Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gra panny Allegry - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 marca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
18,99

Gra panny Allegry - ebook

Po śmierci rodziców Allegra Antinori zostaje bez pieniędzy i dachu nad głową. Przyjmuje zaproszenie od dalekiego kuzyna, sir Roberta Lyntona, w którym podkochiwała się w dzieciństwie, i wprowadza się do jego domu w Mayfair. Kuzyn wspaniałomyślnie obiecał sfinansować jej debiut towarzyski.

Szybko okazuje się, że dawne uczucie nie wygasło. Allegra robi wszystko, aby doskonale zaprezentować się w towarzystwie i nie zawieść oczekiwań Roberta. Ku jej rozczarowaniu Lynton wciąż traktuje ją jedynie jak swoją podopieczną.

Sytuacja zmienia się, kiedy na przyjęciu Allegra zwraca uwagę sir Williama Tavenera…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-4248-6
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Stojąc przy oknie biblioteki i wpatrując się bezmyślnie w nagi zimowy ogród, Allegra Antinori nie zwróciła uwagi na kroki za swoimi plecami.

– A więc tu się ukrywasz! – Zdyszany głos małej dziewczynki jaskrawo kontrastował z jadowitym tonem głosu. Allegra z grymasem niechęci odwróciła się i popatrzyła w błękitne oczy żony wuja Roberta. Tamta zaś poprawiła drogi czarny szal ozdobiony cekinami i mówiła dalej: – Biedny Robert był w ostatnich miesiącach zbyt chory, żeby mieć cię na oku, ale już najwyższy czas, żebyś się do czegoś przydała. Przestań się skradać po domu i pomóż Hobbsowi zanieść do jadalni tace z mięsem i serem. Żałobnicy niedługo tu będą.

Po wielu tygodniach spędzonych przy umierającym wuju Allegra czuła się zbyt wyczerpana i nieszczęśliwa, by przeciwstawić się ciotce.

– Dobrze, ciotko Sapphiro.

Od chłodu w oczach, które tak doskonale potrafiły czarować dżentelmenów z towarzystwa, mogłaby zamarznąć Tamiza.

– Dla ciebie jestem teraz lady Lynton, dziewucho. Musiałam ulec Robertowi i pozwolić ci tu zamieszkać po śmierci rodziców, ale teraz będziesz pozostawać w tym domu na moich warunkach. Choć udajesz nie wiadomo kogo, właściwie w ogóle nie należysz do rodziny i nawet nie próbuj zachowywać się tak, jakby było inaczej.

Allegra, choć przygnębiona po szybkiej stracie trzech najbliższych sobie osób, nie mogła pozostawić tych słów bez komentarza.

– Nawet jeśli wuj Robert nie był moim prawdziwym wujem, to jednak był kuzynem mojej matki i pozostawał z nią w bardzo dobrych stosunkach, choćbyś ze wszystkich sił próbowała temu zaprzeczać.

– Może lady Grace była jego kuzynką, ale wszyscy wiedzą, że cała rodzina się jej wyrzekła, kiedy wyszła za twojego ojca. Wędrowny grajek i do tego cudzoziemiec! Pewnie nauczył ją jakichś włoskich sztuczek, dzięki którym udało jej się rzucić urok na Roberta. Przyjmował ich u siebie, gdy przyjeżdżali do Londynu. Ale teraz już nie będzie mógł się za tobą wstawiać. Jeśli chcesz zachować dach nad głową, to musisz porzucić wszelkie pretensje, bo jak nie, to każę ci się pakować. Możesz być tego pewna. A teraz bierz się do pracy.

Wściekłość błyskawicznie przytłumiła smutek. Allegra przysięgła sobie w duchu, że prędzej trafi na ulicę niż zacznie niewiele od siebie starszą ciotkę tytułować „lady”.

– Z wielką przyjemnością pomogę ci w przyjmowaniu gości, ciotko Sapphiro – odrzekła, śmiało patrząc w oczy kobiecie, która nakłoniła wuja do małżeństwa zaledwie pół roku po śmierci jego ukochanej pierwszej żony.

Sapphira chyba uświadomiła sobie, że Allegra nie da się rozstawiać po kątach, a może po prostu obawiała się stracić dodatkowej pary rąk tuż przed przybyciem licznych gości. Pierwsza odwróciła spojrzenie.

– Rób wszystko, czego będzie wymagał Hobbs. – Podeszła do lustra. – I żebym tylko nie widziała tej twojej ciemnej twarzy w salonie, kiedy przyjdą goście. Nie mam pojęcia, dlaczego Robert przyznawał się do więzi z dziewuchą, która bardziej przypomina Cygankę niż porządną Angielkę.

Odgarnęła złociste loki z porcelanowego czoła i wyszła. Wyczerpana Allegra opadła na sofę. Pomyślała, że odpocznie chwilę, a potem poszuka Hobbsa. Chyba już po raz setny zastanawiała się, dlaczego mężczyźni są tak podatni na uroki różanych ust, błękitnych oczu i jasnych loków. Miała tylko nadzieję, że wuj Robert w czasie swego krótkiego małżeństwa z Sapphirą nie zdążył odkryć, jak samolubna i bezlitosna osóbka kryje się pod tą perfekcyjną urodą.

Wuj zmarł zaledwie wczoraj. Allegra od wielu tygodni prawie nie wychodziła z jego sypialni. Teraz, przygnieciona ciężarem rozpaczy, czuła się jak we mgle. Pomyślała, że dopóki jest zbyt znużona i przygnębiona, by zdecydować, co ma ze sobą zrobić, lepiej będzie zająć czymś ręce.

Czuła się rozpaczliwie samotna. Miała wielką nadzieję, że Rob, syn wuja Roberta, zdąży do domu na czas, żeby zobaczyć się z ojcem przed śmiercią, dzielić z nią cierpienie i obdarzyć braterskim uczuciem, które okazywał jej w dzieciństwie. Dawny kuzyn Rob, którego wciąż podziwiała, teraz był kapitanem Robertem Lyntonem i od trzech lat służył w armii generała Wellingtona. Przeżył masakrę pod Waterloo i obecnie stacjonował w Paryżu. Gdy dotrze do niego wiadomość o śmierci wuja Roberta, Wellington z pewnością pozwoli mu przyjechać do domu. Nadzieja ta jednak w żaden sposób nie mogła zmienić przyszłości Allegry. Kochała wuja, ale tylko śmierć rodziców i kłopoty finansowe zmusiły ją do przyjazdu do Londynu i błagania go o pomoc. Jej pobyt w Lynton House miał być tylko tymczasowy, ale kiedy tu przyjechała, wuj podupadł na zdrowiu. Allegra zajęła się nim, odkładając na później plany poszukiwania nowego domu. Jego piękna nowa żona twierdziła, że śmiertelnie boi się chorób. Allegra miała nadzieję, że mając dach nad głową i trochę czasu, znajdzie jakiś sposób, by się usamodzielnić i nie będzie musiała pozostawać długo na łasce nowego lorda Lyntona oraz Sapphiry.

Popatrzyła z uśmiechem na zimne palenisko kominka. W życiu jej rodziców zdarzały się chude lata, ale talent muzyczny ojca był tak wielki, że zawsze w końcu trafiał się jakiś następny patron albo zlecenie na napisanie baletu, koncertu czy sonaty, które odganiało widmo katastrofy. Dla wirtuoza i jego pięknej żony, którą nazywał swoją muzą i inspiracją, bycie razem było ważniejsze niż wszystko inne. Wychowana w kręgu ich miłości Allegra nigdy się nie zastanawiała nad swoim statusem w świecie, teraz jednak została do tego zmuszona. Sapphira dała jej jasno do zrozumienia, że żałuje każdego kęsa pożywienia, jakie Allegra zjadła pod dachem wuja podczas półrocznego pobytu przy Upper Brook Street, i że zamierza zrobić z niej darmową służącą.

Rozważania, jak uniknąć tego losu, musiały jednak zaczekać. Na razie Allegra zamierzała po raz ostatni usłużyć wujowi, pomagając Hobbsowi przygotować posiłek dla żałobników, którzy mieli odwiedzić dom, by złożyć hołd świętej pamięci lordowi Lyntonowi.

Niosąc do kuchni tacę pełną pustych talerzy, spotkała Hobbsa, który właśnie odprowadził do drzwi ostatniego z gości.

– Zabiorę to, panienko Allegro – powiedział i wyjął tacę z jej rąk. – To bardzo miło, że zechciała nam panienka pomóc. Wszystkim nam jest bardzo przykro z powodu straty panienki. Lord Lynton był bardzo dobrym człowiekiem.

– To prawda – odrzekła Allegra, poruszona szacunkiem, jaki okazywał jej kamerdyner, choć cała służba z pewnością już wiedziała, że nowa pani domu traktuje ją gorzej niż pomoc kuchenną.

– Przez kilka tygodni niemal bez przerwy siedziała pani przy łóżku pana. Może pójdzie pani teraz odpocząć?

Allegra ze zmęczenia słaniała się na nogach.

– Masz rację, Hobbs. Dziękuję, chyba tak zrobię.

Ruszyła w stronę schodów, gdy wtem ochmistrzyni, pani Bessborough, dotknęła jej ramienia z twarzą zmarszczoną troską.

– Zechce mi pani wybaczyć, panienko, ale… – Wymieniła zmartwione spojrzenia z kamerdynerem. – Ogromnie mi przykro, panienko, ale jej wysokość kazała mi zabrać pani rzeczy z niebieskiej sypialni.

Allegra zatrzymała się i głęboko westchnęła. Sapphira nie traciła czasu.

– Wszystko w porządku, Bessie. – Dotknęła dłoni ochmistrzyni, która, podobnie jak Hobbs, znała ją od ponad dwudziestu lat. – Czy zechce mnie pani zaprowadzić do mojej nowej sypialni?

– Tak, panienko. Proszę iść za mną. – Potrząsając głową i cmokając z niechęcią, ochmistrzyni poprowadziła Allegrę na górę schodami dla służby. Tak jak Allegra przypuszczała, zatrzymały się dopiero na strychu.

– Kazała mi umieścić tu panienkę razem z pokojówkami, ale tam dalej w kącie jest pokój, w którym świętej pamięci lady Lynton trzymała swoje kufry. Sam pomógł mi je przesunąć, żeby zmieściło się łóżko. Wiem, że trochę tu ciasno, panienko, ale przynajmniej będzie panienka miała trochę prywatności.

Do oczu Allegry napłynęły łzy.

– Czy jesteś pewna, Bessie? Nie chciałabym, żebyś miała jakieś kłopoty z ciotką Sapphirą.

Ochmistrzyni pociągnęła nosem.

– Ona się o tym w ogóle nie dowie. Nigdy nie weszła na żadne schody oprócz tych, które prowadzą do jej sypialni. Pomyśleć tylko! A nasz biedny pan jeszcze nawet nie ostygł w grobie! Nigdy nie sądziłam, że dożyję czegoś takiego. I co panienka teraz zamierza zrobić?

Allegra usiadła na łóżku i spojrzała na ochmistrzynię z wdzięcznością.

– Jeszcze nie wiem.

– Umie panienka grać na fortepianie i skrzypcach tak samo pięknie jak ojciec panienki, niech spoczywa w pokoju. To może panienka zostanie muzykiem tak jak on?

– Gdybym wyszła za muzyka, moglibyśmy grać razem, ale obawiam się, że dla samotnej kobiety to niemożliwe.

– A może panienka zostałaby aktorką? W dzieciństwie ciągle panienka opowiadała o teatrach…

Ojciec Allegry od czasu do czasu grywał jako muzyk w teatralnych orkiestrach, toteż rodzina miała liczne znajomości wśród aktorów i ich pryncypałów. Choć myśl o zarabianiu na życie muzyką wzbudzała w Allegrze entuzjazm, to taniec ani aktorstwo zupełnie jej jednak nie pociągały.

– Nie sądzę. Brakuje mi talentu pani Siddons ani nie mam ochoty pokazywać się w bryczesach jak Vestris – odparła i roześmiała się.

– Mam nadzieję, że nie! – wykrzyknęła ochmistrzyni ze zgrozą. – Najlepiej byłoby znaleźć jakiegoś młodego dżentelmena, który by się z panienką ożenił. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że pan się tym zajmie, ale on zachorował – westchnęła.

Pani Bessborough nigdy nie postawiła nogi w żadnej sali balowej w Mayfair, ale doskonale wiedziała, że matkę Allegry wyklęto z towarzystwa z powodu niestosownego małżeństwa. Wstąpienie na nowo do świata arystokracji, w którym urodziła się jej matka, byłoby dla Allegry trudne nawet ze wsparciem lorda Lyntona, a w obliczu opozycji ze strony Sapphiry Lynton wydawało się zupełnie niemożliwe.

– Wątpię, czy wuj Robert zaaranżowałby mi jakieś małżeństwo, nawet gdyby żył. – Allegra nie dodała, że nie miała żadnej ochoty wdzierać się na siłę do zamkniętego i przepełnionego poczuciem wyższości światka, który odrzucił jej matkę tylko dlatego, że wyszła za człowieka, którego kochała.

– Pewnie nie zna panienka żadnego miłego i dobrze urodzonego muzyka? – zapytała ochmistrzyni z nadzieją.

Allegra przypomniała sobie coś, co się zdarzyło osiem miesięcy wcześniej, tuż przed chorobą rodziców. Mama zawołała ją i powiedziała, że młody, przystojny skrzypek z orkiestry ojca prosił o pozwolenie, by złożyć jej wizytę. Rodzice jednak odmówili.

– Tylko nie myśl, że papa nie troszczy się o twoje uczucia i że dlatego odmówił panu Walkerowi, nie pytając cię nawet o zdanie – zapewniła ją lady Grace. – Bardziej niż większość rodziców jesteśmy przekonani, że najważniejsza w małżeństwie jest wzajemna miłość. Gdybyśmy podejrzewali, że w grę wchodzą twoje uczucia, papa zachęciłby pana Walkera do wizyt. Ponieważ jednak nigdy tego nie zauważyliśmy, a Napoleon został teraz na dobre zesłany na Świętą Helenę, papa ma wobec ciebie inne plany.

Allegra zadowolona była, gdy usłyszała o podziwie muzyka, ale zapewniła matkę, że bardzo ją ciekawią plany dotyczące jej przyszłości i nie czuje się rozczarowana decyzją papy. Kiedy jednak próbowała wyciągnąć z matki coś więcej, usłyszała tylko, że papa we właściwym momencie sam z nią porozmawia. Na to wspomnienie uśmiechnęła się ze smutkiem. Zanim nadeszła ta właściwa chwila, rodziców zabrała zdradliwa gorączka i Allegra została sama.

– Obawiam się, że nie znam nikogo takiego – odrzekła, zastanawiając się, gdzie na tym świecie jest jakieś miejsce dla niej. Zmęczenie jednak zaczęło przeważać nad rozpaczą. Podniosła rękę do ust, tłumiąc ziewnięcie.

– Powinnam się wstydzić! – wykrzyknęła ochmistrzyni. – Gadam bzdury, a panienka pewnie chciałaby tylko rzucić się na to łóżko i przespać tydzień. Jutro wszystko będzie wyglądało lepiej. Pomogę teraz panience zdjąć tę sukienkę i sobie pójdę. Rano przyślę Lizzie z czekoladą.

– Dziękuję, Bessie. – Do oczu Allegry znowu napłynęły łzy wdzięczności. Wsunęła się pod kołdrę, przykryła razem z głową i natychmiast zasnęła.

Kiedy się obudziła, na kołdrę padało blade światło słońca. Zdezorientowana, popatrzyła na wysokie okienko w mansardzie i dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie jest.

Cierpienie po stracie wuja Roberta było większe niż przygnębienie z powodu zesłania z błękitno-złotej sypialni, w której zawsze zatrzymywały się z matką, gdy przyjeżdżały do Londynu w odwiedziny. Drżąc z zimna, ubrała się szybko w prostą suknię, którą potrafiła włożyć sama. Zgarnęła pulpit, który Hobbs rozstawił na kufrach ciotki Amelii, znów wróciła do łóżka i owinęła się kołdrą. Zanim Sapphira się obudzi i znajdzie jej jakieś zajęcie, zamierzała się zastanowić, co powinna robić dalej. Wiedziała, że nie może pozostać w Lynton House. Nie miała zamiaru tańczyć, jak Sapphira jej zagra, ani ściągać kłopotów na życzliwą służbę, która pewnie próbowałaby ją wspierać. Co zatem mogła zrobić?

Najbardziej pragnęłaby znaleźć jakieś miejsce, gdzie mogłaby osiąść, miejsce, które należałoby do niej i które mogłaby nazwać własnym domem. Nie pociągała jej myśl o kolejnych wynajmowanych pokojach z podniszczonymi, niepasującymi do siebie meblami. Jej mama dzięki wyobraźni i gospodarności potrafiła przekształcić takie pokoje w dom, ale wciąż musiała zaczynać wszystko od początku, gdy praca papy zmuszała ich do przeprowadzki do następnego miasta. Mama urodziła się jako córka wicehrabiego, była jednak dumna z tego, że potrafi sobie poradzić nawet w najtrudniejszych okolicznościach. W lepszych czasach dyrygowała nieliczną służbą, a w gorszych osobiście gotowała, sprzątała, naprawiała i przyjmowała gości bez żadnej pomocy. Dopilnowała też, żeby Allegra oprócz muzyki, tańca, literatury, szycia i manier wymaganych od dobrze urodzonej damy zdobyła także bardziej praktyczne umiejętności.

Tak, pomyślała Allegra. Najbardziej ze wszystkiego chciałaby mieć dom i pozycję, która pozwoliłaby jej wykorzystać talenty i być może przynieść jakiś pożytek innym. Przypomniała sobie, że kiedyś przed laty odwiedziła z matką byłą guwernantkę lady Grace, która po latach spędzonych na opiece nad dziećmi wicehrabiego osiadła w przytulnym domku, otoczonym dużym ogrodem kuchennym i sadem. Byłoby wspaniale, gdyby Allegra miała taki domek, którego nie mógłby jej odebrać jakiś niechętny krewny, i gdyby mogła wieść tam spokojne życie niezależne od kaprysów towarzystwa.

Może powinna poszukać pracy jako guwernantka w jakiejś ziemskiej posiadłości z dużą biblioteką i fortepianem? Wieczorami mogłaby grać albo czytać, a w ciągu dnia edukowałaby podopiecznych w muzyce, tańcu, literaturze i geografii. Mogłaby pomagać przy niemowlętach, sadzać sobie dziewczynki na kolanach, tak jak matka ją sadzała, i uczyć je haftu. Oczywiście, guwernantkę można było zwolnić i wyrzucić z domu tak samo jak niechcianą krewną. Nie mogła też liczyć na to, że nawet po całym życiu służby dostanie emeryturę i domek. Będzie zatem musiała ostrożnie wybierać sobie pracodawców. Powinna zacząć od sporządzenia listy swoich umiejętności i natychmiast poszukać jakiejś agencji zatrudnienia.

Zaczęła spisywać listę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i do środka wpadła pokojówka Lizzie.

– Ach, panienko, jaka wspaniała wiadomość! Hobbs mówi, że przyszedł właśnie list z Francji i młody pan, to znaczy nowy lord Lynton, przyjedzie do domu!

Rob! W sercu Allegry pojawił się nieśmiały płomyk radości.

– Kiedy?

– Hobbs nie mówił kiedy, panienko, ale służba uważa, że wkrótce. – Postawiła tacę na stoliku i dodała: – Pani Bessborough powiedziała, że to powinno panience dodać otuchy, bo wszystko w tym domu się zmieni!

Allegra podziękowała Lizzie i zapewniła ją, że nie musi wracać po tacę. A zatem Rob miał przyjechać do domu. Przymknęła oczy i przez chwilę cieszyła się tą myślą, równie kojącą jak zapach gorącej czekolady. To była pierwsza dobra wiadomość, jaką usłyszała od wielu tygodniu. Wydawało się, że od śmierci rodziców minęły już wieki. Popijając spieniony napój, z melancholijnym uśmiechem przypominała sobie szczegóły ostatniej wizyty u Roba Lyntona.

Był jasnowłosy, przystojny, o pięć lat starszy od niej i nad wyraz przejęty tym, że został studentem Oksfordu. Gdy byli młodsi, chodziła za nim wszędzie, ale podczas tej ostatniej wizyty ciągle jej powtarzał, że czas już najwyższy, żeby uporządkowała włosy, starała się kontrolować tembr głosu i zachowywała się jak młoda dama, a nie jak niecierpliwy, kłótliwy dzieciak. Choć nie chciał kontynuować lekcji szermierki, które rozpoczęli podczas poprzedniej wizyty, zgadzał się grać z nią w szachy, w bilard i pozwalał towarzyszyć sobie na przejażdżkach po parku wczesnym rankiem, gdy nikt ważny nie mógł ich zobaczyć.

Przypomniała sobie chwilę w parku, kiedy jako pełna romantycznych wyobrażeń szesnastolatka uznała naraz, że bardzo jej zależy na tym, by Rob zobaczył w niej młodą damę, w dodatku jedyną damę, jakiej pragnie jego serce. Rzucając w jego stronę ukradkowe, pełne podziwu spojrzenia, wyobrażała sobie, jak Rob przyjeżdża galopem do domku jej ojca, zeskakuje z siodła, deklaruje jej miłość do grobowej deski i przysięga, że jego życie straci cały sens, jeśli ona nie zgodzi się zostać jego żoną.

Od tej pory minęło sześć lat i choć rycerz na białym koniu w tej chwili przydałby jej się bardziej niż kiedykolwiek, Allegra dawno wyrosła z marzeń podlotka. Mimo wszystko myśl o przyjeździe Roba napełniała ją podnieceniem. Teraz był mężczyzną, doświadczonym żołnierzem, który przeżył ciężkie bitwy i strzegł pokoju w Paryżu. Na pewno będzie w stanie zapanować nad sytuacją w domu i wyrwać go ze szponów macochy.

Kiedy Sapphira przypuściła atak na jego ojca, Bonaparte uciekł właśnie z Elby i Rob musiał pośpieszyć do Belgii, by nadzorować gromadzenie się sił Wellingtona, toteż dotychczas nie miał okazji poznać nowej żony ojca. Allegra zastanawiała się, co o niej pomyśli. Miała nadzieję, że będzie potrafił przejrzeć przez pozory różanych ust, złocistych włosów i kuszącego dekoltu. Choć Rob jednak nie był podeszły wiekiem ani nie tęsknił do dotyku kochanej żony, wciąż był mężczyzną. Nie mogła mieć pewności, że okaże się bardziej odporny na wdzięki Sapphiry niż wuj Robert.

Powinna zatem skupić się na swoich planach i poszukać gdzieś zatrudnienia. Dopiła czekoladę, próbując uwolnić się od romantycznych marzeń. Przed rozpoczęciem nowego życia zdąży jeszcze zobaczyć Roba w roli lorda Lyntona, istniała jednak możliwość, że Sapphira omota go sobie wokół palca, podobnie jak to uczyniła wcześniej z jego ojcem. Dlatego Allegra nie mogła zwlekać z przygotowaniem alternatywnych planów na przyszłość.

Westchnęła jeszcze raz, myśląc o przystojnym chłopcu, którego doskonale pamiętała mimo upływu lat. Odstawiła filiżankę, sięgnęła po pióro i wróciła do spisywania listy.Rozdział drugi

Na drugim końcu miasta stukanie do drzwi saloniku w Chelsea oderwało Williama Tavenera od czytania. Podniósł głowę i zobaczył swoją kuzynkę Lucillę, lady Domcaster, która stała w progu z rękami opartymi na biodrach, rozglądając się po niedużym, nieporządnym pomieszczeniu. W eleganckiej rubinowej pelerynie i kapeluszu wydawała się tu zupełnie nie na miejscu.

William ukrył zdumienie i radość na widok niewidzianej od dwóch lat kuzynki, ulubionej towarzyszki zabaw z dzieciństwa. Podniósł się z krzesła i powiedział przeciągle:

– Lucillo, moja droga, cóż za niespodzianka! Ale niemądrze zrobiłaś, przychodząc tutaj. Jeśli natychmiast wyjdziesz, to przysięgam, nikomu nie powiem, że cię widziałem.

Lady Domcaster pociągnęła nosem i weszła do pokoju.

– Bzdury. Zachowaj to groźne spojrzenie dla swoich przeciwników na ringu. Dobrze wiesz, że mnie nie wystraszysz. Wielkie nieba, co za obskurne mieszkanie!

Will westchnął ostentacyjnie i leniwym gestem wskazał jej sofę.

– W takim razie wejdź, skoro musisz. Najmocniej przepraszam, że otoczenie nie spełnia twoich standardów. Radziłbym ci się dobrze zastanowić, czy rzeczywiście masz ochotę na tę wizytę.

– Gdybyś odpowiedział na któryś z moich dwóch listów – odrzekła Lucilla, siadając – to nie musiałabym narażać się na skandal, odwiedzając nieżonatego kuzyna w jego pokojach.

Will dramatycznym gestem przyłożył rękę do serca.

– Wielki Boże, ta moja okropna reputacja. Czy Domcaster wyzwie mnie na pojedynek?

– Ach, poradzę sobie z mężem – zapewniła go Lucilla z błyskiem w oku. – Poza tym podobno uwodzisz wyłącznie dobrze urodzone mężatki w ich własnych buduarach albo w gniazdkach miłości, które one same uwiją. A skoro już popełniłam tę niedyskrecję, że tu przyszłam, to może zaproponujesz mi coś do picia, o ile cokolwiek masz.

– Daj mi chwilę, sprawdzę, czy Barrows znajdzie jakieś wino. – Skłonił się dwornie, na co Lucilla tylko pomachała ręką z szerokim uśmiechem, i poszedł do swojej sypialni poszukać pokojowego, przyjaciela i człowieka do zadań wszelakich w jednej osobie.

Barrows cofnął się gwałtownie. Z całą pewnością podsłuchiwał pod drzwiami.

– Cóż za zdumiewająca wizyta – rzekł cicho. – Czy mam przynieść wino, czy też pozostać w roli przyzwoitki?

– Wino – odrzekł Will równie cicho. – Żeby jak najszybciej sobie stąd poszła.

– Zupełna racja – odrzekł Barrows i skierował się do tylnego wejścia.

William wykorzystał tę chwilę, by skryć radość z nieoczekiwanej wizyty kuzynki pod światowym, znudzonym wyrazem twarzy.

– Zaraz będzie wino – oznajmił, wracając do bawialni. – Zatem czemu zawdzięczam zaszczyt tej nieoczekiwanej wizyty?

– Czy ty w ogóle przeczytałeś wiadomości, które ci przesłałam? – zapytała Lucilla z desperacją.

To były pierwsze listy kuzynki od niemal dwóch lat i Will natychmiast pochłonął ich treść. Obawiał się jednak, że gdyby złożył jej wizytę, o którą prosiła, nie potrafiłby się oprzeć pokusie odnowienia przyjaźni z lat młodzieńczych, a to nie przysłużyłoby się opinii szanowanej damy z towarzystwa. Dlatego właśnie nie wybrał się na North Audley Street. To, że kuzynka uparła się go odnaleźć, rozgrzewało jego serce, lepiej jednak byłoby, gdyby nie dopuścił do powstania bliższej więzi, toteż tylko uśmiechnął się leniwie.

– Odśwież mi pamięć.

– Od lat siedziałam zagrzebana na prowincji, rodząc dzieci, a teraz, gdy Maria i Sarah są na tyle duże, że oswoją się z miastem, a Mark przygotowuje się do studiów na Oksfordzie, Domcaster zgodził się, żebym spędziła sezon w Londynie. Od dawna mi to obiecywał.

– Twoje liczne przyjaciółki zapewne są zachwycone. Ale dlaczego skontaktowałaś się ze mną?

Lucilla potrząsnęła głową.

– Nie próbuj mnie zwodzić. Kiedy tu weszłam, zdążyłam zauważyć, że mój widok sprawił ci równą przyjemność jak twój widok mnie. Tęskniłam za tobą, Will!

Zanim zdążył się zorientować, co ona robi, podeszła i uścisnęła go. Zaskoczony w pierwszej chwili odwzajemnił jej serdeczny uścisk, zaraz jednak łagodnie odsunął ją na bok.

– Lucillo, rozbrajasz mnie.

– Porzuć te irytujące pozory i porozmawiajmy szczerze. Pewnie jesteś przekonany, że gdyby ktoś mnie zobaczył w twoim towarzystwie, zniszczyłoby to moją reputację, ale to, co chcę ci zaproponować, wszystko zmieni. Na szczęście nie jest dla ciebie za późno. Możesz jeszcze zawrócić z tej drogi odosobnienia.

– To brzmi groźnie – stwierdził. – Drżę na myśl o tym, co za chwilę usłyszę.

– Zamierzam zakończyć twoją karierę hazardzisty i uwodziciela! Może siedziałam zagrzebana w Hertfordshire, zajmując się rodziną, ale moja przyjaciółka Lydia o wszystkim mnie informowała. Domcaster twierdzi, że każdy młody człowiek musi się wyszumieć, ale doprawdy, mój drogi, zbliżasz się już do trzydziestki i najwyższa pora, żebyś zajął się czymś bardziej użytecznym niż oskubywanie biednych owieczek przy wiście i uwodzenie mężatek.

– Nie wszystkie były mężatkami – zauważył z rozbawieniem. – Całkiem sporo z nich to wdowy.

– To służy twojemu zdrowiu. Ale zdaje się, że mężowie niektórych twoich kochanek chcieli cię wyzwać na pojedynki.

– Za każdym razem udawało mi się ich przekonać, żeby wybrali szpady, a nie pistolety, więc niewiele ryzykowałem. Wiesz, że jestem dobry w fechtunku. Honor został ocalony i nikt nie poniósł szkody.

– Wielkie nieba, Will! – zawołała Lucilla ze śmiechem. – Można na tobie polegać! Potrafisz zadowolić i damę, i jej męża.

Will strzepnął nieistniejący pyłek z rękawa swojego najlepszego żakietu.

– Lucillo, w życiu konieczna jest odrobina podniecenia.

– W rzeczy samej. – Lucilla potrząsnęła głową. – Choć wydawałoby się, że twoje walki u Jacksona… Owszem, Lydia informowała nas również o twoich wyczynach na ringu… Powinny zaspokoić to pragnienie. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego wuj Harold nie kupił ci patentu oficerskiego. Dziesiątkowałbyś francuskich kirasjerów, zamiast mierzyć swoją lancą w każdą nie najlepiej się prowadzącą kobietę w Londynie.

W umyśle Willa pojawiło się żywe wspomnienie wuja, który niecierpliwie zbył jego prośbę o kupno patentu i odrzekł, że nie ma zamiaru tracić pieniędzy tylko po to, by posłać Willa w miejsce, gdzie jakiś polski kawalerzysta nadzieje jego bezwartościowe ciało na lancę. Pomimo trwającej wojny wuj Harold uważał, że armia doskonale się obejdzie bez wątpliwych usług kłopotliwego potomka jego nieżyjącej siostry.

– Ktoś musi się zająć tymi biednymi niekochanymi damami – powiedział po chwili.

Na twarzy Lucilli pojawił się błysk współczucia.

– Ty z pewnością wiesz coś o braku miłości! Ciotka Millicent potraktowała cię okropnie…

Will szybko położył palec na jej ustach. Wolał się nie zagłębiać w ten temat.

– Wystarczy już – uśmiechnął się z uczuciem. – Zawsze o mnie walczyłaś, nawet w dzieciństwie, choć nie mam pojęcia, co widziałaś w tym brudnym łobuziaku, który wiecznie szukał guza.

– Odwagę, poczucie godności i sprawiedliwości – odrzekła łagodnie. – Albo może – uśmiechnęła się, zanim zdążył parsknąć wzgardliwym śmiechem – może chodziło o to, że inaczej niż ten nieznośny syn wuja Harolda nie miałeś nic przeciwko temu, by jeździć konno i bawić się ze zwykłą dziewczynką.

– Niezła z nas była para! – zaśmiał się Will. – Ty w każdym razie wyrosłaś z szaleństw młodości. Bardzo doceniam twoją lojalność.

Pukanie obwieściło powrót Barrowsa, który podał im wino, skłonił się w milczeniu i znowu wyszedł.

– W dzieciństwie nie mogłam zrobić dla ciebie nic pożytecznego – ciągnęła Lucilla, popijając wino. – Ale przysięgłam sobie, że wynagrodzę ci to kiedyś, gdy nadarzy się okazja. Teraz jestem żoną earla, przypadkiem spokrewnioną również z dwiema patronkami Almacka, i moja pozycja w towarzystwie jest nie do ruszenia. Mam przed sobą cały sezon i uznałam, że czas już, żebyś zajął miejsce należne ci z urodzenia.

Will szeroko rozłożył ramiona.

– Tylko sobie wyobraź mnie na tej pozycji! Baron bez grosza ze zrujnowanego majątku.

Lucilla zignorowała gorycz w jego głosie i skinęła głową.

– No właśnie. Jesteś przecież baronem. Wuj co prawda karygodnie zaniedbał majątek oddany mu pod pieczę, ale Brookwillow to wciąż mocny kamienny dwór położony na pięknym kawałku ziemi. Jedno i drugie potrzebuje tylko dopływu gotówki, żeby odzyskać dawną świetność. Wystarczy, że rozejrzysz się za majętną narzeczoną. A ja zamierzam pomóc ci taką znaleźć.

Ta myśl była tak niedorzeczna, że Will wybuchnął głośnym śmiechem.

– Moja droga, jesteś marzycielką! Bardzo wątpię, by jakakolwiek godna szacunku kobieta zechciała na mnie spojrzeć, chyba że sama zaczyna już popadać w ruinę. A nawet gdyby udało mi się oczarować jakąś niewinną duszyczkę, żaden ojciec nie zgodziłby się na moje zaloty.

– Nonsens – odrzekła natychmiast Lucilla. – Mówisz, jakbyś był do cna przeniknięty zgnilizną! Oddawałeś się temu, czemu oddaje się większość młodych ludzi: grałeś i uwodziłeś kobiety, które bardzo chciały zostać uwiedzione. Ty tylko robiłeś to z nieco większym polotem. Sądzę, że wuj Harold jest dumny z twojej reputacji, choć nigdy nie przyznałby się do tego głośno. Jednak jako głowa rodziny będzie wspierał twoje wysiłki.

– Tak ci powiedział? – zdumiał się William.

– A dlaczegóżby nie miał tego zrobić? Przecież to nie kosztuje go ani czasu, ani pieniędzy – dodała cierpko. – Przy twoim urodzeniu i koneksjach oczarowanie jakiejś niewinnej duszyczki nie powinno być zbyt trudne. Wiesz, że jesteś całkiem przystojny, a jaka dziewczyna potrafi się oprzeć pokusie złapania na haczyk znanego uwodziciela?

Will patrzył na nią przez chwilę.

– Skoro już mówimy o mojej reputacji uwodziciela, czy twój mąż lord nie ma nic przeciwko temu, że się ze mną zadajesz?

– Marcus zawsze cię lubił, nawet gdy w Eton tłukłeś każdego chłopaka, który próbował coś szeptać za twoimi plecami. On również zgadza się, że powinieneś wreszcie przyjąć odpowiedzialność związaną z twoją pozycją. – Lucilla zaśmiała się. – A poza tym wiesz przecież, jak on nie cierpi Londynu, więc nie powinno cię dziwić, że bardzo chętnie się zgodził, byś go zastąpił jako moja eskorta na wszystkich balach, przyjęciach i rautach, na jakie zechcę się wybrać.

– Ma do mnie zaufanie pomimo mojej reputacji?

Twarz Lucilli spoważniała.

– Wie, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Poza tym będą mi towarzyszyć dziewczęta z guwernantkami i razem będziemy sprawiać wrażenie dużej rodziny. Trzeba znaleźć dobrze wychowaną dziewczynę z nieco niższych warstw. Mimo wsparcia wuja Harolda przy twoich ograniczonych środkach lepiej nie aspirować do ręki córki diuka czy earla. Może jakaś debiutantka, której rodzina pragnie tytułu, zwłaszcza gdyby miała dziadka nababa, który chce jej zostawić cały swój majątek!

William uniósł ręce do góry i potrząsnął głową.

– Lucillo, moja droga, doceniam twoje dobre intencje, ale oszczędź mnie! Nie mam ochoty zostać dożywotnim lokatorem.

– W takim razie kim chcesz zostać? Najwyższa już pora, żebyś przestał dryfować, bo to właśnie robisz od skończenia Oksfordu. Co w tym byłoby złego, gdybyś znalazł sobie dobrą, rozsądną dziewczynę, o którą byś się troszczył i która troszczyłaby się o ciebie? Z posagiem, który pozwoliłby ci wyremontować rodzinny dom, odnowić majątek i prowadzić życie odpowiednie dla lorda Tavenera z Brookwillow? – Szerokim gestem wskazała na pokój. – Nigdy mnie nie przekonasz, że żal ci to zostawiać. Zastanów się tylko! Zamiast wynajętego pokoju, w którym nie ma nawet fortepianu, mógłbyś odpoczywać we własnym pokoju muzycznym w Brookwillow, zostać patronem sztuk, sponsorować spektakle teatralne i komponować muzykę, tak jak kiedyś. Wypełniłbyś bibliotekę wszystkimi tymi bezwartościowymi książkami, które ku przerażeniu wuja Harolda zwoziłeś do domu z Eton i Oksfordu.

Will uśmiechnął się.

– Dla naszego wuja jedyną rzeczą gorszą od siostrzeńca kompozytora był siostrzeniec uczony. Udało mi się kiedyś wyciągnąć od niego dwieście funtów, bo zagroziłem, że przyjmę stanowisko wykładowcy w Christ Church w Oksfordzie.

– Naprawdę zaproponowali ci tam stanowisko? – zdziwiła się Lucilla. – Musiałeś być dobry.

– Mądrze zrobiłem, że nie przyjąłem tej propozycji, choć wtedy byłem zły na wuja Harolda, że nie kupił mi patentu. – Przyszłość malowała się przed nim wówczas w czarnych barwach. Rodowa posiadłość popadła w ruinę, nie miał żadnych możliwości, by wykorzystać swoje nieliczne talenty do zarabiania pieniędzy. – Nie było tam żadnych bogatych mężatek, za którymi mógłbym się uganiać.

– To prawda. Ale teraz już jesteś tym znudzony.

– Czyżby? – uniósł brwi.

– Tak. Lydia donosi, że od kilku miesięcy nie wywołałeś żadnego skandalu. Podobno nawet odrzuciłeś awanse lady Marlow.

– Błagam cię, nikomu o tym nie mów, bo zniszczysz mi reputację.

– Niewątpliwie to właśnie twoja reputacja uwodziciela skłoniła ją do tych awansów. – Lucilla spojrzała na niego z błyskiem w oku. – Wystarczy, że użyjesz tych talentów, by oczarować dobrze uposażoną debiutantkę i oboje będziecie szczęśliwi! Małżeństwo nie musi być tylko okropnym kontraktem opartym na majątku i pozycji. Ja sama jestem tego najlepszym przykładem.

Will popatrzył na nią zmysłowo w nadziei, że uda mu się zbić ją z tropu.

– Z całą pewnością masz dzieci, które tego dowodzą.

– To kolejna korzyść z małżeństwa – odrzekła bez cienia zażenowania. – Mógłbyś mieć syna.

Wzdrygnął się.

– Nie wyobrażam sobie nikogo mniej odpowiedniego do roli ojca. Moi rodzice zmarli, kiedy byłem mały, więc co ja mogę wiedzieć o rodzicielstwie?

– Z pewnością będziesz wiedział, czego nie należy robić. Zaraz po rozpoczęciu sezonu wydaję kolację dla Cecelii, siostrzenicy Lydii, a po kolacji pójdziemy na raut do lady Ormsby. Możesz wtedy zaprezentować się po raz pierwszy. – Popatrzyła krytycznie na jego strój i zmarszczyła czoło. – Masz jeszcze dość czasu, żeby pójść do krawca i zamówić sobie jakieś nowe ubranie.

– To znaczy, że idę na ten raut, tak?

Lucilla złagodniała i wzięła go za rękę.

– Wybacz mi, drogi Willu! Wiem, że jestem okropnie despotyczna. To pewnie skutek prowadzenia domu z całym tłumem służby i trójką energicznych dzieci. Chciałam tylko, żebyś był szczęśliwy, żebyś żył w miejscu i w stylu godnym ciebie i żebyś miał szansę założyć rodzinę, której pozbawiono cię w dzieciństwie. Nie mogę ci wynagrodzić tego, że wuj nie chciał ci kupić patentu, ani zmienić standardów, które nie pozwalają dżentelmenowi wybrać kariery muzyka czy uczonego, ale to jedno mogę dla ciebie zrobić. Może przynajmniej spróbujesz stać się szanowanym dżentelmenem? Jeśli nie znajdziesz żadnej dziedziczki majątku, która by ci się spodobała, to po prostu wrócisz do obecnego życia. Co masz do stracenia?

– Kilka miesięcy w towarzystwie chętnych wdówek? – zasugerował, ale wiedział, że Lucilla ma rację. Znużyła go już jałowość takiego życia, czuł niezadowolenie i niepokój, ogarniała go niejasna tęsknota za czymś więcej. Absolutnie jednak nie był przekonany, że małżeństwo uwolni go od tej tęsknoty.

– Wątpię, bym miał odpowiedni charakter do małżeństwa – stwierdził. – Od tak dawna byłem sam, że nie jestem pewien, czy zniosę towarzystwo kobiety przez cały czas.

– Przy mnie chyba zawsze czułeś się dobrze?

Uśmiechnął się.

– Tak, ale nie mieszkam z tobą i nie widuję cię każdego dnia.

– Cóż, mąż i żona też nie muszą być przez cały czas do siebie przyklejeni. Uwielbiam Domcastera, ale on ma wiele obowiązków związanych z posiadłością i interesami w mieście, a ja zajmuję się domem i dziećmi. Często przez wiele dni widujemy się tylko przy kolacji albo nocą. Z pewnością wśród wszystkich młodych dam na rynku matrymonialnym znajdziesz taką, której to by odpowiadało.

– Być może – zgodził się Will, choć w głębi serca nie wierzył, by mogło się tak stać. Nie łudził się też, że spotka wielką miłość. Niewiele wiedział o uczuciach rodzinnych. Spośród wszystkich krewnych tylko Lucilla okazywała serce kłótliwemu chłopcu, od którego wszyscy inni się opędzali. Ludzie, którzy byli mu najbliżsi, nie byli jego krewnymi ani nawet nie należeli do jego klasy: Barrows, obecnie jego pokojowy i towarzysz, brudny ulicznik, którego Will przygarnął, gdy obaj byli jeszcze chłopcami, oraz Maud i Andrew Phillipsowie, starsi nadzorcy resztek jego zrujnowanego majątku, którzy zawsze darzyli go rodzicielskimi uczuciami. Poczuł wyrzuty sumienia na myśl, że już od wielu miesięcy nie odwiedzał Brookwillow. Może nie odkładałby tej wizyty tak długo, gdyby mógł im powiedzieć, że zdobył środki na odnowienie domu i na to, by im umilić ostatnie lata życia. Nie wierzył, by intryga Lucilli pomogła mu to osiągnąć, wbrew sobie powiedział jednak: – Dobrze, przyślij mi zaproszenie. Doprowadzę się jakoś do porządku i przyjdę.

– Cudownie! – Lucilla podniosła się i znów go uścisnęła. – Przyjdź w przyszłym tygodniu na kolację. Domcaster chciałby z tobą porozmawiać. Gdy odprowadzał ją do drzwi, dodała jeszcze: – Sądziłam, że ta ostatnia bogata wdówka, z którą się zadawałeś, ma lepszą kucharkę. Wydajesz się wygłodzony. Nie potrzebujesz pieniędzy na krawca?

– Nie – przerwał jej i się zaczerwienił. Ostatnio nie wiodło mu się przy stoliku karcianym. – Moja droga, podczas spotkań z Clorindą ucztowaliśmy przy daniach znacznie bardziej zmysłowych, niż wymyśliłby jakikolwiek kucharz.

Uderzyła go lekko w ramię.

– Jeśli próbujesz wywołać u mnie rumieniec, to nic z tego. Domcaster twierdzi, że ja w ogóle nie mam wstydu. Doskonale, przyślę ci zaproszenie.

– Do usług, milady – skłonił się.

– Też coś – skrzywiła się. – Nie, nie musisz odprowadzać mnie do powozu – dodała, gdy otworzył drzwi. – Moja pokojówka Berthe już czeka. – Wskazała na młodą kobietę, która stała przy schodach obok lokaja w liberii. – W takim razie do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Dobrze było znów cię zobaczyć – dodała jeszcze ciepło, zanim odeszła.

– Ciebie też, Lucillo – wymruczał i pomachał jej ręką.

Powoli wrócił do pokoju i znów usiadł na krześle. Lord Tavener z Brookwillow. Czy naprawdę mógł się stać kimś takim? Odnowić dom, zagospodarować ziemię, zająć się muzyką, zgromadzić bibliotekę godną uczonego? Znaleźć kogoś, kto zechciałby dzielić z nim takie życie? To wszystko wydawało się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, ale w ciągu dziewięciu ostatnich lat nie znalazł żadnego innego sposobu, by osiągnąć ten cel. Po ukończeniu Oksfordu szybko się przekonał, że dla dżentelmena bez grosza jedynym sposobem uzyskania dochodów był hazard, który pozwalał na zaspokojenie jedynie podstawowych potrzeb. O inwestowaniu w jakieś zyskowne przedsięwzięcie nie mogło być mowy. Potrzebował znacznego dopływu gotówki, a to mogła mu zapewnić tylko posażna panna.

Brookwillow jeszcze przed śmiercią ojca było w opłakanym stanie i wymagało znacznego zaangażowania czasu i środków, by wyjść na prostą. Earl Pennhurst, wuj i opiekun Willa, posiadał wiele znaczniejszych majątków i nie zawracał sobie głowy podupadającym dziedzictwem siostrzeńca. Gdy Will był tam po raz ostatni, sufit w jadalni przeciekał, a w gościnnych pokojach na górze ptaki wiły sobie gniazda. Phillipsom udało się przystosować do życia pomieszczenia dla służby i kuchnię, ale niewiele mogli zrobić z pozostałą częścią domu. Co do ziemi, kilku dzierżawców wciąż uprawiało niewielkie działki wokół swoich domów, ale większość pól leżało odłogiem. Will spędził młodość w szkołach z internatem i teraz nie miał pojęcia, co należy zrobić, żeby posiadłość znowu zaczęła przynosić dochody. Najkrócej mówiąc, wuj zapewnił mu podstawy wychowania dżentelmena, ale nie dał żadnych pożytecznych umiejętności. Will miał talent do muzyki, doskonałe wykształcenie, dobrze sobie radził z kartami i z końmi. Poza tym potrafił tylko przyciągać do swojego łóżka znudzone kobiety. Choć na początku ta rozrywka bawiła go i odpędzała samotność, ostatnio nawet i to straciło wszelki urok. I bez względu na to, ile rund przeboksował u Jacksona, nie potrafił już zagłuszyć wewnętrznej pustki.

Gdy zastanawiał się nad własnym życiem, do pokoju wszedł Barrows.

– Czemu zawdzięczamy zaszczyt niezmiernie niestosownej wizyty lady Domcaster?

Will uśmiechnął się.

– Wygląda na to, że mam zostać szanowanym ziemianinem. Porzucę hazard, odetnę się od towarzystwa niemoralnych kobiet i znajdę niewinną dziedziczkę fortuny, która chętnie przyjmie moje oświadczyny, będzie kochać do szaleństwa i przekaże mi wszystkie swoje pieniądze, żebym mógł tchnąć życie w Brookwillow.

Barrows sięgnął po pozostawiony przez Lucillę kieliszek i dopił wino.

– Czy wiesz cokolwiek o uwodzeniu godnych szacunku dziewcząt?

– Mniej więcej tyle samo co o uprawie roli. Ale Lucilla nalega, twierdząc, że nie mam nic do stracenia. Może będzie zabawnie pójść na kilka wytwornych przyjęć.

– Zawsze lubiłeś towarzystwo kuzynki – stwierdził Barrows. – Zauważyłem też ostatnio, że przestałeś reagować na wdzięki dam. Przecież lady Marlow praktycznie…

– Jeszcze i ty! – jęknął Will.

– Skoro uganianie się za niewłaściwymi kobietami nie przynosi ci satysfakcji, to próba przyciągnięcia uwagi tych innych będzie jakimś urozmaiceniem.

– Zobaczymy. Policz moje oszczędności, dobrze? Zdaje się, że muszę odwiedzić krawca. Wkrótce czeka mnie debiut na raucie u lady Ormsby.

– Już idę, milordzie. – Barrows uniósł kieliszek w toaście i wyszedł.

Odrobina urozmaicenia. Owszem, bywanie w towarzystwie będzie pewnym urozmaiceniem. Will jednak przez całe życie był wyrzutkiem, niechcianym dzieckiem, uczniem, który spędzał wakacje w szkole, i teraz nie wierzył, by starania Lucilli mogły to zmienić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: