Gorące Rio - ebook
Gorące Rio - ebook
Brazylijski milioner Gabriel Santos, by odkupić rodzinną firmę, potrzebuje pomocy swojej byłej asystentki Laury. Przez jeden wieczór, podczas przyjęcia dla elit w Rio de Janeiro, musiałaby udawać jego kochankę. Gabriel nie rozumie jej wahania i oporu i podnosi stawkę za tę przysługę do miliona dolarów. Laura zgadza się, mimo że wie, ile będzie ją kosztował powrót do jego domu, w którym rok temu spędzili namiętną noc, i utrzymanie w tajemnicy faktu, że mają syna…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9819-1 |
Rozmiar pliku: | 538 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kto jest ojcem?
Laura Parker ułożyła półroczne niemowlę na biodrze i z zadowoleniem rozglądała się po oświetlonym lampionami starym wiejskim domu, który należał do rodziny. Pełen był przyjaciół i sąsiadów przybyłych na przyjęcie weselne jej siostry. Poprawiła czarne oprawki okularów, a potem z ciężkim sercem stawiła czoło sytuacji.
Kto jest ojcem dziecka?
Ludzie przestali zadawać to pytanie, ponieważ nie otrzymywali odpowiedzi. Wydawało się, że skandal przycichł.
– Dowiemy się kiedyś? – Osłonięta welonem twarz zdradzała rozczarowanie. Dziewiętnastoletnia panna młoda miała idealistyczne wyobrażenie o tym, co jest dobre, a co złe. – Robby powinien znać tatę.
Z trudem panując nad emocjami, Laura pocałowała ciemne włosy synka pachnące szamponem dla dzieci i odparła cicho:
– Już o tym rozmawiałyśmy.
– Kim on jest? – naciskała siostra. – Wstydzisz się powiedzieć?
– Naprawdę nie wiem. – Z niepokojem spojrzała na stojących wokół gości.
Oczy Becky zaszły łzami.
– Bzdura. Nie wierzę, że poszłaś do łóżka z byle kim. Sama mnie przekonywałaś, że prawdziwa miłość istnieje.
Osoby znajdujące się najbliżej przestały udawać, że są pochłonięte rozmową , i otwarcie nadstawiły uszu. Ludzie tłoczyli się w labiryncie pokoi, spacerowali po skrzypiących podłogach, dyskutowali pod niskimi sufitami. Sąsiedzi zajęli rozkładane krzesła ustawione pod ścianą, a papierowe talerze z poczęstunkiem umieścili na kolanach. Oni pewnie też podsłuchiwali. Laura przytuliła dziecko.
– Proszę – szepnęła.
– Porzucił cię. To nie w porządku!
– Becky. – Gdzieś z tyłu rozległ się głos matki. – Nie miałaś okazji poznać babci ciotecznej Gertrudy, prawda? Przyjechała aż z Anglii. Chodź się przywitać. – Wyciągnęła ręce w stronę wnuka. – Zabieram też Robby’ego.
Laura podziękowała bezgłośnie. Ruth Parker mrugnęła porozumiewawczo i oddaliła się wraz z panną młodą i niemowlęciem. Włożyła na tę okazję najładniejszą wyjściową sukienkę, ale jej włosy posiwiały, a sylwetka przygarbiła się. W ciągu ostatnich lat stała się bardziej krucha.
Pozostawioną wśród tłumu przyjezdnych Laurę ogarnął smutek. Sądziła, że skandal, jaki wywołała, gdy wróciła do północnego New Hampshire w ciąży i bez środków do życia, nie oferując żadnych wyjaśnień, ma już za sobą. Czy rodzina kiedykolwiek zapomni? A czy ona zdoła sobie wybaczyć?
Trzy tygodnie po powrocie z Rio de Janeiro zorientowała się, że będzie miała dziecko. Potężnie zbudowany, nadopiekuńczy ojciec wypytywał o nazwisko mężczyzny. Obawiała się, że postawi Gabrielowi Santosowi ultimatum lub, co gorsza, spróbuje zmusić go do małżeństwa. Skłamała więc, że nie pamięta. Opisała pobyt w Brazylii jako wielki festiwal seksu, choć kochała się dotąd z jednym mężczyzną. A i z nim spędziła zaledwie jedną noc.
Cudowną noc…
Ciągle pamiętała silny uścisk szefa, gdy pchnął ją na biurko, zrzucając na ziemię dokumentację i komputer. Czuła ciepło drugiego ciała, dotyk ust na karku, gwałtowne pocałunki. Wspomnienie powracało w snach co wieczór.
Nazajutrz po uwiedzeniu oznajmiła, że nie pozostaje jej nic innego, jak zrezygnować z pracy. Wzruszył ramionami.
– Powodzenia. Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz. – Na tyle mogła liczyć po pięciu latach oddania i skrywanego uczucia.
Zakochała się w rozwiązłym pracodawcy głupio i beznadziejnie. Chociaż od półtora roku nie widziała jego twarzy, na próżno usiłowała wymazać ją z pamięci. Jak miała to zrobić, skoro każdego dnia synek spoglądał na nią ciemnymi oczami Gabriela.
Przed godziną płakała w bielonym, rustykalnym kościele, nie tylko z powodu szczęścia siostry. Kiedy zimny lutowy wiatr dął w północnej dolinie, miała czasem wrażenie, że słyszy wołanie przeznaczone wyłącznie dla niej:
– Lauro!
Tak jak teraz. Silny obcy akcent wydawał się prawie rzeczywisty. Dźwięk rozchodził się w duszy, jakby mężczyzna znajdował się tuż obok.
Odstawiła kieliszek z niedrogim szampanem. Najwyraźniej przemęczenie dawało o sobie znać.
Obróciła się.
Naprzeciwko niej, pośrodku zatłoczonego salonu stał Gabriel Santos, przystojniejszy, niż pamiętała. Górował nad innymi mężczyznami pod każdym względem. Jednak to nie wyraźnie zarysowana żuchwa czy drogi włoski garnitur sprawiały, że się wyróżniał. Nie chodziło o wzrost ani szerokie ramiona. Najważniejsze były zimne czarne oczy.
– Gabriel? – spytała nieśmiało.
– Witaj.
Wbiła paznokcie w dłonie, żeby obudzić się z koszmaru.
– Ciebie tu nie ma – stwierdziła.
– A jednak.
Jego obecność wśród biesiadników była nie na miejscu.
Trzydziestoośmioletni Santos kierował międzynarodowym koncernem handlującym stalą i drewnem. Życie wypełniały mu kolejne absorbujące wyzwania. Biznes. Sporty ekstremalne. Piękne kobiety. Laura skrzywiła się. Piękne kobiety przede wszystkim.
Co więc robił tutaj? Nie miał żadnego powodu, aby odwiedzać New Hampshire, chyba że…
Kątem oka dostrzegła, jak mama znika w korytarzu z Robbym w ramionach.
Próbując ukryć zdenerwowanie, oparła ręce na biodrach. Pod palcami wyczuwała fakturę ręcznie szytej sukienki druhny. Odszukanie jej w Greenhill Farm nie było trudne. Rodzina zamieszkiwała okolicę od dwustu lat. Na pewno nie chodziło o dziecko.
A może jednak?
– Nie cieszysz się ze spotkania?
– Oczywiście – ważyła słowa – ale pamiętaj, że nie jestem twoją sekretarką. Jeśli chcesz, żebym wróciła do Rio i przyszyła oderwany guzik albo zrobiła kawę…
– Złożyłem ci wizytę z zupełnie innego powodu. – Rozejrzał się po pokoju. Na ścianach wisiały różowe lampiony i serduszka z czerwonego papieru. Gzyms kominka, na którym buzował ogień, zdobiły świece.
– Co to za okazja?
– Ślub.
Kiedy podszedł bliżej, pod stopami skrzypnęły deski. Ogień oświetlił jego twarz, podkreślając ostre rysy. Sny nie dorównywały rzeczywistości. Nie bez powodu kobiety uganiały się za nim po całym świecie.
– Kto jest szczęśliwą oblubienicą? – zapytał, spoglądając z ukosa.
– Moja młodsza siostra.
– Becky? – Rozluźnił się. – Przecież to jeszcze podlotek.
– Nie musisz mi tego mówić. – Laura zerknęła na sukienkę. W migoczącym blasku ognia materiał wydawał się niemal biały. – Myślałeś, że ja wychodzę za mąż?
Ich spojrzenia spotkały się.
– É claro – przyznał niechętnie.
Stłumiła śmiech na myśl, że mogłaby mieć czas i ochotę na umawianie się z innym mężczyzną, nie wspominając o poślubieniu go. Wygładziła strój, po czym odparła:
– Bynajmniej.
– Nie ma w twoim życiu nikogo? – Zachowywał się obojętnie, chociaż usztywnione plecy sugerowały coś zupełnie odwrotnego.
Był ktoś ważny. Właśnie dlatego musiała zrobić wszystko, żeby Gabriel opuścił dom, zanim zobaczy Robby’ego.
– Nie masz prawa o to pytać.
– Tak – zgodził się. – Ale obrączki nie widzę.
– Bo nie wyszłam za mąż.
Stan cywilny Brazylijczyka nie budził wątpliwości. Wiele razy powtarzał, że nigdy się nie ożeni.
Nie nadaję się do tego, querida. Nie chcę małego domku ani słodkiej żonki przygotowującej co wieczór kolację, gdy ja będę czytał dzieciom bajki na dobranoc, mówił.
Ponownie zmniejszył dystans, teraz prawie się dotykali. Miała mglistą świadomość tego, że ludzie wokół szepczą, zastanawiając się, kim jest przystojny, dobrze ubrany nieznajomy. Skupiła uwagę na masywnych nadgarstkach, których nie zasłaniały mankiety koszuli szytej na miarę. Przypomniały jej o sile tamtych pieszczot.
Wbrew sobie powiodła wzrokiem po potężnym ramieniu, wzdłuż szyi aż do twarzy. Niespokojne cienie padały na biegnącą od skroni bruzdę powstałą wskutek wypadku, jaki mu się przytrafił w młodości. Stał przed nią mężczyzna, którego pragnęła od zawsze i nigdy nie przestała kochać.
– Miło znów cię widzieć – powiedział, zniżając głos.
Potem uśmiechnął się. Piętnaście miesięcy rozłąki działało na jego korzyść.
Tymczasem ona ostatni raz odwiedziła kosmetyczkę przed rokiem. Niemal zrezygnowała z makijażu, jedynie usta pomalowała szminką w niekorzystnym, różowym kolorze, kapitulując wobec nalegań siostry. Zaniedbane jasne loki, pospiesznie spięte w kok przed ceremonią, opadały teraz na ramiona w niesfornych puklach. Synek powyciągał je tłustymi piąstkami.
Już w dzieciństwie myślała przede wszystkim o innych, a gdy została samotną matką, jej potrzeby zupełnie przestały się liczyć. Zwykle starczało czasu na prysznic i ściągnięcie włosów gumką. Dotychczas nie zdołała zrzucić dodatkowych kilogramów po ciąży. Nerwowo poprawiła okulary.
– Czemu mi się tak przyglądasz?
– Jesteś jeszcze piękniejsza.
Policzki Laury zrobiły się czerwone.
– To nieprawda.
Kiedy odwrócił głowę, odetchnęła z ulgą.
Chociaż dom został gruntownie wysprzątany i udekorowany, właśnie sobie uświadomiła, jak nędznie prezentuje się wystrój. Wcześniej była dumna z tego, ile osiągnęła niewielkim kosztem. Kwiaty podrożały z powodu walentynek, kupiła więc czerwoną bibułę. Wycięła z niej serca, a następnie powiesiła na ścianach razem z różowymi balonami i wstążkami. Mama przyrządziła słynną pieczeń z kurczaka, a goście przynieśli zapiekanki i sałatki. Laura samodzielnie upiekła tort weselny według przepisu z książki kucharskiej z lat trzydziestych.
Szła do łóżka wyczerpana, ale zadowolona. Gabriel sprawił, że uznała przyjęcie za żałosne. Becky zachwycała się dekoracjami i trochę nieforemnym ciastem, ale może po prostu nie chciała sprawiać nikomu przykrości.
– Potrzebujesz pieniędzy? – Najwyraźniej czytał w myślach.
– Radzimy sobie – skłamała, znów się rumieniąc.
Obejrzał pokój z dezaprobatą.
– Ojciec mógł się bardziej postarać, nawet jeśli nie narzeka na nadmiar gotówki.
– Tata zmarł cztery miesiące temu – powiedziała chłodno. – Dostał zawału podczas żniw. Znaleźliśmy go na polu po kilku godzinach, po tym jak nie pojawił się na obiedzie.
– Przykro mi. – Wziął ją za rękę.
Poczuła szorstkie ciepło dłoni, za którym tęskniła nieustannie od sześciu lat. Oplotła jego palce swoimi, ulegając pragnieniu.
Po chwili wyrwała się.
– Dziękuję – odparła, powstrzymując łzy. Sądziła, że żałobę ma za sobą, ale kiedy zobaczyła wuja prowadzącego Becky do ołtarza i matkę płaczącą w kościelnej ławce, wszystko odżyło. – To była długa zima. Nasze małe gospodarstwo ledwie na siebie zarabia. Kiedy tata odszedł, bank nie chciał udzielić nam kredytu przed wiosennym siewem.
– Co takiego?
– Już to załatwiłam. – Uniosła podbródek. W rzeczywistości rodzina walczyła, żeby przetrwać kolejny tydzień do dnia, w którym zostanie uruchomiona nowa pożyczka. – Tom, mąż Becky, zajmie się ziemią i zapewni mamie opiekę.
– A ty? – starał się wybadać delikatnie.
Zacisnęła wargi. W domu zrobiło się tłoczno, a ponieważ zamężna siostra nie mogła już dzielić sypialni, pozostałe rodzeństwo, Hattie i Margaret, zamieszkało w jednym pokoju. Ona przeniesie się niebawem do sypialni matki. Ruth zapewniała, że chętnie weźmie wnuka do siebie, ale budził ją najmniejszy szmer. To niedobre rozwiązanie.
Laura potrzebowała pracy i własnego lokum. Była najstarsza – skończyła dwadzieścia siedem lat. Powinna pomagać bliskim, ale od miesięcy bezskutecznie szukała zatrudnienia. Postanowiła o tym nie wspominać.
– Nadal nie wiem, co tu robisz. Prowadzisz w okolicy jakieś interesy? Kupujesz może tę starą kopalnię, Talfax?
Potrząsnął głową.
– Nie, wciąż finalizuję przejęcie brazylijskiej spółki Açoazul – wyjaśnił. – Wpadłem, bo nie miałem innego wyjścia.
Wśród głośnych rozmów rozległ się dźwięk gitary i fletu wygrywających starą ludową piosenkę. Muzyce towarzyszył chłopięcy śmiech. Słysząc go, Laura zamarła.
– Co przez to rozumiesz?
– Nie domyślasz się?
Zjawił się, żeby odzyskać dziecko. Chociaż nie planował ojcostwa i zrobił wszystko, aby wykluczyć taką ewentualność, odkrył tajemnicę. Postanowił zabrać Robby’ego. Nie z miłości, lecz z poczucia obowiązku.
– Powinieneś już iść – oznajmiła zalękniona.
– Wykluczone.
– To o co chodzi? Jeśli doszły cię jakieś plotki… – Napięcie stało się nie do zniesienia. – Przestań się ze mną bawić i powiedz, czego chcesz?
– Przyjechałem po ciebie.