- promocja
- W empik go
Golden Boys - ebook
Golden Boys - ebook
Autor bestsellerowej książki „The Gravity of Us” powraca z wakacyjną opowieścią o przyjaźni czterech wyjątkowych queerowych chłopaków o wielkich sercach i jeszcze większych marzeniach.
Ciepła i wciągająca historia o dojrzewaniu, która skupia się na ważnych wątkach tożsamości, roli przyjaciół w życiu młodych osób oraz złożoności emocji, które towarzyszą stanowi zakochania – zwłaszcza gdy obiektem uczuć jest twój najlepszy przyjaciel!
Gabriel, Reese, Sal i Heath, mieszkańcy niewielkiego miasteczka, przyjaźnią się od lat. Wiele ich łączy - wszyscy są queer, wszyscy świetnie się uczą i wszyscy marzą o wielkich rzeczach. W wakacje przed ostatnią klasą liceum każdy z nich wyrusza w inną stronę świata, by przeżyć swoją wielką przygodę. Reese będzie uczył się projektowania graficznego w Paryżu. Gabriel udaje się do Bostonu, by zostać wolontariuszem w organizacji non-profit. Celem Sala jest Kapitol, gdzie czeka go posada stażysty jednego z członków kongresu. Heath zaś... Cóż, Heath wybiera się na Florydę, by pomóc ciotce w jej salonie z automatami do gry.
Jak pełne wyzwań lato i czas spędzony osobno wpłyną na młodych mężczyzn oraz łączącą ich przyjaźń?
Nie byłam w stanie zdecydować, którego chłopca kocham bardziej, każda z ich historii powodowała ból serca w najlepszym tego słowa znaczeniu. Zabawna, błyskotliwa, złożona i afirmująca życie – książka Golden Boys jest wszystkim, czym powinna być literatura Young Adult.
Jenna Evans Welch, autorka bestsellerowej powieści Love & Gelato
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8266-260-3 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
GABRIEL
Bycie dużą łyżeczką to nie bułka z masłem. Nie zrozumcie mnie źle, to miłe, gdy Sal się we mnie wtula. Bijące od jego ciała ciepło działa uspokajająco. Czuję, jak dudniące mi w piersi serce zwalnia.
– A jednak mam pewne problemy z oddychaniem. Po pierwsze zmierzwione blond włosy ciągle włażą mi do ust. Po drugie, niemal widzę, jak mój ciepły oddech owija się wokół szyi Sala. Czy to aby na pewno okej? Nie jedzie mi przypadkiem z ust? Jakim cudem Sal nie martwi się tym wszystkim, kiedy zamieniamy się rolami?
Psychicznie czuję się lekko i cudownie. Fizycznie spływam potem. Już dawno skopaliśmy całe okrycie, jednak nawet pracująca ciężko klimatyzacja, którą tak kocha mama Sala, nie może mierzyć się z falą upałów. Moje lewe ramię jest całkowicie zdrętwiałe. Nie mam pojęcia, co zrobić z prawym. W tej chwili niezdarnie obejmuję nim partnera, a ono unosi się i opada wraz z jego oddechem. Ilekroć się poruszam, czuję, jak moja skóra odkleja się od wilgotnej skóry Sala. W normalnej sytuacji stwierdziłbym, że mam dość, i obróciłbym się na drugi bok, ale to ostatni raz…
Nie mogę myśleć o Salu. Więc o nim myślę.
Wydaje mi się, że jest mu wygodnie – że czuje się bezpiecznie w moich ramionach, we własnym łóżku, we własnym domu. Jego pewność siebie sprawia, że zdaje się zawłaszczać wszystko w swoim otoczeniu. Czasami mam wrażenie, że i ja zaliczam się do tego otoczenia, choć przecież nie jesteśmy oficjalnie parą.
Coś w sposobie, w jaki przyciska lekko swoje biodra do moich i odchyla głowę, przypomina mi, że nawet będąc małą łyżeczką, to on kontroluje sytuację.
Muskam wargami jego szyję, a potem żartobliwie go podgryzam. Sal parska śmiechem i odsuwa głowę.
Lubię czasem mu przypomnieć, że nie jestem jedną z tych rzeczy, które posiada na własność.
– Co jest? – pyta, obracając się, by na mnie spojrzeć. Stykamy się czołami. Uśmiech wypływa mi na wargi, a mój oddech staje się głębszy. – Co jesteś taki sztywny?
Unoszę drwiąco brew.
– Rany, nie o to mi chodziło! – parska Sal. – Ale pytam poważnie. Wydajesz się spięty. Martwisz się? – dopytuje. – Tegorocznym latem?
– Martwię się wieloma rzeczami – wyznaję. Nie trzeba być jasnowidzem, by odgadnąć, co znajduje się na czele mojej listy. – Ale żebyśmy mieli jasność, naprawdę cieszę się z tego wolontariatu. Będzie świetnie wyglądał w moim podaniu na studia. No i pomogę ocalić kilka drzew, a to naprawdę coś.
Sal przyciąga mnie bliżej, żeby mnie pocałować.
– Ale martwisz się też, że będziesz za mną straszliwie tęsknił? – pyta.
– Pewnie – parskam. Choć naprawdę lubię układ, w którym od lat funkcjonujemy, to nie kocham Sala w ten sposób. – Wydaje mi się, że krótka rozłąka mogłaby nam wyjść na zdrowie. Wiesz, będę miał szansę znaleźć sobie chłopaka, który nie uważa nawijania o polityce za grę wstępną.
– Och, rozumiem. Potrzebujesz czegoś więcej. – Podpełza bliżej. Na plecach mam ciarki. – Chcesz, żebym użył mojej tajnej broni?
– Na litość boską, nie rób tego! – wykrzykuję i go odpycham. Staram się nie śmiać. Jednak Sal jest jeszcze bliżej. Jego głos opada do szeptu, a ciepły oddech omiatający moje ucho sprawia, że wstrząsa mną dreszcz. Mimo upału podciągam koc.
– Où se trouve la station de métro la plus proche?¹
Serce trzepocze mi w piersi. Wkurza mnie, że jestem taki prosty w obsłudze. Bo wiecie, Sal powtarza jakieś utarte zwroty, które zapamiętał z lekcji francuskiego, jednak sposób, w jaki to robi… Jest taki bezczelny, taki pewny siebie, że niemal mogę sobie wyobrazić, jak na serio się w nim zakochuję.
– Boże, dlaczego nie poszedłem na francuski? – wzdycham. – Co ty właściwie gadasz?
– No wiesz, takie tam, romantyczne kawałki. – Odkasłuje. – Je voudrais acheter un billet².
Wbrew samemu sobie dostaję gęsiej skórki.
– O tak, bardzo romantyczne – zauważam sucho.
– Pani Brasher zawsze powtarzała, że mam najlepszy akcent w całej klasie. Reese się o to wkurzał, ale może podłapie trochę akcentu podczas tego swojego wyjazdu. Kilkoro z nas będzie miało możliwość, żeby wyjechać w przyszłym roku na zajęcia do Paryża, trzeba więc ćwiczyć. Byłoby ekstra, nie?
– Wow. Wiocha Gracemont z Ohio przejmująca Paryż! – Milknę na chwilę. – Chyba zaczynam współczuć Francuzom.
Sal parska śmiechem, a ja do niego dołączam. Kiedy milkniemy, zapada niezręczna cisza. Odwracam się odruchowo i rozglądam po pokoju. Panuje w nim idealny porządek, jakby Sal nie miał żadnych zbędnych przedmiotów. A jednak poprzez ten ład przebija jego osobowość. W kącie znajdują się lampa pierścieniowa, a także przybory do makijażu. Mnóstwo wielobarwnych much, niektóre wciąż z metkami, zwisa ze specjalnego wieszaka. Przy wielkim biurku z laptopem stoi obrotowe krzesło. Na półce dostrzegam medale i puchary za szkolne osiągnięcia. Zauważam też, że Sal przypina swoje dobrze ocenione sprawdziany do korkowej tablicy, jakby był własnym dumnym rodzicem.
– Strasznie się cieszę na ten wyjazd do Waszyngtonu – mówi. – Ale chyba tak samo cieszę się z tego, że jedziesz do Bostonu. I cieszę się, że Reese będzie się uczył projektowania graficznego w Paryżu. Kurka, cieszę się nawet z tego, że Heath wybiera się do Daytona Beach.
– Kurka?
– Przykładny młody dżentelmen nigdy nie przeklina?
Obaj przewracamy oczami. Sal cytuje swoją mamę, która już wcześniej bywała trudna do zniesienia, a po tym, jak jej syn dostał się na letni staż u senatora Wrighta, zaczęła przechodzić samą siebie.
Sal wyciąga ramiona, by przyciągnąć mnie do siebie. Zalewa mnie fala spokoju. Prawie nigdy nie chce być dużą łyżką, więc rozkoszuję się tą chwilą.
– Naprawdę się cieszę z tego, co będziemy robić. Od lat byliśmy nierozłączni, ale… ale sam wiesz, jak ograniczone mamy tutaj możliwości. Mama zawsze zachęcała mnie, żebym poszerzał horyzonty. Znajdowała czas, by zabrać mnie stąd, żeby pokazać mi, jak wygląda życie poza Gracemont. Sama otworzyła przede mną kolejne drzwi. Pomogła mi zdobyć ten staż. Wiem, że mam szansę, by przejąć od niej pałeczkę i zmienić moje życie.
Cisza, która zapada po tych słowach, zdaje się mieć ciemniejszy odcień.
– Musimy się stąd wyrwać – kończy Sal.
– Łatwo ci mówić – odpowiadam mu. – Dobrze się czujesz w dużych miastach, wszędzie pasujesz. I niczego się nie boisz. – Nie wspominam, że Sal ma również dość kasy, by robić, co zechce, a moi rodzice musieli sięgnąć do oszczędności, żebym mógł jechać do Bostonu. – Mnie ciężko nawet myśleć o czymś takim. Chciałbym mieć twoją pewność siebie, wiesz?
– Ale przecież ci się udało, Gabe! Zaplanowanie tego wszystkiego, zgłoszenie się do wolontariatu i powiedzenie o tym rodzicom wymagało zarówno odwagi, jak i perswazji! Masz prawdziwą pasję, nawet jeśli tą pasją są drzewa! To jest coś. Nie pozwól, żeby twój niepokój przyćmił wszystko, co do tej pory zrobiłeś.
Wzdycham głęboko, a Sal mnie przytula.
– Myślę, o tych wszystkich ludziach, którym będę musiał zaimponować, o tłumach, z którymi będę musiał sobie poradzić. Coś czuję, że znienawidzę Boston. Serio, w co ja się, kurka, wpakowałem?
Sal wybucha śmiechem, a potem próbuje mnie przekonać, że świetnie sobie poradzę. To, w jaki sposób mnie tuli, wydaje się zupełnie naturalne. Jego lepkie od potu ciało klei się do mojego. Sal nie musi niczego robić, żebym czuł emanującą od niego energię. To uzależniające. Jego pewność siebie, jego pasja.
Zawsze dąży do czegoś więcej. Do lepszych ocen, kolejnych wyróżnień… A jednak wydaje się lubić mnie takiego, jaki jestem, tak samo jak ja lubię jego. Na przekór sobie myślę jednak, że obaj zasługujemy na coś więcej niż „lubienie”. Może więc spędzone osobno lato rzeczywiście wyjdzie nam na dobre?
Sal trzyma mnie w ramionach, a ja wdycham jego obecność. Ignoruję tę część mnie, która nie chce pozwolić mu odejść.ROZDZIAŁ 2
SAL
Nie wiem dlaczego, ale coś mnie uderza, gdy wychodzimy z Gabrielem na ganek. I nie mam akurat na myśli fali gorąca. Może to fala tęsknoty? Wyrzut sumienia? Lęk? Uśmiecham się i odpycham od siebie te myśli. To dziwne uczucie będzie mi tylko ciążyć, dlatego nie wolno mi go zbyt często analizować.
Jest o wiele później, niż zakładaliśmy. Reese chciał, żebyśmy wpadli na jego pożegnalną imprezę przed resztą gości i pomogli mu wszystko przygotować. Jeśli Gabe za chwilkę nie pójdzie, nie ma opcji, żebyśmy dali radę się przyszykować, zgarnąć rzeczy i zdążyć do Reese’a na czas. Coś jednak zdaje się powstrzymywać Gabriela przed odejściem.
– No tak… – mówi. – Znając rodzinę Reese’a, ta impreza potrwa całą noc. W środę masz sprawy rodzinne, w czwartek ja je mam…
– A piątkową noc spędzimy we czwórkę – dodaję. Wiem już, do czego zmierza.
– W sobotę wyjeżdżamy.
– W sobotę wyjeżdżamy – powtarzam.
Gabriel przestępuje z nogi na nogę, jakby zakłopotany. Pierś znów ściska mi się z tęsknoty.
– Co oznacza, że jeśli chodzi o nas, to by było na tyle, nie? – mówi Gabriel.
– Żadne na tyle! Nie z nami. – Krzywię się. – Ale tak… Przez jakiś czas nie spotkamy się sam na sam.
Powiedzieć, że nasza przyjaźń jest dość niekonwencjonalna, to jakby nic nie powiedzieć, jednak do tej pory zawsze udawało nam się radzić sobie z problemami. Nawet wtedy, gdy lęki Gabriela są tak silne, że bardzo utrudniają mu wyrażanie myśli. Dziś jednak jest jakoś inaczej. Wydaje się, jakby coś nagle się urywało. Gabriel nigdy dotąd aż tak nie zamykał się w sobie.
Wyciągam rękę, on jednak w ostatniej chwili się cofa.
– Ja… Nie wiem, dlaczego aż tyle o tym myślę – wyznaje. – Trzy miesiące to kawał czasu, nie? Cóż, wreszcie będziemy mieć okazję, by pochodzić na randki z jakimiś innymi ludźmi.
– A do ciebie właśnie dotarło, że mnie kochasz?
Nasze spojrzenia się spotykają. Gabriel pierwszy wybucha śmiechem.
Mam świadomość tego, że go kocham. Nie jest to jednak taki rodzaj miłości. Ale jest to miłość. Jesteśmy w pewien sposób związani, ale świat tak szybko mknie przed siebie… Mam mnóstwo zajęć, mama wiele ode mnie wymaga i wszystko to jest na serio trudne.
Wszystko poza tym. Całowanie Gabriela jest łatwe.
– Będzie mi tego brakować – przyznaję z łagodnym uśmiechem. – Ale jeśli nigdy już nie spędzimy razem kilku miłych chwil, dlatego że będziemy zbyt zajęci naszymi chłopakami z wielkiego miasta, to w sumie całkiem dobrze, nie?
Cisza, która zapada po moim pytaniu, jest pełna emocji. Zawsze wiedzieliśmy, że nasz pseudozwiązek ma jakąś datę przydatności do spożycia, nigdy jednak nie sądziłem, że ten dzień nadejdzie tak szybko.
– Jasne. – Głos Gabriela jest cichy i nie ujawnia żadnych uczuć. – Jeśli to koniec, to wiedz, że bardzo to lubiłem, Sal. Nawet jeśli w łóżku jesteś do niczego.
Krzywię się i udaję, że się odwracam, on jednak chwyta mnie za ramię.
– Żartuję – mówi. – Naprawdę będzie mi nas brakować.
Przy Gabie zawsze muszę być tym silnym. Tym pewnym siebie. I naprawdę lubię ten układ. Lubię czuć, że mam nad wszystkim kontrolę, lubię przewodzić… Tyle że w tej chwili wcale tej zwykłej pewności siebie nie czuję.
Gabriel odwraca się, by odejść, nieruchomieje jednak, gdy z ust wyrywa mi się westchnienie.
– Coś mówiłeś?
Przygryzam wargę.
– Nie, nic takiego.
Oczywiście, że to nie jest nic takiego. Stresuję się wyjazdem do Waszyngtonu, stresuję się naszą dziwną przyjaźnią, a nawet naszymi przyjaciółmi. A także trzechsetnym wykładem na temat strategii aplikowania do college’u, którym uraczyła mnie ostatniej nocy mama. Jestem absolutnie przerażony. Chcę wyznać to głośno, chcę, żeby Gabriel to usłyszał… Ale nie mogę tak kurczowo trzymać się tego, co było. Tego naszego związku, który nie jest związkiem, a który ciągnie się z przerwami od wielu lat. Muszę ruszyć naprzód i Gabriel również musi to zrobić, a to lato jest ku temu znakomitą okazją.
Gabriel wyczuwa chyba moje wahanie, bo wraca na ganek i zamyka mnie w uścisku. Potem odsuwamy się od siebie na tyle tylko, żebym mógł dotknąć wargami jego warg. Nasz układ ma milion niepisanych zasad, a wśród nich najważniejszą: nigdy nie migdalić się publicznie. A jednak Gabriel przygryza moją wargę i dociska swój język do mojego języka. Całujemy się i całujemy, jakby miało nie być jutra.
Wciąż jednak strasznie się boję.
• Golden Boys •
GABRIEL + HEATH + REESE + SAL
PHIL STAMPER
© Krystal Balzer Photography
Wychował się na wsi blisko Dayton w stanie Ohio. Chociaż życie tam może wydawać się nudne, Phil spędzał czas, grając na fortepianie i pisząc wymyślone historie. Studiował muzykę w University of Dayton oraz kreatywne pisanie w Kingston University. Po wyjeździe z rodzinnego stanu zamieszkał w Waszyngtonie DC bez perspektywy pracy, z 800 dolarami w kieszeni i wizją mieszkania w garderobie. Niedługo potem – sam nie jest pewien jak – skoczył na głęboką wodę: rozpoczął karierę w PR w sektorze non-profit i zaczął spać w prawdziwym łóżku. W końcu stwierdził, że pora popracować nad książką, którą zawsze chciał napisać…
Dziś Phil jest znanym autorem The Gravity of Us, As Far As You’ ll Take Me i innych książek o tematyce LGBT dla dzieci i nastolatków. Mieszka z mężem i psem w Nowym Jorku, gdzie pracuje w dużym wydawnictwie.
SZUKAJ
W KSIĘGARNIACH: