Gra - ebook
Gra - ebook
Sześcioro bohaterów zjawia się w lesie, żeby zagrać w tajemniczą grę. Na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Pochodzą z różnych środowisk, wyznają odmienne wartości, mają różne charaktery. Nikt nie spodziewa się tego, co się stanie. Gra w podchody w jednej chwili zamienia się w grę o przetrwanie.
Kto za tym stoi i jaki jest jego cel?
„Rewelacyjna! Rozgrywka na najwyższym poziomie.” Marcel Moss
„Ta historia jest jak rollercoaster. Nie wiesz, czego się spodziewać, czujesz tylko zawrotny pęd. Świetnie napisana, buzuje od emocji.” Marek Stelar
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8280-361-7 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czuję, jak czarna, śmierdząca, wilgotna ziemia ląduje na mojej twarzy. Nie mogę się poruszyć, nie mogę zrobić nic, żeby temu zapobiec. Całe ciało jest przysypane ziemią, unieruchomione, jakby ktoś przykrył mnie trzema ciężkimi materacami. Mam związane nogi i ręce. Słyszę tylko swój chrapliwy oddech, czuję, jak serce łomocze jak oszalałe.
Leżę na plecach w prostokątnym, świeżo wykopanym grobie, głębokim na trzy metry. W prostokącie światła nad sobą widzę cztery postacie. Mają twarze osłonięte kominiarkami. W dłoniach trzymają łopaty.
– Czekajcie! – krzyczę, ale wtedy hałda ziemi leci na moją twarz i kilka grudek wpada mi do gardła. Zaczynam się krztusić i rzęzić, a oni sypią mi na głowę kolejne porcje piachu.
W mojej głowie zapętlone jest tylko jedno słowo: nie.
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.
Odmawiam umierania na ich warunkach.
Odmawiam umierania na jakichkolwiek warunkach.
Mam jeszcze za dużo do zrobienia.
Ziemia przysypuje mi głowę, więc unoszę związane ręce, osłaniam twarz. Staram się stworzyć przestrzeń do oddychania, miejsce, w którym zatrzymam tlen. Z góry to może wyglądać, jakbym się poddawała, ale nie jestem na to gotowa. Chcę wytrzymać jak najdłużej, aż ktoś mnie znajdzie.
Leżę pod grubą, ciężką warstwą ziemi. Jestem ukryta, głucha, ślepa i niema. Przypominam sobie, co słyszałam o lawinach. Człowiek jest w stanie wytrzymać piętnaście minut pod śniegiem, a potem dusi się wydychanym dwutlenkiem węgla, zatruwa sam siebie. Ale tutaj, pod ziemią, gdzie nie ma żadnego tlenu, mam najwyżej pięć minut.
Niech ktoś to w końcu to przerwie! Niech ktoś powie: „To taki głupi żart, chcieliśmy cię tylko przestraszyć. Nie bój się, przecież to wszystko tylko zabawa, zaraz cię uwolnimy i pośmiejemy się z tego przy ognisku”. Ale w głębi serca wiem, że to nie nastąpi. To nie jest zabawa i nigdy nie była.
Będę umierać powoli, dusić się w bólu, samotności, potwornym strachu. Pewnie oszaleję, zanim to się stanie.
Chcę stracić przytomność, odlecieć, zasnąć. Niech to się okaże koszmarnym snem, przecież miewałam takie sny, właśnie takie, ktoś bez twarzy zakopywał mnie żywcem. Ale gdyby to był sen, już bym się obudziła.
To właśnie ten moment.
Połamane paznokcie uparcie ryją ziemię.
Moje ciało wciąż walczy, drży, poci się.
Myślę o niej.
Moje zniknięcie zburzy jej świat. Nigdy nie przestanie mnie szukać, wiem o tym, przyjdzie tutaj. Tak bardzo chciałabym ją ostrzec, powiedzieć, żeby nie zbliżała się do tego lasu.
To, kim jestem, zaprowadziło mnie właśnie tu, do grobu. Zaprosiłam Mrok do swojego życia. Zrobiłam to całkiem świadomie. Mrok miał ludzki kształt, wyglądał i pachniał jak człowiek, miał ludzki głos, nawet kilka głosów. A ja wpuściłam go do swojego życia, bo szukałam prawdy.
Nie mogę dłużej wstrzymywać oddechu, otwieram usta, a wtedy trochę grudek ziemi wpada mi do gardła. Jeśli kiedyś mnie znajdą, wykryją je w moich płucach i powiedzą: „Żyła, kiedy ją zakopano”.
A potem znajdą jeszcze więcej ciał i wszyscy wpadną w panikę.
Bo przecież moja śmierć nie będzie pierwsza, nie będzie też ostatnia.
Zabiją wszystkich. Co do jednego. Nie mogę już temu zapobiec.
Myślę o słowach „ciało” i „zakopana”, a potem widzę nagłówki na portalach internetowych „Pogrzebana żywcem”. I chyba przez słowo „pogrzebana” nagle dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę. Z moich ust wyrywa się przytłumiony wrzask, którego nikt nie może usłyszeć.