Geografia historyczna - ebook
Geografia historyczna - ebook
Zapomniany esej wielkiego polskiego historyka i historiozofa, napisany w 1906 roku, stanowi o tym, jak nie tylko warunki geograficzne wpływają na społeczeństwo i jego dziedzictwo materialne, ale przede wszystkim jaki wpływ na wykorzystanie tychże warunków ma dominująca na tym obszarze cywilizacja. Przez pryzmat podróży po różnych ziemiach Polski - od Bałtyku na północy po Tatry na południu, od zachodnich krańców aż po wschodnie Kresy - możemy zobaczyć jak to wyglądało historycznie.
* * *
Geografia fizyczna podaje przegląd warunków danych pewnemu krajowi od przyrody, a historyczna poucza, jak sobie człowiek wśród tych warunków radził i jakie piętno wycisnął na ziemi swą działalnością historyczną. Trwała i wydatna praca pokoleń pozostawia po sobie pewne ślady, które dla potomnych stają się pomnikami historycznymi, stanowiąc zarazem nader ważne źródło do poznania dziejów, na równi z kronikami, aktami i dokumentami. Brak t. zw. monumentalnych zabytków dziejowych jest ciężkim aktem oskarżenia wobec historii dla narodu, który ich po sobie nie pozostawił. Dzikie hordy nie utrwalają śladów swego pochodu żadnymi zabytkami historycznymi. Czym wyższa cywilizacja, tym więcej pozostanie po niej trwałych pomników, gdyż społeczność taka ma wiele potrzeb, a wśród nich przede wszystkim owe potrzeby idealne, które zaspakaja dziełami sztuki; górują więc nad jej miastami wspaniałe świątynie, a świadectwem ładu społecznego są stare gmachy publiczne. Dobre to świadectwo, jeżeli one przewyższają starannością i wspaniałością budownictwa prywatne mieszkania obywateli, a źle się dzieje, gdzie nastaje stosunek odwrotny.
Fragment eseju
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65546-87-6 |
Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
Geografia fizyczna podaje przegląd warunków danych pewnemu krajowi od przyrody, a historyczna poucza, jak sobie człowiek wśród tych warunków radził i jakie piętno wycisnął na ziemi swą działalnością historyczną. Trwała i wydatna praca pokoleń pozostawia po sobie pewne ślady, które dla potomnych stają się pomnikami historycznymi, stanowiąc zarazem nader ważne źródło do poznania dziejów, na równi z kronikami, aktami i dokumentami. Brak tzw. monumentalnych zabytków dziejowych jest ciężkim aktem oskarżenia wobec historii dla narodu, który ich po sobie nie pozostawił. Dzikie hordy nie utrwalają śladów swego pochodu żadnymi zabytkami historycznymi. Czym wyższa cywilizacja, tym więcej pozostanie po niej trwałych pomników, gdyż społeczność taka ma wiele potrzeb, a wśród nich przede wszystkim owe potrzeby idealne, które zaspokaja dziełami sztuki; górują więc nad jej miastami wspaniałe świątynie, a świadectwem ładu społecznego są stare gmachy publiczne. Dobre to świadectwo, jeżeli one przewyższają starannością i wspaniałością budownictwa prywatne mieszkania obywateli, a źle się dzieje, gdzie nastaje stosunek odwrotny.
Wielkie są pod tym względem różnice nie tylko pomiędzy narodem a narodem, ale też pomiędzy różnymi pokoleniami jednego i tego samego narodu; jedno pokolenie dodaje więcej, a drugie mniej do tego skarbca pamiątek. Nie wystarcza obliczyć ilość i uwzględnić jakość owych pomników. Sprawiedliwość wymaga, żeby żądać od każdego w miarę jego możności, i wypadnie nieraz więcej chwały dla tych, którzy mniej wprawdzie dali, lecz sumiennie według swych sił, aniżeli dla takich, którzy dali wprawdzie wiele, lecz znalazłszy się w szczęśliwych warunkach, mogli byli dać jeszcze więcej.
Pierwotnie budowano w Polsce tylko z drzewa, i wszystkie nasze grody i całe podgrodzia, z których powstały następnie miasta, wszystkie świątynie i domy, nie wyłączając królewskich siedzib, drewniane były. Drzewo to było modrzewiowe, z owego sławnego na cały świat polskiego modrzewia, który niestety prawie zupełnie już wyginął. Budulec ten urąga wiekom, a przeciw zębowi czasu umie się bronić nie gorzej od wielu kamieni budowlanych, ale nie ostoi się pożarowi i to już wystarcza na wytłumaczenie, czemu nie mamy dziś zgoła nic a nic z najstarszych naszych pomników dziejowych. Ważniejsze zastępowano z postępem czasu kamiennymi, mniej ważne, zgorzawszy, przepadły. Najdawniejsze dochowane zabytki drewnianych naszych budowli pochodzą w Polsce właściwej z końca XIV lub początku XV wieku; nieco kościołów modrzewiowych; najstarsze zaś istniejące jeszcze drewniane „dwory” szlachty wiejskiej pochodzą z XVI w. Długo bowiem trwało i rozwijało się nawet świetnie budownictwo drewniane obok kamiennego i tak było zresztą nie tylko w Polsce. Budownictwo kamienne przyszło do północnych krain z południa od tych, którym cała Europa zawdzięcza połowę swej kultury, tj. od Rzymian. Gdzie oręż ich sięgnął, tam zostały po nich mury obronne, wodociągi, kanały, łaźnie publiczne i teatry rzymskie. Dorzecze Odry i Wisły nigdy nie widziało rzymskich legionów ani rzymskich budowniczych. Kulturę starożytnego klasycznego świata pielęgnowało dalej duchowieństwo chrześcijańskie, a zwłaszcza zakony; do nas tedy mogły trafić pierwsze jej błyski dopiero po przyjęciu Ewangelii. Były zakony wsławione budownictwem: benedyktyni, cystersi, następnie franciszkanie. Nie tylko samym pismem i książkami trudnili się uczeni mnisi; wszak byli oni podobnież najlepszymi rolnikami (cystersi pierwsi wprowadzili żelazny pług), a rozwój osadnictwa północnej Europy związany jest najściślej z historią klasztorów. Państwo wytworzyliśmy sobie sami; Piastowie byli krwią z krwi i kością z kości rodzimego społeczeństwa i rodzimymi polskimi siłami przeprowadzali wielkie, godne na zawsze podziwu historii pomysły polityczne od Sali do Dniepru, od Cisy po Bałtyk, ale sztukę czytania i pisania, tudzież budownictwo kamienne przynieśli do nas zakonnicy z Walonii, Flandrii, Francji; niemieccy zjawili się w większej liczbie dopiero później, gdy w XIII wieku nastało na polskich ziemiach niemieckie osadnictwo.
Czytelnik dowie się o tym szerzej w książce tej w rozdziale „Sztuka w Polsce”, ale musimy wspomnieć już tutaj o tych sposobach i środkach budownictwa, ponieważ w krótkim naszym historyczno-geograficznym przeglądzie wypadnie nam wspomnieć o najważniejszych z monumentalnych zabytków, przysłuchując się niejako, jak to w różnych stronach Polski „kamienie mówią”. Uczynimy to według tego podziału, jaki dawni Polacy sami w Ojczyźnie swej zaprowadzili.
PODZIAŁ dawnego państwa polskiego nie był sztucznym dziełem administracji rządowej, lecz wytworzył się w naturalny sposób z samego przebiegu dziejów. Państwo piastowskie, które powstało ze zrzeszenia się ludów polskich (Polan, Pomorzan, Mazowszan, Kujawian, Ślężan i Lachów), rozdzielił testament Bolesława Krzywoustego (1138 r.) na cztery dzielnice. Książęta dzielnicowi dokonywali coraz dalszych i coraz drobniejszych podziałów, ażeby każdemu ze swych synów zapewnić księstwo, chociażby nie duże, ale osobne. Ilość DZIELNIC zmienną była, stosownie do większego lub mniejszego rozrodzenia Piastów w którym pokoleniu. Liczne potomstwo przyczyniało księstw dzielnicowych i to coraz mniejszych, bezpotomność książąt dopomagała ponownemu łączeniu się rozdzielonych ziem. W r. 1240 było dzielnic tylko sześć, a już w osiem lat potem, w r. 1248, było ich czternaście, a najwięcej w r. 1288, gdyż szesnaście. Nieraz równocześnie w jednej stronie Polski nastawało jeszcze większe rozdrobnienie, podczas gdy w innej stronie skupiały się ziemie w większe obszary w jednym ręku. W czasach największego rozdrobnienia tworzyło Sandomierskie wraz z Krakowskiem jedną dzielnicę, i cała właściwa Wielkopolska była też w jednym ręku, złączona niebawem nadto jeszcze z Pomorzem, podczas gdy równocześnie istniały drobniutkie księstewka, np. gniewkowskie lub wyszogrodzkie, albo takie np. szprotawskie na Śląsku. Ponieważ nowe księstwa, ilekolwiek ich było, tworzyły się tylko przez podział dawniejszych dzielnic, nie zdarzyło się nigdy, żeby powstało jakie księstwo, którego granice leżałyby w obrębie sąsiednich dwóch pierwotnych dzielnic synów Krzywoustego; jeżeli jaki książę panował równocześnie w granicach dwóch pierwotnych działów synów Krzywoustego, uważano, że posiada on dwa księstwa, z których każde pozostawało pomimo to osobną dzielnicą. Nigdy nie zaszły też zmiany takie, przez które zaginęłaby tradycja dzielnicowa. Od Kazimierza Sprawiedliwego (+1194 r.) trzymały się Krakowskie i Sandomierskie zawsze razem, a jednak nie przestały nigdy uważać się za dwa księstwa, chociaż pod wspólnym księciem. Wyróżniały się od reszty Polski tym, że nigdy nie były rozdrabniane, a tworząc razem wielki obszar, przeciwstawiały się ziemiom północnym, które stanowiły zmienną zbiórkę księstw i księstewek. Już przez to samo utrwalała się odrębna tradycja dwóch głównych działów Polski, mających swe ogniska państwowe i kościelne w dwóch głównych miastach, w Poznaniu i w Krakowie.
A istniała ta odrębność od samego zarania dziejów, boć w czasach najdawniejszych nie było żadnego związku państwowego pomiędzy ziemiami znad górnej Wisły, a okolicami znad jeziora Gopła. Dynastia, która wszystkie te krainy zrzeszyła, wyszła od Kruszwicy, Gniezna i Poznania; tam gniazdo Piastów i kolebka ich państwa. Byli oni najpierw książętami Polan, toteż państwo piastowskie, państwo Bolesławów: Wielkiego (Chrobrego), Śmiałego i Krzywoustego dla tej właśnie przyczyny otrzymało nazwę Polski, że inne ludy przyłączone zostały niejako do państwa Polan. Dawniejsze Piastów dziedziny były dla nich Starą Polską, a południowe, później dopiero, już za chrześcijaństwa nabyte dzierżawy, były w stosunku do tamtych Polską Nową. Tak też wyrażano się zawsze w języku urzędowym, łacińskim, w którym _maior_ znaczy dosłownie „większy”, lecz także „starszy”. Krakowskie z Sandomierskiem nazwano _Polonia minor,_ a na północy była _Polonia maior._ Z dosłownego przekładu na polskie zrobiła się Wielkopolska i Małopolska, lecz w ustach ludu pozostało jeszcze pierwotne wyrażenie „Staropolska”, znane do dzisiejszego dnia w Kaliskiem i w Opolskiem. Tak jest, ku największemu pośmiewisku niemieckich wywodów, powiada górnośląski wieśniak sam o swej ziemi, że ona jest Staro-Polską, używając tej nazwy w przeciwieństwie do Krakowa. Jest w tym zarazem pewne świadectwo, że Śląsk już w zaraniu dziejów dostał się pod władzę Piastów i poczuwał się do wspólności z Wielkopolską.
Dla Piastów Polską była przede wszystkim Wielkopolska, a reszta to tej Polski nabytki. Przemysław nie waha się ogłosić i koronować (1295) królem polskim, chociaż nie posiadał Krakowa, podczas gdy Władysław Niezłomny, Łokietkiem zwany, obawiał się, żeby go nie uważano za „króla krakowskiego”, póki by nie pozyskał Poznania i Gniezna. Jeszcze Ludwik Węgierski przedsiębierze zaraz po koronacji w Krakowie podróż do Wielkopolski, umyślnie po to, żeby go tam osobno uznano także królem. Dopiero za Władysława Jagiełły gubi się stara istota tej tradycji.
Ten, który na nowo Polskę zrzeszył, Władysław Niezłomny, był zrazu drobnym książątkiem na Brześciu Kujawskim. Dorobił się na spadkach. Dostał mu się potem Gostyń, następnie Sieradz, w końcu Łęczyca. Małopolskie rycerstwo ogłosiło go swym kandydatem do wielkoksiążęcego tronu w Krakowie, potem zaś przyzwała go osobno szlachta wielkopolska.
Opactwo Cystersów w Sulejowie ufundowane przez księcia Kazimierza Sprawiedliwego w 1176 roku.
Plany te zawiodły zrazu, ale stronnictwo narodowe podejmuje je na nowo. Dnia 1 września 1306 r. zjeżdżają się w Krakowie przedstawiciele siedmiu dzielnic: Ziemi Krakowskiej Sandomierskiej, Łęczyckiej, Sieradzkiej, Brzesko-kujawskiej, Dobrzyńskiej i Gdańskiego Pomorza i uznają go władcą tych księstw. Każda dzielnica zapraszała go z osobna na tron do siebie, żeby ani obcy, ani zawistny krewniak, nie mógł niczego zarzucić. Podobnież odbył się w r. 1318 w starym opactwie Cystersów w Sulejowie wiec dostojników całej Polski, na którym uchwalono wystosować imieniem wszystkich księstw urzędową prośbę do Stolicy Apostolskiej o dozwolenie koronacji. Wielkopolanie odbyli w tymże celu jeszcze jeden osobny wiec w Pyzdrach, żeby Luksemburska dynastia nie zarzuciła nieformalności, jakoby Łokietek mógł być tylko „krakowskim królem”. Władysław Niezłomny był królem polskim dlatego i przez to, że stał się wpierw księciem łęczyckim, sandomierskim, dobrzyńskim, itd., itd., i na tym opierał legalność swej władzy. Gdzie nie był księciem, tam też nie był królem. Dopiero za Kazimierza Wielkiego poruszono sprawę lennego zwierzchnictwa nad resztą dzielnicowych księstw.
Bo księstw, tyle było książęcych dworów i tylu też z biegiem czasu nazbierało się w Polsce - wojewodów. Za Krzywoustego był na całą Polskę tylko jeden, a potem po jednemu w każdym księstwie, bo każdy książę potrzebował wojewody. Kazimierz Sprawiedliwy, będąc opiekunem Leszka, syna Bolesława Kędzierzawego, dziedzica Mazowsza i Kujaw, ustanowił tam osobnego wojewodę imieniem Żyron, żeby nieć w nim swego wyręczyciela. Za tym przykładem poszło potem ustanawianie wojewody w każdym księstwie. Łokietek nie poznosił tych dostojeństw, pozostawił je Kazimierz Wielki, i tak przeszły one do Jagiellońskich czasów. Z natury rzeczy zmieniła się jednak istota tego urzędu: wojewodowie byli najwyższymi przedstawicielami dzielnic, odkąd nie było osobnych książąt. Co przez kilka pokoleń stanowiło zwartą jednostkę państwową i administracyjną, nabyło z biegiem lat wspólnych potrzeb i wspólnych cech, poczuwało się więc też na przyszłość również do łączności, i pozostał podział państwa taki sam, jak go zastały czasy króla Władysława Niezłomnego. Dzielnice miały jednak już tylko znaczenie podziału administracyjnego, a wojewodowie stali się przedstawicielami społeczności swych ziem wobec tronu. Dawne księstwa stały się - województwami. Nowe nabytki państwa nazwano też województwami i nawet na Litwie ustanawia się wojewodów.
Unia z Litwą polegała przez bardzo tylko krótki czas (gdyż zaledwie przez sześć lat, 1386-1392) na prostym wcieleniu posiadłości Wielkiego Księstwa Litewskiego do Królestwa Polskiego, potem zaś, od r. 1392 aż do 1795, była ona najściślejszym sojuszem, opartym na wspólności osoby monarchy, wspólności wojen, pokojów i całej polityki zagranicznej z Litwą, uznawaną jednak zawsze za osobne państwo. Nie namiestnikiem Władysława Jagiełły, lecz Wielkim Księciem, monarchą Litwy, był Witold, a po nim Zygmunt Kiejstutowicz i Kazimierz Jagiellończyk (przed powołaniem na tron polski). Byli oni jednak lennikami Korony polskiej, a królowie nasi przybierali wtenczas tytuł „najwyższych książąt litewskich” (_dux Lithuaniae supremus)._ Ostatnim osobnym Wielkim Księciem był Aleksander (do r. 1501), odtąd zaś łączono już zawsze w jednej osobie obie monarsze godności, obydwa trony: królewski polski i wielkoksiążęcy litewski, ale tron litewski nigdy nie przestawał istnieć, i Litwa zawsze była niepodległym państwem i to od r. 1569. zupełnie równorzędnym Polsce.
Unia lubelska 1569 r. przyznała Wielkiemu Księstwu Litewskiemu osobny skarb, osobne wojsko i osobne ministerstwa. Równocześnie jednak oderwały się w tymże r. 1569 od litewskiego państwa ziemie południowo-ruskie, prosząc się same o wcielenie do właściwego państwa polskiego, co też sankcjonował ostatni dziedzic wielkoksiążęcej litewskiej mitry, król Zygmunt August. Sejm ten uporządkował też ostatecznie administracyjny podział obydwóch złączonych unią państw na województwa i ustanowił ścisły porządek hierarchiczny dostojeństw wojewodzińskich i kasztelańskich. Ten podział Polski dotrwał już z bardzo nieznacznymi zmianami do samego końca istnienia państwa i jest uwidoczniony na załączonej mapie.
Państwo polsko-litewskie zwało się urzędowo „Rzeczpospolitą”. Wyrażenie to używane nie tylko w potocznej mowie, lecz w najbardziej urzędowych aktach, nie wypłynęło wcale z żadnych republikańskich zachcianek, jakby się to mogło wydawać według nowoczesnego, dzisiejszego znaczenia tego wyrazu. Wyrażenie „Rzeczpospolita” było tylko po prostu dosłownym tłumaczeniem łacińskiego wyrazu „_respublica”,_ przez który rozumiano państwo w ogóle, bez względu na formę rządu. Rzeczpospolita Polska - pisało się i pisze zawsze w skróceniu: Rzplita - składała się tedy z dwóch państw: z Królestwa Polskiego, zwanego zazwyczaj krótko Koroną, i z Wielkiego księstwa Litewskiego. Koronę podzielono na dwie „prowincje”: Wielkopolskę i Małopolskę, a ziemie owe południowo-ruskie przydzielono do Małopolski; Wielkie Księstwo stanowiło zaś całe jedną tylko prowincję. Księstwo pruskie było lennem Korony, księstwo kurlandzkie wspólnym lennem Rzplitej, a hołdy hospodarów mołdawskiego i wołoskiego tyczyły się zarówno tak Królestwa Polskiego, jako też Wielkiego Księstwa Litewskiego.
WIELKOPOLSKA dzieliła się na JEDENAŚCIE WOJEWÓDZTW: poznańskie, kaliskie, sieradzkie, łęczyckie, inowrocławskie, brzesko-kujawskie, płockie, rawskie, mazowieckie, pomorskie i malborskie. W r. 1776 utworzono z północnej części kaliskiego nowe województwo: gnieźnieńskie. MAŁOPOLSKA obejmowała również JEDENAŚCIE WOJEWÓDZTW: krakowskie, sandomierskie, lubelskie, podlaskie, ruskie, bełzkie, wołyńskie, podolskie, bracławskie, kijowskie, czernihowskie. LITWA liczyła także JEDENAŚCIE WOJEWÓDZTW: brzesko-litewskie, nowogrodzkie, trockie, wileńskie, żmudzkie (starostwem zwykle zwane), inflanckie, połockie, mińskie, mścisławskie, witebskie, smoleńskie. Równa ilość województw jest zupełnie przypadkową; zresztą Smoleńskie i Czernihowskie tylko przez pewien czas do Polski należały. Były nadto terytoria drobniejsze, zbyt drobne, żeby z nich tworzyć osobne województwa, ale mające swe własne tradycje dziejowe, które zawsze szanowano i uwzględniano. Takie krainy zwano „ZIEMIAMI”, i będzie o nich mowa na właściwym miejscu. Województwa i ziemie dzieliły się na powiaty, które tworzyły dla siebie całość, miały swoich urzędników, t.j. były właściwymi jednostkami administracyjnymi, jak o tym szerzej będzie w „Ustroju Polski”.
Obszar województw był bardzo nierówny, np. brzesko-kujawskie miało 60, a sandomierskie 467 mil kwadratowych, a jeszcze znaczniejsze zdarzały się różnice między powiatami: poznański obejmował 162 mil kw., a kruszwicki zaledwie sześć! Zależało to, obok tradycji dziejowych, od gęstości zaludnienia i rodzaju osadnictwa. Kraje drobnej własności ziemskiej dawały urzędom więcej do czynienia, niż rozlegające się nieraz dziesiątkami mil możnowładcze fortuny; okolice rolnicze przedstawiały też wobec władz większą ilość interesów społecznych, niż puszcze żywiące ludność przemysłem leśnym. Ilość powiatów powiększała się zresztą stale; tak np. krakowskie województwo dzieliło się w r. 1397 tylko na trzy powiaty, w XVI wieku miało ich siedem, a w r. 1676 przybył mu jeszcze ósmy.
Panorama Gniezna na początku XX wieku.II
WIELKOPOLSKA
Ile było zawiązków państw w Polsce pogańskiej, tego już nie dobadamy się nigdy. Były jakieś księstwa nad Wisłą, w Krakowie, w Tyńcu i w Wiślicy. W drugiej połowie IX wieku ochrzcił się nieznany z imienia książę Wiślan (za czasów św.św. Cyryla i Metodego); mamy więc w Wiślicy ślad chrześcijaństwa starszy o całe blisko stulecie od chrztu Mieszka I. Ale z tych nadwiślańskich księstewek nie powstał żaden większy ustrój państwowy, i słusznie uważa się Kujawy za kolebkę państwa polskiego, bo powstało ono dzięki dynastii Piastowskiej. Piastowie nie byli tam atoli pierwszymi, lecz już następcami poprzedniej dynastii: Popielów.
Nie przygodnie wcale powstało ważne ognisko państwowe nad Gopłem, lecz ułatwiały to warunki dane od przyrody. JEZIORO GOPŁO było środkiem dróg wodnych (a innych w ogóle nie było), rozchodzących się stąd na wszystkie strony, do Warty, Odry i Wisły, nad Bałtyk i w głąb lądu. Na północnym końcu jeziora, gdzie wypływa Noteć, stanął na ostrowie, tj. wyspie jeziornej, gród, zwany Kruszwicą, a naprzeciw nad brzegiem osada handlowa, rozwijająca się szybko.
Następcy Popielów, Piastowie, przenieśli stolicę księstwa do grodu na ostrowie jeziora Lednicy, a niebawem jeszcze dalej na zachód, do nowego grodu, który nazwali „GNIEZNEM”. Wywodzili się widocznie z tych stron i tam było pierwotne gniazdo ich rodu, bo wyraz Gniezno znaczy to samo, co „gniazdo”. Ostatni poganin z tej dynastii, Ziemomysł, miał już rozległe państwo, obejmujące właściwą Wielkopolskę, Kujawy i Śląsk, a dziedzictwo to rozszerzał dalej Mieszko I.
Na północ tych dzierżaw była granica naturalna, szczelniejsza od gór, a mianowicie szeroka przestrzeń błotnych mokradeł nad Notecią, przez które tylko w zimie można się było przeprawiać w niektórych miejscach. Złączył wprawdzie Bolesław Wielki (Chrobry) Pomorzan z innymi ludami Polski, ale po jego śmierci związek ten ustał, a upierający się przy pogaństwie Pomorzanie nie byli wcale przyjaciółmi piastowskiego panowania. Około sprawy pomorskiej skupił swe siły Bolesław Krzywousty, a zająwszy pod swe zwierzchnictwo nadmorskie krainy aż do Szczecina, zniósł całkowicie jedno z księstw pomorskich, a mianowicie księstwo nakielskie, które wcielił bezpośrednio do swego państwa, tak, że odtąd zalicza się ono już na zawsze do Wielkopolski (około r. 1120), Grody i miasta Santok, Czarnków, Wałcz, Nakło i Ujście stanowią tę pomorską zdobycz Wielkopolski.
Ziemie Polan i Kujawian pozostawały pod wspólnym rządem od czasów pogańskich książąt aż do r. 1138, kiedy rozdzielił je testament Bolesława Krzywoustego, nadający właściwą Wielkopolskę Mieszkowi Staremu, a Kujawy Bolesławowi Kędzierzawemu (wraz z Mazowszem), Syn Kędzierzawego, imieniem Leszek, zmarł bezpotomnie w r. 1186. Spadkobiercą jego został Kazimierz Sprawiedliwy, po którym objął Mazowsze i Kujawy młodszy jego syn Konrad, zwany też zwykle Mazowieckim, a który też w Łęczycy panował. Pod jego potomstwem rozdzieliły się te krainy na osobne księstwa; Kujawy z Łęczycą miał starszy syn Konrada, Kazimierz, osławiony przez współczesnych przydomkiem „drapieżcy cudzej własności”, podczas gdy na Mazowszu panował młodszy Ziemowit. W następnym pokoleniu powstaje osobne księstwo sieradzkie pod Leszkiem Czarnym, wnukiem Konrada Mazowieckiego. Ta gałąź Piastów rozradzała się coraz bardziej w obydwóch liniach, i powstawały działy coraz mniejsze, aż dopiero Władysław Niezłomny, Łokietkiem zwany, połączył na nowo Kujawy, Łęczyckie i Sieradzkie z właściwą Wielkopolską. I tam nastało również rozdrobnienie. Dziedzictwo Mieszka Starego podzielone było od r. 1239 pomiędzy dwóch jego prawnuków: panującego w Poznaniu i Gnieźnie Przemysława i władającego w Kaliszu Bolesława Pobożnego. Taka jest historia wytworzenia się sześciu województw: poznańskiego, kaliskiego, inowrocławskiego, brzesko-kujawskiego, łęczyckiego i sieradzkiego.
Powstały tymczasem nowe stolice księstw: Kalisz, Brześć Kujawski, Inowrocław, a zeszły na drugie miejsce starożytna Kruszwica i Gniezno.
Na sąsiednim jeziorze, Lednicy, był na ostrowie już dawno rozległy gród; tam podejmował Bolesław Wielki cesarza Ottona I. Ruiny sterczą dotychczas; najstarszy to prawdopodobnie zabytek kamiennego budownictwa w całej Polsce, a niewątpliwie użyto tu kamienia wpierw, niż na „Mysiej wieży”. Najstarsze nasze kościoły powstały: w Poznaniu już za Mieszka I biskupi czyli katedralny i w Gnieźnie, gdzie Bolesław Chrobry wzniósł dla męczeńskich kości św. Wojciecha obszerniejszą świątynię pod wezwaniem Bogarodzicy, przeznaczając ją na metropolitalny kościół całej Polski.
Najbardziej zakwitnął POZNAŃ, rozłożywszy się po obydwóch stronach Warty, i chociaż przestał być stolicą Piastów (którą z kolei przeniesiono do Krakowa), liczył się zawsze do najznaczniejszych polskich miast. Ucierpiał nieraz w okresie dzielnicowym wśród wojen domowych pomiędzy Piastowicami, wcześnie też sprowadzono tu niemieckich osadników, którzy burzyli się potem przeciw Łokietkowi, i jeszcze Kazimierz Wielki srogim był na nich. Za Jagiellonów polszczyła się ludność Poznania, a pod murami jego wyrastały czysto polskie przedmieścia. Doszło miasto do wielkiego dobrobytu, o czym świadczyć może choćby tylko sam ratusz, jeden z najpiękniejszych pomników renesansu w Polsce. Szczęśliwe położenie, w pobliżu wielkich traktów handlowych, zabezpieczyło Poznań od ruiny nawet wtenczas, kiedy inne polskie miasta chyliły się już ku upadkowi. Nie umiało jednak to miasto strzec należycie swych zabytków dziejowych! Przepadł stary grobowiec Bolesława Wielkiego, który istniał jeszcze z początkiem XVII wieku (dochował się rysunek i napis grobowy). Dopiero w XIX w., wśród męczarń porozbiorowych czasów, robiono co się dało, żeby na nowo zaznaczyć nieprzerwalność tradycji starej sławy. Tak powstał już w r. 1840. stojący dziś w katedrze poznańskiej dwoisty pomnik Mieczysława I i Bolesława Chrobrego, a na publicznych placach uczczono posągami pamięć Jana Kochanowskiego i Adama Mickiewicza.
Województwo poznańskie, wystawione przez cały ciąg dziejów na silny napór niemczyzny, doznało wcześnie uszczuplenia swych granic od zachodu i to jeszcze w dzielnicowych czasach. Dwa grody: Drezdenko i Santok, przy ujściu Noteci do Warty, przeszły pod zwierzchność margrabiów brandenburskich. Za Kazimierza Wielkiego ozwała się krew polska w panach tych zamków. Zatracili oni już polskie nazwisko - znani tylko z niemieckiego przezwania „von Ost” - ale zgłosili się z prośbą, żeby ich na nowo przyjąć w polskie poddaństwo, wypisując w wystawionym na to dokumencie, że „lepiej służyć swojemu, aniżeli obcemu”. Tenże król odzyskał na książętach śląskich w r. 1346. ziemię Wschowską nad rzeką Baryczą i przyłączył ją do poznańskiego województwa. Ziemia to nieduża, bo obejmująca zaledwie niecałe dziewięć mil kwadratowych obszaru, ale pozostawiono jej już pewne odrębności. Z biegiem czasu przepadły jednak Drezdenko i Santok znowu na rzecz Brandenburgii, a w XVII wieku ponieśliśmy tu nowy uszczerbek. W r. 1667 dano elektorowi Fryderykowi Wilhelmowi w zastaw starostwo drahimskie na północno-wschodnich kresach województwa za 120 tysięcy talarów, a chociaż Rzplita gotowa była następnie tę sumę złożyć, nigdy już ono do Polski nie wróciło.
Województwo położone na zachód od poznańskiego nie gnieźnieńskiem się zwało, lecz kaliskiem, bo w Kaliszu miało swą stolicę; najlepszy dowód, jak upadało stare „gniazdo” Piastów! Archikatedra starczyła mu jednak za wszystko i otaczała GNIEZNO zawsze aureolą największej czci dziejowej. Tam był grób pierwszego polskiego męczennika, tam siedziba najwyższego polskiego kapłana, pierwszej po królu w państwie osoby. Powstało później drugie arcybiskupstwo (we Lwowie), a krakowscy biskupi bywali kardynałami, ale gnieźnieński arcybiskup pozostał zawsze pierwszym pomiędzy książętami polskiego Kościoła i całej Polski był „prymasem”. Podczas bezkrólewia prymas dzierżył najwyższą władzę w braku króla, jako tzw. _interrex;_ on zwoływał wtenczas sejmy i bez niego nie można było dokonać elekcji nowego monarchy. Tradycję dziejów zaklęto w Gnieźnie w dźwięki i brzmienia najstarszej naszej pieśni, i kościelnej i bojowej zarazem. Przez wszystkie wieki odśpiewywali i odśpiewują do naszych dni kanonicy gnieźnieńskiej katedry pieśń „Bogurodzica”, przypisywaną (mylnie) św. Wojciechowi, intonowaną pod Grunwaldem. Stąd rozeszła się ona po całej Polsce. W wielu kościołach na całym obszarze Rzplitej powstawały umyślne pobożne fundacje, mające zapewnić stałe i regularne jej odśpiewywania.
KALISZ nie jest tak znaczny w tradycji narodowej, jak Gniezno, ale niemniej starodawny, a nawet starszy. Jest to bowiem najstarsze ze wszystkich miast polskich, wspomniane już w geografii Ptolemeusza, Greka piszącego w drugim wieku po Chrystusie. Tędy wiódł główny w starożytności szlak handlowy kupców ruszających z południa Europy nad morze Bałtyckie po bursztyn, najcenniejszy wówczas klejnot. Rozwinął się też Kalisz tak, że przez długie czasy nie ustępował Poznaniowi. Posiada piękny kościół kolegiacki, w którym natrafiono niedawno na grób Mieszka Starego. Tu zawarł Kazimierz Wielki w r. 1343 pokój z Krzyżakami, „kaliskim” zwany, o którym wielokrotnie będzie jeszcze mowa.
Niedaleko na północ od Gniezna historyczna Gąsawa, wsławiona, a raczej osławiona zbrodnią gąsawską, kiedy to Świętopełk Pomorski napadł tu na Henryka Brodatego, Konrada Mazowieckiego i Leszka Białego, który zginął zamordowany (1226 r.)1. Przyjemniejsze wspomnienie dziejowe ma Nakło. Tu lud polski dokonał pierwszego czynu wojennego w obronie Ojczyzny, a mianowicie podczas strasznego najazdu krzyżackiego w r. 1431 znaczny hufiec ludu, uzbrojony w cepy i kosy, napadł pod Nakłem na oddział krzyżackiego wojska, zaintonowawszy znaną sobie „Bogurodzicę”. Zadali wrogowi ciężką klęskę; odebrali jeńców, niewiasty i wiedzione w niewolę dzieci, ubili mnóstwo rycerzy i sześciu komturów, wzięli zaś do niewoli pięćdziesięciu zakonnych rycerzy, dziewięciu komturów i marszałka inflanckiego, wodza całego tego oddziału. Mieliśmy więc „kosynierów” już w XV wieku!
Wieża poznańskiego ratusza. Widok współczesny.
------------------------------------------------------------------------
←\ 1 „Zbrodnia Gąsawska”, nazywana także „krwawą łaźnią w Gąsawie” to nazwa wydarzeń, jakie miały wówczas miejsce w Gąsawie. Podczas zjazdu władców Leszka Białego, Władysława Laskonogiego, Henryka Brodatego i Konrada Mazowieckiego doszło do najazdu Świętopełka Pomorskiego na łaźnię, w której przebywali.