Grzeszni. Arogant. Tom 1 - ebook
Grzeszni. Arogant. Tom 1 - ebook
Życie Liv już nigdy nie miało być takie samo. Tragiczna strata budzi w niej straszliwe poczucie winy. Dziewczyna próbuje za wszelką cenę walczyć ze swoimi demonami. Co gorsza, na jej drodze staje arogancki dupek, który jest przybranym bratem jej kuzyna. Hunter to facet, na którego widok dziewczyny tracą głowę. Ktoś taki jak on nie może pozwolić sobie na uczucia. Po co mieć jedną kobietę, skoro może mieć wszystkie? Liv i Hunter to mieszanka wybuchowa. Oboje skrywają mroczne sekrety. Co się stanie, gdy wyjdą na światło dzienne? Czy Hunter będzie na tyle wytrwały, żeby uratować Liv? Czy Liv... pozwoli mu się uratować? Niebezpieczeństwo czyha uśpione w ciemności, aby zaatakować z zaskoczenia. „To niesamowite uczucie, kiedy książka wciąga od pierwszej strony, a z każdą kolejną ekscytuje jeszcze bardziej. Ana Rose po raz kolejny udowodniła, że jest niesamowitą pisarką, która potrafi rozbudzić naszą wyobraźnię i zabrać nas do świata bohaterów jej powieści. Emocje, które towarzyszyły mi przy tej lekturze są nie do opisania. Gorąco polecam.” - Kinga Litkowiec, autorka cyklu „Demony z Los Angeles” „Boleśnie skrzywdzona dziewczyna z charakterkiem i arogancki chłopak, biorący udział w nielegalnych wyścigach, to połączenie iście wybuchowe. Co się stanie, kiedy te dwa tak różne światy się ze sobą skolidują? Jeśli lubicie książki podsycone dreszczykiem, strachem, humorem i połączeniem motywu hate/love, to pozycja „Grzeszni. Arogant” zdecydowanie Wam to wszystko zapewni. Dajcie się wciągnąć w nieprzewidywalny wir wydarzeń, który nie raz przyprawi Was o szybsze bicie serca. Polecam!” - K.A. Zysk, autorka książki „Wyścig z życiem” „Świetna historia dziewczyny po przejściach, która z uśmiechem stawia czoła rzeczywistości! Liv zdecydowanie zapadnie mi w pamięci, charakterna bohaterka, która nie boi się przeciwstawić i głośno wyrazić swojego zdania! Hunter rozpala Liv do czerwoności, lecz niekoniecznie w dobrym znaczeniu. Ta dwójka ewidentnie czuje do siebie sporo emocji, czy będą w stanie przezwyciężyć wzajemną niechęć, aby poddać się buzującemu między nimi napięciu?” - Agata Sobczak, autorka książki „Namiętna nienawiść”
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67024-41-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Znajduję się w dziwnym miejscu, którego nie rozpoznaję. Początkowo muszę mocno wytężać wzrok, aby cokolwiek dostrzec. Z każdą mijającą sekundą pomieszczenie jest coraz wyraźniejsze.
Nagle zauważam, że ktoś zbliża się do mnie.
Mój wzrok skupia się na filigranowej postaci ubranej na biało. Bijące od niej światło mnie oślepia, przez co muszę zmrużyć oczy.
Boże, co to jest? Gdzie ja jestem? Co się, do diaska, dzieje? Czy to jawa, czy sen?
Próbuję się uszczypnąć, a gdy to robię, czuję piekący ból. To dla mnie sygnał, że jednak nie śnię. A może mimo wszystko to sen. Cała sytuacja wydaje się tak piękna i realna, że chyba nie może być prawdziwa?
Kiedy ponownie zerkam na jasną postać, rozpoznaję w niej swoją siostrę bliźniaczkę – Stellę. Uśmiecha się do mnie promiennie, co ogrzewa moje serce, ale niepokoi mnie to płynące od niej światło. Wygląda niczym anioł.
Dlaczego jest ubrana cała na biało?
Zawsze lubiła żywe kolory. Jak ognia unikała bieli, podobnie jak i czerni.
Co się tutaj dzieje?
Chcę coś powiedzieć, ale Stella w mgnieniu oka dotyka palcem wskazującym moich ust, jakby chciała, żebym była cicho. Dlatego milczę, a ona staje naprzeciwko mnie, czule dotykając mojego policzka. Czuję przyjemne i kojące ciepło jej dłoni. To takie uspokajające. Moje serce zwalnia w odpowiedzi na jej dotyk, choć jeszcze przed chwilą nawet nie wiedziałam, że biło jak szalone.
Patrzy na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, cudnie się przy tym uśmiechając. Jej aura blednie i zaczyna mnie to niepokoić.
– Liv, posłuchaj mnie. Proszę – odzywa się tak stłumionym głosem, jakby pochodził z oddali. Odbija się on od ścian, tworząc echo.
Jednak wciąż jest jak balsam dla mojej zbolałej duszy.
– Stało się coś… – szepcze. Obserwuję, jak z trudem przełyka ślinę. – Coś, co nas rozdzieli. Ale pamiętaj, że nieważne, co się wydarzy, zawsze będę blisko ciebie. Będę twoim aniołem stróżem, który nigdy nie przestanie nad tobą czuwać, gdzieś tam, z oddali.
– Stello, co się dzieje? O czym ty, do cholery, bredzisz i gdzie my w ogóle jesteśmy? – Zaniepokojona rozglądam się wokół, po czym z przerażeniem ponownie skupiam wzrok na siostrze, bacznie się jej przyglądając. – Wyglądasz jakoś… – staram się dobrać słowa, ale brakuje mi ich – …jakoś inaczej?
– Wiesz, że jesteś najcudowniejszą siostrą na świecie? Nigdy nie zamieniłabym cię na kogoś innego.
– Tak, Stello, wiem. Akurat tak się składa, że jestem twoją jedyną siostrą. A teraz, cholera, powiedz mi, co się tutaj dzieje i gdzie my jesteśmy? I czemu tak lśnisz?
Muszę się jak najszybciej obudzić z tego koszmaru, bo inaczej zwariuję w tym miejscu, a tym bardziej, kiedy ona mówi, jakby się czegoś naćpała.
Stella dziwnie się uśmiecha, a w jej oczach wzbierają łzy.
– Livi, nic nie rozumiesz, ale obiecuję, że wszystko się wkrótce wyjaśni. Moja mała siostrzyczko – mówi. Oburzona już otwieram usta, aby jej przypomnieć, że jestem od niej tylko pięć minut młodsza, lecz nie pozwala mi tego zrobić. Unosi dłoń na znak sprzeciwu, kontynuując: – Przepraszam. Nie chciałam tego, ale właśnie teraz i w tym momencie musimy się pożegnać. Musisz iść dalej i nigdy nie wolno ci się poddawać. Musisz odnaleźć prawdziwą miłość, tego jedynego mężczyznę. Ale przede wszystkim nie możesz się obwiniać za to, co mi się stało. Wiedz, że jestem szczęśliwa tam, gdzie znajduję się obecnie.
– O czym ty, do cholery, do mnie mówisz? – Pękam jak bańka mydlana, tego jest zdecydowanie zbyt wiele.
Musimy się pożegnać? I nie mogę się obwiniać? A niby za co? Co niby takiego jej zrobiłam?
Muszę zakończyć to jej przedstawienie jak najszybciej, zanim zabrnie za daleko.
– Kurde, Stello, przerażasz mnie! – Nic nie odpowiadając, całuje mnie w czoło. Łzy zaczynają spływać jej po policzkach. – Proszę, nie płacz. Na pewno razem sobie poradzimy. Wymyślimy coś, jak zawsze. Czy… czy jesteś może w ciąży?
Zaprzecza głową, mówiąc:
– Liv, kocham cię. – Kolejny raz ujmuje mój policzek. – Muszę się z tobą rozstać, ale świadomość, że miałabym odejść bez pożegnania… – Uśmiecha się lekko do mnie z zaszklonymi oczami. – Po prostu nie potrafiłabym tego zrobić. Ani tobie, a tym bardziej samej sobie.
– Jakiego pożegnania? Czemu w kółko o tym pleciesz? Czy to jakaś twoja nowa gra? W jaki sposób doprowadzić Livi do łez? Coś takiego? – To na pewno jakiś koszmar, co ona za bzdury plecie. Ale dobrze, jeśli chce się w to dalej ze mną bawić, zagram z nią. – Powiedz mi, dokąd odchodzisz? Też cię kocham, ale przecież o tym wiesz. I w takim razie, czy ja też mogę z tobą pójść? Pamiętasz, co sobie powtarzałyśmy, że gdzie ty, tam i ja, i vice versa? Pamiętasz o tym, prawda?
– Tak, pamiętam, ale tam, gdzie się wybieram, nie możesz ze mną pójść.
Miarka się przebrała. Koniec. Mam tego serdecznie dość, ta farsa mnie już męczy i nie jest niczym więcej, jak jakąś beznadziejną czarną komedią.
Kręcąc głową i śmiejąc się obłąkańczo, rozkazuję jej:
– Czy możesz, do jasnej cholery, przestać?! – Strącam jej dłoń ze swojej twarzy. – Przerażasz mnie, Stello. Po prostu mnie śmiertelnie przerażasz. A im dłużej to ciągniesz, tym bardziej zaczynam się o ciebie martwić. Nie wiem, co cię napadło, ale zachowujesz się jak nie ty. Och, już wiem! Ćpałaś? Albo piłaś? A może jedno i drugie?!
Lekceważąc mnie, dalej ciągnie tę swoją tyradę.
– Gdy nadejdzie odpowiednia pora, spotkamy się, wiesz? – mówi to z takim bólem w oczach, że aż mnie ściska serce. A patrząc na jej twarz, czuję, jakby ktoś je ścisnął i mi wyrwał z piersi, kiedy wciąż bije. – Ciesz się życiem za nas obie. Zrób wszystko to, czego ja bym nie zrobiła. Korzystaj z każdej chwili i nigdy, przenigdy nie oglądaj się za siebie. Żyj tak, jakby jutro wszystko miało się skończyć. I nigdy niczego nie żałuj!
Przez chwilę wydaje mi się, jakby czegoś nasłuchiwała. Jakby słyszała coś, czego ja nie słyszę.
– Muszę już iść. Ale, Livi, pamiętaj o tym, że pomimo tego, co się stanie, zawsze będę tutaj. – Przykłada dłoń w miejsce, gdzie znajduje się moje krwawiące i płonące serce. To moja odpowiedź na zasmucone oblicze siostry. – Jesteśmy ze sobą połączone i zawsze tak będzie, nic nas nie rozłączy, nawet śmierć. Niezależnie od miejsca, w którym będę, zawsze będę cię strzegła. Będę się śmiała, kiedy ty będziesz to robiła. I razem z tobą będę płakała. Nasza więź jest silna, i pamiętaj, my jesteśmy silne. Niestety, ludzie odchodzą i taka jest kolej rzeczy. Rodzisz się i umierasz. Livi, nieważne, co się wydarzy. Pamiętaj o tym, że cię kocham i nigdy nie przestanę. Jesteś moim sercem.
Zamieram z opadniętą szczęką, nie będąc w stanie nic wykrztusić, a ona się uśmiecha. Następnie czule całuje mnie w czoło i po raz ostatni spogląda w moje oczy, po czym odwraca się i odchodzi. Stoję oniemiała, przyglądając się, jak coraz bardziej oddala się ode mnie. Nagle ogarnia mnie mrożący krew w żyłach strach, że już nigdy więcej jej nie zobaczę.
Wmawiam sobie, że to tylko zły sen, że kiedy się obudzę, zobaczę jej roześmianą twarz. A gdy jej o tym wszystkim opowiem, będziemy się z tego nabijać, tarzając po łóżkach. Coś jednak mną wstrząsa i zmusza język do pracy. Przez moje gardło wydostają się trzy słowa. Trzy najważniejsze słowa, które, jak się później okaże, będą tymi najważniejszymi w całym moim życiu.
– Kocham cię, Stello!
Obserwuję ze smutkiem, jak się oddala ode mnie, a do oczu napływają mi świeże łzy. Kapią jedna za drugą, aż zmieniają się w strumyk, którego nie potrafię zatrzymać.
Stella, coraz bardziej jaśniejąc, kieruje się w stronę pewnych ludzi. Trudno mi z tego miejsca dostrzec, kim są, ponieważ światło jest niemalże oślepiające.
Wtedy też po raz ostatni widzę machającą do mnie Stellę. Następnie jasna łuna znika nagle, bezpowrotnie ustępując miejsca przerażającej ciemności.
Ciężko dysząc, zlana potem, budzę się w swoim łóżku. Kiedy wreszcie udaje mi się uspokoić oddech, zerkam na łóżko obok. Jest puste.
Co miał znaczyć ten sen? I co takiego chciała mi w nim przekazać Stella?
Życie już niebawem miało mi odpowiedzieć na każde pytanie, a ja miałam pojąć, że Stella w ten sposób się ze mną pożegnała.
Odeszła, a ja zostałam sama z wielkim bólem i zionącą dziurą w sercu.
Załamana i pozbawiona cząstki siebie już na zawsze.