Grzech namiętności - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Grzech namiętności - ebook
Gina bardzo lubi seks. Ale gdy spędza noc z bratem przyjaciółki, Carterem, uznaje, że złamała zasady, których łamać nie powinna: Carter bowiem ma wkrótce wziąć ślub. Gdy ponownie go spotyka, ona jest samotna, on – rozwiedziony. Znowu nie potrafi mu się oprzeć…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2904-3 |
Rozmiar pliku: | 741 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
Kampus Hillbrook College, stan Nowy Jork,
dziesięć lat temu
– To brzmi cudownie, Marnie, ale w przygotowaniach do wystawnego ślubu Carter i Missy nie powinni zapominać o tym, co najważniejsze: że się kochają. – Słowa Reese ledwie docierały do świadomości Giny Carrington przyćmionej nadmierną ilością wypitego szampana i duszącym zapachem hiacyntowych perfum unoszących się na werandzie.
Mogłyby już zakończyć ten temat.
Znowu ogarnęło ją poczucie straty, które nie dawało jej spokoju przez ostatnie kilka dni, odkąd popełniła największy błąd w życiu.
– W niczym to nie przeszkodzi. Są razem od lat. Kiedy Carter się oświadczył, nie zmrużyłyśmy z Missy oka, rozmawiając o tym, jakie to cudowne, że zostaniemy siostrami. – Wibrujący śmiech Marnie przyprawiał Ginę o ból głowy.
Jakie to dziwne, że kiedyś lubiła ten dźwięk. Marnie sprawiała wrażenie zagubionej, gdy po raz pierwszy zjawiła się w Hillbrook. Dopiero po dłuższym czasie do wszystkich dotarło, że pod jej nienagannymi manierami kryło się przerażenie. Gina początkowo uwielbiała jej śmiech, bo był symbolem, jak to sama określała, emancypacji spod władzy rodziny nieskażonej wpływem feminizmu.
Ale teraz już tak bardzo się jej nie podobał.
– Jak wygląda sukienka Missy? – spytała Reese.
– Jest perfekcyjna. – Zachwycała się Marnie, mówiąc z wyraźnym południowym akcentem. – Z jedwabiu w kolorze kości słoniowej. Bardzo tradycyjna. – Marnie uśmiechnęła się do Giny. – Wiem, że nie wszyscy to pochwalają, ale według mnie to bardzo romantyczne, że Missy i Carter zdecydowali się zachować czystość aż do ślubu.
Gina odstawiła pusty kieliszek na stolik.
– Kto pójdzie po kolejną butelkę? Potrzebuję czegoś na wzmocnienie, jeśli mam nadal wysłuchiwać historii o bezgranicznej miłości.
Cassie zerwała się z miejsca.
– To chyba moja kolej – oznajmiła z mocnym australijskim akcentem. – Zaraz przyniosę. – Odchodząc, rzuciła spojrzenie, pod którego wpływem Gina poczuła się jeszcze gorzej.
Cassie dowiedziała się, co wydarzyło się tydzień wcześniej, gdy starszy brat Marnie, Carter Price, przyjechał w odwiedziny.
– Nie rozumiem, dlaczego się obwiniasz – skwitowała z charakterystycznym dla siebie pragmatyzmem. – Przecież to on się żeni.
Cassie wymknęła się teraz do kuchni, wyraźnie chcąc choć przez chwilę odetchnąć od napięcia, które narastało przez cały wieczór. Sytuacja musiała być poważna, bo przyjaciółka, typowy naukowiec, nigdy nie angażowała się w towarzyskie gierki, chyba że rozmowa dotyczyła astronomii.
Marnie miała lekko zaczerwienione policzki. Wpatrywała się w Ginę, prawdopodobnie zastanawiając się, jaki jest powód jej złośliwych komentarzy. Marnie od miesięcy żyła ślubem Cartera i swojej najlepszej przyjaciółki, Missy, a Gina dokuczała jej z tego powodu, ale zawsze życzliwie.
Do zeszłej niedzieli, kiedy spotkała Cartera i postanowiła go uwieść. Niestety, przekonała się też, że Carter wcale nie jest sztywnym, apodyktycznym i wywyższającym się dżentelmenem z Południa, za jakiego chciał uchodzić, lecz wrażliwym i namiętnym przystojniakiem, który – tak jak ona – nie potrafi odnaleźć własnego miejsca w życiu.
Nie miała pojęcia, że świętoszkowaty Carter jako pierwszy udowodni jej, że w seksie nie chodzi tylko o fizyczne zaspokojenie, że czasem można też zaangażować się uczuciowo. Gdy następnego dnia patrzył na nią z odrazą, po raz pierwszy poczuła wstyd, że wzięła to, czego chciała. Zmusił ją tym samym, by przyznała przed sobą, że zaufanie, honor i obowiązek nie są jedynie sloganami powtarzanymi przez nudnych ludzi.
Gina otrzymała dobrą nauczkę, ale po dwóch kieliszkach szampana i ze świadomością, że jej okres spóźnia się już cztery dni, nie czuła się na siłach, by ją docenić.
– Nie uważasz, że to romantyczne, że Missy i Carter przeżyją razem swój pierwszy raz? – spytała Marnie.
– Raczej lekkomyślne. Co zrobi twoja przyjaciółka, gdy się okaże, że jej świeżo upieczony mąż jest beznadziejny w łóżku?
– Ja też uważam, że seks jest bardzo ważny, jeśli związek ma przetrwać. – Reese wypiła łyk szampana. Przez cały wieczór z jej oczu biło podniecenie pomieszane z niepokojem.
– Za bardzo skupiacie się na seksie. Missy i ja jesteśmy przekonane, że nie ma on wielkiego znaczenia. – Marnie zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
– A skąd wy, dziewice orleańskie, miałybyście o tym wiedzieć? – Gina czuła, jak narasta w niej złość, która przynajmniej nieco łagodziła poczucie odrzucenia.
– Nie trzeba od razu iść z facetem do łóżka, żeby wiedzieć, że się go kocha. – Marnie zagryzła wargę. – Missy wcale się nie martwi o to, jak Carter… poradzi sobie w sypialni. Rozmawiali już o tym.
W Ginie zawrzało. Z tego, co się dowiedziała od Cartera, Missy była tak pruderyjna, że prędzej pozwoliłaby się zakuć w pas cnoty, niż wspomniała o seksie, a tym bardziej pozwoliła, by jej dotknął.
Był tak spragniony dotyku, że niemal przeżył wstrząs, gdy Gina go pocałowała, i dosłownie dziękował jej, gdy rozsunęła zamek w jego spodniach, dotykając nabrzmiałego przyrodzenia. Nie wiedziała, że nigdy nie uprawiał seksu. Poczuła ucisk w sercu, gdy nieśmiało wyznał jej to po wszystkim.
Czy jako kobieta, która powinna być jego bratnią duszą, mogła odmówić mu zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb? Jak mogła być tak oziębła, by wymagać, żeby czekał do ślubu?
Z gardła wyrwał jej się szyderczy śmiech. Nigdy nie zachowywała się w ten sposób, ale przecież stała się Złą Królową Seksu, która rozdziela młode pary.
– Prawda jest taka, że Missy wcale nie rozmawiała z Carterem o nocy poślubnej, ale przekaż jej, że nie ma się czego obawiać. – Czuła, jak szampan niemal pieni się w jej żołądku. – Pan młody ma naturalny dar do zaspokajania kobiet, jest ponadprzeciętnie obdarzony i bardzo elastyczny. Wiem, co mówię, bo wzięłam go na próbną przejażdżkę.
– Co?! – Marnie zdławiła westchnienie, a Reese wybuchnęła histerycznym śmiechem.
– Gina, przestań się z nią drażnić. To już nie jest zabawne.
– Jeśli chciałaś w ten sposób zażartować, to masz kiepskie poczucie humoru – rzuciła Marnie głosem urażonej dziewczynki. – Missy pękłoby serce, gdyby Carter złamał obietnicę…
Zwłaszcza z taką puszczalską, Gina niemal słyszała niedokończone zdanie.
Carter postanowił wrócić do swojej Świętej Dziewicy, ale Gina nie zamierzała utrzymywać wszystkiego w tajemnicy, bo nie wstydziła się tego, co zrobili. Przeżyli coś prawdziwego, co ich połączyło, nawet jeśli tylko na jedną noc.
– Nie przejmuj się. – Jak zwykle troskliwa Reese poklepała Marnie po plecach. – To brytyjski humor Giny. – Reese przeniosła wzrok na Ginę. – A ty nie bądź taka cyniczna i powiedz jej prawdę. Nie wiem, co w ciebie wstąpiło.
Reese wróciła niedawno z Nowego Jorku, by spędzić z nimi ten ostatni wieczór. Podczas pobytu w Ameryce poznała w barze Masona, żołnierza piechoty morskiej, w którym zakochała się bez pamięci. Na początku spotkania oświadczyła przyjaciółkom, że to „ten jedyny”, jakby były bohaterkami jednej z komedii romantycznych, do których oglądania często je zmuszała.
Choć Ginę zdziwiło odkrycie, że czuje się zazdrosna, miała ochotę również dopiec Reese, beznadziejnej romantyczce, która – w przeciwieństwie do niej – wciąż wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia.
– Jeśli musisz wiedzieć, jedyną rzeczą, jaka we mnie „wstąpiła”, był…
– Przestań! – zawołała Marnie, zasłaniając uszy. – To nie może być prawda! – Łzy, które pociekły jej z oczu, świadczyły jednak o tym, że wreszcie to do niej dotarło. – Kłamiesz! Carter kocha Missy i nigdy by jej tego nie zrobił.
– Może ją kocha, ale to ze mną się kochał.
– Gina… – wyszeptała Reese, tuląc Marnie do siebie. – Przecież wiedziałaś, że jest zaręczony. Dlaczego to zrobiłaś?
Bo słuchał, kiedy do niego mówiła. Bo gdy się dotykali, trzymali za ręce i całowali, coś to dla niej znaczyło. Bo gdy na nią patrzył, czuła się seksowna i wyjątkowa, a nie wulgarna i płytka. Ale tego im nie powiedziała, czując, że tamten nagły przypływ uczuć był tylko iluzją. Nie powinna była ufać emocjom.
– A jak myślisz? Zrobiłam to, bo mnie kręcił i praktycznie błagał, żebym się z nim przespała. – Co do tego miała przynajmniej pewność.
Reese zaklęła pod nosem. Oburzona Marnie zerwała się na równe nogi z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
– Ale przecież on się żeni z Missy! Czy ty nie masz ani trochę godności? Zachowałaś się jak… jak dziwka!
Gina starała się opanować. Słyszała już znacznie gorsze określenia pod swoim adresem nawet z ust ojca. Ale po raz pierwszy ubliżyła jej bliska osoba.
– Przecież to nie Gina jest zaręczona. – Cassie wróciła na werandę z otwartą butelką szampana. – Obwinianie jej o zdradę Cartera to kolejny przykład hipokryzji, która…
– Wiedziałaś o tym?! – przerwała jej Marnie.
– Tak, Gina powiedziała mi o wszystkim tamtego ranka.
– Dlaczego nie pisnęłaś ani słowem?! – Marnie wybuchnęła płaczem, lecz Cassie wciąż wpatrywała się w nią ze stoickim spokojem.
– To sprawa między Giną a Carterem. Dlaczego miałabym ci o tym mówić?
– Bo Carter to mój brat i jest zaręczony z moją najlepszą przyjaciółką! A ja mam być jej druhną! Boże, to prawdziwa katastrofa! – Marnie opadła na krzesło. – Nie mogę powiedzieć o tym Missy, bo się załamie. Ślub jest za tydzień, planowała go od roku.
– Nie martw się, Carter nie zamierza się wycofać – oznajmiła Gina. – Przecież do niej wrócił. – Spojrzała na paznokcie, zmagając się z narastającym bólem w piersi i starając się podtrzymać wrażenie, że nic jej to nie obchodzi. – Nie rozumiem, dlaczego tak się przejmujesz. Było miło, ale nie zamierzałam go zatrzymać przy sobie.
– Jak ja mogłam cię lubić i szanować?! Jesteś zwykłą dziwką bez serca i skrupułów.
– Zgadza się. – Gina wstała, biorąc z rąk Cassie butelkę szampana. – To cała ja: ladacznica bez serca. – Powtórzyła słowa, które tak często słyszała z ust ojca, że wierzyła w nie do czasu, gdy tydzień temu jej serce niespodziewanie dało o sobie znać.
Napełniła kieliszek drogim szampanem Reese i wzniosła toast.
– Na mnie już pora. Wybornie się bawiłam, ale muszę wcześnie rano złapać samolot do Londynu.
– A co z naszą wyprawą? – Cassie spojrzała na nią z niepokojem. – Miałyśmy jutro wszystko zaplanować.
Reese też wyglądała na zmartwioną.
– Chyba sobie ją daruję. – Wskazała głową rozgniewaną Marnie. – Nie chciałabym na trzy tygodnie utknąć w jednym samochodzie z boginią zemsty.
Ruszyła w głąb domu, starając się zapanować nad łzami napływającymi do oczu. Nie będzie się teraz nad sobą litować.
Cassie dogoniła ją na schodach.
– Gina, przecież możesz z nami jechać. Marnie się wreszcie uspokoi. To nie jej sprawa, że Carter narozrabiał. – Ledwie skończyła mówić, a z werandy rozległo się głośne wołanie:
– Dziwka!
Obie zamarły na chwilę.
– Porozmawiamy o tym jutro. – Gina dotknęła ramienia Cassie. – Zobaczymy, jak Marnie i ja będziemy się z tym czuć.
Wiedziała jednak, że Marnie jej nie wybaczy. Dołożyła wszelkich starań, by temu zapobiec, kolejny raz paląc za sobą mosty. Odepchnęła przyjaciółki, byle tylko nie musieć przyznać, jak wiele dla niej znaczą. Żałowała swojego wybuchu i okrutnych słów, ale było już za późno na odwrót. Nie potrafiła utrzymywać przyjacielskich relacji i wolała je o tym uprzedzić.
– Okej. – Cassie skinęła głową. – Wiesz, że będę za tobą tęsknić?
Ja też. I za Reese, a nawet za Marnie.
Nie powiedziała tego jednak na głos, tylko skinęła głową i odeszła.
Następnego ranka wezwała taksówkę, zanim przyjaciółki wstały. Zostawiła jedynie liścik, który pisała przez kilka godzin, jakie pozostały do świtu:
„Przepraszam, że popsułam nasz ostatni wieczór. Wiem, że nawaliłam w wielkim stylu, ale chyba wszystkie zdawałyśmy sobie sprawę, że mój nienasycony apetyt prędzej czy później nadweręży nasze relacje. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie.
Ściskam, G.”ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nowy Jork, sierpień
„Coś mi wypadło. Ty i Marnie musicie same wybrać lokal na przyjęcie Cassie. Do zobaczenia jutro o 11.00 u Amber. Nie spóźnij się. Całusy, R.”
– Zabiję cię, Reese! – Gina Carrington wbijała gniewne spojrzenie w wiadomość na ekranie smartfona.
Najwyraźniej Reese, jak zwykle niepoprawna optymistka, dodatkowo uskrzydlona powrotem do byłego chłopaka i przyszłego męża, Masona, uknuła plan, jak po dziesięciu latach zbliżyć Ginę i Marnie do siebie: zmusiła je, by spotkały się bez niej.
Gina powinna się była domyślić, o co chodzi, gdy Reese zaproponowała, by razem z Marnie przygotowały przyjęcie niespodziankę z okazji ślubu Cassie i Tucka, seksownego futbolisty. Reese zawsze jednak była oddana przyjaciołom i chętnie organizowała spotkania towarzyskie, dlatego ten pomysł nie wzbudził podejrzeń Giny.
Cassie pozostawiła przygotowania Tuckowi, jak zwykle nie zawracając sobie głowy planowaniem atrakcji i innych wygłupów, dlatego Reese postanowiła zorganizować przyjęcie, o niczym jej nie mówiąc. Chcąc jednak zaoszczędzić przyjaciółce niepotrzebnego stresu, zdecydowała się na kolację w dobrej restauracji, na którą zaprosiła jedynie najbliższych przyjaciół.
Umówiły się o nieprzyzwoicie wczesnej porze w ulubionym barze Giny obok Grand Central Station, by wybrać odpowiedni lokal. Reese musiała jednak wykorzystać okazję i zmienić przygotowania do ślubu w misję pokojową ONZ.
Miesiąc wcześniej, gdy Gina i Marnie spotkały się po latach podczas ślubu Reese, który okazał się kompletnym fiaskiem, rozmawiały ze sobą, a nawet pozwoliły sobie na kilka wymuszonych żartów, ale Reese to nie wystarczyło – była tak przesiąknięta szczęściem, że marzyła o pojednaniu czwórki dawnych przyjaciółek z Hillbrook College.
Gina nie wierzyła, że jej plan się powiedzie. Przecież nie można, ot tak, naprawić błędów przeszłości. Poza tym Marnie na pewno jej nie wybaczyła, tak jak ona nie wybaczyła sobie.
Zdecydowanie nie miała ochoty rozmawiać o mężczyźnie, o którym przez te wszystkie lata starała się bezskutecznie zapomnieć. Z Carterem, bratem Marnie, przeżyła jedną szaloną noc, której konsekwencje niemal zniszczyły jej życie, a z tego, co dowiedziała się od Reese, znacznie skomplikowały też życie Cartera.
Ściskając komórkę w ręce, spojrzała na ozdobny zegar na ścianie baru. Wyjątkowo zjawiła się przed czasem, ma więc jeszcze dziesięć minut, by wysłać Marnie esemesa, wykręcając się od spotkania, i wziąć nogi za pas.
Westchnęła, chowając telefon do torebki. Dziesięć lat temu z pewnością uległaby pokusie, szkoda, że nie jest już tamtą roztrzepaną i nieodpowiedzialną dziewiętnastolatką. Wygładziła sukienkę, którą tydzień wcześniej kupiła w second handzie w Brooklynie, i postanowiła zaczekać.
– Coś pani podać?
Gina uśmiechnęła się do studenta obsługującego stoliki.
– Coś mocnego i gorącego.
Kelner natychmiast się zaczerwienił.
– Co dokładnie ma pani na myśli?
– Kawę. – Postanowiła się nad nim zlitować. – Czarną.
– Zaraz przyniosę.
Uśmiechnęła się, odprowadzając go wzrokiem. Nie bawiły jej już przygodne romanse, ale miło jest pomyśleć, że nie wypadła z wprawy.
Dziesięć minut później, popijając kawę, poczuła się niemal zrelaksowana, dopóki w drzwiach baru nie zjawiła się Marnie. Wyglądała zarazem ładnie i praktycznie w biznesowej garsonce i butach na niskich obcasach. Gina pomachała do niej, lecz gdy Marnie zobaczyła puste miejsce przy stoliku, zrzedła jej mina.
Gina poczuła ucisk w sercu. Choć przez pierwsze miesiące studiów czuła wobec niej wyższość, sądząc, że jest znacznie bardziej wyrafinowana i wie o mężczyznach i seksie więcej niż Marnie, pochodząca z Południa dziewica o nienagannych manierach, z czasem ich relacja przerodziła się w przyjaźń.
Marnie starała się zawsze postępować właściwie, brała odpowiedzialność za własne zachowanie i doszukiwała się w ludziach tego, co najlepsze. To Gina zburzyła jej wizję świata, idąc do łóżka z idealizowanym przez siostrę Carterem. Najbardziej żałowała, że przez nią Marnie straciła ufny błysk w oczach i, jak zdążyła się zorientować, do dzisiaj go nie odzyskała.
– Cześć. – Marnie uśmiechnęła się uprzejmie, siadając obok. – Przyszłaś wcześniej? – Prawdopodobnie miała nadzieję, że Reese, która nigdy się nie spóźniała, za chwilę zjawi się w barze.
– Reese nie mogła przyjść. Coś jej wypadło. – Napiła się kawy, by powstrzymać się od spekulacji na temat powodu nieobecności przyjaciółki, który z pewnością miał związek z konkretną częścią męskiej anatomii.
– Chyba nawet wiem co – mruknęła Marnie. – Reese tak zachwyca się seksem, jakby to Mason go odkrył.
Gina niemal zakrztusiła się kawą. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
– To prawda.
Marnie uśmiechnęła się lekko.
– Mam nadzieję, że tym razem jednak nie chodzi tylko o seks – nie dam się ponownie wmanewrować w przepakowywanie setek czekoladek.
– Wypijmy za to. – Gina uniosła kubek w toaście. Z uśmiechem wspominała, jak po przedwcześnie zakończonym ślubie Reese i Dylana we czwórkę wyjmowały czekoladki z pudełek z prezentami dla gości, gdy niedoszła panna młoda postanowiła zmienić fiasko w przyjęcie z okazji… właściwie do dzisiaj żadna z nich nie wiedziała, z jakiej okazji. – Szczerze mówiąc, mam już dosyć czekoladek na resztę życia.
Marnie uśmiechnęła się, lecz w jej oczach wciąż czaił się niepokój. Gina zdała sobie sprawę, że źle ją oceniła. Najwyraźniej obie dorosły w ciągu tych dziesięciu lat.
Przyjaciółka zamówiła mrożoną herbatę i tosty, po czym od razu przeszła do rzeczy, wyszukując informacji w smartfonie.
– Sporządziłam listę restauracji, które spełniają nasze oczekiwania i w dniu ślubu zapewnią stolik dla siedmiu osób oraz weselny tort. Mój typ to Tribeca Terrace. Znasz ten lokal?
– Tak, mają modny wystrój, pyszne jedzenie i parkiet do tańca. Cassie i Tuck będą nam mogli urządzić erotyczne show.
Marnie znowu się uśmiechnęła.
– Dosyć drogo, ale myślę, że warto.
– Zgoda.
– Jak to „zgoda”? Nawet nie spojrzałaś na inne propozycje. A ty niczego nie znalazłaś?
– Znalazłam, ale twój wybór jest najlepszy. Po co marnować czas na poszukiwania?
Kelner przyniósł herbatę i tosty Marnie, nieco nadgorliwie upewniając się, czy Gina ma wszystko, czego potrzebuje. Marnie odprowadziła go spojrzeniem, po czym zajęła się smarowaniem tostów masłem. Ugryzła się w język, lecz Gina niemal słyszała jej krytyczny komentarz: oto i kolejny podbój modliszki.
Dziesięć lat wcześniej być może zasługiwałaby na takie określenie, prawdopodobnie wykorzystałaby okazję i młodego kelnera, ale zmieniła się od tamtej pory. Patrząc teraz na Marnie, zdała sobie sprawę, że Reese ma rację. Powinny sobie wszystko wyjaśnić, jeśli chcą naprawić relacje czwórki przyjaciółek.
Zważywszy na fakt, że Reese i Cassie wkrótce wychodzą za mąż, ocieplenie stosunków zaoszczędziłoby im stresu. Byłby to najlepszy prezent ślubny, jaki Gina jest im w stanie dać.
– Obie dobrze wiemy, dlaczego Reese się nie zjawiła. I po raz pierwszy jestem pewna, że powodem wcale nie jest łóżkowa wirtuozeria Masona.
Marnie otarła usta serwetką.
– Na pewno da sobie spokój z tą misją pokojową, gdy uda nam się wybrać odpowiednie miejsce, nie wdając się w bójkę w miejscu publicznym.
– To prawda, ale – odważyła się dodać Gina – mam jeszcze lepszy pomysł.
– Jaki?
– Chcę cię przeprosić za wszystko, co powiedziałam tamtego wieczoru. Byłam okrutna i niedojrzała. Do dzisiaj żałuję tych słów. A teraz najważniejsze: Chciałam cię też przeprosić za to, że uwiodłam twojego brata – to też było okrutne i niedojrzałe. – Nawet jeśli dokładnie tego wtedy potrzebowała. – Był to bardzo trudny okres w moim życiu. – A kolejne miesiące okazały się jeszcze gorsze. – Dlatego zachowywałam się tak nieznośnie. Nie cierpię hipokryzji, dlatego nie mogę obiecać, że już nigdy nie popełnię błędu, ale teraz staram się postępować rozsądnie.
Marnie skinęła powoli głową.
– Dziękuję. Ale ja też zachowałam się okrutnie i niedojrzale. Co prawda… – Przerwała na chwilę. – Mogłaś mi oszczędzić intymnych szczegółów dotyczących mojego brata, ale w niczym nie skłamałaś. – Spojrzała na ręce, w których mięła serwetkę. – To Carter zdradził Missy, nie ty. – W jej oczach widać było rozczarowanie. – Przyglądałam się, jak jego małżeństwo powoli umiera, a gdy po rozwodzie zmienił się w playboya, nie miałam wątpliwości, że wina spoczywa też po jego stronie.
Carter playboyem?!
Gina poczuła ucisk w gardle od natłoku wspomnień. Wiedziała, że Carter mógł zawrócić w głowie niejednej kobiecie, nawet jej, ale pod szorstką powierzchownością krył się wrażliwy i honorowy facet. Nie mógł się tak bardzo zmienić przez dziesięć lat…
– Reese mówiła mi o rozwodzie Cartera – wyjaśniła. Od tamtej pory na myśl o Carterze czuła się winna i z jakiegoś powodu podniecona, ale to drugie uczucie zawsze ignorowała. – Przykro mi.
– To nie była twoja wina. Missy i Carter mieli sporo innych… problemów.
– Miło, że to mówisz, ale to ja go uwiodłam i mogę cię zapewnić, że stawiał opór.
Marnie uciszyła ją gestem.
– Przepraszam, ale znowu wchodzimy na niebezpieczny grunt. Są rzeczy, których nie powinnam wiedzieć o swoim bracie. – Gina zaśmiała się, widząc przerażenie na twarzy Marnie. Najwyraźniej wciąż jest nieco pruderyjna. – Myślę, że wtedy obwiniałam cię o wszystko, bo wybryk Cartera nie pasował do idealnego obrazu brata, jaki sama sobie stworzyłam – dodała. – Dzisiaj nie jesteśmy już tak blisko.
– Bardzo mi przykro. To też przeze mnie?
– Nie sądzę – odrzekła Marnie. – Po prostu dorosłam, zmądrzałam i wreszcie przejrzałam na oczy. – Uśmiechnęła się gorzko. – Nie pamiętam, żebyś wcześniej tak się o wszystko obwiniała.
Gina wybuchnęła śmiechem.
– Może właśnie tak kończą egocentrycy.
Marnie odwzajemniła uśmiech. Przez chwilę poczuła się jak dawniej, gdy łączyła je szczera przyjaźń.
– Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie w porządku – powiedziała Marnie. – Bardziej liczy się dla mnie przyjaźń naszej czwórki niż relacje z bratem.
– Tak, już w porządku – odrzekła Gina, lecz gdy Marnie wyszła do toalety, wciąż czuła niedosyt.
Nie mogła się pozbyć podejrzeń, że Marnie wciąż skrywa urazę, lecz nienaganne maniery nie pozwalają jej tego okazać. Dzwonek telefonu Marnie wyrwał ją z zamyślenia. Musiała złapać wibrującą komórkę, zanim ta zsunęła się ze stolika, lecz niemal sama ją upuściła, bo na ekranie pod wiadomością pojawiło się zdjęcie.
„Przylatuję dziś o 7 wieczorem. Jestem w NJ do piątku. Odezwij się. Musimy pogadać o twoim funduszu. C.”
Z bijącym sercem Gina musnęła ekran palcem, przesuwając go po męskiej twarzy, która prawie się nie zmieniła przez ostatnie dziesięć lat. Miał dłuższe włosy, które opadały mu gęstymi falami na uszy i szyję. Twarz była nieco pełniejsza, a błysk w niebieskich oczach tylko zyskał na intensywności. Przybyło mu trochę zmarszczek, ale Carter Price wyglądał jeszcze seksowniej, niż pamiętała.
Dotknęła palcem kuszącego dołeczka w brodzie, przygryzając wargę, gdy powróciło do niej wspomnienie: szorstki zarost i smak pistacji, kiedy zlizywała lody z jego pełnych ust.
Przestań obmacywać telefon Marnie, upomniała się w myślach. Odłożyła komórkę na stolik, obracając ją wyświetlaczem do dołu, by uniknąć świdrującego spojrzenia Cartera. W tej samej chwili wróciła Marnie.
– Twój telefon dzwonił. – Starała się, by jej głos brzmiał neutralnie.
– Dzięki. – Marnie wzięła komórkę, siadając.
Zmarszczyła brwi, czytając wiadomość. Gina zastanawiała się z niepokojem, czy wspomni o nadawcy, lecz Marnie tylko wstukała kilka znaków, wysłała esemesa i włożyła telefon do torebki.
– W takim razie zarezerwuję stolik w Tribeca Terrace, dobrze? – spytała rzeczowym tonem.
Gina czuła narastające napięcie. A więc Marnie kłamała, mówiąc, że to, co wydarzyło się dziesięć lat temu, nie ma już dla niej znaczenia. Nie wspomniała o Carterze ani słowem, a to oznacza, że jej nie ufa. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego.
Umówiły się następnego dnia w butiku Amber, przyjaciółki Reese, na przymiarki sukienek dla druhen. Marnie szybko się pożegnała i podejrzanie zaniepokojona wróciła do pracy.
Gina zrozumiała, że jest tylko jeden sposób, by odzyskać zaufanie Marnie – musi naprawić wszystko, co popsuła dziesięć lat temu, idąc do łóżka z niemal żonatym mężczyzną.
Dokończyła letnią kawę, czując na plecach chłodny dreszcz. Niestety, przeprosiny należą się nie tylko Marnie.
Kampus Hillbrook College, stan Nowy Jork,
dziesięć lat temu
– To brzmi cudownie, Marnie, ale w przygotowaniach do wystawnego ślubu Carter i Missy nie powinni zapominać o tym, co najważniejsze: że się kochają. – Słowa Reese ledwie docierały do świadomości Giny Carrington przyćmionej nadmierną ilością wypitego szampana i duszącym zapachem hiacyntowych perfum unoszących się na werandzie.
Mogłyby już zakończyć ten temat.
Znowu ogarnęło ją poczucie straty, które nie dawało jej spokoju przez ostatnie kilka dni, odkąd popełniła największy błąd w życiu.
– W niczym to nie przeszkodzi. Są razem od lat. Kiedy Carter się oświadczył, nie zmrużyłyśmy z Missy oka, rozmawiając o tym, jakie to cudowne, że zostaniemy siostrami. – Wibrujący śmiech Marnie przyprawiał Ginę o ból głowy.
Jakie to dziwne, że kiedyś lubiła ten dźwięk. Marnie sprawiała wrażenie zagubionej, gdy po raz pierwszy zjawiła się w Hillbrook. Dopiero po dłuższym czasie do wszystkich dotarło, że pod jej nienagannymi manierami kryło się przerażenie. Gina początkowo uwielbiała jej śmiech, bo był symbolem, jak to sama określała, emancypacji spod władzy rodziny nieskażonej wpływem feminizmu.
Ale teraz już tak bardzo się jej nie podobał.
– Jak wygląda sukienka Missy? – spytała Reese.
– Jest perfekcyjna. – Zachwycała się Marnie, mówiąc z wyraźnym południowym akcentem. – Z jedwabiu w kolorze kości słoniowej. Bardzo tradycyjna. – Marnie uśmiechnęła się do Giny. – Wiem, że nie wszyscy to pochwalają, ale według mnie to bardzo romantyczne, że Missy i Carter zdecydowali się zachować czystość aż do ślubu.
Gina odstawiła pusty kieliszek na stolik.
– Kto pójdzie po kolejną butelkę? Potrzebuję czegoś na wzmocnienie, jeśli mam nadal wysłuchiwać historii o bezgranicznej miłości.
Cassie zerwała się z miejsca.
– To chyba moja kolej – oznajmiła z mocnym australijskim akcentem. – Zaraz przyniosę. – Odchodząc, rzuciła spojrzenie, pod którego wpływem Gina poczuła się jeszcze gorzej.
Cassie dowiedziała się, co wydarzyło się tydzień wcześniej, gdy starszy brat Marnie, Carter Price, przyjechał w odwiedziny.
– Nie rozumiem, dlaczego się obwiniasz – skwitowała z charakterystycznym dla siebie pragmatyzmem. – Przecież to on się żeni.
Cassie wymknęła się teraz do kuchni, wyraźnie chcąc choć przez chwilę odetchnąć od napięcia, które narastało przez cały wieczór. Sytuacja musiała być poważna, bo przyjaciółka, typowy naukowiec, nigdy nie angażowała się w towarzyskie gierki, chyba że rozmowa dotyczyła astronomii.
Marnie miała lekko zaczerwienione policzki. Wpatrywała się w Ginę, prawdopodobnie zastanawiając się, jaki jest powód jej złośliwych komentarzy. Marnie od miesięcy żyła ślubem Cartera i swojej najlepszej przyjaciółki, Missy, a Gina dokuczała jej z tego powodu, ale zawsze życzliwie.
Do zeszłej niedzieli, kiedy spotkała Cartera i postanowiła go uwieść. Niestety, przekonała się też, że Carter wcale nie jest sztywnym, apodyktycznym i wywyższającym się dżentelmenem z Południa, za jakiego chciał uchodzić, lecz wrażliwym i namiętnym przystojniakiem, który – tak jak ona – nie potrafi odnaleźć własnego miejsca w życiu.
Nie miała pojęcia, że świętoszkowaty Carter jako pierwszy udowodni jej, że w seksie nie chodzi tylko o fizyczne zaspokojenie, że czasem można też zaangażować się uczuciowo. Gdy następnego dnia patrzył na nią z odrazą, po raz pierwszy poczuła wstyd, że wzięła to, czego chciała. Zmusił ją tym samym, by przyznała przed sobą, że zaufanie, honor i obowiązek nie są jedynie sloganami powtarzanymi przez nudnych ludzi.
Gina otrzymała dobrą nauczkę, ale po dwóch kieliszkach szampana i ze świadomością, że jej okres spóźnia się już cztery dni, nie czuła się na siłach, by ją docenić.
– Nie uważasz, że to romantyczne, że Missy i Carter przeżyją razem swój pierwszy raz? – spytała Marnie.
– Raczej lekkomyślne. Co zrobi twoja przyjaciółka, gdy się okaże, że jej świeżo upieczony mąż jest beznadziejny w łóżku?
– Ja też uważam, że seks jest bardzo ważny, jeśli związek ma przetrwać. – Reese wypiła łyk szampana. Przez cały wieczór z jej oczu biło podniecenie pomieszane z niepokojem.
– Za bardzo skupiacie się na seksie. Missy i ja jesteśmy przekonane, że nie ma on wielkiego znaczenia. – Marnie zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
– A skąd wy, dziewice orleańskie, miałybyście o tym wiedzieć? – Gina czuła, jak narasta w niej złość, która przynajmniej nieco łagodziła poczucie odrzucenia.
– Nie trzeba od razu iść z facetem do łóżka, żeby wiedzieć, że się go kocha. – Marnie zagryzła wargę. – Missy wcale się nie martwi o to, jak Carter… poradzi sobie w sypialni. Rozmawiali już o tym.
W Ginie zawrzało. Z tego, co się dowiedziała od Cartera, Missy była tak pruderyjna, że prędzej pozwoliłaby się zakuć w pas cnoty, niż wspomniała o seksie, a tym bardziej pozwoliła, by jej dotknął.
Był tak spragniony dotyku, że niemal przeżył wstrząs, gdy Gina go pocałowała, i dosłownie dziękował jej, gdy rozsunęła zamek w jego spodniach, dotykając nabrzmiałego przyrodzenia. Nie wiedziała, że nigdy nie uprawiał seksu. Poczuła ucisk w sercu, gdy nieśmiało wyznał jej to po wszystkim.
Czy jako kobieta, która powinna być jego bratnią duszą, mogła odmówić mu zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb? Jak mogła być tak oziębła, by wymagać, żeby czekał do ślubu?
Z gardła wyrwał jej się szyderczy śmiech. Nigdy nie zachowywała się w ten sposób, ale przecież stała się Złą Królową Seksu, która rozdziela młode pary.
– Prawda jest taka, że Missy wcale nie rozmawiała z Carterem o nocy poślubnej, ale przekaż jej, że nie ma się czego obawiać. – Czuła, jak szampan niemal pieni się w jej żołądku. – Pan młody ma naturalny dar do zaspokajania kobiet, jest ponadprzeciętnie obdarzony i bardzo elastyczny. Wiem, co mówię, bo wzięłam go na próbną przejażdżkę.
– Co?! – Marnie zdławiła westchnienie, a Reese wybuchnęła histerycznym śmiechem.
– Gina, przestań się z nią drażnić. To już nie jest zabawne.
– Jeśli chciałaś w ten sposób zażartować, to masz kiepskie poczucie humoru – rzuciła Marnie głosem urażonej dziewczynki. – Missy pękłoby serce, gdyby Carter złamał obietnicę…
Zwłaszcza z taką puszczalską, Gina niemal słyszała niedokończone zdanie.
Carter postanowił wrócić do swojej Świętej Dziewicy, ale Gina nie zamierzała utrzymywać wszystkiego w tajemnicy, bo nie wstydziła się tego, co zrobili. Przeżyli coś prawdziwego, co ich połączyło, nawet jeśli tylko na jedną noc.
– Nie przejmuj się. – Jak zwykle troskliwa Reese poklepała Marnie po plecach. – To brytyjski humor Giny. – Reese przeniosła wzrok na Ginę. – A ty nie bądź taka cyniczna i powiedz jej prawdę. Nie wiem, co w ciebie wstąpiło.
Reese wróciła niedawno z Nowego Jorku, by spędzić z nimi ten ostatni wieczór. Podczas pobytu w Ameryce poznała w barze Masona, żołnierza piechoty morskiej, w którym zakochała się bez pamięci. Na początku spotkania oświadczyła przyjaciółkom, że to „ten jedyny”, jakby były bohaterkami jednej z komedii romantycznych, do których oglądania często je zmuszała.
Choć Ginę zdziwiło odkrycie, że czuje się zazdrosna, miała ochotę również dopiec Reese, beznadziejnej romantyczce, która – w przeciwieństwie do niej – wciąż wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia.
– Jeśli musisz wiedzieć, jedyną rzeczą, jaka we mnie „wstąpiła”, był…
– Przestań! – zawołała Marnie, zasłaniając uszy. – To nie może być prawda! – Łzy, które pociekły jej z oczu, świadczyły jednak o tym, że wreszcie to do niej dotarło. – Kłamiesz! Carter kocha Missy i nigdy by jej tego nie zrobił.
– Może ją kocha, ale to ze mną się kochał.
– Gina… – wyszeptała Reese, tuląc Marnie do siebie. – Przecież wiedziałaś, że jest zaręczony. Dlaczego to zrobiłaś?
Bo słuchał, kiedy do niego mówiła. Bo gdy się dotykali, trzymali za ręce i całowali, coś to dla niej znaczyło. Bo gdy na nią patrzył, czuła się seksowna i wyjątkowa, a nie wulgarna i płytka. Ale tego im nie powiedziała, czując, że tamten nagły przypływ uczuć był tylko iluzją. Nie powinna była ufać emocjom.
– A jak myślisz? Zrobiłam to, bo mnie kręcił i praktycznie błagał, żebym się z nim przespała. – Co do tego miała przynajmniej pewność.
Reese zaklęła pod nosem. Oburzona Marnie zerwała się na równe nogi z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
– Ale przecież on się żeni z Missy! Czy ty nie masz ani trochę godności? Zachowałaś się jak… jak dziwka!
Gina starała się opanować. Słyszała już znacznie gorsze określenia pod swoim adresem nawet z ust ojca. Ale po raz pierwszy ubliżyła jej bliska osoba.
– Przecież to nie Gina jest zaręczona. – Cassie wróciła na werandę z otwartą butelką szampana. – Obwinianie jej o zdradę Cartera to kolejny przykład hipokryzji, która…
– Wiedziałaś o tym?! – przerwała jej Marnie.
– Tak, Gina powiedziała mi o wszystkim tamtego ranka.
– Dlaczego nie pisnęłaś ani słowem?! – Marnie wybuchnęła płaczem, lecz Cassie wciąż wpatrywała się w nią ze stoickim spokojem.
– To sprawa między Giną a Carterem. Dlaczego miałabym ci o tym mówić?
– Bo Carter to mój brat i jest zaręczony z moją najlepszą przyjaciółką! A ja mam być jej druhną! Boże, to prawdziwa katastrofa! – Marnie opadła na krzesło. – Nie mogę powiedzieć o tym Missy, bo się załamie. Ślub jest za tydzień, planowała go od roku.
– Nie martw się, Carter nie zamierza się wycofać – oznajmiła Gina. – Przecież do niej wrócił. – Spojrzała na paznokcie, zmagając się z narastającym bólem w piersi i starając się podtrzymać wrażenie, że nic jej to nie obchodzi. – Nie rozumiem, dlaczego tak się przejmujesz. Było miło, ale nie zamierzałam go zatrzymać przy sobie.
– Jak ja mogłam cię lubić i szanować?! Jesteś zwykłą dziwką bez serca i skrupułów.
– Zgadza się. – Gina wstała, biorąc z rąk Cassie butelkę szampana. – To cała ja: ladacznica bez serca. – Powtórzyła słowa, które tak często słyszała z ust ojca, że wierzyła w nie do czasu, gdy tydzień temu jej serce niespodziewanie dało o sobie znać.
Napełniła kieliszek drogim szampanem Reese i wzniosła toast.
– Na mnie już pora. Wybornie się bawiłam, ale muszę wcześnie rano złapać samolot do Londynu.
– A co z naszą wyprawą? – Cassie spojrzała na nią z niepokojem. – Miałyśmy jutro wszystko zaplanować.
Reese też wyglądała na zmartwioną.
– Chyba sobie ją daruję. – Wskazała głową rozgniewaną Marnie. – Nie chciałabym na trzy tygodnie utknąć w jednym samochodzie z boginią zemsty.
Ruszyła w głąb domu, starając się zapanować nad łzami napływającymi do oczu. Nie będzie się teraz nad sobą litować.
Cassie dogoniła ją na schodach.
– Gina, przecież możesz z nami jechać. Marnie się wreszcie uspokoi. To nie jej sprawa, że Carter narozrabiał. – Ledwie skończyła mówić, a z werandy rozległo się głośne wołanie:
– Dziwka!
Obie zamarły na chwilę.
– Porozmawiamy o tym jutro. – Gina dotknęła ramienia Cassie. – Zobaczymy, jak Marnie i ja będziemy się z tym czuć.
Wiedziała jednak, że Marnie jej nie wybaczy. Dołożyła wszelkich starań, by temu zapobiec, kolejny raz paląc za sobą mosty. Odepchnęła przyjaciółki, byle tylko nie musieć przyznać, jak wiele dla niej znaczą. Żałowała swojego wybuchu i okrutnych słów, ale było już za późno na odwrót. Nie potrafiła utrzymywać przyjacielskich relacji i wolała je o tym uprzedzić.
– Okej. – Cassie skinęła głową. – Wiesz, że będę za tobą tęsknić?
Ja też. I za Reese, a nawet za Marnie.
Nie powiedziała tego jednak na głos, tylko skinęła głową i odeszła.
Następnego ranka wezwała taksówkę, zanim przyjaciółki wstały. Zostawiła jedynie liścik, który pisała przez kilka godzin, jakie pozostały do świtu:
„Przepraszam, że popsułam nasz ostatni wieczór. Wiem, że nawaliłam w wielkim stylu, ale chyba wszystkie zdawałyśmy sobie sprawę, że mój nienasycony apetyt prędzej czy później nadweręży nasze relacje. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie.
Ściskam, G.”ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nowy Jork, sierpień
„Coś mi wypadło. Ty i Marnie musicie same wybrać lokal na przyjęcie Cassie. Do zobaczenia jutro o 11.00 u Amber. Nie spóźnij się. Całusy, R.”
– Zabiję cię, Reese! – Gina Carrington wbijała gniewne spojrzenie w wiadomość na ekranie smartfona.
Najwyraźniej Reese, jak zwykle niepoprawna optymistka, dodatkowo uskrzydlona powrotem do byłego chłopaka i przyszłego męża, Masona, uknuła plan, jak po dziesięciu latach zbliżyć Ginę i Marnie do siebie: zmusiła je, by spotkały się bez niej.
Gina powinna się była domyślić, o co chodzi, gdy Reese zaproponowała, by razem z Marnie przygotowały przyjęcie niespodziankę z okazji ślubu Cassie i Tucka, seksownego futbolisty. Reese zawsze jednak była oddana przyjaciołom i chętnie organizowała spotkania towarzyskie, dlatego ten pomysł nie wzbudził podejrzeń Giny.
Cassie pozostawiła przygotowania Tuckowi, jak zwykle nie zawracając sobie głowy planowaniem atrakcji i innych wygłupów, dlatego Reese postanowiła zorganizować przyjęcie, o niczym jej nie mówiąc. Chcąc jednak zaoszczędzić przyjaciółce niepotrzebnego stresu, zdecydowała się na kolację w dobrej restauracji, na którą zaprosiła jedynie najbliższych przyjaciół.
Umówiły się o nieprzyzwoicie wczesnej porze w ulubionym barze Giny obok Grand Central Station, by wybrać odpowiedni lokal. Reese musiała jednak wykorzystać okazję i zmienić przygotowania do ślubu w misję pokojową ONZ.
Miesiąc wcześniej, gdy Gina i Marnie spotkały się po latach podczas ślubu Reese, który okazał się kompletnym fiaskiem, rozmawiały ze sobą, a nawet pozwoliły sobie na kilka wymuszonych żartów, ale Reese to nie wystarczyło – była tak przesiąknięta szczęściem, że marzyła o pojednaniu czwórki dawnych przyjaciółek z Hillbrook College.
Gina nie wierzyła, że jej plan się powiedzie. Przecież nie można, ot tak, naprawić błędów przeszłości. Poza tym Marnie na pewno jej nie wybaczyła, tak jak ona nie wybaczyła sobie.
Zdecydowanie nie miała ochoty rozmawiać o mężczyźnie, o którym przez te wszystkie lata starała się bezskutecznie zapomnieć. Z Carterem, bratem Marnie, przeżyła jedną szaloną noc, której konsekwencje niemal zniszczyły jej życie, a z tego, co dowiedziała się od Reese, znacznie skomplikowały też życie Cartera.
Ściskając komórkę w ręce, spojrzała na ozdobny zegar na ścianie baru. Wyjątkowo zjawiła się przed czasem, ma więc jeszcze dziesięć minut, by wysłać Marnie esemesa, wykręcając się od spotkania, i wziąć nogi za pas.
Westchnęła, chowając telefon do torebki. Dziesięć lat temu z pewnością uległaby pokusie, szkoda, że nie jest już tamtą roztrzepaną i nieodpowiedzialną dziewiętnastolatką. Wygładziła sukienkę, którą tydzień wcześniej kupiła w second handzie w Brooklynie, i postanowiła zaczekać.
– Coś pani podać?
Gina uśmiechnęła się do studenta obsługującego stoliki.
– Coś mocnego i gorącego.
Kelner natychmiast się zaczerwienił.
– Co dokładnie ma pani na myśli?
– Kawę. – Postanowiła się nad nim zlitować. – Czarną.
– Zaraz przyniosę.
Uśmiechnęła się, odprowadzając go wzrokiem. Nie bawiły jej już przygodne romanse, ale miło jest pomyśleć, że nie wypadła z wprawy.
Dziesięć minut później, popijając kawę, poczuła się niemal zrelaksowana, dopóki w drzwiach baru nie zjawiła się Marnie. Wyglądała zarazem ładnie i praktycznie w biznesowej garsonce i butach na niskich obcasach. Gina pomachała do niej, lecz gdy Marnie zobaczyła puste miejsce przy stoliku, zrzedła jej mina.
Gina poczuła ucisk w sercu. Choć przez pierwsze miesiące studiów czuła wobec niej wyższość, sądząc, że jest znacznie bardziej wyrafinowana i wie o mężczyznach i seksie więcej niż Marnie, pochodząca z Południa dziewica o nienagannych manierach, z czasem ich relacja przerodziła się w przyjaźń.
Marnie starała się zawsze postępować właściwie, brała odpowiedzialność za własne zachowanie i doszukiwała się w ludziach tego, co najlepsze. To Gina zburzyła jej wizję świata, idąc do łóżka z idealizowanym przez siostrę Carterem. Najbardziej żałowała, że przez nią Marnie straciła ufny błysk w oczach i, jak zdążyła się zorientować, do dzisiaj go nie odzyskała.
– Cześć. – Marnie uśmiechnęła się uprzejmie, siadając obok. – Przyszłaś wcześniej? – Prawdopodobnie miała nadzieję, że Reese, która nigdy się nie spóźniała, za chwilę zjawi się w barze.
– Reese nie mogła przyjść. Coś jej wypadło. – Napiła się kawy, by powstrzymać się od spekulacji na temat powodu nieobecności przyjaciółki, który z pewnością miał związek z konkretną częścią męskiej anatomii.
– Chyba nawet wiem co – mruknęła Marnie. – Reese tak zachwyca się seksem, jakby to Mason go odkrył.
Gina niemal zakrztusiła się kawą. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
– To prawda.
Marnie uśmiechnęła się lekko.
– Mam nadzieję, że tym razem jednak nie chodzi tylko o seks – nie dam się ponownie wmanewrować w przepakowywanie setek czekoladek.
– Wypijmy za to. – Gina uniosła kubek w toaście. Z uśmiechem wspominała, jak po przedwcześnie zakończonym ślubie Reese i Dylana we czwórkę wyjmowały czekoladki z pudełek z prezentami dla gości, gdy niedoszła panna młoda postanowiła zmienić fiasko w przyjęcie z okazji… właściwie do dzisiaj żadna z nich nie wiedziała, z jakiej okazji. – Szczerze mówiąc, mam już dosyć czekoladek na resztę życia.
Marnie uśmiechnęła się, lecz w jej oczach wciąż czaił się niepokój. Gina zdała sobie sprawę, że źle ją oceniła. Najwyraźniej obie dorosły w ciągu tych dziesięciu lat.
Przyjaciółka zamówiła mrożoną herbatę i tosty, po czym od razu przeszła do rzeczy, wyszukując informacji w smartfonie.
– Sporządziłam listę restauracji, które spełniają nasze oczekiwania i w dniu ślubu zapewnią stolik dla siedmiu osób oraz weselny tort. Mój typ to Tribeca Terrace. Znasz ten lokal?
– Tak, mają modny wystrój, pyszne jedzenie i parkiet do tańca. Cassie i Tuck będą nam mogli urządzić erotyczne show.
Marnie znowu się uśmiechnęła.
– Dosyć drogo, ale myślę, że warto.
– Zgoda.
– Jak to „zgoda”? Nawet nie spojrzałaś na inne propozycje. A ty niczego nie znalazłaś?
– Znalazłam, ale twój wybór jest najlepszy. Po co marnować czas na poszukiwania?
Kelner przyniósł herbatę i tosty Marnie, nieco nadgorliwie upewniając się, czy Gina ma wszystko, czego potrzebuje. Marnie odprowadziła go spojrzeniem, po czym zajęła się smarowaniem tostów masłem. Ugryzła się w język, lecz Gina niemal słyszała jej krytyczny komentarz: oto i kolejny podbój modliszki.
Dziesięć lat wcześniej być może zasługiwałaby na takie określenie, prawdopodobnie wykorzystałaby okazję i młodego kelnera, ale zmieniła się od tamtej pory. Patrząc teraz na Marnie, zdała sobie sprawę, że Reese ma rację. Powinny sobie wszystko wyjaśnić, jeśli chcą naprawić relacje czwórki przyjaciółek.
Zważywszy na fakt, że Reese i Cassie wkrótce wychodzą za mąż, ocieplenie stosunków zaoszczędziłoby im stresu. Byłby to najlepszy prezent ślubny, jaki Gina jest im w stanie dać.
– Obie dobrze wiemy, dlaczego Reese się nie zjawiła. I po raz pierwszy jestem pewna, że powodem wcale nie jest łóżkowa wirtuozeria Masona.
Marnie otarła usta serwetką.
– Na pewno da sobie spokój z tą misją pokojową, gdy uda nam się wybrać odpowiednie miejsce, nie wdając się w bójkę w miejscu publicznym.
– To prawda, ale – odważyła się dodać Gina – mam jeszcze lepszy pomysł.
– Jaki?
– Chcę cię przeprosić za wszystko, co powiedziałam tamtego wieczoru. Byłam okrutna i niedojrzała. Do dzisiaj żałuję tych słów. A teraz najważniejsze: Chciałam cię też przeprosić za to, że uwiodłam twojego brata – to też było okrutne i niedojrzałe. – Nawet jeśli dokładnie tego wtedy potrzebowała. – Był to bardzo trudny okres w moim życiu. – A kolejne miesiące okazały się jeszcze gorsze. – Dlatego zachowywałam się tak nieznośnie. Nie cierpię hipokryzji, dlatego nie mogę obiecać, że już nigdy nie popełnię błędu, ale teraz staram się postępować rozsądnie.
Marnie skinęła powoli głową.
– Dziękuję. Ale ja też zachowałam się okrutnie i niedojrzale. Co prawda… – Przerwała na chwilę. – Mogłaś mi oszczędzić intymnych szczegółów dotyczących mojego brata, ale w niczym nie skłamałaś. – Spojrzała na ręce, w których mięła serwetkę. – To Carter zdradził Missy, nie ty. – W jej oczach widać było rozczarowanie. – Przyglądałam się, jak jego małżeństwo powoli umiera, a gdy po rozwodzie zmienił się w playboya, nie miałam wątpliwości, że wina spoczywa też po jego stronie.
Carter playboyem?!
Gina poczuła ucisk w gardle od natłoku wspomnień. Wiedziała, że Carter mógł zawrócić w głowie niejednej kobiecie, nawet jej, ale pod szorstką powierzchownością krył się wrażliwy i honorowy facet. Nie mógł się tak bardzo zmienić przez dziesięć lat…
– Reese mówiła mi o rozwodzie Cartera – wyjaśniła. Od tamtej pory na myśl o Carterze czuła się winna i z jakiegoś powodu podniecona, ale to drugie uczucie zawsze ignorowała. – Przykro mi.
– To nie była twoja wina. Missy i Carter mieli sporo innych… problemów.
– Miło, że to mówisz, ale to ja go uwiodłam i mogę cię zapewnić, że stawiał opór.
Marnie uciszyła ją gestem.
– Przepraszam, ale znowu wchodzimy na niebezpieczny grunt. Są rzeczy, których nie powinnam wiedzieć o swoim bracie. – Gina zaśmiała się, widząc przerażenie na twarzy Marnie. Najwyraźniej wciąż jest nieco pruderyjna. – Myślę, że wtedy obwiniałam cię o wszystko, bo wybryk Cartera nie pasował do idealnego obrazu brata, jaki sama sobie stworzyłam – dodała. – Dzisiaj nie jesteśmy już tak blisko.
– Bardzo mi przykro. To też przeze mnie?
– Nie sądzę – odrzekła Marnie. – Po prostu dorosłam, zmądrzałam i wreszcie przejrzałam na oczy. – Uśmiechnęła się gorzko. – Nie pamiętam, żebyś wcześniej tak się o wszystko obwiniała.
Gina wybuchnęła śmiechem.
– Może właśnie tak kończą egocentrycy.
Marnie odwzajemniła uśmiech. Przez chwilę poczuła się jak dawniej, gdy łączyła je szczera przyjaźń.
– Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie w porządku – powiedziała Marnie. – Bardziej liczy się dla mnie przyjaźń naszej czwórki niż relacje z bratem.
– Tak, już w porządku – odrzekła Gina, lecz gdy Marnie wyszła do toalety, wciąż czuła niedosyt.
Nie mogła się pozbyć podejrzeń, że Marnie wciąż skrywa urazę, lecz nienaganne maniery nie pozwalają jej tego okazać. Dzwonek telefonu Marnie wyrwał ją z zamyślenia. Musiała złapać wibrującą komórkę, zanim ta zsunęła się ze stolika, lecz niemal sama ją upuściła, bo na ekranie pod wiadomością pojawiło się zdjęcie.
„Przylatuję dziś o 7 wieczorem. Jestem w NJ do piątku. Odezwij się. Musimy pogadać o twoim funduszu. C.”
Z bijącym sercem Gina musnęła ekran palcem, przesuwając go po męskiej twarzy, która prawie się nie zmieniła przez ostatnie dziesięć lat. Miał dłuższe włosy, które opadały mu gęstymi falami na uszy i szyję. Twarz była nieco pełniejsza, a błysk w niebieskich oczach tylko zyskał na intensywności. Przybyło mu trochę zmarszczek, ale Carter Price wyglądał jeszcze seksowniej, niż pamiętała.
Dotknęła palcem kuszącego dołeczka w brodzie, przygryzając wargę, gdy powróciło do niej wspomnienie: szorstki zarost i smak pistacji, kiedy zlizywała lody z jego pełnych ust.
Przestań obmacywać telefon Marnie, upomniała się w myślach. Odłożyła komórkę na stolik, obracając ją wyświetlaczem do dołu, by uniknąć świdrującego spojrzenia Cartera. W tej samej chwili wróciła Marnie.
– Twój telefon dzwonił. – Starała się, by jej głos brzmiał neutralnie.
– Dzięki. – Marnie wzięła komórkę, siadając.
Zmarszczyła brwi, czytając wiadomość. Gina zastanawiała się z niepokojem, czy wspomni o nadawcy, lecz Marnie tylko wstukała kilka znaków, wysłała esemesa i włożyła telefon do torebki.
– W takim razie zarezerwuję stolik w Tribeca Terrace, dobrze? – spytała rzeczowym tonem.
Gina czuła narastające napięcie. A więc Marnie kłamała, mówiąc, że to, co wydarzyło się dziesięć lat temu, nie ma już dla niej znaczenia. Nie wspomniała o Carterze ani słowem, a to oznacza, że jej nie ufa. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego.
Umówiły się następnego dnia w butiku Amber, przyjaciółki Reese, na przymiarki sukienek dla druhen. Marnie szybko się pożegnała i podejrzanie zaniepokojona wróciła do pracy.
Gina zrozumiała, że jest tylko jeden sposób, by odzyskać zaufanie Marnie – musi naprawić wszystko, co popsuła dziesięć lat temu, idąc do łóżka z niemal żonatym mężczyzną.
Dokończyła letnią kawę, czując na plecach chłodny dreszcz. Niestety, przeprosiny należą się nie tylko Marnie.
więcej..