Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Grzeszna Bogini - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 października 2025
80,77
8077 pkt
punktów Virtualo

Grzeszna Bogini - ebook

Lady J. to pseudonim zawodowy najbardziej znanej polskiej prostytutki, która ze swojego ciała stworzyła świątynię męskich pragnień. Lady J. to nie tylko luxury escort girl, to także pisarka, która piórem włada tak dobrze jak męską rozkoszą. Smakuje ją elita, upaja się nią establishment. Droga, ale przywilej obcowania z wszetecznicą kosztuje. Stuprocentowa dama, która kobiecość ujęła w złote ramy seksapilu. Uwaga! Książka jest tylko dla osób pełnoletnich. Fikcja literacka jest antyklerykalna.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-683-2
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Swego czasu za wielką wodą w mieście Seattle cielesna słodycz po raz pierwszy przybrała realny kształt. Odziana w ludzką postać ujawniła się w osobie Christiana, który na oczach całego świata przełożył przez kolano Anastasię, czym przyprawił pruderyjne społeczeństwa o wstydliwy rumieniec. Kilka lat po tym zdarzeniu, rozkosz po raz drugi ukazała się szerokiej publiczności. Tym razem w osobie Massima, który w imię miłości pojmał Laurę. Panowie stanęli w szranki a pojedynek zakończył się remisem ze wskazaniem na Christiana. Na tym jednak nie skończyła się historia uniesień spod znaku BDSM. Ostatni akt cielesnej rozpusty napisał Krzysztof, który szpicrutą złożył pożegnalny pocałunek na ciele Joanny. Nim jednak do tego doszło, tych dwoje zapisało się na kartach lubieżności złotymi zgłoskami i niespotykanym blaskiem zaświeciło na firmamencie rozkoszy. O ile Christian uchylił drzwi do świata BDSM, o tyle Krzysztof pozostawił po sobie drzwi otwarte na oścież. Zero tabu, brak niedomówień, pruderii jak na lekarstwo.

Jeśli myślicie, że “Pięćdziesiąt twarzy Greya” to zaproszenie do świata BDSM, jesteście w grubym błędzie. Trylogia o Panu Greyu czy też polska odpowiedź w postaci “365 dni” to zaledwie muśnięcie szpicrutą po umyśle czytelniczki, która jest spragniona zasmakowania literackiej lubieżności. Owszem, jest dobrze, ale nie błyskotliwie. Jest szpicruta, nie ma jednak bata, jego zmysłowego świstu, smaku piekącej rozkoszy… Tak więc, jeśli szukacie literatury erotycznej z prawdziwego zdarzenia, z realnymi postaciami i autentycznymi scenami, zapraszam do lektury “Grzesznej Bogini”. Najwyższy czas poznać obsceniczne fantazje Pana Krzysztofa… i wszeteczną spolegliwość jego oblubienicy…

— Jeśli zaniecham wywoływać skandale, przestanę istnieć — ta fraza dobrze określa francuskiego malarza, głównego przedstawiciela realizmu, Gustawa Courbeta. Był zarozumiałym, genialnym twórcą i… stałym gościem burdeli.

Krzysztof Głowacki, twórca powieści erotycznej “Grzeszna Bogini. Pomrok” w niczym mu nie ustępuje. On też świetnie rozumie się z paniami obdarzonymi przymiotami i uczuciami, których nie znają porządne kobiety… Co więcej, nie pomija żadnych szczegółów, niezależnie od tego, jak są nieprzyzwoite… “Grzeszna Bogini. Pomrok” rzuca najokrutniejsze światło na jedno z Piekieł Rozwiązłości, ukrytych za fasadą naszej cywilizacji, schodzi do głębin plugastwa…

W drugim tomie, który prezentuje dalsze losy najsłynniejszej polskiej prostytutki, poznamy liczne niuanse, celowo pominięte przez autora w “Brzasku”. Wiele rzeczy się wyjaśni, nabierze odpowiedniej głębi, pojawią się także inni bohaterowie, dobrzy i źli, wpleceni w mnogą ilość wątków, miejscami skrajnie zaskakujących i okraszonych odważnymi scenami erotycznymi. Nowością będą również kwestie z pogranicza psychologii oraz psychiatrii misternie wplecione w psychikę głównych postaci, u których z całą mocą ujawni się paleta emocji. Skrajnych, poruszających najczulsze struny jestestwa, ukazujących w sposób niezwykle plastyczny huśtawkę nastrojów, także tych głęboko romantycznych…

Po utracie ukochanej, Krzysztof przeklina ją wraz z całym światem. Drąc zdjęcia, tonie w nienawiści. W chwili gdy okrutny los odebrał mu Joannę, jego życie jest nie do zniesienia. Nieszczęśliwy wzywa straconą miłość na powrót, całuje ziemię, po której stąpała Joanna, wszędzie widzi jej twarz. Jest samotny, nie ma uczucia, które mogłoby go ogrzać. Jest mu zimno, jakby żył w lochu. Wszystko, co robi, jest jałowe i ponure.

— Zostań ze mną Joanno, błagam, albo pozwól pójść ze sobą. Dokądkolwiek się udałaś. Stanę u twego boku, gdziekolwiek jesteś — jego myśli krzyczą ową frazą a rozpacz niepokojąco wzbiera…

Nie opuszcza go jednak świadomość, że dusze kochanków zostały połączone na zawsze. Tak naprawdę nigdy nie przestał kochać Joanny… Tymczasem ukochana Krzysztofa, zamknięta wewnątrz misternego całunu utkanego nicią pokory, nigdy od ukochanego nie odeszła. Mężczyzna trzyma za jej gardło, a drugą ręką ciągnie za włosy. Układa Joannę tak jak rzeźbiarz pod palcami ugniata glinę. Czy czegoś jej nie wolno? Nie wolno jej nie ulec, być nieposłuszną, świadomą sytuacji, w jakiej się znalazła. To byłby początek końca misternej intrygi…

Dlatego na straży tajemnicy stoi szarlatanka. Dwie kobiety, jedna w potrzebie, druga oferująca pomoc. Prawda to, czy wyuzdana gra? Kto pociąga w tej chwili za sznurki, która z nich nada ton przyszłym zdarzeniom? Pytania bez odpowiedzi. Wątpliwości przeplatają się z pewnością. Prawda okręca wokół palca fałsz, ten zaś wyziera ze wszystkich szczelin rzeczywistości. Na szachownicy może pozostać wyłącznie jedna figura. Królowa jest tylko jedna.

Tymczasem mąż odcina oddech ślicznej żonie, zabiera powietrze, aż ukochana dławi się intensywnością, zalana łzami bólu i szczęścia jednocześnie. Pan i Władca dyryguje zmysłami uległej dla własnej przyjemności. Oboje łamią ciszę pełną jęków, westchnień i brudnych słów.

On takiej relacji pragnął. Potrzebował tąpnięcia ziemi pod stopami. Czekał na mocne związanie emocjonalne, namiętne penetrowanie umysłu, więź tak głęboką, że wyryje się w nim jak tatuaż. Co jednak z tym drugim? Wszak każdy szlif jego nauki zostawił głębokie rysy na duszy Joanny. Nie przeszkadzały mu jej skazy, ona także pokochała wszystkie blizny… Płynęła więc niesiona falą pokory, podając nadgarstki i mając świadomość, że już niedługo Pan zerwie kwiat, który dla siebie wyhodował. Niestety, w dotyku gładka jak aksamit i ciepła jak promień słońca nie dla niego. Nie dane mu było skosztować grzesznych ust, odgadnąć głodnych myśli, zapłakać łzami rozkoszy…

Jak zachowa się przewrotny los? Czy odda Panu jego uległą? Własność, którą ma prawo posiadać, kontrolować i dyscyplinować. Czy będzie Panu na powrót wolno chłostać, dawać klapsy, smagać batem…? Dla własnej przyjemności… Ku bezgranicznemu szczęściu uległej…

Zapraszam do lektury,

Krzysztof Głowacki, autorRozdział I

Korzenie zła

Noc poślubna. Pełnia zauroczenia.

Świat wokół nich zatrzymał się w miejscu, słychać było tylko drżące oddechy.

— Nareszcie — westchnął, przytulając wybrankę swego serca.

Musnął jej miękkie wargi. Przejechała po nich językiem, by jeszcze raz poczuć smak. Byli na tyle blisko, że słyszała bicie jego serca.

— W końcu!

Otworzyła usta, żeby zapytać, co ma na myśli, ale w tej samej chwili znów ją pocałował. Przylgnęła do niego z całej siły, czując twarde podniecenie. Jęknęła głośno na samą myśl o nadchodzących wydarzeniach. On zaś, nie przestając całować, wziął ją na ręce i położył na łóżku.

— Jesteś taka cudowna… — wyszeptał. — Niewinna… I moja… — dodał.

Przycisnął wargi do jej ust, ponownie nie dając szansy na odpowiedź. Samcze dłonie wsunęły się pod sukienkę, odsunęły koronkowy stanik i zacisnęły się na piersiach.

— Jesteś jak jedwab — wymruczał.

Po chwili stała przed nim naga. Tak, jak stworzyła ją natura. Pełen zachwytu nad kobiecym pięknem, obsypał jej ciało gorącymi pocałunkami, najwięcej uwagi poświęcając piersiom o małych, twardych sutkach. Drażnił je, póki ukochana nie jęknęła, zmysłowo wyginając plecy.

— Widzę, że ci się bardzo podoba…? — szepnął.

— O tak! — wykrztusiła z siebie resztkami sił.

Karmił się lubieżnymi westchnieniami. Podniecała go myśl, że to ich pierwszy raz. Rozkoszował się dotykiem, smakiem i zapachem jej ciała. Z gracją poddawał pieszczocie piersi, skrupulatnie badając językiem ich miękkie kontury… W końcu zrobili krok do przodu. Rozsunął kolanami jej nogi. Jęknęła. Upragniona bliskość spiętrzyła doznania, potęgując rozkosz obojga. Jej ciało, drżące pod dotykiem, błagało o więcej, zaś po policzkach płynęły łzy wzruszenia…

Całowali się do utraty tchu. Pożądanie płonące w jego oczach fascynowało ją i z wzajemnością wracało do adresata. Gdy wsunął dłoń pod pośladki i uniósł je, nie oponowała. Poddała się bezgranicznie, wyprężając się niecierpliwie i drżąc pod natłokiem doznań. Odpowiedział na ten gest. Rytm jego ruchów stał się obsceniczny. Wszedł szybko, gwałtownie posiadł swoją własność, drapieżnie brał rozkosz, którą dawała. Słyszał własny ciężki oddech, czuł jak ukochana wbija paznokcie w jego plecy. Oboje z trudem znosili napięcie, które między nimi narastało. Do czasu. Przyszedł moment, gdy lepka słodycz scaliła ich ciała… Udręczone dzikim pożądaniem. Pijane cielesnym zachwytem…

Jakiś czas później. Próba ratowania związku.

Sala powoli wypełniała się rozkosznymi jękami, zmysłowymi westchnieniami, ponętnymi zawodzeniami. On znalazł ją, ona go, oni siebie. Każdy z każdą, każda z każdym, każdy z każdym, każda z każdą. W tej chwili rozkosz nie dzieliła, w tym momencie intymnie łączyła, zwierzęco scalała. Sceny erotyczne ociekały pikantnymi sokami i perwersją. Były mocne, dosadne, lubieżne, brutalne, na granicy dobrego smaku. Punktem kulminacyjnym był zaś „taniec na kasztanach”. Zaproszono wówczas do zabawy pięćdziesiąt prostytutek, które nago pląsały ze sługami przy świetle kandelabrów zabranych z ołtarza. Gospodarze i goście rzucali między nie garście kasztanów, które nierządnice zbierały, schylając się i pokazując bez osłonek najintymniejsze wdzięki. Taniec przerodził się w homo-heteroseksualną orgię…

Spełnienie tryumfowało… Doświadczyła go również pewna para, która opuściła bal w zamczysku, gdzie zapach słodyczy spełnienia i zmysłowe westchnienia dokonującej się rozkoszy wypełniały przestrzeń. Kochankowie udali się do komnaty tortur w stylu dark glamour. Pomieszczenie z lustrzanym sufitem i z przynależącym lochem z zamykanymi na kłódkę drzwiami z metalowych krat, sprawdziło się idealnie… Oto bowiem w ustronnym lochu tajemniczy mężczyzna usłyszał od nieznajomej kobiety to, o czym marzył od chwili, gdy ją ujrzał.

— Od dłuższego czasu chciałam zrealizować niespełnione pragnienie — wyszeptała.

— Z chęcią pomogę ci je zrealizować.

— Chciałabym…

— Tak…

— Poczuć się naprawdę pożądana, tak dziko, zwierzęco, obscenicznie…

Przez dłuższą chwilę kochanek wodził za kobietą kuszącym spojrzeniem. Spokojnie obserwował, w końcu dał upust lubieżnym pragnieniom… Podszedł do starej skrzyni, wyjął z niej tajemniczą czarną teczkę, otworzył ją i pokazał zmysłowy wibrujący plug analny.

Zadrżałam na jego widok, ponieważ czegoś takiego jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Ciekawość mieszała się z podnieceniem, także lekkim strachem. Oddychałam z trudem, mój kochany zaś zaczął śmiało poczynać… Pikanterii wszystkiemu dodawał fakt, że całość zbliżenia obserwowałam w dużym zwierciadle wykonanym ze szlifowanego szkła. Widziałam wszystko. Szykowny gorset skrojony na paryską modę, majtki zdobione gęstwiną falbanek, nogi obleczone pończochami z czarnego jedwabiu. Widok nad wyraz ponętny dla mężczyzny, ten jednak nie koncentrował się na stroju lecz na mym “kakaowym oczku”. Pasjonowała go jego ciasność, moja reakcja na penetracje plugiem, powolne zagłębianie się, bezgranicznie, przenikliwie, bez miary… Na nic linie bioder, drżące pośladki, wybornie ukształtowane nogi… Nie to było w tym momencie najważniejsze. Pierwszoplanowy był kusząco ciasny zakamarek… Słodki bohater prowadził się komfortowo a dzięki mozaice wibracji wielokrotnie zabrał mnie do krainy rozkoszy… Już po paru chwilach od włożenia pluga w opiętą dziurkę, targały mną nieziemskie orgazmy… Upadłam na podłogę, nie mogąc złapać oddechu. Obok znalazł się tajemniczy kochanek, któremu w ferworze uniesień z oczu osunęła się maska…

— To ty?!? Co ty tu, kurwa, robisz?!?

Jakiś czas później. Proza życia.

— Wszystko już wiem Jonas, wydało się łajdaku! — słowa wypowiedziane krzykiem wydobyły się z ust kobiety o imieniu Hannah.

Jej głos ociekał jadem, krew w żyłach niemal zastygła, zaś przez głowę przeskakiwały chaotyczne obrazy.

— Możesz się uspokoić i powiedzieć o co ci dokładnie chodzi? — stoicki spokój męża był pozorny, podszyty strachem i obawą o konsekwencje.

— Co się stało? Już ci mówię, zdradzasz mnie skończony gnoju z dziwką, zwykłą sprzedajną szmatą! — potok obelg wystrzelił jak kula z rewolweru.

Pocisk nie zabił jednak oprawcy tylko drasnął strunę szczerości.

— Tak, masz rację, zdradzam cię. Z kurwą, z cholernie dobrą suką, powiem więcej — wreszcie czuję, że żyję. W końcu uwolniłem się od ciebie. — No co, co cię tak dziwi!? Myślałaś, że w nieskończoność będę tolerował fakt, że zdradzasz mnie, z kim popadnie i prowokujesz niezliczone żenujące nagłówki gazet?! Takiej odpowiedzi oczekiwałaś?

Jonas pogardzał żoną jak nigdy, ale tak naprawdę obwiniał wyłącznie siebie za szaleństwo, które nim owładnęło, gdy pierwszy raz spotkał Lady J., kobietę zupełnie wykraczającą poza spektrum jego licznych doświadczeń z przedstawicielkami płci pięknej. Pożądanie przysłoniło mu rozsądek.

Hannah zgromiła męża spojrzeniem.

— Ty hipokryto! Zarzucasz mi zdradę po tym, co ci powiedziałam?! — syknęła zjadliwie. — Może jeszcze będziesz chciał rozwodu z powodu złośliwych plotek?!

— A i owszem! Chcesz mi powiedzieć, że nie znasz żadnego Krzysztofa?! W takim razie zadzwońmy do niego i się spytamy, czy ma z tobą romans. Zgoda? — odparł z brutalną szczerością.

— Niech cię szlag! — dodała pogardliwie.

Słowna złość Hannah przybrała postać niepokojących podejrzeń, których istota sprowadzała się do tego, że mąż próbował wrobić ją w zdradę. Jeśli mężczyzna rozwodzi się z piękną i utalentowaną osobą wyłącznie z powodu plotek, sprawa śmierdzi na kilometr.

Każda konfabulacja nosi w sobie ziarenko prawdy. Nie inaczej było i w tym przypadku. Jonas nie wymyślił sobie absztyfikanta żony, on go… stworzył. Na obraz i podobieństwo najskrytszych fantazji Hannah. Stawiając na jej drodze uwodziciela, chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Usprawiedliwić się sam przed sobą z romansu, co jednak ważniejsze — zrzucając winę za rozpad małżeństwa na żonę, zagarnąć cały jej majątek.

Potrzebował pieniędzy jak nigdy przedtem, zakochał się bowiem po uszy w luksusowej prostytutce. Od kiedy spotkał ją po raz pierwszy, przesłoniła mu cały świat, zawładnęła nie tylko ciałem, ale również umysłem. Jego dusza przepadła w głębi jej spojrzenia, utonęła w bezmiarze bezeceństw, którymi go słodko obdarzyła. Problem jednak w tym, że luxury escort girl, niczego nieświadoma, traktowała Joanasa jako kolejnego bogatego klienta. On tymczasem przestał dostrzegać realny świat, nic się nie liczyło poza Lady J.

Była jak wiedźma, która rzuciła czar cielesnej niewoli, stając się punktem odniesienia do wszystkiego, co budzi pożądzanie, wzmaga rozkoszne łaknienie. Wkrótce o sile przyciągania owej kobiety miało się przekonać dwóch pozostałych mężczyzn, których zawiłości losu wpędziły na ścieżkę bezgranicznej miłości i bezdennego pożądania. Mojra bywa jednak przewrotna, a droga do szczęścia jest nierzadko usłana kolcami. Tak jak w tym przypadku. Do trzech kochanków dołączy więc trójca kobiet. Wszystkie niesione skrajnymi uczuciami: zemstą, zazdrością i miłością. Niestety ta ostatnia przypadnie w udziale komuś zupełnie innemu.

Tak będzie się prezentować przyszłość, teraźniejszość zaś jest bardziej przyziemna. Ponure domysły i skrajne emocje buzowały, aż w końcu znalazły ujście. Trzask rozbitej porcelanowej zastawy rozległ się w całym pomieszczeniu. Usłyszał go też syn owej pary.

Stał nieruchomo, sparaliżowany prawdą, która spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Do uszu docierały krzyki i obelgi, przeplatane wyrzutami. Przed oczami zaś rozgrywała się szarpanina dwóch do niedawna bliskich osób, które kiedyś wyznały sobie miłość aż po grób. Przykry widok, żałosny spektakl, ale — jak usłyszał od ojca — czasami tak bywa, że po ogniu zostaje tylko dym…

To wówczas zrozumiał młody mężczyzna istotę problemów swojej rodziny. Dotarło do niego co, a dokładniej mówiąc, kto jest praprzyczyną sytuacji, która przypieczętowała jego los, zmieniła całe dotychczasowe życie. To wtedy postanowił powziąć odpowiednie kroki. W tym właśnie momencie w jego głowie zakiełkowała myśl, która z czasem przybrała postać zemsty. Świadomość, że może ukarać wrogą osobę, była spełnieniem marzeń, które leżały na dnie zranionej i udręczonej duszy. Niestety, pielęgnując w sobie ogień wendety, wpadł w sidła ofiary w wilczej skórze, nieświadomie biorąc udział w scenariuszu, który z pietyzmem rozpisała mu grzeszna matka. Upokorzona kobieta bez wahania użyła syna do swoich niecnych planów, rozbudzając w nim… płomień zazdrości… Tak się bowiem złożyło, że — jak w każdej mrocznej rodzinie — i ta miała swoje ciemne tajemnice. Otóż Hannah była jak „kapłanka miłości” z epoki Ludwika XIV — Ninon de Lenclos — wśród kochanków był jednocześnie mąż i syn… Zwłaszcza ten ostatni uległ urokowi kobiety… Nieco wyschnięte seksualne uczucie zakwitło na nowo młodą wiosną…

Pewnej nocy przyszła do jego sypialni. Stanęła w drzwiach z rozpuszczonymi, bujnymi włosami i orzechowymi oczami wnikliwie wpatrywała się jak syn słodko śpi. Był porażająco piękny, ze zgrabnymi, długimi jak u konika polnego nogami, płonącymi jak węgielki czarnymi oczami i usteczkami jak czerwona różyczka… Najpierw patrzyła mu w oczy, topiła się wręcz w ich uroku, po czym przeniosła spojrzenie na jego usta. Zrobiła to tylko w jednym celu — określenia, czy nadają się do całowania. Pozytywnie stwierdziwszy ten fakt, skierowała wzrok nieco niżej, w celu przekonania się, czy fallus jest dostatecznie rozwinięty. Jej miłość była głęboka i namiętna, rzekłbym — wysublimowana…

Tak, Hannah była pedofilką a jej syn, zanim zdecydował się uciec od chorej matki, ofiarą „zakazanej miłości”.

— Gdy chłopiec ma lat dwanaście, raduje mnie, a kiedy w trzynasty rok życia wkracza, wabi mnie jeszcze bardziej, lecz w wieku lat czternastu słodszym jest kwieciem miłości, piętnaście zaczynając, rozkosznie się kochać daje — nieraz wierszem wyrażała zachwyt nad „złowieszczym uczuciem”.

Omotana gorączką seksu. Bez opamiętania. Do bólu. Do ciemności w oczach…

Gdy ujrzała fragment leniwie wylegującego się penisa, wstąpił w nią istny wicher namiętności. Ciało się gięło, jak zgrabna brzózka na wietrze, płomiennie błyszczały oczy, przeobrażając się z orzechowych w ognisto czarne i buchał z nich niebezpieczny ogień namiętności. Nie wytrzymała. W lubieżnej pozie rozpostarta, gotowa do miłosnych uciech, pochyliła się nad synem…

Najpierw dotknęła ustami jego ucha i wetknęła weń język. „Kochanek” jęknął z rozkoszy. Następnie zaczęła lizać mu szyję, potem pierś, wreszcie dotarła do twardego, płaskiego brzucha. Wolno poprowadziła rękę po wewnętrznej części jego ciała, od bioder po piętę. Delikatnie połaskotała jądra. Ujęła dłońmi gorący członek, który zadrżał jak zraniony ptak. Podziwiała jego wielkość, wspaniałą budowę i twardość. Po chwili zaczęła pocierać jego główkę o wargi i inne części swojego ciała. Tak się starała, tak dogadzała, angażując w miłosnym kunszcie cały arsenał swych zmysłów, że… soczysty fallus zaczął „płakać” ze szczęścia, wypuszczając krople nabrzmiałej rozkoszy… Byli blisko, niebezpiecznie zbliżali się do finału. Czując, że syn ma zamiar wyrzucić z siebie gorący strumień, klęknęła przed nim, nachyliła się i chwyciła drżące jestestwo. Po chwili lepka sperma wybuchła na twarz, wytryskiem namaszczając spragnione usta i rozpalone policzki…

Tej nocy spełnienie przyszło w tym samym czasie i każde wzięło swoją dozę przyjemności, nabierając ochoty na więcej. Z czasem doszło do tego, że pod nieobecność ojca syn nie wypuszczał matki z sypialni. Rwał się do jej ciała jak do narkotyku. Dzień i noc, noc i dzień, bez przerwy. Kopulowali z zajadłością dzikusów okresu kamienia łupanego. On — z czerwonymi jak u rozjuszonego byka oczami zlizywał krople wina z jej nagich piersi oraz rozsypywał między pośladki kokainę i, wtykając głęboko między nie swój nos, wciągał nęcący proszek, ona — klęcząca na czworaka, ssała jego ogromnego fallusa.

Z ich sypialni rozlegały się bezwstydnie ekstatyczne jęki i krzyki rozkoszy. Zwłaszcza, gdy czuła jak ogromna główka członka puka do ciasnych drzwiczek jej dojrzałego tyłeczka. Stawała się wówczas jedwabna i łasiła jak kocica, zaglądając kochankowi w oczy i łapiąc jego spojrzenia. Posłuszna niewolnica swego młodego Pana… opętała go zmysłami, ofiarując wyuzdaną rozpustę, wypompowując zeń wszystkie życiodajne soki swym bezprzykładnym zachowaniem. Oboje kosztowali zakazanego owocu, z tą jednak różnicą, że matka wolała kwaśny smak zielonego jabłuszka, syn zaś czerwony, dojrzały już owoc…

Niestety, istniało coś jeszcze. Kobieta — wbrew pozorom — nie piastuje jedynie kierowniczego stanowiska w rodzinnej firmie. Jest kimś o wiele potężniejszym, prowadząc podwójne życie, nie tylko towarzyskie. Otóż stoi na czele sekty o nazwie Świątynia Seta i — jako Wielka Lilith — zarządza trzema agencjami towarzyskimi, które dostarczają dziewczęta notablom, także wpływowy funkcjonariuszom kościoła rzymskokatolickiego…

Czemu Hannah przybrała imię Wielkiej Lilith? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w pradawnej przeszłości. To wówczas, jak donoszą „święte” pisma, po wygnaniu z raju bóg naznaczył Lilith piętnem nieśmiertelności i wiecznym łaknieniem krwi. W konsekwencji stała się kobietą mroczną i cudowną, z oczyma co przebijały ciemność… A wszystko za to, że sprzeciwiła się woli boga i nie chciała się podporządkować swojemu mężowi. To dlatego Hannah, zdradzona przez małżonka i skrzywdzona przez upadłą oblubienicę, postanowiła sięgnąć dna i odrodzić się w zemście, karząc mężczyzn kobietami, z których tworzyła ladacznice. W tym celu, z pomocą sił nieczystych, przejęła kontrolę nad pewnymi organizacjami…

Nowojorska agencja towarzyska Cachet “obsługuje” liczne grono finansistów z Wall Street, menadżerów wszelkiej maści korporacji i dyplomatów reprezentujących interesy najpotężniejszych krajów świata. Założycielka owego przybytku Sydney Biddle Barrows, pseudo Sheila Devin, pochodzi z zamożnej rodziny z Filadelfii, wywodzącej się z ojców pielgrzymów, pierwszych anglosaskich osadników w Ameryce, i stąd jej przydomek Mayflower Madam — od nazwy statku, na którym przybyli oni w 1607 roku do Jamestown. Szlachectwo zobowiązuje, więc pani Barrows — która, jak mówi, sama nigdy nie trudniła się prostytucją — prowadzi biznes zgodnie z najwyższymi standardami profesji. Drugą organizacją jest działający w Londynie klub Killing Kittens. Szefową owego przybytku jest postać z brytyjskiej śmietanki towarzyskiej, Emma Sayle, która nie ukrywa, że jej ambicją jest zgromadzenie elity seksualnej świata. Podium zamyka Skirt Club, czyli zamknięty przybytek dla kobiet, realizujący erotyczne imprezy, które odbywają się zwykle w „tajnych” miejscach. To ekskluzywna organizacja tylko dla płci pięknej, do której należy blisko dziesięć tysięcy pań na całym świecie. Ma „oddziały” w wielu miastach i kieruje ofertę do “kobiet lubiących ryzyko”.

— Nieważne, czy jesteś bi-ciekawa, czy bi-seksualna, to platforma do eksplorowania swoich granic w prywatnym klimacie — czytamy na stronie klubu.

Biorąc pod uwagę, że kochanka Jonasa, niejaka Lady J. jest założycielką organizacji o nazwie Luksusowa Agencja Pośrednictwa Erotycznego a do istotnych zadań LAPE należy monitoring światowego rynku erotycznego mający na celu wyszukiwanie potencjalnych reprezentantek erotycznej elity i przedstawianie ich w należnej im oprawie międzynarodowej elicie świata męskiego, oczywistym stał się konflikt między obiema paniami. Fakt, LAPE przygotowuje erotyczne portfolia luxury escort girls i zajmuje się należytym obiegiem informacji wśród możnych tego świata. Wszystko zaś dzieje się za pośrednictwem strony Zapiski Ladacznicy, która jest oficjalną stroną internetową Lady J. To bez wątpienia poważna konkurencja rynkowa i istotne zagrożenie interesów. Czarę goryczy przelało jednak uwiedzenie męża, ta zniewaga zraniła Hannah bezprzykładnie, boleśnie, do żywego…

To dlatego, gdy słońce było ledwie letnią iluzją dziesięciokrotnie pomnożoną na kopułach bazyliki Świętego Marka, udała się na południe Europy. Na wyspach, które jak naszyjnik z pereł otaczają Grecję, szukała odpowiednich roślin, by z ich soku sporządzić wymarzony eliksir. Z Tesalii przywiozła lulka — magiczne ziele, pod wpływem którego wieszczki w starożytnych Delfach przepowiadały przyszłość. W Beocji zebrała świeże liście atropy belladony. W Argos wykopała korzeń mandragory, na Kretę popłynęła po nasiona dutura metel, o której wspominały dawne sanskryckie i chińskie manuskrypty, a jej właściwości opisywał Awicenna. Z kolei na Chio zakupiła budzącą lęk duturę ferox. Gdy to uczyniła, wróciła do domu i z zebranych ziół przygotowała wywar. Następnie udała się na rozstaje dróg i poszukała tam dzikiej leszczyny, która jeszcze nie owocowała. W chwili gdy słońce pojawiło się na horyzoncie, ścięła witkę w kształcie widełek. Uczyniwszy to, udała się w miejsce judaszowej śmierci i znalazła mandragorę. Rozpoznała „kwiat wisielców” po tym, że na skróconej łodydze wyrastają długie, lekko karbowane liście i zielonożółte, kielichowate kwiaty. Z nich rozwijają się okrągłe, początkowo zielone, potem żółtawe owoce jagodowe.

Wyrwała mandragorię nocą, przy blasku księżyca. Zanim to jednak uczyniła, zatkała uszy woskiem gdyż przy wyrywaniu „kwiat wisielców” płacze z rozpaczy, powodując obłęd u agresora. W dalszej kolejności powiesiła sobie na szyi korzennego człowieka, kamieniem pochodzącym z ruin gotyckiego kościoła narysowała na ziemi Pentagram i postawiła na każdym jego rogu czarną świecę. Następnie pośrodku szatańskiego emblematu umieściła białą świecę. Uklękła obok niej i unosząc różdżkę dzikiej leszczyny zaczęła wypowiadać znamienne wezwanie…

„Ty, który jesteś wieczną Mocą, Bytem bez kresu i początku, Nocą, co w fałdach swego tajemnego płaszcza rzecz każdą jako przepaść zaprzepaszcza i to, co było i co będzie, grzebie w otchłani łona swego — wzywam Ciebie! Kłaniam się tobie gwiazdą mego czoła, co żadne słońce zaćmić nie zdoła. Gnę się przed tobą, Panie, coś mnie sidłem trwania osaczył, i ogromnym skrzydłem ramion swych zmiatam mrok przed twym obliczem, choć tyś mi wszystkim, a ja tobie niczem. Duma jest we mnie i gwiezdna pycha, która przekipia jak wino z kielicha. Jakże upojna była moja buta, gdy od nocy twej boskiej odkuta, twej woli twórczej skinieniem tajemnym, jutrznią zbudziłam się w bezbrzeżu ciemnym i jak kwiat złoty oderwany z krosna, w wszechświat leciałam, dusza światłonośna. Nauczona wiedzą o swym losie, podjęłam cud twój, Nocy Wszechchaosie. I wstecz swym buntem, jak piorunną procą, wróciłam światłem, by być w tobie nocą. Z jedności z tobą, ku której wciąż błądzę, tobą być pragnę, bo ku tobie płonę! Chcę być ciszą milczenia twego, co pochłania wszystkie krawędzie niebytu i trwania. Boś ty jest mocny, wielki i potężny! Przywdziej mnie jak szyszak orężny na swe królewskie skronie. Ujmij jak miecz złoty w dłonie. Wdziej jak przepaskę. Wypij jak kruż wina. Wchłoń jak oddech. Ty, który wybawiłeś mnie z ziemskiego znoju, nauczyłeś wiedzy, który wiesz, gdzie demony śpią pogrzebane w twardym łonie skał. Ty, który spłodziłeś nadzieję, Światło Wyklętych, wysłuchaj mej modlitwy. Niech będzie mi dane spocząć pod Drzewem Grzechu”.

Po skończonej modlitwie, kwadrans przed północą, w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara zapaliła Hannah świece na obrzeżach Pentagramu. Na koniec sprawiła, że zaczął się świecić biały ogarek. Gdy to uczyniła, trzykrotnie klasnęła w dłonie i zarecytowała następujące słowa: „Niniejszym oddaję moją nieśmiertelną duszę w posiadanie Lucyfera. Oddaję Szatanowi prawa, przywileje i wolności, które zostały mi nadane przez boga. Od teraz jego imię napawa mnie odrazą i jest w moich ustach szyderstwem. Chcę żyć jako dziecko grzechu i artysta niegodziwości. Przysięgam niszczyć i bezcześcić wszystko, co czyste. Od teraz staję się żywym bluźnierstwem. Dołączam do wyklętych i dobrowolnie stawiam się wśród potępionych. Dzisiejszy pakt związuje mnie z wieczną ciemnością w sposób nieodwołalny. W zamian za mą ofiarę chcę zniszczyć życie Joannie. Niech wszystkie moje żądze będą zaspokajane, a wszyscy, którzy ośmielą się sprzeciwić moim kaprysom. niech zostaną upokorzeni i sczezną w niebycie. Będąc świadoma skutków zawarcia paktu, zgadzam się nań, znając w pełni moje przyszłe korzyści i powinności. Jednocześnie zobowiązuje się spłacić swój dług, kiedy przyjdzie na to czas, bez ociągania ani sprzeciwu. Oczy spójrzcie po raz ostatni, ramiona po raz ostatni zegnijcie się w uścisku, a wy podoje tchu pocałowaniem zapieczętujcie pakt ze śmiercią na wieki mający się zawrzeć”.

W tej chwili na zegarze wybiła północ. Gdy to nastąpiło, Hannah wypiła przygotowany wywar, nacięła sztyletem lewy nadgarstek i pozwoliła, aby krople krwi ugasiły płomień białej świecy… Dokonało się.Rozdział II

Bluszcz

Gdzieś… Jak najdalej od boga…

Przez wieki diaboliczni ludzie, agenci magicznego podziemia organizowali się w tajne stowarzyszenia i gromadzili bogactwa. Dziś mają już wystarczające środki aby zdobyć absolutną i niezachwianą władzę nad światem. Do grona nielicznych uprzywilejowanych dołączyła także Hannah. Stanęła na czele ludzi ubranych w czerwone garnitury, na których były wyszyte tajemne symbole. Anonimowość skryta pod czarnymi kapturami potęgowała zaś aurę tajemniczości.

Swego czasu doznał jej również syn wyrodnej matki. Przyprowadzono go przed tajemniczą, zakapturzoną i ukoronowaną osobę, która siedziała majestatycznie na tronie.

— Ukłoń się Mistrzyni — wyraźny rozkaz dobiegł od świty.

Choć czuł się zażenowany wobec tak bezwzględnego rozkazu okazania swojej służebności, pokornie i bez zwłoki go wykonał. W końcu nastąpił główny obrzęd — chwila, w której otrzymał, jako „nagrodę”, nowe, ezoteryczne imię.

— To jest nasz nowy brat, Bluszcz — poinformowała przywódczyni, dodając: niech na zawsze zapamięta, że jest członkiem Zakonu.

W ten sposób Hannah wybierała osoby, które pochodziły z bogatych, znanych, uprzywilejowanych i wpływowych rodzin. Kim „one” są? To międzynarodowy kartel handlowy, wokół którego znajdują się organizacje skupiające polityczny, przemysłowy i korporacyjny establishment. W instytucjach tych zasiadają prominentni politycy, szefowie największych koncernów, przedstawiciele świata sztuki oraz przemysłu rozrywkowego i zbrojeniowego. Tych kilku potentatów na międzynarodowym rynku finansowym jest rzeczywistą władzą stojącą za jawnymi tronami światowych rządów. Żadna decyzja polityczna nie jest podejmowana bez ich udziału, żaden plan akcji nie jest wprowadzany w życie bez ich przyzwolenia.

Ci ludzie posiadają wielką władzę, dużo pieniędzy, liczne stanowiska, co gorsza, w dalszym ciągu dążą do obejmowania stanowisk kluczowych, które pozwalają sprawować kontrolę nad wieloma sprawami dziejącymi się na świecie. Stosują mądrą, dyskretną taktykę w celu osiągnięcia celu. Jak najszybciej i bez rozgłosu. Egoizm mają zakodowany w swoim systemie, za pomocą podejrzanych, skandalicznych machinacji i operacji finansowych, strategii działania poprzez podstawione osoby oraz — rozbudowanej na skalę światową i obejmującej wszystkie sfery życia społecznego — siatki organizacji o zamaskowanych celach działalności, członkowie Świątyni Seta dążą wyłącznie do pomnażania bogactwa.

Obsadzają sympatykami aparat państwowy i ważne instytucje społeczne. Kariera członków tajnego stowarzyszenia niemal we wszystkich dziedzinach życia, a tym samym wzrost potęgi zapierają dech. Świątynia Seta ma w swoich rękach wszystkie rządowe dźwignie władzy w sferze finansów, handlu i produkcji przemysłowej. Jednocześnie systematycznie skrywa za zasłoną tajemnicy finanse i działalność członków. Tym samym organizacja doprowadziła do perfekcji najrozmaitsze praktyki sprawowania władzy, metody ujarzmiania ludzi, internalizacji przymusu religijnego, technicznej modernizacji instytucjonalnych środków władzy.

Domy i nieruchomości członków Świątyni Seta w Kolonii, Dusseldorfie, Hamburgu, Stuttgarcie i Monachium, a także w Wiedniu, Innsbrucku i Salzburgu oraz w Zurychu, Bernie i Genewie, są elegancko położone. Jeśli chodzi o architekturę wnętrz, to najodpowiedniejsze byłoby określenie „spartańska nobliwość”. Tak buduje ten, kto jest bogaty, a nie musi się z tym obnosić. Tak tworzy ten, komu zależy na reprezentacyjności, ale kto nie chce, by mu zakłócano intymność.

W Świątyni Seta jako instytucji nie ma żadnych prawdziwie religijnych i etycznych celów, a tylko zniewolenie przez „prymat władzy”. Większa sprawiedliwość społeczna, walka z nierównością i uciskiem, prawo wszystkich ludzi do życia — takie sprawy tego systemu nie interesują. Dla niego i jego elity alfą i omegą jest forsowanie i pomnażanie własnej władzy, a obowiązującą dewizą: cel uświęca środki.

Ci ludzie są zbyt wielcy dla ciasnej wiary w dobro i zło, nie podlegają ograniczeniom moralności, mają własny kodeks postępowania. Swoje cele osiągają przy pomocy satynowej wymowy. Ich sposób to ukryta perswazja. Spotykają się regularnie w różnych miejscach, podejmują decyzje lub ustalają taktykę, działając jak skomplikowana, wyrafinowana i dobrze naoliwiona maszyna. W publicznym życiu robią wrażenie ludzi, którzy dają się lubić, są inteligentni, dystyngowani, prawi, tolerancyjni, myślący, uprzejmi i łagodni — których szczerze niepokoją sprawy środowiska naturalnego, los głodujących w innych krajach, bezrobotnych i żyjących w nędzy. Co więcej, są uważani za przywódców słusznych zabiegów na rzecz pokoju i niezmąconej równowagi. Wielu aktywnie uczestniczy w pracach kościoła i działa w organizacjach charytatywnych. Nikt nie podejrzewa, co rzeczywiście wylęga się w głębi ciemnych czeluści ich diabolicznych umysłów…

W tym gronie znalazł się również syn Hannah, zupełnie nieświadomy tego, dla kogo pracuje. Był bowiem członkiem bractwa o podwójnym charakterze. Zewnętrzna organizacja ukrywała wybranych… Konieczne było wprowadzenie dwóch oddzielnych i niezależnych porządków, jednego widocznego a drugiego niewidzialnego. Jawne stowarzyszenie było wspaniałym koleżeństwem wolnych i zaakceptowanych ludzi, którzy przystąpili do niego, by służyć sprawom etyki, edukacji, braterstwa, patriotyzmu i humanitaryzmu. Skryte stowarzyszenie było tajnym i najbardziej dostojnym braterstwem tych członków, którzy poświęcili się służyć tajemniczemu arcanum acandum…

Niezależnie od tego, jak bardzo nie ubierzemy owej organizacji w słowa pełne szlachetności, nie zmieni to faktu, że Diabeł tkwił w szczegółach, te zaś były zgoła inne od propagowanych fraz. Najlepszym tego potwierdzeniem był sam Artur, który ze swoich obowiązków wywiązywał się aż nazbyt dobrze…

Pewnego wieczoru zaprosił do siebie Hortensję — kobietę, która uwielbiała fetysze a jej aparycja, choć zabrzmi to dość nietypowo, odzwierciedlała charakter owej pasji. Ta filigranowa kokietka roztaczała wokół siebie aurę cielesnej zmysłowości. Jej ciało przemawiało do mężczyzn spojrzeniem i ruchem. Seksapil otulał ją niczym brylantowy naszyjnik, wypełniał jak wyborne wino kryształowy kielich. Nie dziwne, że owa piękność, przyozdobiona w pończochy po kilku łykach Tokaja Essencji wylądowała, jak wiele swoich poprzedniczek, w sypialni Artura. Celem nie był jednak seks lecz… subtelna pieszczota.

— Wiem, co cię podnieca i mam ochotę na prawdziwie wyrafinowane igraszki. Jeśli się postarasz, być może z rozbierania się przed tobą zrobię mały spektakl — tylko dla ciebie — zaczęła Hortensja wodzić na pokuszenie, po czym przeszła do działania…

Uwodzicielska kombinacja romantycznej koronki, prześwitującej tkaniny oraz jej nagiej skóry wyzwalała potężną dawkę pozytywnych, neurologicznych reakcji w mózgu Artura, jeszcze zanim zaczął rozpakowywać tak pięknie opakowany prezent. Elektryzujący efekt potęgował fakt dopełnienia figlarnego stroju kokieteryjną podwiązką. Burleska Hortensji była magicznym połączeniem teatru, performance’u, zmysłowego tańca i pikantnej erotyki w wykonaniu utalentowanych tancerek ubranych w czarujące gorsety, kabaretki, pasy do pończoch, długie rękawiczki oraz seksowne szpilki. Sensualna muzyka i przemyślana choreografia wzbogacała striptiz w coś, czemu Artur nie mógł się oprzeć!

— Co powiesz na wyjątkowo pikantną kombinację rozkosznej siateczki i skandalicznie niegrzecznego sznurowania, która sprawi, że eksplodujesz z pożądania i miłości? — wypowiadane słowa miały niewyobrażalną moc.

— Jak najbardziej jestem gotów na coś skandalicznie kuszącego!

— Świetnie!

Delikatne i szalenie zmysłowe kabaretki przyciągały wzrok romantyczną koronką. Ta kwintesencja kobiecości była wprost stworzona dla Artura, który nie tylko podziwiał, ale również raczył się uwodzicielskim słowem.

— Jeśli jesteś naprawdę głodny mocnych wrażeń, wyobraź sobie, jak seksowne pończochy z pikantnymi dziurkami i uroczymi kwiatkami wspaniale zdobią moje zgrabne nogi…

— Podoba mi się ta wizja…

— To dobrze, wręcz idealnie. Wyobraź sobie zatem, że co noc w sypialni czeka na ciebie taka słodko-pikantna niespodzianka… — Hortensja opanowała do perfekcji sztukę sugestii, niedopowiedzeń, zmysłowości oraz szczypty nieprzyzwoitości. Tego wieczoru stworzyła własny erotyczny spektakl, wykorzystując dozę wrodzonej subtelności doprawioną solidną szczyptą pożądania. — Czy wiedziałaś, że ubieranie kobiety jest dla wielu mężczyzn niemal tak samo pociągające, jak jej rozbieranie? Jeśli nie wierzysz, przekonaj się sam…

Artur dokładnie widział jak Hortensja zakłada pończochy. Ów zalotny pokaz wystarczająco mocno podgrzał atmosferę w sypialni, to był jednak dopiero początek. Po tym jak ukochana aksamitnymi ruchami powoli wciągnęła pończochy na swoje smukłe nogi, poprosiła kochanka, aby przypiął je do specjalnie wybranego na tę okazję pasa. Owe polecenie i wypełnienie prośby uruchomiły lawinę rozkosznych zdarzeń.

— Połóż mi stopę w miejscu, gdzie jestem najsłodszy! — rozkazał Artur, podczas gdy jego dłoń zasmakowała przyjemnego w dotyku nylonu.

Gdy jej noga dotknęła ciała Artura, wnet zapalił się cielesną żądzą. Wpuszczony jad nierządu rozpalił chuć do tego stopnia, że rozkosz wybuchła lubieżnymi słowami, gestami i czynami. Czyste myśli prysły w jednej chwili jak bańka mydlana, „celibat” zwiotczał proporcjonalnie do nabrzmienia żądzy i nieczystych myśli.

— Tak dobrze? — upewniła się Hortensja, sensualnie dotykając stopą nabrzmiałą rozkosz Artura.

— Bajecznie… Ach…, och… Nie przestawaj ugniatać… Mrr… — w głosie kochanka było słychać podniecenie, które z każdą upływającą minutą stawało się coraz większe.

Hortensja kontynuowała więc spektakl, rozkoszując się widokiem gorejącej lancy. Twardej z powodu wzbierającego podniecenia. Wrzącej i palącej na skutek płynącego w niej słodkiego nektaru. Nigdy nie pieściła w ten sposób mężczyzny, jednak nieprzyzwoita sztywność Artura była tak kuszącym obrazem, że w żadnym razie nie zamierzała przestać. Ponętnie ugniatała więc soczyste winogrona, zmysłowo trącając nabrzmiałą rozkosz. Ta zaś skamieniała z podniecenia i dumnie prężyła wdzięki, urzekając nie tylko widokiem lecz również uwodząc zapachem. Intensywnym, esencjonalnym, wszędobylskim… Nic więc dziwnego, że kochanek domagał się coraz zuchwalszych czułości…

— Obejmij go obiema stopami i delikatnie, bardzo czule zacznij mnie pieścić!

Hortensja nie miała żadnych wątpliwości, o co chodzi Arturowi. Jej śliczne stopy rozkosznie otuliły penisa i zaprosiły do wyuzdanego, pełnego frywolności tańca… Trudno było uwierzyć, że robi to pierwszy raz w życiu. Delikatny nylon przyjemnie drażnił słodycz Artura, doprowadzając zmysły na skraj emocji. Góra, dół, dół, góra — rozkoszne tarło postępowało w najlepsze. Kochanek wił się jak piskosz, kochanka uwijała się jak pracowita pszczółka. Oboje z pietyzmem oddawali się pieszczocie, ta zaś obojgu odpłacała się nieziemską euforią. Westchnienia stawały się coraz głośniejsze, ciche jęki były spokojne już tylko z nazwy. W końcu doniosłe zawodzenia przybrały postać ciągłego skamlenia. To Artur, doprowadzony na szczyt, dał upust podnieceniu…

— Kurwa mać, jesteś zajebista! — wykrzyczał na całe gardło, po czym salwy uniesienia, jedna po drugiej, wystrzeliły na śliczne, słodko zmęczone stopy Hortensji.

Zmysłowa kanonada trwała chwilę, przypominając sylwestrowe wystrzały, z tą różnicą, że miała mleczną postać rozkoszy, która niezwykle seksownie ozdobiła ciało kochanki. Nie nacieszył się jednak Artur swoim dziełem, bowiem obowiązki względem sekty wzywały…

Uderzenie Artura było silne. Kobieta upadła na łóżko, tracąc przytomność. Gdy po kilku minutach ją odzyskała, leżała na brzuchu, bez bielizny, z rękami i nogami przywiązanymi do krawędzi łoża. W apartamencie panowała grobowa cisza. Przerwał ją świst zwiastujący piekący pocałunek bata, który przywrócił Hortensji pełną świadomość. Chwilę później kolejny dotyk, tym razem skórzanych rzemieni pejcza, przyozdobił śnieżnobiały tyłeczek kobiety.

— Ała, to boli, co ty wyprawiasz, kurwa, przestań?!? — wyrzuciła z siebie przestraszona Hortensja.

Odpowiedzią były kolejne bolesne razy. Im głośniej kochanka krzyczała, im z większym natężeniem próbowała się uwolnić, tym silniejsze uderzenia serwował Artur. Po serii dwunastu dotkliwych, świdrujących smagań, które w milczeniu zadawał mężczyzna, dotarło do Hortensji, że to nie jest zabawa. W panice zaczęła się wyrywać z krępujących więzów, Artur zaś bił coraz silniej, mocarniej, z rozmachem… Gdy na pośladkach pojawiły się krwawe wybroczyny, a kobieta leżała bez słowa, zdjął bieliznę i zbliżył się do Hortensji…

— Teraz dam ci prawdziwą rozkosz, zobaczysz będzie ci dobrze…

Kilka godzin później. Sierp księżyca był przysłonięty oparami mgły i zagadkowymi chmurami, które płynąc wydawały się całkiem wypełniać ciemne niebo. Wysoka i szczupła postać przecięła pospiesznie krajobraz starego domu. Kiedy zegar wybił godzinę ósmą, Artur błyskawicznie pokonał krótki odcinek dzielący go od miejsca, do którego zmierzał. W końcu dotarł do tajemnego grobowca i znalazł się w stęchłym korytarzu, na końcu którego znajdował się przyciemniony pokój. W jego wnętrzu była naga, związana Hortensja, zbrukana chorym pożądaniem gwałciciela. Ból, który wciąż odczuwała, zmieszał się w tym momencie ze strachem, a powstałe w ten sposób uczucie owładnęło nią całkowicie. Z przejęcia i lęku serce biło jak oszalałe. Nieuchwytne, bezimienne przeczucia powoli przenikały jej umysł. Czekała w milczeniu, w ciemnościach. Mijały kolejne minuty. Zaczęła ją ogarniać rozpacz. Poczuła się jak ktoś złapany w pułapkę, ale te uczucia przeplatały się z nadzieją i oczekiwaniem. Nagle pokój wypełnił się obecnością. Artur brutalnie chwycili Hortensję za ramiona, zawiązał jej oczy i poprowadził przez niezliczone korytarze, schody i półpiętra. Podczas tej drogi słyszała okropne głosy — jęki, krzyki i zawodzenia. Jedne przytłumione, inne wykrzykiwane w przerażeniu. Gdyby to wszystko nie działo się tak strasznie szybko, byłaby zapewne podszyta strachem. Ale miała zbyt mało czasu na myślenie, a cóż dopiero na ocenę tych niewytłumaczalnych zdarzeń. Nieoczekiwanie poczuła, że czyjeś ręce i ramiona wciskają jej ciało do… trumny. W momencie gdy się w niej znalazła, usłyszała szorstki głos anonsujący jej przybycie a następnie rozpoczął się rytuał wtajemniczenia. Zgromadzeni wokół niej członkowie byli ubrani w czarne, zakapturzone szaty i trzymali w dłoniach palące się świece. Jedni śpiewali, inni mamrotali nieznane i dziwaczne zaklęcia, jeszcze inni — może bardziej odurzeni — ochrypłym głosem rzucali wyzwiska i przekleństwa. W powietrzu unosił się zapach wina połączony z duszną, nieznaną wonią.

— Dzisiejszej nocy — monotonnym głosem powiedział przywódca — ona umrze dla świata i na nowo narodzi się dla Zakonu…
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij