Gorąca wyspa - ebook
Gorąca wyspa - ebook
W świecie biznesu Tony Castillo był znany jako armator z Teksasu, związany z Shannon Crawford. Gdy pewnego dnia tabloidy ujawniły jego prawdziwą tożsamość, nie mógł dłużej ukrywać swego arystokratycznego pochodzenia. Mimo protestów Shannon, złej, że tyle czasu ukrywał przed nią prawdę, wywozi ją na odległą wyspę. Podobno po to, by chronić ją przed atakiem mediów...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9589-3 |
Rozmiar pliku: | 668 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
GlobalIntruder.com
Do natychmiastowej publikacji na prawach wyłączności.
Odnaleziono rodzinę królewską!
Czy w sąsiedztwie waszego domu mieszka książę? To możliwe. Dzięki jednemu z fotoreporterów GlobalIntruder.com zdobyliśmy najbardziej sensacyjny materiał roku. Obalony król Enrique Medina wraz z rodziną nie ukrywa się w strzeżonej twierdzy w Argentynie. Trzej potomkowie rodu od lat żyją pod przybranymi nazwiskami wśród zwyczajnych Amerykanów.
Doszły nas wieści, że seksowny Antonio Medina mieszka w Teksasie i jest zajęty. Jego dziewczyną jest kelnerka Shannon Crawford. Teraz, gdy sekret najbogatszego z armatorów wyszedł na jaw, powinna mieć się na baczności.
Ale nie martwcie się, miłe panie. Pozostało jeszcze dwóch samotnych mężczyzn z rodu Medinów. Według naszych źródeł Duarte mieszka w luksusowym domu w Martha’s Vineyard. Carlos, chirurg, osiedlił się w Tacomie. Ciekawe, czy przyjmuje wizyty domowe?
Dotąd nie udało nam się zlokalizować miejsca pobytu ich ojca, króla Enrique’a Mediny, byłego władcy San Rinaldo, wyspy u wybrzeży Hiszpanii. Nasi reporterzy są na tropie. Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak złapać w sidła księcia, zaglądaj na GlobalIntruder.com. I pamiętaj, my pierwsi przekazujemy ci tę informację! Zawsze jesteśmy pierwsi!ROZDZIAŁ PIERWSZY
Galveston Bay, Teksas
– Król bierze królową. – Antonio Medina zgarnął żetony. Zablefował i ogłosił zwycięstwo w popularnej odmianie pokera.
Zignorował dzwonek telefonu. Odkąd jego czarterowa spółka weszła na rynki światowe, rzadko znajdował czas na pokera, choć ostatnio częściej grywał na zapleczu pięciogwiazdkowej restauracji swego kumpla Vernona. Przeniósł wzrok na wąskie okna po dwóch stronach drzwi prowadzących do głównej sali, nie dostrzegł jednak szczupłej sylwetki Shannon uwijającej się wśród kryształów i białych obrusów restauracji. Mimo wygranej poczuł zawód.
Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Tym razem nie był to telefon Antonia. Dwóch kolegów Vernona Wolfe’a nacisnęło przycisk Odrzuć. Kumple Vernona od pokera byli jakieś czterdzieści lat starsi od Antonia. Kapitan statku łowiącego krewetki, który na stare lata został restauratorem, wyratował Antonia z opresji, gdy ten był nastolatkiem. A zatem, gdy Vernon go wzywał, Antonio robił wszystko, by się pojawić. Fakt, że Shannon tu pracowała, był dodatkowym atutem.
Vernon oparł się wygodnie, aż skórzany fotel zaskrzypiał, i także zignorował przypiętą do paska komórkę, z której popłynęły dźwięki „Son of a Sailor”.
– Świetne posunięcie, Tony – rzekł głosem schrypniętym po latach pokrzykiwania na pokładzie. Twarz miał stale opaloną, a oczy jak u szopa pracza z jaśniejszą obwódką od okularów przeciwsłonecznych. – Myślałem, że Glenn ma pokera królewskiego z królową i waletem.
– Uczyłem się blefować od najlepszych. – Antonio, czyli Tony Castillo, jak teraz się nazywał, uśmiechnął się.
Zawsze się uśmiechał, by nikt nie wiedział, o czym myśli. Niestety uśmiech nie zyskał mu przebaczenia Shannon po ich ostatniej kłótni.
Tony ułożył żetony na porysowanym drewnianym stole.
– Twój kumpel Glenn musi lepiej blefować.
Glenn, gdy blefował, wypijał kawę duszkiem. Ten wysoko ceniący się prawnik właśnie wypił trzecią filiżankę kawy zaprawionej irlandzką whisky. Potem wzruszył ramionami, zdjął jedwabny krawat i powiesił go na oparciu krzesła, szykując się do kolejnej rundy. Vernon zebrał karty, przesuwając króla kier między palcami, aż umilkła płynąca z komórki stara piosenka Jimmy’ego Buffetta.
– Wygrywaj dalej, to więcej nie pozwolą ci rozdawać.
Tony udał, że się śmieje. Teraz to był jego świat. Zbudował swoje życie od podstaw i nie chciał mieć nic wspólnego z nazwiskiem Medina. Teraz był Tonym Castillo. Ojciec to szanował, przynajmniej do niedawna.
Przez minione pół roku ojciec co rusz domagał się obecności Tony’ego na odizolowanej od świata wyspie u wybrzeży Florydy. Tony opuścił tę złotą klatkę, gdy skończył osiemnaście lat, i już tam nie wrócił. Jeśli ojciec jest tak chory, jak twierdzi, ich problemy rozstrzygną się w niebie… albo, co bardziej prawdopodobne, w miejscu, gdzie jest jeszcze bardziej gorąco niż w Teksasie.
Dla jego dwóch braci październik oznaczał jesienne chłody. Tony wolał długie lato w Galveston Bay. Wentylator wciąż szumiał w restauracji z czerwonej cegły w zabytkowej dzielnicy na nabrzeżu, stłumione dźwięki flamenco grane na gitarze płynęły przez ścianę razem z szumem głosów. Interes Vernona kwitł. Tony się o to postarał. Vernon zatrudnił Tony’ego, gdy ten miał osiemnaście lat i nikt inny nie chciał mu zaufać. Czternaście lat – i miliony dolarów – później Tony uznał, że za część dochodów firmy zapewni starzejącemu się kapitanowi bezpieczną przyszłość.
Glenn przesunął dzwoniący telefon obok filiżanki zaprawionej alkoholem kawy i kciukiem uniósł karty.
Tony sięgnął po swoje karty i nasłuchiwał. Pośród stukotu naczyń i brzdąkania gitary rozległ się cichy śmiech. Natychmiast spojrzał na okna, przez które widać było salę restauracyjną. Shannon pokazała się w tym po lewej, przystanęła, by przekazać zamówienie do kuchni. Zmrużyła oczy za okularami w stylu retro, w których wyglądała jak niegrzeczna belferka, co niezmiennie go podniecało.
Światło rozświetlało jej jasne włosy. W pracy, gdzie nosiła czarną spódnicę do kolan i obcisłą kamizelkę, spinała je w kok. Wyglądała seksownie, lecz wydawała się też zmęczona. Niech to szlag, pomógłby jej bez wahania. Tydzień wcześniej jej to zaproponował, lecz Shannon natychmiast odrzuciła tę ofertę. Co więcej, od tamtej pory nie odezwała się do niego, nie odbierała telefonów.
Uparta kobieta. Przecież nie proponował, by została jego utrzymanką. Próbował tylko wesprzeć Shannon i jej trzyletniego syna. Zawsze powtarzała, że dla Kolby’ego zrobi wszystko. Ale gdy o tym wspomniał, to także obróciło się przeciwko niemu.
Ściągnęła wargi, a jej oczy za okularami mówiły, co myśli o jego propozycji. Wciąż brzmiał mu w uszach trzask drzwi, kiedy wychodziła. Większość kobiet skakałaby z radości, gdyby zaproponował im pieniądze czy prezenty. Ale nie Shannon. Jego bogactwo działało na nią odpychająco. Dwa miesiące namawiał ją, by umówiła się z nim na kawę, następne dwa zajęło mu zaciągnięcie jej do łóżka. Po blisko czterech tygodniach odurzającego seksu nadal jej nie rozumiał.
Zbił fortunę w Galveston Bay jako jeden z największych importerów owoców morza. Przywiódł go tu szczęśliwy los, gdy szukał miejsca na wybrzeżu, które przypominałoby mu dom. Jego prawdziwy dom, ten u wybrzeży Hiszpanii. Nie tę fortecę, którą ojciec zbudował na wyspie nieopodal Florydy, skąd Tony uciekł, zmieniając nazwisko z Medina na Castillo. Wybrał to nazwisko spośród wielu gałęzi drzewa genealogicznego swej rodziny. Przysiągł sobie, że nie wróci do fortecy, i dotrzymał słowa.
Nie chciał nawet myśleć o tym, jak przerażona byłaby Shannon, gdyby znała jego pochodzenie.
Vernon postukał w blat stołu.
– Twój telefon znów dzwoni. Możemy przerwać, a ty odbierz.
Tony nacisnął przycisk Odrzuć. Tylko w dwóch sytuacjach ignorował świat zewnętrzny, dla Shannon i dla Vernona.
– Chodzi o umowę z Salinas Shrimp. Niech się pocą jeszcze godzinkę, zanim dojdziemy do porozumienia.
Glenn obrócił filiżankę w dłoniach.
– Teraz już wiemy, że jak nie odpowiadasz, to naciskasz Odrzuć.
– Nigdy. – Tony schował telefon do kieszeni.
Tym razem odezwał się telefon Vernona, z którego dla odmiany popłynęła piosenka Marvina Gaye’a „Let’s Get It On”.
Siwowłosy kapitan rzucił karty na stół.
– To żona. Muszę odebrać. – Poderwał się na równe nogi i przeszedł do kąta. – Tak, złotko?
Vernon po raz pierwszy w życiu ożenił się przed siedmioma miesiącami i od tamtej pory zachowywał się jak dwudziestoletni świeżo upieczony żonkoś. Tony odsunął od siebie myśl o małżeństwie rodziców, co nie było trudne, gdyż niewiele pamiętał. Matka zmarła, gdy miał pięć lat.
Vernon gwałtownie wciągnął powietrze. Tony podniósł wzrok. Twarz starego mentora pobladła.
– Tony – głos Vernona brzmiał, jakby połknął proszkowane szkło – sprawdź swoje wiadomości.
– Coś się stało? – Tony sięgnął po iPhone’a.
– Ty nam to powiedz – odparł Vernon, nie zdejmując z Tony’ego szopich oczu. – Albo zostaw wiadomości i wejdź do internetu.
– Gdzie?
– Gdziekolwiek. – Vernon opadł na krzesło jak kotwica spadająca na dno oceanu. – Tego nie przeoczysz. To wiadomość dnia.
IPhone Tony’ego połączył się z internetem i wyświetlił mu najważniejsze informacje: „Odnaleziono rodzinę królewską!” „Ród Medinów zdemaskowany!”
Tony patrzył na ekran zszokowany. Była to ostatnia rzecz, jaką spodziewał się zobaczyć i jakiej najbardziej obawiał się ojciec. Aż trafił na zdanie: „Poznajcie kochankę Mediny!” Przeniósł wzrok na szybę oddzielającą go od stanowiska kelnerów. Shannon stała plecami do niego. Nie miał wiele czasu. Musi z nią porozmawiać, nim Shannon skończy wklepywać zamówienie czy rachunek.
Zerwał się z krzesła, które głośno zaskrzypiało. Przyjaciele Vernona sprawdzali wiadomości. Chwytając za mosiężną klamkę, nie spuszczał oczu z kobiety, która jednym dotykiem doprowadzała go do szaleństwa. Miał złe przeczucia. Jego instynkt rzadko się mylił, kierował nim podczas decyzji dotyczących milionów dolarów, ostrzegł go nawet przed wystrzępioną siecią na krewetki, w którą mógł się zaplątać.
A wcześniej? Dodawał mu siły, gdy Tony uciekał przez las przed buntownikami, którzy obalili rząd San Rinaldo, którzy bez namysłu strzelali do dzieci. Którzy zamordowali mu matkę. Rodzina Medinów ukrywała się nie tylko dlatego, że szukała prywatności. Chodziło też o bezpieczeństwo. Po zamachu przeniosła się na należącą do Stanów Zjednoczonych wyspę i nie mogła zawieść państwa, które otoczyło ją opieką. Tony zaś egoistycznie naraził Shannon na niebezpieczeństwo tylko dlatego, że chciał się z nią przespać.
Położył ręce na jej ramionach i odwrócił ją twarzą do siebie. Zamarł, gdy ujrzał jej przerażone oczy. Komórka, którą ściskała w ręce, powiedziała mu resztę.
Shannon wie.
Plotki, które opiekunka syna przeczytała w internecie i przekazała jej przez telefon, to z pewnością nieporozumienie. Podobnie jak pięć artykułów, które znalazła po dziesięciu sekundach poszukiwania w telefonie.
Blogosfera potrafi w ciągu kilku sekund rozpowszechnić toksyczne wiadomości. Ludzie piszą tam, co chcą, zbijają fortuny na naiwności tych, którzy wchodzą na ich stronę, a następnego dnia wycofują nieprawdziwe historie.
Ale czy Shannon nie popełniła z Tonym tego samego błędu co ze zmarłym mężem? Czy nie dała się nabrać pozorom, bo chciała, żeby były prawdą?
Nie, Tony to nie Nolan. Na pewno da się to wyjaśnić i będą mogli kontynuować ich cudowny romans. Tyle że właśnie się pokłócili z powodu jego propozycji pomocy materialnej. A jeśli Tony naprawdę jest księciem?
Zdusiła histeryczny śmiech. Cóż, powiedział jej, że ma pieniądze i niewykluczone, że mówił o większych sumach, niż mogła sobie wyobrazić.
– Oddychaj – odezwał się Tony.
– Okej. – Chwytała powietrze, poprawiając okulary z nadzieją, że plamki przed oczami znikną. – Nic mi nie jest.
Gdy zaczęła widzieć wyraźniej, stwierdziła, że zwraca na siebie uwagę gości. Ogarnęło ją przeczucie zbliżającego się nieszczęścia.
– Oddychaj powoli. – Głos Tony’ego brzmiał jak zawsze. Nie miał ani teksańskiego, ani południowego akcentu. Ani nawet akcentu z północy, jakby starał się pozbyć śladu swojego pochodzenia. Próbowała skupić się na barwie jego głosu, która tak działała jej na zmysły, kiedy się kochali.
– Tony, powiedz, że będziemy się śmiać z tego nieporozumienia.
Z poważną miną obejrzał się przez ramię. Shannon nie dostrzegała w nim beztroskiego kochanka, choć pamiętała, jak jego ciemne włosy owijały się wokół jej palców. Od początku widziała jego bogactwo i pewne dostojeństwo, dumną postawę. Teraz dojrzała także arystokratyczne rysy.
Ledwie pogodziła się z tym, że spotyka się z zamożnym mężczyzną, biorąc pod uwagę cały bagaż po zmarłym mężu. Nolan ją omamił, zbyt późno dowiedziała się, że wzbogacił się dzięki piramidzie finansowej.
Gdyby nie syn, po samobójstwie Nolana zamknęłaby się w sobie. Trzymała się tylko dla Kolby’ego.
– Odpowiedz mi – poprosiła.
– Nie będziemy tu rozmawiać.
Nie zabrzmiało to uspokajająco. I dlaczego Tony wciąż jest w stanie ją zranić? Przez ból przebiła się złość.
– Ile czasu trzeba, żeby powiedzieć, że to tylko plotki?
Tony otoczył ją ramieniem.
– Znajdźmy jakieś spokojne miejsce.
– Odpowiedz mi. – Odsunęła się od znajomego zapachu mięty, paczuli i drzewa sandałowego, zapachu egzotycznych rozkoszy.
Tony – Antonio – książę Medina – kimkolwiek był, do diabła – pochylił ku niej głowę.
– Naprawdę chcesz rozmawiać tu, gdzie wszyscy nas słyszą? Świat i tak za moment wkroczy do naszego miasta.
Shannon poczuła piekące łzy pod powiekami.
– Okej, znajdźmy jakieś miejsce.
Tony pociągnął ją do kuchni. Biodra Shannon poruszały się w rytm jego bioder instynktownie, jakby razem tańczyli, jakby robili coś więcej. Towarzyszyły im spojrzenia i szepty. Czy już wiedzą? Telefony dzwoniły w kieszeniach i wibrowały na stolikach, jakby Galveston znalazło się na progu trzęsienia ziemi.
Nikt nie zwrócił się do nich wprost, ich uszu dochodziły tylko fragmenty przyciszonych rozmów:
– Czy Tony Castillo może być…
– …Medina…
– …z kelnerką…
Tony mruknął cicho:
– Musimy stąd wyjść.
Ścisnął ją mocniej, prowadząc przez drzwi wahadłowe, a potem wzdłuż rzędu znieruchomiałych kucharzy. Pchnął ramieniem boczne drzwi wyjściowe.
Popołudniowe słońce podkreśliło rysy jego opalonej twarzy. Shannon zawsze wiedziała, że jest w niej coś obcego, mimo to uwierzyła w opowieść o zmarłych rodzicach, którzy wyemigrowali z Ameryki Południowej. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, nim ukończyła college. Myślała, że mieli podobne dzieciństwo.
A teraz? Niczego nie była pewna prócz tego, że jej ciało wciąż lgnęło do Tony’ego, wciąż miało ochotę szukać ucieczki w przyjemnościach, które mu zawdzięczała.
– Muszę powiedzieć szefowi, że wychodzę. Nie mogę stracić pracy. – Wieczorem były najlepsze napiwki, a ona potrzebowała każdego grosza. Nie miała czasu, by uaktualnić swoje pedagogiczne wykształcenie. A nawet gdyby, w sytuacji cięć w szkołach nie dostałaby pracy jako nauczycielka muzyki. W okolicy nie znalazłaby też wielu chętnych na prywatne lekcje gry na oboju.
– Przecież znam właściciela. – Tony otworzył samochód.
– Jasne. – Znów stłumiła wybuch histerycznego śmiechu. Czy będzie mogła nadal pracować, jeśli plotki na temat Mediny okażą się prawdą? Trudno było jej znaleźć zatrudnienie, wszyscy kojarzyli ją ze zmarłym mężem. Wiele osób wierzyło, że wiedziała o jego nielegalnej działalności, choć została oczyszczona z zarzutów.
Tony przeklął pod nosem, czego wystrzegał się w obecności Shannon i Kolby’ego. Shannon rozejrzała się w milczeniu. Usłyszała dudniące kroki, a chwilę później ujrzała grupkę ludzi z aparatami, kamerami i mikrofonami.
Znów przeklinając, Tony otworzył drzwi suva i posadził ją na siedzeniu pasażera. Usiadł za kierownicą i zatrzasnął drzwi tuż przed nosem reporterów. W przyciemnioną szybę uderzyły pięści. Gdy kliknął zamek w drzwiach, Shannon westchnęła z ulgą.
Suv zakołysał się. Serce Shannon zabiło mocniej. Jeśli tak wygląda życie bogatych i sławnych, nie chce mieć z tym nic wspólnego. Tony włączył wsteczny bieg, a potem go zmienił i powoli ruszył naprzód. Dziennikarze rozpierzchli się. Jeden z nich niegroźnie upadł.
Jechali przez zabytkową dzielnicę, odrobinę przekraczając dozwoloną prędkość, by zostawić za sobą medialne hieny. Shannon ściskała deskę rozdzielczą, drugą dłoń zacisnęła na skórzanym siedzeniu. Tony wyglądał na spokojnego.
Mijali odrestaurowane budynki z cegły. Para w wieczorowych strojach zeszła na jezdnię i gwałtownie się cofnęła. Shannon przerażał ten pościg paparazzich, choć w samochodzie czuła się bezpiecznie. Na tyle bezpiecznie, by na powierzchnię wypłynęła znów złość i poczucie, że została oszukana. Od czasu kłótni z powodu pieniędzy była na Tony’ego wściekła, ale to było nic w porównaniu z furią, w jaką wpadła teraz.
– Jesteśmy sami. Możesz mówić.
– To skomplikowane. – Zerknął w lusterko. Na wąskiej ulicy był normalny ruch. – Co chcesz wiedzieć?
Zmusiła się do powiedzenia słów, które mogły wbić klin między nią a mężczyznę, którego wpuściła do swojego życia.
– Czy jesteś członkiem rodziny królewskiej, o której wszyscy myśleli, że ukrywa się w Argentynie?
Tylko szum silnika zakłócał ciszę. W zapadającym zmierzchu reflektory włączyły się automatycznie. Tony poruszył szczęką, po czym skinął głową.
– Plotki w internecie są prawdziwe.
Pomoc pieniężna, jaką zaoferował Tony, uraziła jej dumę, jakoś jednak by sobie z tym poradziła. Ale coś takiego? Sypiała z księciem, wpuściła go do domu i zastanawiała się, czy nie znaleźć dla niego miejsca w sercu. Oszustwo Tony’ego bardzo ją zabolało.
Jak mogła tak łatwo uwierzyć w opowieści o pracy na statku? Zakładała, że tatuaż i przekłute ucho to ślady przeszłości, która uwiodła ją tak jak pieszczoty Tony’ego.
– Więc nie nazywasz się Tony Castillo. – Nie znała nawet imienia mężczyzny, z którym sypiała.
– Ale mógłbym się tak nazywać.
Uderzyła pięściami w siedzenie.
– Nie obchodzi mnie, co mogłoby być. Nie obchodzą mnie ludzie, którzy mnie okłamują. Czy masz chociaż trzydzieści dwa lata?
– To nie tylko moja decyzja, żeby nie dzielić się osobistymi szczegółami. Muszę mieć na względzie rodzinę. Jeśli cię to pocieszy, mam trzydzieści dwa lata. A ty masz dwadzieścia dziewięć?
– Nie jestem w nastroju do żartów. – Dotknęła palca, na którym nosiła kiedyś pierścionek z trzykaratowym brylantem. Po pogrzebie Nolana sprzedała go razem z innymi rzeczami, by spłacić długi. – Powinnam była się domyślić. Jesteś za dobry, żeby być prawdziwy.
– Czemu tak mówisz?
– Kto zarabia miliony w wieku trzydziestu dwóch lat?
Tony uniósł brwi.
– Nazwałaś mnie właśnie pasożytem?
– Wybacz, jeśli to nieuprzejme. Nie jestem w najlepszej formie.
Zobaczyła napięte mięśnie pod rękawem marynarki ekskluzywnej marki Garaceni. Ciało Tony’ego, opalone i wysportowane, było o wiele bardziej zachwycające niż wszystkie kosztowne ubrania. A uśmiech i niepohamowany śmiech, który wniósł do jej życia, były czymś, czego potrzebowała najbardziej.
– Wybacz, jeśli uraziłam twoje uczucia. Chyba powinnam powiedzieć: Wasza Królewska Mość. Według jednej z internetowych relacji jestem kochanką księcia.
– W zasadzie mówi się Wasza Wysokość. – Uśmiechnął się z goryczą. – Wasza Królewska Mość to tytuł króla.
– W zasadzie możesz sobie wsadzić ten tytuł…
– Rozumiem. – Jechali teraz drogą wzdłuż grobli, poniżej fale unosiły się złowieszczo. – Potrzebujesz czasu, żeby się uspokoić.
– Nie rozumiesz. Nie uspokoję się. Okłamałeś mnie w podstawowych sprawach. Kiedy już się… – Urwała, bo przed jej oczami pojawił się obraz kochającego się z nią Tony’ego. – Kiedy już poszliśmy do łóżka, powinieneś był mi powiedzieć. Chyba że seks nic dla ciebie nie znaczy. Gdybyś musiał mówić prawdę każdej kobiecie, z którą sypiasz, nie byłoby żadnej tajemnicy.
– Przestań! – Przeciął ręką powietrze. Błyszczący zegarek firmy Patek Philippe kontrastował z bliznami na knykciach, które, jak twierdził, były pamiątką po latach na statku rybackim. – To nieprawda, i nie o to chodzi. Nie znając prawdy, byłaś bezpieczna.
– Więc to dla mojego dobra. – Objęła się ramionami, jakby chroniła się przed zranieniem.
– Co wiesz o historii mojej rodziny?
Shannon powściągnęła chęć, by warknąć na Tony’ego. Ciekawość wzięła górę nad złością.
– Wiem, że był sobie król małego państwa niedaleko Hiszpanii, który został obalony w wyniku zamachu stanu. Jego rodzina ukrywa się i unika rozgłosu.
– Do dziś żyją ludzie, którzy zabili moją matkę i próbowali zamordować moich bliskich. Są tacy, którzy tylko czekają, żeby zdobyć pieniądze i władzę, jeśli ród Medinów zniknie z powierzchni ziemi.
Słuchała go ze współczuciem. Miała ochotę przytknąć wargi do jego ust i zapomnieć o całym tym szaleństwie, chwycić się tej więzi, jaką odkryła, gdy pierwszy raz kochali się w jego rezydencji.
– Uwierz mi, Shannon, za granicą Teksasu jest wielki zły świat. Właśnie w tej chwili źli ludzie zaczynają szukać mnie i mojej rodziny, wszystkich tych, którzy są nam bliscy. Czy ci się to podoba, czy nie, będę chronił ciebie i Kolby’ego.
Chronić jej syna? Kropelki potu wystąpiły jej na czoło, choć te słowa ją zmroziły.
– Natychmiast odwieź mnie do domu.
– Oczywiście. Już wysłałem tam ochroniarza.
– Kiedy? – Ledwie była w stanie myśleć, nie mówiąc o rozsądnym działaniu. Jaka z niej matka, że nie wzięła pod uwagę Kolby’ego?
– Wysłałem esemesa do moich ludzi, jak wychodziliśmy z kuchni.
Oczywiście, że ma swoich ludzi. Jest nie tylko bogaty, ale nosi też znane od wieków nazwisko.
– Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie zauważyłam – szepnęła. Nie była już bezpieczna we własnej okolicy, własnym domu. Dłużej nie mogła udawać, że to wszystko nieprawda. – Ty rzeczywiście jesteś członkiem rodziny Medinów.
Tony uniósł głowę z dumą.
– Nazywam się Antonio Medina. Urodziłem się w San Rinaldo, jestem trzecim synem króla Enrique’a i królowej Beatriz.
Serce Shannon waliło, zagłuszając inne dźwięki, panika mroziła ciało. Czy mogła to przewidzieć, gdy poznała go pięć miesięcy temu, podając kolację grającym w pokera kolegom właściciela restauracji? Tony zamówił kanapkę z krewetkami i słodką herbatę.
Cała ta nierealna sytuacja wprawiła Shannon w takie odrętwienie, że nie czuła nawet bólu, który z pewnością później wróci. Ręce jej się trzęsły, gdy poprawiała okulary.
– Takie rzeczy zdarzają się w filmach albo zdarzały się sto lat temu.
– Albo w moim życiu. Teraz także w twoim.
– Nie. Ty i ja? – Wskazała na niego i na siebie. – To już przeszłość.
Tony zatrzymał samochód przed znakiem STOP i po raz pierwszy, odkąd chwycił ją za ramiona w restauracji, spojrzał jej w oczy.
– Tak szybko jesteś gotowa to zakończyć?
Jej serce przyspieszyło pod wpływem jego spojrzenia i wspomnienia pieszczoty rąk. Poczuła suchość w ustach. Tony położył dłoń na jej ręce. Taki prosty gest, prawie pozbawiony erotyzmu, a zadrżała z tęsknoty. Na środku ulicy, w kulminacyjnym momencie życiowego zamętu, jej ciało zdradzało ją tak samo jak Tony.
– Zakończyłam nasz związek w zeszły weekend.
– To była kłótnia, nie zerwanie.
– Słowa, słowa, słowa. – Odsunęła się, opierając plecy o drzwi. – Już nie mogę z tobą być.
– To fatalnie, bo będziemy zmuszeni spędzać razem dużo czasu. Nie możesz zostać u siebie na noc.
– Nie mogę też zostać z tobą.
– Nie uciekniesz przed tym, co się rozpętało. Ten dzień powinien ci to uświadomić. Przykro mi, że tego nie przewidziałem, ale stało się i musimy sobie z tym poradzić.
Strach o syna walczył w Shannon ze złością na Tony’ego.
– Nie masz prawa bawić się naszym życiem – syknęła.
– Zgadzam się – odrzekł i dodał: – Ale jestem jedyną osobą, która może stanąć między wami i konsekwencjami tych rewelacji.