Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Goal to the Heart - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 kwietnia 2025
2249 pkt
punktów Virtualo

Goal to the Heart - ebook

Obydwoje o coś walczą, on o miejsce w pierwszej lidze, ona zaś o własne marzenia. Żadne z nich nie spodziewa się natomiast, że los znowu poplącze ze sobą ich ścieżki.

Grayson jest kapitanem drużyny i ma jeden cel: awansować do elity. Piłka nożna to jego życie, a emocji na boisku nie da się z niczym porównać. Valentina wchodzi do świata sportu jako fotografka, gotowa uchwycić każdy moment bitwy na murawie, każdy triumf i każde… jego spojrzenie.

Jedno przypadkowe spotkanie wystarczy, by przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą. Kiedyś łączyło ich lato pełne wyzwań, niewinnego współzawodnictwa i pierwszych pocałunków. Teraz stoją naprzeciw siebie jako dorośli – a napięcie między nimi tylko rośnie. Ale czy dawne uczucia przetrwają wśród presji, rywalizacji i niespodziewanych zwrotów akcji?

Emocjonalny romans sportowy o drugich szansach, niedającej się ugasić namiętności i grze, w której zdobycie serca może się okazać najwyższą stawką.

Nowelka z Kolekcji romansów sportowych Inanny.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7995-840-5
Rozmiar pliku: 941 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Playlista

Where Have You Been – Rihanna

Halo – Beyoncé

Soltera – Shakira

Calm Down – Rema, Selena Gomez

Breake Free – Ariana Grande

Make You Mine – Madison Beer

Dark House – Katy Perry

Señorita – Camila Cabello, Shawn Mendes

Salt – Ava Max

Physical – Dua Lipa

Pillowtalk – Zayn

Drag Me Down – One Direction

Lay Me Down – Ben Hazelwood

Usta – Przyłu

Włosy – Felivers

Chciałem ci powiedzieć – EV

Deszcz – Qry

Jeden uśmiech twój – Tymek, Urbański

Ognisko – Przyłu, Kiełas, 4Money

Wiosna – Magda Bereda

Dla fabuły – Olivier GigonRozdział 1

Jeśli nie wiesz, co kochasz robić, podejmij się każdego zadania. Nawet tego z pozoru niemożliwego do zrealizowania. Tylko sprawdzenie się w trudnych warunkach pozwoli Ci odnaleźć prawdziwe powołanie.

– Marcin Prus

Grayson

– Jeszcze jedno okrążenie, chłopaki, bierzcie się do roboty, bo to nie czas na odpoczynek! –Donośny głos naszego trenera przebijał się przez podmuchy wiatru i zdyszane oddechy.

Łatwo mu było mówić, kiedy sam stał z gwizdkiem i w ciepłej bluzie, a my zasuwaliśmy kolejną rundę dookoła boiska jedynie w koszulkach i spodenkach.

Ale od tego był – aby nas cisnąć. Inaczej nie osiągnęlibyśmy aż takich efektów. A dzięki tym biegom, ćwiczeniom, siłowni mogliśmy lepiej grać. Choć niekoniecznie zawsze mieliśmy na to siłę.

Szczególnie że byliśmy zespołem trzecim Mission Red. A mecze Mission Red 1 transmitowano w telewizji. Te drużyny miały sponsorów, współprace i poważne pieniądze, a najlepsi gracze trafiali do krajowej reprezentacji. A skąd rekrutowano zawodników do pierwszej drużyny? No właśnie z drugiego i trzeciego składu Mission Red. Dlatego presja była ogromna, bo i możliwości były ogromne.

Treningi mieliśmy w każdy poniedziałek, wtorek i czwartek, a w weekendy – sparingi albo mecze. Pod pojęciem treningów kryły się siłownie, ćwiczenia wysiłkowe, bieganie, gry, zagrywki, taktyki… Wszystko, co się dało. Nie zajmowało więc to godziny tygodniowo jak w niższych ligach. U nas musiało być kompleksowo. Dlatego też wykonywanie wielu profesji nie szło w parze z taką pasją. Na szczęście na tym poziomie przysługiwały nam pewne środki. Dodatkowe benefity można było zyskać dzięki nawiązaniu współpracy, ale sponsoringi dotyczyły pierwszego składu. Niemniej zapewniano nam boiska, wyżywienie, stroje i wynagrodzenie, więc pracować nie musieliśmy i mieliśmy czas na treningi. Choć i tak większość z nas, o ile nie dostawała wsparcia finansowego od rodziców, chodziła do dodatkowej pracy.

– Dobra, na dziś wystarczy! – zawołał trener, gdy zdyszani dobiegliśmy do niego.

Spojrzałem na swoich kolegów z drużyny – Lucas, Taylor, Rick, Alex, Harry, Louis, Bennet, Ryan, Zack i Collins wyglądali na tak samo zmęczonych jak ja. Ale to było dobre zmęczenie, takie satysfakcjonujące. Uświadamiające, że stawaliśmy się coraz lepsi, że dawaliśmy z siebie wszystko.

– Trening tlenowy macie ogarnięty, ale beztlenowy to jakaś kpina. Ćwiczycie jak panienki, a brak nam już czasu. Przed nami mecz w weekend, więc odpocznijcie, zero fast foodów, imprez, alkoholu i seksu – dodał trener, na co oczywistą odpowiednią był chóralny śmiech. – Mówię serio, panowie, macie być w pełni sił.

– Się wie trenerze.

– Jak wygracie, to potem się będziecie bawić, ale najpierw zwycięstwo.

– Jasna sprawa.

– Spadać do szatni, tylko ty, Grayson, zaczekaj.

Skinąłem głową. Jako kapitan drużyny nieraz zostawałem dłużej po treningu, często miałem na głowie dodatkowe obowiązki. To oznaczało nieco wyższą presję i wymagało więcej czasu, którego ciągle mi brakowało, a jednak nie żałowałem. Droga bywała wyboista, ale spełniałem swoje marzenia.

– O co chodzi, trenerze?

– Znalazłem w końcu kogoś na miejsce Maverica.

Potaknąłem. Wspominamy przez niego chłopak był naszym fotografem. Ktoś mógłby się zastanowić, po co drużynie piłkarskiej fotograf, ale wbrew pozorom okazywał się bardzo przydatny. W dzisiejszym świecie trzeba było się pokazać, trzeba było być znanym. Nawet jako piłkarz. Choć nie należeliśmy do pierwszej ligi, potrzebowaliśmy fanów i sponsorów. A do tego przydawały się profile w social mediach i fotograf.

Maveric był dobry, ale też młody, wyjechał na studia, więc nas zostawił. Jako kapitan zapewne to ja musiałem wyjaśnić nowemu wszystko i wprowadzić go w szczegóły.

– Jasne, kiedy go poznam?

– Ją. Za chwilę. Miała się zjawić, jak skończycie trening. – Rozejrzał się. – O, już idzie. Valentina! Podejdź do nas.

Podążyłem za jego wzrokiem i zauważyłem piękną dziewczynę, na oko mniej więcej w moim wieku. I od razu doznałem szoku. Cholera, ja ją znałem.

Drużyna piłkarska jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu, żeby go nieśli, i trzech, którzy umieją na tym cholerstwie grać.

– Bill ShanklyRozdział 2

Wygrana to pokonanie samego siebie, własnego ciała, ograniczeń i obaw. Wygrana oznacza zmianę snu w rzeczywistość.

– Kilian Jornet Burgada

Valentina

Retrospekcja

– Valentina, popatrz! – Głos chłopaka, z którym spędzałam ten dzień, oderwał mnie od poszukiwań.

Podeszłam do niego i ujrzałam to samo co on – przepiękny, duży bursztyn. To prawda, że po burzy morze wyrzucało ich najwięcej, a wczoraj w nocy pogoda nie szczędziła ani deszczu, ani piorunów. Dlatego teraz znaleźliśmy to cudo i dlatego nie było zbyt ciepło. Schyliłam się po złoty kamień i aż zadrżałam, gdy chłodny wiatr smagnął moje ciało.

– Zimno ci? – zapytał.

– Troszeczkę – przyznałam zgodnie z prawdą, bo nie lubiłam kłamać.

Być może krótkie spodenki i top nie okazały się najlepszym wyborem. Mogłam wziąć sweter, tak jak mówiła mama, ale która szesnastolatka słuchała matki w kwestii stroju, szczególnie kiedy szła na spacer z chłopakiem. Jak widać, na pewno nie ja.

– Proszę. – Zanim się obejrzałam, mój towarzysz zdjął polar i mi go podał.

Z uśmiechem przyjęłam bluzę i wsunęłam ręce w długie rękawy. Oczywiście była za duża, ale przyjemnie mnie opatulała, otaczała mnie nie tylko ciepłem, ale i pięknym zapachem – zapewne jego perfum. W tej chwili ani trochę nie żałowałam lekkiego ubioru. Ten ciuch był lepszy niż jakikolwiek, który bym ze sobą wzięła. A to dlatego, że należał do niego.

– Co zrobimy z tym bursztynem? – zapytałam.

– Powinnaś go wziąć – stwierdził.

– Ja? – spytałam zaskoczona. – Przecież to ty go znalazłeś.

– Pasuje ci do włosów. – Uśmiechnął się delikatnie. – Są piękne, jak bursztyny.

Zarumieniłam się lekko, zaczesałam kosmyk za ucho. Znałam tego chłopaka dopiero od tych wakacji, ale czułam się przy nim wyjątkowo. A teraz, kiedy prawił mi takie komplementy, całe moje ciało drżało.

– A tobie pasuje do oczu.

– Za to twoje tęczówki są błękitne jak morze, z którego wypłynął bursztyn. Tak że widzisz, nie wygram z tobą.

– Jesteś uparty. – Zaśmiałam się cicho.

– A ty urocza.

– Tak?

– Mhm. – Pokiwał głową. – Szczególnie w mojej za dużej na ciebie bluzie.

Uniosłam kąciki ust i niepewnie postąpiłam kilka kroków do przodu, w stronę chłopaka. Nie byłam pewna, co zrobić. Jego zachowanie mi się podobało, ale też trochę mnie onieśmielało.

A gdy spojrzałam w jego niesamowite oczy, z trudem przełknęła ślinę i zapomniałam języka w gębie. W głowie pojawiła się za to irracjonalna myśl, która szybko skierowała mój wzrok na jego usta.

Czy to możliwe, że głos w moim umyśle był na tyle donośny, że i on go usłyszał? Z jakiegoś powodu przecież podszedł bliżej, uniósł mi podbródek – oczywiście, że byłam niższa od niego, więc musiał się schylić, a ja stanąć na palcach – i mnie pocałował.

– Smakujesz jak lato. – Jego szept z trudem przebił się przez obłoki, w których teraz bujałam.

– Jak to? – Potrząsnęłam głową. – To znaczy jak?

– Słodko, ciepło i wyjątkowo.

Uśmiechnęłam się, uznawszy to za najpiękniejszy i najbardziej niezwykły komplement, jaki mogłam dostać.

Futbol to ostatni święty rytuał naszych czasów.

– Pier Paolo PasoliniRozdział 3

Prawdziwy sportowiec bowiem walczy do końca. Nawet jeśli wie, że dobiegnie na metę ostatni, nie przestaje biec.

– Małgorzata Wach

Grayson

Retrospekcja

– Auć! Mógłbyś uważać, gdzie rzucasz tę piłkę. Będę mieć sinika.

– Jesteś jakąś księżniczką, żeś taka delikatna? – zakpiłem.

Dziewczyna była piękna, miała może szesnaście lat, raczej nie więcej, albo po prostu młodo wyglądała. Czyli mogła być w moim wieku. Kiedy podszedłem do niej, aby odebrać piłkę, zauważyłem jej piękne złote włosy. Z bliska wydawała się jeszcze ładniejsza. Wcześniej jej tutaj nie zauważyłem. Może dopiero przyjechała? Sam rozpakowałem się ledwie kilka godzin temu.

Rodzice od tygodni rozmawiali o tym, jakie to ważne, aby jechać na rodzinne wakacje. Skończyłem już siedemnaście lat i ani myślałem, aby w ten sposób spędzać dni wolne od szkoły. Jednak matki nie dało się przekonać. Do tego wyciągnęła ten swój argument, że jestem wzorem dla swojego ośmioletniego brata Bruce’a i muszę z nim spędzać więcej czasu, zanim wyjadę na studia. Tym mnie przekonała. Tym i nowym telefonem. Dzięki temu mogłem przymknąć oko na to, że w takim wieku rodzinne wakacje to lekka żenada, i poleżeć z nimi te dwa tygodnie na plaży.

Chociaż miejsce było całkiem spoko, blisko morza i boiska do piłki nożnej, gdzie szybko znalazłem chętnych do gry. A teraz jeszcze ona. Dziewczyna, którą moja futbolówka wybrała sobie za cel zamiast bramki.

– Nie jestem księżniczką, ale pewnie gram lepiej od ciebie, skoro nie umiesz nawet prosto kopnąć piłki.

Uniosłem brwi, zaskoczony jej arogancką wypowiedzią. Dziewczyna okazała się pyskata i nie brakowało jej odwagi. No proszę.

– Chcesz się przekonać?

Podejrzewałem, że stchórzy, a tymczasem ona nie tylko podjęła wyzwanie, lecz także zrobiła na mnie niemałe wrażenie.

– Pewnie. – Podniosła się z koca, na którym siedziała z książką, i zmierzyła mnie wzrokiem. – Jeden na jeden, ty na bramce, ja strzelam, potem na odwrót. Do trzech razy. Kto przegra, kupuje lody.

– Stoi. – Wyciągnąłem dłoń na przypieczętowanie tego małego zakładu, ale nieznajoma już ruszyła z piłką w stronę bramki.

– Ej! – Pobiegłem za nią. – Zdradzisz mi chociaż swoje imię?

– Jasne, jeśli ze mną wygrasz, to będzie twoja nagroda.

I wygrałem, choć szczerze mówiąc, nie było to takie proste, jak początkowo przypuszczałem. Dziewczyna grała dobrze, trafiła dwie na trzy bramki, co stanowiło całkiem niezły wynik. Jednak nie miała ze mną szans, nie wiedziała przecież, że w roku szkolnym dwa razy w tygodniu trenowałem piłkę nożną, bo to moja wielka pasja.

– To co? – spytałem, zadowolony ze swojego zwycięstwa. – Teraz mi powiesz, jak masz na imię?

– Valentina – przedstawiła się. – A ty?

– Grayson. – Podałem jej dłoń, którą tym razem uścisnęła. – Lody dla wygranego? – Wyszczerzyłem się w uśmiechu, chciałem się z nią trochę podroczyć.

– Zakład to zakład. – Wzruszyła ramionami. – Liczę tylko, że masz bardziej wyszukany gust i nie wybierzesz po prostu czekoladowych.

– Oho, czyżbyśmy mieli tu znawcę lodów? – Zaśmiałem się. – To wyjaw mi, Valentino, jakie są najlepsze.

– Tutaj robią obłędne karmelowe, pyszne są też te z białą czekoladą – oznajmiła. – Wiem, co mówię. Przyjeżdżam tu od lat i wypróbowałam każdy smak.

– Prawdziwa koneserka. – Pokiwałem głową z uznaniem. – No dobrze, w takim razie zdam się na ciebie. Może przy okazji zdradzisz mi jakieś sekrety tego miejsca, skoro jesteś stałą bywalczynią.

– Skąd pomysł, że podzielę się z tobą swoimi tajemnicami i zdradzę ci ukryte miejscówki? – Uniosła brwi i przyjrzała mi się z rozbawieniem.

Była urocza i zabawna, do tego umiała się droczyć i nie obrażać, w przeciwieństwie do wielu dziewczyn w podobnym wieku, a to naprawdę sporo zalet. Szczególnie jak na pierwsze spotkanie. I dzięki temu coś czułem, że wcale nie będzie ono ostatnim.

– Bo w ramach rekompensaty mogę nauczyć cię poprawnie strzelać gole – zaoferowałem.

– Potrafię to robić, dwa razy trafiłam – zaoponowała.

– A ja trzy. – Oczywiście musiałem jej to wypomnieć i znów się pochwalić swoim zwycięstwem.

– Fan rywalizacji, co? – zapytała z uśmiechem. – W koszykówkę też jesteś taki dobry?

– A chcesz się przekonać? – odparłem od razu. – Ale może poczekaj, aż spłacisz jeden dług za przegraną, bo mój żołądek może nie znieść tyle słodkości naraz.

– Bardzo śmieszne – stwierdziła z przekąsem i pokręciła przy tym głową. – Nie bądź taki pewny siebie. To, że teraz wygrałeś, nie znaczy, że wygrasz za każdym razem.

– Przekonamy się – rzuciłem.

– Żebyś wiedział, mamy tu mnóstwo atrakcji do rywalizacji.

– I całe lato, abym ci udowodnił, że jestem lepszy.

– Chciałbyś – prychnęła.

Jej upór nie ustępował za bardzo mojemu, a jako że naprawdę lubiłem współzawodnictwo, wyczułem tu świetną okazję, aby trochę się sprawdzić. I chyba trafiłem na godnego rywala, bo już po krótkiej wymianie zdań poczułem, że nadajemy na podobnych falach. A po spacerze i zjedzeniu lodów, przy których nie mogliśmy przestać się śmiać z opowiadanych żartów, byłem już pewien, że jeszcze niejeden letni dzień spędzę z nowo poznaną dziewczyną o bursztynowych włosach i pięknych jak morze oczach.

Futbol jest prostą grą‚ pogmatwaną przez ludzi‚ którzy zawsze wiedzą lepiej.

– Bill Shankly
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij