Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Gender w gabinecie. Rozmowy o ciele, płci i relacjach - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
24 marca 2025
44,99
4499 pkt
punktów Virtualo

Gender w gabinecie. Rozmowy o ciele, płci i relacjach - ebook

Sprawy płci podjęte odpowiedzialnie, rzetelnie i z wielkim wyczuciem.

Co się dzieje między płciami? Na tak postawione pytanie profesor Barbara Józefik odpowiada wnikliwie, problematyzując szereg fundamentalnych zagadnień, unikając generalizacji i stroniąc od radykalizmu. Jednocześnie czyni to osobiście i – jako doświadczona psychoterapeutka – odwołując się do własnej praktyki. Perspektywa feministyczna zostaje tu osadzona w kontekście historycznym, socjologicznym i kulturowym. Dzięki imponującej erudycji autorki czytelnik otrzymuje pogłębiony opis „zjawisk genderowych”, a dodatkowym walorem tej niezwykłej książki jest spotkanie z myślą filozoficzną i antropologiczną od Platona i św. Augustyna po Judith Butler i Michela Foucaulta.
Prof. Bogdan de Barbaro

Książkę „Gender w gabinecie” powinien przeczytać każdy zainteresowany człowiekiem, jego funkcjonowaniem i problemami, a także tym, jak mu pomóc w chwilach kryzysu psychicznego. W tym zajmującym wywiadzie rzece profesor Barbara Józefik, ceniona psycholożka i psychoterapeutka, prezentuje wizję człowieka w szerokiej perspektywie uwarunkowań biologicznych, społecznych i kulturowych. Zawarte w książce rozważania na temat ciała są pasjonujące i niezwykle cenne dla naszego samorozwoju, ukazują je bowiem jako podstawę naszego „ja”.  Prof. Barbara Józefik wnikliwie przygląda się wielu zagadnieniom, takim jak zmieniające się role i postawy kobiet, niezwykle ważny obecnie problem transpłciowości, zaburzenia odżywiania oraz odbiór kultury terapeutycznej w społeczeństwie, zawsze unikając uproszczeń i podejścia redukcjonistycznego.
Prof. Irena Namysłowska

 

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66769-82-3
Rozmiar pliku: 795 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZAMIAST PRZEDMOWY

Powiedziałem kiedyś publicznie o reżyserze Kazimierzu Kutzu – po przeczytaniu jego _Piątej strony świata_, że gdyby zamienił kamerę na pióro, tworzyłby dzieła równie wartościowe jak filmy. Po lekturze _Wolnego strzelca pod nadzorem_ reżysera Wiesława Saniewskiego mogę również bardzo szczerze wyznać, że także w autorze tej wspomnieniowej książki widzę wyjątkowo utalentowanego literata, którego dokonanie czyta się nie tylko z wielkim zainteresowaniem, ale i z ogromną satysfakcją estetyczną.

Gdy się zaś prześledzi historię życia Wiesława Saniewskiego, takie odczucia dziwić nie mogą. Przecież zanim Andrzej Wajda po obejrzeniu jego _Nadzoru_ wykrzyknął spontanicznie: „Oto mamy nowego reżysera. To mój uczeń. Podziękujmy mu za ten film”, miał już Wiesław w swoim dorobku idące w setki artykuły prasowe i scenariusze – gatunki piśmiennicze, które zresztą z wielkim powodzeniem uprawia do dziś.

Ale przecież zamierzonym finalnym etapem jego drogi była zawsze reżyseria – profesja, którą sobie wymarzył od wczesnego dzieciństwa, gdy z perspektywy staromiejskiej ulicy Garbary we Wrocławiu, gdzie mieszkał z rodzicami i siostrą, podglądał z fascynacją ekipę legendarnego _Popiołu i diamentu_ – z Wajdą, Wójcikiem i Cybulskim na czele.

Więc chociaż w młodości był wybornym piłkarzem, a także sprinterem, w szkole – wspaniałym matematykiem, a potem tak wybijającym się studentem matematyki na Uniwersytecie Wrocławskim, że proponowano mu pracę naukową na uczelni, sportowcem i nauczycielem akademickim nie został, lecz robił wszystko, by ostatecznie swój życiowy cel osiągnąć. Bo „robienie filmów jest porównywalne z grą w piłkę nożną w dzieciństwie czy rozwiązywaniem skomplikowanych zadań matematycznych”, bo najważniejszą rzeczą dla niego było „ze znanych elementów rzeczywistości budować nową nieoczekiwaną, nieznaną”, czyli „być reżyserem i realizować filmy” – wyznał, a czytelnicy niniejszej książki będą mu z zapartym tchem w tej szczegółowo opisanej drodze dojścia do reżyserii towarzyszyć.

Gdybym zaś ja miał wyznać, który fragment tejże drogi poruszył mnie najbardziej, bez sekundy wahania wskazałbym słowa Mamy Wiesława Saniewskiego, skierowane do syna, twórcy przyszłych filmów: „Po czyjej stronie będziesz stał? – Bo jeśli nie po stronie poniżonych, odrzuconych i skrzywdzonych, to nie ma sensu, żebyś je robił. Godność to czasami wszystko, co mają”.

Czy syn spełnił to matczyne posłanie? – Nie chcę popadać w patos, ale myślę, że tak, i to we wszystkich swoich dokonaniach. Słowa Matki, a pewnie i geny Ojca, żołnierza AK, sybiraka, stały się też według mnie źródłem zawodowego i życiowego hartu ducha autora _Wolnego strzelca pod nadzorem_, a prześledzenie jego przejawów – zarówno w tragiczno-groteskowej rzeczywistości PRL-owskiej, jak i w tej nie zawsze radosnej po 1989 roku – jest chyba jeszcze ważniejsze oraz bardziej interesujące i fascynujące niż kronikarskie przyswajanie dat i faktów składających się na zawodową karierę bohatera książki.

Tak jak ważny i najistotniejszy jest metaforyczny tytuł książki, w oczywisty sposób nawiązujący do _Wolnego strzelca_, filmowego debiutu Wiesława Saniewskiego z roku 1981, i do najsłynniejszego _Nadzoru_, o kilka lat późniejszego. Zaiste, jest autor niniejszych wspomnień wolnym strzelcem w dosłownym tego słowa znaczeniu, przez całe swoje życie wymykającym się z kleszczy i uwikłań najrozmaitszych – szeroko pojętych – nadzorów. Bo jest człowiekiem odważnym. Bo wolność to jego najważniejszy imperatyw artystyczny i życiowy.

To przy tym wszystkim człowiek prawdziwie renesansowy, o rozlicznych a niezwykłych zainteresowaniach. Spotykał na swojej drodze wielkich i największych tego świata – nie tylko artystycznego, zjeździł Polskę i cały glob. Jakież więc miał przebogate i ciekawe życie! – chciałoby się na koniec zawołać.

_Jan Miodek_DYSKRETNY MISTRZ

Wiesław Saniewski bez cienia wątpliwości zasługuje na miano jednego z czołowych intelektualistów polskiego kina. Reżyser _Nadzoru_ realizuje filmy rzadko, ale gdy już staje za kamerą, możemy być pewni, że ma do powiedzenia coś istotnego.

W swojej twórczości interesuje się bohaterami poszukującymi samoświadomości, stojącymi na życiowym rozdrożu, zmagającymi się z dylematami etycznymi. Analizując ich postawy, stroni od moralizatorstwa i zamiast szukać łatwych rozwiązań, stara się raczej zgłębić istotę poruszanych problemów. Dyskrecja, z jaką to czyni, nie jest obca Saniewskiemu także poza planem filmowym. Reżyser trzyma się na uboczu, broni swej niezależności i rzadko pokazuje się na salonach. Z całą pewnością zasługuje jednak na to, by przyjrzeć mu się bliżej.

Saniewski przyszedł na świat we Wrocławiu, gdzie mieszka i pracuje do dziś. W 1971 roku ukończył matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Studiował także historię sztuki i dziennikarstwo, a z tą drugą dziedziną na pewien czas związał się zawodowo. Przyszły twórca _Bezmiaru sprawiedliwości_ dał się poznać jako zdolny reportażysta (wydał zbiór tekstów zatytułowany _Pierwszy stopień do piekła_), lecz przede wszystkim jako krytyk filmowy. Swoje najważniejsze teksty o kinie publikował na łamach prestiżowego miesięcznika „Odra”, z którym jest związany do dziś jako członek Rady Programowej. Podobnie jak twórcy z kręgu francuskiej Nowej Fali, Saniewski nie traktował pisania o kinie jako celu samego w sobie. Zamiast tego postrzegał tę aktywność jako obowiązkowy przystanek na drodze do uprawiania wymarzonego zawodu reżysera.

Wbrew systemowi

Już pierwsza próba w roli filmowca-praktyka okazała się udana. Za – będący adaptacją opowiadania Alberta Moravii – _Wielki świat_ młody twórca otrzymał nagrodę na festiwalu filmów studenckich w Katowicach. Chcąc zdobyć niezbędne doświadczenie, Saniewski współpracował później przy realizacji dzieł uznanych reżyserów – Andrzeja Wajdy (_Dyrygent_), Sylwestra Chęcińskiego (_Bo oszalałem dla niej_) i Wojciecha Marczewskiego (_Dreszcze_). W 1980 roku uzyskał kolejny dyplom uniwersytecki – tym razem ukończył scenariopisarstwo w łódzkiej filmówce. Tak przygotowany, mógł zabrać się za realizację pełnometrażowego debiutu.

Opowiadający o perypetiach początkującego dziennikarza, w którego ręce trafia atrakcyjny temat, _Wolny strzelec_ ma w sobie już niemal wszystkie cechy definiujące oryginalność kina Saniewskiego. Podobnie jak w wielu późniejszych tytułach, reżyser postawił w centrum uwagi postać młodego idealisty skonfrontowanego ze światem pełnym cynizmu. Przy okazji, umieszczając na ekranie wątek przemian roku 1980, udowodnił, że małe egzystencjalne dramaty potrafi zręcznie wpisać w kontekst wielkiej polityki. Niestety, wszystkie te zalety publiczność mogła podziwiać z dużym opóźnieniem. _Wolny strzelec_ nie spodobał się peerelowskiej cenzurze, która zatrzymała rozpowszechnianie filmu na sześć długich lat.

Niezrażony niepowodzeniami Saniewski szybko przystąpił do pracy nad kolejnym projektem. _Nadzór_ do dziś bywa uważany przez wielu krytyków za największe dzieło w dorobku reżysera. Oparta na autentycznych wydarzeniach historia skazanej na dożywocie Klary Małosz również nie spodobała się cenzurze. Nie mogło jednak być inaczej, jeśli opowieść o ponurych realiach peerelowskiego więzienia często interpretowano jako uniwersalną metaforę życia w systemie komunistycznym. Niechęć ze strony władz nie przeszkodziła _Nadzorowi_ w uzyskaniu statusu filmu ważnego i potrzebnego. O jego sile stanowiła w dużej mierze brawurowa gra Ewy Błaszczyk, wyróżnionej za rolę Klary nagrodą aktorską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku.

W swych kolejnych filmach – _Sezonie na bażanty_ i _Dotkniętych_ – Saniewski na różne sposoby kontynuował rozważania na temat relacji pomiędzy jednostką a opresyjnym systemem. Szczególnie interesująco wypadł ten drugi tytuł, którego akcja toczy się na oddziale szpitala psychiatrycznego. Dzieło zacierające granice między normą a ekscesem, opowiadające o potrzebie wewnętrznej wolności zostało uznane przez część krytyków za polską odpowiedź na _Lot nad kukułczym gniazdem_ Miloša Formana.

Idąc własną drogą

W przeciwieństwie do wielu artystów święcących triumfy w okresie PRL, Saniewskiemu udało się utrzymać artystyczną formę także po przełomie ustrojowym. Dowód na to stanowi film _Obcy musi fruwać_. Autor _Nadzoru_ udowodnił w nim, że – podobnie jak za czasów poprzedniego ustroju – trafnie wyczuwa tęsknoty i marzenia Polaków, tym razem te dotyczące zrobienia kariery na mitycznym „Zachodzie”. Inaczej niż na wcześniejszym etapie twórczości, reżyser postanowił tym razem posłużyć się konwencją tragikomedii, udowadniając, że dysponuje nieprzeciętnym poczuciem humoru.

Innego rodzaju zaskoczenie stanowił _Deszczowy żołnierz_. Dramat psychologiczny, którego akcja toczy się na przemian współcześnie i w czasach stalinizmu, spotkał się z ostrą krytyką na festiwalu w Gdyni. Jednocześnie jednak zyskał spore grono obrońców w kraju, a także bardzo spodobał się za granicą. Gdy wrzawa wokół tego obrazu ucichła, Saniewski zdecydował się na trwającą ponad dekadę przerwę w realizacji fabuł. W międzyczasie poświęcił się głównie tworzeniu filmów dokumentalnych. Szczególną uwagę zwracają wśród nich opowieści o wydarzeniach z życia wielkich postaci polskiej literatury – Marka Hłaski (_Wracając do Marka_) i Witolda Gombrowicza (_Rozdarcie, czyli Gombro w Berlinie_).

