Gorejąca biel. Powiernik Światła. Księga 5. Część 1 - ebook
Gorejąca biel. Powiernik Światła. Księga 5. Część 1 - ebook
Każde światło rzuca cień.
Każdy cień skrywa tajemnicę.
Każda tajemnica ukrywa prawdę.
Każda prawda rodzi legendę.
Każda legenda rzuca światło.
Gavin Guile, niegdyś najpotężniejszy człowiek na świecie, został powalony. Stracił swoją magię, tajny Zakon pragnie jego śmierci. Teraz, żeby chronić tych, których kocha, zmuszony jest przepłynąć morze i szukać pomocy samego Orholama.
Kiedy Biały Król uruchamia swoje potężne pułapki i samej Chromerii grozi zdrada i oblężenie, Kip Guile musi zebrać siły, zwołać sojuszników i wywalczyć sobie drogę powrotną, żeby stanąć do ostatniej nierównej walki.
Czy w najciemniejszej godzinie przybędzie Powiernik Światła?
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7480-661-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W cesarstwie Siedmiu Satrapii niektórzy ludzie rodzą się ze zdolnością przekształcania światła w luksyn – materialną, namacalną substancję występującą w jednym z dziewięciu kolorów. Proces ten zwany jest krzesaniem i każdy z krzesanych kolorów ma niepowtarzalne fizyczne i metafizyczne właściwości oraz mnóstwo zastosowań w różnych dziedzinach życia – od budowy po sztukę wojenną. Krzesiciele, szkolący się w Chromerii, stolicy cesarstwa, prowadzą życie uprzywilejowanych, ponieważ politycy i potężne arystokratyczne rodziny rywalizują, zabiegając o ich usługi. W zamian za to krzesiciele zgadzają się, że kiedy skończy się okres, w którym mogą bezpiecznie korzystać z magii – co sygnalizuje moment, kiedy przełamują halo i krzesany przez nich kolor rozlewa się poza tęczówkę – zostaną zabici przez cesarza, Pryzmata podczas ceremonii w najświętszym dniu roku, w Dniu Słońca. Krzesiciele, którzy przełamali halo, nazywani są kolorakami; pogrążają się w szaleństwie, o ile nie zostaną Uwolnieni. Ci, którzy uciekną przed rytualnym Uwolnieniem, są ścigani i zabijani. Tylko moc Pryzmata nie podlega ograniczeniom. Nadto jedynie Pryzmat potrafi naprawiać zaburzenia równowagi we wszystkich kolorach w satrapiach, dzięki czemu luksyn nie może zawładnąć krainami i wywołać chaosu. Co siedem lat – albo po wielokrotności siedmiu lat – Pryzmat także oddaje życie, a rząd Chromerii obiera nowego Pryzmata. Jeśli Pryzmat nie zgodzi się umrzeć, także jest ścigany, tyle że przez Czarną Gwardię – elitarny szwadron, który ma za zadanie strzec cesarstwa.
KSIĘGA PIERWSZA: CZARNY PRYZMAT
Kip Delauria szuka odłamków luksynu na polu bitwy, która odbyła się podczas Wojny Fałszywego Pryzmata w okolicy Rektonu. Natyka się na związanego zielonego koloraka, Gaspara Elosa, który próbuje uwolnić się z więzów. Satrapa Garadul ogłosił się królem i zamierza zniszczyć Rekton; w pobliżu obozuje wojsko. Kip pędzi do domu czerwonego farbiarza, mistrza Danavisa, ten zaś ponagla Kipa, żeby odnalazł przyjaciół i uciekał. Podczas próby ucieczki Kip nieumyślnie krzesze. Później odnajduje swoją matkę, Linę, śmiertelnie ranną, ukrytą w jaskini z jednym z jego przyjaciół. Przed śmiercią kobieta oddaje mu szkatułkę z drzewa różanego zawierającą tajemniczy, zdobiony klejnotami sztylet.
W Chromerii Pryzmat Gavin Guile otrzymuje wiadomość od Liny, z której dowiaduje się, że w Rektonie przebywa jego syn imieniem Kip. Gavin wkrótce wyrusza z Czarnogwardzistką Karris Białodąb. Udają się do Tyrei na luksynowym ślizgaczu-szybowcu jego własnego pomysłu, dzięki czemu są w stanie pokonać Morze Lazurowe w jeden dzień. Po przybyciu odkrywają, że Rekton został zniszczony, i znajdują Kipa usiłującego obronić się przed Lustrzaną Gwardią Garadula. Gavin szybko likwiduje żołnierzy, zdając sobie sprawę, że Garadul próbuje stworzyć własną Chromerię i ogłosił się królem. Gavin uznaje Kipa za swojego syna z nieprawego łoża. Garadul zabiera sztylet, zanim Gavin i Kip opuszczą Tyreę.
Gavin i Kip udają się do stolicy cesarstwa, gdzie Kip natychmiast zostaje poddany próbie mającej ujawnić jego zdolności krzesania. Okazuje się, że jest superchromatą i niebiesko-zielonym dichromatą. Ponadto ponownie spotyka się z Alivianą (Liv) Danavis, przyjaciółką z rodzinnego miasteczka i córką Corvana.
Tymczasem Karris w Tyrei podejmuje się własnej misji. Odnajduje w piwnicy Corvana Danavisa – największego generała w obozie Dazena podczas Wojny Fałszywego Pryzmata – ; jako jedyny przeżył krwawą rzeź w Rektonie. Karris zostaje pojmana przez siły króla Garadula i wtedy odkrywa, że to prawa ręka króla, polichromatyczny kolorak, który nazywa siebie Księciem Barw, tak naprawdę odpowiada za podburzenie do rebelii. To brat Karris, o którym myślała, że dawno temu zginął. Corvan rusza w drogę do Garristonu, żeby ostrzec gubernatora.
Tymczasem w Chromerii okazuje się, że Gavin jest tak naprawdę Dazenem, który jedynie udaje swojego starszego brata. Prawdziwy Gavin Guile („więzień”) nadal żyje i jest uwięziony w celi z niebieskiego luksynu w głębinach pod Wieżą Pryzmata. Pryzmat Guile spotyka się ze Spektrum, rządem Siedmiu Satrapii, i przedstawia mu plany Garadula. Gavin postanawia udać się do Garristonu z Kipem, dowódcą Czarnej Gwardii, Żelazną Pięścią oraz Liv, która miała zostać nauczycielką Kipa. Kiedy już przybywają do Garristonu, Gavin pozbawia urzędu gubernatora Crassosa i przejmuje władzę. Spotyka się z Danavisem i ponownie czyni go generałem. Oddaje dowodzenie nad obroną miasta dawnemu przyjacielowi.
Gavin zamierza wznieść wokół Garristonu wspaniały mur z żółtego luksynu, by uratować narażone na atak miasto. Mur ze Słonecznej Wody zostaje prawie ukończony, kiedy pocisk artyleryjski niszczy bramę, którą Gavin właśnie kończy wznosić. Tymczasem Kip zakrada się do obozu Garadula w charakterze szpiega i znajduje Karris. Towarzyszy mu Liv. Kip zostaje złapany, a Liv zaproszona do współpracy z Księciem Barw. Liv ratuje Kipa i Karris, zgadzając się dołączyć do Księcia Barw, jeśli ten daruje życie Kipowi i Gavinowi.
Podczas bitwy o Garriston Gavin pada po tym, jak wykrzesał biały luksyn, Kip zabija króla Garadula, a reszta sił wycofuje się do portu. Kip pomaga uratować Żelazną Pięść. Uciekają przez morze do jednej z barek, a Kip ściga się z kolejnym zagrożeniem – polichromatą Zymunem, któremu wyznaczono zadanie: ma zabić Gavina. Zymunowi nie udaje się, ponieważ przeszkadza mu w tym Kip. Kip zabiera Zymunowi sztylet i okazuje się, że to jest to samo ostrze, które dała mu matka. Teraz jednak ma na rękojeści niebieski klejnot.
Gavin zdaje sobie sprawę, że stracił umiejętność krzesania błękitu i nie widzi tego koloru. Więzień wyrwał się z niebieskiego więzienia i trafił do zielonego.
KSIĘGA DRUGA: OŚLEPIAJĄCY NÓŻ
Gavin i uciekinierzy z Garristonu przebywają na barkach. Pryzmat próbuje pogodzić się z faktem, że utracił błękit. Ratuje uchodźców przed morskim demonem, a potem rusza z Karris na Wyspę Jasnowidzów, gdzie negocjuje z Trzecim Okiem, potężną jasnowidzką, by pozwoliła uchodźcom zamieszkać na jej wyspie. Trzecie Oko wie, kim on naprawdę jest i że już stracił niebieski kolor. Udziela mu użytecznej rady na temat mary i później Gavin niszczy niebieską marę w pojedynkę.
Po powrocie do Chromerii Kip zaczyna szkolenie w Czarnej Gwardii wbrew życzeniom dowódcy Żelaznej Pięści. Tam Kip zdobywa sobie przyjaciół i poznaje Teię, daltonistkę, krzesicielkę parylu i niewolnicę. Wojna nie przebiega pomyślnie dla Chromerii i Żelazna Pięść ogłasza, że do Czarnej Gwardii zostanie przyjętych czternastu najlepszych kandydatów zamiast jak zwykle siedmiu. Chociaż szkolenie jest niezwykle ciężkie, zainteresowanie, jakie okazuje Kipowi jego dziadek, Andross Guile, okazuje się znacznie gorsze. Andross domaga się, żeby Kip grał z nim w Dziewięć Króli o nadzwyczaj wysokie stawki.
Gavin i Karris wracają do Chromerii po tym, jak pomogli osiedlić się w nowym miejscu uchodźcom. Gavin spotyka się ze Spektrum i Wyspa Jasnowidzów zostaje ogłoszona Nową Tyreą, dzięki czemu zyskuje ona wpływy jako nowa satrapia. Jej nowym satrapą zostaje Danavis. Karris wpada w zasadzkę i zostaje pobita przez mężczyzn wynajętych przez Androssa Guile.
Bibliotekarka Rea Siluz zapoznaje Kipa z Janus Borig, ekscentryczną starą artystką, która tworzy bezcenną talię oryginalnych kart do Dziewięciu Króli, które są napełnione magią. Janus ostrzega Kipa, że jej życiu grozi niebezpieczeństwo i przy jednej z wizyt Kip widzi, że dom Borig płonie, a Janus została śmiertelnie raniona przez dwóch tajemniczych zabójców. Kip znajduje talię zupełnie nowych kart, zabija zabójców, kradnie ich migotliwe płaszcze i oddaje te przedmioty Żelaznej Pięści i Gavinowi. Kip ostatecznie ląduje na czternastym miejscu podczas prób Czarnej Gwardii i okazuje się, że nie jest dichromatą, ale polichromatą z pełnym spektrum.
Tymczasem Liv składa przysięgę wierności Księciu Barw i jego sprawie. Jego armia zaczyna maszerować z Garristonu w kierunku Ru, wielkiego miasta w Atashu. Gavin udaje się do Ru z Kipem i drużyną Czarnogwardzistów. Przeprowadzają zwiad. Gavin zdradza tajniki konstrukcji ślizgacza Czarnej Gwardii i razem zatapiają _Gargantuę_, ogromny okręt należący do księcia piratów, Pasha Vecchio.
Gavinowi i Karris udało się w końcu pojednać i pobierają się tuż przed wyruszeniem na wojnę z Księciem Barw. Z nowymi kadetami z Czarnej Gwardii i siłami Chromerii muszą zniszczyć zieloną marę, w której rodzi się nowy bóg, Atirat. Żelazna Pięść i Teia dowodzą drużyną podczas ataku na fort. Zielona mara wynurza się z morza. Gavin, Kip i Karris walczą razem, żeby do niej dotrzeć, zabijając po drodze koloraki. Pośród chaosu walki Gavin zdaje sobie sprawę, że stracił zdolność krzesania i widzenia koloru zielonego. Liv kieruje potężny promień światła na iglice mary, budząc nowego zielonego boga – Atirata.
Tymczasem w forcie Teia, Żelazna Pięść i reszta grupy ostrzeliwują z dział marę, dzięki czemu iglica wybucha. Kip wykorzystuje wybuch dla odwrócenia uwagi – wbija swój sztylet – potężny Oślepiający Nóż – w zielonego boga Atirata i go zabija. Bohaterom udaje się więc zabić boga i zatopić marę, ale ostatecznie tracą Ru, które zajmuje Książę Barw.
Po bitwie, kiedy wciąż przebywają na chromeryjskim statku, Kip i Gavin spotykają się z Androssem Guile. Kip zdaje sobie sprawę, że Andross jest kolorakiem, i decyduje się na konfrontację. Wyciąga Oślepiający Nóż i dźga Androssa w ramię. Gavin próbuje interweniować, ale udaje mu się uzyskać tylko tyle, że nóż wbija się w jego własne ciało. Spada za burtę, a Kip skacze za nim, żeby go ratować.
Szybko zostają wyciągnięci z wody przez załogę _Wrednej Szkapy_. Dowodzi nią piracki kapitan Artylerzysta, na wpół szalony kanonier, którego statek Gavin wcześniej zniszczył. Oślepiający Nóż urósł i zmienił się w wielgachny miecz-muszkiet. Artylerzysta postanawia zachować sobie Gavina i miecz-muszkiet, a Kipa wyrzuca z powrotem do morza jako ofiarę dla Ceres.
Andross odkrywa, że nie jest już kolorakiem.
Kip ląduje na małej łódce razem z Zymunem, zaginionym dawno temu synem z nieprawego łoża Gavina i Karris.
Gavin odzyskuje przytomność i zdaje sobie sprawę, że nie może krzesać, jest całkowitym daltonistą i… galernikiem.
KSIĘGA TRZECIA: OKALECZONE OKO
Kip i Zymun dryfują po morzu, dopóki Kip nie zdoła uciec i dopłynąć do brzegu. Walczy o przeżycie, cierpiąc przez kilka tygodni z powodu odwodnienia, ran i halucynacji, i próbuje wrócić na Jaspisy.
Żelazna Pięść i pozostali Czarnogwardziści wrócili do Chromerii, gdzie Kipa uznano za martwego. Spektrum zbiera się, żeby zdecydować, jak poradzić sobie z wojną i nieobecnością Gavina. Andross zostaje mianowany promachosem, głównodowodzącym wojskami Chromerii. Teia zostaje zwerbowana przez Mordercę Sharpa, zdolnego krzesiciela parylu i zawodowego zabójcę, który służy Zakonowi Złamanego Oka. Karris, która jest teraz żoną Pryzmata, musi odejść z Czarnej Gwardii i zostaje mistrzynią szpiegów Bieli.
Po powrocie do domu Kip oznajmia Spektrum i Karris, że Gavin żyje, po czym zawiera niepewne przymierze z Androssem. Trenuje i uczy się pod okiem Karris, ponownie spotyka swoją dawną czarnogwardyjską drużynę: Cruxera, Ben-hadada, Dużego Leo, Teię, Ferkudiego, Winsena, Gossa oraz Daelosa. Andross przyznaje drużynie prawo wstępu do bibliotek, do których dostęp jest bardzo ograniczony, by badali kwestię heretyckich kart do Dziewięciu Króli i Powiernika Światła, przepowiedzianego dawno temu wybawcy satrapii. Ma nadzieję, że zdobyte przez nich informacje pomogą im zwyciężyć w wojnie. Grupa spotyka i zaprzyjaźnia się z Quentinem Naheedem, skromnym, ale genialnym młodym luksjatem oraz uczonym.
Tymczasem na morzu Gavin, daltonista niezdolny do krzesania, jest galernikiem na pirackim okręcie Artylerzysty. Razem z nim wiosłuje stary prorok, którego przezywano imieniem Orholam. Po miesiącach żeglugi po otwartym morzu Gavin zostaje uwolniony przez Antoniusa Malargosa, naiwnego młodego ruthgarskiego arystokratę. Płyną do Rath, dużego portowego miasta w Ruthgarze, gdzie Gavin trafia do rąk kuzynki Antoniusa, Eirene. Ona więzi Gavina i knuje z Nuqabą z Parii (która posiada pomarańczowy krystaliczny zalążek). Postanawiają darować Gavinowi życie, ale zamierzają wypalić mu oczy.
Teia zwierza się Żelaznej Pięści i Bieli, że kradła dla swojej właścicielki, Aglaii Crassos i że została usidlona przez Zakon Złamanego Oka. Na rozkaz Bieli Teia zostaje podwójną agentką Chromerii i przenika do Zakonu. Natychmiast podejmuje się różnych zadań, żeby dowieść swojej wierności wobec Zakonu. Otrzymuje wiadomość od Karris, że ktoś zamierza zabić Kipa, więc razem z Cruxerem i Winsenem śpieszy przyjacielowi z pomocą. Ratują Kipa i zabijają Czarnogwardzistów, którzy próbowali go zamordować.
Podczas spotkania z Androssem Kip dowiaduje się, że dziadek wie o Zymunie, który zmierza na Jaspisy, i że po przybyciu zostanie ogłoszony Pryzmatem-elektem, chyba że Kip odnajdzie zaginioną talię do Dziewięciu Króli Androssa wraz z oryginałami, które Kip uratował z domu Janus Borig.
Kip mówi Teii o swoich uczuciach i propozycji małżeństwa, jaką złożyła mu Tisis, a potem udaje się do sali treningowej Pryzmata, gdzie w gruszce treningowej znajduje zaginione karty do Dziewięciu Króli. Niechcący absorbuje wszystkie karty, pada martwy i wkracza do Wielkiej Biblioteki, gdzie spotyka nieśmiertelnego: Abaddona.
Tymczasem Karris i Żelazna Pięść dowiadują się, gdzie przebywa Gavin, i planują akcję ratunkową. Wyruszają z drużyną Czarnogwardzistów i wydostają Gavina z ogromnego hipodromu. Wcześniej jednak Gavinowi wypalono jedno oko rozpalonym do czerwoności metalowym prętem. Po powrocie oddają go w ręce zaufanego konsyliarza, a Karris idzie poszukać Kipa.
W sali treningowej Teia znajduje ciało Kipa. Reanimuje go, ale Kip rozpacza, widząc, że z kart zniknęły wszystkie wizerunki. Ukradł Abaddonowi migotliwy płaszcz i teraz oddaje go Teii. Ma kłopot z odróżnianiem rzeczywistości od wizji wywołanych przez karty.
Teia śledzi Androssa i zakrada się do jego posiadłości na Wielkim Jaspisie, gdzie podsłuchuje jego rozmowę z Zymunem, dotyczącą przyszłości chłopaka w rodzinie Guile’ów, a potem z Mordercą Sharpem, z którym planują zamordowanie Bieli. Mówi o tym Kipowi i we dwoje ruszają do komnat Bieli, gdzie znajdują ją umierającą. Dzień po śmieci Orei Karris bierze udział w ceremonii mającej na celu wybór nowej Bieli i dowiaduje się, że jest jedną z kandydatek.
Podczas ceremonii Andross usuwa Żelazną Pięść z Czarnej Gwardii i publicznie wypędza Kipa oraz jego przyjaciół z Chromerii. Wszyscy ruszają do wieży, gdzie Kip i jego drużyna otrzymują czarne mundury, zapasy i nowe imię: Mocarze. Postanawiają uciec statkiem z Chromerii, ale zanim im się to uda, Zymun rozkazuje nowo powstałej Świetlanej Gwardii zabić Kipa i jego przyjaciół. Goss zostaje zabity, a Daelos jest poważnie ranny, nim udaje im się spotkać z Tisis Malargos w porcie. Kip i Tisis biorą ślub, a potem z Mocarzami, którzy składają Kipowi przysięgę wierności, płyną do Krwawej Puszczy.
Karris odkrywa, że ceremonia wyboru nowej Bieli została sfałszowana za pomocą uroków rzuconych z wykorzystaniem pomarańczowego luksynu, chociaż tym świętym rytuałem powinien teoretycznie kierować sam Orholam. Kiedy dwaj pozostali kandydaci ją atakują, Karris zabija ich i zostaje Karris Białą.
Żelazna Pięść znajduje swojego brata – Wibrującą Pięść – umierającego. Brat wyznaje, że wie, iż Żelazna Pięść pracował dla Zakonu Złamanego Oka, odkąd przybył do Chromerii. Żelazna Pięść spotyka się z przywódcą Zakonu, Starcem z Pustyni, który okazuje się sekretarzem i niewolnikiem Androssa, Grinwoodym.
W tym samym czasie Liv Danavis na rozkaz Księcia Barw poluje na nadfioletowy krystaliczny zalążek. Chociaż Książę Barw próbuje zmusić ją do noszenia naszyjnika z czarnego luksynu, dzięki któremu sprawowałby nad nią kontrolę, udaje jej się przechwycić krystaliczny zalążek dla siebie.
Gavin odzyskuje przytomność i odkrywa, że znajduje się w niebieskiej celi więzienia, które zbudował pod Wieżą Pryzmata.
KSIĘGA CZWARTA: KRWAWE ZWIERCIADŁO
Teia i Morderca Sharp porywają Marissię i wykradają jej dokumenty, które są niezbędne Karris jako nowej Bieli. Gavin budzi się i odkrywa, że w niebieskiej celi towarzyszy mu Marissia i opatruje jego rany. Wyznaje, że nie tylko była mistrzynią szpiegów Orei, ale także jej wnuczką. Kiedy tylko Gavin zaczyna dochodzić do siebie, zjawia się Andross i zabiera Marissię, prawdopodobnie po to, żeby ją zabić.
Karris przetrwała pierwsze spotkanie z Androssem w charakterze Bieli, podczas którego zgodził się zająć sprawą dwóch mężczyzn zabitych przez Karris podczas ceremonii wyboru. Później Karris spotyka zaginionego syna, Zymuna, który opowiada jej o swoim traumatycznym dzieciństwie. Karris przysięga, że nigdy więcej go nie porzuci.
Teia odbywa swoje pierwsze spotkanie ze Starcem z Pustyni, który powierza jej zadanie – ma się zbliżyć do Karris. Mówi jej też, żeby oznakowała kogoś, kto ma zostać zabity – to „prezent” dla niej za lojalność, jaką okazała do tej pory. Po tym spotkaniu poznaje nowo mianowanego dowódcę Fiska, w którego towarzystwie czuje się skrępowana, odkąd Mocarze odkryli jego zdradę. Fisk mówi jej, że jego zdaniem została wybrana przez wzgląd na Kipa i że może liczyć na niego i Czarną Gwardię, gdy Mocarze będą potrzebowali ich pomocy. Informuje ją także, że następnego dnia będzie mogła złożyć ostateczną przysięgę jako Czarnogwardzistka; dlatego tej nocy Teia czuwa. Schodzi do cel, żeby zobaczyć więźniów, którzy zostaną straceni podczas Dnia Słońca, i znajduje Quentina, który został aresztowany za zamordowanie Lucii podczas czarnogwardyjskiego szkolenia. Oznacza go parylem, żeby został zamordowany, ale usuwa ten znak przed egzekucją.
Podczas Dnia Słońca Karris skazuje Najwyższego Luksjata Tawleba na Światłość Orholama za to, że rozkazał Quentinowi zamordować Kipa. Po jego egzekucji przychodzi kolej na Pheronike’a, szpiega Księcia Barw. Gdy Pheronike płonie, wypuszcza Nabirosa, trzygłowego dżinna, który go opętał. Karris ułaskawia Quentina i skazuje go na niewolę, żeby stanowił przykład, symbol chciwości i zepsucia w szeregach Magisterium.
Tymczasem Kip i Tisis próbują bez powodzenia skonsumować małżeństwo – kwestia staje się nagląca, bo w przeciwnym wypadku ich ślub zostanie anulowany. Tisis chce towarzyszyć Mocarzom podczas ich walk w Krwawej Puszczy. Po drodze muszą się zmierzyć z potężnym luksynowym sztormem i Kip ratuje ich, rozsnuwając spętane strugi chi i parylu, aż ich statek jest w stanie przepłynąć. Z wysiłku traci wzrok na trzy dni, ale Rea Siluz leczy jego oczy. Kiedy Kip się budzi, Mocarze wypływają na skonstruowanym przez Ben-hadada ślizgaczu, a Tisis dowodzi, że jest cennym nabytkiem dla drużyny.
Gavin zaczyna rozmawiać z martwym człowiekiem w niebieskiej celi, który przyznaje, że Gavin stworzył go, posługując się narzuceniem woli, żeby dręczyć swojego brata. Martwy człowiek zdradza mu także, że Gavin jest Czarnym Pryzmatem – czarnym krzesicielem, który absorbuje moc krzesania wszelkich kolorów, zabijając innych krzesicieli. Gavin próbuje uciec z więzienia, udaje mu się wyrwać z zielonej celi i dociera do małej niszy, gdzie odkrywa, że czeka tam na niego nikt inny jak jego własny ojciec. Andross próbuje zawrzeć umowę z Gavinem, ale ten ostatecznie ląduje w żółtej celi, gdzie zostawił ciało brata po tym, jak go zastrzelił.
Mocarze spotykają Duchy z Cienistego Zagajnika – grupę magów woli, którym przewodzi conn Ruadhán Arthur. Przekonują go, żeby dołączył do armii Kipa. Odnoszą sukces, atakując Krwawe Szaty, i natykają się na Cwn y Wawr („Psy Świtu”), bandę wybitnych krzesicieli-wojowników z wysoce wyszkolonymi psami. Duchy i Cwn y Wawr łączy skomplikowana historia, ale ostatecznie obie grupy są w stanie odłożyć na bok dzielące ich różnice i razem stanąć do walki.
Tymczasem Liv staje się nadfioletowym bogiem Ferriluxem i spotyka Samilę Sayeh – teraz Mota – w Rektonie. Samila mówi Liv, że Biały Król ma jej marę, ale Liv otrzyma ją pod warunkiem, że zwiąże się z nim i zacznie nosić czarny luksyn. Liv odmawia.
Eirene wysyła Antoniusa, który jest kuzynem jej i Tisis, żeby sprowadził Tisis z powrotem do domu, ale jej udaje się go przekonać, żeby dołączył do wojsk Kipa i złożył mu przysięgę wierności. Ze swoją rozrastającą się armią Kip postanawia uratować oblegane miasto.
Gavin widzi, że jego brata nie ma w celi z żółtego luksynu i po rozmowie z martwym człowiekiem, którego tam zastaje, zdaje sobie sprawę, że nigdy go nie uwięził; zabił prawdziwego Gavina w bitwie pod Strzaskaną Skałą, a krzesanie czarnego luksynu pozbawiło go wspomnień tamtego wydarzenia. Andross, Felia i Orea znali prawdę na temat Gavina i czekali, kiedy i czy w ogóle w końcu dojdzie do siebie po tej amnezji/szaleństwie. Gavin w końcu traci przytomność po zjedzeniu zatrutego chleba i budzi się w więzieniu z czarnego luksynu.
Teia zostaje wysłana z misją do Parii przez Zakon i Karris. Zakon rozkazuje jej zabić Nuqabę, a Karris satrapkę Tilleli Azmith (mistrzynię szpiegów Nuqaby). Podczas misji odkrywa, że Nuqaba to Haruru, siostra Żelaznej Pięści, że były dowódca Czarnej Gwardii żyje i jest więziony przez siostrę. Teia wypełnia misję, ale Żelazna Pięść ją odkrywa. Teia wraca później i melduje Karris, że Żelazna Pięść żyje.
Corvan i jego nowo poślubiona żona, Trzecie Oko, spędzają ostatnią wspólną noc, zanim zostanie zamordowana przez Mordercę Sharpa. Trzecie Oko ujawnia, że Kip maszeruje na Dúnbheo, żeby je uwolnić, nie dostrzegając pułapki Białego Króla.
Gavin spędza długie miesiące w czarnej celi i ostatecznie odkrywa, że martwy człowiek nie jest wytworem narzucenia woli, ale czymś zupełnie innym. Wkrótce potem pojawia się Grinwoody i wyjawia mu, że jest Starcem z Pustyni. Proponuje, że uwolni Gavina, jeśli ten zgodzi się pożeglować na Pienistą Rafę, wspiąć się na Wieżę Niebios i zabić Orholama – którego Starzec uważa za jądro magii w satrapiach – za pomocą Oślepiającego Noża. Gavin zgadza się, umieszcza kawałek czarnego luksynu w oczodole, co gwarantuje jego posłuszeństwo i udaje się na statek. To _Złoty Środek_, którym dowodzi nikt inny jak Artylerzysta.
Teia otrzymuje zadanie od Zakonu, które ma być jej ostatnią próbą. Powiedziano, że ma zabić kogoś (Gavina), po tym, jak ta osoba wypełni misję dla Zakonu. Jeśli Teia zawiedzie, zginie jej ojciec.
Karris spotyka się z Androssem, który mówi jej, że Żelazna Pięść ogłosił się królem Parii. Potem Karris musi zabić Gavina Greylinga, któremu pękło halo podczas poszukiwania jej męża. Po tym Uwolnieniu Karris rozkazuje Czarnej Gwardii zaprzestać poszukiwań i godzi się z myślą, że Gavin nie żyje.
Liv postanawia dołączyć do Białego Króla i zdaje sobie sprawę ze swojej prawdziwej mocy jako bogini, gdy widzi, że Biały Król przygotowuje mary z myślą o ataku na Chromerię.
Kipowi i jego armii udaje się uwolnić oblegane Dúnbheo. Conn Arthur bardzo drogo płaci za to zwycięstwo i odchodzi podczas następnej bitwy. Kip pozbawia urzędów miejscowych arystokratów i przejmuje miasto dla siebie i swojej armii. On i Tisis wyznają sobie miłość i wreszcie są w stanie skonsumować małżeństwo. Kip posługuje się wszystkimi kolorami luksynu, żeby naprawić starożytny fresk w ich sypialni, znany jako _Túsaíonn Domhan_, co znaczy „Świat się zaczyna”.OD AUTORA
Bystrzy czytelnicy – albo ci, którzy przypadkiem przeczytali uwagi od autora – zauważą, że pierwsze sceny z Teią rozgrywają się w tym samym czasie, co ostatnie sceny kilku innych bohaterów w „Krwawym zwierciadle”.
Oszukuję? Cofam się, żeby poprawić błędy zaburzające ciągłość fabuły?
Skądże. Już wcześniej napisałem te sceny i nic nie zmieniają one w tym, co robią inni bohaterowie, ale postanowiłem wycofać je z „Krwawego zwierciadła” i wstawić tutaj.
Dlaczego? Jednym z wyzwań pisania wielotomowej epickiej historii jest wyważenie dramatyzmu. Cykl Powiernika Światła to rozległa, spoista historia, ale chciałem, żeby każdy tom zawierał własną historię, dzięki czemu każdy był częścią większej podróży, ale też osiągał swój własny cel. Czasem te pragnienia związane z pojedynczym tomem muszą ustąpić wymaganiom całej serii – kiedy na przykład kluczowe pytanie dla fabuły pojawia się w pierwszym tomie, ale odpowiedź zostaje ujawniona dopiero kilka części później. Czasem jednak uważam, że trzeba skupić się na wymogach stawianych przez pojedynczy tom.
Ten cykl z pewnością jest już wystarczająco skomplikowany i dlatego zdecydowana większość scen jest przedstawiona w kolejności chronologicznej. Ale co ma zrobić pisarz, kiedy postać zbytnio się pośpieszy, i porusza problem z tomu piątego, podczas gdy inni bohaterowie w dalszym ciągu tkwią przy kwestiach z tomu czwartego? (W tym wypadku mowa jest o Teii).
Ściśle chronologiczne przedstawienie faktów zakłóciłoby finałowe sceny pozostałych bohaterów w tomie czwartym, a potem w tomie piątym; to, co Teia zrobiła raptem kilka godzin wcześniej, należałoby przypomnieć. Co więcej, popsułoby to satysfakcję, jaką powinno gwarantować zakończenie książki – to kruche wrażenie, że chociaż epicka podróż trwa, to dotarliśmy do kolejnego logicznego przystanku.
Bohaterowie grzeją się przy ogniu, patrząc na górski szczyt, który spróbują zdobyć następnego dnia? To dobre miejsca na przerwę. Bohaterowie są w trakcie wspinaczki, a książka po prostu się urywa? To kiepska konstrukcja.
W innym zaś wypadku bohater w odległych rejonach przeżywa kilka ciekawych sytuacji w ciągu jednego dnia, jedną po drugiej, podczas gdy przygoda pozostałych bohaterów rozciąga się na kilka tygodni.
Chronologiczny porządek może i jest najłatwiejszy, ale kiedy działania jednego bohatera nie wpływają (na razie) na pozostałych bohaterów, postanowiłem przedstawić kilka scen w kolejności, która moim zdaniem zapewnia najwięcej przyjemności z lektury.
Zaufajcie mi – kiedy bohaterowie się spotkają, wszystko się złoży w satysfakcjonującą całość.
To znaczy pod względem chronologicznym.
_Brent Weeks_
z zapadłej dziury w okolicy Portland, w stanie OregonROZDZIAŁ 1
Plan Białego Króla mający na celu zniszczenie Kipa zaledwie zaczynał się od zabójstwa. A zabójstwo zaczęło się od zapachu goździków.
– Naprawdę uwielbiam być Mocarzem, nie zrozum mnie źle – mówił do Ferkudiego Duży Leo – ale czasem zapewnianie ochrony to trochę za dużo dla naszej piątki, nie uważasz? Czarna Gwardia zawsze ma co najmniej stu wojowników. Dziesięć razy więcej niż jest nas. Znaczy piętnaście? Do licha, dwadzieścia. Widzisz? Aż tak bardzo jestem zmęczony. Fakt, że muszą strzec więcej ludzi niż my…
Ferkudi pociągnął nosem.
Duży Leo zamilkł. Oderwał wzrok od gawędzących arystokratów po raz pierwszy w ciągu wieczoru i zerknął na przyjaciela. Jak większość tego, co robił Ferkudi, także węszył inaczej niż wszyscy – wciągał powietrze trójkami: dwa krótkie niuchnięcia i na końcu jedno dłuższe.
Im dwóm przypadła warta przy drzwiach podczas oficjalnej kolacji, na której okrzyknięto Kipa (Łamacza dla Mocarzy) Wyzwolicielem Dúnbheo. Po początkowo chłodnym przyjęciu przez Radę Błogosławionych i powieszeniu paru delikwentów arystokraci z kulturalnej stolicy Krwawej Puszczy w końcu postarali się zachować uprzejmie.
Kiedy Ferkudi nic nie powiedział, Duży Leo pociągnął z aprobatą nosem.
– W końcu nikt nie podniesie ręki tego wieczoru na największego dobroczyńcę miasta, nie? – podjął wątek. – Nigdy nie przeszkadzał ci fakt, że nikt najwyraźniej nie dostrzega, że lord Kip Guile bynajmniej nie uratował miasta w pojedynkę?
Wydawało się, że wszystko jest w najlepszym porządku, pomyślał Leo. Nikt nie zachowywał się dziwnie. Widać było, rzecz jasna, że niektórzy się denerwują, bo wszyscy kombinują, jak pozyskać w Łamaczu sojusznika, ale zgiełk brzmiał normalnie. Ludzie najwyraźniej dobrze się bawili.
Ferkudi również pociągnął nosem.
– Nie mów mi, że się przeziębiłeś – powiedział Leo, nie patrząc tym razem na towarzysza.
Ferkudi wciągnął nosem powietrze, jak żołnierz wyruszający na wojnę, który sumienne napełnia magazyny pamięci zapachem włosów swojej żony.
– Co? – zapytał rozkojarzony. – Przeziębienie? Hę?
– Aha, właśnie. O czym to ja…? A, tak, znaczy… Łamacz ratuje miasto i rozdaje nasze jedzenie głodującym? I naprawia to cudo na suficie… jak tam się ono nazywa? To ma znaczenie dla tych ludzi. Jest dla nich jak bóg. Jeżeli Rada Błogosławionych albo któryś z arystokratów z Krwawej Puszczy wykona jakiś ruch przeciwko niemu, ludzie się zbuntują. Spalą drzewa rodowe arystokratów i powieszą wszystkich co do jednego…
– Czy dopisano kogoś do listy gości w ostatniej chwili? – wszedł mu w słowo Ferkudi.
Ferkudi uwielbiał listy, wszelkiej maści rejestry i spisy. Kiedy kasztelanka pokazała mu swoje nienagannie zorganizowane księgi rachunkowe, wyraz jego twarzy był jak karawana z kolejnymi wozami – ukazywał kolejno zdumienie, niedowierzanie, a potem zachwyt i wreszcie absolutne zauroczenie sześćdziesięciolatką w okularach i jej doskonałymi kolumnami liczb. Kip, to znaczy Łamacz, wykorzystywał teraz dziwny umysł Ferkudiego podczas codziennych sporów z kupcami, bankierami i arystokratami. Mocarze korzystali z niego głównie dla zabawy – na przykład ostatnio namówili Ferkudiego, żeby uszeregował jednostki wojskowe według ilości produkowanych nieczystości. (Wagowo? Nie, objętościowo. Jak szybko po wydaleniu?).
Tyle że gdy pełniło się wartę przy drzwiach, nie było niczego zabawnego w sprawdzaniu listy gości.
– W żadnym razie! – odpowiedział z kamienną twarzą Duży Leo.
Coś w jego warknięciu, a może zmianie postawy, sprawiło, że paru najbliżej stojących arystokratów cofnęło się o krok.
To była dyscyplina, jakiej nauczyli się w Czarnej Gwardii – nie ma żadnych dodawanych w ostatniej chwili osób do listy ani żadnych niespodziewanych gości, kiedy oni zajmują się ochroną. Nigdy. Gdy Czarnogwardzista zauważył na przyjęciu kogoś, kogo nie było na liście, miał pełne prawo uznać tę osobę za zagrożenie.
Niestety to działało tylko wtedy, gdy Czarnogwardzista był w stanie rozpoznać każdego z gości po wyglądzie. Możliwe, że Ferkudi był w stanie tego dokonać już drugiego wieczoru od ich przybycia do Dúnbheo, ale nie Duży Leo. Zapłonęła w nim gwałtowna wściekłość, od której bielały mu kostki dłoni. Było ich pięciu i mieli chronić samego Powiernika Światła? To niemożliwe!
Niech cię szlag, Cruxer, minął rok. Do tej pory powinieneś zwerbować już pięćdziesiątkę.
Jednakże nadal wszystko wyglądało dobrze.
– Ferk?
– Rozmawiałem z kucharzami – powiedział wysoki, zgarbiony młodzieniec, znowu pociągając nosem. – Nie podają żadnych potraw z goździkami.
Goździki. Nadfioletowy luksyn pachnie trochę jak goździki. Dużemu Leo przeszedł dreszcz po plecach.
– Łamacz jest jedynym oficjalnym nadfioletowym w tym pokoju – powiedział.
Kip siedział u szczytu stołu i gawędził przyjaźnie ze starszą kobietą, która była znawczynią zabytków sztuki.
Znajdował się zdecydowanie za daleko, żeby zapach nadlatywał od niego.
– Sekretna wiadomość? – zapytał Duży Leo.
Nadfiolet często wykorzystywano do przesyłania wiadomości dyplomatycznych. A to było dokładnie takie towarzystwo, w którym ktoś mógł mieć przy sobie podobną notę; nawet arystokratę ktoś mógł potrącić i sprawić, że litery z delikatnego nadfioletowego luksynu popękają.
A może ktoś w kuchni dodał do czegoś goździków w ostatniej chwili? To możliwe, prawda?
Do licha, na ile Duży Leo się orientował, mogła przejść obok nich jakaś dama, która używała perfum bazujących na goździkach.
„Fałszywy alarm w związku z próbą zamachu to najgorsze, co można zrobić” – powiedział im kiedyś dowódca Czarnej Gwardii, Żelazna Pięść. „Gorsza jest tylko chwila, kiedy stajesz nad ciałem swojego podopiecznego. Ogłoszenie próby zamachu to wrzucenie pochodni do prochowni historii. To wam okazuje się zaufanie, zostawiając broń i możliwość krzesania, kiedy najpotężniejsi i najbardziej podejrzliwi ludzie na świecie śpią, popijają, rozmawiają i się piep… pieszczą”. Roześmiali się, ale kwestia była poważna – kilku Pryzmatów zostało zamordowanych przez zdradzonych małżonków i wzgardzonych kochanków. „Kiedy potężni i podejrzliwi ludzie zobaczą, że wpadacie do Sali, krzycząc, wymachując bronią i krzesząc, przekonacie się, że jakimś cudem pistolety pojawiają się w rękach ludzi, o których wiecie, że zostali przeszukani i przepuszczeni. Odkryjecie, że niektórzy przeciętniacy jakimś cudem potrafią jednak krzesać. Zobaczycie ludzi, którzy niczym nie zawinili poza własną głupotą, dających wam powód, żebyście uznali ich za godnych zabicia. W przypadku fałszywego alarmu może się zdarzyć, że ludzie umrą tylko dlatego, że krzyknęliście. Możliwe, że sami ich zabijecie. Z tych wszystkich powodów wielu uważa, że podniesienie fałszywego alarmu to wstyd” – mówił dowódca Żelazna Pięść. „Ja jednak mówię, że Czarnogwardzista, który chociaż raz w życiu nie krzyknie „Dziewiątka Zabija”, to Czarnogwardzista, który nie zachowuje nieustannej czujności. Chronimy najważniejszych ludzi na świecie. Pracujemy w stałym napięciu”.
Szyfr sygnalizował skrótowo liczbę napastników, ich prawdopodobny cel i zdolności. Zwykle wołało się „Jedynka Zabija Piątkę” (pojedynczy napastnik, próba zamachu, najpewniej czerwony krzesiciel) albo „Dwójka Łapie Dziesiątkę” (dwóch napastników, próba porwania, uzbrojeni w muszkiety). Dziewiątka oznaczała „nieokreślony” i najpewniej była fałszywym alarmem.
Duży Leo spojrzał na Ferkudiego, modląc się, żeby się mylił.
Ferkudi piorunował wzrokiem salę, a tryby w jego mózgu obracały się powoli jak młyńskie kamienie, ale równie niepowstrzymanie.
Niejeden z uśmiechniętych connów z Krwawej Puszczy mógł życzyć Kipowi śmierci, ale żaden nie ośmieliłby się zaatakować go otwarcie, kiedy w mieście były rozlokowane jego wojska. Jednakże ktoś jeszcze miał dobry powód, żeby życzyć Kipowi śmierci. Ktoś, kto nie zawaha się przed niczym. Biały Król.
Nie powinien mieć w tym mieście nikogo, kto by mu służył. Niemniej nie dało się tego wykluczyć.
Duży Leo i Ferkudi spojrzeli po sobie. Nie było w nich wahania.
– Dziewiątka Zabija Siódemkę! – ryknął Duży Leo.
I dokładnie w tej samej chwili Ferkudi krzyknął:
– Dziewiątka Zabija Zero!
Co?! „Zero” nie oznaczało nadfioletu, ale zabójcę, który posługuje się parylem.
Ich krzyk poleciał jak rzucone pochodnie, które wylądowały pomiędzy przyjaciółmi i wrogami, głupcami, nerwusami i naiwniakami, a wszyscy oni byli wpływowymi paranoikami.
I proch historii wybuchł z potężnym hukiem.ROZDZIAŁ 3
Może to nie jest zdrada.
Teia przemykała przez koszary po spotkaniu ze Starcem z Pustyni i Mordercą Sharpem, zastanawiając się, czy to ostatni raz, kiedy jej noga tu stanęła. Spakowała się w półmroku wczesnego poranka, gdy jej bracia i siostry z Czarnej Gwardii spali.
Bracia i siostry, pomyślała. Hmm. Kim wtedy byłby dowódca Żelazna Pięść? Jej ojcem? Z pewnością tak to odbierała.
Jaka osoba zabiłaby własnego ojca?
Nie. Nie! W ten sposób ocalę ojca. Mojego prawdziwego ojca.
Zarzuciła pakunek na ramię i rozejrzała się po koszarach, jakby miała nadzieję, że ktoś ją zobaczy i zatrzyma.
Co ja wyprawiam? Żegnam się?
To żałosne. To przeszłość. To wszystko już przepadło.
Poza tym najbliższych przyjaciół, jacy jej zostali, nawet tu nie było: Gav i Gill Greylingowie, Essel i Tlatig wyruszyli na jedną z na poły potajemnych wypraw w poszukiwaniu Gavina Guile, w których tak wielu Czarnogwardzistów brało udział w ostatnim roku. Nie mieli właściwie pozwolenia na takie wypady – zadanie poszukiwania zaginionego Pryzmata przekazano w inne ręce – ale nie zostały też tak naprawdę zakazane.
Nawet gdyby Gavin Guile był tylko podopiecznym Czarnej Gwardii, a nie ich Promachosem, który walczył razem z nimi na polach bitew i przelewał za nich krew w siedzibach władzy, zapracowując sobie na czarnogwardyjski przydomek i uwielbienie Czarnogwardzistów, nawet gdyby to była jedynie zniewaga, a nie atak na kogoś, kogo kochali, utrata Pryzmata byłaby plamą na honorze, jakiej Czarna Gwardia nie mogła znieść.
Ich głównym celem było chronienie Pryzmata, a porwano go dosłownie spod ich nosów.
Zrobiliby wszystko, żeby go odzyskać. W taki właśnie sposób postępuje rodzina.
Dzień, w którym go stracili, to był dzień, kiedy rozpadł się cały świat Teii. Karris została Bielą. Zymun został Pryzmatem-elektem. Dowódca Żelazna Pięść został zwolniony. Kip i Mocarze prawie zginęli podczas ucieczki, a Wibrująca Pięść poświęcił życie, żeby uciszyć działa i ich ocalić.
Teia jak idiotka postanowiła tu zostać. Wmówiła sobie, że tu zdziała więcej dobrego.
Dobrego?! Przede wszystkim nauczyła się wykorzystywać swoją magię do mordowania niewolników.
I nie była nawet dobra w źle, którego dokonywała.
Przy mordowaniu siostry Żelaznej Pięści nawaliła tak bardzo, że były dowódca natychmiast zorientował się, kto ją nasłał i kim jest – to właśnie przez Teię Żelazna Pięść ogłosił się królem, a nie satrapą.
I teraz, z powodu jego zemsty, Chromeria straciła Parię.
Z początkowych siedmiu satrapii zostały im tylko dwie i pół: Abornea, Ruthgar i połowa Krwawej Puszczy.
Cesarstwo było bankietowym stołem na siedmiu nogach, a teraz został źle wyważony – za ciężki stolik, chwiejący się na dwóch pozłacanych nóżkach. Pytanie tylko, kiedy w końcu się przewróci.
Wobec tego najlepiej było dla Teii sprzymierzyć się z Zakonem. Królestwa powstają, a cesarstwa upadają, ale karaluchy zawsze wychodzą z tego cało.
I to właśnie oznaczało to ostatnie morderstwo dla Starca, kiedy Teia przestała karmić się złudzeniami. Sprzymierzenie się z Zakonem raz i na zawsze. Już bez żadnego udawania. Nie byłaby dłużej podwójną agentką, tylko po prostu agentką.
Dotarła do portu na tyłach Małego Jaspisu w ostatniej chwili przed świtem. Czuła się tak zwiędła i jałowa na duszy jak wychłostane wiatrem Czerwone Klify.
Ojciec nie chciałby, żeby okupiła jego życie tak wielką ceną, ale Teia zbyt długo przejmowała się tym, czego chcieliby inni ludzie.
Chociaż Starzec nie powiedział tego wprost, następnym zadaniem Teii było zabicie Żelaznej Pięści.
Żeby zapewnić sobie jej posłuszeństwo, Zakon wziął jej ojca jako zakładnika. Opuści ich towarzystwo jako bogaty człowiek albo w ogóle go nie opuści.
– Oto ból, który przekształci cię w Teię Sharp – powiedział Starzec.
Niech Orholam – nawet jeśli był nieobecny, ślepy czy obojętny – ześle tego podłego człowieka i cały Zakon prosto do dziewiątego piekła.
Teia nie wiedziała w jaki sposób ani dlaczego, ale Żelazna Pięść albo przebywał na tym dziwnym, białym jak kość statku, który dostrzegła, gdy weszła do portu, albo czekał u celu ich rejsu.
Teoretycznie to nie była zdrada. Ogłosił się królem. To oznaczało, że sam był zdrajcą.
A zabicie zdrajcy nie było czymś złym… Prawda?
Żelazna Pięść był dla niej jak ojciec, ale przenikając do Czarnej Gwardii dla Zakonu, zdradził człowieka, który był jak ojciec dla nich wszystkich: erudytę i zbawcę, głowę rodziny i Promachosa, podobnego bogom Gavina Guile.
Żelazna Pięść przysiągł wierność Gavinowi! Przyjmował dokładnie taką samą przysięgę od połowy pozostałych Czarnogwardzistów! Zanim sięgniesz po ostrze, musisz zdecydować, po której stronie stoisz. Król Żelazna Pięść zdecydował, że stanie po własnej. Odrzucił lojalność wobec Gavina i teraz pewnie próbuje tego samego z Zakonem.
Dlaczego inaczej wysłano by Teię, żeby go zabiła? Jest przecież jednym z nich.
A w każdym razie był.
Teraz Teia będzie tarczą, która spadnie na jego szyję. To ona przyniesie jego głowę swoim panom.
Zabicie Żelaznej Pięści będzie bolało, ale jej nie złamie. Ten czas już dla niej minął.
Weszła do pustego portu niewidzialna w migotliwym płaszczu, prawzorze wszystkich pozostałych. Smętny świt wygrażał horyzontowi, podczas gdy żeglarze przygotowywali statek, pracując w ciszy. Brakowało kapitana portu i pracowników portowych, niewolników czy służących, jakich normalnie Teia spodziewałaby się tutaj. To był statek-widmo, odpowiedni dla potępieńców.
Trzy postaci stały na nabrzeżu. Jedna zgarbiona i owinięta jak chora, albo jakby ukrywała swój wzrost. Drugą był teatralnie gestykulujący mężczyzna o zmierzwionej, wełnistej brodzie, w którą wpleciono kawałki lontu, i w złotej brokatowej kamizelce noszonej na gołe ciało mimo chłodu poranka. Trzecia stała tyłem do Teii. W jej postawie było coś, co kojarzyło się z żywym towarem – niewolnik, który zostanie przekazany z jednych rąk do drugich. Teia widywała już takie powłóczenie nogami; prawdę mówiąc, sama chodziła kiedyś w taki sposób.
Dlatego zlekceważyła tę postać i rozszerzyła oczy do parylu, żeby przyjrzeć się pozostałym. W tej samej chwili postać w ciężkiej pelerynie podała miecz.
Widok broni był jak niespodziewany cios. Aż zamrugała. Ostrze powinno jarzyć się bielą w parylu. Metal zawsze tak się zachowywał, jedynie ton nieco się zmieniał zależnie od rodzaju metalu. A to coś było niewidzialne.
Nie, to migotliwe płaszcze sprawiały, że rzecz stawała się niewidzialna – kiedy patrzyło się na aktywny migotliwy płaszcz, widziało się to, co leży poza nim. A ten miecz był sztabą czarnej, ciężkiej nicości. Zwykle ciemność jest dziurą, brakiem, tak jak śmierć jest brakiem życia. Ten przedmiot był jak głodna noc, jak oddychająca ciemność.
To było coś więcej niż Śmierć, młotkowana i wykuwana na kształt zdatny do zabijania. Tego nie stworzyła ludzka ręka. Może w czasach, kiedy Starzec był młody, jakiś martwy półbóg po zejściu we wszechpożerające głębiny dziewiątego piekła, zebrał siły w tym więzieniu, zamiast rozpaczać. Zaatakował bramy piekła od środka. Stawiwszy czoło trójgłowemu ogarowi, który strzegł drogi wyjścia i przerażał pomniejsze duszyczki, uderzył jego trzema warczącymi pyskami w bramę, jakby to był taran, łamiąc mu zębiska i kości. Raz, dwa, trzy i brama spadła z zawiasów. A potem półbóg odszedł triumfujący do nieba, nie zważając na piekielnego ogara, którego zostawił za sobą.
Gdyby to była prawda, to ostrze było jednym z wyszczerbionych, połamanych kłów.
Podając broń, mężczyzna w pelerynie trzymał ją na dłoniach w rękawiczkach.
Bynajmniej nie podawał jej ekstrawaganckiemu kapitanowi.
I to był kolejny cios. Parylowy znacznik widoczny tylko dla niej, znak, że to jej cel, wisiał w powietrzu nad nędznikiem, którego zlekceważyła, uznając za niewolnika.
To nie mógł być… To nie był Żelazna Pięść.
To nie był Żelazna Pięść.
Chociaż widziała go od tyłu, mężczyzna był ewidentnie za drobny. Miał szerokie, choć zgarbione ramiona, kanciastą szczękę, ale też jasną skórę i nie był dostatecznie wysoki. Brudny kapelusz zasłaniał mu włosy. To był po prostu zniszczony stary wojownik.
Cała zimna furia, jaka w niej narastała, rozpłynęła się, jej członki rozluźniły się i nagle Teia znów mogła oddychać.
Nie musiała zabić Żelaznej Pięści.
Coś w rodzaju dziękczynnej modlitwy napłynęło jej do ust. Ale ich nie opuściło.
Dlaczego Starzec uznałby, że zabicie nieznajomego będzie dla niej trudne?
Mężczyzna, do którego żeglarz zwracał się „kapitanie Artylerzysto”, zagwizdał melodyjnie.
– Gadajże, jak będzie? – powiedział, poruszając znacząco krzaczastymi brwiami i patrząc na niewolnika. Miał czarujący, durny uśmiech, ale na Teii robił wrażenie niezrównoważonego i bardzo, bardzo niebezpiecznego. – Śmierć czy chwała?
Najwyraźniej biedakowi zaoferowano jakiś wybór. Nieszczególny, skoro bez względu na jego decyzję Teia miała go potem zabić.
– Pożeglujmy – odpowiedział niewolnik, prostując zgarbione plecy i biorąc miecz. Odzyskał nieco ducha i Teia rozpoznała go, co odebrała jak lewy sierpowy w szyję. – Śmierć i chwała, kapitanie Artylerzysto – odpowiedział nikt inny jak Gavin Guile.
To był sam Pryzmat, Gavin Guile. Ceną za życie ojca Teii było zamordowanie samego cesarza, Gavina – pieprzonego – Guile’a.ROZDZIAŁ 7
– Z jednej strony szczerze się przeraziłam – powiedziała Tisis Guile, wyglądając przez okno.
Stała w powłóczystej czerwonej letniej sukience z akcentami w kolorze żywej zieleni, które idealnie pasowały do szmaragdowego luksynu w jej oczach.
Kiedy tylko dwa dni temu Tisis przekroczyła próg Pałacu Błogosławionych z żywego białego dębu, powróciła do strojów młodej księżniczki, oblicza wyrażającego takt i grację oraz nieśpiesznej elokwencji jak do ulubionej pary starych butów. Co dziwne, to wcielenie przetrwało bez najmniejszej skazy czy zagniecenia, tak samo jak jej ton i wymowa, a nawet akcent brzmiały doskonale mimo długich, pracowitych dni wypełnionych afektacją od czasu ich przybycia.
Kip potrzebował kilku dni, żeby zrozumieć, że ta maska nie jest pozorem. Chociaż Tisis rzeczywiście starała się zaimponować zarówno arystokracji, jak i służbie, to nie ukazywała fałszywego oblicza. Dorastała w siedzibach władzy w Rath, Zielonej Przystani i Chromerii i dopiero niedawno jej świta została poważnie przerzedzona przez Androssa Guile.
To nie była zaledwie fasada; Kip po raz pierwszy widział swoją żonę w całym rozkwicie w jej naturalnym środowisku.
Dzięki niech będą Orholamowi, że najpierw zobaczył ją w chwili największej słabości. Nawet wtedy gdy była narażona na atak, osamotniona i niepewna, potwornie go onieśmielała.
– Z drugiej strony – dodała, wypuszczając z ręki zasłonę – nigdy w życiu nie czułam większej dumy.
Za to jedno dziękuję ci, dziadku Guile. Wyświadczyłeś mi przysługę kiedy, cóż, na dobrą sprawę zmusiłeś tę olśniewającą kobietę, żeby za mnie wyszła, i sprawiłeś, że uznała to za własny pomysł.
Kiedyś Kip naprawdę będzie musiał jej o tym powiedzieć.
Zauważyła, że uśmiech mu zrzedł, ale zanim zdążyła o to zapytać, Kip mruknął:
– Hę? Co?
Wpatrywał się w dekrety, raporty i budżety od tak dawna, że już odpływał. Była z jakiegoś powodu przerażona? Dumna?
– Co się dzieje? – zapytał ją Duży Leo, wskazując widok za oknem. – Coś nie tak z kolejką?
Kiedyś rozniosła się wieść, że Kip odnowił swoją magią _Túsaíonn Domhan_, każdy chciał zobaczyć arcydzieło w pełnej jego krasie, więc Kip po prostu powiedział, że każdy, kto chce, może przyjść.
W taki właśnie sposób on i Tisis wylądowali w nijakich komnatach dla gości – jego pozwolenie odebrano jak rozkaz i teraz kolejka nieustannie ciągnęła się od drzwi, poza Pałac Błogosławionych i schodami w dół aż do placu. Ludzie, którzy mieli zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty w spustoszonym i udręczonym mieście, godzinami czekali w kolejce, żeby zobaczyć dzieło Kipa; niektórzy nawet spali w kolejce, pilnowani przez uważnych strażników. On i Tisis postanowili raczej przenieść się do innego pokoju niż odsyłać pod koniec dnia tych, którzy czekali tak długo.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki