Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Goddess of Law - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
25 sierpnia 2023
Ebook
44,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Goddess of Law - ebook

Scarlett nie widziała Dominica od roku, a rany w jej sercu już prawie się zagoiły. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Kobieta zaczyna układać sobie życie, planuje wybudować dom oraz rozwijać prawniczą karierę.

Jednak los sprawia, że ona i Dominic znowu się spotykają. Scarlett pragnie zrobić wszystko, żeby ich relacja nie wykroczyła poza układ klient-prawnik, co okazuje się trudniejsze, niż myślała. Mężczyzna znowu zaczyna zaprzątać jej myśli, a zdradzieckie serce nie chce słuchać rozumu.

Tymczasem przyjaciółka kobiety ma kłopoty i być może Dominic okaże się mężczyzną, który stanie przy Scarlett murem i pomoże jej w rozwiązaniu nowych problemów.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8320-959-3
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Jednego dnia budzisz się jak pani własnego losu, królowa swojego życia…

Jednak na koniec tego samego dnia możesz martwa kłaść się do łóżka. Nie fizycznie, a mentalnie.

Tak właśnie się czułam, gdy opuściłam mieszkanie Dominica. On milczał, a ja chciałam, aby mnie kochał. Najwidoczniej nie było nam pisane szczęśliwe zakończenie.

Moja poduszka była tak samo mokra od łez jak tego dnia, gdy obudziłam się w szpitalu, a lekarz oświadczył, że moi rodzice nie żyją.

Na nowo umarłam. Mówi się, że śmierć jest nieunikniona i umiera się tylko raz. Śmierć to pojęcie względne. Człowiek umiera mentalnie wiele razy podczas swojego życia, aby na końcu umarło ciało.

Czyja to była winna? Kto zawinił temu, że nam się nie ułożyło? Nie wiem…

Po części jego, bo zabawił się moimi uczuciami, ale przede wszystkim moja… Dałam się ponieść uczuciu. Pozwoliłam mu mnie pochłonąć.

Nigdy więcej się to nie powtórzy…

Jednego jestem pewna – śmierć zmienia ludzi…

Na lepsze dla ofiary, na gorsze dla otoczenia.ROZDZIAŁ 1

Nowy Jork

I’m getting numb to the feeling, yeah I need you to show me love.

– Chase Atlantic

Scarlett

Pewnym krokiem wyszłam z sali sądowej z moim klientem, a na twarzy malował mi się szeroki uśmiech. Udało mi się wygrać kolejną rozprawę z rzędu. To też mnie nie zaskoczyło. Ciężko pracowałam na to wszystko. Nikt nie miał prawa mi tego odebrać. Satysfakcja po opuszczeniu sali sądowej za każdym razem napędzała mnie i dawała większą motywację do pracy. To wszystko sprawiało, że byłam szczęśliwa, a o to właśnie w tym wszystkim chodzi. Po to ciężko pracujemy, aby być zadowolonymi z życia. Mimo upadków i porażek zawsze nadchodzi lepsze jutro. Moje nadeszło.

Odeszłam kilka kroków od drzwi i odwróciłam się do mojego klienta. Moją uwagę zwróciło to, jak zmienił się wyraz twarzy tego człowieka. Jego tęczówki błyszczały, a usta ułożyły się w pełen wdzięczności uśmiech. Miałam też wrażenie, że przez tę radość i ulgę po wygranej sprawie z jego twarzy zniknęła przynajmniej połowa zmarszczek, które niewątpliwie pojawiły się szybciej przez stres ostatnich miesięcy.

– Jestem pani dozgonnie wdzięczny – powiedział ze wzruszeniem, przez co moje policzki się zarumieniły.

– To moja praca, panie Scott – odparłam pokrzepiająco, patrząc mu prosto oczy.

Po chwili z sali sądowej wychodzili kolejni świadkowie, a na końcu wyszedł sędzia i skinął do mnie głową na pożegnanie. Odwzajemniłam ten gest, uśmiechając się przy tym łagodnie, po czym ponownie spojrzałam na mojego klienta.

– Jeśli mam być szczery, to kiedy usłyszałem, że tak młody adwokat jak pani potrafi wygrać każdą rozprawę, nie mogłem uwierzyć. Musiałem sam się przekonać, co wyszło mi na dobre – oznajmił ucieszony.

Lubiłam pomagać ludziom, szczególnie że mogłam jeszcze na tym zarabiać. Połączenie przyjemności z pracą to marzenie niejednej osoby.

– Dopiero od półtora roku jest pani w tym zawodzie, a jest pani sławna w całym stanie! – kontynuował, a ja znów się zarumieniłam. Mężczyzna złapał mnie za dłoń i ją ścisnął. – Oby tak dalej. – Posłał mi uśmiech, a następnie bez słowa odszedł w kierunku wyjścia.

Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się spokojnie po korytarzu, który świecił już pustkami.

Gdy wyszłam przed budynek sądu, chłodny, grudniowy wiatr owiał moją twarz. Spojrzałam najpierw w lewo, a następnie w prawo. Ludzie spacerowali po ulicach miasta lub siedzieli w kawiarniach, pijąc gorącą czekoladę, a grupka dzieci piszczała zadowolona przed ogromnym sklepem z zabawkami. Uśmiechnęłam się na ten widok. Mimo iż było już kilka dni po świętach Bożego Narodzenia, to ozdoby nadal zdobiły witryny sklepów.

Wyjęłam kluczyki z torebki i wsiadłam do białego mercedesa, po czym odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu. Jechałam powoli i uważnie. W tle leciała moja playlista, której słuchałam za każdym razem, gdy wracałam tą trasą. To był mój krótki relaks w ciągu dnia. Żyłam w biegu, ale kochałam ten pośpiech, nawet jeśli było to niezdrowe. Ten tryb życia sprawił, że czułam, że w końcu wszystko się układa, a o tym właśnie marzyłam od śmierci rodziców. Lubiłam ten pęd, ale miałam też swoją rutynę, która pozwoliła mi mieć wszystko pod kontrolą.

Dojechałam pod posesję, zaparkowałam samochód i czym prędzej ruszyłam do domu. Gdy tylko weszłam, ciepłe powietrze od razu otuliło moje ciało. Szybko pozbyłam się płaszcza, odłożyłam torebkę na komodę i udałam się do salonu, w którym odpoczywał Kai.

– Hej – przywitałam się, obdarzając go uśmiechem.

Mój przybrany tata spojrzał na mnie swoim ciepłym, troskliwym wzrokiem.

– Hej. Już wróciłaś z pracy? – spytał zaskoczony.

Podeszłam do niego i usiadłam na zagłówku, a następnie zsunęłam ze stóp szpilki.

– Ta… Sprawa w sądzie poszła dosyć szybko. Oskarżony nie miał wiarygodnych dowodów na swoją niewinność – odparłam, krzyżując obojętnie ręce na klatce piersiowej. – Rebecca już jest? – zapytałam, spoglądając na mężczyznę, a ten ruchem głowy wskazał schody prowadzące na piętro.

– Śpi – wyjaśnił. – Miała za sobą ciężki dzień – dodał, a ja zmarszczyłam brwi.

Gorszy dzień w pracy to nic nowego. Raz ja go miałam, raz ona. Taki urok pracy jako prawnik.

– Jestem głodna. Jest obiad? – Podniosłam się i ruszyłam w stronę kuchni. Słyszałam, jak tata idzie za mną. Weszłam do pomieszczenia i pierwsze, co zrobiłam, to zajrzałam do lodówki. – Sałatka z kurczakiem, którą uwielbiam – powiedziałam, łapiąc za miskę, po czym położyłam ją na blacie kuchennym.

– Mama uznała, że zrobi ci małą niespodziankę – rzekł Kai, opierając się o framugę drzwi, gdy wyjmowałam z szuflady widelec i miskę, a następnie usiadłam przy stole.

– Podoba mi się ta niespodzianka – przyznałam i zaczęłam delektować się daniem, na co mężczyzna tylko się roześmiał. – Jak idzie budowa? – zapytałam, gdy Kai podszedł do okna.

– Dobrze. Myślę, że jakieś dwa lub trzy miesiące i będziesz mogła się tam wprowadzić – odparł, błądząc wzrokiem po nieskończonej budowli obok nas.

Po ponad roku pracy jako adwokat zarobiłam i odłożyłam już tyle pieniędzy, że mogłam wybudować swój wymarzony dom na ziemi, na której stał mój dom rodzinny. Miałam z tym miejscem zarówno dobre wspomnienia, jak i te wstrząsające związane ze śmiercią rodziców.

– W końcu będziesz już na swoim – stwierdził.

Po skończeniu studiów musiałam wyprowadzić się z akademika i tak już od pół roku mieszkałam z Rebeccą i jej rodzicami. Właściwie wszystko mi się układało: miałam dobrze płatną pracę, kochającą rodzinę i przyjaciółkę. Jedynym, czego mi brakowało, był własny kąt.

– Tak. – Uśmiechnęłam się na samą myśl o moim własnym domu, o zaciszu, w którym zamierzałam żyć spokojnie między książkami, kocami i kubkami gorącej herbaty.

– Jak było w pracy? – Usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.

Rebecca stanęła w drzwiach i wyglądała naprawdę słodko z tymi rozczochranymi po spaniu włosami i spuchniętymi oczami.

– Dobrze, można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze. Czego raczej nie można powiedzieć o tobie – powiedziałam, unosząc kąciki ust i skanując jej twarz.

Przyjaciółka spojrzała na mnie wymownie, a ja się cicho zaśmiałam, po czym wzięłam kolejny kęs sałatki.

– Bardzo śmieszne, pani adwokat – burknęła, na co zaśmiałam się głośniej. Rebecca po chwili usiadła obok mnie, uderzając mnie delikatnie w ramię, przez co uniosłam na nią wzrok. – Już nie mogę się doczekać, aż się wyprowadzisz do tego domu – powiedziała, wskazując ruchem głowy na plac budowy za płotem.

Ja też już nie mogłam się doczekać. Jeślibym mogła, to już pakowałabym manatki i się tam przeprowadziła.

– Uwierz, ja też. – odpowiedziałam rozmarzona, a przyjaciółka, wykorzystując moją nieuwagę, zabrała moją sałatkę i zaczęła ją jeść. – Ej! – krzyknęłam, niemal wyrywając jej naczynie z rąk. – Moje, nie twoje. – Pogroziłam jej widelcem, a Rebecca tylko przewróciła oczami, po czym podeszła do lodówki i zaczęła czegoś w niej szukać.

– Przydałoby się zrobić zakupy – mruknęła, delikatnie marszcząc nos z niezadowoleniem.

Kai nagle oderwał wzrok od widoku za oknem i podszedł do stołu.

– Pójdę i coś kupię, a wy odpoczywajcie – powiadomił, wymijając Gatlin, która właśnie weszła do pomieszczenia.

– Hej – przywitałam się cicho.

Przyszywana mama podeszła do mnie, a w dłoni trzymała jakąś kopertę.

– Przyszło do ciebie. – Wręczyła mi ją, a ja zmarszczyłam brwi.

List był nadany z kancelarii z Nowego Jorku.

Dziwne… To praktycznie drugi koniec kraju.

Rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać treść listu.

– I co tam jest napisane? – Zaciekawiła się Rebecca, zaglądając mi przez ramię i jedząc plaster szynki.

– Jutro rano muszę lecieć do Nowego Jorku – oznajmiłam w szoku, a przyjaciółka stanęła przede mną i spojrzała na mnie zaskoczona. – Jakiś adwokat zrezygnował ze sprawy i zostałam poproszona o stawiennictwo i zajęcie się klientem w trybie pilnym. Zdaje się, że to dość prestiżowa sprawa i duże wyzwanie, więc jest to dla mnie ogromna szansa – wyjaśniłam.

– Na ile tam lecisz? – zapytała Gatlin, krzyżując ręce na piersiach.

Westchnęłam zrezygnowana.

– Nie jest napisane, ale raczej na długo, skoro dostanę mieszkanie ufundowane przez klienta – odpowiedziałam, wzdychając ciężko, a kobieta tylko skinęła głową.

– Lecę z tobą – palnęła nagle Rebecca, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. – No co? – spytała, wzruszając obojętnie ramionami. – To Nowy Jork, kochanie. Nie przepuszczę takiej okazji. Zwłaszcza że masz mieszkanie za darmo! – oznajmiła, kierując się w stronę wyjścia z kuchni.

– Skarbie, masz pracę – przypomniała jej Gatlin, a Rebecca zatrzymała się, odwróciła z powrotem w naszą stronę i teatralnie przewróciła oczami.

– I? Potrzebuję wolnego tak czy siak, a tu mi się trafia taka okazja. – Pokazałam na mnie palcem. – Zresztą jestem dorosła, więc mogę robić, co chcę – dodała, a następnie wyszła z kuchni.

Miałam wrażenie, że rozmawiałam ze zbuntowaną nastolatką.

– Ta dziewczyna oszalała do reszty – powiedziała Gatlin zrezygnowana, opadając na krzesło.

Rebecca ostatnio miała trudny czas i każdy to widział, choć ona sama się do tego nie przyznawała. Nie chciała nikomu powiedzieć, o co chodzi.

– Może wyjazd dobrze jej zrobi? – Zastanawiałam się na głos.

– Mam taką nadzieję. – Westchnęła. – Co się z nią ostatnio dzieje? Jak nie pracuje, to śpi. Jak nie śpi, to gdzieś znika, nikomu nic nie mówiąc. A jak nie znika, to pracuje. – Gatlin wyliczała zirytowana.

Zrobiło mi się jej szkoda. Martwiła się o córkę, a ta nic sobie z tego nie robiła. Mogłaby chociaż mówić, że gdzieś wychodzi, a ona nic, tylko milczała.

– Ja już nie wiem, co robić. – Głos Gatlin przybrał smutny ton.

Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramieniu, a kobieta spojrzała na mnie z troską i smutkiem.

– Spróbuję z nią porozmawiać. – Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.

– Oby udało ci się do niej dotrzeć.

Gatlin wstała i bez słowa wyszła z kuchni, a chwilę później ja zrobiłam to samo i skierowałam się do pokoju przyjaciółki. Rebecca siedziała na łóżku z nosem w telefonie. Gdy mnie usłyszała, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Podeszłam do niej i usiadłam na skraju łóżka.

– Czyli jedziemy razem do Nowego Jorku? – spytałam z uśmiechem, choć mój humor nie był już tak dobry.

Przyjaciółka poprawiła się na łóżku, siadając po turecku i opierając się o stos poduszek za swoimi plecami.

– Powinnam się spakować, prawda? – spytała, patrząc mi w oczy, ale nic nie odpowiedziałam. – Ta… Powinnam – mruknęła po chwili, po czym wstała z łóżka i odłożyła telefon na szafkę nocną. Podeszła do szafy i zaczęła przeglądać jej zawartość. – Wezmę jakieś wystrzałowe ciuchy. Na pewno pójdziemy do jakiegoś klubu – wymamrotała w zamyśleniu, wyciągając jedną ze swoich czarnych sukienek.

– Jadę tam pracować, więc raczej nie będę miała czasu na takie wypady – wyjaśniłam, a Rebecca odwróciła się do mnie, przewróciła oczami i rzuciła na łóżko rzecz, którą miała w ręce.

– Przypierdolić ci? – zapytała chłodno, a ja zmarszczyłam brwi.

– A to z jakiego powodu? – Uniosłam wysoko brwi, oczekując wyjaśnień.

Dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i przeniosła ciężar ciała na prawą nogę. Wyglądała jak mama, która miała zaraz ukarać córkę.

– Minął rok. Jebany rok, od kiedy Dominic się do ciebie nie odezwał – przypomniała, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Dałaś mu ultimatum. Miał się odezwać, jeśli będzie chciał związku, a jakoś od roku tego nie zrobił – dodała, na co westchnęłam z rezygnacją. – Wszyscy wiedzą, że już dawno ci przeszło. Nawet kiedy widzisz go w telewizji, to nie robi to na tobie żadnego wrażenia. Wszystkich cieszy, że twoje serduszko już jest wyleczone z tego palanta, ale powinnaś znaleźć sobie kogoś nowego. Słuchaj, zaczęłaś nowe życie: świetnie zarabiasz, budujesz dom. Nawet Charlotte jest zadowolona, że dotrzymałaś swojej części umowy, i od pół roku nie zawraca ci głowy. To naprawdę dobry czas, żebyś zaczęła się z kimś umawiać. – Rebecca skończyła swój monolog, a ja uśmiechnęłam się na jej słowa.

Ta część mojego życia już odeszła i wszyscy się z tego cieszyli. Jednak ja najbardziej. Znów byłam niezależną kobietą, która mogła osiągnąć wszystko, co sobie wymarzy.

– To po co znów zaczynasz ten temat? – spytałam zmęczona, kręcąc bezradnie głową.

Rebecca usiadła i złapała moją dłoń.

– Bo lecimy do Nowego Jorku. Może tam znajdziesz tego jedynego – wyjaśniła, a ja wypuściłam z frustracją powietrze z ust.

Wstałam z łóżka, a następnie spojrzałam na nią z politowaniem.

– Na co mi facet? Raz dałam się ponieść uczuciom i zapomniałam o zdrowym rozsądku i widziałaś, jak się to dla mnie skończyło – odpowiedziałam z powagą.

– Ponieważ nie był tym jedynym – rzuciła Rebecca, wstając z kanapy.

– Kazałaś mi korzystać z szans, które daje mi los, i chodziło ci o Dominica. Nie wyszło mi to na dobre – wypomniałam jej, a ona patrzyła na mnie i nic już nie powiedziała. Widziałam w jej oczach, że przyznała mi rację. Obie to wiedziałyśmy. – Zawsze słuchałam twoich rad, Rebecca, ale już nie chcę i nie potrafię. Muszę słuchać siebie, bo wiem najlepiej, co dla mnie dobre – wyznałam z ciężkim sercem.

Wiedziałam, że moje słowa sprawiły jej ból, ale nie wiedziałam, czemu tak się stało.

– Nie potrzebujesz już nikogo, nawet mnie – wymamrotała cicho pod nosem, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.

– Rebecca… Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło – wyjaśniłam.

– Może i nie, ale jesteś już na tyle niezależna, że nie potrzebujesz już ani mnie, ani rodziców. Nikogo nie potrzebujesz. Cieszę się, że tak dobrze sobie radzisz, ale ja nadal potrzebuję ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo – wykrztusiła, a następnie wyszła z pokoju.

Stałam jak słup soli i nie mogłam nic zrobić.

Zdałam sobie sprawę, że ostatnimi czasy nie byłam najlepszą przyjaciółką, a Rebecca naprawdę mnie potrzebowała, choć z trudem przyszło jej się do tego przyznać.

Może nie chciała powiedzieć, co się dzieje, ale zamierzałam być przy niej mimo wszystko. Musiałam ją wspierać.

***

Powoli kończyłam pakować walizki na wyjazd. Gdy upewniłam się, że znalazły się tam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, usłyszałam pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się, gdy w progu stanął Kai.

– Hej. Już wstaliście? – spytałam lekko zaskoczona.

Była piąta rano, więc wszyscy o tej godzinie jeszcze powinni spać.

– Mama jeszcze śpi, a ja uznałem, że zawiozę was na lotnisko – odparł, wchodząc w głąb pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.

– Miło z twojej strony – powiedziałam, a następnie spojrzałam na walizki. – No ja już jestem spakowana, ale nie wiem jak Rebecca – wyjaśniłam i spojrzałam na mężczyznę.

– Ona też już jest prawie gotowa – poinformował. – Chodź, pomogę ci znieść bagaże.

Gdy udało nam się znieść moje walizki na dół, włożyłam płaszcz i wygodne buty i czekałam na przyjaciółkę. Ku mojemu zaskoczeniu nie trzeba było na nią długo czekać, bo już po chwili dołączyła do nas z uśmiechem od ucha do ucha. Cieszyłam się, że jest w tak dobrym humorze. Miałam nadzieję, że ten wspólny wyjazd jej pomoże.

– Gatlin coś wspominała, że macie darmowy przelot – powiedział Kai, gdy wyjechaliśmy spod domu. Rebecca nie zareagowała na tę próbę rozpoczęcia rozmowy i siedziała z nosem w telefonie.

– Tak. Mój znajomy powiedział, że i tak tam leci, więc możemy zabrać się z nim – wyjaśniłam, a Kai przytaknął.

Ulice były całkowicie puste z powodu wczesnej godziny i nadal było ciemno, jak przystało na końcówkę grudnia.

– Prywatny samolot do samego Nowego Jorku? – spytał retorycznie mężczyzna z delikatnym śmiechem.

Zaśmiałam się i spojrzałam na przyjaciółkę, która z kimś pisała. Chciałam ukradkiem zerknąć w ekran, ale dziewczyna gwałtownie go odwróciła, abym nie mogła zobaczyć konwersacji. Po chwili Rebecca spojrzała na mnie i przybrała dziwny wyraz twarzy, po czym wyłączyła telefon i schowała go do torebki.

Odwróciłam od niej wzrok i spojrzałam przed siebie. Kai patrzył na mnie pytająco w lusterku, a ja wzruszyłam obojętnie ramionami.

Kilka minut później byliśmy już na lotnisku. Zabrałyśmy bagaże, pożegnałyśmy się z tatą i skierowałyśmy się do wejścia na płytę lotniska dla prywatnych samolotów. Przed maszyną stał już Peyton i rozmawiał o czymś ze stewardessą, a gdy nas dostrzegł, przyszedł i uśmiechnął się szeroko.

– Scarlett – powiedział i przytulił mnie na przywitanie, po czym spojrzał na moją przyjaciółkę i wyciągnął w jej kierunku rękę. – Peyton – przedstawił się, a ona uścisnęła jego dłoń.

– Rebecca. – Dziewczyna posłała mu lekki uśmiech i zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu.

Szatyn miał na sobie mundur pilota, a pod pachą trzymał czapkę.

– Gotowe na lot? – spytał, a my obie przytaknęłyśmy.

Peyton zaprowadził nas na pokład, a stewardessa pomogła nam zapakować walizki. Po chwili zajęłam miejsce naprzeciwko przyjaciółki, a ona cały czas siedziała z nosem w telefonie. Przyglądałam się jej uważnie, ale nic nie powiedziałam. Denerwowało mnie to tajemnicze zachowanie dziewczyny.

Peyton wyszedł z kokpitu z czapką pilota na głowie, uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie.

– Za jakieś pięć minut startujemy. Jeśli będziecie głodne czy coś, to stewardessy was obsłużą – poinformował, a ja spojrzałam na przyjaciółkę, która nadal była w swoim dziwnym świecie.

– Na razie niczego nie potrzebujemy – powiedziałam, wracając wzrokiem do mężczyzny, który tylko skinął głową, a następnej wrócił do kokpitu, po czym znów spojrzałam na blondynkę. – Możesz mi powiedzieć, z kim tak zawzięcie piszesz? – spytałam, a ona nawet nie zareagowała. Miałam wrażenie, że w ogóle mnie nie słyszy. Pochyliłam się w jej stronę i zabrałam jej telefon, ale dziewczyna zerwała się z miejsca i z prędkością światła wyrwała mi go z dłoni. – Mówię coś do ciebie, do cholery – warknęłam.

– Przepraszam. Nie słyszałam cię. – Posłała mi przepraszający uśmiech i schowała telefon do torebki. – Co mówiłaś?

– Z kim tak ciągle piszesz? – zapytałam ponownie.

– Z nikim – odpowiedziała krótko, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.

– Żartujesz sobie ze mnie? – Prychnęłam z pogardą. – Czy ty myślisz, że jestem ślepa? Gdy zabrałam ci telefon, to niemal wszystkie kolory spłynęły ci z twarzy, jakbyś ducha zobaczyła – syknęłam mimowolnie, a Rebecca wzruszyła obojętnie ramionami.

– Nieprawda. Piszę… z kolegą. – Zawiesiła głos, uciekając wzrokiem wszędzie, byle tylko na mnie nie patrzeć. – No wiesz, z Chasem. – Pstryknęła palcami, jakby właśnie wpadła jej do głowy genialna wymówka. – Na pewno go pamiętasz i tę jego dziewczynę, która ukradła ci telefon.

Zaśmiałam się, nie wierząc w jej tłumaczenia.

– Nie rób mnie w bambuko, tylko mów, z kim piszesz, bo na pewno nie z Chasem. – Spoważniałam, a dziewczyna przewróciła oczami.

– Mówię prawdę. Nie moja wina, że masz jakieś urojenia. – Oparła się wygodnie o fotel i wyjrzała przez okno.

Chciałam już coś powiedzieć, ale uznałam, że ta rozmowa nie miała żadnego sensu. Nie zamierzała mi powiedzieć, z kim pisze. Musiałam dowiedzieć się tego w jakiś inny sposób.

Samolot wystartował, a ja wyjęłam telefon i słuchawki i postanowiłam się zrelaksować przy ulubionej muzyce. Wystarczyło, że tylko przymknęłam oczy, a sen nadszedł bardzo szybko.ROZDZIAŁ 3

Zmiana

I was thinking ‘bout her, thinking ‘bout me. Thinking ‘bout us, what we gon’ be. Opened my eyes, yeah, it was only just a dream, So I travelled back down that road. Will she come back? No one knows. I realize, yeah, it was only just a dream.

– Nelly

Scarlett

Obudził mnie dźwięk budzika, przez co jęknęłam niezadowolona i złapałam komórkę w dłoń, wyłączając budzik. Westchnęłam cicho i przekręciłam delikatnie głowę, aby spojrzeć na blondynkę, która spała obok mnie. Potargane włosy lekko przysłaniały jej twarz, nogę miała zarzuconą na kołdrę, a głowę ułożoną na brzegu poduszki.

Wyglądała tak słodko i niewinnie. Nie dostrzegałam w niej teraz tej silnej kobiety, którą widziałam za dnia, a małą dziewczynkę, którą poznałam lata temu, gdy obie byłyśmy takie beztroskie. To szkoła średnia nas zniszczyła i to tak okropnie. Piłyśmy, paliłyśmy, sięgałyśmy po dragi. Niby miałyśmy wszystko i mówi się, że dzieci z dobrego domu nie muszą po takie rzeczy sięgać, ale to gówno prawda. Największy wpływ ma społeczeństwo, koledzy i koleżanki. Gdy jesteśmy młodzi, jesteśmy w stanie zrobić wszystko, aby wpasować się w tę tak zwaną „elitę”. Tak właśnie stało się z nami. Najpierw pierwsze papierosy z ręki, potem codziennie nowa paczka. Najpierw łyk alkoholu od koleżanki, potem butelka wódki każdego wieczoru. Najpierw jedna kreska od kolegi, potem wydawanie całego kieszonkowego na kilka gramów narkotyków. Nie miało znaczenia, co to jest, chodziło po prostu o zaspokojenie głodu.

Dobrze pamiętam dzień, w którym mama odebrała nas z imprezy. Ja byłam ledwo świadoma, a Rebecca już nie kontaktowała i leżała nieprzytomna. Obok niej spoczywała pusta strzykawka, w której nawet nie wiedziałyśmy, co było. Gdy mama nas znalazła, miałam sobie to świństwo podać, ale kobieta szybko mi to zabrała. Pamiętam, jaka byłam wściekła. Wtedy pierwszy raz ją uderzyłam. Gdyby mój tata i rodzice przyjaciółki nie przyjechali, to mama nie dałaby sobie rady. Od razu zapisali nas na odwyk. Obie jesteśmy im za to wdzięczne. Rebecca była już wtedy jedną nogą po drugiej stronie.

Wstałam z łóżka i się przeciągnęłam, aby rozprostować kości. Podeszłam do okna i podziwiałam Central Park, który o tak wczesnej porze wyglądał zupełnie inaczej. Mimo że było dość wcześnie, na ulicach był już duży ruch i wszyscy dokądś się spieszyli.

Poszłam do łazienki, by się trochę ogarnąć, a gdy wróciłam do sypialni, Rebecca dalej spała. Po cichu wzięłam telefon i słuchawki, po czym wyszłam z pomieszczenia. Włożyłam wygodne trampki i bluzę z kapturem i opuściłam budynek, a zimne, styczniowe powietrze owiało moją twarz.

Muzyka zaczęła cicho płynąć ze słuchawek, gdy pewnym krokiem ruszyłam do szpitala. Musiałam się dowiedzieć, czy ten cały Cameron mówił prawdę. Wiedziałam, że była wczesna godzina, ale dzięki temu byłam pewna, że go tam nie zobaczę, więc nie przeszkodzi mi w śledztwie.

Od mieszkania do szpitala był spory kawałek drogi, ale poranny spacer dobrze mi zrobił. W końcu znalazłam się pod szpitalem i ruszyłam do wejścia. Podeszłam do rejestracji, przy której siedziała kobieta w średnim wieku. Uniosła na mnie wzrok i się uśmiechnęła.

– Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

– Scarlett Paterson. Jestem umówiona z Doktorem Hillem – odparłam, a szatynka skinęła głową, przenosząc wzrok na ekran komputera.

Przez chwilę czegoś tam szukała, po czym podała mi numer pokoju, w którym miałam znaleźć mężczyznę. Podziękowałam jej, a następnie ruszyłam do gabinetu. Szłam niemal pustym korytarzem, tylko raz na jakiś czas przeszła obok jakaś pielęgniarka.

Przystanęłam przy odpowiednich drzwiach i zapukałam, po czym weszłam do środka. Za biurkiem siedział około czterdziestoletni mężczyzna w fartuchu lekarskim i przyglądał mi się z poważnym wyrazem twarzy.

– Dzień dobry. Nazywam się Scarlett Paterson i byłam z panem umówiona. – Podeszłam do biurka, a mężczyzna wstał i wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą uścisnęłam, po czym oboje usiedliśmy

– W czym mogę pani pomóc? – spytał, splatając palce ze sobą i kładąc je na blacie.

– Jestem tu w sprawie pani Cameron – wyjaśniłam i sięgnęłam do torby po dokument, który sędzia wydał na mój wniosek.

Mężczyzna spojrzał na kartkę, która zwalniała go z tajemnicy lekarskiej.

– Jestem adwokatem i chciałam się dowiedzieć, czy to prawda, że pani Cameron jest chora na raka i leczenie jest faktycznie tak drogie, jak to pan Cameron, jej syn, przedstawił w sądzie.

– Tak, to prawda – odparł obojętnie, a ja czułam, że coś było nie tak.

Może nic na to nie wskazywało, ale czułam, że coś przede mną zatajał.

– Czy jest pan świadomy, że zostanie powołany na świadka w sprawie i jeśli będzie pan kłamał, zostanie pan ukarany grzywną lub karą pozbawienia wolności? – przywołałam regułkę, po której każdy wymiękał i wyznawał prawdę. Widziałam, że pan Hill się zestresował, ale starał się to ukryć. – Jest pan tego świadomy? – dopytałam. Musiałam mu pokazać, że jestem nad nim. Nie lubiłam tego robić, ale to zawsze działało.

Mężczyzna przytaknął i uparcie trzymał się swojej wersji.

To spróbujemy inaczej.

– Wie pan, że zweryfikuję pana wersję? Jeśli okaże się nieprawdziwa, mogę pana pociągnąć do odpowiedzialności prawnej – dodałam, próbując wywrzeć w ten sposób jakąś reakcję na lekarzu.

Mężczyzna w końcu westchnął i zaczął mówić:

– Mama pana Camerona jest chora na raka, ale leczenie jest opłacane z ubezpieczenia zdrowotnego. Syn mojej pacjentki nic za to nie płaci – wyjaśnił, a ja wiedziałam, że właściwie już wygrałam tę sprawę. – Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? Nie chcę mieć żadnych problemów prawnych. – Mężczyzna odparł lekko zestresowany, a ja posłałam mu pogodny uśmiech.

– Czy pan Cameron przyszedł do pana i zaproponował łapówkę za przedstawienie innej wersji? – dopytałam, na co mężczyzna przytaknął. – Co miałam usłyszeć, zanim postanowił pan wyznać prawdę?

– Pan Cameron przewidział, że sąd przychyli się do pani wniosku o zwolnienie mnie z tajemnicy lekarskiej, więc zapłacił mi, abym nic nie wspominał o ubezpieczeniu zdrowotnym.

No to facet nieźle się wkopał. Nie dość, że będzie musiał oddać pieniądze Dominicowi w trybie natychmiastowym, to jeszcze dostanie karę za kłamanie w sądzie.

– Czy to wszystko? – spytał.

– Potrzebowałabym dokumentacji potwierdzającej zapłatę za leczenie – powiedziałam, a lekarz otworzył szufladę i wyjął z niej teczkę.

– Posiadam taką dokumentację, ale nie mogę jej pani przekazać bez zaświadczenia o postanowieniu sądu lub prokuratury.

Sięgnęłam po karteczkę na jego stole i długopis i zapisałam datę następnej rozprawy w sądzie i adres.

– Proszę tego dnia stawić się w sądzie i zeznać dokładnie to, co pan mi teraz powiedział – wyjaśniłam i podałam mu kartkę.

Doktor spojrzał na nią nieprzekonany, ale przytaknął.

Pożegnałam się z panem Hillem i wyszłam. Ruszyłam korytarzem w stronę wyjścia, a gdy opuściłam szpital, uśmiechnęłam się szeroko.

– Mam tę sprawę wygraną – wyszeptałam do siebie pod nosem.

Zamierzałam stamtąd wyjechać i nigdy więcej nie zobaczyć Dominica. Niczego wtedy bardziej nie pragnęłam. Potrzebowałam, aby zniknął z mojego życia raz na zawsze.

Ruszyłam w stronę mieszkania powolnym krokiem.

Wiedziałam, że zostało mi jeszcze dobrze uargumentować stronę Dominica i wygraną oraz kolejne kilka tysięcy dolarów, które zamierzałam przeznaczyć na dom, miałam w kieszeni.

Po wejściu do mieszkania poczułam zapach bekonu. Zdjęłam buty i bluzę, a następnie poszłam do kuchni, w której zastałam przyjaciółkę smażącą jajecznicę. Spojrzała na mnie, lekko się uśmiechnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

– Kto się tak rano wymyka? – spytała, próbując brzmieć poważnie, ale szeroki uśmiech jej to uniemożliwił.

– Byłam w pracy. – Wzruszyłam obojętnie ramionami, a ona gapiła się na mnie jak na wariatkę.

– Poszłaś do pracy o szóstej rano i wróciłaś o ósmej? – spytała z niedowierzaniem, a ja znów wzruszyłam ramionami.

– Miałam spotkanie – wyjaśniłam, a ona prychnęła pod nosem.

Zmarszczyłam brwi na jej reakcję.

– Spotkanie o takiej godzinie? Może byłaś u Dominica, co? – zasugerowała, a ja popatrzałam na nią zaskoczona i wstałam gwałtownie z krzesła. Dziewczyna przyglądała mi się wnikliwie.

Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała.

– Nie byłam – odparłam poważnie, odwracając od niej wzrok.

– A może jednak? – dopytywała, a ja po prostu nie wierzyłam w to, co do mnie mówiła.

Nigdy w życiu jej nie oszukałam, a ona mi sugerowała kłamstwo! Przegięła i to ostro!

– O czym ty, do cholery, mówisz? Ty siebie słyszysz, Rebecca?! – Wyrzuciłam ręce w powietrze, a ona przewróciła obojętnie oczami. – Nigdy w życiu cię nie okłamałam i dobrze wiesz, że nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego – warknęłam, a Becca prychnęła, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.

– Chcesz mi powiedzieć, że znów go zobaczyłaś i żadne z uczuć do niego się nie odezwało? Żadnych motylków, napływów ciepła, żadnego stresu? Nic? – ciągnęła z niedowierzaniem.

Gotowałam się ze złości.

– Tak i szczerze? Sama się zdziwiłam, ale z drugiej strony cieszę się, że mi przeszło. Jest mi tak łatwiej – fuknęłam, a blondynka uważnie mi się przyglądała. – Byłam na spotkaniu, które poszło świetnie. Dzięki temu, co udało mi się ustalić, szybciej skończę tę sprawę i będziemy mogły się stąd wynieść, a ja nie będę musiała patrzeć na Dominica nigdy więcej.

Zapanowała między nami cisza. Patrzyłyśmy na siebie bez słowa. Było mi cholernie przykro, że przyjaciółka wątpiła w moją szczerość.

– Chcę ci wierzyć, Scarlett, ale jak mam to niby zrobić? – spytała zmęczona, zwieszając wzrok na swoje stopy, a ja już chciałam coś powiedzieć, ale ona mnie wyprzedziła. – Byłaś w nim zakochana po uszy i każdy to widział. Nie jest łatwo uwierzyć, że nagle kompletnie nic się nie dzieje, gdy go widzisz – wyjaśniła, a ja pokręciłam bezradnie głową, przygryzając dolną wargę.

– A wiesz, w co mi jest trudno uwierzyć? – spytałam, a ona spojrzała na mnie pytająco. – Ukrywasz coś przede mną, ale nie tylko przede mną. Przed wszystkimi. Znikasz na wiele godzin, piszesz z kimś i nikomu nic nie mówisz. Wszyscy się o ciebie martwią, a ty kłamiesz w żywe oczy. Piszę z Chasem – zacytowałam jej słowa, parodiując ją. – Nikt ci i tak w to nie wierzy. Wiesz, co mnie boli? – Złapałam się za serce. – Zamykasz się i okłamujesz mnie, swoją najlepszą przyjaciółkę. Ja ci mówię wszystko, każdą drobnostkę. Zakochałam się w Dominicu i ci o tym powiedziałam, a mogłam tego nie robić. Jednak przyznałam się do tego, bo jesteś moją przyjaciółką. – Wpatrywałam się w nią zraniona, a ona milczała. – Jajecznica ci się spali. – Pokazałam palcem na patelnię, a następnie bez słowa wyszłam z kuchni.

***

Gdy byłam gotowa do wyjścia, weszłam jeszcze na moment do sypialni. Rebecca leżała na łóżku i z kimś pisała. Od dwóch dni za dużo nie rozmawiałyśmy przez naszą kłótnię. Było mi z tego powodu smutno, ale większą przykrość sprawiało mi to, że nadal coś przede mną ukrywała. A do tego była zła, ponieważ wymagała ode mnie szczerości, gdy ona sama wcale się tego nie trzymała.

– Idę do sądu. Nie wiem, kiedy wrócę – rzuciłam od niechcenia, biorąc teczkę ze stołu.

Dziewczyna spojrzała na mnie i nic nie powiedziała.

Przeczesałam włosy palcami i skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju.

– Jesteś zła? – spytała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.

Przystanęłam i westchnęłam z rezygnacją. W oczach kobiety czaił się smutek i coś na kształt poczucia winy.

– Nie, Rebecca. – Odwróciłam się w jej stronę. – Zawiodłam się na tobie. Ukrywasz coś przede mną i nie chcesz powiedzieć, co to jest. Masz do mnie pretensje bez powodu. Czy ja mogę nadal nazywać cię swoją przyjaciółką? – Moje gardło zaciskało się z każdym słowem, przyprawiając o bolesne kłucie w piersi. – Cześć.

Miałam ochotę się rozpłakać. Traciłam ją i to nie przez tę kłótnię. Traciłam ją, od kiedy zaczęła kłamać, od kiedy wymykała się z domu i nic nie mówiła. Miałam tylko ją, a nasza przyjaźń przeciekała mi nieuchwytnie przez palce.

W głównym holu czekał już człowiek Dominica. Przywitał mnie z uśmiechem, po czym wsiedliśmy do pojazdu w milczeniu i w taki sam sposób minęła nam podróż. Tylko cicha muzyka z radia roznosiła się wokół.

Gdy dotarłam pod salę rozpraw, przed drzwiami czekał już drugi adwokat ubrany w koszulę i czarne, materiałowe spodnie. Wyglądał elegancko i z klasą, ale ja wyglądałam lepiej.

Przeniosłam wzrok na jego klienta, który przyglądał mi się wyraźnie zadowolony. Zmierzyłam go wzrokiem z pogardą. Nagle uśmiech z twarzy mężczyzny zniknął, gdy dostrzegł kogoś za moimi plecami. Odwróciłam się i spojrzałam na lekarza, który miał zeznawać. Podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą uścisnęłam.

– Witam pana. – Posłałam mu lekki uśmiech.

Doktor przywitał się ze mną, a następnie spojrzał na dwóch przestraszonych i zrezygnowanych mężczyzn. Ja natomiast skupiłam wzrok na opierającym się o ścianę Dominicu. Nie wyglądał tego dnia na pewnego siebie, choć to on zazwyczaj wszystko kontrolował, nawet mnie, choć nie było to proste.

Był jedyną osobą, której pozwoliłam siebie zdominować. Tego błędu będę żałować już zawsze.

Teraz wszystko wyglądało tak, jakby role się odwróciły. To ja miałam kontrolę i władzę, a nie on. To ode mnie zależało, czy odzyska pieniądze. Pierwszy raz coś nie zależało od niego, a ode mnie. To uczucie było odurzające.

Dominic uniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Znów patrzyłam w te czarne jak węgiel oczy, ale tym razem nie czułam nic. Kompletna pustka. Zero motylków w brzuchu. Mój oddech nie przyspieszał, gdy mężczyzna na mnie patrzył. Nie darzyłam go już żadnym uczuciem. Nie czułam nawet nienawiści. W końcu jak można czuć cokolwiek do kogoś, kto dla ciebie już nic nie znaczy.

Wyglądał cholernie dobrze, ale to w jego przypadku normalne.

Nagle podszedł do nas sędzia i weszliśmy na salę. Brunet przepuścił mnie jako pierwszą, a ja cicho mu podziękowałam, ale wątpiłam, że to usłyszał. Sprawiał wrażenie, jakby odleciał myślami gdzieś daleko. Zajęliśmy miejsca po naszej lewej, a drugi adwokat usiadł naprzeciwko nas ze swoim klientem.

– Otwieram rozprawę na nowo – zaczął sędzia, uderzając młotkiem w stół.

Odruchowo się wyprostowałam, aby nabrać więcej pewności siebie. Widziałam kątem oka, jak Dominic mi się przyglądał.

Nie podobało mi się, jak na mnie patrzył. Spoglądał na mnie w ten sposób, jak rok temu, ale pojawiło się coś nowego. Jednak nie zamierzałam się w to zagłębiać.

– Mógłby pan się skupić na sprawie – powiedziałam cicho, ale stanowczo, nie spoglądając na mężczyznę.

Dominic westchnął zrezygnowany.

– Rozumiem, że wracamy do punktu wyjścia – skwitował obojętnie, opierając się wygodnie o krzesło.

Zmarszczyłam brwi, ale z całych sił starałam się na niego nie spojrzeć.

– Nie ma żadnych nas, a po drugie, nie jestem z panem na „ty” – syknęłam, a on nic już nie dodał. Przeniosłam wzrok na sędziego, który mi się przyglądał.

– Pani Paterson – zwrócił się do mnie, a ja wstałam, nadal obserwowana przez Findlaya. – Czy zeznania z poprzedniej rozprawy się potwierdziły? – spytał, a ja przytaknęłam, wychodząc na środek sali.

Pan Cameron uśmiechnął się zadowolony.

Nie uczyli cię, aby nie chwalić dnia przed zachodem słońca?

– Mama pana Camerona choruje na raka i rzeczywiście leczenie jest drogie, ale nigdy nie było opłacane z kieszeni pana Camerona – wyjaśniłam, patrząc prosto w oczy sędziemu.

Mężczyzna zmarszczył brwi zaskoczony, po czym spojrzał na oskarżonego, a z jego twarzy zniknął uśmiech.

– Leczenie jest opłacane z ubezpieczenia zdrowotnego. Doktor Hill może to potwierdzić – skwitowałam, wskazując dłonią mężczyznę stojącego kilka kroków ode mnie.

– Czy to, co powiedziała pani Paterson, jest prawdą? – spytał sędzia, gdy lekarz podszedł do nas bliżej.

Wzrok pana Hilla powędrował do oskarżonego, który mierzył go teraz wściekłym spojrzeniem, nad którym próbował panować, ale słabo mu to wychodziło.

– Tak, posiadam dokumenty, które potwierdzają słowa pani adwokat – odparł, a sędzia poprosił o wgląd do nich.

Świadek podał teczkę z dokumentami, a sędzia chwilę się im przyglądał, po czym chrząknął i spojrzał najpierw na mnie, a następnie na oskarżonego.

– Wie pan, że za składanie fałszywych zeznań grozi karą grzywny bądź pozbawienia wolności? – spytał retorycznie pana Camerona.

Oczywiście, że wiedział, ale myślał, że jakoś mu się to upiecze. No niestety, nie w sądzie i nie na mojej warcie.

– Tak – mruknął i spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem, które mogłoby zamrozić każdego. Ja nie musiałam się o to obawiać, bo w końcu nie da się zamrozić czegoś, co już dawno straciło jakiekolwiek ciepło.

– Zeznał pan, że to pan musi opłacać drogie leczenie, co oczywiście było kłamstwem, i poniesie pan karę grzywny w wysokości dziesięciu tysięcy dolarów. Musi pan też oddać dług zaciągnięty u pana Findlaya w ciągu dwóch tygodni – zażądał sędzia, a następnie po sali rozległ się dźwięk uderzenia młotka sędziowskiego o stół.

Wszyscy zebrani powoli zaczęli opuszczać salę rozpraw. Pożegnałam się z sędzią i chciałam już iść w stronę wyjścia, ale zatrzymał mnie ten dobrze znany, zachrypnięty głos.

– Scarlett… – zaczął, ale się zawiesił. – Znaczy, pani Paterson.

Przystanęłam i spojrzałam na niego obojętnie.

– Możemy porozmawiać? – spytał niepewnie, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.

Czemu to robił? Nie mogliśmy po prostu pójść w przeciwnych kierunkach i zachować się tak, jakbyśmy nie mieli wspólnej przeszłości?

– A mamy o czym? – Zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. – Raczej wszystko jest wyjaśnione, panie Findlay. – Zaakcentowałam chłodno jego nazwisko, patrząc wprost w te oczy, które kiedyś sprawiały, że liczył się tylko on. – Dałam panu ultimatum, a pan wybrał odpowiadającą panu opcję. Co jeszcze chce pan tu wyjaśniać? – Wzruszyłam obojętnie ramionami, na co on ciężko westchnął.

– Pójdzie pani ze mną na kawę? – zaproponował, a ja już chciałam mu odmówić, ale nie dał mi dojść do słowa. – I tak muszę pani zapłacić – dodał.

Wiedziałam, że to tylko pretekst, aby wyciągnąć mnie na spotkanie, ale się zgodziłam.

Pięć minut mnie nie zbawi.

Ruszyliśmy bez słowa w stronę wyjścia. Mimo iż głowa mężczyzny była uniesiona dumnie, a wzrok skierowany przed siebie, czułam, jak co jakiś czas kątem oka na mnie spoglądał.

Czy mnie to wkurzało? Tak, niemiłosiernie, ale z drugiej strony trochę mnie to ekscytowało. Nadal na mnie spoglądał. Nadal w jego oczach widziałam to coś. Może nie było tak silne jak rok temu, ale wciąż istniało.

Dominic zaprowadził mnie do samochodu, a jego ochroniarze pomogli nam przejść przez tłum dziennikarzy. Gdy tylko drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Żadne z nas nie zaczynało rozmowy, a atmosfera między nami była napięta. Czułam, że Dominic się stresował, ale wiedziałam, że stara się to przede mną ukryć. Był mistrzem w zakładaniu masek. Miałam okazję poznać wiele z nich.

Po paru minutach samochód zatrzymał się. Wysiedliśmy, a Dominic jak prawdziwy gentelman otworzył przede mną drzwi od kawiarni. Spojrzałam na niego nieufnie, unosząc jedną brew do góry. Mężczyzna tylko się uśmiechnął, a ja przewróciłam oczami i weszłam do środka, po czym zajęłam miejsce przy jednym stoliku, a Findlay usiadł naprzeciwko mnie.

Kelner podszedł do nas, złożyliśmy zamówienia i nastał czas, żeby przerwać niezręczną ciszę między nami

– Zmieniłaś się. – Dominic skomentował pod nosem, co wzbudziło mój śmiech. Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

– A co? Myślałeś, że zawsze będę biedną studentką, którą wykorzystywałeś? – spytałam lekko rozbawiona, a on zacisnął szczęki.

– Nie. Po pierwsze, sam ci mówiłem, że wystarczy, abyś uwierzyła w siebie, a osiągniesz więcej, niż sobie wymarzyłaś – odparł, wspominając dzień, w którym pierwszy raz zaczęłam pracować dla niego jako jego doradczyni. Tyle się od tamtego czasu wydarzyło. – Po drugie, nie wykorzystywałem cię.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale powstrzymałam się od kąśliwego komentarza.

Kelner przyniósł nasze zamówienie i cicho mu podziękowaliśmy. Upiłam łyk i uśmiechnęłam się na karmelowy smak napoju.

– O czym chcesz tak uparcie rozmawiać? Dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie chcesz związku – przypomniałam spokojnie, wzdychając lekko pod koniec wypowiedzi.

– Nigdy nic takiego nie powiedziałem – mruknął, a ja prychnęłam pogardliwie.

Milczałeś, a to było wystarczająco wymowne.

– Miałeś się odezwać, kiedy będziesz wiedzieć, czego chcesz – rzuciłam bez namysłu, ale gdy słowa opuściły moje usta, zdałam sobie z czegoś sprawę. – Nie odezwałeś się – powiedziałam, a on przytaknął. – To i tak nie zmienia faktu, że nie chcesz być w związku – kontynuowałam, na co mężczyzna pokręcił bezradnie głową.

– Skąd ty bierzesz te informacje? – spytał, pochylając się w moją stronę. Wpatrywał się w moje oczy tak intensywnie, że poczułam dyskomfort.

– Gdybyś chciał, tobyś się odezwał – bąknęłam, a on nadal szukał czegoś w moich tęczówkach. Chciałam wiedzieć czego, ale nie odważyłam się spytać.

– Może miałem powód, aby się nie odezwać?

– Więc powiedz, jaki to powód – odparłam cicho i miałam nadzieję, że nie będę musiała prosić się dłużej o wyjaśnienia

– Czy ma to znaczenie? Gdy patrzę na ciebie teraz, wiem, że nie mam powodu, by żałować tej decyzji.

Jego słowa zbiły mnie z tropu.

Czy on tak, kurwa, poważnie?

– Skoro chcesz usłyszeć całą prawdę, proszę bardzo. Tak, chciałem cię wykorzystać od samego początku, ale nie na tle seksualnym. Chciałem cię mieć, pragnąłem budować dalej imperium Findlay Company z pomocą twoich ambicji i umiejętności… – urwał i wziął głęboki wdech. – Miałaś stać się marionetką w moich rękach. Boże, Scarlett, byłem dla ciebie takim skurwysynem, a ty dalej przy mnie byłaś. – Wypuścił powietrze z płuc, przez co z jego ust wydobył się pełen bólu jęk. – Nie wiem, czy żałuję tego, że cię poznałem. Cholera, odkopałaś część mnie, którą uznawałem za martwą. Zmieniłaś mnie, okruszku.

Wzdrygnęłam się, gdy przywołał to określenie.

– Stałem się twoją marionetką. Byłem gotowy pozwolić ci na wszystko: poniżyć mnie, ośmieszyć, zniszczyć. Sprawiłaś, że twoje dobro było dla mnie wszystkim. Było ważniejsze niż moje własne życie.

Siedziałam osłupiała, trawiąc słowa mężczyzny. Zastanawiałam się, czy to wszystko, co powiedział, w ogóle wyszło z jego ust, czy to moja wyobraźnia zaczynała płatać figle. Czułam wiele trudnych emocji: od smutku i żalu po niepohamowaną złość.

– Miałem się odezwać, ale tego nie zrobiłem. Chciałem związku, Scarlett, ale uznałem, że beze mnie będzie ci lepiej – dodał.

Rok, jebany rok żyłam z myślą, że miał mnie w dupie. Myślałam, że chodzi mu o głupi seks, choć „głupi” to złe określenia. Seks z nim to było jak zaproszenie do raju. Z jednej strony chciałam mu wierzyć, ale po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy, stracił moje zaufanie.

– Miałem rację. Patrz, ile osiągnęłaś – powiedział, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

To, co mówił, było prawdą. Osiągnęłam wiele, ale nie udało mi się utrzymać tej relacji. Pragnęłam, aby przy mnie był, kiedy to wszystko zdobywałam. Chciałam to wszystko zrobić z nim u boku, ale go nie było, bo wolał zadecydować za mnie. Założył z góry, że wie lepiej, co jest dla mnie dobre.

– Czemu tak intensywnie mi się przyglądasz? – zapytałam, ale bałam się, że tego nie usłyszał, bo powiedziałam to chyba za cicho.

– Szukam czegoś, co sprawi mi ból – odparł pod nosem, a ja zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodziło.

Po co to sobie robi? Dlaczego chce cierpieć? Przecież to nie ma żadnego sensu.

– Czemu ma ci to sprawić ból? – dopytałam, a on smutno się uśmiechnął, po czym wstał z krzesła i wyjął z kieszeni plik banknotów.

Położył go ostrożnie na stole, znów spoglądając w moje oczy.

– Chcę dostrzec w twoich oczach coś, co już nie istnieje – wyszeptał, a następnie odszedł.

Patrzyłam tylko, jak jego sylwetka zniknęła za drzwiami kawiarni, a ja siedziałam sama i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

Ta rozmowa zmieniła wszystko. Może moje uczucia do niego nie wróciły, ale gdyby powiedział mi to, co dzisiaj, ten rok temu, wszystko mogłoby się ułożyć całkowicie inaczej. Może nadal bym go kochała? Przynajmniej dowiedziałam się jednego – on kochał mnie.

Dominic

Od razu, gdy opuściłem kawiarnię, pożałowałem, że poprosiłem Scarlett o rozmowę. Zadała mi cios w serce, po prostu siedząc i patrząc na mnie tym obojętnym wzrokiem. Ona mnie już nie kochała. Chciałem sobie wmawiać, że ukryła się za maską, abym nie mógł jej zranić, ale to nie była prawda. Oczy nie kłamią. Nie ujrzałem nawet krzty uczuć. Nawet tych złych.

Nie było dla mnie miejsca w jej życiu i to mnie bolało. Nic już dla niej nie znaczyłem, gdy ona wciąż znaczyła dla mnie wszystko.

Scarlett

Obie z Rebeccą uznałyśmy, że ostatni wieczór w Nowym Jorku trzeba wykorzystać jak najlepiej i z tego też powodu właśnie stałyśmy przed wejściem do Black Flamingo. Nie ukrywałam też, że drugim powodem, dla którego potrzebowałam się wyluzować, był Dominic pieprzony Findlay. Po naszej rozmowie namieszał mi w głowie i miałam cichą nadzieję, że alkohol zagłuszy jego wyznanie, które zakotwiczyło się w moim umyśle.

Przeciskając się przez tłum ludzi, dotarłyśmy do baru, za którym stał naprawdę przystojny barman, i dziwiło mnie, że Becca jeszcze do niego nie wystartowała. Zamiast tego zamówiła dwa drinki i to bez używania swoich sztuczek na podryw. Wzbudziło to moje podejrzenie, ale postanowiłam, że dzisiaj nie będę drążyła tematu jej dziwnego zachowania. Miałyśmy się zabawić i zapomnieć o bożym świecie. Byłyśmy w Nowym Jorku! Trzeba było się zabawić.

Gdy skończyłam swojego drinka, podszedł do mnie wysoki szatyn i zaprosił do tańca. Zgodziłam się, bo uznałam, że nie miałam nic do stracenia. Na wszelki wypadek nie oddaliłam się zbytnio od przyjaciółki i chciałam, by miała mnie na widoku, gdybym jednak potrzebowała jej interwencji.

Dłonie szatyna błądziły po mojej talii w zmysłowym tańcu. Alkohol płynął przez moje żyły, rozluźniając mnie. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się tańcem. Nieznajomy szeptał mi sprośne słówka, które za każdym razem komentowałam tylko krótkim uśmiechem. Zamierzałam spławić tego mężczyznę już po tym jednym tańcu, a następnie wrócić do przyjaciółki.

Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, przez które niemal natychmiast rozchyliłam powieki. W klubie było wiele osób, ale ten ktoś, kto mi się przyglądał, sprawiał mi w ten sposób dyskomfort.

– Coś nie tak? – wyszeptał do mojego ucha szatyn, na co tylko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

Nie przerwałam tańca z nieznajomym, ale uważnie skanowałam wzrokiem całą salę, szukając obserwatora. W pewnym momencie spojrzałam na piętro i zauważyłam opierającego się o barierki bruneta. Gdy oddalił od ust szklankę, nasze spojrzenia się spotkały, a ja zrozumiałam, skąd to nagłe uczucie dyskomfortu.

Ze wszystkich klubów w tym mieście, musiał wybrać akurat ten, na który zdecydowałam się ja? Jak wielka jest szansa, aby dwie znajome jednostki znalazły się przypadkowo w jednym miejscu w tak ogromnym mieście? Los sobie ze mnie kpił.

Nie odrywałam spojrzenia od Dominica, a moje biodra poruszały się w rytm muzyki, ocierając się o nieznajomego, z którym tańczyłam. Szatyn szepnął mi coś do ucha, ale wcale się na tym nie skupiłam. Mimo iż Findlay był daleko, udało mi się zauważyć, jak ze złością zaciskał palce na barierce.

Moje zachowanie wobec Dominica było podłe. Perfidnie i mając pełną świadomość, że mężczyzna coś do mnie czuje, pozwalałam obmacywać się obcemu facetowi. Ani na moment nie odwróciłam wzroku od Findlaya i pozwalałam, by eskalowała w nim złość.

Czemu to robiłam? Sama do końca nie wiedziałam. Może chciałam, aby poczuł się jak ja, gdy mnie odrzucił? Może chciałam poczuć satysfakcję z tego, że cierpi, tak jak ja cierpiałam?

– Może pójdziemy gdzieś w ustronne miejsce? – zaproponował szatyn, a jego usta musnęły moją szyję, co od razu mnie otrzeźwiło.

Spojrzałam wymownie na mężczyznę, dając mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana jego propozycją. Spochmurniał, mamrocząc coś pod nosem, i się oddalił.

Spojrzałam w górę, by odnaleźć Findlaya, ale jego już nigdzie nie było.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: