- W empik go
Gobseck - ebook
Gobseck - ebook
Gobseck – powieść cyklu „Komedia ludzka”. W salonie pani de Grandlieu gospodyni rozmawia z przyjacielem domu, adwokatem Derville. Opowiada mu o miłości swojej córki Kamili do Ernesta de Restauda. Pani de Grandlieu nie popiera tego związku; uważa matkę Ernesta za kobietę skrajnie rozrzutną, a w dodatku uwikłaną w romans z Maksymem de Trailles. Derville jest jednak przeciwnego zdania, zwracając uwagę na majątek Ernesta i przypominając o tym, że to pieniądze odgrywają główną rolę w Paryżu. Następnie opowiada historię ze swojej młodości, kiedy jego sąsiadem był lichwiarz, holenderski Żyd nazwiskiem Gobseck. To pożyczka od niego bardzo pomogła mu zostać adwokatem, a obserwacje odwiedzających Gobsecka osób wiele nauczyło młodego Derville'a na temat życia w Paryżu... (http://pl.wikipedia.org/wiki/Gobseck)
Gobseck est une nouvelle d’Honoré de Balzac publiée en 1830. Elle fait partie des Scènes de la vie privée de La Comédie humaine. La scène débute dans le salon de Madame de Grandlieu, en conversation avec un ami de la famille, l’avoué Maître Derville. L'avoué entend, pendant la conversation de Mme de Grandlieu avec sa fille Camille, que celle-ci est amoureuse du jeune Ernest de Restaud, fils d'Anastasie de Restaud, née Goriot. Mme de Grandlieu désapprouve cet amour : la mère d’Ernest est dépensière, enlisée dans une relation illégitime avec Maxime de Trailles, pour lequel elle gaspille sa fortune. Derville intervient en faveur de Camille : il démontre qu’Ernest s’est vu attribuer depuis peu l’intégralité de l’héritage familial... (http://fr.wikipedia.org/wiki/Gobseck)
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8064-076-4 |
Rozmiar pliku: | 942 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W zimie z roku 1829 na 1830, o pierwszej po północy znajdowały się jeszcze w salonie wicehrabiny de Grandlieu dwie osoby nie należące do rodziny. Gdy zegar wygłosił godzinę, młody i piękny człowiek wyszedł z salonu. Skoro turkot unoszącego go powozu dał się słyszeć, wicehrabina widząc, że pozostał jedynie brat jej i dawny przyjaciel rodziny, kończący z nim partyą pikiety, zbliżyła się do córki. Ta stojąc przed kominkiem zdawała się przyglądać przezroczystemu ekranowi i słuchała oddalającego się turkotu w sposób potwierdzający niepokój macierzyński.
– Kamillo – wyrzekła ta ostatnia – jeśli będziesz dalej postępować tak, jak dziś wieczór z młodym hrabią de Restaud, będę zmuszona nie przyjmować go więcej. Posłuchaj mnie, moje dziecię, jeśli ufasz mojej miłości, pozwól mi kierować sobą. W lat siedmnaście nie można jeszcze sądzić ani o przyszłości ani o przeszłości ani o rozmaitych okolicznościach. Powiem ci tylko rzecz jednę. Pan de Restaud ma matkę, która strwoniłaby miliony, jest-to kobieta źle urodzona, jakaś panna Goriot, mówiono o niej bardzo wiele w swoim czasie. Postępowała tak źle względem własnego ojca, iż z pewnością nie zasługuje na to, by mieć tak dobrego syna. Młody hrabia ją uwielbia i ma dla niej cześć synowską, godną największych pochwał; dba także niezmiernie o brata i siostrę. Ale jakkolwiek postępowanie to jest wzorowe – dodała przebiegle wicehrabina – dopóki matka żyje, wątpić należy, by jakabądź rodzina powierzyła temu małemu Restaud majątek i przyszłość młodej dziewczyny.
– Dosłyszałem słów parę i mam ochotę wmieszać się pomiędzy panią a pannę de Grandlieu – zawołał przyjaciel domu. – Wygrałem, panie hrabio – dodał, zwracając się do swego przeciwnika – i porzucam cię, aby biedz na ratunek twojej siostrzenicy.
– Oto, co się nazywa mieć uszy adwokackie – zawołała wicehrabina. – Kochany Dervillu, jakże mogłeś usłyszeć to, co mówiłam Kamilli?
– Zrozumiałem spojrzenia pani – odparł Derville, siadając w berżerce przy kominku.
Wuj usiadł przy siostrzenicy, a pani de Grandlieu zajęła miejsce pomiędzy Dervillem a córką.
– Czas nadszedł, pani wicehrabino, ażebym ci opowiedział pewną historyą, która, zdaje mi się, zmieni nieco twoje zdanie o majątku Ernesta de Restaud.
– Historya! – zawołała Kamilla – zaczynaj-że pan prędko.
Derville spojrzał na panią de Grandlieu a ona zrozumiała, że historya ta miała być dla niej zajmującą. Wicehrabina przez swój majątek i starożytność swego nazwiska była jedną z najznakomitszych osobistości przedmieścia Saint-Germain; a jakkolwiek może się dziwnem zdawać, że adwokat mógł z nią być na tak poufałej stopie i odzywać się do niej w ten sposób, można przecież łatwo tę szczególność wytłómaczyć. Gdy pani de Grandlieu powróciła z emigracyi do Paryża wraz z rodziną królewską, z razu żyła jedynie z pensyi, jaką Ludwik XVIII wyznaczył jej ze swojej listy cywilnej. Było-to położenie nieznośne. Adwokat miał sposobność odkryć uchybienie formy prawnej w sprzedaży pałacu de Grandlieu, który niegdyś skonfiskowała i sprzedała Rzeczpospolita i zaczął dowodzić, iż pałac ten powinien być wicehrabinie zwrócony. Na zasadzie tego uchybienia wytoczył i wygrał proces. Zachęcony pomyślnym skutkiem swoich zabiegów, w podobny sposób odebrał jakiejś instytucyi dobroczynnej las Liceney. Potem wyprocesował jeszcze dla swojej klientki trochę akcyj kanału orleańskiego i niektóre nieruchomości rozdane nieprawnie przez cesarza. Tym sposobem dzięki zdolności adwokata, fortuna pani de Grandlieu przynosiła około 60000 franków dochodu, zanim prawo o indemnizacyach powróciło jej dawną świetność. Jako człowiek wielkiej uczciwości, uczony, skromny i dobrego towarzystwa, adwokat został wówczas przyjacielem całej rodziny.
Chociaż postępowanie jego z panią de Grandlieu zyskało mu zaufanie i klientelę najznakomitszych domów przedmieścia Saint-Germain, nie korzystał z tego, jakby to uczynił człowiek ambitny. Oparł się naleganiom wicehrabiny, która chciała, żeby porzucił adwokaturę i przez swoje wpływy wyrobiłaby mu znakomitą posadę. Czasami tylko spędzał wieczory w pałacu Grandlieu, zresztą bywał w świecie jedynie dla utrzymania stosunków. Szczęściem dla niego sprawy pani de Grandlieu wykazały jego zdolności, bo inaczej zapewne nie byłby się dobił fortuny i sławy. Derville nie miał adwokackiej duszy.
Od czasu, jak hrabia Ernest de Restaud zaczął bywać w domu wicehrabiny, a on spostrzegł sympatye Kamilli dla tego młodego człowieka, stał się równie częstym gościem w jej salonie, jakby nim mógł być światowiec z Chausse-d’Antin świeżo przypuszczony do salonów arystokratycznego przedmieścia. Kilka dni temu spotkawszy na balu Kamillę, rzekł do niej wskazując hrabiego:
– Jaka szkoda, że ten chłopiec nie posiada kilku milionów, nie prawdaż?
– Alboż-to nieszczęście? – odparła – ja sądzę przeciwnie. Pan de Restaud ma wielkie zdolności, jest wykształcony i dobrze bardzo widziany od ministra, przy którym go umieszczono. Nie wątpię, iż wyjdzie na znakomitego człowieka. Ten chłopiec znajdzie fortunę, jakiej tylko zażąda w dniu, kiedy dojdzie do władzy.
– Tak, ale gdyby już był bogatym.
– Gdyby już był bogatym, wszystkie panny, które są tutaj – odparła Kamilla rumieniąc się i wskazując kontredansowe pary – wyrywałyby go sobie.
– I wówczas – wyrzekł adwokat – nie byłabyś pani tą jedną, na którą zwraca oczy. Oto powód twoich rumieńców. On ci się podoba, wszak tak, pani, nie zapieraj się.
Kamilla powstała gwałtownie.
– Kocha go – pomyślał Derville.Gobseck
A une heure du matin, pendant l’hiver de 1829 à 1830, il se trouvait encore dans le salon de la vicomtesse de Grandlieu deux personnes étrangères à sa famille. Un jeune et joli homme sortit en entendant sonner la pendule. Quand le bruit de la voiture retentit dans la cour, la vicomtesse ne voyant plus que son frère et un ami de la famille qui achevaient leur piquet, s’avança vers sa fille qui, debout devant la cheminée du salon, semblait examiner un garde-vue en lithophanie, et qui écoutait le bruit du cabriolet de manière à justifier les craintes de sa mère.
– Camille, si vous continuez à tenir avec le jeune comte de Restaud la conduite que vous avez eue ce soir, vous m’obligerez à ne plus le recevoir. Ecoutez, mon enfant, si vous avez confiance en ma tendresse, laissez-moi vous guider dans la vie. A dix-sept ans l’on ne sait juger ni de l’avenir, ni du passé, ni de certaines considérations sociales. Je ne vous ferai qu’une seule observation. Monsieur de Restaud a une mère qui mangerait des millions, une femme mal née, une demoiselle Goriot qui jadis a fait beaucoup parler d’elle. Elle s’est si mal comportée avec son père qu’elle ne mérite certes pas d’avoir un si bon fils. Le jeune comte l’adore et la soutient avec une piété filiale digne des plus grands éloges; il a surtout de son frère et de sa sœur un soin extrême. – Quelque admirable que soit cette conduite, ajouta la comtesse d’un air fin, tant que sa mère existera, toutes les familles trembleront de confier à ce petit Restaud l’avenir et la fortune d’une jeune fille.
– J’ai entendu quelques mots qui me donnent envie d’intervenir entre vous et mademoiselle de Grandlieu, s’écria l’ami de la famille. – J’ai gagné, monsieur le comte, dit-il en s’adressant à son adversaire. Je vous laisse pour courir au secours de votre nièce.
– Voilà ce qui s’appelle avoir des oreilles d’avoué, s’écria la vicomtesse. Mon cher Derville, comment avez-vous pu entendre ce que je disais tout bas à Camille?
– J’ai compris vos regards, répondit Derville en s’asseyant dans une bergère au coin de la cheminée.
L’oncle se mit à côté de sa nièce, et madame de Grandlieu prit place sur une chauffeuse, entre sa fille et Derville.
– Il est temps, madame la vicomtesse, que je vous conte une histoire qui vous fera modifier le jugement que vous portez sur la fortune du comte Ernest de Restaud.
– Une histoire! s’écria Camille. Commencez donc vite, monsieur.
Derville jeta sur madame de Grandlieu un regard qui lui fit comprendre que ce récit devait l’intéresser. La vicomtesse de Grandlieu était par sa fortune et par l’antiquité de son nom, une des femmes les plus remarquables du faubourg Saint-Germain; et, s’il ne semble pas naturel qu’un avoué de Paris pût lui parler si familièrement et se comportât chez elle d’une manière si cavalière, il est néanmoins facile d’expliquer ce phénomène. Madame de Grandlieu, rentrée en France avec la famille royale, était venue habiter Paris, où elle n’avait d’abord vécu que de secours accordés par Louis XVIII sur les fonds de la Liste Civile, situation insupportable. L’avoué eut l’occasion de découvrir quelques vices de forme dans la vente que la république avait jadis faite de l’hôtel de Grandlieu, et prétendit qu’il devait être restitué à la vicomtesse. Il entreprit ce procès moyennant un forfait, et le gagna. Encouragé par ce succès, il chicana si bien je ne sais quel hospice, qu’il en obtint la restitution de la forêt de Grandlieu. Puis, il fit encore recouvrer quelques actions sur le canal d’Orléans, et certains immeubles assez importants que l’empereur avait donnés en dot à des établissements publics. Ainsi rétablie par l’habileté du jeune avoué, la fortune de madame de Grandlieu s’était élevée à un revenu de soixante mille francs environ, lors de la loi sur l’indemnité qui lui avait rendu des sommes énormes. Homme de haute probité, savant, modeste et de bonne compagnie, cet avoué devint alors l’ami de la famille. Quoique sa conduite envers madame de Grandlieu lui eût mérité l’estime et la clientèle des meilleures maisons du faubourg Saint-Germain, il ne profitait pas de cette faveur comme en aurait pu profiter un homme ambitieux. Il résistait aux offres de la vicomtesse qui voulait lui faire vendre sa charge et le jeter dans la magistrature, carrière où, par ses protections, il aurait obtenu le plus rapide avancement. A l’exception de l’hôtel de Grandlieu, où il passait quelquefois la soirée, il n’allait dans le monde que pour y entretenir ses relations. Il était fort heureux que ses talents eussent été mis en lumière par son dévouement à madame de Grandlieu, car il aurait couru le risque de laisser dépérir son étude. Derville n’avait pas une âme d’avoué.
Depuis que le comte Ernest de Restaud s’était introduit chez la vicomtesse, et que Derville avait découvert la sympathie de Camille pour ce jeune homme, il était devenu aussi assidu chez madame de Grandlieu que l’aurait été un dandy de la Chaussée-d’Antin nouvellement admis dans les cercles du noble faubourg. Quelques jours auparavant, il s’était trouvé dans un bal auprès de Camille, et lui avait dit en montrant le jeune comte: – Il est dommage que ce garçon-là n’ait pas deux ou trois millions, n’est-ce pas?
– Est-ce un malheur? Je ne le crois pas, avait-elle répondu. Monsieur de Restaud a beaucoup de talent, il est instruit, et bien vu du ministre auprès duquel il a été placé. Je ne doute pas qu’il ne devienne un homme très-remarquable. Ce garçon-là trouvera tout autant de fortune qu’il en voudra, le jour où il sera parvenu au pouvoir.