blatu, a ona zamiast złapać moją rękę, pokiwała przecząco głową i zeskoczyła. Zgrabnie wylądowała na podłodze z dumnym uśmiechem na ustach, ale kiedy zrobiła krok do przodu, potknęła się o but i tylko dzięki mojemu refleksowi nie upadła. Moje ręce znalazły się na jej biodrach, a jej dłonie mocno zacisnęły się na mojej koszulce. Westchnęła z ulgą i stanęła naprzeciwko mnie. Przez różnicę wzrostu jej wzrok znajdował się idealnie na linii mojej klatki piersiowej. Zaśmiała się cicho, opierając swoją głowę na moim ramieniu.

– Wszystko w porządku? – Odsunąłem ją, żeby przyjrzeć się jej twarzy. Zielone oczy błyszczały z rozbawienia, a usta rozciągnęły się w uśmiechu. – Co cię bawi?

– Twoja mina, strasznie zbladłeś. – Zaśmiała się ponownie. – Nic takiego się nie stało.

– Mogłaś po prostu podać mi rękę, nie musiałaś się popisywać – powiedziałem i upewniłem się, że stabilnie stoi, a następnie zabrałem dłonie z jej bioder. – Mogłaś skręcić kark.

– Bez przesady, Dylan, nie skoczyłam z drugiego piętra, tylko z blatu.

– Nie trzeba dużej wysokości, żeby coś sobie złamać, czasami wystarczy beznadziejna technika skoku.

– Zapamiętam to sobie, na wypadek gdybym brała udział w kolejnych skokach w dal z mebli kuchennych. – Poklepała mnie po ramieniu i z uśmiechem na ustach poszła w stronę toalety. – Zbieraj Marcela, zaraz wychodzimy.

Westchnąłem i spojrzałem na psa, który uważnie śledził każdy mój ruch. Idąc na korytarz, podniosłem smycz, a on w mgnieniu oka był obok mnie. Grzecznie poczekał, aż założę mu szelki.

POPPY

Na zewnątrz przywitał nas zimny wiatr i po raz kolejny pożałowałam tego, że włożyłam dziś sukienkę. Ciaśniej oplotłam się swetrem w nadziei, że to uchroni mnie przed ewentualnym przeziębieniem. Ostatnie, czego teraz potrzebowałam, to katar i gorączka. Spojrzałam na Dylana, który zarzucił na siebie jedynie koszulę w kratę i wcale nie wyglądał, jakby było mu zimno. Marcel z zadowoleniem szedł przed siebie, co jakiś czas podnosząc uszy w zaciekawieniu.

Mijaliśmy kolejne domy z zadbanymi podjazdami i idealnie przystrzyżonymi trawnikami. W niektórych budynkach paliło się jeszcze światło, ale w większości panowała ciemność. Gdyby nie uliczne latarnie, byłoby tu całkiem upiornie. Naprawdę cieszyłam się, że Dylan zdecydował się mnie odprowadzić. Co prawda okolica, w której dorastaliśmy, była uznawana za jedną ze spokojniejszych, dlatego była tak chętnie wybierana przez rodziny z dziećmi. Z uśmiechem przypomniałam sobie, jak oczarowana byłam tym miejscem, kiedy się tu wprowadziliśmy. To właśnie na tej ulicy uczyłam się jeździć na rowerze i rolkach, to po tym chodniku rysowałam kredą i to tutaj rozkręciliśmy swój pierwszy poważny biznes ze sprzedażą domowej lemoniady. Czasami zastanawiałam się, czy wybranie uczelni tak daleko od domu było dobrym pomysłem. Już teraz zaczynałam tęsknić za przyjaznymi twarzami swoich sąsiadów.

Ze smutkiem spojrzałam na Dylana, który również wyglądał na nieobecnego. Wiele bym dała, żeby chociaż na chwilę wejść do jego głowy. Pomimo tylu lat znajomości, czasami miałam wrażenie, że wcale go nie znam. Zwłaszcza teraz, kiedy oddaliliśmy się od siebie, głównie z mojej winy. Nie chciałam, żeby nasz ostatni rok był przepełniony niedomówieniami i sprzeczkami, więc kiedy przechodziliśmy obok domu Collinsów, westchnęłam i odwróciłam się w jego kierunku.

– Boję się prowadzić samochód, ponieważ nie mam wtedy pełnej kontroli nad wszystkim. Nie chodzi tylko o to, że jestem beznadziejnym kierowcą. Tego da się nauczyć, wyćwiczyć swoje reakcje. – Wzruszyłam ramionami. – Chodzi o to, że nigdy nie możemy przewidzieć, kogo spotkamy na drodze. Możemy być ostrożni, a i tak ktoś może wjechać w nas z zawrotną prędkością i nie mamy na to żadnego wpływu.

– Jak na wszystko w naszym życiu, Poppy. – Dylan stanął i spojrzał na mnie z poważną miną. – Nie musisz prowadzić samochodu, żeby spotkać pirata drogowego. Nie jesteś też w stanie przewidzieć wszystkiego w swoim życiu. Nigdy nie wiesz, kogo spotkasz.

– Wiem – westchnęłam. – Ale możemy przecież minimalizować ryzyko, prawda?

– To nie jest dobry sposób na życie – skwitował. – Jeśli unikasz wszystkiego, co niesie za sobą ryzyko, to wydaje mi się, że tracisz dużo dobrego. Poza tym twój argument jest gówniany, nie trafia do mnie. Przyznaj po prostu, że jesteś okropnie złym kierowcą i denerwuje cię to jak diabli, że nie potrafisz opanować jakiejś umiejętności, ale nie chcesz tego przyznać głośno, więc wymyśliłaś na poczekaniu głupią historyjkę, żeby wyciągnąć ze mnie coś o Stacy.

– Okej, zmyśliłam to.

– I? – zapytał, unosząc jedną brew.

Przewróciłam oczami i przygryzłam wargę.

– I jestem okropnym kierowcą i nie potrafię opanować jazdy samochodem – przyznałam na jednym wdechu, wywołując u niego śmiech. – A teraz powiedz mi, kim jest ta Stacy.

– Jesteś strasznie ciekawska – skwitował i poszedł przed siebie.

Prychnęłam i ruszyłam za nim. Musiałam podbiec, żeby zrównać tempo. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, wyprzedziłam przyjaciela i zagrodziłam mu drogę. Przez różnicę wzrostu musiałam mocno zadrzeć głowę, żeby spojrzeć na jego twarz. W świetle latarni jego długie rzęsy rzucały cień na ciemne, niemal czarne oczy.

– Poznałem Stacy na imprezie, trzy tygodnie temu. – Głos Dylana przerwał ciszę panującą między nami. – Widziałem się z nią kilka razy od tego czasu i jest naprawdę miłą dziewczyną.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?

– Bo chyba nie chciałem wyprzedzać faktów. Nie poznałem jej jeszcze zbyt dobrze, ale wydaje się całkiem sympatyczną osobą.

– Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego mi o niej nie powiedziałeś.

– Nie chciałem zawracać ci głowy. Wiem, że jesteś teraz bardzo zajęta.

– Bez przesady, Dylan. Jakoś nie miałeś skrupułów, kiedy przez godzinę kazałeś mi oglądać filmiki, na których ludzie bekają po wypiciu sprite’a.

Zaśmiał się, zwracając na siebie uwagę Marcela.

– Musisz przyznać, że to było zabawne.

Pokręciłam głową z niesmakiem. Tego rodzaju rozrywka nie do końca wpasowywała się w moje klimaty. Ale dzielnie obejrzałam te filmiki, tak jak wszystkie poprzednie, które mi pokazywał. Starałam się nie komentować głupoty takich wyzwań tak długo, jak Dylan nie nakłaniał mnie do wzięcia w nich udziału. Również tym razem postanowiłam to przemilczeć, jednocześnie nie dając mu powodu, żeby zmienił temat.

– Wolałabym wiedzieć cokolwiek o Stacy. Jaka ona jest?

– Stacy jest miła.

– Miła? – zapytałam i spojrzałam na niego z powątpiewaniem. Jeśli myślał, że zadowoli mnie taka odpowiedź, to był w błędzie. – Konserwator w naszej szkole też jest bardzo miły, ale z jakiegoś powodu nie zapraszasz go na urodziny Sophie.

Dylan wyglądał na pokonanego. Przetarł twarz dłonią i z ciężkim westchnieniem, jakbym co najmniej zmuszała go do triatlonu, spojrzał na mnie.

– Stacy jest miła, zabawna i mamy ze sobą naprawdę wiele wspólnego. – Wcisnął dłoń do swojej kieszeni i uśmiechnął się zadziornie. – Gdybyś widziała, jak dobrze poradziła sobie, kiedy byliśmy w łazience i…

Zasłoniłam uszy dłońmi, bo naprawdę nie chciałam tego słuchać. Uważałam, że rozmawianie w taki sposób o innej kobiecie, kiedy jej tutaj nie ma, było moralnie niewłaściwe. Cokolwiek robiła z Dylanem w łazience, bezwzględnie powinno pozostać to między nimi. Chłopak z rozbawieniem pokręcił głową i odsłonił moje uszy.

– Przecież żartuję. – Zaśmiał się. – Nic się nie wydarzyło, a nawet jeśli, to i tak bym ci przecież o tym nie opowiedział. Wiesz, że nie jestem takim mężczyzną, prawda?

Nie byłabym tego taka pewna, ale dla własnego spokoju przytaknęłam. Dylan był bardzo atrakcyjny i na pewno nie brakowało dziewczyn chętnych na chwilę uniesień. Nawet w cudzej toalecie, na imprezie, co jest dość obrzydliwe. I faktycznie nigdy wcześniej nie zdradzał mi szczegółów swoich podbojów miłosnych, ale nie jestem pewna, czy w rozmowie ze swoimi kolegami również wykazywał się takim taktem.

– Więc jest miła i zabawna, tak? – Postanowiłam poprowadzić tę rozmowę z powrotem na właściwe tory. Kiedy chłopak skinął głową, kontynuowałam. – W takim razie cieszę się, że będę mogła ją poznać.

– Nie nastawiaj się jakoś specjalnie, Poppy.

Skinęłam głową w odpowiedzi. Jego głos wydawał się smutny i chociaż Dylan nie powiedział tego wprost, podejrzewałam, dlaczego trzymał Stacy w sekrecie przede mną. Wszystkie jego dotychczasowe związki kończyły się klapą głównie z mojego powodu. Zazwyczaj jego dziewczyny miały pretensje o to, ile czasu spędzamy razem. Starałam się odsunąć na bok za każdym razem, kiedy poznawał jakąś dziewczynę, ale to nigdy nie wystarczało. To kolejny powód, dlaczego chciałam iść na inną uczelnię. Przyjaźń z Dylanem była najlepszą rzeczą w moim życiu, ale czasami miałam wrażenie, że to też nasze przekleństwo. Może to głupie, ale wydawało mi się, że dopóki się nie rozdzielimy, nie będziemy w stanie zbudować poważnej relacji z innymi.

– Dzięki, że mnie odprowadziłeś – powiedziałam, przekręcając klucz w zamku. – Do zobaczenia jutro.

– Przyjadę po ciebie rano.

Pogłaskałam Marcela i zabrałam od Dylana swój plecak. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i weszłam do domu. Bitters powitał mnie już w progu głośnym miauczeniem. Kilka razy otarł się o moją nogę, a następnie z podniesionym wysoko ogonem udał się do kuchni.

– Tak, wiem, że jesteś głodny – powiedziałam i ruszyłam za nim. – Zaraz cię nakarmię.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: