- W empik go
Gnioty dwa - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Gnioty dwa - ebook
Zbiór wiersze osobiste i życiowe. Poezja dla dorosłych. Tomik poezji z ciekawą historią autora, jego doznań i przeżyć. Dobra lektura dla lubiących poezję w nieco innym niż „rymowanki” wydaniu. Książka jest przeznaczona dla osó pełnoletnich.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-642-7 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiersze 2010 rok
Zaczynam od roku 2010 — to ten okres kiedy to rzuciłem nałogowe picie. Nastąpiło to w maju. Zatem łatwo się domyślić, że przedstawię Państwu twórczość, wiersze z okresu kiedy byłem pod wpływem. Tylko kilka początkowych było napisanych po trzeźwemu. Myślę jednak, ze to doda uroku i będzie ciekawie porównać twórczość „świadomą” z „nieświadomą”.
Tak to właśnie jest
_no i właśnie tak to jest_
_smutne chwile smutny gest_
_żaden z moich snów_
_nie powstaje tu_
_ciągle tylko drażliwy szmer_
_pustych obietnic każdy wers_
_okłamany i odarty_
_w beznadziei zdarty_
_uczuć brak już tak_
_nie jest dla mnie żaden dobry znak_
_pozostawić tylko to_
_aby uciec tam gdzieś w mrok_
_mrok już lepszy niż_
_tysiące krnąbrnych słów_
_znów kolejny wieczór tu_
_nie przeciwstawiam się temu złu_
_spojrzę tylko gdzieś_
_tam daleko w kres_
_może iskra może żar_
_i rozpali się ten świat_
Dzięki Tobie
_Tańczyć chcę_
_Znów uśmiechać się_
_Być tam gdzie Ty_
_Wstawać i kochać_
_Skakać chcę_
_Cieszyć się_
_Nigdy nie być złym_
_Kochać Cię_
_Mówię Ci_
_Dałaś mi_
_Radości smak_
_Uśmiechu znak_
_Dziękuję Ci_
_Za te chwile_
_Za te dni_
_Za piękne sny_
_To właśnie to_
_Tak chcę takim być_
_Przy Tobie_
_Zawsze i czas cały_
_Nie chcę by skończyło się_
_Nie chcę znów się rozstawać_
_Chcę co dzień być_
_Radości, śmiechu mój_
_Sprawiłaś, że_
_Jestem tu_
_Szalony_
_Że skaczę_
_Bądź tak blisko_
_Bądź zawsze_
_Bądź mi i tylko mi_
_Spełnię Twoje sny Serce_
Kara
_Serce bije jak bęben_
_W oddali słychać stukot stali_
_Ktoś jakby przygrywa tamburynem_
_Nagle świst potężny_
_Za chwilę cisza_
_Spokój, głuche odbicie echa_
_Rozlega się krzyk!_
_Dziecka_
_Za nim biegną!_
_Tysiące koni wyłania się z pagórka_
_Wszyscy wstają i chwytają broń_
_O Boże rozjechali!_
_Wrzask matek!_
_Mężczyźni szturmem na przeciw_
_Wychodzą choć wiadomo zginą_
_Krew dookoła, konie gniotą ciała_
_Krew jakby deszcz_
_Słońce staje się czerwone!_
_Pot jest czerwony_
_Coraz mniej tych wrzasków_
_Skomlenia tylko słychać już_
_Nie ma, zniknęły światła życia_
_Zabrał nasz Bóg swoje dzieci_
_Do siebie, ukoił ból_
_Łzy otarł a matkom uśmiech wrócił_
_Dał nam Bóg życie wieczne_
_Otulił, przygarnął_
_Nas biednych wynagrodził_
_Obdarował nasz Bóg sercem_
_Wszystkich umiłował_
_Jesteśmy wolni_
_A tam na dole nadal ta krew_
_Ten żal, smutek_
_Dziecka płacz_
_Smutna nuta i wzdychanie_
_Daremne te wołanie!_
_Boże pomóż!_
_Nie zabieraj mnie jeszcze!_
_Daj chociaż trochę tutaj tego szczęścia_
_Pozwól żyć_
_Boże oddaj serce_
_Wybacz nam_
_Nie zabieraj tych posiłków_
_Tych chwil z uśmiechem_
_Powróć kwiaty_
_Powróć te słońce_
_Melodii gra smutną balladę_
_Na flecie nuta płynie_
_Szelest liści jesiennych rytm daje_
_A wokół spuszczone głowy_
_Wśród dymiących traw_
_Żar od spalonych drzew_
_Zgryźliwa woń zwęglonych ciał_
_I czerwona rzeka_
_Pośrodku kobieta_
Płacząca… Wolny
_za pusto_
_tak nagle_
_za cicho_
_zbyt ciemno_
_żarzy się jakiś mały płomień_
_dogasa te ognisko_
_wiatr brzmi jak skrzypce_
_smętnie, ponuro_
_szelest liści nagle przyspieszył_
_w rytm bałkańskiej ballady_
_podniosłem głowę_
_oczy się otwarły_
_świat zaczął wirować_
_rytm skazę zmazał_
_westchnąłem i patrzę_
_zniknęło nagle_
_pojawił się szum_
_jakby morski wiolonczeli_
_z dodatkiem chóru_
_łez, braku, tęsknoty_
_podniósł się doniośle_
_ptaki się zerwały_
_grupami jakby uciekając_
_przed czymś złym_
_dreszcz owinął moje ciało_
_oddech przyspieszył_
_To wojna!_
_To krew!_
_schowałem głowę między kolana_
_zamknąłem oczy_
_zacząłem płakać_
_zacząłem przepraszać_
_Wróć słońce!_
_podniosłem głowę i zawołałem_
_i na kolanach_
_spuściłem głowę_
_W ciszy się rozstałem_
_Z jutrzejszym dniem_
_Z kolejnym posiłkiem_
_Z marzeniami_
_Dołączyłem do ptaków_
_Strach minął_
_Wreszcie wolny!!_
_Krzyknąłem_
_Skrzydła i oddech…_
Taka chwila nasza
_nie ważne co będzie dalej_
_nie ważne gdzie nas wyrzucą_
_jesteśmy tu razem_
_pijemy za nasze zdrowie_
_a potem w łóżku słodkie winogrona_
_ach, teraz bądźmy tutaj razem spleceni_
_bo może jutro wszystko się zmieni_
_a teraz niech to nie ważne jest_
_za ręce chwyceni_
_w siebie jak w obrazy wpatrzeni_
_w blasku księżycowej nocy_
_śmiejmy się i bądźmy_
_tak sytym chcę być_
_tak właśnie sytym Tobą_
_smakować Twój zapach_
_i głaskać miłości aurę_
_Tak żeby noc się nie skończyła_
_niech będzie naszym ogrodem miłości_
_bo jutro może już nie być_
Stracone, nie do powrócenia chwile i dni, nie do zniesienia
_Taki smutny ten świat_
_Taki wredny dla mnie ten świat_
_I każdy kolejny nowy dzień_
_Budzić już się nie chce_
_Tak rankiem wciąż to samo_
_Ten mój moralny kac_
_I chociaż nie powinienem mieć_
_To on jednak wciąż jest_
_Są chwile, są takie momenty_
_Że patrzę z boku_
_Na przestrzeń wokół_
_Bez uczuć bez lęku_
_Bo wiem że to nic_
_To wciąż kłębi się_
_I nabiera warstw_
_Niewidzialna toksyczna skorupa_
_I choćbym błagał_
_Przedstawiał swój gniew_
_Zapierał się_
_I walczył jak lew_
_To już po grób_
_Żadne te drzwi_
_Nie otworzą już się_
_To kiedyś było jak sen_
_Pozostaje więc czekanie_
_Bo wiem mur już za gruby_
_Na koniec łez_
TIK TAK
_Tik, Tik_
_Zegar bije_
_Nadchodzi godzina_
_Tik, Tik_
_Jutro już będę wiedział_
_Czy się kończy czy zaczyna_
_Tik, Tik_
_Serce bije_
_Ręce się trzęsą_
_Dzwoniłem przecież_
_I nic — nie zastałem_
_Choćby na trochę_
_Uspokoić te nerwy_
_Może w ostatniej chwili_
_Dobre wieści_
_Lecz nie!_
_Tylko oczekiwanie_
_Tik, Tik_
_Spać nie mogę_
_W myślach zły kłębek_
_Tik, Tik_
_Załzawiony_
_Nie wytrzymam więcej_
_Tik, Tik_
_Niech się wreszcie stanie_
_Upadek i rozstanie_
_Tyle lat minęło_
_Aż nadchodzi ten dzień_
_Tyle łez wylanych_
_Naiwnych nadziei_
_Już jutro po krzyku_
_Nadchodzi kres_
_Odebrano mi na zawsze!_
_Nie zobaczę jej!_
_Ach gdyby cud_
_Chociaż raz mi się zdarzył_
_Ten jeden jedyny_
_Żeby móc poczuć te chwile_
_Lecz nie!!_
_Ach gdybym mógł_
_To bym zastrzelił!_
_Sam nie wiem co mówię_
_Jak można!?_
_Jakie serce tak nieczułe?_
_Jak być takim z kamienia?!_
_Nie wiem.._
_Tak pytania zadawać tylko mogę_
_Dlaczego? Jak? Czemu?_
_Lecz nic czasu nie zmieni_
_Nie dla mnie!!_
_Precz z uczciwością! — już nie wierzę!_
_Precz z miłością — Nie istnieje!_
_Tylko czerń — Tak, to realne!_
_Tylko zło — tak, to właśnie codzienne!_
_Ja tylko chciałem być przez chwilę z Tobą Nicole…_
_Córko moja…_
Uciekły gdzieś uśmiechy
_Zły dla mnie jest ten świat_
_gorzkich łez tylko mgła_
_Żadnych zdrowych dni_
_Uciekły gdzieś do cudzych chwil_
_Codziennie rano sen przerwany_
_Budzę się obdarty niewyspany_
_Jakiś magnes przyciąga_
_Odciągając dobre chwile_
_Nie mogę dłużej żyć_
_Nie mogę więcej śnić_
_Zawaliły się te mosty_
_Otulony tylko w złych_
_Zapamiętałem jak było_
_Tych kilka naszych chwil_
_Złudnych nadziei mych_
_I trosk_
_Zostały tylko sny_
_Samotność i wiatr_
_Uczuć i chwil_
_Mówię nie… to nie to_
Moja dola niedola
_W dwóch ruchach wstałem nagle_
_ze snu zbudzony koszmarnego_
_Pustynia mi się śniła_
_czułem jak usychałem…_
_Serce mnie boli coraz mocniej_
_Serce nie bije już dla nikogo_
_W samotności robię wszystko co zechcę_
_Uśmiecham się i płaczę_
_Słucham muzyki raz koszmarnej raz pięknej_
_Piszę raz bez sensu a czasem z sensem_
_Ucieka tak mi ten czas w udręce_
_Nie widzę słońca i widzieć nie chcę_
_Tasuję swoje karty co dzień_
_Raz rzucam o ścianę by wszystko w diabli poszło_
_A czasem układam domek z kart_
_Być może wróci uśmiech_
_Czcze jednak nadzieje_
_Naiwne te oczekiwania_
_Tak zeschły mam być już wiem_
_Nic nie poradzę_
_Posilę się tą suchą paszą_
_Bez smaku_
_Bez barw_
_Nawet bez świecy_
_Chyba, że tylko znicz_
_A tam już spokój…_
Kolejny dzień świąt niby
_Tak siedzę teraz przy nocnej lampie_
_Cały dzień przespałem w boleściach_
_Teraz czysty nie jak rok temu pijany_
_Lecz nadal samotny i nie chciany_
_Po co ta przemiana moja wewnętrzna_
_Po co te dobre w nadziei myśli układane_
_Jak i tak sam jestem jak palec_
_Nic się nie zmieniło nadal szaro_
_Tylko woni ohydnej z ust nie ma_
_Tylko jakieś inne spojrzenie otwarte_
_Lecz ból potężniejszy bo na trzeźwo_
_Sam u progu wejścia do pokoju_
_Spoglądam na żarzące się świeczki choinkowe_
_Kolorowe drzewko a pod nim tylko kartka z życzeniami_
_Nie spełnionymi, upragnionymi_
_W tęsknocie patrzę aż zgaśnie_
_Na oknie mróz pięknie przyozdobił szyby_
_Słychać wieczorne śmiechy bawiących się dzieci_
_Lepią bałwana i rzucają śnieżkami_
_Radośnie beztrosko biegające_
_Ja patrzę ze łzami_
_Może tam gdzieś moja córka także_
_Bawi się skacze i uśmiecha_
_Wspominam i płaczę_
_Kolejny rok kolejne święta_
_Sam_
_Któż o mnie pamięta…_
Tylko te słowa
_Nie wiem sam czego szukam_
_Nie wiem czy jestem tutaj_
_Nie znam chwil_
_Nie słyszę_
_Nie wiem czy widzę_
_Nie wiem czy chcę_
_Czy czuję jeszcze_
_Czy stałem się już złem_
_Nikt nie odpowie_
_Nikt mi nie powie_
_Czy tak czy nie_
_I kiedy skończy się_
_„ale wierzę, że będzie dane Ci jeszcze kochać z wzajemnością”_
_powiedzieli…_
Przemijają te wszystkie chwile i dni
_Budzę się co dzień_
_W słońcu blask_
_I śpiewające ptaki_
_Czasem deszcz_
_Wiatr i szeleszczące liście_
_Zimą śnieg_
_Złota jesień_
_I gorący oddech letni_
_Całe lata_
_Tak budzę się_
_I kawy łyk_
_Czasem bez śniadania_
_Siadam przed komputer_
_I maluję swój świat_
_Bo taki tylko wirtualny_
_Tam mam wszystko_
_Siadam w chwili odpoczynku_
_By oczy obudzić na nowo_
_W sercu błyski_
_Żal utraty_
_Uczucie mijania_
_I ciągłe myśli…_
_Gdy patrzę na mamę_
_Serce mnie ściska — jest coraz starsza_
_I tak co dzień biedna wstaje zaspana_
_Rzadziej się uśmiecha_
_Widać jak przemija_
_Już jutro może jej nie być_
_Łzy wtedy rzewne_
_Nie mogę myśleć serce ściska_
_Tak ucieka czas samotnie_
_Łzy lecą gdy myślę_
_Jak dorasta córka_
_Nie widzę nie czuję gdy jest samotna_
_I potrzebuje mnie_
_Trzeba to czuć by coś powiedzieć_
_Nawet nie umiem opisać żalu_
_Wciąż w jednym pustym miejscu bezradny_
_Coraz starszy z bólem w sercu_
_Żal nad urokami i uśmiechem świata_
_Nie dotyczy to jakby_
_Mojego małego ogrodu_
_Co chwilę chciałbym komuś się wyżalić_
_Przytulić i wypłakać_
_Lecz nie sam tylko z goryczą ściskam ból_
_Coraz starszy i niezdolny do wędrówek_
_Zdrowie już upada_
_I bez nadziei na nową miłość_
_Bo kto by chciał inwalidę?_
_Płaczę tak codziennie_
_I czuję jak to wszystko mija_
_Już nie ma kwiatów ani radości_
_Pustka i tęsknota…_
Kasztany po raz kolejny
_Trzydziesty pierwszy raz powitałem kasztany_
_Trzydziesty pierwszy raz widzę złoto_
_I trzydziesty pierwszy raz czekam na biel_
_Tak po kolei_
_rok w rok to samo_
_sumuje jesienną aurą_
_wszystko co wcześniej_
_Mogę trzydziesty pierwszy raz powiedzieć_
_„jestem”_
_ale jakie to ma znaczenie?_
_Gdy byłem dzieckiem każdy kasztanowy rok był inny_
_raz cieszył mnie spadający liść_
_innym razem picie po kryjomu piwa w krzakach
_
_gdy deszcz padał_
_A teraz patrzę jak ucieka czas_
_nie cieszy te złoto jak kiedyś_
_serce dudni z samotności_
_i tak co roku od kilku lat_
_Przychodzą wiosną amory_
_i zawsze odchodzą późnym latem_
_zbyt krótki czas_
_by pozostały na zawsze_
_Męczy to coroczne zakochanie_
_co roku inna_
_i co roku inny ból_
_lecz podobny_
_Męczy to wciąż czekanie_
_szukanie tej z którą_
_kolejne roczne kasztany razem_
_będę zbierał_
_Co rok w dłoni jeden owoc brązowy_
_twardy jakby te serce ukochanej_
_roztrzaskać nawet trudno_
_nie myśleć o zmiękczeniu_
_Tak pusto w sercu i szaro_
_jak upływanie zieleni_
_Czasem zastanawiam się jak na równiku
_
_gdzie kasztanów nie ma_
_układały się życie i dni_
_Może ta miłość by przetrwała albo zmęczyła bez reszty_
Tęskni mi się
_Wsłuchując się w oddal muzyki_
_W dźwięku szarpanych strun_
_W tych nutach romantyzmu_
_Układam w myślach obraz Twój_
_Daleko teraz jesteś_
_Nie czuję dotyku_
_Nie słyszę śmiechu_
_Nie widzę Cię_
_Jem sam obiad_
_Ustawiam talerz dla Ciebie_
_Popijam czerwonym winem_
_I zapalam świece_
_Tak pusto i jednocześnie bogato_
_W tym moim sercu_
_Tak wiele Ciebie i tak mało_
_Łzy i uśmiech gdy myślę_
_Wychodzę co dzień na spacer_
_Po okolicznym parku_
_I słucham śpiewu wiatru_
_Śpiewu ptaków_
_Wytrwale duszę w sobie_
_Tą gorycz tęsknoty_
_Serce bije mocniej_
_Gdy widzę uśmiechnięte pary_
_Tak czekam bardzo_
_Aż wrócisz_
_Kiedy to znowu razem_
_Wyśmiewamy świat_
_Kiedy wylejemy specjalnie_
_W restauracji szklankę wody na kelnera_
_Kiedy będziemy się śmiać z ludzi_
_Siedząc przytuleni na ławce_
_Kiedy znów pocałunki słodkie_
_Będziemy hurtem słać sobie_
_Kiedy znów Kocham Cię powiesz_
Zachwiany system równowagi powrotu
_Drogocenny spokój, pewność_
_Zakłócone, zagrożone_
_Kolorowe baśnie, bajki jakby_
_Do szuflady_
_Nie tak pięknie kochany_
_Nie jesteś z powrotem_
_Jeszcze daleka droga_
_Zbyt naiwny do swoich koniczyn_
_Do swoich sił_
_Pomyślałem zbyt pewnie_
_Lecz nie kochany_
_To jeszcze droga daleka_
_Nastrój dobry na potem_
_Teraz się nie ciesz_
_Stary, młody człowieku_
_Dostałeś tą dawkę prawdy_
_Byś nie myślał za wcześnie_
_Że po wszystkim, po karze_
_Jeszcze będziesz łez wiele wylewał_
_Nie ma tak łatwo nic nie jest piękne_
_Na razie kulej_
_Czy podołasz jeszcze?_
_Czy się poddasz wreszcie?_
_Tak diabeł szyderczo mówi_
_Naśmiewa się ze mnie_
_Tworzy te złudzenia radości_
_Bym poczuł że wreszcie_
_Lecz nie! Za chwilę znów szpony_
_Uciskany jestem_
_Daje mi serce i zaraz odbiera_
_Namawia bliską mówiąc_
_To nie ten, on zły_
_Och drogi mój_
_Nie dla Ciebie szczęście_
_Jedz ten stwardniały czarny chleb rankami_
_Popijaj brudną wodą_
_Ja będę się śmiał_
_Miłość nie dana Ci jeszcze_
_I tak donośny śmiech diabelski_
_W nocy i w dzień_
_Nie ma anioła_
_A może jest tylko nie chce_
_Tak albo nie_
_Poddam się?_
Miłość
_Kto mi wytłumaczy kto powie dokładnie?_
_Co to jest miłość?_
_Dlaczego tak trafia człowieka nagle?_
_Przecież to ból a nie radość_
_To pozory i nieprawda_
_Nie istnieje_
_To tylko wyobraźnia_
_Przez którą sami zadajemy sobie bolesne rany_
_Bo co z tego że nagle tak pięknie patrzysz na świat_
_Co z tego że kolorów szarych nagle brak?_
_Że niby wszyscy wydają się tacy przyjaźni_
_A nawet nieprzyjemny zapach nagle piękną wonią_
_To bzdura i płonne wrażenie_
_Które prowadzi do większego smutku_
_Miłość nie istnieje_
_To jest miecz wbity w serce zardzewiały_
_To złudny oddech i uśmiech_
_A tak naprawdę wysypana sól na rany_
_Które nie bolą przez chwile_
_Lecz potem siły odbierają_
_Ach bzdurne romantyczne opowieści_
_O księciu i księżniczce_
_O miłości bezgranicznej_
_Pierdoły wyssane z palca dla dzieci_
_Miłość nie istnieje!!_
_To koszmar dla naiwnych_
_To jakby piasek zamiast chleba dla głodnych_
_Chcesz „kochać” a nie możesz_
_Lecz co to kochać?_
_To słowo tylko oznaczające „ginąć”_
_Lecz myślisz naiwniaku inaczej_
_Ach słów brakuje do tego fałszywego zjawiska_
_Gdzie nie tylko słowa ale tzw. pocałunki_
_Które niby dowodem miłości_
_A tak naprawdę trucizną_
_Nie ma wianków i pierścionków_
_To tylko wymysł głupiej wyobraźni_
_Nie ma wspólnego łoża to tylko pokusa_
_Po co te „dzień dobry kochanie”_
_To jest jak „a cześć i tak będzie gorzej”_
_I te niby łzy radości niby_
_A czasem żalu bo się straciło_
_Po co ten masochizm_
_Bo tak właśnie chyba można nazwać miłość_
_Lepiej zająć się chowaniem zmarłych_
_Niż umierać za życia niby kochając…_
Mglisty
_Pusty wiersz w pustym dniu_
_Nawet wyrazy się nie układają_
_Cóż że słońce świeci_
_Po co te uroki i delikatny wiatr_
_Butelka pusta nabijam się w nią_
_Może ktoś zakorkuje wyrzuci do morza_
_I tam poprzez fale poniesiona_
_W innym świecie na nowej plaży wyląduje_
_Znajdzie butelkę panna urocza_
_I otworzy wydobędzie odgłosy_
_Wysłucha wiadomości życzeń sto_
_I chociaż jedno spełni_
_A może znajdzie pijak_
_I odda butelkę na skup_
_Albo wyrzuci do śmieci_
_I tak znajdę się w odpadach_
_Bo cóż te życie gdy każda chwila szara_
_Po co kwiaty jak kolorów brak_
_Woda jakby słona nie do picia_
_Tylko wielki żal_
_Tak popatrzeć tylko można_
_W tv jak bujnie rośnie świat_
_Poprzez ekran szklisty_
_Zakuty w czworokącie samotności_
Jedno z tych najgorszych uczuć
_Oddalasz się_
_Oddala się ten mój sen_
_W zapomnienie dni uchodzą_
_Coraz bardziej szary każdy następny dzień_
_Już tak jasno nie widać_
_Tych wszystkich marzeń_
_Coraz dalej w otchłań_
_Ucieka serca krzyk_
_Już herbata tak nie smakuje_
_I nawet muzyka zwolniła_
_Nie ma tych skocznych dźwięków_
_A w obrazach myśli złe_
_Brak pobudki z uśmiechem_
_Oczekiwania zanikają_
_Ból się pojawia_
_Przeszywa zły wiatr ciało_
_Drżące powieki_
_Przed każdą nocą_
_Ze strachu o jutro_
_Nie ma porannej orzeźwiającej kawy_
_Tak z godziny na godzinę ustaje rytm_
_Przeszkadza nawet radosny śmiech zza okna_
_Przeszkadza kupione nowe ubranie_
_I ulubione lody_
_Nie ma tych słów które dają tyle radości_
_Coraz większy cień_
_Idę po pieprz_
StukPuk
_Wejście w namiętne progi_
_Staję u stóp Twych wrót_
_Pukam tam co dzień_
_Rano i wieczorem_
_Stuk puk_
_Kto tam?_
_Słyszę_
_I tak odpowiadam:_
_Ta ja serce wpuść mnie wreszcie_
_I słyszę:_
_A idź teraz nie chcę_
_I cóż to samo znów_
_Odchodzę zamknięte_
_Stuk puk kolejnego dnia_
_Kolejny raz kto tam?_
_Lecz wpuścić nie chce_
_O wiem przyniosę kwiaty_
_I stuk puk_
_Uff otwiera się_
_Radość jest_
_Dzień Dobry_
_Czy mogę już?_
_Tak proszę kwiaty w wazon włóż_
dzień w który zawsze chcę być
_Dzisiaj inny dzień_
_Fortepian brzmi_
_I w rytm wystukuję_
_Litery, wyrazy_
_Dzisiaj inny dzień_
_Inaczej słychać dźwięki_
_Inna muzyka gra w oddali_
_Inaczej oddycham_
_Westchnień cudowny czar_
_Powiedziałem sobie_
_Że w rytm bajkowej aury_
_Dziś odpłynę w obłokach_
_Wyznałem miłość_
_Co serce chciało_
_Wreszcie ulotniłem_
_Już taki lekki jestem_
_Gdybym tylko miał skrzydła_
_Skrzypiec przeszywający dźwięk_
_W tej orkiestrze grającej w sercu_
_Łez kilka wraz z uśmiechem_
_Delikatny powiew wiatru_
_Spoglądam na drżące ręce_
_Nawet namalowałem obraz_
_Widać na nim ścieżki_
_Ku szczęściu i radości_
_Jest piękniej niż w snach_
_W przestrzeni jakby śpiew_
_Przeszywa wszystko_
_Taki romantyczny_
_Płatki róż latają_
_Śpiewa piękna niewiasta_
_W bieli pieśń o miłości_
_W tle tych obłoków_
_Na niebieskim sklepieniu_
_Serce bije coraz mocniej_
_A ptaki radośnie figlują_
_W słońcu otulony wzdycham_
_I patrzę ku niebu_
_A wszystko takie urocze, jesteś ze mną w tym sercu…_
Tęsknota…
_Pochmurny deszczowy dzień_
_W myślach myśli płomień_
_Rysuje się smutny wyraz twarzy_
_Smętne mgliste z łez spojrzenie_
_Żadnego słowa nie przemawiam_
_W duszy tylko szlocham_
_A w sercu boleśnie ściska_
_Brakuje energii, siedzę w bezruchu_
_Samotnie wśród czterech ścian_
_Pisząc tylko smutne frazesy_
_Myśląc że ukoją tęsknotę_
_Pozostaną na papierze_
_Że przyniosą ulgę_
_Lecz nie, wciąż cichy płacz_
_Pusty wzrok, nic nie widzę_
_Nawet najgłośniejsze odgłosy_
_Nie docierają, to tylko dla innych_
_Pozostawiony w tym kłębku_
_Skulony z założonymi rękami_
_Czasem leżę ściskając ból_
_Do poduszki przytulony_
_W wielkiej głuchej aurze_
_Zatopiony w wspomnieniach_
_W marzeniach i czekaniu_
_Nawet kwiaty kolorowe_
_Nie nadają uroku_
_Żaden film, żadna muzyka_
_Nie raduje_
_Są tylko myśli_
_I oczekiwanie_
_Kiedy się zjawisz_
_Kiedy znów będę czuł Twoją bliskość_
_Kiedy usłyszę Twój głos_
_Kiedy spojrzysz znów na mnie_
_Kiedy znów poczuję Twoją słodycz_
_Kiedy mnie pocałujesz i obejmiesz_
_Kiedy znów uciekniemy w podróż_
_Tam gdzie tylko my sami dla siebie_
_Gdzie wszystkie barwy świata_
_Będą nas otulać_
_A my razem tacy niewinni_
_Będziemy szeptać sobie czułe słowa_
_Oddajemy się naszej namiętności_
_Jak dwa gołąbki_
_Kiedy znów będziesz…_
smutek ogrodu Gra już orkiestra żałobnie
_Wspomnień nuta w głębi duszy_
_Tak już pusto już nie ma_
_Nie będą już kwitnąć te kwiaty jak niegdyś_
_Już tak nie będą dawać tyle radości_
_W ogrodzie tym szumi teraz tylko wiatr_
_Nie słychać tych uśmiechów i radości brak_
_Już nie będzie tych codziennych wieczorów wśród gwiazd_
_Ani śniadań wczesnych z uśmiechem_
_Już nasz przyjaciel słowik śpiewał
_
_smutno tylko dla siebie będzie_
_Nie będzie Ciebie ogrodniku serce_
_Zabrałeś ze sobą swe grabie na wieczność_
_Szopę z narzędziami zamknąłeś_
_I już pusto na placu_
_Na zawsze_
_Tak w oddali gdzieś wśród obłoków patrzysz tylko_
_I deszcz to Twoje łzy drogi ogrodniku_
_Lecz już nie rosną te kwiaty_
_Nie kwitną klony_
_Nie ma wiosennych motyli_
_Jabłek na jabłoni_
_Zostały tylko skrzypy_
_Stara jakże młoda drewutnia_
_I dom bez duszy zblakły_
_Zamknęła się furtka_
Buduję nowy dom z ogrodem
_Buduję nowy dom z ogrodem_
_W górach obok potoku_
_Na wysokim stoku_
_Trudno tam wejść_
_Buduję dom w tym zaciszu leśnym_
_Ze słodkiego świeżego drewna_
_Taki mały domek kuchnia i pokój_
_Mała spiżarnia i drewutnia_
_W środku kominek by ciepło dawał_
_Drewniana sofa, dwa fotele i stolik_
_Mały strych na skarbiec przeznaczę_
_A na tyłach mała zagroda dla kur_
_Przed domkiem ogródek z jabłonią_
_Pod oknami kwiaty zasadzę_
_Ku drzwiom kamienisty chodnik_
_Po środku stolik biwakowy_
_Będę się mył w strumieniu obok_
_Oddychał lasem czystym_
_Słuchał orlich okrzyków_
_I nocnych wilczych odgłosów_
_Gdy zechcę wejdę wyżej na szczyt_
_By zobaczyć świat z góry_
_Jak wszyscy tam śpieszą_
_Jak potykają się co dzień_
_A ja tu jak wolny ptak_
_W bryzie wiatru czystej_
_Zimą biały przysypany domek_
_Wiosną kolorowy zielony_
_Zaproszę do mych progów tylko Ciebie_
_Co dzień będziemy witać wstające słońce_
_A nocami rozmawiać z księżycem_
_I tak beztrosko razem ku gwiazdom_
_Spoglądać w miłości_
_Nakarmimy psa by pilnował_
_Lecz przed czym?_
_Pilnują nas drzewa_
_Pilnuje słońce_
_Zamieszkamy tak razem w objęciach na zawsze…_
wieczór zakochanego
_Siedzę po środku polany tego chłodnego wieczoru_
_Liczę wschodzące gwiazdy do każdej mówię_
_Jest ich coraz więcej aż nie nadążam_
_Przy każdej w myślach przypisuję jakieś odczucie_
_Wiatr delikatnie buja wysoką trawę_
_A z dala słychać szelest liści_
_Tak błogo leżę i myślę o wszystkim_
_O Tobie gdzie jesteś co robisz_
_Wczorajsze nocne igraszki były cudowne_
_Chcę cały czas czuć oddech śpieszny_
_Słyszeć jak wzdychasz w podnieceniu_
_Być bardzo blisko w tym uniesieniu_
_Tak ochładza mnie czule wiatr_
_Tak delikatnie jak Twój dotyk_
_Czuję jak pięknie mi się żyję_
_I coraz mocniej serce mi bije_
_Chcę tak co dzień zasypiać przy Tobie_
_Chodź nie jesteś tutaj ze mną_
_Ale wiem że za chwil kilka_
_Za kilka minionych księżyców znów Cię będę dotykał_
_Tak karmię się tym czekaniem_
_I jest mi dobrze bo jesteś_
_Tak cierpliwie liczę czas_
_bo wiem że kocham Cię_
_Lampkę nocną gdy wrócę zapalę_
_I wezmę pióro i kartkę by Cię malować_
_Jak zawsze wieczorem słowami najpiękniejszymi_
_I pójdę spać by śnić moje serce_
Armia czystości
_Strzały_
_Krzyki_
_Nadchodzi armia zbawienia_
_Z mieczami czerwonymi_
_Oszpecone twarze_
_Krwiste oczy przeszywające_
_Po drodze chłopczyk mały_
_Ucięli mu głowę_
_I nabili na bal_
_Z okrzykiem mordercy_
_Wycinają plony_
_Z pochodniami palą domy_
_Gwałcą dla potomności_
_Mężczyznom ucinają genitalia_
_Trofea niosą do Lucyfera_
_Z szyderczym śmiechem_
_Zostawiają rozniesione strzępy ludzkie_
_Obdzierają ze skóry_
_Szaty mają ozdobione_
_Pękami włosów dziewczynek małych_
_A bransolety z niemowlęcych kości_
_Sztandar z kosą niosą_
_Zapylają trawy odchodami_
_By nie rosły_
_Kwiaty podlewają wymiocinami_
_A na ołtarzach łoże nieprawe tworzą_
_Bez litości wycinają serca_
_Którymi się żywią…_
_Tak przyszli po nas jak tornado wysłannicy piekieł_
_Za nasze grzechy…_
ostatni list
_Lubię pisać listy_
_Lecz ten jest ostatni_
_Wybiła godzina_
_Zaschło mi w ustach już bardzo_
_Ciemno w oczach_
_Żegnam was drzewa moi wierni kompani_
_Żegnam przyjaciele ptaki moi słuchacze_
_Żegnam wietrze który mi zawsze grałeś_
_Dobranoc słońce, dziękuję za światło_
_I mój księżycu nocny drogowskazie_
_Odchodzę moja rzeko już z tobą nie popłynę_
_Moje góry już z waszych szczytów nie popatrzę_
_Już nie usłyszę kocham cię moja droga_
_Żegnam Cię córko_
_Żegnaj kochana_
_Może kiedyś tam u góry pobawimy się jeszcze i pójdziemy na ognisko…_
sielanka
—
_Hej zapukaj do mnie_
_Mam dziś sielankowy dzień_
_Taki do przytulanek_
_Hej zadzwoń do mnie_
_Dzisiaj mam natchnienie_
_Zagram coś na gitarze_
_Hej powiedz coś_
_Pobiegnijmy na plażę_
_I poskaczmy do wody_
_Jej pragnę Cię_
_Otulmy się_
_Wśród marzeń_
_Jej całuję Cię_
_Złapmy się za dłonie_
_I pójdźmy hen daleko_
_Tam gdzie tylko my_
_I piękny las nad jeziorem_
_Słońce dla nas_
_Hej powiedzmy sobie_
_Kocham Cię_
_I z uśmiechem przez ten świat_
_Hej nie spoczywajmy w miejscu wciąż_
_Do przodu hej na zawsze tak_
_Weź gitarę śpiewaj ze mną_
_U stóp tych gór_
_Zagrajmy razem wielki szum_
_Skacz oj skacz w ten rytm_
_Z uśmiechem tak_
_Ja będę grał i patrzył_
Mój skarb
_Gdzieś w starym meblu w szufladzie zapiski schowane_
_Słowa na tych pogniecionych pożółkłych kartkach układane_
_Teraz inną wartość mają, są jakby kronika przeszłości_
_Niektóre z nich tak bardzo odległe, inaczej brzmiące_
_Niż te co dziś świeżym ruchem uczuć pisane_
_Są jakby cząstka całości co rok nowo odkrywana_
_Wyłonię z tych tamtych myśli niby starych_
_Kilka zdań by lepiej dzisiaj widzieć to co myślę_
_Jeden po drugim wyrazie złym i dobrym przypisuję_
_Do dzisiejszego czasu by zobaczyć te wszystkie lata_
_Czasem niezrozumiale porównam te frazesy_
_Może nawet połączę gdyż jedno się nie zmienia — istota_
_Odkrywam na nowo dni szare, dni słoneczne_
_Na nowo wyleję łzy jak wtedy dawien dawna_
_Przeżyję radości i smutki otulając się tymi wspomnieniami_
_Jak wielce się zmieniłem jak bardziej żyję_
_Dowiem się otwierając ten mój mały skarbiec osobisty_
_Gdzie słowem pisane wielkie i duże chwile_
_Tak właśnie jakby powtórka przed egzaminem_
_Powspominam co byłoby znów nowe pisać_
_Układając jak klocki kolejny odcinek tej noweli_
_Wzbogacę się o bogactwo już nabyte_
raj
_Gdybym umiał rzeźbić_
_To bym najwspanialszy pomnik stworzył_
_Gdybym potrafił malować_
_To powstałaby druga Mona liza_
_Ech jakbym wiedział jakich słów użyć_
_To najwspanialszy poemat bym napisał_
_Gdybym był aktorem zagrałbym Romea_
_A Ty byłabyś Julią_
_Lecz żeby inaczej zakończył się ten spektakl…_
_Gdyby było to możliwe zbudowałbym pałac dla Ciebie_
_I ogród z miliona róż gdzie po środku byłby nasz azyl_
_I fontanna przy której stolik z parasolem a przy nim my dwoje_
_Z okna Twej sypialni widok gór spiczastych u podnóży zielonych_
_I wokół pałacu krystaliczny strumień szemrzący_
_Układający nam ciepłą muzykę co dzień porankiem_
_Gdy w promieniach słońca będziemy się raczyć wspólnym śniadaniem_
_I tak dniami całymi w tym naszym raju zakochani rozmarzeni_
_Nawet gdy deszcz i burza będziemy szczęśliwi_
_Aż pewnego dnia aniołek się pojawi w naszym wspaniałym ogrodzie…_
Lalallaalalal
—
_Lalallaalalal_
_Podśpiewuję sobie_
_Lecz tak naprawdę to zasłona_
_Nie wielka radość_
_Zasłaniam swoją tęsknotę_
_Gdzie trudno jest się uśmiechać_
_Budzę się głodny niewyspany_
_Ciągle myśli niepoukładane_
_Tak jakby wiatrem rozwiane_
_Jedynie tylko jedna jest trwała_
Myśl o Tobie
_Co dzień gdy otwieram oczy_
_Spoglądam na bok lecz nie ma Cię_
_Śniadanie nie smakuje_
_Kawa mi nie pomaga_
_W samotności czuję_
_Jak bardzo mi brak_
_Tych pięknych Twoich spojrzeń_
_Tamtych słodkich słów_
_Tego cudownego dotyku_
_I widoku Twojego uśmiechu_
_Ach jak ja bym bardzo chciał_
_Co dzień słyszeć mocno tak_
_Jak mówisz kocham cię_
_Jak przytulasz mnie_
_Nawet nie wiesz jak_
_Serce bije mi_
_Wtedy nie ma Cię_
_Gdy nie piszesz nic_
_Co dzień samemu idę spać_
_By o Tobie śnić_
_Wśród wylanych łez_
_Taki wtulony w poduszkę_
_Ciągle myślę że_
_Nagle pojawisz się_
_Maluję w myślach mych_
_Nasze wspólne chwile_
_Lecz cóż mi z tego jest_
_Jak Ty daleko gdzieś_
_Pozostało mi_
_Pisać tylko sny_
_Pozostały wspomnienia_
_I ta wielka nadzieja_
_Że kiedyś stanie się_
_I zawsze będziesz tu_
_Tyle chciałbym mówić Ci_
_O tych dobrych i tych złych_
_Chwilach, uczuciach_
_Niech te moje łzy_
_Napiszą kocham Cię_
przeszkody serc
_Wciąż pieniądze i pochodzenie_
_Status, bogactwo i bieda_
_Znajomi i dzielnica w której mieszkamy_
_Marka samochodu i grubość portfela_
_Czy więcej drogich perfum i drogich ubrań_
_Wpływowi rodzice bądź też rodzina chorobliwa_
_Ładniejszy uśmiech i zgrabniejszy tyłek_
_Lepsze wykształcenie i prestiż w krawacie_
_I wiele innych niezliczonych przeszkód_
_Tak właśnie ten świat działa_
_Szczególnie w związku_
_Ten materializm przykrywa zawsze uczucia_
_Wszędzie wrogowie miłości_
_Wciąż ten mur pomiędzy sercami_
_Nie ma Ty i ja przeważnie coś innego_
_Bo jak może błazen z księżniczką dzielić wspólne łoże_
_Jak służący może być kochanym przez panią_
_Albo jak biedny nawet gdy ma wielkie serce_
_Będzie z bogatym_
_Zawsze zostaną wcześniej czy później odrzuceni_
_I miłość nawet nie pomoże_
_To jakby ogień z wodą połączyć…_
Ach jak wspaniale
_Ach jak wspaniale_
_Obudził mnie telefon_
_Odebrałem a tam firma windykacyjna_
_Z pozdrowieniami_
_Hmmm to nieźle się zaczyna pomyślałem_
_Cudowna pobudka_
_Po wyczerpującej subtelnej rozmowie_
_Z wielkim spokojem zrobiłem sobie kawę_
_Przy okazji szklankę potłukłem_
_Te nerwy heh a co tam_
_Spojrzałem przez balkonowe okno_
_I w oczach piękny widok_
_Słońce praży miły wiaterek_
_I w oddali piękna kobieta_
_Która mnie dojrzała i słodko się uśmiechnęła_
_I w momencie nerwy poszły w niepamięć_
_Za chwilę znowu telefon_
_A tam miły głos_
_„cześć herosie, wstałeś już_
_jak tak to dobrze_
_zaczynamy dzisiejszą_
_grę życiową_
_kolejny dzień zmagań na igrzyskach naszego losu_
_spójrz mamy pogodę_
_idziemy pożeglować…”_
_I tak ubrałem się, zabrałem butelkę zimnej wody i wsiadłem na rower_
_by dojechać na przystań żeglarską i wszystkim — „do widzenia, będę wieczorem”_
zakochany
_Jak cudownie jest gdy myśli zaprzątnięte Tobą_
_Jakże uczucie takie piękne aż dech zapiera_
_To jak w bajce sam nie wiem_
_Do świadomości nie dociera_
_Tak wspaniale widać ten świat wokoło_
_I wiatr otula całość dodając dreszczy_
_Inaczej widać kołyszące się drzewa_
_Radośniej ptaki śpiewają_
_Wszystko takie jakby dopiero się urodziło_
_Wielkie, sprawiają uśmiech w duszy_
_Inna woń powietrza inaczej bije serce_
_Lekki jak obłok każdy szum_
_Nie wierzę uwierzyć nie mogę_
_Jak mam Twój obraz przed sobą_
_Przez cały czas aż niewiarygodne_
_Tak bardzo wspominam Twój uśmiech_
_Twoje westchnienia i ta poważna mina czasem_
_Twoje spojrzenie i to jak czasem się denerwujesz_
_Uwielbiam jak cieszysz się_
_Uwielbiam jak mówisz_
_Jak delikatnie poruszasz się_
_Tak z wielkim wdziękiem_
_Twój zapach wciąż czuję nawet gdy daleko jesteś_
_Tak bardzo głęboko zawitałaś w moim sercu…_
_Widziałem nawet te łzy przejęcia_
_Tak zadrżało we mnie wtedy serce_
_Być przy Tobie blisko_
_Zawsze chcę być i będę_
ja dziś
_Wołają mnie, mówią coś wręcz krzyczą_
_A ja dziś jakby na odległej planecie_
_Jakby nieobecny w tym świecie_
_Gestykuluję tylko dziwnie_
_Dla siebie tylko zrozumiale_
_Niby obecny a jednak w oddali gdzieś pochłonięty myślami_
_Tak dziś całkiem nowy jakiś_
_W obłokach jestem_
_Zaszyty w tych wielkich dotykach_
_W uszach wciąż ten czuły oddech_
_Ciało zroszone całe_
_Mokre w świetle słońca_
_I ta bliskość_
_Jakby czas cały się zatrzymał_
_I chociaż minął tak by się wydawało_
_To jednak jest w miejscu_
_W tym kolorowym świecie namiętnym_
_W pożądaniu i czułości_
_Zawieszony jestem i tym żyję_
_Tak było pięknie zapomnieć i oddać się rajskim rozkoszom_
_Teraz gdy wieczór to wydaje się że ma zniknąć_
_Ten obraz kwiecisty, a jednak nie — on jest wciąż_
_I tak od wielu wielu dni dziś pójdę spać otulony w miłości_
_W sekrecie złotych kropli deszczu_
_W których szyfr zawarty tajemniczy_
_Tak właśnie w odlocie jestem_
_I nikt nie zabierze mi tego_
_Zapiszę te wszystkie słowa i spojrzenia w zeszycie z diamentów…_
nocny wiersz
_Gwieździste niebo bez chmur_
_Świetlisty jaskrawo księżyc_
_Oświetlający bujny las jak przydrożna latarnia_
_Nocny czas inaczej lecący_
_W mroku tajemnicze stworzenia za dnia niewidoczne_
_Siedzę na konarze drzewa starego i myślę_
_a w myślach te słowa się układają do Ciebie_
_„zobaczysz kiedyś_
_razem gwiazdy będziemy sobie układać_
_we wzory takie jakie nam się będą podobać_
_i wybierzemy jedną która nasza będzie tylko_
_i zawsze zaświeci gdy noc nadejdzie_
_aby pokazywać nam drogę abyśmy się nie zgubili”_
— …
_Pusta kartka dzisiaj_
_Nic nie zapisałem w kalendarzu marzeń_
_To stracony bez wrażeń kolejny dzień_
_I pustka przed nocą_
_Może w śnie jakieś myśli doznania_
_Przybędą niespodziewanie_
_Może Ty mi się przyśnisz_
_I poczuję ciepło_
_Tak wtulę się w poduszkę_
_Kołdra okryję nagie ciało_
_Z westchnieniem się położę_
_By odpocząć od tej marności_
_Nawet słowa zbytnio się nie kleją_
_Wciąż jakiś zawieszony_
_Ani do tyłu ani do przodu_
_W miejscu stoję_
_Jutro zagram na gitarze_
_Pieśń ulubioną_
_O pięknej księżniczce_
_I może dzień będzie jak w bajce_
_Teraz jednak w rozwianych myślach_
_W stosie niedokonanych_
_W zamęcie bez kierunku_
_Bez wizerunku_
_Nastawie zegarek na 12 stą_
Pies mój
_Chciałbym mieć psa_
_By zawsze witał mnie_
_Szczekał i nawet kupę w pokoju robił_
_I skomlał gdy głodny_
_Bawiłbym się z nim szmatą od podłogi_
_I nawet siki by nie przeszkadzały_
_Kładł by się tak zawsze koło mnie_
_I sapał gdy duszno_
_Z psem bym poszedł na spacer_
_Gdzieś na polanę_
_Może bym spotkał ukochaną_
_I mój piesek także by ukuł_
_Heh kupię sobie psa_
_Niech zje stare pantofle_
_Nie będę już takim pantoflarzem_
_Obgryzały łóżko na którym ona spała_
_Czarnego psa będę miał_
_By w nocy niewidocznie się skradał na koty_
_Z zębami dużymi chcę psa_
_By cię zło zeżarł_
_Zrobię mu zdjęcie_
_I na biurku obok komputera postawię_
_To mój pies powiem_
_On cię zje jak chcesz_
_Mój pies to gladiator będzie_
_Znajdzie się wszędzie_
_W wodzie i w trawie_
_W śnie i na jawie_
_Tak zostanie tylko pies…_
List do…
_Cześć moja droga!_
_Pisze do Ciebie ten pierwszy i ostatni list_
_Resztką sił i postaram się wierszem by łagodnie brzmiał_
_Dziś popołudnie piątek jestem w dalekim świecie_
_Pięknie tu szkoda że Ciebie nie ma_
_Te bujne wysokie drzewa, szelest liści i śpiew ptaków_
_Tak melodycznie i spokojnie_
_Widzę niemal każdy kolor jaki można sobie wyobrazić_
_Wiatr delikatnie owiewa moje ciało_
_Leżę wśród wysokiej trawy_
_Wśród kwiatów na polanie_
_Tudzież pszczoła czasem zabrzęczy_
_Tam motyl kolorowy lata chwiejnie co chwilę lądując_
_Na różnych kolorowych lotniskach_
_Na niebie chmury układają się w różne postacie_
_Układam z nich Ciebie lecz żadna nie tak piękna_
_Patrzę tak beztrosko nieruchomo_
_A serce bije mi bardzo mocno_
_Jesteś we mnie i mam ten Twój obraz_
_Łzy szczęścia i smutku powoli słone spływają po policzkach_
_Mam tą kartkę i pióro by zapisać tych chwil kilka_
_Byś pamiętała jak się czułem_
_To ostanie chwile ukochana_
_Powoli gdzieś wyżej się unoszę_
_Uśmiechając się idę do ptaków_
_Coraz lżejszy w górę i horyzont coraz większy widzę_
_Nie martw się moja jedyna_
_Będę tam gdzieś z wysoka patrzył na Ciebie_
_Jak żyjesz jak życie kochasz_
_Będę patrzył i szeptał wiatrem gdy będziesz smutna_
_I zaświecał wtedy słońce jaskrawo_
_Wywołam burzę by odganiać zło od Ciebie_
_Spadnie deszcz gdy zapragniesz chłodu_
_A w nocy gdy będziesz spała_
_Świecił będę wszystkie gwiazdy_
_By tysiąc najpiękniejszych snów było dla Ciebie_
_Będę przy Tobie a gdy tylko powiesz_
_Namaluję obłokami Twój piękny uśmiech_
_Ptaki namówię by zawsze rano radośnie zza okna Ci zaśpiewały_
_I pieska ześlę by zawsze był wierny przy Tobie_
_Zobaczysz kiedyś razem usiądziemy i opowiem Ci wszystko…_
Dobranoc
_No skończył się kolejny dzień_
_Motyla na spacerze nie widziałem_
_Żadnego kwiatu nie zerwałem_
_A gdzie tam deszcz tylko poświęcił_
_Pora spać znów samemu_
_Wyłączyć myśli bo i tak nic już nie będzie dobrego_
_Do poduszki wtulić zmartwienia_
_I posłuchać ciszy_
_Tak szary dzień kolejny_
_Coraz starszy mniej weselszy_
_Bez miłości, bez namiętności_
_W egoizmie samotności_
__
Zaczynam od roku 2010 — to ten okres kiedy to rzuciłem nałogowe picie. Nastąpiło to w maju. Zatem łatwo się domyślić, że przedstawię Państwu twórczość, wiersze z okresu kiedy byłem pod wpływem. Tylko kilka początkowych było napisanych po trzeźwemu. Myślę jednak, ze to doda uroku i będzie ciekawie porównać twórczość „świadomą” z „nieświadomą”.
Tak to właśnie jest
_no i właśnie tak to jest_
_smutne chwile smutny gest_
_żaden z moich snów_
_nie powstaje tu_
_ciągle tylko drażliwy szmer_
_pustych obietnic każdy wers_
_okłamany i odarty_
_w beznadziei zdarty_
_uczuć brak już tak_
_nie jest dla mnie żaden dobry znak_
_pozostawić tylko to_
_aby uciec tam gdzieś w mrok_
_mrok już lepszy niż_
_tysiące krnąbrnych słów_
_znów kolejny wieczór tu_
_nie przeciwstawiam się temu złu_
_spojrzę tylko gdzieś_
_tam daleko w kres_
_może iskra może żar_
_i rozpali się ten świat_
Dzięki Tobie
_Tańczyć chcę_
_Znów uśmiechać się_
_Być tam gdzie Ty_
_Wstawać i kochać_
_Skakać chcę_
_Cieszyć się_
_Nigdy nie być złym_
_Kochać Cię_
_Mówię Ci_
_Dałaś mi_
_Radości smak_
_Uśmiechu znak_
_Dziękuję Ci_
_Za te chwile_
_Za te dni_
_Za piękne sny_
_To właśnie to_
_Tak chcę takim być_
_Przy Tobie_
_Zawsze i czas cały_
_Nie chcę by skończyło się_
_Nie chcę znów się rozstawać_
_Chcę co dzień być_
_Radości, śmiechu mój_
_Sprawiłaś, że_
_Jestem tu_
_Szalony_
_Że skaczę_
_Bądź tak blisko_
_Bądź zawsze_
_Bądź mi i tylko mi_
_Spełnię Twoje sny Serce_
Kara
_Serce bije jak bęben_
_W oddali słychać stukot stali_
_Ktoś jakby przygrywa tamburynem_
_Nagle świst potężny_
_Za chwilę cisza_
_Spokój, głuche odbicie echa_
_Rozlega się krzyk!_
_Dziecka_
_Za nim biegną!_
_Tysiące koni wyłania się z pagórka_
_Wszyscy wstają i chwytają broń_
_O Boże rozjechali!_
_Wrzask matek!_
_Mężczyźni szturmem na przeciw_
_Wychodzą choć wiadomo zginą_
_Krew dookoła, konie gniotą ciała_
_Krew jakby deszcz_
_Słońce staje się czerwone!_
_Pot jest czerwony_
_Coraz mniej tych wrzasków_
_Skomlenia tylko słychać już_
_Nie ma, zniknęły światła życia_
_Zabrał nasz Bóg swoje dzieci_
_Do siebie, ukoił ból_
_Łzy otarł a matkom uśmiech wrócił_
_Dał nam Bóg życie wieczne_
_Otulił, przygarnął_
_Nas biednych wynagrodził_
_Obdarował nasz Bóg sercem_
_Wszystkich umiłował_
_Jesteśmy wolni_
_A tam na dole nadal ta krew_
_Ten żal, smutek_
_Dziecka płacz_
_Smutna nuta i wzdychanie_
_Daremne te wołanie!_
_Boże pomóż!_
_Nie zabieraj mnie jeszcze!_
_Daj chociaż trochę tutaj tego szczęścia_
_Pozwól żyć_
_Boże oddaj serce_
_Wybacz nam_
_Nie zabieraj tych posiłków_
_Tych chwil z uśmiechem_
_Powróć kwiaty_
_Powróć te słońce_
_Melodii gra smutną balladę_
_Na flecie nuta płynie_
_Szelest liści jesiennych rytm daje_
_A wokół spuszczone głowy_
_Wśród dymiących traw_
_Żar od spalonych drzew_
_Zgryźliwa woń zwęglonych ciał_
_I czerwona rzeka_
_Pośrodku kobieta_
Płacząca… Wolny
_za pusto_
_tak nagle_
_za cicho_
_zbyt ciemno_
_żarzy się jakiś mały płomień_
_dogasa te ognisko_
_wiatr brzmi jak skrzypce_
_smętnie, ponuro_
_szelest liści nagle przyspieszył_
_w rytm bałkańskiej ballady_
_podniosłem głowę_
_oczy się otwarły_
_świat zaczął wirować_
_rytm skazę zmazał_
_westchnąłem i patrzę_
_zniknęło nagle_
_pojawił się szum_
_jakby morski wiolonczeli_
_z dodatkiem chóru_
_łez, braku, tęsknoty_
_podniósł się doniośle_
_ptaki się zerwały_
_grupami jakby uciekając_
_przed czymś złym_
_dreszcz owinął moje ciało_
_oddech przyspieszył_
_To wojna!_
_To krew!_
_schowałem głowę między kolana_
_zamknąłem oczy_
_zacząłem płakać_
_zacząłem przepraszać_
_Wróć słońce!_
_podniosłem głowę i zawołałem_
_i na kolanach_
_spuściłem głowę_
_W ciszy się rozstałem_
_Z jutrzejszym dniem_
_Z kolejnym posiłkiem_
_Z marzeniami_
_Dołączyłem do ptaków_
_Strach minął_
_Wreszcie wolny!!_
_Krzyknąłem_
_Skrzydła i oddech…_
Taka chwila nasza
_nie ważne co będzie dalej_
_nie ważne gdzie nas wyrzucą_
_jesteśmy tu razem_
_pijemy za nasze zdrowie_
_a potem w łóżku słodkie winogrona_
_ach, teraz bądźmy tutaj razem spleceni_
_bo może jutro wszystko się zmieni_
_a teraz niech to nie ważne jest_
_za ręce chwyceni_
_w siebie jak w obrazy wpatrzeni_
_w blasku księżycowej nocy_
_śmiejmy się i bądźmy_
_tak sytym chcę być_
_tak właśnie sytym Tobą_
_smakować Twój zapach_
_i głaskać miłości aurę_
_Tak żeby noc się nie skończyła_
_niech będzie naszym ogrodem miłości_
_bo jutro może już nie być_
Stracone, nie do powrócenia chwile i dni, nie do zniesienia
_Taki smutny ten świat_
_Taki wredny dla mnie ten świat_
_I każdy kolejny nowy dzień_
_Budzić już się nie chce_
_Tak rankiem wciąż to samo_
_Ten mój moralny kac_
_I chociaż nie powinienem mieć_
_To on jednak wciąż jest_
_Są chwile, są takie momenty_
_Że patrzę z boku_
_Na przestrzeń wokół_
_Bez uczuć bez lęku_
_Bo wiem że to nic_
_To wciąż kłębi się_
_I nabiera warstw_
_Niewidzialna toksyczna skorupa_
_I choćbym błagał_
_Przedstawiał swój gniew_
_Zapierał się_
_I walczył jak lew_
_To już po grób_
_Żadne te drzwi_
_Nie otworzą już się_
_To kiedyś było jak sen_
_Pozostaje więc czekanie_
_Bo wiem mur już za gruby_
_Na koniec łez_
TIK TAK
_Tik, Tik_
_Zegar bije_
_Nadchodzi godzina_
_Tik, Tik_
_Jutro już będę wiedział_
_Czy się kończy czy zaczyna_
_Tik, Tik_
_Serce bije_
_Ręce się trzęsą_
_Dzwoniłem przecież_
_I nic — nie zastałem_
_Choćby na trochę_
_Uspokoić te nerwy_
_Może w ostatniej chwili_
_Dobre wieści_
_Lecz nie!_
_Tylko oczekiwanie_
_Tik, Tik_
_Spać nie mogę_
_W myślach zły kłębek_
_Tik, Tik_
_Załzawiony_
_Nie wytrzymam więcej_
_Tik, Tik_
_Niech się wreszcie stanie_
_Upadek i rozstanie_
_Tyle lat minęło_
_Aż nadchodzi ten dzień_
_Tyle łez wylanych_
_Naiwnych nadziei_
_Już jutro po krzyku_
_Nadchodzi kres_
_Odebrano mi na zawsze!_
_Nie zobaczę jej!_
_Ach gdyby cud_
_Chociaż raz mi się zdarzył_
_Ten jeden jedyny_
_Żeby móc poczuć te chwile_
_Lecz nie!!_
_Ach gdybym mógł_
_To bym zastrzelił!_
_Sam nie wiem co mówię_
_Jak można!?_
_Jakie serce tak nieczułe?_
_Jak być takim z kamienia?!_
_Nie wiem.._
_Tak pytania zadawać tylko mogę_
_Dlaczego? Jak? Czemu?_
_Lecz nic czasu nie zmieni_
_Nie dla mnie!!_
_Precz z uczciwością! — już nie wierzę!_
_Precz z miłością — Nie istnieje!_
_Tylko czerń — Tak, to realne!_
_Tylko zło — tak, to właśnie codzienne!_
_Ja tylko chciałem być przez chwilę z Tobą Nicole…_
_Córko moja…_
Uciekły gdzieś uśmiechy
_Zły dla mnie jest ten świat_
_gorzkich łez tylko mgła_
_Żadnych zdrowych dni_
_Uciekły gdzieś do cudzych chwil_
_Codziennie rano sen przerwany_
_Budzę się obdarty niewyspany_
_Jakiś magnes przyciąga_
_Odciągając dobre chwile_
_Nie mogę dłużej żyć_
_Nie mogę więcej śnić_
_Zawaliły się te mosty_
_Otulony tylko w złych_
_Zapamiętałem jak było_
_Tych kilka naszych chwil_
_Złudnych nadziei mych_
_I trosk_
_Zostały tylko sny_
_Samotność i wiatr_
_Uczuć i chwil_
_Mówię nie… to nie to_
Moja dola niedola
_W dwóch ruchach wstałem nagle_
_ze snu zbudzony koszmarnego_
_Pustynia mi się śniła_
_czułem jak usychałem…_
_Serce mnie boli coraz mocniej_
_Serce nie bije już dla nikogo_
_W samotności robię wszystko co zechcę_
_Uśmiecham się i płaczę_
_Słucham muzyki raz koszmarnej raz pięknej_
_Piszę raz bez sensu a czasem z sensem_
_Ucieka tak mi ten czas w udręce_
_Nie widzę słońca i widzieć nie chcę_
_Tasuję swoje karty co dzień_
_Raz rzucam o ścianę by wszystko w diabli poszło_
_A czasem układam domek z kart_
_Być może wróci uśmiech_
_Czcze jednak nadzieje_
_Naiwne te oczekiwania_
_Tak zeschły mam być już wiem_
_Nic nie poradzę_
_Posilę się tą suchą paszą_
_Bez smaku_
_Bez barw_
_Nawet bez świecy_
_Chyba, że tylko znicz_
_A tam już spokój…_
Kolejny dzień świąt niby
_Tak siedzę teraz przy nocnej lampie_
_Cały dzień przespałem w boleściach_
_Teraz czysty nie jak rok temu pijany_
_Lecz nadal samotny i nie chciany_
_Po co ta przemiana moja wewnętrzna_
_Po co te dobre w nadziei myśli układane_
_Jak i tak sam jestem jak palec_
_Nic się nie zmieniło nadal szaro_
_Tylko woni ohydnej z ust nie ma_
_Tylko jakieś inne spojrzenie otwarte_
_Lecz ból potężniejszy bo na trzeźwo_
_Sam u progu wejścia do pokoju_
_Spoglądam na żarzące się świeczki choinkowe_
_Kolorowe drzewko a pod nim tylko kartka z życzeniami_
_Nie spełnionymi, upragnionymi_
_W tęsknocie patrzę aż zgaśnie_
_Na oknie mróz pięknie przyozdobił szyby_
_Słychać wieczorne śmiechy bawiących się dzieci_
_Lepią bałwana i rzucają śnieżkami_
_Radośnie beztrosko biegające_
_Ja patrzę ze łzami_
_Może tam gdzieś moja córka także_
_Bawi się skacze i uśmiecha_
_Wspominam i płaczę_
_Kolejny rok kolejne święta_
_Sam_
_Któż o mnie pamięta…_
Tylko te słowa
_Nie wiem sam czego szukam_
_Nie wiem czy jestem tutaj_
_Nie znam chwil_
_Nie słyszę_
_Nie wiem czy widzę_
_Nie wiem czy chcę_
_Czy czuję jeszcze_
_Czy stałem się już złem_
_Nikt nie odpowie_
_Nikt mi nie powie_
_Czy tak czy nie_
_I kiedy skończy się_
_„ale wierzę, że będzie dane Ci jeszcze kochać z wzajemnością”_
_powiedzieli…_
Przemijają te wszystkie chwile i dni
_Budzę się co dzień_
_W słońcu blask_
_I śpiewające ptaki_
_Czasem deszcz_
_Wiatr i szeleszczące liście_
_Zimą śnieg_
_Złota jesień_
_I gorący oddech letni_
_Całe lata_
_Tak budzę się_
_I kawy łyk_
_Czasem bez śniadania_
_Siadam przed komputer_
_I maluję swój świat_
_Bo taki tylko wirtualny_
_Tam mam wszystko_
_Siadam w chwili odpoczynku_
_By oczy obudzić na nowo_
_W sercu błyski_
_Żal utraty_
_Uczucie mijania_
_I ciągłe myśli…_
_Gdy patrzę na mamę_
_Serce mnie ściska — jest coraz starsza_
_I tak co dzień biedna wstaje zaspana_
_Rzadziej się uśmiecha_
_Widać jak przemija_
_Już jutro może jej nie być_
_Łzy wtedy rzewne_
_Nie mogę myśleć serce ściska_
_Tak ucieka czas samotnie_
_Łzy lecą gdy myślę_
_Jak dorasta córka_
_Nie widzę nie czuję gdy jest samotna_
_I potrzebuje mnie_
_Trzeba to czuć by coś powiedzieć_
_Nawet nie umiem opisać żalu_
_Wciąż w jednym pustym miejscu bezradny_
_Coraz starszy z bólem w sercu_
_Żal nad urokami i uśmiechem świata_
_Nie dotyczy to jakby_
_Mojego małego ogrodu_
_Co chwilę chciałbym komuś się wyżalić_
_Przytulić i wypłakać_
_Lecz nie sam tylko z goryczą ściskam ból_
_Coraz starszy i niezdolny do wędrówek_
_Zdrowie już upada_
_I bez nadziei na nową miłość_
_Bo kto by chciał inwalidę?_
_Płaczę tak codziennie_
_I czuję jak to wszystko mija_
_Już nie ma kwiatów ani radości_
_Pustka i tęsknota…_
Kasztany po raz kolejny
_Trzydziesty pierwszy raz powitałem kasztany_
_Trzydziesty pierwszy raz widzę złoto_
_I trzydziesty pierwszy raz czekam na biel_
_Tak po kolei_
_rok w rok to samo_
_sumuje jesienną aurą_
_wszystko co wcześniej_
_Mogę trzydziesty pierwszy raz powiedzieć_
_„jestem”_
_ale jakie to ma znaczenie?_
_Gdy byłem dzieckiem każdy kasztanowy rok był inny_
_raz cieszył mnie spadający liść_
_innym razem picie po kryjomu piwa w krzakach
_
_gdy deszcz padał_
_A teraz patrzę jak ucieka czas_
_nie cieszy te złoto jak kiedyś_
_serce dudni z samotności_
_i tak co roku od kilku lat_
_Przychodzą wiosną amory_
_i zawsze odchodzą późnym latem_
_zbyt krótki czas_
_by pozostały na zawsze_
_Męczy to coroczne zakochanie_
_co roku inna_
_i co roku inny ból_
_lecz podobny_
_Męczy to wciąż czekanie_
_szukanie tej z którą_
_kolejne roczne kasztany razem_
_będę zbierał_
_Co rok w dłoni jeden owoc brązowy_
_twardy jakby te serce ukochanej_
_roztrzaskać nawet trudno_
_nie myśleć o zmiękczeniu_
_Tak pusto w sercu i szaro_
_jak upływanie zieleni_
_Czasem zastanawiam się jak na równiku
_
_gdzie kasztanów nie ma_
_układały się życie i dni_
_Może ta miłość by przetrwała albo zmęczyła bez reszty_
Tęskni mi się
_Wsłuchując się w oddal muzyki_
_W dźwięku szarpanych strun_
_W tych nutach romantyzmu_
_Układam w myślach obraz Twój_
_Daleko teraz jesteś_
_Nie czuję dotyku_
_Nie słyszę śmiechu_
_Nie widzę Cię_
_Jem sam obiad_
_Ustawiam talerz dla Ciebie_
_Popijam czerwonym winem_
_I zapalam świece_
_Tak pusto i jednocześnie bogato_
_W tym moim sercu_
_Tak wiele Ciebie i tak mało_
_Łzy i uśmiech gdy myślę_
_Wychodzę co dzień na spacer_
_Po okolicznym parku_
_I słucham śpiewu wiatru_
_Śpiewu ptaków_
_Wytrwale duszę w sobie_
_Tą gorycz tęsknoty_
_Serce bije mocniej_
_Gdy widzę uśmiechnięte pary_
_Tak czekam bardzo_
_Aż wrócisz_
_Kiedy to znowu razem_
_Wyśmiewamy świat_
_Kiedy wylejemy specjalnie_
_W restauracji szklankę wody na kelnera_
_Kiedy będziemy się śmiać z ludzi_
_Siedząc przytuleni na ławce_
_Kiedy znów pocałunki słodkie_
_Będziemy hurtem słać sobie_
_Kiedy znów Kocham Cię powiesz_
Zachwiany system równowagi powrotu
_Drogocenny spokój, pewność_
_Zakłócone, zagrożone_
_Kolorowe baśnie, bajki jakby_
_Do szuflady_
_Nie tak pięknie kochany_
_Nie jesteś z powrotem_
_Jeszcze daleka droga_
_Zbyt naiwny do swoich koniczyn_
_Do swoich sił_
_Pomyślałem zbyt pewnie_
_Lecz nie kochany_
_To jeszcze droga daleka_
_Nastrój dobry na potem_
_Teraz się nie ciesz_
_Stary, młody człowieku_
_Dostałeś tą dawkę prawdy_
_Byś nie myślał za wcześnie_
_Że po wszystkim, po karze_
_Jeszcze będziesz łez wiele wylewał_
_Nie ma tak łatwo nic nie jest piękne_
_Na razie kulej_
_Czy podołasz jeszcze?_
_Czy się poddasz wreszcie?_
_Tak diabeł szyderczo mówi_
_Naśmiewa się ze mnie_
_Tworzy te złudzenia radości_
_Bym poczuł że wreszcie_
_Lecz nie! Za chwilę znów szpony_
_Uciskany jestem_
_Daje mi serce i zaraz odbiera_
_Namawia bliską mówiąc_
_To nie ten, on zły_
_Och drogi mój_
_Nie dla Ciebie szczęście_
_Jedz ten stwardniały czarny chleb rankami_
_Popijaj brudną wodą_
_Ja będę się śmiał_
_Miłość nie dana Ci jeszcze_
_I tak donośny śmiech diabelski_
_W nocy i w dzień_
_Nie ma anioła_
_A może jest tylko nie chce_
_Tak albo nie_
_Poddam się?_
Miłość
_Kto mi wytłumaczy kto powie dokładnie?_
_Co to jest miłość?_
_Dlaczego tak trafia człowieka nagle?_
_Przecież to ból a nie radość_
_To pozory i nieprawda_
_Nie istnieje_
_To tylko wyobraźnia_
_Przez którą sami zadajemy sobie bolesne rany_
_Bo co z tego że nagle tak pięknie patrzysz na świat_
_Co z tego że kolorów szarych nagle brak?_
_Że niby wszyscy wydają się tacy przyjaźni_
_A nawet nieprzyjemny zapach nagle piękną wonią_
_To bzdura i płonne wrażenie_
_Które prowadzi do większego smutku_
_Miłość nie istnieje_
_To jest miecz wbity w serce zardzewiały_
_To złudny oddech i uśmiech_
_A tak naprawdę wysypana sól na rany_
_Które nie bolą przez chwile_
_Lecz potem siły odbierają_
_Ach bzdurne romantyczne opowieści_
_O księciu i księżniczce_
_O miłości bezgranicznej_
_Pierdoły wyssane z palca dla dzieci_
_Miłość nie istnieje!!_
_To koszmar dla naiwnych_
_To jakby piasek zamiast chleba dla głodnych_
_Chcesz „kochać” a nie możesz_
_Lecz co to kochać?_
_To słowo tylko oznaczające „ginąć”_
_Lecz myślisz naiwniaku inaczej_
_Ach słów brakuje do tego fałszywego zjawiska_
_Gdzie nie tylko słowa ale tzw. pocałunki_
_Które niby dowodem miłości_
_A tak naprawdę trucizną_
_Nie ma wianków i pierścionków_
_To tylko wymysł głupiej wyobraźni_
_Nie ma wspólnego łoża to tylko pokusa_
_Po co te „dzień dobry kochanie”_
_To jest jak „a cześć i tak będzie gorzej”_
_I te niby łzy radości niby_
_A czasem żalu bo się straciło_
_Po co ten masochizm_
_Bo tak właśnie chyba można nazwać miłość_
_Lepiej zająć się chowaniem zmarłych_
_Niż umierać za życia niby kochając…_
Mglisty
_Pusty wiersz w pustym dniu_
_Nawet wyrazy się nie układają_
_Cóż że słońce świeci_
_Po co te uroki i delikatny wiatr_
_Butelka pusta nabijam się w nią_
_Może ktoś zakorkuje wyrzuci do morza_
_I tam poprzez fale poniesiona_
_W innym świecie na nowej plaży wyląduje_
_Znajdzie butelkę panna urocza_
_I otworzy wydobędzie odgłosy_
_Wysłucha wiadomości życzeń sto_
_I chociaż jedno spełni_
_A może znajdzie pijak_
_I odda butelkę na skup_
_Albo wyrzuci do śmieci_
_I tak znajdę się w odpadach_
_Bo cóż te życie gdy każda chwila szara_
_Po co kwiaty jak kolorów brak_
_Woda jakby słona nie do picia_
_Tylko wielki żal_
_Tak popatrzeć tylko można_
_W tv jak bujnie rośnie świat_
_Poprzez ekran szklisty_
_Zakuty w czworokącie samotności_
Jedno z tych najgorszych uczuć
_Oddalasz się_
_Oddala się ten mój sen_
_W zapomnienie dni uchodzą_
_Coraz bardziej szary każdy następny dzień_
_Już tak jasno nie widać_
_Tych wszystkich marzeń_
_Coraz dalej w otchłań_
_Ucieka serca krzyk_
_Już herbata tak nie smakuje_
_I nawet muzyka zwolniła_
_Nie ma tych skocznych dźwięków_
_A w obrazach myśli złe_
_Brak pobudki z uśmiechem_
_Oczekiwania zanikają_
_Ból się pojawia_
_Przeszywa zły wiatr ciało_
_Drżące powieki_
_Przed każdą nocą_
_Ze strachu o jutro_
_Nie ma porannej orzeźwiającej kawy_
_Tak z godziny na godzinę ustaje rytm_
_Przeszkadza nawet radosny śmiech zza okna_
_Przeszkadza kupione nowe ubranie_
_I ulubione lody_
_Nie ma tych słów które dają tyle radości_
_Coraz większy cień_
_Idę po pieprz_
StukPuk
_Wejście w namiętne progi_
_Staję u stóp Twych wrót_
_Pukam tam co dzień_
_Rano i wieczorem_
_Stuk puk_
_Kto tam?_
_Słyszę_
_I tak odpowiadam:_
_Ta ja serce wpuść mnie wreszcie_
_I słyszę:_
_A idź teraz nie chcę_
_I cóż to samo znów_
_Odchodzę zamknięte_
_Stuk puk kolejnego dnia_
_Kolejny raz kto tam?_
_Lecz wpuścić nie chce_
_O wiem przyniosę kwiaty_
_I stuk puk_
_Uff otwiera się_
_Radość jest_
_Dzień Dobry_
_Czy mogę już?_
_Tak proszę kwiaty w wazon włóż_
dzień w który zawsze chcę być
_Dzisiaj inny dzień_
_Fortepian brzmi_
_I w rytm wystukuję_
_Litery, wyrazy_
_Dzisiaj inny dzień_
_Inaczej słychać dźwięki_
_Inna muzyka gra w oddali_
_Inaczej oddycham_
_Westchnień cudowny czar_
_Powiedziałem sobie_
_Że w rytm bajkowej aury_
_Dziś odpłynę w obłokach_
_Wyznałem miłość_
_Co serce chciało_
_Wreszcie ulotniłem_
_Już taki lekki jestem_
_Gdybym tylko miał skrzydła_
_Skrzypiec przeszywający dźwięk_
_W tej orkiestrze grającej w sercu_
_Łez kilka wraz z uśmiechem_
_Delikatny powiew wiatru_
_Spoglądam na drżące ręce_
_Nawet namalowałem obraz_
_Widać na nim ścieżki_
_Ku szczęściu i radości_
_Jest piękniej niż w snach_
_W przestrzeni jakby śpiew_
_Przeszywa wszystko_
_Taki romantyczny_
_Płatki róż latają_
_Śpiewa piękna niewiasta_
_W bieli pieśń o miłości_
_W tle tych obłoków_
_Na niebieskim sklepieniu_
_Serce bije coraz mocniej_
_A ptaki radośnie figlują_
_W słońcu otulony wzdycham_
_I patrzę ku niebu_
_A wszystko takie urocze, jesteś ze mną w tym sercu…_
Tęsknota…
_Pochmurny deszczowy dzień_
_W myślach myśli płomień_
_Rysuje się smutny wyraz twarzy_
_Smętne mgliste z łez spojrzenie_
_Żadnego słowa nie przemawiam_
_W duszy tylko szlocham_
_A w sercu boleśnie ściska_
_Brakuje energii, siedzę w bezruchu_
_Samotnie wśród czterech ścian_
_Pisząc tylko smutne frazesy_
_Myśląc że ukoją tęsknotę_
_Pozostaną na papierze_
_Że przyniosą ulgę_
_Lecz nie, wciąż cichy płacz_
_Pusty wzrok, nic nie widzę_
_Nawet najgłośniejsze odgłosy_
_Nie docierają, to tylko dla innych_
_Pozostawiony w tym kłębku_
_Skulony z założonymi rękami_
_Czasem leżę ściskając ból_
_Do poduszki przytulony_
_W wielkiej głuchej aurze_
_Zatopiony w wspomnieniach_
_W marzeniach i czekaniu_
_Nawet kwiaty kolorowe_
_Nie nadają uroku_
_Żaden film, żadna muzyka_
_Nie raduje_
_Są tylko myśli_
_I oczekiwanie_
_Kiedy się zjawisz_
_Kiedy znów będę czuł Twoją bliskość_
_Kiedy usłyszę Twój głos_
_Kiedy spojrzysz znów na mnie_
_Kiedy znów poczuję Twoją słodycz_
_Kiedy mnie pocałujesz i obejmiesz_
_Kiedy znów uciekniemy w podróż_
_Tam gdzie tylko my sami dla siebie_
_Gdzie wszystkie barwy świata_
_Będą nas otulać_
_A my razem tacy niewinni_
_Będziemy szeptać sobie czułe słowa_
_Oddajemy się naszej namiętności_
_Jak dwa gołąbki_
_Kiedy znów będziesz…_
smutek ogrodu Gra już orkiestra żałobnie
_Wspomnień nuta w głębi duszy_
_Tak już pusto już nie ma_
_Nie będą już kwitnąć te kwiaty jak niegdyś_
_Już tak nie będą dawać tyle radości_
_W ogrodzie tym szumi teraz tylko wiatr_
_Nie słychać tych uśmiechów i radości brak_
_Już nie będzie tych codziennych wieczorów wśród gwiazd_
_Ani śniadań wczesnych z uśmiechem_
_Już nasz przyjaciel słowik śpiewał
_
_smutno tylko dla siebie będzie_
_Nie będzie Ciebie ogrodniku serce_
_Zabrałeś ze sobą swe grabie na wieczność_
_Szopę z narzędziami zamknąłeś_
_I już pusto na placu_
_Na zawsze_
_Tak w oddali gdzieś wśród obłoków patrzysz tylko_
_I deszcz to Twoje łzy drogi ogrodniku_
_Lecz już nie rosną te kwiaty_
_Nie kwitną klony_
_Nie ma wiosennych motyli_
_Jabłek na jabłoni_
_Zostały tylko skrzypy_
_Stara jakże młoda drewutnia_
_I dom bez duszy zblakły_
_Zamknęła się furtka_
Buduję nowy dom z ogrodem
_Buduję nowy dom z ogrodem_
_W górach obok potoku_
_Na wysokim stoku_
_Trudno tam wejść_
_Buduję dom w tym zaciszu leśnym_
_Ze słodkiego świeżego drewna_
_Taki mały domek kuchnia i pokój_
_Mała spiżarnia i drewutnia_
_W środku kominek by ciepło dawał_
_Drewniana sofa, dwa fotele i stolik_
_Mały strych na skarbiec przeznaczę_
_A na tyłach mała zagroda dla kur_
_Przed domkiem ogródek z jabłonią_
_Pod oknami kwiaty zasadzę_
_Ku drzwiom kamienisty chodnik_
_Po środku stolik biwakowy_
_Będę się mył w strumieniu obok_
_Oddychał lasem czystym_
_Słuchał orlich okrzyków_
_I nocnych wilczych odgłosów_
_Gdy zechcę wejdę wyżej na szczyt_
_By zobaczyć świat z góry_
_Jak wszyscy tam śpieszą_
_Jak potykają się co dzień_
_A ja tu jak wolny ptak_
_W bryzie wiatru czystej_
_Zimą biały przysypany domek_
_Wiosną kolorowy zielony_
_Zaproszę do mych progów tylko Ciebie_
_Co dzień będziemy witać wstające słońce_
_A nocami rozmawiać z księżycem_
_I tak beztrosko razem ku gwiazdom_
_Spoglądać w miłości_
_Nakarmimy psa by pilnował_
_Lecz przed czym?_
_Pilnują nas drzewa_
_Pilnuje słońce_
_Zamieszkamy tak razem w objęciach na zawsze…_
wieczór zakochanego
_Siedzę po środku polany tego chłodnego wieczoru_
_Liczę wschodzące gwiazdy do każdej mówię_
_Jest ich coraz więcej aż nie nadążam_
_Przy każdej w myślach przypisuję jakieś odczucie_
_Wiatr delikatnie buja wysoką trawę_
_A z dala słychać szelest liści_
_Tak błogo leżę i myślę o wszystkim_
_O Tobie gdzie jesteś co robisz_
_Wczorajsze nocne igraszki były cudowne_
_Chcę cały czas czuć oddech śpieszny_
_Słyszeć jak wzdychasz w podnieceniu_
_Być bardzo blisko w tym uniesieniu_
_Tak ochładza mnie czule wiatr_
_Tak delikatnie jak Twój dotyk_
_Czuję jak pięknie mi się żyję_
_I coraz mocniej serce mi bije_
_Chcę tak co dzień zasypiać przy Tobie_
_Chodź nie jesteś tutaj ze mną_
_Ale wiem że za chwil kilka_
_Za kilka minionych księżyców znów Cię będę dotykał_
_Tak karmię się tym czekaniem_
_I jest mi dobrze bo jesteś_
_Tak cierpliwie liczę czas_
_bo wiem że kocham Cię_
_Lampkę nocną gdy wrócę zapalę_
_I wezmę pióro i kartkę by Cię malować_
_Jak zawsze wieczorem słowami najpiękniejszymi_
_I pójdę spać by śnić moje serce_
Armia czystości
_Strzały_
_Krzyki_
_Nadchodzi armia zbawienia_
_Z mieczami czerwonymi_
_Oszpecone twarze_
_Krwiste oczy przeszywające_
_Po drodze chłopczyk mały_
_Ucięli mu głowę_
_I nabili na bal_
_Z okrzykiem mordercy_
_Wycinają plony_
_Z pochodniami palą domy_
_Gwałcą dla potomności_
_Mężczyznom ucinają genitalia_
_Trofea niosą do Lucyfera_
_Z szyderczym śmiechem_
_Zostawiają rozniesione strzępy ludzkie_
_Obdzierają ze skóry_
_Szaty mają ozdobione_
_Pękami włosów dziewczynek małych_
_A bransolety z niemowlęcych kości_
_Sztandar z kosą niosą_
_Zapylają trawy odchodami_
_By nie rosły_
_Kwiaty podlewają wymiocinami_
_A na ołtarzach łoże nieprawe tworzą_
_Bez litości wycinają serca_
_Którymi się żywią…_
_Tak przyszli po nas jak tornado wysłannicy piekieł_
_Za nasze grzechy…_
ostatni list
_Lubię pisać listy_
_Lecz ten jest ostatni_
_Wybiła godzina_
_Zaschło mi w ustach już bardzo_
_Ciemno w oczach_
_Żegnam was drzewa moi wierni kompani_
_Żegnam przyjaciele ptaki moi słuchacze_
_Żegnam wietrze który mi zawsze grałeś_
_Dobranoc słońce, dziękuję za światło_
_I mój księżycu nocny drogowskazie_
_Odchodzę moja rzeko już z tobą nie popłynę_
_Moje góry już z waszych szczytów nie popatrzę_
_Już nie usłyszę kocham cię moja droga_
_Żegnam Cię córko_
_Żegnaj kochana_
_Może kiedyś tam u góry pobawimy się jeszcze i pójdziemy na ognisko…_
sielanka
—
_Hej zapukaj do mnie_
_Mam dziś sielankowy dzień_
_Taki do przytulanek_
_Hej zadzwoń do mnie_
_Dzisiaj mam natchnienie_
_Zagram coś na gitarze_
_Hej powiedz coś_
_Pobiegnijmy na plażę_
_I poskaczmy do wody_
_Jej pragnę Cię_
_Otulmy się_
_Wśród marzeń_
_Jej całuję Cię_
_Złapmy się za dłonie_
_I pójdźmy hen daleko_
_Tam gdzie tylko my_
_I piękny las nad jeziorem_
_Słońce dla nas_
_Hej powiedzmy sobie_
_Kocham Cię_
_I z uśmiechem przez ten świat_
_Hej nie spoczywajmy w miejscu wciąż_
_Do przodu hej na zawsze tak_
_Weź gitarę śpiewaj ze mną_
_U stóp tych gór_
_Zagrajmy razem wielki szum_
_Skacz oj skacz w ten rytm_
_Z uśmiechem tak_
_Ja będę grał i patrzył_
Mój skarb
_Gdzieś w starym meblu w szufladzie zapiski schowane_
_Słowa na tych pogniecionych pożółkłych kartkach układane_
_Teraz inną wartość mają, są jakby kronika przeszłości_
_Niektóre z nich tak bardzo odległe, inaczej brzmiące_
_Niż te co dziś świeżym ruchem uczuć pisane_
_Są jakby cząstka całości co rok nowo odkrywana_
_Wyłonię z tych tamtych myśli niby starych_
_Kilka zdań by lepiej dzisiaj widzieć to co myślę_
_Jeden po drugim wyrazie złym i dobrym przypisuję_
_Do dzisiejszego czasu by zobaczyć te wszystkie lata_
_Czasem niezrozumiale porównam te frazesy_
_Może nawet połączę gdyż jedno się nie zmienia — istota_
_Odkrywam na nowo dni szare, dni słoneczne_
_Na nowo wyleję łzy jak wtedy dawien dawna_
_Przeżyję radości i smutki otulając się tymi wspomnieniami_
_Jak wielce się zmieniłem jak bardziej żyję_
_Dowiem się otwierając ten mój mały skarbiec osobisty_
_Gdzie słowem pisane wielkie i duże chwile_
_Tak właśnie jakby powtórka przed egzaminem_
_Powspominam co byłoby znów nowe pisać_
_Układając jak klocki kolejny odcinek tej noweli_
_Wzbogacę się o bogactwo już nabyte_
raj
_Gdybym umiał rzeźbić_
_To bym najwspanialszy pomnik stworzył_
_Gdybym potrafił malować_
_To powstałaby druga Mona liza_
_Ech jakbym wiedział jakich słów użyć_
_To najwspanialszy poemat bym napisał_
_Gdybym był aktorem zagrałbym Romea_
_A Ty byłabyś Julią_
_Lecz żeby inaczej zakończył się ten spektakl…_
_Gdyby było to możliwe zbudowałbym pałac dla Ciebie_
_I ogród z miliona róż gdzie po środku byłby nasz azyl_
_I fontanna przy której stolik z parasolem a przy nim my dwoje_
_Z okna Twej sypialni widok gór spiczastych u podnóży zielonych_
_I wokół pałacu krystaliczny strumień szemrzący_
_Układający nam ciepłą muzykę co dzień porankiem_
_Gdy w promieniach słońca będziemy się raczyć wspólnym śniadaniem_
_I tak dniami całymi w tym naszym raju zakochani rozmarzeni_
_Nawet gdy deszcz i burza będziemy szczęśliwi_
_Aż pewnego dnia aniołek się pojawi w naszym wspaniałym ogrodzie…_
Lalallaalalal
—
_Lalallaalalal_
_Podśpiewuję sobie_
_Lecz tak naprawdę to zasłona_
_Nie wielka radość_
_Zasłaniam swoją tęsknotę_
_Gdzie trudno jest się uśmiechać_
_Budzę się głodny niewyspany_
_Ciągle myśli niepoukładane_
_Tak jakby wiatrem rozwiane_
_Jedynie tylko jedna jest trwała_
Myśl o Tobie
_Co dzień gdy otwieram oczy_
_Spoglądam na bok lecz nie ma Cię_
_Śniadanie nie smakuje_
_Kawa mi nie pomaga_
_W samotności czuję_
_Jak bardzo mi brak_
_Tych pięknych Twoich spojrzeń_
_Tamtych słodkich słów_
_Tego cudownego dotyku_
_I widoku Twojego uśmiechu_
_Ach jak ja bym bardzo chciał_
_Co dzień słyszeć mocno tak_
_Jak mówisz kocham cię_
_Jak przytulasz mnie_
_Nawet nie wiesz jak_
_Serce bije mi_
_Wtedy nie ma Cię_
_Gdy nie piszesz nic_
_Co dzień samemu idę spać_
_By o Tobie śnić_
_Wśród wylanych łez_
_Taki wtulony w poduszkę_
_Ciągle myślę że_
_Nagle pojawisz się_
_Maluję w myślach mych_
_Nasze wspólne chwile_
_Lecz cóż mi z tego jest_
_Jak Ty daleko gdzieś_
_Pozostało mi_
_Pisać tylko sny_
_Pozostały wspomnienia_
_I ta wielka nadzieja_
_Że kiedyś stanie się_
_I zawsze będziesz tu_
_Tyle chciałbym mówić Ci_
_O tych dobrych i tych złych_
_Chwilach, uczuciach_
_Niech te moje łzy_
_Napiszą kocham Cię_
przeszkody serc
_Wciąż pieniądze i pochodzenie_
_Status, bogactwo i bieda_
_Znajomi i dzielnica w której mieszkamy_
_Marka samochodu i grubość portfela_
_Czy więcej drogich perfum i drogich ubrań_
_Wpływowi rodzice bądź też rodzina chorobliwa_
_Ładniejszy uśmiech i zgrabniejszy tyłek_
_Lepsze wykształcenie i prestiż w krawacie_
_I wiele innych niezliczonych przeszkód_
_Tak właśnie ten świat działa_
_Szczególnie w związku_
_Ten materializm przykrywa zawsze uczucia_
_Wszędzie wrogowie miłości_
_Wciąż ten mur pomiędzy sercami_
_Nie ma Ty i ja przeważnie coś innego_
_Bo jak może błazen z księżniczką dzielić wspólne łoże_
_Jak służący może być kochanym przez panią_
_Albo jak biedny nawet gdy ma wielkie serce_
_Będzie z bogatym_
_Zawsze zostaną wcześniej czy później odrzuceni_
_I miłość nawet nie pomoże_
_To jakby ogień z wodą połączyć…_
Ach jak wspaniale
_Ach jak wspaniale_
_Obudził mnie telefon_
_Odebrałem a tam firma windykacyjna_
_Z pozdrowieniami_
_Hmmm to nieźle się zaczyna pomyślałem_
_Cudowna pobudka_
_Po wyczerpującej subtelnej rozmowie_
_Z wielkim spokojem zrobiłem sobie kawę_
_Przy okazji szklankę potłukłem_
_Te nerwy heh a co tam_
_Spojrzałem przez balkonowe okno_
_I w oczach piękny widok_
_Słońce praży miły wiaterek_
_I w oddali piękna kobieta_
_Która mnie dojrzała i słodko się uśmiechnęła_
_I w momencie nerwy poszły w niepamięć_
_Za chwilę znowu telefon_
_A tam miły głos_
_„cześć herosie, wstałeś już_
_jak tak to dobrze_
_zaczynamy dzisiejszą_
_grę życiową_
_kolejny dzień zmagań na igrzyskach naszego losu_
_spójrz mamy pogodę_
_idziemy pożeglować…”_
_I tak ubrałem się, zabrałem butelkę zimnej wody i wsiadłem na rower_
_by dojechać na przystań żeglarską i wszystkim — „do widzenia, będę wieczorem”_
zakochany
_Jak cudownie jest gdy myśli zaprzątnięte Tobą_
_Jakże uczucie takie piękne aż dech zapiera_
_To jak w bajce sam nie wiem_
_Do świadomości nie dociera_
_Tak wspaniale widać ten świat wokoło_
_I wiatr otula całość dodając dreszczy_
_Inaczej widać kołyszące się drzewa_
_Radośniej ptaki śpiewają_
_Wszystko takie jakby dopiero się urodziło_
_Wielkie, sprawiają uśmiech w duszy_
_Inna woń powietrza inaczej bije serce_
_Lekki jak obłok każdy szum_
_Nie wierzę uwierzyć nie mogę_
_Jak mam Twój obraz przed sobą_
_Przez cały czas aż niewiarygodne_
_Tak bardzo wspominam Twój uśmiech_
_Twoje westchnienia i ta poważna mina czasem_
_Twoje spojrzenie i to jak czasem się denerwujesz_
_Uwielbiam jak cieszysz się_
_Uwielbiam jak mówisz_
_Jak delikatnie poruszasz się_
_Tak z wielkim wdziękiem_
_Twój zapach wciąż czuję nawet gdy daleko jesteś_
_Tak bardzo głęboko zawitałaś w moim sercu…_
_Widziałem nawet te łzy przejęcia_
_Tak zadrżało we mnie wtedy serce_
_Być przy Tobie blisko_
_Zawsze chcę być i będę_
ja dziś
_Wołają mnie, mówią coś wręcz krzyczą_
_A ja dziś jakby na odległej planecie_
_Jakby nieobecny w tym świecie_
_Gestykuluję tylko dziwnie_
_Dla siebie tylko zrozumiale_
_Niby obecny a jednak w oddali gdzieś pochłonięty myślami_
_Tak dziś całkiem nowy jakiś_
_W obłokach jestem_
_Zaszyty w tych wielkich dotykach_
_W uszach wciąż ten czuły oddech_
_Ciało zroszone całe_
_Mokre w świetle słońca_
_I ta bliskość_
_Jakby czas cały się zatrzymał_
_I chociaż minął tak by się wydawało_
_To jednak jest w miejscu_
_W tym kolorowym świecie namiętnym_
_W pożądaniu i czułości_
_Zawieszony jestem i tym żyję_
_Tak było pięknie zapomnieć i oddać się rajskim rozkoszom_
_Teraz gdy wieczór to wydaje się że ma zniknąć_
_Ten obraz kwiecisty, a jednak nie — on jest wciąż_
_I tak od wielu wielu dni dziś pójdę spać otulony w miłości_
_W sekrecie złotych kropli deszczu_
_W których szyfr zawarty tajemniczy_
_Tak właśnie w odlocie jestem_
_I nikt nie zabierze mi tego_
_Zapiszę te wszystkie słowa i spojrzenia w zeszycie z diamentów…_
nocny wiersz
_Gwieździste niebo bez chmur_
_Świetlisty jaskrawo księżyc_
_Oświetlający bujny las jak przydrożna latarnia_
_Nocny czas inaczej lecący_
_W mroku tajemnicze stworzenia za dnia niewidoczne_
_Siedzę na konarze drzewa starego i myślę_
_a w myślach te słowa się układają do Ciebie_
_„zobaczysz kiedyś_
_razem gwiazdy będziemy sobie układać_
_we wzory takie jakie nam się będą podobać_
_i wybierzemy jedną która nasza będzie tylko_
_i zawsze zaświeci gdy noc nadejdzie_
_aby pokazywać nam drogę abyśmy się nie zgubili”_
— …
_Pusta kartka dzisiaj_
_Nic nie zapisałem w kalendarzu marzeń_
_To stracony bez wrażeń kolejny dzień_
_I pustka przed nocą_
_Może w śnie jakieś myśli doznania_
_Przybędą niespodziewanie_
_Może Ty mi się przyśnisz_
_I poczuję ciepło_
_Tak wtulę się w poduszkę_
_Kołdra okryję nagie ciało_
_Z westchnieniem się położę_
_By odpocząć od tej marności_
_Nawet słowa zbytnio się nie kleją_
_Wciąż jakiś zawieszony_
_Ani do tyłu ani do przodu_
_W miejscu stoję_
_Jutro zagram na gitarze_
_Pieśń ulubioną_
_O pięknej księżniczce_
_I może dzień będzie jak w bajce_
_Teraz jednak w rozwianych myślach_
_W stosie niedokonanych_
_W zamęcie bez kierunku_
_Bez wizerunku_
_Nastawie zegarek na 12 stą_
Pies mój
_Chciałbym mieć psa_
_By zawsze witał mnie_
_Szczekał i nawet kupę w pokoju robił_
_I skomlał gdy głodny_
_Bawiłbym się z nim szmatą od podłogi_
_I nawet siki by nie przeszkadzały_
_Kładł by się tak zawsze koło mnie_
_I sapał gdy duszno_
_Z psem bym poszedł na spacer_
_Gdzieś na polanę_
_Może bym spotkał ukochaną_
_I mój piesek także by ukuł_
_Heh kupię sobie psa_
_Niech zje stare pantofle_
_Nie będę już takim pantoflarzem_
_Obgryzały łóżko na którym ona spała_
_Czarnego psa będę miał_
_By w nocy niewidocznie się skradał na koty_
_Z zębami dużymi chcę psa_
_By cię zło zeżarł_
_Zrobię mu zdjęcie_
_I na biurku obok komputera postawię_
_To mój pies powiem_
_On cię zje jak chcesz_
_Mój pies to gladiator będzie_
_Znajdzie się wszędzie_
_W wodzie i w trawie_
_W śnie i na jawie_
_Tak zostanie tylko pies…_
List do…
_Cześć moja droga!_
_Pisze do Ciebie ten pierwszy i ostatni list_
_Resztką sił i postaram się wierszem by łagodnie brzmiał_
_Dziś popołudnie piątek jestem w dalekim świecie_
_Pięknie tu szkoda że Ciebie nie ma_
_Te bujne wysokie drzewa, szelest liści i śpiew ptaków_
_Tak melodycznie i spokojnie_
_Widzę niemal każdy kolor jaki można sobie wyobrazić_
_Wiatr delikatnie owiewa moje ciało_
_Leżę wśród wysokiej trawy_
_Wśród kwiatów na polanie_
_Tudzież pszczoła czasem zabrzęczy_
_Tam motyl kolorowy lata chwiejnie co chwilę lądując_
_Na różnych kolorowych lotniskach_
_Na niebie chmury układają się w różne postacie_
_Układam z nich Ciebie lecz żadna nie tak piękna_
_Patrzę tak beztrosko nieruchomo_
_A serce bije mi bardzo mocno_
_Jesteś we mnie i mam ten Twój obraz_
_Łzy szczęścia i smutku powoli słone spływają po policzkach_
_Mam tą kartkę i pióro by zapisać tych chwil kilka_
_Byś pamiętała jak się czułem_
_To ostanie chwile ukochana_
_Powoli gdzieś wyżej się unoszę_
_Uśmiechając się idę do ptaków_
_Coraz lżejszy w górę i horyzont coraz większy widzę_
_Nie martw się moja jedyna_
_Będę tam gdzieś z wysoka patrzył na Ciebie_
_Jak żyjesz jak życie kochasz_
_Będę patrzył i szeptał wiatrem gdy będziesz smutna_
_I zaświecał wtedy słońce jaskrawo_
_Wywołam burzę by odganiać zło od Ciebie_
_Spadnie deszcz gdy zapragniesz chłodu_
_A w nocy gdy będziesz spała_
_Świecił będę wszystkie gwiazdy_
_By tysiąc najpiękniejszych snów było dla Ciebie_
_Będę przy Tobie a gdy tylko powiesz_
_Namaluję obłokami Twój piękny uśmiech_
_Ptaki namówię by zawsze rano radośnie zza okna Ci zaśpiewały_
_I pieska ześlę by zawsze był wierny przy Tobie_
_Zobaczysz kiedyś razem usiądziemy i opowiem Ci wszystko…_
Dobranoc
_No skończył się kolejny dzień_
_Motyla na spacerze nie widziałem_
_Żadnego kwiatu nie zerwałem_
_A gdzie tam deszcz tylko poświęcił_
_Pora spać znów samemu_
_Wyłączyć myśli bo i tak nic już nie będzie dobrego_
_Do poduszki wtulić zmartwienia_
_I posłuchać ciszy_
_Tak szary dzień kolejny_
_Coraz starszy mniej weselszy_
_Bez miłości, bez namiętności_
_W egoizmie samotności_
__
więcej..