Twórca _Nadzoru_ objawił się także w jeszcze jednej zaskakującej roli – współscenarzysty rozgrywającego się w środowisku autystycznych dzieci horroru _Paradox Lake_. Film zrealizowany przez Przemysława Reuta otrzymał główną nagrodę na festiwalu Nowe Horyzonty, a scenariusz napisany przez Saniewskiego wspólnie z reżyserem został doceniony m.in. na festiwalu w Mediolanie.

Mimo że autor _Dotkniętych_ odnosił sukcesy na innych polach, kwestią czasu było, że powróci do realizowania filmów fabularnych.

_Bezmiar sprawiedliwości_ udowodnił, że warto było na to czekać. Trzymający w napięciu dramat sądowy z drugim, egzystencjalnym dnem został zgodnie uznany za obraz łączący w sobie wszystko, co najlepsze w dotychczasowej karierze Saniewskiego.

Choć wrocławski twórca ostatnio coraz częściej bywa uznawany za żywego klasyka polskiego kina, czego świadectwo stanowią liczne nagrody za całokształt twórczości (m.in. na prestiżowym festiwalu w Taorminie), miejmy nadzieję, że nie zamierza składać broni.

_Piotr Czerkawski_
„Magazyn Filmowy. Pismo Stowarzyszenia
Filmowców Polskich”KILKA SŁÓW WSTĘPU

Na spotkaniach z widzami zdarza mi się słyszeć pytanie, dlaczego robię filmy wymagające od publiczności skupienia i refleksji, kino niekomercyjne. Ciekawe: kino niekomercyjne, które niespodziewanie miało milionową widownię. Fakt, że dzięki nielegalnym, na poły konspiracyjnym, pokazom.

W latach osiemdziesiątych tak właśnie było w przypadku _Nadzoru_. A na początku XXI wieku na różnych internetowych platformach streamingowych rekordy pirackiej ściągalności biły _Bezmiar sprawiedliwości_ i _Wygrany_. Te wszystkie wyniki, oczywiście, ani nie wliczały się do statystyk, ani nie przynosiły żadnych korzyści producentom i twórcom.

I druga pojawiająca się kwestia: jak udaje mi się takie filmy robić w czasach, w których wyznacznikiem sukcesu jest zysk i obecność w mainstreamowych mediach? Przecież mnie tam nie ma i nie zabiegam o to...

W kinie to zwykle ja swoimi filmami zadaję pytania widzom, nie zawsze wygodne i przyjemne, prowokując ich do odpowiedzi na kwestie tożsamościowe, do namysłu nad sobą i czasami, w których żyjemy; nad ludzką naturą i sensem naszego działania. Po projekcjach role się oczywiście odwracają – to oni pytają. Podobnie zdarzało się podczas moich zajęć w szkołach filmowych i nadal zdarza się na prowadzonych przeze mnie warsztatach. Często dostaję też pytania o to, czym jest dla mnie kino.

Stosunek reżyserów do publiczności (a więc także do kina) najczęściej jest albo usługowo-handlowy, albo misyjny. Jedni traktują film jak towar, który trzeba wyprodukować, atrakcyjnie opakować i dobrze sprzedać, dla innych to próba objaśniania świata i skłonienia widza do zgłębiania ludzkiej natury. Dla pierwszych film jest rozrywką, a widz konsumentem. Drugim bliżej do edukatorów i badaczy, a ich utworom do publicystyki.

Jest jeszcze trzecia grupa. Ci robią filmy takie, jakie lubią i jakie sami chcieliby oglądać. Tworzenie jest dla nich formą istnienia, sposobem na życie, a nierzadko jego sensem. Oczywiście, nie tworzą wyłącznie dla siebie. Za filmami stoi ich światopogląd i wartości. Dzielą się z publicznością swoim widzeniem świata; tym, co dla nich ważne albo co budzi sprzeciw. Zadają pytania, które ich samych także nurtują. Z tymi twórcami chętnie się identyfikuję. W jednym z wywiadów powiedziałem kiedyś, że robię filmy dla widzów inteligentnych i wrażliwych, na takich mi zależy. To nie znaczy, oczywiście, że robię je na czyjekolwiek zamówienie albo żeby się komukolwiek przypodobać. Moje kino jest osobiste, z nikim ani z niczym się nie ściga. Nie ogląda się na mody ani trendy, nie realizuje oczekiwań recenzentów ani zapotrzebowania ze strony widzów czy też festiwali.

O satysfakcji i radości, jaką reżyser czerpie z robienia filmów autorskich, bez zobowiązań (z wyjątkiem imperatywu wewnętrznego), rozmawiałem niegdyś m.in. z Wojciechem Hasem, a na Camerimage z Davidem Lynchem i Peterem Weirem. W ich jakże różnych filmach bez trudu wyczuwałem radość kreowania filmowych światów. Nawet jeśli niektóre z ich dzieł trafiały do głównego nurtu, nie były takimi z założenia.

Robienie filmów sprawiało mi przyjemność porównywalną do gry w piłkę na wrocławskich powojennych podwórkach i zdobywania bramek na Polach Marsowych wrocławskiego Stadionu Olimpijskiego; albo do rozwiązywania skomplikowanych zadań matematycznych. Czym było dla nich? Tego nie wiem.

Radość tworzenia filmów oglądałem z bliska m.in. na planach Andrzeja Wajdy, Wojciecha Marczewskiego i Przemysława Reuta, którego twórczości w Polsce prawie nikt nie zna. Jeden z nich powiedział kiedyś: „Nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze mi za to płacą”. Miałem okazję brać udział w realizacji takich filmów jak _Dyrygent_ i _Dreszcze_ czy kręconego w całości w Stanach Zjednoczonych _Paradox Lake_, opowiadającego o ludziach dotkniętych autyzmem. Pasja i nieskrywana radość Reuta, jego autora – prawdziwie niezależnego reżysera filmowego – rzucały się w oczy najbardziej. I udzielały się innym. Ludzie gotowi byli pracować z nim za darmo.

_Wolny strzelec pod nadzorem_, w latach 2019–2023 sporymi fragmentami drukowany w miesięczniku „Odra”, od początku adresowany był nie tylko do miłośników kina niezależnego, osobistego. Okazało się, że niejako mimochodem stał się „autobiograficznym reportażem”, opowiadającym o ludziach i zdarzeniach mających wpływ nie tylko na mnie i na moje filmy, ale również na otaczającą nas rzeczywistość. Jest więc opowieścią o miejscu i czasie, w których przyszło mi żyć i zajmować się kinem. O dwudziestu ostatnich latach ubiegłego wieku i ponad dwóch dekadach obecnego – przełomowych dla nas wszystkich.

Przy okazji takich filmów jak _Wolny strzelec_, _Nadzór_ czy _Bezmiar sprawiedliwości_ ukazuję mechanizmy rządzące naszą kinematografią, zarówno dzisiaj, jak i w czasach komuny. Opowiadam o środowisku, starając się unikać taniej sensacji i plotki.

Jest to jednak cały czas opowieść o czymś więcej: o ucieczce z brudnego (ale godnego) podwórka w sąsiedztwie wrocławskiego Uniwersytetu; o tym, jak blisko od bandyty do intelektualisty, od piłki i boksu do matematyki i filmu, od Kazimierza Paździora zwanego „filozofem ringu” do Andrzeja Wajdy. O tym, jak „komuna” upada, ale wciąż żyje w ludziach; i o współczesnych polskich paradoksach, gdy kogoś niezależnego myślowo prawa strona usiłuje ubrać w szaty lewicowe, a strona lewa – w prawicowe.

To książka opowiadająca o filmach przy okazji życia i o życiu przy okazji filmów. O marzeniach i drodze do ich realizacji, czyli o życiu, które – z wyboru – nie jest wyścigiem, a podróżą.

_Wiesław Saniewski_SPIS TREŚCI

Zamiast przedmowy

Dyskretny mistrz

Kilka słów wstępu

Rozdział I Prolog

Rozdział II Po drodze do filmu

Rozdział III _Wolny strzelec_

Rozdział IV _Nadzór_

Rozdział V _Sezon na bażanty_

Rozdział VI _Dotknięci_

Rozdział VII Między filmami

Rozdział VIII _Obcy musi fruwać_

Rozdział IX _Deszczowy żołnierz_

Rozdział X Światełka w czarnej dziurze

Rozdział XI _Bezmiar sprawiedliwości_

Rozdział XII _Wygrany_

Rozdział XIII Jeszcze nie koniec

Rozdział XIV _Banach_. _Między duchem a materią_

Rozdział XV Początek końca?

Posłowie

Opinie o filmach

Nota o autorze
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij