Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gruba - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Gruba - ebook

Nie znajdziesz w tej książce porad dietetycznych ani praktycznych wskazówek jak być piękną i młodą. Nie dostarczy ci ona prostych wzruszeń nad bolesnym losem osób, których ciała nie przystają do kanonu. Nie ma tu też historii cudownych metamorfoz przeprowadzanych pod okiem armii specjalistów i zapewniających rozrywkę milionom widzów popularnych reality-shows.

Zamiast tego dowiesz się, jak to jest być grubą w świecie, który grubości nienawidzi, skąd się biorą uprzedzenia, na czym polega fat fobia i jakie są jej skutki. Nagradzana reporterka Maria Mamczur oddaje głos osobom, które dyskryminacji doświadczają na własnym ciele. Wspólnie z bohaterkami książki zastanawia się, jak w takim świecie wywalczyć miejsce dla siebie.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67075-28-2
Rozmiar pliku: 848 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP. CZY TO, CO WIDZISZ, JEST TYM, CO WIESZ?

Spójrz na Elżbietę i zastanów się, co widzisz.

Stoi przy kuchence. Czeka, aż smalec rozgrzeje się na patelni. Gdy słyszy, jak delikatnie syczy powietrze pod podwójnym stalowym dnem, wrzuca kiełbasę. Mięso skwierczy, delikatny flak zmienia się w brązową, chrupiącą skórkę.

Okrągła jak księżyc w pełni twarz Elżbiety wyraża spokój i błogość.

To widzisz. A co przy dobrej woli obu stron – Elżbiety i twojej – możesz jeszcze usłyszeć?

Że lubi ten zapach, trochę cierpki, trochę dymny. Lubi smażoną kiełbasę. Taką, która z chrzęstem pęka pod zębami, parzy język, po której broda spływa tłuszczem.

Słyszysz zmieszanie w jej głosie, kiedy się tłumaczy. Wie, że nie powinna.

Co zrobić. Lubi konkrety. Wykwintny tort z różami z tłustego kremu. Frytki. Dobrze zamarynowaną karkówkę z grilla. Zimną wódeczkę do tego.

Wie, że nie powinna, ale sałatą się nie naje.

Jej babcia przeżyła głód w czasie wojny i parę lat po. To dziwne, że na wsi, gdzie produkuje się jedzenie, gdzie wszystko kręci się wokół jedzenia, był taki głód. Ale był. Babcia jako dziecko nie znała smaku śmietany, chociaż w gospodarstwie hodowano trzy krowy. Śmietana była na sprzedaż, w domu wystarczało odchudzone mleko. Chleb zamoczony w mleku i posypany cukrem – to dopiero był przysmak. Jedzono ziemniaki z wody, tłuczone, od święta kopytka, pyzy i placki. Pewnie dlatego babcia powtarzała pulchnej od dziecka Elżbiecie, że wygląda dobrze, bo dorodnie, syto, bogato. Cieszyła się z tej jej pulchności.

Elżbieta wręcz odwrotnie. Zawsze tym nadmiarem ciała się martwiła.

Nie chce opowiadać, jak jej w szkole dokuczali, bo kiedy o tym myśli, czuje wstyd.

Z powodu tego wstydu nigdy też nie powie o sobie: „Jestem gruba, puszysta, mam nadwagę”. Za żadne skarby tego nie powie. Zamiast tego powtarza: „Chciałabym być chudsza”.

Ale nie jest. Od czasu do czasu się odchudza, ale potem dopada ją wilczy głód. Czuje ssanie w żołądku. Jakby ten żołądek sam chciał się zjeść. Mroczki przed oczami. Kręci się w głowie. Ręce drżą. Wszystko wewnątrz się trzęsie. Uspokaja się dopiero, gdy zje coś tłustego.

Jest coraz grubsza. W wieku 20 lat ważyła 86 kilogramów, teraz, dobiegając pięćdziesiątki, waży ponad 100. Bolą ją kolana, kości miednicy. Od pewnego czasu chodzenie sprawia jej trudność. Drepcze, lekko kiwając się na boki. Kiedy wchodzi na drugie piętro starej kamienicy, musi zatrzymywać się na każdym półpiętrze. Uwiesza się na poręczy. Dyszy. Wciąga ustami powietrze. Chusteczką ociera z twarzy kropelki potu.

A teraz pomyśl – to, co przedstawiłam powyżej, mogłaś zobaczyć i usłyszeć. A czego nie wiesz?

Że złe samopoczucie fizyczne to pestka. Wstyd ma większy ciężar gatunkowy. Elżbieta najgorzej czuje się wtedy, gdy co jakiś czas, może raz na tydzień, dzwoni do dorosłej już córki. Mówi zakłopotana: „Córcia, paznokcie”. Bo tak już jest, że duży brzuch przeszkadza jej w obcinaniu paznokci u stóp. Ten balon, który nosi przed sobą, nie pozwala też samodzielnie zapiąć sprzączki przy butach, ściągnąć sznurowadeł.

Córka przyjedzie i znowu będzie gderać: „Mamo, weź się za siebie i schudnij”. Potem obetnie paznokcie. Pomaluje bordowym lakierem, w kolorze włosów Elżbiety.

Pomalowane paznokcie to namiastka luksusu i elegancji. Podobnie jak bordowe włosy mocno usztywnione lakierem i usta pomalowane pomadką w takim samym kolorze.

– Każda kobieta chce być piękna – tłumaczy Elżbieta, zdając sobie sprawę, że zakres dbania o własną urodę ograniczył się już tylko do paznokci i włosów. Kiedy to mówi, ogląda swoje akrylowe hybrydy. Cztery paznokcie w kolorze burgundu, jeden, na serdecznym palcu, fioletowy, z przyklejonymi kryształkami, które migoczą niczym brylanty.

– Chce pani pisać o grubych? – dziwi się. – Ale o jakich grubych? Takich jak ja, którzy ważą ponad 100 kilo? Czy o takich, którzy myślą, że są grubi z powodu jednej fałdki na brzuchu? I dlaczego chce pani o nich pisać? Koń jaki jest, każdy widzi. Ja to wiem i pani to wie. Nic się nie zmieni. Czy jak pani napisze prawdę, zaczną nas kochać? Nie zaczną!

Kuchenna scena z Elżbietą w roli głównej otwiera tę książkę. Ale mylisz się, jeśli myślisz, że dalsza część będzie kontynuacją łzawej opowieści nieszczęśliwej grubej o swoim trudnym życiu. Nie będzie. Tu nie chodzi o łatwe łzy ani tym bardziej o litość.

Pamiętaj, to dopiero wstęp. Zaczyn. Zaproszenie do realnego świata grubych. Elżbieta, którą spotkałaś w kuchni, nie opowiedziała ci całego swojego życia – jak to jest być grubym i jak przetrwać w świecie, który brzydzi się otyłością. O tym opowiedzą inne bohaterki, które znajdziesz w tej książce, odważnie występujące pod własnym imieniem i nazwiskiem. Elżbieta nie jest jeszcze na to gotowa. Sama niewiele wie. Dlaczego stała się gruba? Dlaczego musi jeść? Czy jest skazana na coraz smutniejsze i coraz bardziej uciążliwe życie? Może dzięki tej książce się dowie? Ty zaś teraz po prostu przyjrzyj się Elżbiecie i pomyśl, jak niewiele o niej wiesz.

Teraz spójrz na Dorotę. Stoi przed lustrem. Przymierzyła kolejną sukienkę i z niesmakiem rzuciła ją na krzesło. Jest poirytowana.

To widzisz. Gdybyś miała dar wnikania w cudzy umysł, pewnie dostrzegłabyś natłok negatywnych myśli kłębiących się w jej głowie.

W każdej sukience wygląda źle. Za duży tyłek, za duży brzuch, za grube uda. Nosi rozmiar 48, powinna najwyżej 38. Za dużo tego ciała. Za dużo! Przecież dobrze o tym wie. Słyszy, co koleżanki mówią za jej plecami. Nie pozwolą jej się łudzić, że jest dobrze. Mężczyźni też nie. „Gdybyś tak schudła przynajmniej te 14 kilogramów, byłaby z ciebie niezła laska” – szepnął jej któregoś dnia kolega w biurze.

To jeszcze bardziej ją irytuje. Odchudza się, ciągle jest na dietach, a i tak inni zaglądają jej do talerza. Im bardziej się odchudza, im mniej je, tym bardziej tyje. Ciągle myśli o jedzeniu. Liczy kalorie. Wyciska siódme poty na siłowni. Kiedy jest głodna, pije bezkofeinową kawę. Żuje gumę, by oszukać żołądek. Ssie tic taki. Nosi plastry odchudzające. Ujarzmia obfite kształty bielizną korygującą. Pod koniec dnia obciskające majtki boleśnie wrzynają się jej w skórę. Jest spuchnięta. Fiszbiny wyszczuplającego gorsetu zostawiają na ciele bolesne, czerwone pręgi.

Kiedy wieczorem zrzuca z siebie to wszystko, ma poczucie porażki. „Jestem gruba” – powtarza jak mantrę i czuje się bardzo nieszczęśliwa, bo jest przekonana, że przez tę nadwagę nigdy nie znajdzie faceta. Ten, z którym dzieliła życie przez ostatnie siedem lat, odszedł do szczupłej.

Pomyśl tylko, czego nie wie Dorota, a być może i ty się nad tym nie zastanawiasz? Bohaterki tej książki już to wiedzą. Jak to jest być ofiarą pewnego systemu. Żyć w opresji. Zwyczajnym kobietom, takim jak ona, coraz trudniej osiągnąć ideał piękna coraz bardziej oderwany od rzeczywistości. Im dalej jesteś od tego ideału, tym silniej producenci suplementów, kosmetyków i przemysł fitness próbują cię zmobilizować do walki o piękne, młode ciało, a zawstydzanie to dobre narzędzie napędzania konsumpcji. Życie zmienia się w walkę. A ty zawsze płacisz wysoką cenę.

Teraz przyjrzyj się Zofii. Przed chwilą upadła na przystanku autobusowym. Chusteczką ściera błoto z kolan. W rajstopach dziura. Zdarła naskórek. Po chwili błoto miesza się z krwią, zmienia się w maź. Zrezygnowana, chowa chusteczkę do kieszeni. Nic z tym nie zrobi. Kolano boli, ale jeszcze bardziej boli obelga. Ciągle słyszy słowa podrostków, którzy wypchnęli ją z autobusu, gdy zdyszana usiłowała wejść w ostatniej chwili, bo pojazd już ruszał: „Gdzie się pchasz, krowo?! Taka tylko żre i powietrze psuje!!!”.

Zofia poprawia na nosie okulary. Zaparowały. Chyba płacze, a może nie.

To widzisz. A czego o niej nie wiesz?

Nie wiesz, że kilka lat temu zachorowała. Wyczuła maleńki guzek w piersi. Po biopsji okazało się, że to agresywny rak hormonozależny. Przeszła operację, chemioterapię, radioterapię. I kiedy zaczęły jej wreszcie odrastać włosy, znowu zachorowała. Rak jajnika. Kolejna operacja i agresywna chemioterapia. Miała czterdzieści lat, kiedy lekarze zdecydowali o wprowadzeniu jej w klimakterium. Bierze sterydy, hormony – i tyje.

Przestała spotykać się ze znajomymi. W mediach społecznościowych wisi jej zdjęcie z czasów, kiedy była jeszcze szczupła. Znajomi ją zaczepiają: „Świetnie wyglądasz!”. Ale ona nie odpowiada. Nie ma odwagi. Jest w tej wirtualnej rzeczywistości trochę sobą, trochę fantomem. I to ją naprawdę dołuje.

W tej fizycznej rzeczywistości jest inaczej. „Jak można się tak zapuścić” – słyszy za plecami (w biurze). „Niech płaci za podwójny bilet, skoro zajmuje prawie dwa siedzenia” (w autobusie).

Kiedy więc wypchnięto ją z autobusu, upadła na kolana, chciała płakać, ale nie mogła. Chciała zniknąć, zamknąć się w domu, zerwać kontakt ze światem. Nie mogła.

Pandemia koronawirusa przyszła jej w sukurs. Zofia pracuje zdalnie. Prawie nie wychodzi z domu. Przez internet zamawia dietę pudełkową. Może dzięki niej schudnie. A może nie, bo na sterydach ciągle czuje się głodna.

Jeszcze nie wie, że trzecia fala koronawirusa zabierze jej życie. Covidowe zapalenie płuc, respirator, śpiączka farmakologiczna. Lekarz prowadzący podsumuje: 90 procent przypadków śmiertelnych to ludzie otyli.

Jak rodzi się taka nienawiść do grubych i z czego ona wynika? Gdybym nie próbowała w tej książce zmierzyć się z tym problemem, pozwoliłabym Elżbiecie i Zofii trwać w roli „baby z brodą”, bo „koń jaki jest, każdy widzi”.

Popatrz jeszcze na Magdę. Co widzisz? Kobietę w średnim wieku. Inteligentne, czujne oczy, ładny uśmiech, płaski brzuch, wąskie biodra, szczupłe dłonie i pośladki.

Czego nie wiesz? Że od dziecka choruje na otyłość. Przeszła dwie operacje bariatryczne. Zredukowała masę ciała ze 152 do 78 kilogramów.

Czego jeszcze nie widzisz i nie wiesz? Że nauczyła się płakać cicho i „znikać” w tłumie. Pamięta każdy kamień, który trafił ją w plecy, brzuch czy głowę, kiedy zaatakowali ją rówieśnicy – tylko dlatego że była grubsza. Nigdy nie zapomni słowa „świnia”, które towarzyszyło jej bez względu na osiągnięcia zawodowe.

– Wiele bym dała, by zrozumieć, dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą osób otyłych – na jej twarzy pojawia się uśmiech, który zamiast radości zawiera gorycz i głęboki smutek.

– Może poznam tę prawdę i o niej napiszę – obiecałam jej trochę na wyrost, bo jeszcze nie wiedziałam, dokąd zajdę w swoich reporterskich poszukiwaniach.CHOROBA ICD-10: E66

Dlaczego człowiek jest gruby? Czy tylko dlatego, że je ponad miarę i unika aktywności fizycznej? A co z tymi, którzy mówią, że jedzą mało i ćwiczą, a nie mogą schudnąć? Czy kłamią? Jak dalece ulegamy stereotypom?

Rozmawiałyśmy przez telefon. Krystyna mieszka w innym mieście, więc od czasu do czasu dzwonimy do siebie z pytaniem, co słychać. Tym razem moja kuzynka z radością oznajmiła, że w czasie covidowych poluzowań odkryła ze swoją przyjaciółką Ewką cukiernię, w której serwują pyszną kawę i wyśmienite lody. Obie na emeryturze, samotne, spędzają ze sobą dużo czasu, przyjaźnią się od lat, więc taki wypad sprawił im frajdę.

– Patrzyłam, jak Ewka żre te lody, no mówię ci, to okropne! Jak ona lubi te lody! Żre pucharek jeden, drugi, a potem dupa jej rośnie – skonstatowała, nie kryjąc niesmaku.

– A ty jadłaś te lody?

– No jadłam. Pyszne! Skusiłam się na dwa pucharki. No ale ja jestem szczupła. Mnie lody nie szkodzą – stwierdziła nie bez pewnej satysfakcji.

– A nie pomyślałaś, że ona może mieć problemy z przemianą materii? Może jest chora?

– A tam, zaraz problemy. Jaka choroba? Niech nie je lodów!

Krystyna nie jest w tym myśleniu odosobniona. To stereotyp mocno w nas zakorzeniony. Ulegają mu szczupli i grubi. Wystarczy nie jeść, by zachować szczupłą sylwetkę. Nie jeść i się ruszać!

Jedna z moich rozmówczyń powiedziała, że walka z jedzeniem jest trudniejsza niż walka z uzależnieniem od alkoholu czy od zakupów, ponieważ jedzenia nie można odstawić zupełnie. Bo czym jest jedzenie? To nie tylko pożywny lub śmieciowy produkt, którym w określonych warunkach wypełniamy żołądek. Jedzenie jest też siłą napędową, nie tylko w sensie fizjologicznym, ale także społecznym. Dostępem do jedzenia się manipuluje. Sterowanie głodem jest wielką bronią, która pozwala podporządkować sobie słabszych i biedniejszych. Z powodu braku chleba wybuchały rewolucje. W Polsce niedobór mięsa i cukru wyprowadzał ludzi na ulice, a uczestnicy tak zwanej afery mięsnej otrzymali wyroki śmierci.

Jedzenie jest przywilejem i luksusem. Programy kulinarne mają duże powodzenie. Niesłabnącą popularnością cieszą się internetowe serwisy kulinarne, dietetyczne, które głoszą hasła: „Jesteś tym, co jesz”. Istnieje nawet turystyka kulinarna.

Mieszkający w USA mąż mojej przyjaciółki Kasi, milioner z Wall Street, pojechał na elitarny i bardzo drogi kurs gotowania do Syczuanu, by potem na proszonych kolacjach dla nowojorskiej socjety serwować oryginalne i niezwykle pikantne dania przyrządzone osobiście. Kolacje trwały do późnych godzin nocnych (a powiada się, że nocne podjadanie tuczy); były obfite, podlane przednimi trunkami, jednak – co warto podkreślić – próżno szukać w tym elitarnym towarzystwie osób z widoczną nadwagą. Nic dziwnego – następnego dnia wszyscy uczestnicy biesiady odpracowywali nadmiar kalorii pod okiem osobistego trenera, w prywatnych siłowniach, dodatkowo wypacając hektolitry toksyn w domowych saunach.

Jedzenie jest przyjemnością i zabawą. Przy stole celebrujemy rodzinne i towarzyskie uroczystości. Nagradzamy się jedzeniem. Gdyby przyjemnościowy aspekt jedzenia nie był tak ważny w naszym życiu, zniknęłyby z przestrzeni publicznej reklamy czekoladek, lodów, słodyczy, wędlin czy serów.

Jedzenie jest czynnością wielozmysłową. Lubimy długi finisz dobrego wina, jego „mszysty” posmak na końcu języka. Chrupanie sprawia przyjemność, podobnie jak pieszcząca podniebienie aksamitna miękkość musu. Dźwięk gryzionego jabłka pobudza apetyt na nie. Smaki i zapachy jedzenia budują poczucie bezpieczeństwa i wyzwalają tęsknotę, przywołują przyjemne wspomnienia.

Czytałam kiedyś listy żołnierzy z frontu. Tytułu książki nie pamiętam. Zapamiętałam jednak, że jeden z żołnierzy, pisząc list do żony w okopach, pod obstrzałem wroga, w takiej sytuacji, kiedy zapewne się myśli o sprawach ostatecznych, wyraził tęsknotę nie za jej ciałem, zapachem, dotykiem, tylko za jej… pierogami. Polski imigrant od lat żyjący w USA przyznał mi się kiedyś, że tęskni za zapachem polskiego „prawdziwego” chleba i „polskich” truskawek (chociaż przypuszczam, że z powodu globalizacji i technologizacji dziś chleb wszędzie pachnie tak samo – zapachem wzmocnionym chemicznie). Kobieta pracująca w niezapomnianym serialu _Czterdziestolatek_ doradzała Mani, martwiącej się stresami męża, dyrektora inżyniera Karwowskiego, żeby upiekła mu placek ze śliwkami. Bo jak człowiek poczuje ten zapach piekącego się ciasta drożdżowego ze śliwkami, stres odpuszcza, a w jego miejsce pojawia się błogostan.

Jedzenie jest więc dla nas ciągle ważne i jeszcze daleko nam do zastąpienia potraw pigułkami.

Problem w tym, że jedni mogą jeść bezkarnie, a inni nie. Ci pierwsi powiedzą tym drugim: „Musisz być tak szczupły jak ja. Przestań jeść”. Ci drudzy czasami przestają jeść, ale to nie zawsze działa. Sami grubi tłumaczą dlaczego. Ale czy tych niegrubych to wyjaśnienie obchodzi? Nie! Do tego stopnia ich nie obchodzi, że nie wybaczą otyłemu, nawet jeśli schudnie, że był gruby.

Zofia choruje na otyłość trzeciego stopnia (waży ponad 120 kilogramów). Zanim jednak do tego doszło, przeszła dwie choroby nowotworowe hormonozależne. Bierze sterydy. Przestała jednak mówić o otyłości jako chorobie, boksować się słownie z hejterami nienawidzącymi otyłych i z wszelkiej maści zwolennikami życia fit, opętanymi misją nawracania grubasów na jedyną słuszną drogę wiodącą ku szczupłości:

– Kiedyś to robiłam, ale zmądrzałam. Za każdym razem słyszałam: „Nie usprawiedliwiaj się!”. Po co więc mam uświadamiać wszystkich, dlaczego jestem gruba? Mam się tłumaczyć? Przedstawiać listę chorób, które sprawiły, że przytyłam? Może powinnam nosić przy sobie kartę zdrowia? Nie! Nie mam takiego obowiązku! Czy chory na raka się tłumaczy?

Czuje się bezsilna. Zdaje sobie sprawę, że szczegóły medyczne nikogo nie interesują.

– Gotowość do odczuwania nienawiści – mówi – jest w naszym społeczeństwie powszechniejsza niż gotowość do podjęcia próby zrozumienia, dlaczego ktoś jest inny. Stereotyp jest taki: grubas równa się nienasycony żarłok plus leń. Otyłość jako choroba? Kurczę, to jest choroba, i to groźna!

Z medycznego punktu widzenia otyłość jest chorobą, skomplikowaną i podstępną. Nadwaga też nią jest, bo zwykle prowadzi do otyłości. Jednak nadal większość naszego społeczeństwa uważa, że nadmierna waga to przede wszystkim defekt estetyczny i wolicjonalny.

Ponad 50 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wpisała otyłość na Międzynarodową Listę Chorób i Problemów Zdrowotnych w tak zwanej klasyfikacji ICD-10 pod kodem E66.

WHO podaje statystyki: ponad 1,9 miliarda ludzi po osiemnastym roku życia ma nadmierną masę ciała, 800 milionów choruje na otyłość, a w samej Polsce osób otyłych jest ponad 7 milionów.

Prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, profesor doktor habilitowana nauk medycznych Magdalena Olszanecka-Glinianowicz, należąca do grona uznanych na świecie specjalistów w zakresie leczenia tej choroby, od lat walczy o wprowadzenie do programu kształcenia lekarzy nowej specjalizacji: obesitologii. Ubolewa nad tym, że chociaż skala problemu rośnie, nasi decydenci nadal uważają, że taka specjalizacja jest niepotrzebna.

– Mam nadzieję, że w końcu uda mi się przekonać kogoś, że nie można tego tematu ciągle odsuwać – mówi mi Olszanecka-Glinianowicz. – Nas nie stać na to, żeby czekać, bo za chwilę nie będziemy w stanie leczyć powikłań otyłości: części nowotworów, chorób kardiologicznych i tak dalej. My już ledwo radzimy sobie z leczeniem tych powikłań, a za moment okaże się, że system jest niewydolny. Od ponad 10 lat uczymy lekarzy rodzinnych, że otyłość to choroba złożona. Oni już to wiedzą. Chcieliby chorego na otyłość skierować do specjalisty. Jednak brak tego ogniwa powoduje, że często nie diagnozują tej choroby, chociaż ją dostrzegają, bo co mają powiedzieć pacjentowi: jest pan chory na otyłość, ale nie będziemy jej leczyć, ponieważ nie ma u nas systemu, odpowiednich procedur?

Kiedy w 2016 roku profesorka próbowała przekonać senacką komisję do spraw otyłości do stworzenia specjalizacji z obesitologii, alarm podniosło środowisko dietetyków.

Justyna Markowska, psychodietetyczka, na swoim blogu odnotowała:

Anglojęzyczni Czytelnicy pewnie już się domyślają, że obesitologia to coś związanego z otyłością (obesity w tym języku oznacza właśnie otyłość). Dokładnie jest to specjalizacja lekarska, po której ukończeniu medycy stawaliby się specjalistami od leczenia otyłych pacjentów. Otyłość już od jakiegoś czasu uznawana jest za chorobę. A jeśli choroba, to wiadomo, trzeba leczyć! Jak leczyć? No oczywiście lekami, a może nawet operacjami!

Gdy tylko pojawił się pierwszy zalążek tematu, natychmiast grono dietetyków podniosło larum, że jak to tak? To już teraz otyli pacjenci nie będą się odchudzać? Jeśli pacjent będzie miał do wyboru lekarza, który przepisze mu pigułkę albo od razu skieruje na operację, po której wyjdzie szczuplutki jak szczupak, a dietetyka, która mówi: „jedz więcej warzyw i zacznij się ruszać”, to wybór będzie prosty.

Ojej, lekarze zabiorą nam pacjentów, pracę i pieniądze! Ojej.

Szczerze, to mam w nosie, czy taka specjalizacja powstanie, czy nie, bo wiem już teraz, że i tak nie będzie z tego żadnego efektu. Dlaczego? To proste. Nikt nie wymyślił odchudzającej pigułki i nawet wycięcie połowy bebechów nie gwarantuje szczupłej sylwetki. Nie wymyślono nic lepszego niż zmiana nawyków żywieniowych, aby utrzymać odpowiednią masę ciała. Sorry, ale taki mamy klimat, że no trzeba się napracować.

Firma APZ, szkoląca dietetyków, na swojej stronie wyraziła obawy:

Choć mówi się o tym, że obesitolog miałby być wsparciem dla dietetyka, to wydaje się, że powołanie nowej specjalizacji nie przysporzy dietetykom nowych klientów, wręcz przeciwnie – gdyby wizyta u obesitologa została objęta finansowaniem z Narodowego Funduszu Zdrowia, liczba osób korzystających z porad specjalisty od żywienia będzie spadać.

Profesor Magdalena Olszanecka-Glinianowicz uważa, że między lekarzami zajmującymi się otyłością a dietetykami pojawił się konflikt interesów.

– Dlaczego jest tutaj pewien opór ze strony środowiska dietetycznego? Bo wielu dietetyków oferuje klientom diety cud – klientom, bo dodajmy, w Polsce zawód dietetyka nie jest zawodem medycznym. Jeżeli klient będzie mógł sam dokonywać zmiany, pod okiem lekarza, to nie będzie mu potrzebny jadłospis od dietetyka, którego koszt tygodniowy to kwota 150, 200 albo i więcej złotych. Proszę zobaczyć, że to jest biznes. I ja wiem, że tu wkraczam na grząski grunt naruszania różnego rodzaju interesów, biznesów. Ktoś może powiedzieć, że ja nie przyjmuję pacjentów za darmo, bo nie ma refundacji leczenia otyłości, ale ja nigdy nie oszukuję pacjenta. I nie obiecuję mu cudów. Jeżeli pacjent uważa, że chce zapłacić za cud, a nie za rzeczywistą poradę, to trudno, on do mnie nie przyjdzie. Poszuka cudu w wielu miejscach, nawet tam, gdzie zatrudniani są lekarze, gdzie oferuje się różnego rodzaju diagnostykę niepotwierdzoną absolutnie w badaniach naukowych typu badania genetyczne. Na tym etapie wiedzy to jest bzdura! W ogóle nie ma możliwości przeprowadzenia takiej diagnostyki i to jest oszukiwanie pacjenta! Testy IgG na nietolerancje pokarmowe to jest kolejne oszustwo, niepotwierdzone badaniami naukowymi! W moim gabinecie 80 procent pacjentów to osoby, które przeszły dziesiątki cudownych diet. Zaczęło się od drobnego problemu, niewielkiej nadwagi, a kończyło się na ciężkiej chorobie, jaką jest otyłość. Większość historii osób chorych na otyłość tak właśnie wygląda. A biorąc pod uwagę dietetyków i ich diety cud, ja się zmagam nie tylko z tym, że trafiają do mnie pacjenci z pogłębieniem choroby podstawowej, jaką jest otyłość, ale też z innymi konsekwencjami zdrowotnymi. Bo z jednej strony bierzemy pod uwagę efekt jo-jo – ryzyko rozwoju otyłości, a z drugiej strony te diety cud wiodą do zaburzeń odżywiania. One prowadzą do kompulsywnego jedzenia czy nocnego podjadania, powodują obniżenie nastroju, depresję i tak dalej. Im bardziej restrykcyjna dieta, tym większe konsekwencje dla zdrowia. Posty doktor Dąbrowskiej to już fenomen. Nie wiem, dlaczego jeszcze nie zainteresowała się tym izba lekarska. Nie widzę korzyści zdrowotnych wynikających z postu. Żadne badania nie potwierdzają tych korzyści. Wszystkie te restrykcyjne diety powodują obniżenie podstawowej przemiany materii. Jest jeszcze jeden aspekt: w momencie, kiedy dochodzi do ubytku masy ciała, to tracimy dwa obszary – nie tylko tkankę tłuszczową, ale też masę beztłuszczową. Im bardziej restrykcyjna dieta albo post, tym więcej tracimy masy beztłuszczowej. Jak dochodzi do efektu jo-jo, to nie przybywa masy beztłuszczowej, czyli na przykład mięśni, tylko przybywa samego tłuszczu. W efekcie tłuszcz odgrywa rolę magazynu, ale nie zużywa energii jako takiej, tak jak mięśnie. Stąd każdy efekt jo-jo jest zmianą składu ciała i zwiększeniem odsetka zawartości tłuszczu, a co za tym idzie, obniżeniem podstawowej przemiany materii. Zwiększenie ilości tłuszczu to także nasilenie stanu zapalnego i dysfunkcji hormonalnej tkanki tłuszczowej, co jest główną przyczyną rozwoju wielu powikłań otyłości.

W lipcu 2021 roku ukazał się podręcznik _Obesitologia kliniczna_ pod redakcją profesor Olszaneckiej-Glinianowicz. W pracy nad nim uczestniczyło wielu wybitnych polskich naukowców. Ta wiedza jest środowisku lekarskiemu potrzebna, profesorka co do tego nie ma wątpliwości, jednak jest to zaledwie czubek góry lodowej w morzu potrzeb. Podobnie jak organizowane przez Polskie Towarzystwo Badań nad Otyłością od 2018 roku szkolenia certyfikacyjne dla lekarzy.

– Myślę jednak, że skoro udało się nam wydać podręcznik z udziałem ponad 50 profesorów, to i z ministerstwem uda się w końcu dojść do konsensusu – mówi profesor Olszanecka-Glinianowicz.

Profesorka dalej podkreśla, że zagrożenie zachorowaniami na otyłość dotyczy coraz większej liczby ludzi. Zwłaszcza teraz.

– W pandemii wzrosła liczba osób, którym znacząco przybyło kilogramów. Nie wynika to tylko z tego, że ludzie siedzieli w domach i jedli z nudów. Na nasze nadmierne jedzenie mają wpływ negatywne emocje: lęk przed chorobą i śmiercią, strach o bliskich, poczucie izolacji, niepewność, bo my ciągle nie wiemy, co będzie nawet w najbliższej przyszłości, kiedy pojawi się kolejna fala pandemii, kolejny lockdown. Zjem więc coś dobrego i na chwilę poczuję się lepiej. Tak, otyłość zaczyna się w głowie!

Profesorka sama tego doświadczyła w dzieciństwie.

– Jako dziecko byłam chora na otyłość. Doświadczyłam dyskryminacji i zawstydzania. Nieraz, już jako lekarka zajmująca się leczeniem otyłości, publicznie pokazywałam swoje zdjęcia z dzieciństwa. Miałam osiem lat i ważyłam o trzy kilogramy więcej, niż ważę teraz! Wyglądałam wtedy jak mnich z ilustracji obżarstwa. Kiedy mama kupowała materiał na moją sukienkę do komunii, a było to w czasach dużych deficytów, musiała mnie zaprowadzić do sklepu i pokazać ekspedientkom. Tylko tak mogła wykazać, że potrzebuję więcej materiału niż przeciętna dziewczynka, że mama nie chce nim handlować. Z perspektywy czasu wiem, że jadłam kompulsywnie. Ja swoją drogę przeszłam sama. Miałam lat kilkanaście, kiedy nastąpiła w mojej głowie ewolucja, przywróciły mi się mechanizmy kontrolne. Pozostałością po tamtej traumie jest u mnie nadmierna potrzeba kontroli, nadmierne wymagania wobec siebie i innych, ale też lepsze zrozumienie, czego doświadcza chory na otyłość. My, obesitolodzy, uczymy więc innych lekarzy tego, że pierwotna przyczyna otyłości wynika z zaburzenia funkcji układu nagrody. Niedawno przeprowadzono duże badania na populacji ponad 20 tysięcy Norwegów. Okazało się, że w czasie pandemii ponad 50 procent osób zaczęło jeść pod wpływem emocji. To jest to, o czym mówiłam. Tymczasem nadal upatruje się przyczyn otyłości w zaburzeniach hormonalnych, chociaż badania wykazują, że zaledwie 2 procent takich zaburzeń można obwiniać o otyłość. Większość zaburzeń hormonalnych, które obserwujemy u osób chorych na otyłość, to powikłania otyłości, czyli skutki. Zespół policystycznych jajników, ale też na przykład podwyższony poziom tyreotropiny TSH są skutkami otyłości, a nie parametrami niedoczynności tarczycy. Ja takich pacjentów, u których niedoczynność tarczycy była przyczyną otyłości, w swojej praktyce widziałam tylko dwóch. Coraz częściej się mówi, że choroba Hashimoto jest powikłaniem otyłości, a nie jej przyczyną. Choroby autoimmunologiczne częściej występują u chorych na otyłość, a to jest związane z zaburzeniami hormonalnej funkcji tkanki tłuszczowej. Nasze spojrzenie coraz bardziej się zmienia. Jednak nadal wielu lekarzy nie chce przyjąć tej perspektywy. Tendencja do mylenia przyczyn ze skutkami jest bardzo duża. Postęp badań, dowody z badań eksperymentalnych wykazują, że im więcej osób chorować będzie na otyłość, tym częściej będziemy zmagać się z chorobami, które są jej powikłaniami. Często przypisujemy winę stosowanym lekom. Tych leków, które mogą spowodować zwiększoną częstość zachorowań na otyłość, jest bardzo niewiele. I tu też trzeba zauważyć, że zwykle są to leki, które działają na ośrodkowy układ nerwowy, w tym leki psychotropowe, które często na przykład u chorych na schizofrenię czy na chorobę afektywną dwubiegunową powodują przyrost masy ciała. To są leki, które blokują pewne receptory w ośrodkowym układzie nerwowym i powodują hiperfagię. To nie jest głód jako taki, tylko wzrost apetytu – jedzenie niezależne od sytości i głodu.

Profesorka zwraca też uwagę na problemy, które wynikają ze środowiska obesogennego.

– Ci, którzy chcą zrozumieć otyłość, powinni spojrzeć na nią przez pryzmat medycyny i socjologii. Mam na myśli tak zwane obesogenne środowisko, bardzo dobrze opisane przez profesora Michała Skrzypka z Zakładu Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Z jednej strony mamy nieograniczony dostęp do żywności wysokoprzetworzonej. Zmieniają się nam smaki. Myślę, że jeszcze nasze pokolenie preferuje posiłki przyrządzone w domu, natomiast młodsze pokolenia kupują już dania gotowe, zawierające dużo tłuszczu i cukru. Spożywają produkty o wysokiej gęstości energetycznej. Na talerzu może być niewielka ilość pożywienia, ale zawiera ona wielkie ilości energii, z których jedzący nie zdają sobie sprawy. Nie mają pojęcia, ile pochłaniają cukru w napojach. Nie mówimy tylko o cukrze dodanym do herbaty, chociaż jak ktoś słodzi dwie łyżeczki i pije sześć herbat dziennie, to zjada w ten sposób ponad 200 kalorii. To tak, jakby zjadł dużą bułkę! Ludzie często piją soki, bo są zdrowe. Litrowy karton soku (nie mówię o sokach dosładzanych) – cztery szklanki – to jest 500 kalorii, tyle samo ma stugramowy schabowy z dodatkiem 150 gramów kartofli i 150 gramów kapusty. A wypił tylko sok. Awokado, które święci swoje tryumfy w dietetyce, to kolejna bomba energetyczna. W jednej łyżeczce pasty z awokado jest tyle kalorii, ile w połowie serka wiejskiego. Z drugiej strony w środowisku obesogennym nie ma warunków do aktywności fizycznej. Nawet nie ma możliwości, jak kiedyś, by iść po zakupy, zrobić rundę po małych sklepikach, ponieważ już ich nie ma. Trzeba jechać do supermarketu. Kolejny czynnik obesogennego środowiska to jest stres, który generalnie wzrósł w ostatnich latach, bo świat przyspieszył. Jeszcze 20–30 lat temu żyliśmy znacznie wolniej, tempo życia i wymagania były zupełnie inne. Ludzie często nie nadążają. Wracają do domu. Pierwsza myśl: po co sięgnąć, po drinka czy po jedzenie? Rano trzeba jechać do pracy. No to drinka nie wypiję, bo mogę mieć problemy, ale jak zjem kilogram lodów, nikt tego nie zauważy.

Lekarka Dorota nie jest co prawda obesitolożką, lecz anestezjolożką. Pracuje na oddziale SOR w dużym szpitalu. Wie jednak dużo na temat choroby E66, bo sama się z nią zmaga, ale jej wiedza nie wynika z kontaktów ze specjalistami, lecz z własnych obserwacji i praktyki. Waży 100 kilogramów, plus minus pięć kilogramów w zależności od cyklu hormonalnego. Zastanawia się nad operacją bariatryczną, na razie jednak próbuje zbić wagę głodówkami i postną dietą, w której zwłaszcza w sezonie letnim ogórki i pomidory plus sałata z odrobiną oliwy wiodą prym. Zdaje sobie jednak sprawę, że takie odchudzanie na dłuższą metę jest nieskuteczne, bo kiedyś znowu na ostrym dyżurze „wciągnie” kawałek zimnej pizzy, popije napojem energetyzującym, by nie zasnąć, a po powrocie do domu odreaguje stres dobrym jedzeniem i lampką ulubionego wina. Jej koledzy robią to samo, lecz nie wszyscy są grubi. Nie chorują na otyłość – ona tak.

– Problem w tym – mówi Dorota – że do tej pory nie znaleziono na nią leku przyczynowego. Leczy się ją objawowo: poprzez dietę, rehabilitację ruchową, psychoterapię, farmakologicznie i operacyjnie, stosując by-passy żołądkowe i tak zwane klemy, zaciski zmniejszające objętość żołądka, oraz chirurgiczne odsysanie tłuszczu.

Co zatem sprawia, że jedni mogą jeść bezkarnie, nie stosują diet, a nawet nie stronią od tuczącego, śmieciowego jedzenia, zachowując przy tym szczupłą sylwetkę, a inni potrafią utyć od szklanki wody?

Otyłość pierwotna – dodatni bilans energetyczny

_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_PRZYPISY

Operacja bariatryczne – chirurgiczne leczenie otyłości. Zabiegi tego typu dzielą się na różne rodzaje, a wybór właściwej dla danego pacjenta operacji bariatrycznej uzależniony jest od konkretnego przypadku pacjenta, szczegółowych badań i decyzji wykwalifikowanego specjalisty. Do najczęściej stosowanych operacji bariatrycznych zaliczyć należy: laparoskopowe wyłączenie żołądka oraz laparoskopową rękawową resekcję żołądka, która polega na wycięciu części żołądka znajdującej się w obrębie tak zwanej krzywizny większej. W ten sposób żołądek zostaje zmniejszony o około 30 procent, a pacjent w mniejszym stopniu odczuwa głód, przede wszystkim dzięki temu, że zmniejsza się także poziom hormonu głodu. Laparoskopowe wyłączenie żołądka to operacja polegająca na podzieleniu narządu na dwie części. W ten sposób zmniejsza się nie tylko objętość żołądka, ale także jelita cienkiego. Oprócz powyższych metod stosuje się również tak zwany balon żołądkowy, generatory impulsów elektrycznych, a także opaski bariatryczne. Operacja bariatryczna – kto powinien się nią zdecydować?, Medonet.pl, 20 lutego 2019, https://www.medonet.pl/zdrowie,operacja-bariatryczna---wskazania--rodzaje-operacji--przeciwwskazania,artykul,1730665.html .

Fatfobia – niechęć do ludzi otyłych.

Fat shaming – zawstydzanie kogoś z powodu nadmiernej tuszy poprzez złośliwe komentarze, rubaszne dowcipy, hejt w internecie, a także nieproszone uwagi i opinie dotyczące wyglądu i zdrowia osób z ponadprzeciętną wagą ciała.

Insulinooporność często towarzyszy otyłości. Więcej na ten temat zob. Daria Jaroszewska, Insulinooporność: co to jest i jak ją leczyć?, Cukrzyca.pl, https://cukrzyca.pl/cukrzyca-typu-2/insulinoopornosc .

Afera mięsna – afera wybuchła w prl w latach 60. xx wieku dotycząca nieprawidłowości w handlu mięsem. Zob. 50 lat temu zakończył się proces uczestników tzw. afery mięsnej, Dzieje.pl, 2 lutego 2015, https://dzieje.pl/aktualnosci/50-lat-temu-zakonczyl-sie-proces-uczestnikow-tzw-afery-miesnej .

Zob. who: otyłość to choroba, która dotyka 800 mln ludzi na świecie, Puls Medycyny, 4 marca 2021, https://pulsmedycyny.pl/who-otylosc-to-choroba-ktora-dotyka-800-mln-ludzi-na-swiecie-1110168 ; Główny Inspektor Sanitarny, Stanowisko Konsultanta Krajowego w dziedzinie Zdrowia Publicznego w sprawie podjęcia dyskusji na temat przyjęcia regulacji zmierzających do ograniczenia spożycia produktów wysokosłodzonych, w tym napojów, Gov.pl, https://www.gov.pl/web/gis/stanowisko-konsultanta-krajowego-w-dziedzinie-zdrowia-publicznego-w-sprawie-podjecia-dyskusji-na-temat-przyjecia-regulacji-zmierzajacych-do-ograniczenia-spozycia-produktow-wysokoslodzonych-w-tym-napojow .

Justyna Markowska, Kto się boi obesitologii?, Justyna Markowska. Dieta i umysł – blog, 18 kwietnia 2015, https://www.justynamarkowska.pl/kto-sie-boi-obesitologii .

Obesitolog zagrożeniem dla dietetyka?, apz, 7 marca 2018, https://apz.pl/nowosci/2018/3/7/obesitolog-zagrozeniem-dla-dietetyka .
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: