Grecki uwodziciel - ebook
Grecki uwodziciel - ebook
Angielka Selena Blake jedzie na grecką wyspę, by odwiedzić chorą siostrę. Niechętnie wraca do miejsca, gdzie kiedyś przeżyła najpiękniejszą miłość i zaraz potem największe rozczarowanie. Chciałaby o tym wszystkim zapomnieć, ale nie może teraz zostawić siostry w potrzebie. Ma tylko wielką nadzieję, że nie spotka właściciela hotelu, Alexisa Constantinou…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4061-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Selena dostrzegła list zaraz po otwarciu drzwi wejściowych – koperta z niebieskim nadrukiem poczty lotniczej wyraźnie odcinała się na tle brązowej maty.
Zatrzymała się nagle, rozpoznając grecką pieczątkę, a w myślach ujrzała wysokie białe kolumny połyskujące na tle lazurowego nieba i zielonej trawy pośród kamieni. Przypomniała sobie cichy szept męskiego głosu w świetle słońca, dotyk dłoni, ust i rozgrzanego ciała na nagiej skórze. Wstrzymała oddech, zaskoczona, a torba na zakupy wysunęła jej się z dłoni i cytryny, które w niej były, potoczyły się po wąskim korytarzu w stronę schodów.
W tej samej chwili rozpoznała niestaranne pismo na kopercie. Tak bazgrolić mogła tylko Millie, nikt inny. I wtedy zaskoczenie przerodziło się w narastającą złość.
Odzywa się po roku milczenia, pomyślała Selena z zaciśniętym gardłem. Co tym razem? Kolejne wyrzuty i oskarżenia przelane na papier z taką samą zaciekłością, z jaką siostra wypowiadała gniewne słowa podczas ich ostatniej trudnej rozmowy?
– To wszystko twoja wina – wytknęła jej wtedy Millie ze łzami w oczach. – Miałaś pomóc, naprawić sytuację, a zamiast tego zachowałaś się jak bezmyślna idiotka i wszystko zepsułaś, sobie i mnie. Nigdy ci tego nie wybaczę. I nie chcę cię więcej widzieć ani z tobą rozmawiać.
Po tych słowach siostra się wyłączyła, a trzask słuchawki był tak głośny, jakby znajdowała się w pokoju obok, a nie setki kilometrów dalej, w tawernie na odległej greckiej wyspie.
Selena wiedziała, że niewiele ma do powiedzenia na swoją obronę, nawet gdyby Millie zechciała jej wysłuchać. Rzeczywiście zachowała się jak idiotka, a nawet gorzej.
Cierpiała jednak z tego powodu tak, że Mille nie byłaby w stanie sobie tego wyobrazić, ponieważ od tamtej rozmowy telefonicznej nie odezwała się do Seleny ani razu. Aż do teraz…
Selena miała ochotę zostawić list na wycieraczce, przejść nad nim, wejść do pokoju i zacząć nowe życie, o którym rozmyślała w autobusie w drodze do domu.
Tyle że przecież wcale by nie zniknął. Ciekawość w końcu zwyciężyła. Pochyliła się sztywno, podniosła kopertę, po czym weszła do mieszkania i rzuciła list na blat w niewielkiej kuchni, a potem nalała wody do czajnika.
Wcześniej miała w planie przyrządzić sobie dzbanek świeżej lemoniady z lodem i rozkoszować się nią w cieple słońca na niewielkim dziedzińcu, w ciszy świętując nieoczekiwany początek nowego życia. Teraz jednak poczuła, że potrzebuje kawy i sięgnęła do szafki po kubek.
Czekając, aż woda się zagotuje, wyszła z powrotem na korytarz, zebrała rozrzucone cytryny i wrzuciła je do koszyka na owoce.
Niepotrzebnie się denerwowała. Czy naprawdę myślała, choćby przez moment, że…? Nie, nakazała sobie ostro, nie pojedziesz już tam. Nigdy.
Zaparzyła mocną kawę i wyszła na zewnątrz. Usiadła na starej ławce w najbardziej zacienionym zaułku podwórza, by przemyśleć wydarzenia poranka, starając się przywołać choć odrobinę ich optymistycznej atmosfery.
Była sama w sali szkolnej, zdejmując ze ściany ekspozycję dla pani Forbes i wkładając ją do teczki. Zastanawiała się z niepokojem, czym powinna się zająć podczas nadchodzących sześciotygodniowych letnich wakacji, kiedy jej rozmyślania przerwało wejście dyrektorki, pani Smithson, która oznajmiła bez żadnych wstępów:
– Leno, podobno Megan Greig postanowiła nie wracać do pracy po urlopie macierzyńskim. Jej stanowisko pomocnika nauczyciela będzie więc miało teraz charakter stały, a nie tymczasowy, i reszta personelu oraz kadry kierowniczej zgadza się co do tego, żeby ten etat zaproponować tobie. – Uśmiechnęła się lekko. – Ciężko pracowałaś i stałaś się częścią naszego zespołu w Barstock Grange. Chcielibyśmy, żebyś u nas została. Zwłaszcza zależy na tym pani Forbes. Mam nadzieję, że tobie też.
– Och, tak – odparła oszołomiona Selena, gdyż obawiała się, że przed świętami Bożego Narodzenia znowu zostanie bez pracy i prawdopodobnie bez mieszkania. – To wspaniale.
Tym razem pani Smithson uśmiechnęła się szerzej i z wyraźną ulgą.
– Bardzo się cieszę. Za tydzień dostaniesz oficjalne potwierdzenie. W takim razie do zobaczenia w następnym semestrze.
Przez całą drogę do domu Selena była w stanie euforii aż do chwili, gdy otworzyła drzwi…
Nie miała ochoty narażać się na wysłuchiwanie kolejnej tyrady ani prośby o pożyczkę. Zresztą Millie i tak byłaby zawiedziona, ponieważ jestem bez grosza, pomyślała. Poza tym muszę się skupić na własnych priorytetach. Poszukać innego mieszkania, gdzie dozwolone będą dzieci i zwierzęta.
Razem z Millie zawsze chciały mieć jakiegoś zwierzaka, ale ciotka Nora nigdy się na to nie zgodziła, najwyraźniej uważając, że zajmowanie się dwiema osieroconymi kuzynkami to już wystarczający kłopot. I prawdopodobnie miała rację, biorąc pod uwagę to, co się potem wydarzyło.
Po latach dla Seleny stało się jasne, że panna Conway wzięła do siebie dzieci zmarłej siostry bardziej z poczucia obowiązku niż z powodu jakichś innych, cieplejszych uczuć. Gdy dorosła, uświadomiła sobie, że ciotka, podejmując swoją decyzję, w równej mierze kierowała się też własnym interesem.
Pozycja ciotki Nory w lokalnej społeczności Haylesford mogłaby zostać poważnie zachwiana, gdyby się rozeszło po okolicy, że pozwoliła, by jej osierocone siostrzenice trafiły do ochronki. Wiele osób uważało, że dobroczynność powinna zaczynać się w domu.
Doświadczywszy tego na własnej skórze, Selena nie była zbytnio przekonana do takiej opinii. Miała wówczas jedenaście lat i przeżywała załamanie po śmierci rodziców w wypadku samochodowym, spowodowanym przez kierowcę, który uciekł z miejsca kolizji. Wydawało się, że nie ma dla niej znaczenia, gdzie się znajdzie wraz z Millie, i co się z nimi stanie, byle tylko były razem, chociaż różniły się od siebie jak ogień i woda, zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru.
Młodsza o dwa lata Millie była ładna, średniego wzrostu i nieco zaokrąglona, o lekko kręconych ciemnoblond włosach i niebieskich oczach. Natomiast wysoka i szczupła Selena miała szare oczy i cerę o wiele jaśniejszą niż siostra, a także zupełnie inne włosy: niemal srebrzyste, zupełnie proste, wymykające się z grubego warkocza, który ciotka Nora kazała jej zaplatać.
„Włosy o barwie księżycowego światła…”
O Boże, pomyślała, przywołując bolesne wspomnienia. Wyprostowała się, wbijając sobie paznokcie w dłonie i próbując odegnać myśli, o których wolała zapomnieć.
Już nigdy nikt jej tego nie powie. Zapewniła to sobie, pozostawiając długie jedwabiste pasma włosów na podłodze salonu fryzjerskiego w Haylesford i zmieniając fryzurę na chłopięcą z drobnymi kosmykami okalającymi twarz, podkreślającymi jej wydatne kości policzkowe.
To kolejna cecha odróżniająca nas od siebie, stwierdziła w duchu, znowu myśląc o Millie. Ona jest podobna do mamy, a ja do ojca i jego rodziny. Uważał, że pochodzi od wikingów i dlatego mamy taki odcień skóry. Jednak w życiu zwykle zdawał się na ślepy los, tak jak Millie, natomiast matka była bardziej ustatkowana i praktyczna, jak ja.
Ciotka Nora niechętnie więc wzięła je do siebie, chociaż nie brakowało jej sympatii do dzieci. Prowadziła bowiem prywatną szkołę podstawową dla dziewcząt, cieszącą się dużym powodzeniem i świetnie przygotowującą do egzaminów wstępnych na drogie uczelnie.
Nie oznaczało to jednak, że Millie i Selena zostały przyjęte do Meade House School, szkoły ciotki Nory, choć obie miały wtedy poniżej trzynastu lat. Zamiast tego zostały objęte państwowym systemem edukacyjnym, a jeśli ciotka miała jakieś plany dotyczące ich przyszłości, to trzymała je w tajemnicy.
Selena napiła się jeszcze kawy, zastanawiając się, dlaczego wciąż wraca myślami do tamtych czasów. Uważała przecież, że najlepszym sposobem na przetrwanie jest odcięcie się od przeszłości i skupienie na tym, co dopiero ma nadejść.
A może te rozmyślania to tylko wykręt, żeby oddalić chwilę, w której będzie musiała otworzyć list od Millie, wciąż leżący na blacie w kuchni? Chyba pora go przeczytać, zdecydowała, wstając i dopijając kawę.
Weszła do mieszkania i otworzyła kopertę. Znajdowała się w niej jedna kartka, wyglądająca tak, jakby została wyrwana z niewielkiego notesu.
„Leno – pisała Millie – musimy porozmawiać. To pilne, tak więc proszę, zadzwoń do mnie”. Na dole widniał numer telefonu wraz z kierunkowym i podpis: „M.”
List był krótki i zwięzły, bez żadnych uprzejmości. Pewnie chodzi o pieniądze, pomyślała Selena. Sytuacja ekonomiczna na Rhymnos nie wydawała się najlepsza. A może siostrze znudziło się już życie na małej greckiej wyspie i chciała prosić o pomoc w kupieniu biletu powrotnego do Wielkiej Brytanii?
Ale co miałaby tutaj robić? I gdzie by zamieszkała? Z pewnością nie tutaj, w tym ciasnym mieszkaniu z jedną maleńką sypialnią i łazienką nie większą od szafy. Poza tym Millie miała tylko średnie wykształcenie i żadnych kwalifikacji zawodowych. Mogłaby więc najwyżej pracować jako kelnerka w restauracji. Wydawało się też mało prawdopodobne, by nawiązała kontakt z Norą i uzyskała jej wybaczenie. Ciotka raczej znikła z ich życia na dobre.
Dlaczego Millie sama do mnie nie zadzwoni, skoro to takie pilne? – pomyślała Selena. Przecież wysłałam jej kiedyś swój numer telefonu i adres. Wygładziła trzymaną w dłoni kartkę. Numer podany przez siostrę świadczył o tym, że Millie wciąż mieszka z Kostasem w jego tawernie, nazwanej na jej cześć „Amelią”.
Selenę kusiło, by stchórzyć, udając, że żaden list do niej nie dotarł, jednak Millie była przecież jej siostrą i najwyraźniej potrzebowała pomocy. Zebrała się więc w sobie i wybrała numer na telefonie. Już po drugim dzwonku usłyszała w słuchawce męski głos.
– Kostas? – spytała. – Mówi Selena.
– Och, zadzwoniłaś – odparł z wyraźną ulgą. – Jak miło cię słyszeć. Mówiłem Amelii, że się odezwiesz i nie ma się o co martwić.
– Pewnie jest wam ciężko ostatnio.
– Ale będzie lepiej.
– Tak, oczywiście. Czy Millie jest gdzieś w pobliżu? Mogę z nią porozmawiać?
– Nie teraz. Lekarz zalecił jej odpoczynek i Millie śpi.
– Lekarz? Czy jest chora? Co jej jest?
– Nie mogę powiedzieć. To kobiece sprawy. Millie czuje się wystraszona i osamotniona. Oczywiście moja matka z nami mieszka, ale nie jest łatwo, pewnie rozumiesz.
Selena przypomniała sobie Annę Papoulis, wciąż w żałobie, w chustce na głowie okalającej jej posępną twarz o wąskich ustach, wykrzywiających się z niechęcią na widok cudzoziemskiej żony jej syna. Wyglądało jednak na to, że ich małżeństwo wciąż trwało, co napawało pewną ulgą.
– Millie cię potrzebuje – podjął Kostas. – Wciąż to mówi i płacze. Gdybyś mogła tu przyjechać i trochę z nią pobyła, z pewnością szybko doszłaby do siebie. Znajdzie się u nas miejsce dla ciebie. Przygotowałem już pokój.
Jemu się wydaje, że przyjadę znowu na Rhymnos? – pomyślała Selena z niedowierzaniem. Po tym wszystkim, co się stało? Chyba oszalał.
– Nie mogę. To niemożliwe. Wiesz przecież. Poza tym jestem potrzebna tutaj.
– Ale teraz jest inaczej – nalegał. – Nie masz się czego obawiać. Ludzie stąd wyjechali. Wyspa się zmieniła. Będziesz tutaj z nami bezpieczna.
Wtedy też mi się tak wydawało, pomyślała. Sądziłam, że to Millie znajduje się w niebezpieczeństwie. Jednak to ja zostałam zdradzona i do dzisiaj mam uraz.
– Amelia tak bardzo chce się z tobą zobaczyć. Wolałbym, żeby nie poczuła się zawiedziona.
Tak to się wszystko zaczęło. Od chęci, by nie sprawić Millie zawodu. Jej dwie koleżanki ze szkoły wybierały się na wakacje do Grecji, po raz pierwszy bez rodziców, i zaproponowały, by z nimi pojechała. Ciotka Nora jednak zaprotestowała:
– W wieku siedemnastu lat? Nie ma mowy.
Na ratunek przyszła wtedy pani Raymond, matka Daisy, dziewczyny, która wpadła na pomysł wyjazdu do Grecji.
– Wydaje mi się, że trzeba pozwolić im na trochę samodzielności w tym wieku – powiedziała dobitnie. – Okazać im zaufanie. Ostatecznie i tak wyjadą w przyszłym roku na studia.
Pewnie dotyczyło to tylko Daisy i Fiony, pomyślała cierpko Selena, bo Millie mogłaby iść na uniwersytet dopiero wtedy, gdyby się poważnie wzięła za robotę.
– Rhymnos to mała i spokojna wyspa. Nie ma tam tłumów ani nocnych klubów i mało jest okazji do wybryków – dodała pani Raymond. – Hotel prowadzi rodzina ciesząca się w okolicy dobrą opinią. Dziewczynkom bardzo zależy, żeby Millie z nimi pojechała, a ona będzie zawiedziona, jeśli zostanie. Poza tym zawsze bezpieczniej w grupie.
Nie brzmiało to zbyt przekonująco, ale ciotka Nora w końcu się zgodziła, choć niechętnie, a Selena uznała, że to nie jej sprawa i sama nie powinna się w to wtrącać. Bardzo się jednak myliła, ponieważ wkrótce się okazało, że również i jej dotyczy, a potem całe życie się zmieniło.
– Jeśli chodzi o koszty – odezwał się znowu Kostas – to chętnie zapłacę za bilet lotniczy do Mykonos i za prom. Tylko przyjedź do nas. Dla dobra Amelii. Tak bardzo chce się z tobą zobaczyć.
– Nie sprawiała takiego wrażenia, kiedy ostatnio rozmawiałyśmy.
Westchnął.
– We wszystkich rodzinach tak się dzieje, że ktoś powie coś w gniewie, a potem tego żałuje. Miej współczucie dla chorej dziewczyny.
Selena przygryzła wargę. W takiej sytuacji trudno było odmówić, ale czuła dziwny niepokój. Kostas jednak twierdził, że tam się zmieniło… Ale ja się nie zmieniłam, pomyślała. I pewnie to się nigdy nie stanie, jeśli nie zdobędę się na odwagę, żeby zmierzyć się ze swoimi demonami. Może właśnie nadszedł na to czas.
– No dobrze – odetchnęła głęboko. – Przylecę tak szybko, jak się da. I dziękuję za propozycję, ale sama zapłacę na bilet. Odezwę się, kiedy tylko będę znać szczegóły. I pozdrów ode mnie Millie.
Resztę dnia poświęciła na prace domowe, starając się nie słuchać wewnętrznego głosu, który mówił, że nie nauczyła się niczego na błędach z przeszłości i znowu zachowuje się niemądrze. Wątpiła w to, czy Millie poświęciłaby się tak dla niej, gdyby znalazła się na jej miejscu. I pewnie mogłaby z tym żyć, podczas gdy ona, Selena, nie, zwłaszcza gdyby się okazało, że choroba siostry jest naprawdę poważna.
Tego wieczoru postanowiła położyć się wcześniej do łóżka, wiedząc, ile spraw do załatwienia czeka ją następnego dnia, i mając nadzieję, że ostrzegawczy głos rozbrzmiewający w głowie wreszcie ucichnie.
Rozbierając się, przygotowała sobie w myślach listę rzeczy, które powinna zabrać na Rhymnos; pamiętała, jak gorąco bywa tam w lecie. Sięgając po koszulę nocną, zerknęła na siebie w dużym lustrze, zastanawiając się, czy wydarzenia z poprzedniego roku bardzo ją zmieniły. Wyglądała podobnie jak wtedy, tylko włosy miała krótsze, ale piersi i biodra tak samo kształtne, talię wąską i płaski brzuch. Wydawała się niemal nietknięta, co wywołało w niej gorzki śmiech, który po chwili zamienił się w szloch.
Kiedy po niespokojnej nocy rozległ się dźwięk budzika, miała ochotę go wyłączyć, narzucić kołdrę na głowę i pozostać w łóżku. To tchórzostwo, pomyślała jednak, stawiając stopy na podłodze, po czym poszła do łazienki.
Tego dnia najpierw udała się do agencji wynajmującej mieszkania, by dopełnić formalności związanych z nowym lokum. Potem zajrzała do taniego sklepu z ubraniami, gdzie udało jej się kupić bawełniane rybaczki, kilka T-shirtów, a nawet jednoczęściowy kostium kąpielowy w odpowiednim rozmiarze i niezbyt drogi.
Nie wiedząc, jak długo potrwa jej pobyt w Grecji i czy będzie wracać sama, czy też nie, zarezerwowała sobie bilet w agencji turystycznej i kupiła trochę euro, mając świadomość, że musi je wydawać ostrożnie, bo nie stać jej na większe wydatki.
Wciąż jeszcze czekało ją najtrudniejsze zadanie, o czym przypomniała sobie, wychodząc ze sklepu na ulicę. Niewątpliwie wywołujące stres. Tym razem jednak wymyśliła pewien realny plan.
Usłyszała nagle, że ktoś ją woła, odwróciła się i zobaczyła podchodzącą do niej z uśmiechem Janet Forbes.
– Jak dobrze, że cię spotkałam – powiedziała pani Forbes. – Miałam zamiar się z tobą skontaktować, żebyśmy sobie porozmawiały przy kawie. Chyba że nie masz teraz trochę czasu?
– Tak, chętnie porozmawiam.
Weszły do kawiarni z werandą, skąd rozciągał się widok na rzekę i nabrzeże, gdzie ludzie spacerujący w słońcu z dziećmi karmili kaczki i zajadali się lodami.
– Bardzo się cieszę, że będziemy razem pracować w przyszłym roku szkolnym – wyznała Janet, gdy popijały kawę w cieniu markizy. – Megan to miła dziewczyna i bardzo sumienna, ale zawsze miałam wrażenie, że tylko czeka na koniec dnia pracy. Z tobą jest inaczej… – zamilkła na chwilę. – Czy myślałaś kiedyś o tym, żeby zrobić licencjat i zostać nauczycielką? Masz do tego talent.
– Rozpoczęłam takie studia, ale dotrwałam tylko do drugiego roku. Z powodu problemów rodzinnych.
– Jaka szkoda. – Pani Forbes przyjrzała jej się uważnie. – Zawsze możesz do tego wrócić. Nigdy nie jest za późno.
– Tak, może mi się kiedyś uda. Ale teraz mam… inne sprawy na głowie.
– Pomyśl o tym w przyszłości. – Pani Forbes wstała, sięgając po torebkę. – Szkoda marnować taki talent. – Poklepała Selenę po ramieniu. – Kiedy już rozwiążesz rodzinne problemy.
Tyle że ona nie zna nawet połowy z nich, pomyślała Selena, patrząc za odchodzącą Janet. Nigdy nie opowiem jej ani nikomu innemu, co się stało przed dwoma laty i że wciąż zmagam się z następstwami tego wydarzenia.