- W empik go
Girolamo Savonarola - ebook
Girolamo Savonarola - ebook
Girolamo Savonarola, urodził się 1452 r. w Ferrarze, we Włoszech. Ojciec chciał go widzieć lekarzem i w tym celu po przygotowaniu domowym wysłał go na studia do Bolonii. Ale Savonarola już w 22 roku życia, nie dokończywszy studiów, zapalony przez czytanie pism prorockich i słowami pewnego kaznodziei, porzuca niemiły mu świat i wstępuje do Dominikanów. Z zapałem oddał się nowemu trybowi życia, zaparciem budząc ogólny podziw. W 1482 r. przybył po raz pierwszy do Florencji, ale tu na razie nie zyskał sobie sympatii. 1485 r. został stąd odwołany i przeznaczony na profesora Pisma św. do Brescii. W 1489 r. przybył powtórnie do Florencji i tu już na stałe zamieszkał w klasztorze św. Marka. Teraz dał się poznać szerszym masom ludności, jako pisarz, a zwłaszcza jako natchniony kaznodzieja, przypisujący sobie posłannictwo proroka Bożego, i zyskał od razu ogromny wpływ. To rychło zauważył ówczesny rządca Florencji, Wawrzyniec Medyceusz, znany polityk i mecenas sztuk. Ale Savonarola nie liczył się z nim zupełnie, nawet występował surowo przeciw jego rządom. W mowach swoich nie pominął i duchowieństwa. Dzięki Savonaroli utworzono nową kongregację dominikańską w Toskanii, w której pierwotna reguła miała być zachowana z całą surowością. Generałem nowej kongregacji został Savonarola. Ale, na nieszczęście, dalszej działalności Savonarola nie ograniczył do sfery kościelnej; dał się uwieść partii politycznej, przeciwnej Medyceuszom, zamienił się na przywódcę politycznego i skoro Karol VIII, król francuski zjawił się pod Florencją 1494 r., Savonarola na czele poselstwa przyjął go jako wysłańca Bożego.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-573-9 |
Rozmiar pliku: | 392 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Savonarola Hieronim (wł. Girolamo), urodził się 1452 r. w Ferrarze, we Włoszech. Ojciec chciał go widzieć lekarzem i w tym celu po przygotowaniu domowym wysłał go na studia do Bolonii. Ale Savonarola już w 22 roku życia, nie dokończywszy studiów, zapalony przez czytanie pism prorockich i słowami pewnego kaznodziei, porzuca niemiły mu świat i wstępuje do Dominikanów. Z zapałem oddał się nowemu trybowi życia, zaparciem budząc ogólny podziw. W 1482 r. przybył po raz pierwszy do Florencji, ale tu na razie nie zyskał sobie sympatii. 1485 r. został stąd odwołany i przeznaczony na profesora Pisma św. do Brescii.
W 1489 r. przybył powtórnie do Florencji i tu już na stałe zamieszkał w klasztorze św. Marka. Teraz dał się poznać szerszym masom ludności, jako pisarz, a zwłaszcza jako natchniony kaznodzieja, przypisujący sobie posłannictwo proroka Bożego, i zyskał od razu ogromny wpływ. To rychło zauważył ówczesny rządca Florencji, Wawrzyniec Medyceusz, znany polityk i mecenas sztuk. Ale Savonarola nie liczył się z nim zupełnie, nawet występował surowo przeciw jego rządom. W mowach swoich nie pominął i duchowieństwa. Dzięki Savonaroli utworzono nową kongregację dominikańską w Toskanii, w której pierwotna reguła miała być zachowana z całą surowością. Generałem nowej kongregacji został Savonarola. Ale, na nieszczęście, dalszej działalności Savonarola nie ograniczył do sfery kościelnej; dał się uwieść partii politycznej, przeciwnej Medyceuszom, zamienił się na przywódcę politycznego i skoro Karol VIII, król francuski zjawił się pod Florencją 1494 r., Savonarola na czele poselstwa przyjął go jako wysłańca Bożego. (Por. ˝Przegląd Katolicki˝, 1875, 465, art. Savonarola i jego nowi biografowie).
We Florencji upadają rządy Medyceuszów, a za radą Savonaroli nastają nowe rządy teokratyczno-demokratyczne. Królem jest Chrystus, namiestnikiem – lud. Ten z pośród siebie wybiera mężów, którzy stanowią Wielką Radę. Tej konstytucji sub peccato trzeba bronić.....Girolamo Savonarola i Florencja w drugiej połowie XV wieku
I.
Girolamo Savonarola urodził się w Ferrarze w połowie piętnastego wieku. Wczas bardzo objawiać się w nim poczęły niezwykłe zdolności i pociąg do prac umysłowych. Szesnastoletni młodzieniec już dziwnie ukochał księgi, uczonym badaniom długie poświęcał godziny, czytał jak mąż poważny, a z tym zapałem do nauk łączył nadzwyczaj gorącą i rzewną pobożność. Próżno świat się uśmiechał lazurowym jego oczom, próżno pod stopy jego rozściełał ponętne swe sieci; serce młodzieńca dziwną potęgą rwało się do Boga, duszy jego uśmiechało się niebo: a jeżeli w miarę jak szedł w lata, mniej niż dawniej poświęcał swego czasu księgom, to dlatego, że go więcej oddawał rozmyślaniom i modlitwie. Co wielki mistrz życia duchowego wypowiedział na początku swej księgi, to on w bezpośredniej rozmowie z Bogiem wydumał i głęboko wyrył w swym sercu. Zapytał sam siebie: ˝Na coć się przyda filozofia bez miłości Boga?˝. A u stóp krzyża znalazł tę Boską odpowiedź: ˝Najwyższą mądrością jest dążyć do królestwa niebieskiego przez pogardę świata˝.
Takiej mądrości całą swą gorącą duszą zapragnął. Szukał jej w coraz to żywszej, coraz to dłuższej kontemplacji. Często go znajdowano klęczącego u przebitych stóp Zbawiciela z dłoniami zaciśniętymi na piersiach, z pałającą nadzwyczajnym ogniem i w jeden punkt utkwioną źrenicą. Na lica jego wybijał święty jakiś płomień, a usta drgały tajemniczą rozmową, przez którą łączył się z niebem. Tak znachodzony po kilkakroć, sprzykrzył sobie dom rodzinny i coraz częstsze poczynał robić wycieczki. Klasztor był odtąd dla niego najmilszym schronieniem: szczęśliwy, kiedy się mógł przytulić do jakiego kąta długich, na pół ciemnych korytarzy i tam w słodkim uciszeniu rozmyślać jaki tekst Pisma, lub wynosić duszę ponad skończoną i stworzoną sferę. Klasztor dominikański szczególniej mu przypadł do serca, kochał braci kaznodziejów; a na widok ich białej sukienki zawsze doznawał słodkiego wzruszenia. Kiedy który z nich wyszedł na ambonę, on zaraz stawał naprzeciwko, słuchał z nadzwyczajnym zajęciem, oka na chwilę nie spuszczał z mówcy, badał każdy jego ruch, śledził każdą zmianę w spojrzeniu lub w wyrazie twarzy, i nieruchomy, zachwycony, trwał tak do samego końca. Pewnego razu (Burlamachi, Vita di Fra Girolamo Savonarola) (miał wtenczas lat 22) brzmiał potężnie głos jednego z synów św. Dominika, ambonę ściśnięte oblegały tłumy, a w obliczu słuchających malowało się nadzwyczajne wewnętrzne wzruszenie. Sam przedmiot był wzniosły i rzewny, bo kaznodzieja mówił o męce Chrystusa; ale też i usta, po których Słowo Pańskie w dusze słuchaczy spływało w dziwnie wdzięcznej i wzniosłej oddawały go formie. Młody Girolamo był porwany, uniesiony, a po miesiącu uszedł potajemnie z Ferrary do Bolonii i tam u bramy klasztornej prosił o przyjęcie do zakonu. W czas niejaki potem przywdziawszy habit kleryka odbiera list ojca pełen gorzkich wyrzutów, a kończący się tkliwym odwołaniem się do uczuć synowskiej miłości. Na co Girolamo odpowiada bezzwłocznie: ˝Kochasz mnie, czy nie kochasz? Kochasz mnie, jestem o tym przekonany. Ale czy nie wiesz, żem jest złożony z duszy i ciała? Wiesz. A czy mógłbyś przekładać ciało moje nad duszę? Odpowiesz zapewne, że nie. Jeżeli tak nie odpowiesz, to widocznie, że mnie nie kochasz, a przynajmniej kochasz we mnie najnikczemniejszą część mojej istoty. Ale jeżeli przedłożysz duszę nad ciało, to przyznasz, że nie mogłem lepszego zrobić wyboru i wybór ten sam pewnie zatwierdzisz˝. Przełożeni postanowili zrobić go profesorem: bo Savonarola prócz głębokiej nauki posiadał łatwość wyrażenia, głos miły, ruch majestatyczny, a oko rzadkiej piękności. Wrócił więc do Ferrary jako profesor metafizyki; ale gdzie tam płonąca jego dusza mogła się zgodzić z zimnym i suchym szkolnictwem? Czuł w sobie wyższe apostolskie powołanie, czuł w sobie mówcy Bożego potęgę, żar słowa palił go wewnątrz, dusiło pragnienie nawracania dusz, podjęcia żywej sprawy Królestwa Bożego: i jak go nie miały zmordować kwestie subtelne, rozwlekłe, czcze i bez życia, jak go nie miał zmęczyć nudny Arystoteles? Przełożeni uznali powody i pozwolili się oddać badaniu Pisma świętego. Zachwycony blaskiem i potęgą Bożego słowa.....Savonarola – zbuntowany mnich
Właściwie nie powinienem zajmować się tutaj postacią owego człowieka, nie można go bowiem nazwać heretykiem, ani schizmatykiem. Wszakże był takim samym buntownikiem przeciw istniejącemu porządkowi, że nie popełnię grzechu, jeśli go zaliczę w poczet wielkiej rzeszy skłóconych z władzami Kościoła. Zresztą nazbyt wiele go z nimi łączyło, co może stanowić dla mnie usprawiedliwienie. Ale jeśli Savonarola nie był heretykiem ani schizmatykiem, to kim był właściwie? Można go chyba nazwać reformatorem, co poróżniło go z papiestwem do tego stopnia, iż musiał stracić życie. Ale opowiedzmy tę historię od początku.
Hieronim (Girolamo) Savonarola urodził się 21 września 1452 roku. Wychowaniem chłopaka, najmłodszego spośród rodzeństwa, zajął się dziadek – lekarz nadworny książąt D'Este z Ferrary. Mniemał, iż jeśli zapewni wnukowi gruntowne wykształcenie i towarzyską ogładę, uczyni go tym samym szczęśliwym. Tu wszakże się pomylił. Hieronim bowiem nie był w niczym podobny do swoich rówieśników. Skryty, zamknięty w sobie, nadzwyczaj nieśmiały, pogardzający światem poeta... Gdyby go było stać na więcej odwagi, pewnie zaakceptowałby ów świat, w którym żyć mu wypadło takim, jakim był. Ale skoro go nie było stać, pozostawało jedno – schronienie się w czymś wyimaginowanym, własnym i bezpiecznym.
Młody Hieronim był wiernym synem Kościoła i mimo iż na co dzień obserwował jego rozprzężenie i zepsucie, święcie i mocno wierzył, iż rzeczywiście przebywa w nim Jezus. Przełomem w jego życiu było pójście za wezwaniem Zbawiciela, który doń przemówił ustami pewnego mnicha dominikańskiego, głoszącego słowo boże z katedralnej ambony. Młodzieniec schronił się przed złym i wrogim światem w zaciszu klasztornych murów. Ale zawiódł się srodze, nie znalazł tam bowiem ukojenia, zrozumiał natomiast, iż Bóg wyznaczył mu do spełnienia misję oczyszczenia świata przez pokutę.
Pierwsze lata były trudne. Savonarola nie umiał opanować trudnej sztuki kaznodziejskiej, do której tak wielką wagę przykładał zakon św. Dominika. Jego pierwsze próby publicznego przemawiania skończyły się totalnym niepowodzeniem. Rozgoryczony, uciekł znów w świat iluzji, objawień, wizji kataklizmów i kar, jakie ześle Pan na grzeszników. Najsłodszą dlań lekturą była Apokalipsa św. Jana Apostoła.
Nadszedł rok 1482, rok, w którym los zetknął ojca Hieronima z wielkim Pico della Mirandola. I największy geniusz umysłowy tamtych czasów dojrzał cudowność i głębię kaznodziejstwa Savonaroli. Tak, właśnie cudowność i głębię tych kazań, które ludziom ˝wyrobionym˝ wydawały się tak prostackie, iż uznali, że mogą ich słuchać co najwyżej głupi kmiotkowie i to jeszcze we wsiach oddalonych od głównych traktów.
Za sprawą della Mirandoli, w roku 1489, ojciec Hieronim zaczął wygłaszać kazania we Florencji. Kazania wspaniałe, improwizowane.....Do Najświętszej Dziewicy
Łaskiś pełna, królowo, chwalebna Dziewico,
Od której czoła słońce światłość swoją bierze,
Matko Tego, któremu cześć niesiem w ofierze,
Rodzica Jego, Córo i Oblubienico;
Tryumfie niebios, lampo, której blaski świecą
Na ziemię i piekielne przenikają leże,
Potęgo, której pojąć świat nie zdoła w mierze,
Drogich gem oryentalnych przedziwna skarbnica.
O Pani! obróć na mnie Twoje piękne oczy,
Jeśli mitem Ci było owo pierwsze »Ave«,
Które przyszło na padół ten z niebios przezroczy.
Nie patrzaj na upadki moje ciężkie, krwawe;
Niech drogą Twych wybrańców chodzić się nauczę,
Na zawsze niech Ci zwierzę serca mego klucze.
Girolamo Savonarola
przeł. Stanisław Korab-Brzozowski