Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gra o sumie niezerowej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2023
Ebook
54,99 zł
Audiobook
99,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
54,99

Gra o sumie niezerowej - ebook

Algorytm Wojny, ogromne kosmiczne bitwy, walki wywiadów i sił specjalnych. Genialni bohaterowie i zaskakujące zmiany akcji. Ludzie kontra maszyny. Intuicja kontra algorytmy.

Świata przeminął w Dniu, gdy Sztuczne Inteligencje postanowiły unicestwić ludzkość. Ludzie jednak przetrwali, wygrali z oszalałymi maszynami i walczą o utracone dziedzictwo.

Prym wiedzie współpracujące z SI azjatyckie Imperium. Sojusz zmęczonych konfliktem Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych rzuca wszystko na jedną szalę. Czwarta Flota dowodzona przez genialnego admirała Nijala Kuertena uderza na centralny system Imperium.

Czy siłom specjalnym pułkownika Brisbane’em i oddziałowi Marcina Wierzbowskiego uda się zakończyć wojnę? Ostatni tom cyklu Algorytm Wojny przynosi wiele odpowiedzi… i pytań, na które musimy odpowiedzieć sobie my, ale też kolejne pokolenia.

Cykl ALGORYTM WOJNY

1. Gambit
2. Punkt cięcia
3. Forta
4. Inwit
5. Sente
6. Dzika karta
7. Gra o sumie niezerowej

Echa - zbiór opowiadań

 

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788366955479
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Stocz­nia tęt­ni­ła ży­ciem. Zło­żo­na z dzie­si­ątek roz­rzu­co­nych w prze­strze­ni kon­struk­cji do­ków, ma­ga­zy­nów i sek­to­rów miesz­kal­nych roz­miesz­czo­nych nad błękit­nym glo­bem dru­gie­go ksi­ęży­ca Be­ijing, była ni­czym za­wie­szo­ne w czer­ni mia­sto, pe­łne ru­chu, bla­sku i mrów­czej pra­cy ty­si­ęcy lu­dzi i ma­szyn. Wiel­kie ru­cho­me ele­men­ty iskrzące się re­flek­sa­mi świa­teł po­zy­cyj­nych su­nęły prze­miesz­cza­ne przez całe ła­wi­ce świetl­nych punk­tów dro­nów i nie­wiel­kich po­jaz­dów za­ło­go­wych. Frach­tow­ce bez prze­rwy przy­bi­ja­ły do ręka­wów to­wa­ro­wych i od­bi­ja­ły od nich, po­mi­ędzy roz­rzu­co­ny­mi in­sta­la­cja­mi krąży­ły pro­my. Pra­ce prze­pro­wa­dza­no tu bez prze­rwy – a te­raz, w de­cy­du­jącej i krwa­wej fa­zie woj­ny, były szcze­gól­nie wy­tężo­ne. W głów­nym sek­to­rze stocz­ni, po­ło­żo­nym w sa­mym cen­trum, nie­ustan­nie trwa­ły re­mon­ty nie­prze­rwa­ne­go stru­mie­nia okrętów wra­ca­jących ze stre­fy walk.

W tej chwi­li wszyst­kie sta­no­wi­ska głów­nej stre­fy na­praw­czej były za­jęte – cała je­de­nast­ka. Pe­łna eska­dra zwia­dow­cza, krążow­nik „Sztu­ka Woj­ny” i dzie­wi­ęć nisz­czy­cie­li, prze­cho­dzi­ła wła­śnie po­spiesz­ne na­pra­wy przed po­wro­tem na front ame­ry­ka­ński. Za­raz obok re­mon­to­wa­no pan­cer­nik „Bez­względ­no­ść”, tak ci­ężko uszko­dzo­ny, że znad No­we­go Dre­zna mu­siał być pro­wa­dzo­ny przez szpe­ra­czy eskor­tow­ca. Na miej­sce w stre­fie ocze­ki­wa­ły bli­źnia­cza mo­lo­cho­wi „Do­mi­na­cja” i dwa krążow­ni­ki, „Atak z cie­nia” i „Obła­wa”, wszyst­kie uszko­dzo­ne pod­czas raj­dów bun­tow­ni­czych sił Ty­gry­sów Chang­bai – a za­pew­ne wkrót­ce mia­ły po­ja­wić się ko­lej­ne okręty. Dzie­si­ąt­ki tech­ni­ków w ska­fan­drach po­spiesz­nie ko­ńczy­ły ostat­nie pra­ce przy to­wa­rzy­szących „Sztu­ce Woj­ny” nisz­czy­cie­lach, by zwol­nić miej­sce dla trzech uszko­dzo­nych jed­no­stek. Wo­kół dwóch z nich już roz­mon­to­wa­no rusz­to­wa­nia, a z cen­tral­nej części stocz­ni szły dwa ho­low­ni­ki, ma­jące wy­pro­wa­dzić go­to­we jed­nost­ki w prze­strzeń.

Nie­opo­dal, w re­jo­nie prac o ni­ższym prio­ry­te­cie, tkwi­ły ople­cio­ne in­sta­la­cja­mi stocz­nio­wy­mi woj­sko­we de­san­tow­ce „In­fil­tra­cja” i „Cios w ser­ce” oraz czte­ry dłu­gie i wrze­cio­no­wa­te ka­dłu­by im­pe­rial­nych nisz­czy­cie­li na ru­ty­no­wych prze­glądach, czar­no od­ci­na­jące się od błękit­ne­go tła, ja­kie two­rzy­ła po­wierzch­nia ksi­ęży­ca Be­ijing. Nie­wiel­ki – w ska­li głów­nej stocz­ni sys­te­mu He­bei – ze­spół pra­cu­jący przy nich był jed­nak i tak licz­niej­szy niż za­ło­gi głów­nych do­ków w in­nych stocz­niach, a ka­żdy okręt, spo­wi­ty w blask re­flek­to­rów po­jaz­dów i lu­dzi, zda­wał się nie­mal oto­czo­ny ro­jem świe­tli­ków.

W po­rów­na­niu z wi­ęk­szą częścią stocz­ni, gdzie trwa­ły in­ten­syw­ne pra­ce, sek­tor, któ­ry zaj­mo­wa­ły jed­nost­ki oso­bi­stej eska­dry Liao Tzu, mó­głby wy­dać się nie­mal opu­sto­sza­ły. Stre­fa była od­da­lo­na od po­zo­sta­łych o kil­ka ki­lo­me­trów, oto­czo­na son­da­mi sen­so­rycz­ny­mi, a w pro­wa­dzącym ku niej ko­ry­ta­rzu prze­strze­ni nie­ustan­nie sta­cjo­no­wał pa­tro­lo­wiec, ma­jący za­wra­cać wszel­kie zbłąka­ne jed­nost­ki. Nie było tu tylu świa­teł i ru­chu, je­dy­nie nie­licz­ne ze­spo­ły tech­ni­ków i eks­per­tów mia­ły do­stęp do jed­no­stek. A zmia­ny w nich wpro­wa­dza­ne były nie­zwy­kle po­wa­żne. Czte­ry krążow­ni­ki, uwi­ęzio­ne po­mi­ędzy rusz­to­wa­nia­mi jak po­czwar­ki w ko­ko­nach, wy­da­wa­ły się ro­ze­bra­ne nie­mal na części, zaś ich pu­ste śró­do­kręcia wy­gląda­ły jak wy­rwa­ne po­tężny­mi cio­sa­mi. W otwar­tych we­wnętrz­nych prze­strze­niach bły­ska­ły świa­tła – co ozna­cza­ło, że in­ten­syw­ne pra­ce trwa­ły też w środ­ku, nie­mal we wszyst­kich ko­ry­ta­rzach i prze­dzia­łach. Ka­żda z czte­rech jed­no­stek prze­po­czwa­rza­ła się po­wo­li w nową po­stać, ko­niecz­ną dla pla­nów Nie­bia­ńskie­go Smo­ka.

***

Liao Tzu mu­siał przy­znać, że lu­bił ob­ser­wo­wać prze­strzeń stocz­ni i ko­smicz­nych sta­cji, za­pew­ne z po­dob­nych przy­czyn, ja­kie nie­gdyś spra­wia­ły, że tak fa­scy­nu­jące dla wie­lu były por­ty. Ob­raz pe­łne­go gra­cji ta­ńca se­tek ja­snych iskier, po­wol­ny, pre­cy­zyj­ny ba­let ol­brzy­mich okrętów li­nio­wych i zwin­no­ść mknących po­mi­ędzy nimi mniej­szych jed­no­stek i wa­ha­dłow­ców w pe­wien spo­sób ocza­ro­wa­ły go, na­wet nie tyle z ra­cji umie­jęt­no­ści do­wód­ców i ko­or­dy­na­cji sta­lo­wych gi­gan­tów, ale z po­wo­du wra­że­nia, że w mar­twą i zim­ną prze­strzeń tchni­ęto ży­cie. Ktoś młod­szy mó­głby uznać to za dzi­wac­two, jed­nak Liao trak­to­wał tę sła­bo­ść ra­czej jako używ­kę dla swe­go zmy­słu es­te­tycz­ne­go.

Te­raz rów­nież na środ­ku jego ka­ju­ty na po­kła­dzie „Szma­rag­du”, obok ol­brzy­miej pro­jek­cji mapy stra­te­gicz­nej sko­lo­ni­zo­wa­nej prze­strze­ni, znaj­do­wa­ła się mniej­sza, pre­zen­tu­jąca prze­kaz na żywo z ob­ser­wa­cyj­nych sond roz­miesz­czo­nych we­wnątrz stocz­ni. Po­zwo­li­ło to ad­mi­ra­ło­wi, sie­dzące­mu przy czar­ce pa­ru­jącej her­ba­ty, cie­szyć wzrok spek­ta­klem, za­miast – co na­ka­zy­wa­ło po­czu­cie obo­wi­ąz­ku – zaj­mo­wać się nie­ustan­ną pró­bą od­gad­ni­ęcia za­mia­rów Nie­bia­ńskie­go Smo­ka na pod­sta­wie zmian wpro­wa­dzo­nych przez SI na pla­nie to­czo­nej przez Liao woj­ny.

– Nie wy­da­je się, by na­wet two­ja wola, ad­mi­ra­le, była w sta­nie przy­spie­szyć pra­ce nad okręta­mi – głębo­ki, przy­jem­ny głos do­bie­gał bez­po­śred­nio z pó­łm­ro­ku za ple­ca­mi Liao.

Do­pie­ro pó­źniej uszy ad­mi­ra­ła wy­chwy­ci­ły ci­chy szum uru­cha­mia­nych pro­jek­to­rów i z cie­nia wy­nu­rzy­ły się dwie do­brze mu zna­ne po­sta­cie.

Ko­bie­ta, drob­na i nie­wy­so­ka, nie­mal to­nęła w stroj­nej czer­wo­no-zło­tej sza­cie. Mia­ła gład­kie, jak­by dzie­ci­ęce rysy twa­rzy i an­tra­cy­to­we oczy man­da­ry­na trze­cie­go stop­nia, a jej mi­ster­nie upi­ęte czar­ne wło­sy gi­nęły we wstęgach i ozdo­bach. To­wa­rzy­szący jej mężczy­zna, wy­so­ki, po­staw­ny i z ma­lu­jącą się na twa­rzy spo­koj­ną dumą, no­sił zło­tą sza­tę ha­fto­wa­ną w pło­mien­ne fe­nik­sy. Liao za­wsze ko­ja­rzył się z mędr­ca­mi wy­stępu­jący­mi w ko­stiu­mo­wych vi­dach. Być może był to efekt krza­cza­stych brwi i dłu­giej ciem­nej bro­dy, a może głębo­kie­go, spo­koj­ne­go gło­su. Ad­mi­rał wie­dział oczy­wi­ście, jak na­zy­wa­ją się jego go­ście, lecz w umy­śle Liao Tzu na sta­łe po­zo­sta­li po pro­stu Ko­bie­tą o Oczach Man­da­ry­na oraz Fe­nik­sem. Dla­cze­go ich imio­na zo­sta­ły tak ła­two za­tar­te przez te okre­śle­nia – rów­nież nie miał po­jęcia. Ża­den aspekt re­la­cji z nimi nie był dla nie­go w pe­łni zro­zu­mia­ły.

Za­rów­no Fe­niks, jak i Ko­bie­ta o Oczach Man­da­ry­na po­ja­wia­li się na „Szma­rag­dzie” wła­ści­wie nie­ustan­nie od po­cząt­ku woj­ny, choć o ich wi­zy­tach wie­dział je­dy­nie sam ad­mi­rał – nikt z im­pe­rial­nej za­ło­gi, po­dob­nie jak nie­mal nikt w ca­łym Im­pe­rium, nie miał wszak po­jęcia o roli, jaką od­gry­wa­li w struk­tu­rze wła­dzy. Wie­dział, że ta para ob­ser­wo­wa­ła po­czy­na­nia – za­rów­no jego, jak i po­zo­sta­łych na po­kła­dzie okrętu – set­ką oczu ka­mer i czuj­ni­ków przez cały czas, ale zja­wia­li się u nie­go w swo­ich wid­mo­wych po­sta­ciach tyl­ko wte­dy, gdy taka była wola Nie­bia­ńskie­go Smo­ka. Tak jak te­raz.

– Je­stem tyl­ko czło­wie­kiem. – Liao pod­nió­sł się z miej­sca i wy­sze­dł zza sto­łu, by po­kło­nić się przy­by­szom. – Mie­wam chwi­le, kie­dy mój umy­sł po­trze­bu­je ode­rwa­nia się od obo­wi­ąz­ków. Pro­sto­ta prac na okrętach jest odświe­ża­jąca, kie­dy po­rów­na się ją z mi­ster­ny­mi mo­zai­ka­mi stra­te­gicz­nych pla­nów. My­ślę, że dzia­ła na mnie ko­jąco.

Para przy­by­szów po­de­szła bli­żej; ich sza­ty za­fa­lo­wa­ły de­li­kat­nie, po­ru­sza­ne nie­wy­czu­wal­nym wia­trem.

– Czyż wo­jen­ne pla­ny nie są dla ad­mi­ra­łów czy­tel­ne ni­czym otwar­te ksi­ęgi?

Tym ra­zem py­ta­ła ko­bie­ta. Jej głos był głębo­ki i jak­by sze­lesz­czący, na­da­jący sło­wom w wy­so­kim im­pe­rial­nym obcą me­lo­dię. Ani tro­chę nie pa­so­wał do de­li­kat­nej, nie­mal dzie­ci­ęcej twa­rzy.

– Istot­nie, zwy­kle je­stem w sta­nie je od­czy­tać – zgo­dził się Liao Tzu. – Te­raz jed­nak po­cho­dzą od sa­me­go Nie­bia­ńskie­go Smo­ka, a jego nie­sko­ńczo­ny umy­sł po­zo­sta­wia mnie da­le­ko z tyłu.

Do­my­ślał się już, jaki był po­wód po­ja­wie­nia się go­ści w jego ka­ju­cie. Przy­by­li w zwi­ąz­ku z ostat­ni­mi ru­cha­mi unij­nej Czwar­tej Flo­ty, jej śmia­łym po­czy­na­niem so­bie w prze­strze­ni oraz zbli­ża­niem się nie tyl­ko do cen­tral­nych sys­te­mów Im­pe­rium, ale i do sa­me­go He­bei.

– My­ślę, że bar­dzo nie do­ce­niasz wła­sne­go umy­słu, ad­mi­ra­le. – Kur­tu­azyj­nym sło­wom nie to­wa­rzy­szył ża­den gest czy cho­ćby zmia­na wy­ra­zu twa­rzy.

Liao Tzu przez chwi­lę mil­czał, spo­gląda­jąc na mo­zai­kę punk­tów gwiezd­nej mapy i ozna­czo­ne na niej po­zy­cje grup bo­jo­wych. Ob­raz woj­ny, jaką od mie­si­ęcy to­czy­ło Im­pe­rium, la­iko­wi mu­sia­łby zda­wać się nie­zwy­kle ko­rzyst­ny. Czer­wo­ne iko­ny re­pre­zen­tu­jące siły Nie­bia­ńskie­go Smo­ka głębo­ko wci­ęły się w te­ry­to­ria Unii i Sta­nów Zjed­no­czo­nych, po­wo­li, ale nie­po­wstrzy­ma­nie prąc na­przód – a ob­ro­ńcy, co­raz mniej licz­ni, co­fa­li się pod na­po­rem. Kil­ka­na­ście ja­snych ozna­czeń ob­ra­zo­wa­ło bi­twy prze­ła­mu­jące w sek­to­rze Wi­scon­sin, a po­tężne zgru­po­wa­nie, nie­gdyś do­wo­dzo­ne przez Kong Ne­xie­go, a te­raz przez Han Xian­mei, pa­rło szyb­kim mar­szem wprost ku Al­bio­no­wi. Im­pe­rium, jak się wy­da­wa­ło, było u pro­gu zwy­ci­ęstwa.

Ale ten po­zor­nie do­sko­na­ły układ miał ska­zy i Liao do­strze­gał je bez pro­ble­mu. I nie były nimi przy­bli­żo­ne punk­ty ude­rzeń unij­nej Czwar­tej Flo­ty ad­mi­ra­ła Ku­er­te­na, któ­ra wda­rła się głębo­ko w im­pe­rial­ną prze­strzeń, ani zna­czo­ne fio­le­tem miej­sca, gdzie wi­dzia­no okręty zbun­to­wa­nych Ty­gry­sów Chang­bai. Rysy tkwi­ły ra­czej w im­pe­rial­nej od­po­wie­dzi, po­zor­nie roz­sąd­nej, lecz nie­pa­su­jącej do ca­ło­ści ob­ra­zu.

– Gdy­by istot­nie tak było, za­pew­ne po­tra­fi­łbym prze­ko­nać was, do­stoj­ni, do mo­ich roz­wi­ązań. Tym­cza­sem usta­wicz­nie po­strze­gam sa­me­go sie­bie jak za­gu­bio­ne dziec­ko w oto­cze­niu ty­ta­nów.

Sło­wa w wy­so­kim im­pe­rial­nym do­sko­na­le nada­wa­ły się do dwor­skich kon­wer­sa­cji. Były nie­praw­do­po­dob­nie sku­tecz­ne w ma­sko­wa­niu go­ry­czy.

– Nie­po­koi cię kie­ru­nek, w ja­kim pro­wa­dzi nas Nie­bia­ński Smok. – Ko­bie­ta uśmiech­nęła się, ale uśmiech ten za­ma­rł tuż po­wy­żej li­nii ust. Jej ci­chy głos zda­wał się pły­nąć po po­ko­ju jak stru­mień. – I oba­wiasz się, że ście­żka, któ­rą zmie­rza­my, za­pro­wa­dzi nas na ma­now­ce.

Jej jed­no­li­cie czar­ne oczy nie po­ły­ski­wa­ły od­bi­tym bla­skiem nie­licz­nych lamp ka­ju­ty, zda­wa­ły się być wy­ci­ęty­mi w prze­strze­ni otwo­ra­mi pro­wa­dzący­mi w otchłań. Gdzieś na ich dnie po­ły­ski­wał od­le­gły jak­by o cały wszech­świat blask.

– Re­ali­zu­ję roz­ka­zy Nie­bia­ńskie­go Smo­ka – od­po­wie­dział Liao po chwi­li mil­cze­nia, to­wa­rzy­szącej wpa­try­wa­niu się w plan. – Moje zro­zu­mie­nie sto­jące­go za nimi wi­ęk­sze­go celu nie jest za­pew­ne dla nie­go ko­niecz­ne.

– Być może jed­nak jest ko­niecz­ne dla cie­bie?

Skło­nił się lek­ko i za­fra­so­wa­ny spoj­rzał na mapę. Znał ją w za­sa­dzie na pa­mi­ęć. Spędził dłu­gie go­dzi­ny przy sto­le, ob­ser­wu­jąc po­zy­cje im­pe­rial­nych okrętów, ich kur­sy i roz­ka­zy, i usi­łu­jąc do­strzec plan, któ­ry skry­wa­ły. Na po­zór nie było trud­no od­gad­nąć, co stoi za ta­ki­mi, a nie in­ny­mi po­le­ce­nia­mi – by wzmoc­nić cen­tral­ne sys­te­my Im­pe­rium przed ata­ka­mi Czwar­tej Flo­ty, z fron­tu wra­ca­ły całe ze­spo­ły bo­jo­we, do sto­lic pro­win­cji ści­ąga­no też eska­dry z mniej istot­nych sys­te­mów. Do do­wód­ców okrętów bli­sko cen­trum Im­pe­rium wy­sła­no roz­ka­zy rej­su ku sa­me­mu He­bei, by bro­nić sto­li­cy. Ale za­rów­no in­ten­syw­no­ść dzia­łań, jak i ich prze­bieg nie chcia­ły w ża­den spo­sób pa­so­wać do ru­chów wro­ga.

– Je­stem pe­wien, że gdy uzna to za wła­ści­we, wy­ja­wi mi jed­nak swój plan i będę mógł cie­szyć się pi­ęk­nem pej­za­żu, któ­ry na­szki­co­wał.

Ad­mi­rał miał szcze­rą na­dzie­ję, że fak­tycz­nie tak będzie. Pod­czas roz­mów, ja­kie cza­sem prze­pro­wa­dzał z Nie­bia­ńskim Smo­kiem, za­wsze sta­rał się szcze­rze mó­wić o wła­snych wąt­pli­wo­ściach i do­kład­nie tłu­ma­czył, z cze­go wy­ni­ka­ją. Za ka­żdym ra­zem wład­ca słu­chał go cier­pli­wie, pod­kre­ślał, jak bar­dzo jest wdzi­ęcz­ny za jego eks­per­ty­zę – i nie zmie­niał nic lub też mo­dy­fi­ko­wał ja­kiś zu­pe­łnie nie­zna­czący ele­ment pla­nu.

– Nie bo­isz się, że kie­dy go zo­ba­czysz, nie spodo­ba ci się? – za­py­ta­ła na­gle Ko­bie­ta o Oczach Man­da­ry­na. W jej wy­ra­zie twa­rzy i to­nie była ja­kaś sub­tel­na zmia­na, któ­ra za­gra­ła w wy­po­wie­dzi le­d­wo za­uwa­żal­nym dy­so­nan­sem, jak­by mó­wi­ła o czy­mś o wie­le bar­dziej so­bie zna­nym, niż chcia­ła przy­znać. Choć Liao do­sko­na­le wie­dział, że w przy­pad­ku jego go­ści za­pew­ne nie ist­nie­je coś ta­kie­go jak bez­wol­ny od­ruch, to jed­nak – na krót­ką chwi­lę – po­czuł ir­ra­cjo­nal­ny nie­po­kój.

– My­ślę, że za­ufa­nie po­le­ga wła­śnie na tym, iż wie­rzę, że tak nie będzie.

Ko­bie­ta o Oczach Man­da­ry­na zro­bi­ła wdech, jak­by chcia­ła coś po­wie­dzieć, ale za­nim zdąży­ła to uczy­nić, ode­zwał się Fe­niks, po­zor­nie na­dal po­grążo­ny w ob­ser­wa­cji spek­ta­klu świa­teł stocz­ni.

– Po­wiedz mi, Liao Tzu – za­czął. – W jaki spo­sób ty za­re­ago­wa­łbyś na zmia­ny na fron­cie, gdy­by de­cy­zja za­le­ża­ła wy­łącz­nie od cie­bie?

Ad­mi­rał po­ki­wał po­wo­li gło­wą. Miał ra­cję – spo­tka­nie było ko­lej­nym z tych, pod­czas któ­rych mu­siał for­mu­ło­wać swo­je uwa­gi co do prze­bie­gu woj­ny, uwa­gi, któ­re jak zwy­kle tra­fią gdzieś w pust­kę.

– My­ślę, że ina­czej pró­bo­wa­łbym za­że­gnać pro­blem po­ja­wie­nia się unij­nej Czwar­tej Flo­ty w im­pe­rial­nej prze­strze­ni – po­wie­dział po krót­kim na­my­śle.

– Oba­wiasz się, że Nie­bia­ński Smok nie przy­wi­ązu­je do niej wy­star­cza­jącej wagi?

– Wręcz prze­ciw­nie – od­pa­rł na­tych­miast ad­mi­rał.

– In­te­re­su­jące.

Pro­jek­cja mężczy­zny ob­ró­ci­ła się od prze­ka­zu ze stocz­ni, by spoj­rzeć na ad­mi­ra­ła z życz­li­wym uśmie­chem, w któ­rym Liao uwa­żnie wy­pa­try­wał oznak pro­tek­cjo­nal­no­ści. W tej chwi­li Fe­niks bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek przy­po­mi­nał mu vi­do­we­go mędr­ca – bra­ko­wa­ło mu tyl­ko za­awan­so­wa­ne­go wie­ku.

– Czwar­ta Flo­ta, tym bar­dziej do­wo­dzo­na przez Ni­ja­la Ku­er­te­na, to z pew­no­ścią god­ny prze­ciw­nik dla ka­żde­go im­pe­rial­ne­go zgru­po­wa­nia – po­wie­dział Liao Tzu, pod­cho­dząc do pro­jek­cji. – Jest jed­nak da­le­ko poza swo­im te­ry­to­rium, po­zba­wio­na li­nii za­opa­trze­nio­wych i mo­żli­wo­ści stocz­nio­wych, któ­re po­zwo­li­ły­by na­pra­wić znacz­niej­sze uszko­dze­nia. Z ka­żdym dniem i ka­żdą po­tycz­ką sta­je się słab­sza i mniej gro­źna. A wal­czyć musi często.

Wska­zał na cały frag­ment im­pe­rial­nej prze­strze­ni iskrzący się od na­nie­sio­nych nań ozna­czeń sy­gna­li­zu­jących po­ja­wie­nie się na­je­źdźców i sta­rć z si­ła­mi obron­ny­mi po­mniej­szych ko­lo­nii.

– Tym­cza­sem my zda­je­my się trak­to­wać ją tak, jak­by była o wie­le wi­ęk­szym ze­spo­łem, i to w pe­łni sił. Za­miast wy­dać jej bi­twę i znisz­czyć, wy­co­fu­je­my lo­kal­ne siły do sto­lic pro­win­cji, a wszyst­kie re­zer­wo­we eska­dry na zła­ma­nie kar­ku pędzą do He­bei. Ści­ąga­my jed­nost­ki z fron­tu. Po­stęp na wszyst­kich kie­run­kach zwol­nił i je­dy­nym ze­spo­łem, któ­ry utrzy­mał tem­po w ofen­sy­wie, jest zgru­po­wa­nie Han Xian­mei, i to tyl­ko dla­te­go, że nie mamy jak do nie­go szyb­ko do­trzeć.

– Z pew­no­ścią zgo­dzisz się, ad­mi­ra­le, że bez­pie­cze­ństwo Im­pe­rium jest wa­żniej­sze niż po­stęp na ob­cym fron­cie.

Liao Tzu wes­tchnął.

– Bez­pie­cze­ństwo Im­pe­rium nie może być w tym przy­pad­ku opar­te na za­mkni­ęciu się w twier­dzach. Wy­ma­ga ak­tyw­ne­go po­ści­gu i ca­łko­wi­te­go wy­eli­mi­no­wa­nia za­gro­że­nia. My tym­cza­sem umac­nia­my się, cze­ka­jąc, aż zbie­rze­my wszyst­kie ze­spo­ły. Ści­ąga­my siły z kil­ku kie­run­ków fron­tu, da­je­my na­szym prze­ciw­ni­kom czas na wy­tchnie­nie, osła­bia­my se­pa­ra­cję fron­tu unij­ne­go i ame­ry­ka­ńskie­go i na­dal jesz­cze nie wy­ko­na­li­śmy po­wa­żne­go ru­chu prze­ciw­ko Czwar­tej Flo­cie. Całe przed­po­le od­da­je­my ad­mi­ra­ło­wi Ku­er­te­no­wi, któ­ry z pew­no­ścią świet­nie wie, jak je wy­ko­rzy­stać.

Obie pro­jek­cje przy­gląda­ły się Chi­ńczy­ko­wi z uwa­gą, spra­wia­jąc wra­że­nie, jak­by chło­nęły ka­żde sło­wo. Ko­bie­ta o Oczach Man­da­ry­na lek­ko unio­sła pod­bró­dek, a mężczy­zna jak­by w na­my­śle gła­dził dłu­gą, buj­ną bro­dę.

– Za­gro­że­nie pły­nące z dzia­łań unij­nych sił nie wy­ni­ka wy­łącz­nie z licz­by okrętów – po­wie­dział wresz­cie swo­im ła­god­nym, głębo­kim gło­sem. – Ka­żdy ich suk­ces zwi­ęk­sza po­strze­ga­ną siłę Wu She­na i jego bun­tow­ni­ków i daje im na­dzie­ję, że ich re­be­lia nie jest ska­za­na na po­ra­żkę. Dla­te­go nie mo­że­my po­zwo­lić, by ad­mi­rał Ku­er­ten wy­grał ja­kąś dużą bi­twę. Nie wol­no nam stra­cić ani jed­ne­go du­że­go sys­te­mu, bo ka­żde ta­kie wy­da­rze­nie Ty­gry­sy Chang­bai wy­ko­rzy­sta­ją do wzmoc­nie­nia swo­jej spra­wy.

– Czwar­ta Flo­ta już daje siłę Ty­gry­som, po­nie­waż sami jej na to po­zwa­la­my – po­wie­dział z prze­ko­na­niem ad­mi­rał. – Co­fa­jąc się do sys­te­mów cen­tral­nych, sku­pia­jąc na ru­chach Eu­ro­pej­czy­ków, po­zo­sta­wi­li­śmy Wu She­no­wi swo­bo­dę ru­chu i po­szu­ki­wa­nia so­jusz­ni­ków.

Obie pro­jek­cje spo­gląda­ły nań nie­prze­nik­nio­ny­mi ho­lo­gra­ficz­ny­mi oczy­ma.

– Po­ścig za Ty­gry­sa­mi nie­ustan­nie trwa, ad­mi­ra­le. – Ko­bie­ta uśmiech­nęła się de­li­kat­nie i lek­ko prze­krzy­wi­ła gło­wę. – Nie jest pro­wa­dzo­ny tak in­ten­syw­nie jak wcze­śniej, przy uży­ciu pa­ńskich okrętów, lecz już wkrót­ce Wu Shen i jego siły przy­słu­żą się Nie­bia­ńskie­mu Smo­ko­wi o wie­le bar­dziej, niż gdy­by zo­sta­ły znisz­czo­ne w bez­i­mien­nej po­tycz­ce. A kie­dy ten czas na­dej­dzie, wierz mi, Liao Tzu, będziesz o nim wie­dział.

Ad­mi­rał ski­nął gło­wą, choć nie czuł się prze­ko­na­ny. Nie miał wąt­pli­wo­ści, że ist­nie­je ja­kiś za­my­sł od­po­wia­da­jący za obec­ny stan rze­czy i że w nie­któ­rych sy­tu­acjach wy­ko­rzy­sta­nie wy­wia­du i słu­żb spe­cjal­nych mo­gło przy­nie­ść lep­szy efekt niż na­wet bar­dzo sil­na gru­pa po­ści­go­wa. Za­pew­ne bo­wiem o tym wła­śnie mó­wi­ła jego roz­mów­czy­ni, o in­for­ma­to­rach, pro­wo­ka­cjach i w mia­rę mo­żli­wo­ści pu­blicz­nym aresz­to­wa­niu i pro­ce­sie zdraj­cy. Liao cały czas od­no­sił jed­nak wra­że­nie, że naj­bli­ższe oto­cze­nie Ce­sa­rza nie do­ce­nia tego, jak wie­lu do­wód­ców we flo­cie na­dal sza­no­wa­ło Wu She­na i było skłon­nych go wy­słu­chać.

– Być może war­to też spra­wić, by to, co mówi Wu Shen, prze­sta­ło być dla nie­któ­rych po­ten­cjal­nie atrak­cyj­ne. By nie na­tra­fiał na tak przy­chyl­ne uszy.

– Co masz na my­śli?

Liao Tzu przez chwi­lę mil­czał, roz­wa­ża­jąc ko­lej­ne sło­wa.

– Zmie­ni­li­śmy spo­sób pro­wa­dze­nia woj­ny. Sta­ła się bar­dziej… bez­względ­na. Wie­lu sądzi wręcz, że owa bez­względ­no­ść jest pre­mio­wa­na po­nad do­tych­cza­so­we war­to­ści.

– Woj­na za­wsze była bez­względ­na.

Ad­mi­rał wes­tchnął. Mimo wie­lu roz­mów jego go­ście zda­wa­li się głu­si na ar­gu­men­ty inne niż te od­wo­łu­jące się do efek­tyw­no­ści. Gwa­łtow­ne, bru­tal­ne ata­ki często prze­kra­cza­jące gra­ni­ce kon­wen­cji były dla nich sku­tecz­ną me­to­dą, po­nie­waż szyb­ko do­pro­wa­dza­ły do roz­wi­ąza­nia. Cza­sem Liao Tzu miał wra­że­nie, że cała Gwar­dia Smo­ka, po­tężna or­ga­ni­za­cja we­wnątrz sił zbroj­nych – i dla wie­lu tak sku­tecz­na dro­ga do awan­su – słu­ży­ła Nie­bia­ńskie­mu Smo­ko­wi i jego to­wa­rzy­szom, by wy­se­lek­cjo­no­wać oso­by zdol­ne do prze­kra­cza­nia ko­lej­nych gra­nic w imię roz­ka­zu. Po­zba­wio­ne su­mie­nia lub po­tra­fi­ące za­głu­szyć za­rów­no jego głos, jak i za­sa­dy w imię sku­tecz­no­ści.

– Za­wsze była – po­wie­dział wresz­cie. – I lu­dzie stwo­rzy­li wie­le za­sad, by w ja­kiś spo­sób pró­bo­wać ła­go­dzić jej cio­sy wy­mie­rzo­ne w tych, któ­rzy po­zo­sta­ją wo­bec niej bez­rad­ni. Od­cho­dze­nie od tych za­sad jest dla wie­lu sy­gna­łem, że od­cho­dzi­my od tego, co czy­ni nas lu­dźmi, a stąd tyl­ko krok do wia­ry w teo­rie roz­po­wszech­nia­ne przez Wu She­na.

– Czyż wie­lu ludz­kich wo­dzów nie czy­ni­ło tego sa­me­go? Nie zre­zyg­no­wa­ło z uzna­nych za­sad w imię re­ali­za­cji kon­kret­nych ce­lów stra­te­gicz­nych i po­li­tycz­nych?

– W isto­cie. I na­zy­wa­li­śmy ich zbrod­nia­rza­mi.

– Ale jed­nak lu­dźmi.

Liao Tzu po­kręcił gło­wą. Trud­no było za­prze­czyć tej że­la­znej lo­gi­ce. Ale prze­cież lu­dzie, jako ga­tu­nek, ni­g­dy nie my­śle­li lo­gicz­nie.

– Wte­dy zbrod­nia­rze mo­gli być tyl­ko lu­dźmi. Te­raz, od po­wsta­nia SI, od roku 2204, to się zmie­ni­ło. Lu­dzie nie są skłon­ni przy­zna­wać, że sami po­tra­fią być źli i okrut­ni. Z chęcią uwie­rzą w inną siłę. I to wła­śnie wy­ko­rzy­stu­je Wu Shen i jego Ty­gry­sy.

Ko­bie­cy awa­tar de­li­kat­nie prze­krzy­wił gło­wę i ob­ró­cił się ku nie­mu. W pó­łm­ro­ku po­miesz­cze­nia bla­da cera za­mie­nia­ła drob­ną twarz w ma­skę, z któ­rej wy­zie­ra­ły oczy jak okru­chy ob­sy­dia­nu.

– Ro­zu­miem – po­wie­dzia­ła jego roz­mów­czy­ni. – Czy aż tak źle wi­dzisz na­szą sy­tu­ację?

– Wi­dzę w niej… sła­bo­ści, okno mo­żli­wo­ści, któ­re na­sze dzia­ła­nia otwa­rły dla prze­ciw­ni­ka – od­pa­rł Liao Tzu. – Na­sze na­tar­cia na UE i USA zwol­ni­ły, unij­ne jed­nost­ki gra­su­ją po im­pe­rial­nych sys­te­mach nie­po­wstrzy­my­wa­ne, a Wu Shen ma czas do­cie­rać do po­ten­cjal­nych stron­ni­ków, któ­rych zresz­tą na­sze dzia­ła­nia stwo­rzy­ły. Co wi­ęcej, wszy­scy oni po­zo­sta­li w Im­pe­rium – wie­lu do­świad­czo­nych, uty­tu­ło­wa­nych i po­zba­wio­nych po­zy­cji na fron­cie do­wód­ców. A lo­jal­na i go­to­wa pu­ścić ar­gu­men­ty Wu She­na mimo uszu Gwar­dia Smo­ka dzia­ła w wi­ęk­szo­ści da­le­ko na fron­cie.

Ko­bie­ta spra­wia­ła wra­że­nie, jak­by chcia­ła coś po­wie­dzieć, ale dru­ga pro­jek­cja po­wstrzy­ma­ła ją drob­nym ge­stem.

– Two­je spoj­rze­nie na spra­wę ma ol­brzy­mie zna­cze­nie dla Nie­bia­ńskie­go Smo­ka – ton Fe­nik­sa był uspo­ka­ja­jący, a Liao Tzu po­my­ślał, że sły­szał go w ostat­nich dniach już zbyt wie­le razy. – Wiedz, że roz­wa­ża on wszel­kie two­je spo­strze­że­nia z nie­zwy­kłą uwa­gą i wpły­wa­ją one w znacz­nym stop­niu na kszta­łt ście­żki, któ­rą kro­czy.

– Słu­żę Ce­sa­rzo­wi. – Chi­ńczyk skło­nił się głębo­ko, ma­jąc na­dzie­ję, że za­wód, jaki od­czu­wa, tym ra­zem nie jest wi­docz­ny.

– Tak. – Dwa gło­sy, spo­koj­ny i głębo­ki oraz sze­lesz­czący szept splo­tły się w jed­ną me­lo­dię, kie­dy ad­mi­rał trwał po­chy­lo­ny w po­kło­nie. Gdy się wy­pro­sto­wał, po po­sta­ciach po­zo­stał je­dy­nie po­wi­dok w miej­scach, gdzie się znaj­do­wa­ły. Spo­tka­nie było za­ko­ńczo­ne.

Ad­mi­rał Liao Tzu przez kil­ka se­kund stał nie­ru­cho­mo, nim po­zwo­lił so­bie na ci­ężkie wes­tchnie­nie. Po­wi­nien był już daw­no przy­zwy­cza­ić się do roz­mów z SI i do co­raz wi­ęk­sze­go prze­ko­na­nia, iż słu­żą one cze­muś in­ne­mu niż po­zna­nie jego pro­po­zy­cji od­no­śnie do kie­run­ku dzia­łań. Ja­kie­muś ta­jem­ni­cze­mu ce­lo­wi, któ­re­go ani Nie­bia­ński Smok, ani jego to­wa­rzy­sze zwy­czaj­nie nie chcie­li mu po­dać. Po­wi­nien – ale nie po­tra­fił. Za ka­żdym ra­zem jed­nak za­ko­ńcze­nie tego ro­dza­ju na­rad było rów­nie fru­stru­jące.

Te­raz też po­wo­li pod­sze­dł do sto­li­ka i usia­dł przy nim na pod­wi­ni­ętych no­gach. Si­ęgnął po czar­kę her­ba­ty, lecz płyn był już nie­mal let­ni. Od­sta­wił więc ją i spoj­rzał po­nu­ro w górę, ku wy­świe­tlo­nej w po­miesz­cze­niu stra­te­gicz­nej ma­pie upstrzo­nej ko­lo­ro­wy­mi ozna­cze­nia­mi. Po­wo­li ana­li­zo­wał wła­śnie od­by­te spo­tka­nie, ka­żdy ruch, gest i sło­wo Ko­bie­ty o Oczach Man­da­ry­na i Fe­nik­sa. Pro­jek­cje nie były wszak lu­dźmi, więc ra­czej ża­den z ge­stów czy zmian tonu nie były przy­pad­ko­we. Mu­sia­ły sta­no­wić spek­takl prze­zna­czo­ny wy­łącz­nie dla nie­go, od­dziel­ną wia­do­mo­ść – być może od pary SI, być może od Nie­bia­ńskie­go Smo­ka oso­bi­ście. Tak jak lek­cją dla nie­go mia­ła być par­tia go z man­da­ry­nem wie­le lat temu, tak te­raz lek­cją za­pew­ne była gra, któ­rą to­czy­ły z nim SI. I po­dob­nie jak w przy­pad­ku na­dal sto­jące­go na sto­li­ku w ka­ju­cie ad­mi­ra­ła go­ba­nu na­tu­ra ta­kże tej gry po­zo­sta­wa­ła dlań ta­jem­ni­cą. O tam­tej roz­gryw­ce Nie­bia­ński Smok po­wie­dział, iż mia­ła być ona ostrze­że­niem przed so­ju­szem UE i USA – i choć Liao z cza­sem na­bie­rał prze­ko­na­nia, że nie do­stał pe­łnej od­po­wie­dzi, to jed­nak sło­wa Ce­sa­rza po­zwo­li­ły choć częścio­wo po­jąć jej na­tu­rę. Tym ra­zem z pro­ble­mem mu­siał zmie­rzyć się sam.

Liao Tzu spoj­rzał bez­rad­nie na pro­jek­cję mapy, a po­tem ku le­żące­mu na bla­cie sto­li­ka go­ba­no­wi, za­mro­żo­ne­mu w cza­sie ob­ra­zo­wi daw­no za­ko­ńczo­nej bi­twy z sędzi­wym Żu­ra­wiem. Na bia­ło-czar­ną mo­zai­kę plan­szy, pe­łne za­bi­tych ka­mie­ni urny, na od­two­rzo­ny z pa­mi­ęci za­pis ka­żde­go ru­chu – i na miej­sce, w któ­rym spędził set­ki go­dzin, usi­łu­jąc od­cy­fro­wać zna­cze­nie lek­cji. Uśmiech­nął się nie­we­so­ło. Było w pe­wien spo­sób iro­nicz­ne, że on, do­wód­ca naj­po­tężniej­szej flo­ty w hi­sto­rii ludz­ko­ści, któ­ry spędził całe ży­cie na woj­nie, czuł, że nie po­tra­fi w pe­łni zro­zu­mieć, co mó­wi­ła mapa, ani na­wet tego, co zo­sta­ło za­pi­sa­ne bia­ły­mi i czar­ny­mi ka­mie­nia­mi na rze­źbio­nej plan­szy.

Jed­nak wi­dział z całą pew­no­ścią jed­ną rzecz. Szturm Czwar­tej Flo­ty i so­jusz z Ty­gry­sa­mi były ostat­ni­mi kar­ta­mi, ja­ki­mi UE mo­gła za­grać, ostat­ni­mi ka­mie­nia­mi do­ło­żo­ny­mi do mo­zai­ki. Co­kol­wiek się mia­ło wy­da­rzyć, znaj­do­wa­li się w kul­mi­na­cyj­nym punk­cie woj­ny. ■
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: