- W empik go
Guwernantka z hrabstwa - ebook
Guwernantka z hrabstwa - ebook
„Guwernantka Z Hrabstwa” to powieść składająca się z dwóch tomów, które zostały podzielone na pierwszą i drugą część. Akcja powieści toczy się w Carskiej Rosji w XIX wieku jeszcze przed reformą uwałszczeniową. Przedstawia losy młodej i utalentowanej pianistki. Olena została wychowana przez petersburskiego arystokratę, od lat pobierała naukę gry na fortepianie u słynnego profesora muzyki Bonifata Aristowa. W tej części Olena jest o krok od poznania swojego pochodzenia..
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-421-5 |
Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Agata Duma ur. 23.07.1994 r. w Radomiu — poetka młodego pokolenia. W latach 2014 — 2017 został wydany jej debiutancki tom poezji pt. „Uzależniona”. Tytuł składa się z trzech części i edycji specjalnej. W publikacji znalazły się poematy i wiersze o tematyce refleksyjnej. Zostały również włączone do tytułu autorskie rysunki oraz złote myśli, które wyrażają to co określa każdy utwór. W 2018 r. została opublikowana powieść o nazwie „Hacjenda Bermudez”. Historia opowiada o losach wielopokoleniowej rodziny, która mieszka od lat we wspólnej hacjendzie. W 2018 r. została również wydana baśń dla dzieci „Zatrute Serce”. To opowieść o dwóch siostrach, które mieszkają w małej wiosce. Pod koniec 2019 r. został wydany drugi autorski tom poezji, zatytułowany „rosyjsko — tatarskie BRZMIENIE”. W tym zbiorze poematy i wiersze są określane jako: fuzja poetycka, która czerpie korzenie ze wschodniej tradycji. Z początkiem 2020 roku została wydana druga baśń dla dzieci „Zakręta Dolina”. To opowieść o młodej dziewczynie, która została wychowana przez czarownice w leśnej chatce. „Guwernantka Z Hrabstwa” to powieść, której pierwsza część z I tomu została opublikowana pod koniec 2020r.
więcej informacji:
www.agatadumacrazylife.wordpress.comWstęp
„GUWERNANTKA Z HRABSTWA” — to powieść napisana w 2020 roku. Tytuł składa się z dwóch tomów, które zostały jeszcze podzielone na pierwszą i drugą część. Akcja toczy się w XIX wieku, w Carskiej Rosji, jeszcze przed uwłaszczeniem chłopów. Opowiada historię młodej i utalentowanej pianistki. Olena Makarediewa to dwudziestoletnia dziewczyna, która nic nie wie o swoim pochodzeniu. Została wychowana przez petersburskiego arystokratę, który zapewnił jej dobre wykształcenie. Od najmłodszych lat pobierała naukę gry na fortepianie u słynnego profesora muzyki, Bonifata Aristowa. Jej los nagle odmienia się gdy dobroczyńca dziewczyny, Akim Nobodiew umiera, a jego żona Anna sprzedaje cały majątek Hrabiemu Worczewskiemu. Od tej chwili Olena musi porzucić dotychczasowe życie i zamieszkać na wsi. Ponowne spotkanie z dawnym nauczycielem gry na fortepianie może okazać się kluczem do odkrycia pochodzenia dziewczyny, a skrywane tajemnice mogą w końcu ujrzeć światło dzienne..
To opowieść o pięknej i szlachetnie wykształconej damie, która była podziwiana i uwielbiana przez wszystkich, ale nigdy przez nikogo nie kochana. Teraz kiedy Olena jest zdana tylko sama na siebie, to czy znajdzie sprzymierzeńca, który się za nią wstawi..
Nigdy wcześniej nie myślałam, że będę chciała poruszyć ten temat, dlatego pisałam tą opowieść z pewnym przesłaniem. Są czasem takie chwile w naszym życiu kiedy za wszelką cenę dążymy do szczęścia. Uszczęśliwiamy siebie samych raniąc przy tym pozostałych ludzi. Zaspakajamy własne potrzeby, obdarzając na siłę miłością, nie licząc się z tym, że uczucia innych mogą się różnić od naszych. Stajemy się bardzo nieczuli. Trudno powiedzieć co tak naprawdę możemy wtedy czuć. Zazwyczaj ogarnia nas egoizm, a za okruchy prawa do wolności jesteśmy w stanie tak naprawdę zrobić wszystko. Nie zważając na to czy to jest dobre czy złe ani do czego może to doprowadzić.
GUWERNANTKA Z HRABSTWA, to historia, która przedstawia jak decyzja dwóch osób może negatywnie wpłynąć na pozostałe otoczenia, raniąc i zadając ból. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że nasze wybory dosięgają nie tylko nas. Musimy pamiętać, że nie możemy myśleć tylko o sobie.
_Guwernantka Z Hrabstwa to powieść, której I tom został napisany_
_w zaledwie 1076 godzin. Książka została podzielona na dwie części z powodu obszerności materiału. Na początku trudno było powiedzieć jakie emocje może wzbudzać ta historia. Zbiegiem czasu przesłanie tej opowieści stało się coraz bardziej wyraźne.. Trudno powiedzieć kim jesteś jeśli nie znasz swojego pochodzenia, bywa, że decyzje innych ludzi są fatalnym przeznaczeniem. Ta historia ukazuje, że czasem nieszczęścia są spowodowane przez brak pieniędzy, a później gdy zostaje osiągnięta fortuna to za późno jest na zmianę drogi, los dalej nie zmienia się.._
30.03.2021 r.
Agata Duma.
_TOBIE JEDNEMU_
_Dziś kiedy tak silne są uderzenia serca_
_Proszę, żeby deszcz zmył cierpienie_
_Jestem gotowa stanąć naprzeciw strachu_
_Nie upadnę zanim zgasną światła,_
_Zamykam się w tym zmiennym losie_
_Próbuję otworzyć oczy i usłyszeć szept_
_Przede mną jest jeszcze wiele samotnych nocy.._
_Mam jeszcze w sobie siłę, żeby jej nie stracić_
_Tobie jednemu powierzam całą swoją wiarę_
_I mam jeszcze w sobie odwagę, żeby to poczuć,_
_Że w tobie jednemu mogę odnaleźć słowa prawdy._
_Dziś kiedy tak silne są uderzenia serca_
_Proszę, żeby deszcz zmył cierpienie._Rozdział 16
WIEŚ W POWIECIE PSKOWSKIM
OKOLICE MIASTA PSKÓW — LAS
Ivan razem z Bonifatem patrzyli przestraszonym wzrokiem na Wołgiera, który do nich podchodził. Na twarzy Waletnina pojawiał się już irytujący uśmiech. Nobodiew, który już wcześniej znał Wołgiera wiedział co ten uśmiech może oznaczać. Ivan spojrzał na Bonifata z lękiem i następnie odwrócił wzrok i znowu zerknął na Wołgiera. Podszedł do mężczyzny.
— Co Pan usłyszał? — Zapytał niepewnie Nobodiew.
— No cóż.. — Westchnął Wołgier.
— Usłyszałem chyba wszystko.. — Stwierdził z zadowoleniem Walentin.
— Co chce Pan zrobić? — Wtrącił się Bonifat.
— Nie rozumiem? — Zapytał Wołgier.
— Dobrze wszyscy wiemy jak Pan lubi takie nowości.. — Odparł Ivan.
— Tam prawie wybuchnął skandal, a tu też nowinki są niczego sobie. — Zaczął Wołgier.
— I kto by pomyślał.. że Pan Aristow jest tatusiem Oleny.. — Skomentował Walentin.
— Proszę, aby Pan nie mówił o tym nikomu co usłyszał. — Odezwał się Bonifat.
— Ale czemu? — Zdziwił się Wołgier.
— Zna przecież Pan, Olenę. I naprawdę chce Pan sprawić jej taką przykrość.. — Zaczął Ivan. Wołgier westchnął.
— No cóż.. Ale Panowie są uparci.. — Przyznał Walentin.
— Panie Wołgierze, niech Pan będzie człowiekiem. — Wtrącił się Bonifat. Wołgier spojrzał w niebo, zamyślił się i westchnął.
Następnie zerknął na Aristowa.
— Panie profesorku, myśli Pan, że jestem bez uczuć. — Odrzekł Wołgier.
— Obiecuje Pan? — Dopytywał Bonifat.
— Dobrze. Nie będę się tą wiadomością z nikim dzielił. — Odpowiedział Wołgier.
— Czy tylko, aby na pewno? — Zapytał ponownie Ivan, który wciąż nie wierzył Wołgierowi.
— Na pewno, na pewno. — Odrzekł Walentin z delikatnym uśmiechem na twarzy i zadowolony odszedł od mężczyzn. Ivan spojrzał na Bonifata.
— Myśli Pan, że można mu wierzyć? — Zapytał profesor.
— Nie jestem do końca przekonany. — Skomentował Ivan.
— Pan Wołgier bardzo lubi plotki, zwłaszcza z petersburskiego towarzystwa. Nie do końca można mu wierzyć. — Przyznał Ivan.
— Tak źle, że się tego dowiedział. — Dodał młody mężczyzna.
***
Van Grace po kłótni jaka wywiązała się z Chartionem Podszedł do stołu z alkoholami i zaczął nalewać sobie koniak do kieliszka. Hrabia Worczewski, który z daleka przyglądał się mężczyźnie, nagle zamyślił się. Anton wciąż zastanawiał się co teraz zrobi Worczewski, zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie jest łatwa. Baron Borodiew razem z córką schronili się pod słońcochronem.
— Kondratij.. — Zawołał Anton. Worczewski spojrzał na kuzyna.
— Co chcesz teraz zrobić? — Dopytywał Anton.
— Jak myślisz co można teraz zrobić. — Odparł hrabia.
— Trzeba to jakoś załagodzić. — Dodał Worczewski.
— Co masz namyśli? — Dopytywał Anton.
— Wiesz przecież co byłoby najlepszym rozwiązaniem. — Zaproponował hrabia.
— Dobrze wiesz, że się na to nie zgodzę. — Rzekł Anton.
Worczewski westchnął ciężko.
— Gdybyśmy ogłosili twoje zaręczyny z Margaritą, to wszyscy zapomnieli by o tym skandalu. — Stwierdził hrabia.
— Nie chce ogłaszać tego w taki sposób. — Wyznał Anton.
— Dobrze, rób jak chcesz. — Odpowiedział z niezadowoleniem Kondratij, który odszedł od młodego szlachcica.
— Kondratij.. Gdzie idziesz? — Zawołał Anton, ale Worczewski nie odwrócił się do mężczyzny.
— Co chcesz zrobić? — Dalej wołał Anton lecz jego kuzyn już nie reagował na wołania młodego szlachcica.
Po drodze Kondratij mijał służącego z tacą, postawił na niej swój kieliszek z koniakiem i podszedł do Van Graca.
— Panie Van Grace.. — Zaczął hrabia. Van Grace spojrzał na Worczewskiego.
— Tak? — Zapytał z lekkim zadowoleniem Van Grace.
— Chyba ostatnim razem wyraziłem się jasno. Nie chcę, aby kręcił się Pan po mojej posiadłości. — Dodał hrabia.
— Co Pan powie. To nie Pana posiadłość tylko las. — Odrzekł Van Grace.
— Który też należy do mnie. — Odrzekł Worczewski.
— Proszę stąd wyjść jak najszybciej. — Rzekł stanowczo hrabia.
— Znowu mnie Pan wygania? — Zapytał Van Grace.
— A w gazecie zamieścił Pan ogłoszenie, że zaprasza Pan wszystkich na polowanie. — Skomentował Van Grace przepijając przy tym kieliszek alkoholu.
— Niech się Pan zabiera stąd jak najszybciej. — Burknął hrabia.
— Nie jest Pan gościnny. — Odezwał się znowu Van Grace.
— To mój teren i to ja o tym decyduje kogo będę gościł. — Warknął Worczewski, który złapał za fragment ubrania Van Graca, a mężczyzna spojrzał tylko na rozgniewanego hrabiego.
— Dobrze, dobrze.. Już idę. — Odpowiedział zmiennym tonem Van Grace. Hrabia puścił mężczyznę. Anton z daleka przyglądał się rozmowie mężczyzn, do młodego szlachcica podeszła księżniczka Wieruszycka.
— Antonie.. — Zawołała Tamara. Mężczyzna spojrzał na kobietę.
— Prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. — Stwierdziła spokojnym tonem kobieta.
— Wybacz. — Poprosił Anton.
— Jakie to zamieszanie wywiązało się na polowaniu. — Rzekła kobieta.
— Nie byłoby tak gdyby ktoś tu się nie wprosił. — Odrzekł Anton.
— A ja myślałam, że powodem była guwernantka. — Stwierdziła kobieta.
— Co? — Zdziwił się Anton.
— Chyba nie przyglądałaś się uważnie. — Odrzekł Anton. W tym czasie w pobliżu Antona i księżniczki kręcił się już Wołgier. Tamara odwróciła się i spojrzała na Walentina.
— Panie Wołgierze.. — Zawołała Tamara. Mężczyzna spojrzał kto go woła i uśmiechnął się do Wieruszyckiej.
— Proszę do nas. — Zaprosiła Tamara.
— Po co prosisz tu, tego plotkarza? — Zapytał szeptem Anton. Wołgier podszedł.
— Panie Wołgierze.. — Zaczęła księżniczka.
— Czemu Pan przyprowadził tego mężczyznę? — Zapytała.
— Nie przyprowadziłem. — Odrzekł Wołgier.
— Sam się wprosił. — Dodał Walentin. Anton spojrzał na siostrę i na Walentina, który stał obok niej.
— Nie widzę Oleny, pójdę jej poszukać. — Stwierdził Anton, który od nich odszedł.
— Oczywiście. — Odrzekł do księżniczki pół tonem i z lekkim zadowoleniem Wołgier.
***
W tym czasie Olena przebywała w towarzystwie Chartiona. Mężczyzna nie chciał okazywać tego jak bardzo czuł się szczęśliwy, że to właśnie Olena pomogła mu i uratowała jego reputacje przed skandalem, który wywołał Van Grace. Dziewczyna opierała się o drzewo i zastanawiała się czy mężczyzna nie jest na nią obrażony.
— Panie Chartionie.. — Zawołała najpierw Olena, mężczyzna spojrzał na dziewczynę, która wydawała się nieco rozmarzona.
— Chciałam jeszcze raz przeprosić Pana, za tą niedogodność, która spotkała Pana w altanie. — Wyznała dziewczyna.
— Dlaczego Pani teraz o tym wspomina? — Zdziwił się mężczyzna.
— Bo nie odpowiedział Pan na mój list. — Stwierdziła.
— List? Jaki list? — Zdziwił się mężczyzna.
— Nie dostał Pan mojego listu? — Zapytała Olena.
— Nie mówmy teraz o żadnym liście. — Odrzekł Chartion, który podszedł do dziewczyny i dotknął jej dłoni.
— Pani Oleno, myślałem jak Pani pomóc. — Zaczął Chartion.
— I co Pan wymyślił? — Zapytała dziewczyna.
— Gdyby tak Pani wyszła za mąż, to wtedy mogłaby Pani opuści rezydencje. Byłoby to prawie jak wolność. — Zaczął Chartion.
— Za mąż? Chce mi Pan poszukać narzeczonego? — Zapytała dziewczyna z lekkim zadowoleniem na twarzy.
— Niezupełnie. — Odparł Chartion. W tym czasie do Oleny i Chartiona zbliżał się Anton, który szedł z naprzeciwka. Olena z Chartionem byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli młodego szlachcica. Anton w końcu zatrzymał się i zaczął przysłuchiwać się uważnie rozmowie.
— Ja mógłbym poprosić hrabiego o Pani rękę. Może się zgodzi? — Zastanawiał się mężczyzna.
— Oczywiście jeżeli Pani wyrazi na to zgodę. — Dodał Chartion.
— Nie wiem, nie zastanawiałam się nad takim rozwiązaniem. — Stwierdziła w lekkim zamyśleniu dziewczyna.
— Proszę zastanowić się nad moją propozycją. Nie musi już Pani dziś odpowiadać. — Odrzekł przekonywującym tonem mężczyzna. Anton, który wciąż podsłuchiwał rozmowę Oleny z Chartionem poczuł w piersi dziwne ukucie. Był trochę zaskoczony faktem, że Chartion może rzeczywiście poprosić hrabiego Worczewskiego o rękę Oleny. Po tych słowach w mężczyźnie coś pękło. Odwrócił się w przeciwną stronę i tak jak podszedł niezauważony, to tak samo odszedł od rozmówców.
***
Anton wrócił do towarzystwa i od razu rozglądał się za Margaritą, która razem z ojcem siedziała pod słońcochronem. Anton podszedł do dziewczyny.
— Pani Margarito.. — Zawołał mężczyzna, dziewczyna z błyskiem w spojrzeniu spojrzała na szlachcica.
— Czy możemy porozmawiać? — Zapytał Anton. Baron, który stał w pobliżu odszedł kilka kroków. Starzec wciąż stał pod słońcochronem, aby usłyszeć choćby fragment tego co kuzyn hrabiego chce teraz powiedzieć jego córce.
— Dobrze. — Przytaknęła Margarita.
— Przemyślałem wszystko i zmieniłem zdanie co do zaręczyn. — Zaczął Anton.
— Jak to? — Zdziwiła się kobieta, Leonid, który stał obok zerknął na córkę oraz na młodego szlachcica.
— Ogłośmy jeszcze dziś zaręczyny. — Rzekł Anton.
— Dziś, naprawdę dziś? — Dopytywała Margarita.
— Tak. — Odrzekł Anton.
— Czy nie chce Pani? — Dopytywał z przejęciem szlachcic.
— Oczywiście. — Przyznała Margarita, która wstała i podeszła do mężczyzny.
— Ma Pan racje. Ogłośmy to dziś. — Odrzekła młoda szlachcianka. Anton pocałował ją w rękę. Natomiast baron podniósł kieliszek koniaku, który pił i wzniósł toast za pomyślność planów. Młody szlachcic odwrócił wzrok i spojrzał na Leonida.
***
Anton podszedł do Kondratija, który stał w towarzystwie żony oraz księżniczki Wieruszyckiej. Na twarzy Antona można było zauważyć zburzenie. Worczewski zastanawiał się o co może chodzić młodemu mężczyźnie.
— Kondratij.. — Zawołał Anton.
— Możemy porozmawiać? — Zapytał mężczyzna. Kondratij odrobinę zaskoczonym wzrokiem spojrzał na kuzyna.
— Dobrze. — Przytaknął Worczewski i odszedł z Antonem kilka kroków dalej.
— Chce, żebyś dziś ogłosił zaręczyny. — Rzekł Anton. Kondratij spojrzał na młodego mężczyznę zaskoczonym spojrzeniem.
— Ale przecież nie chciałeś. — Przyznał Kondratij.
— Zmieniłem zdanie. — Odparł stanowczo Anton. Zadowolony Kondratij westchnął.
— Możesz to zrobić? — Zapytał w końcu Anton.
— Oczywiście. — Przytaknął hrabia.
— Trzeba jeszcze uprzedzić Borodiewów. — Stwierdził Worczewski.
— Już rozmawiałem z Margaritą, zgodziła się. — Przyznał Anton.
— A więc chodźmy. — Zaproponował hrabia, który razem z Antonem podeszli do Antoniji i księżniczki Wieruszyckiej, w międzyczasie baron Borodiew podszedł do nich z Margaritą.
— Uwaga, chciałem coś ogłosić. — Krzyknął głośno hrabia Worczewski do zgromadzonych gości. Nagle na przyjęciu zrobiła się cisza i wszyscy zaproszeni goście spojrzeli na hrabiego Worczewskiego. Natasza podeszła do Nany, która stała wciąż przy stole. Kucharka w tym czasie zaczęła kroić mięso na stoły, z których znikał poczęstunek.
— Nano.. — Zawołała Natasza, która stanęła obok mamki.
— Ciekawe co będzie chciał ogłosić hrabia Worczewski. — Dziwiła się młoda dziewczyna.
— Aby tylko nie kolejną sprzedaż majątku. — Skomentowała pokojówka.
— Nie martw się. Nie powinno znowu być tak źle. — Przyznała Nana.
— Nigdzie nie widać Oleny, pójdę jej poszukać. — Zaproponowała Natasza, która zaraz odeszła od kucharki.
Nana tylko przytaknęła dziewczynie. Natasza zaczęła rozglądać się wokoło, ale Oleny nigdzie nie mogła znaleźć. W końcu dziewczyna udała się w głąb lasu. Przy starym dębie zauważyła Olenę i Chartiona, podbiegła do nich.
— Olena.. — Zawołała zdyszana Natasza. Olena spojrzała na przyjaciółkę.
— Co się stało? — Zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy dziewczyna.
— Wszędzie cię szukam. Chodź. Pan hrabia chce ogłosić coś ważnego. — Wyznała Natasza. Olena spojrzała na Chartiona, który również nic nie wiedział. Natasza odwróciła się i miała zamiar już wrócić na przyjęcie, a Olena z Chartionem też postanowili sprawdzić co się dzieje. Chwile później Makarediewa z Chartionem stanęli w pobliżu towarzystwa. Olena zerknęła na małego Uliana, którym w tym czasie zajmował się Bonifat z Ivanem. Dziewczyna podeszła do chłopca i wzięła go za rękę. Chartion stał już obok niej. Na środku stanął hrabia Worczewski, a obok niego, jego żona Antonija. Przy Kondratiju stał Anton w towarzystwie Margarity. W pobliżu nich towarzyszył baron Borodiew razem z księżniczką Wieruszycką. Do hrabiego podszedł służący z tacą, na której stały kieliszki z szampanem. Hrabia wziął kieliszek, podobnie jak Antonija, Anton i Margarita. Inny zaś służący podawał również kieliszki z szampanem zaproszonym gościom.
— Moi drodzy.. — Zaczął hrabia.
— Chciałem ogłosić, że mój kuzyn Anton Andrej Worczewski po odbytej służbie wojskowej zaręcza się tu z oto tą Margaritą Leonidą Borodiewą. — Wygłosił hrabia, a Anton delikatnie się ukłonił. Na twarzy Margarity pojawił się tajemniczy uśmiech, zaś Olena wydawała się nieco bladsza, gdy usłyszała o zaręczynach Antona i Margarity. Chartion spojrzał na dziewczynę.
— Co Pani jest, Pani Oleno? — Zapytał z troską Chartion. Olena w tym momencie dopiero ochłonęła.
— Nic, naprawdę nic. — Odrzekła dziewczyna smutnym tonem, która próbowała uśmiechnąć się na siłę.
— Na zdrowie, na szczęście. — Rzekł donośnym głosem baron, pozostałe towarzystwo również zniosło toast.
***
Chwile po zakończonym polowaniu Larysa Karokiew gratulowała Antonowi i Margaricie zaręczyn, następnie podeszła do Antoniji i hrabiego, z którymi się pożegnała. Łuiza w tym czasie siedziała pod słońcochronem. Gdy młoda dziewczyna widziała jak jej matka rozmawia z Worczewskimi, to postanowiła wymknąć się, aby na chwile podejść do Oleny. Larysa widząc spacerującą córkę, złapała ją za rękę.
— Myślę, że będziemy już wracać. — Rzekła Larysa.
— Już mateczko? — Zdziwiła się dziewczyna.
— Może jeszcze zostaniemy chwile. — Zaproponowała dziewczyna.
— Wracajmy do Petersburga. Może Pan Simon będzie nam towarzyszył. — Stwierdziła Larysa Karokiew.
— Tylko gdzie on jest? — Zastanawiała się Larysa.
— Rozmawia z księżniczką Wieruszycką. — Odparła spokojnym tonem Łuiza. Larysa odwróciła się i spojrzała na szlachcica.
— Chodź.. — Zawołała kobieta do córki i pociągnęła dziewczynę za sobą. W tym czasie Simon i księżniczka Wieruszycka rozmawiali razem w pobliżu, popijając przy tym kompot z dojrzałych owoców jak również chrupiące przy tym świeżo wypieczone przez Nane owsiane ciasteczka.
— Panie Simonie.. — Zawołała księżniczka.
— Może by Pan odwiedził mnie w najbliższym czasie? — Zaproponowała kobieta.
— Naprawdę zależy Pani na moich odwiedzinach? — Zdziwił się Simon.
— Tak, chciałam o czymś porozmawiać z Panem. — Stwierdziła Tamara.
— Chyba, że planuje Pan wrócić już do Petersburga w towarzystwie Państwa Karokiewów? — Zapytała z podejrzliwym spojrzeniem Wieruszycka.
— Nie skądże. Jak najbardziej możemy porozmawiać. — Przyznał szlachcic.
— Dobrze. — Przytaknęła księżniczka.
— Tylko jakby Pan to jeszcze jakoś wytłumaczył Pani Larysie Karokiew.. — Zaproponowała księżniczka.
— Właśnie zmierza w naszym kierunku. — Stwierdziła Tamara. Simon odwrócił się i spojrzał na kobietę.
— Pani Laryso.. — Zawołał młody mężczyzna.
— Panie Simonku.. — Zaczęła Pani Karokiew. Simon uśmiechnął się do kobiety, zerkając przy tym na Łuizę.
— Chcemy wrócić już z Łuizą do Petersburga. Czy będzie Pan tak miły, żeby towarzyszyć nam w podróży? — Zapytała z uśmiechem na twarzy Larysa. Simon odwrócił się i zerknął na Tamarę, która patrzyła na szlachcica dociekliwym spojrzeniem. Simon po chwili odwrócił się i zerknął na obydwie kobiety.
— Przepraszam, ale mam jeszcze coś do załatwienia w powiecie. — Stwierdził mężczyzna. Z twarzy Larysy zniknął uśmiech.
— Szkoda. — Odparła Larysa.
— Poproszę Ivana, może zgodzi się Panią towarzyszyć razem z profesorem Aristowem. — Zaproponował Simon.
— Oczywiście. — Przytaknęła Larysa z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.
PETERSBURG
Anna zajechała dorożką pod jedną z kamienic petersburskich, po drugiej części miasta niż posiadłość Leonida. Nobodiewa wyszła z dorożki i rozejrzała się wokoło. Spojrzała na kamienicę i westchnęła. Widok starego budynku nie budził w kobiecie zbyt wiele radości, ale Anna nie zważała na to tylko weszła do środka. Po wejściu do środka na wprost drzwi znajdowało się mieszkanie właścicielki. Nobodiewa zapukała więc do mieszkania. Drzwi otworzyła jej okrągła, rudowłosa kobieta.
— Witam.. Jestem Anna Nobodiewa, mam u Pani wynająć pokój. — Zaczęła Anna. Kobieta uśmiechnęła się.
— Jewa Stiepanowa. — Odrzekła kobieta.
— Pokaże Pani pokój. — Dodała właścicielka i po chwili razem z Anną przeszły na piętro, gdzie znajdował się jeden z trzech pokoi, które Jewa wynajmowała. Anna z właścicielką weszły do środka. Pokój był dość skromny. Pod oknem stał duży okrągły stół, w pobliżu łóżko, po drugiej stronie toaletka z lustrem i koło drzwi szafa z komodą. Anna rozglądając się po wnętrzu westchnęła. Może nie tego spodziewała się Nobodiewa, ale starała się tym nie zrażać.
— I jak się Pani podoba pokój? — Zapytała Jewa, która stała tuż za progiem drzwi.
— Nie jest tak źle. — Odparła Anna podchodząc do okna.
— Wcześniej wynajmował mieszkanie pewien młody mężczyzna, ale w końcu wyjechał, podobno do Moskwy, czy gdzieś.. — Stwierdziła Jewa.
— Dobrze, biorę. — Odparła Anna odwracając się do Jewy.
— W takim razie zapłatę przyjmuję u siebie w mieszkaniu. — Rzekła Jewa.
— Proszę się rozpakować i później do mnie wpaść. — Dodała właścicielka, która wychodziła już z pokoju Anny.
— A tu obok też Pani wynajmuje pokoje? — Zapytała jeszcze Anna. Kobieta odwróciła się do Nobodiewy.
— Tak, ale proszę się nie martwić, tamci Państwo to spokojni ludzie, nie robią hałasu. — Odpowiedziała Jewa i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Anna jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Westchnęła i zaraz zdjęła z siebie długi szal kładąc go na łóżku.
— Nareszcie jestem sama. — Pomyślała Anna, która usiadła na swoim łóżku odwracając wzrok na poduszkę.
WIEŚ W POWIECIE PSKOWSKIM
OKOLICE MIASTA PSKÓW
Chwile po opuszczeniu lasu, w którym odbyło się polowanie, Larysa z córką Łuizą wracały już do Petersburga. W drodze cały czas towarzyszył im Bonifat razem z Ivanem. Wszyscy jechali jedną dorożką. Łuiza siedziała od lewej strony obok swojej matki, naprzeciwko dziewczyny siedział profesor Bonifat, a obok niego Ivan. Łuiza spoglądała co chwila na Ivana, który również zerkał na dziewczynę, ale ani ona ani on nie odważyli się do siebie odezwać. Larysa wydawała się być zmęczona milczeniem, więc spojrzała na profesora Bonifata, który prawie usypiał.
— Panie profesorze.. — Zawołała Larysa. Bonifat nagle przebudził się i spojrzał na kobietę.
— Tak? — Zapytał.
— To miło z Pana strony, że wybrał się Pan na polowanie do hrabiego. — Stwierdziła Larysa z lekko zadowolonym tonem.
— Tak.. — Westchnął Bonifat. — To Pan Ivan namówił mnie na tą wyprawę. — Przyznał Aristow. Larysa spojrzała na młodego mężczyznę.
— Nie wiedziałam, że lubi Pan tak polować? — Zapytała Ivana Pani Karokiew. Łuiza zerknęła na szlachcica.
— Gazety Petersburskie rozpisywały się o tym polowaniu, postanowiłem sam osobiście sprawdzić czy te przyjęcie było tego warte. — Przyznał Ivan spoglądając na młodą damę.
— Niedługo zajedziemy do Petersburga, może zrobicie sobie Panowie postój i odpoczniecie w naszym domu.. — Zaproponowała Larysa. Łuiza nagle spojrzała na matkę.
— Nie chcemy zawracać Panią głowy. — Odparł Ivan.
— Ależ to żaden problem. — Przyznała Larysa.
— Jak myślisz Łuizko.. — Zwróciła się do dziewczyny matka.
— Oczywiście, będzie nam niezmiernie miło gościć Panów u siebie. Proszę nam nie odmawiać. — Zachęcała Łuiza.
— Co Pan o tym myśli? — Zapytał młody mężczyzna Bonifata.
— Skoro Panie są tak uprzejme, to z wielką radością zrobimy sobie postój. — Odpowiedział Bonifat w lekkim zamyśleniu.
REZYDENCJA NA WSI W POWIECIE PSKOWSKIM
Zbliżała się już pora kolacji. Nana kręciła się po pomieszczeniu przygotowując zupę mleczną, pomagała jej w tym Poliksienia. Młoda służąca smażyła w tym czasie racuchy ze śliwkami. Do kuchni wszedł w tym czasie Łuka, Poliksienia słysząc odgłos otwierających się drzwi odwróciła się w stronę mężczyzny.
— Ja na kolacje. — Zaczął Łuka.
— Za wcześnie przyszedłem? — Dopytywał młody parobek. Poliksienia delikatnie uśmiechnęła się do chłopa.
— Ależ nie. W samą porę jesteś. Siadaj. — Przyznała Poliksienia. Łuka wszedł do środka i kierował się w stronę stołu, co zauważyła również Nana. Poliksienia w tym czasie zaczęła nalewać zupę mleczną parobkowi.
— A twój ojciec nie przyjdzie? — Zapytała Nana. Łuka spojrzał na kucharkę.
— Odpoczywa w izbie. — Odparł Łuka.
— Gdybyś tak droga Nano, nalała mu talerz zupy do zaniosę mu do izby. — Zaproponował chłop.
— Gdzie tam będziesz chodzić. Sama mu zaraz zaniosę. — Przyznała Nana. Kucharka z szafki obok kuchni wyciągnęła małą miseczkę i zaczęła szykować Karłowi posiłek. Poliksienia w tym czasie szła z zupą do Łuki, którą podała młodemu chłopu. Drzwi do kuchni otworzyły się i weszła do pomieszczenia Fiekła, która zauważyła jak przyjaciółka z lekkim uśmiechem na twarzy podaje kolacje chłopu. Poliksienia odwróciła się i spojrzała na przyjaciółkę, a Nana wyszła z kuchni.
— Och.. — Westchnęła Poliksienia.
— Już przyszłaś? — Zapytała.
— Tak. — Odparła Fiekła, która miała posępny wyraz twarzy. Poliksienia podeszła do kuchni i nalała sobie zupę mleczną, następnie usiadła obok Łuki. Spojrzała na chłopa, któremu posłała ciepłe spojrzenie, Łuka również zerknął na dziewczynę łagodnym wyrazem oczu. Dziewczyna miała zamiar już zacząć jeść, gdy nagle odwróciła się i spojrzała na Fiekłę, która wciąż stała i przyglądała się dziewczynie i parobkowi.
— Nie siadasz? — Dopytywała Poliksienia.
— Tak.. Zaraz usiądę. — Odrzekła oschło Fiekła.
***
W tym czasie Nana po wyjściu z kuchni udała się od razu do czeladnej. Weszła do izby, w której odpoczywał Karł. Starzec leżał na łóżku i wyglądał jakby spał. Nana wchodząc do środka zerknęła na męża. Gdy kucharka zamykała drzwi, to stary chłop jakby przebudził się i spojrzał na żonę. Od razu podniósł się i usiadł na łóżku.
— Co tu chcesz? — Zapytał Karł.
— Zupkę ci przyniosłam. — Odpowiedziała niepewnie kobieta.
— Och.. Skąd ta troska? — Zdziwił się chłop.
— Nie złość się. — Poprosiła Nana podchodząc do męża.
— Nie zajrzałeś do kuchni, bałam się, że zgłodniałeś. — Przyznała Nana. Karł patrzył na żonę podejrzliwym wzrokiem.
— Nie patrz tak na mnie, chciałam dobrze. — Zapewniła kucharka. Karł wziął od żony miskę z zupą i zaczął jeść.
— Dobra. — Skomentował chłop. Po chwili przestał jeść i ponownie zerknął na żonę.
— Wiem, że chcesz dobrze, ale trudno jest pogodzić się z tym co się stało. — Przyznał mężczyzna.
— Wiem, że przez te wszystkie lata nie było ci łatwo. — Stwierdziła Nana w zamyśleniu.
— Tak, nie było łatwo, ale nie liczyłem, że się jeszcze kiedyś spotkamy. I jestem pewien, że lepiej jest zostawić wszystko tak jak jest teraz. — Przyznał Karł. Nana nic nie odpowiedziała mężowi.
***
W tym czasie po kolacji do swojej izby wróciła już Poliksienia i Fiekła. Poliksienia wchodząc do pomieszczenia wydawała się być w dobrym nastroju, natomiast Fiekła była przygnębiona. Oparła się o drzwi i stała tak przez chwile przyglądając się uważnie przyjaciółce. Poliksienia w końcu odwróciła się i spojrzała na Fiekłę.
— Co ci jest? Kolacja ci nie smakowała? — Zapytała Poliksienia. Fiekła nagle odeszła od drzwi i podeszła do przyjaciółki.
— Myślisz, że nie zauważyłam. — Zaczęła Fiekła.
— Niby czego? — Dopytywała dziewczyna, która nie rozumiała zachowania przyjaciółki.
— Tego jak ci się dziś oczy świeciły do Łuki. — Burknęła Fiekła.
— Chyba coś ci się pomyliło. — Stwierdziła z lekkim zaniepokojeniem Poliksienia.
— Tak.. Mnie? — Zdziwiła się wciąż Fiekła.
— To ja obok niego tak skaczę z jednej i z drugiej strony. — Warknęła Fiekła.
— Głupoty opowiadasz. — Odparła Poliksienia z delikatnym zawstydzeniem.
— Pamiętaj, byłam pierwsza i łatwo tak ręką go nie puszczę. — Stwierdziła stanowczym tonem Fiekła. Poliksienia spojrzała na przyjaciółkę ze strachem.
DOM RODZINY KAROKIEW
W posiadłości rodziny Karokiew odbywała się w jadalni przy saloniku kolacja. Łuiza wydawała się być skrępowana towarzystwem Ivana z Bonifatem, za to Larysa, jej matka niczego nie dostrzegła. Ivan, który też nie wiedział jak powinien zachować się w towarzystwie młodej damy również tego wieczoru był dość milczący.
— Panie profesorze, dziękuję, że zgodził się Pan nam towarzyszyć w drodze do Petersburga. — Zaczęła Larysa.
— To żaden problem, tylko czysta przyjemność. — Przyznał Bonifat.
— Panie Ivanie jak podoba się Panu pobyt w Moskwie? — Zapytała Larysa. Ivan spojrzał na zadowoloną kobietę.
— Wspaniale. — Przytaknął Nobodiew.
— Zaskoczył nas Pan tym nagłym wyjazdem, ja ze swoją córką nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. — Odparła Larysa. Ivan spojrzał na Łuizę, która też nie wiedziała co powinna powiedzieć.
— Słyszałam, że Pana matka wciąż mieszka u barona. — Dodała Larysa. Ivan wyglądał jakby się zawstydził, nagle wstał z krzesła.
— Przepraszam.. — Zawołał. — Wyjdę na chwilę. — Dodał Nobodiew i wyszedł z jadalni. Po jego wyjściu pojawiła się nagle cisza, po chwili Łuiza spojrzała na matkę.
— Pójdę sprawdzić czy wszystko w porządku. — Odezwała się Łuiza.
— Proszę wybaczyć. — Zwróciła się dziewczyna do Bonifata, która następnie opuściła jadalnie. Larysa czując, że niepotrzebnie wspomniała o Annie to zaraz spojrzała na profesora i zastanawiała się jak ma się teraz odezwać.
— Gdzie Pan spotkał się z Panem Ivanem? — Zapytała niepewnie Larysa.
— To był całkowity przypadek, mój przyjaciel chciał nas przedstawić w jednym lokalu. — Przyznał Bonifat.
— A później kilka razy jeszcze na mieście spotkaliśmy się, też zupełnie przypadkiem. — Dodał Aristow.
— Co za szczęśliwy zbieg okoliczności. — Skomentowała Larysa z lekkim zadowoleniem na twarzy.
***
Ivan wyszedł z domu rodziny Karokiew i kręcił się trochę przed wejściem do posiadłości. Sam nie wiedział co go bardziej uraziło to, że Pani Larysa wspomniała o jego matce czy to, że nie wiedział w jaki sposób powinien porozmawiać z Łuizą. Chodził wciąż wokoło i nie wiedział co ma zrobić, chciał zapalić cygaro, ale nawet nie odważył się wyjąć z kieszeni cygara. Nagle z domu wyszła Łuiza, która zaczęła szukać młodego mężczyznę. Łuiza podeszła do szlachcica, a Ivan słysząc kroki dziewczyny odwrócił się i spojrzał na młodą damę z lekkim przestrachem. Kobieta podeszła do niego.
— Zastanawiałam się co się stało, że tak nagle Pan wyszedł? — Zaczęła dziewczyna.
— Przepraszam, ale chciałem zaczerpnąć powietrza. — Odpowiedział Ivan. Łuiza jednak miała wrażenie, że szlachcic nie jest z nią do końca szczery.
— Przepraszam Pana za moją matkę, jeśli to ona Pana uraziła. — Skomentowała z lekkim przejęciem Łuiza.
— Nie gniewam się, wszyscy wiedzą jaka jest moja matka. To co powiedziała Pani Larysa jest prawdą. — Przyznał Ivan, który odwrócił się i zamierzał zmierzać w kierunku wyjścia z posiadłości.
— Niech Pan zaczeka.. — Zawołała Łuiza. Mężczyzna jakby zatrzymał się i z lękiem odwrócił się w stronę dziewczyny.
— Tak.. — Zawołał Ivan, któremu zdawało się, że dziewczyna chce mu powiedzieć coś ważnego.
— Chciałam Panu coś wyznać. — Zaczęła dziewczyna.
— Może lepiej, żeby Pani teraz tego mi nie mówiła. — Przyznał smutnym tonem Ivan, który nie potrafił spojrzeć dziewczynie w oczy.
— Niech Pan zaczeka. — Powtórzyła dziewczyna. Ivan wciąż stał z lękiem przed Panienką Karokiew.
— Kocham Pana. — Wyznała ze strachem w sercu Łuiza. Ivan nie wiedział jak ma zareagować na wyznanie młodej damy.
— To nie najlepsza chwila na taką rozmowę. — Odparł Nobodiew.
— Dlaczego? — Dopytywała Łuiza.
— Ja nie mogę się teraz z Panią związać, choćbym tego chciał. Sprawa Oleny nie daje mi spokoju, poza tym… — Przyznał Ivan.
— Poza tym, co? — Zapytała z niepokojem dziewczyna.
— O Pani myśli teraz ktoś inny. Simon, który bywa porywczy jest moim przyjacielem, ja nie mógłbym mu tego zrobić. — Przyznał Nobodiew, który odwrócił się od Łuizy.
— Przepraszam.. — Dodał młody mężczyzna i poszedł w kierunku, gdzie stała na terenie Karokiewów dorożka, wsiadł do niej. Łuiza czując odrzucenie rozpłakała się, nawet nie spostrzegła, że podszedł do niej Bonifat.
— Gdzie Pan Ivan? — Zapytał Aristow. Łuiza otarła szybko łzy ze swojej twarzy i zerknęła na profesora.
— Wsiadł już do dorożki. — Odpowiedziała dziewczyna próbując zachować przy tym spokój.
— W takim razie ja też będę się już z Panią żegnał. — Rzekł Bonifat.
— Szczęśliwej podróży. — Odparła Łuiza.
REZYDENCJA NA WSI W POWIECIE PSKOWSKIM
Następnego dnia w rezydencji hrabia Worczewski urządzał uroczysty obiad dla najbliższej rodziny z powodu zaręczyn Antona z Margaritą. Zanim jednak obiad został podany w jadalni, to hrabia razem z baronem Borodiewem zamknęli się w gabinecie, w którym od kilku godzin rozmawiali za zamkniętymi drzwiami. Hrabia Worczewski z regału, który stał przy biurku wyciągnął jeden dokument i podszedł do barona. Leonid siedział przy stoliku i zerknął na Kondratija.
— Panie hrabio, a cóż to Pan niesie? — Zapytał Leonid.
— To jest to o czym wcześniej rozmawialiśmy. — Stwierdził hrabia. Worczewski usiadł naprzeciwko barona.
— Sporządziłem odpowiedni dokument. Jest to zapis, który zostanie przekazany po ślubie Antonowi. — Rzekł hrabia podając akt Leonidowi. Baron zaczął czytać dokument.
— Przekaże Pan, przyjacielu wioskę młodym po ślubie. — Stwierdził baron.
— Tak, w powiecie moskiewskim. 500 dusz. — Przyznał hrabia.
— Teraz trzeba ustalić tylko datę ślubu. — Odrzekł baron.
— Ma Pan namyśli jakiś konkretny termin? — Zapytał Kondratij.
— Myślę, że będzie w sam raz na Boże Narodzenie. — Odrzekł baron.
— A więc.. Wszystko już ustalone. — Przyznał hrabia.
— Chodźmy zatem do jadalni. Obiad czeka. — Dodał Worczewski z zadowoleniem. Mężczyźni wyszli z gabinetu.
***
W jadalni na hrabiego i barona czekała już Antonija razem z księżniczką Wieruszycką, której towarzyszył Simon. Antonija próbowała uśmiechać się do gości chociaż kobieta denerwowała się zbyt długą nieobecnością męża, kiedy służące zaczęły podawać obiad.
— Siadajmy.. — Zawołała hrabina.
— Nie poczekamy na hrabiego i Pana barona? — Zdziwił się Simon.
— Chyba nie ma sensu. — Przyznała Antonija. Hrabina, Tamara i Simon usiedli przy stole..
— Pewnie Kondratij załatwia z Panem Leonidem sprawy związane z zaręczynami. — Skomentowała Tamara.
— Pewnie tak. — Przytaknęła Antonija. Hrabina spojrzała na młodego szlachcica.
— Panie Simonie, to miło, że postanowił Pan dotrzymać towarzystwa Tamarze. — Zaczęła Antonija.
— Byłam pewna, że zaraz wróci Pan do Petersburga. — Dodała hrabina.
— Mam jeszcze coś tu w powiecie do załatwienia, dlatego postanowiłem opóźnić wyjazd. — Odrzekł Simon.
— Racja, Pan Simon zazwyczaj jest dość zajęty. — Wtrąciła się Wieruszycka, do jadalni wszedł hrabia z baronem.
— Kondratiju.. Jak miło, że już jesteście. — Odezwała się hrabina.
— Siadajcie, czekaliśmy na was. — Dodała Worczewska.
— To miło z waszej strony. — Odparł hrabia, który usiadł naprzeciwko żony, obok księżniczki przysiadł się baron.
— Księżniczko, wspaniale, że zgodziła się Pani zostać na objedzie. — Odezwał się Leonid do Tamary.
— Jakby mogłoby być inaczej, Anton to w końcu mój brat. — Przyznała księżniczka Wieruszycka.
— Anton z Margaritą nie będą jeść z nami obiadu? — Zdziwił się Worczewski, Antonija uśmiechnęła się do męża.
— Są w ogrodzie, uprzedzali, żeby na nich nie czekać. — Odparła Antonija.
— Skoro tak.. — Przytaknął hrabia.
***
W tym czasie Anton z Margaritą wciąż spacerowali po ogrodzie. Młody szlachcic zaprowadził córkę barona do altany, w której nikogo nie było. Margarita podeszła do murku i wyjrzała w dal na ogród gdzie rozciągały się drzewa. Anton podszedł do dziewczyny.
— Podoba się Pani widok? — Zapytał Anton.
— Tak, ogród jest cudowny, a ta altana to takie romantyczne miejsce. — Stwierdziła Margarita, która odwróciła się i spojrzała na młodego mężczyznę.
— Panie Antonie, muszę o to zapytać. — Zaczęła dziewczyna.
— Co się takiego stało, że nagle zmienił Pan zdanie? — Zapytała.
— A co się miało stać. Przecież od dawna były planowane zaręczyny. Przyszedł czas, aby to ogłosić. — Odparł mężczyzna.
— Chce się Pani wycofać? — Zapytał Anton.
— Skądże. — Zaprzeczyła dziewczyna.
— Zaskoczył mnie Pan swoją decyzją, ale to pozytywna niespodzianka. — Przyznała Margarita.
— Chciałbym o coś Panią prosić. — Zaczął Anton.
— Tak? — Zdziwiła się dziewczyna.
— Wiem, że nasze zaręczyny były planowane od kilku lat, ale proszę obiecać mi, że będzie miała Pani wpływ na sprawy dotyczące naszego ślubu. — Rzekł Anton.
— Czemu Pan mnie o to prosi, przecież mój ojciec i Pan hrabia wszystkim pewnie się zajmą. — Przyznała dziewczyna.
— Pani Margarito, ten ślub to nasza sprawa, to będzie nasze życie. Proszę, aby nie pozwoliła Pani, aby inni decydowali o naszej przyszłości. Proszę mi to obiecać. — Stwierdził Anton.
— Obiecuje Pani? — Dopytywał wciąż.
— Tak, obiecuję. — Odrzekła po chwili dziewczyna.
***
W tym czasie na polu słońce zaczynało grzać coraz mocniej. Uczucie gorąca oraz pot z czoła spływał parobkom bezustannie. Łuka ze swoim ojcem starali się kosić żyto, aby wykonać jak najwięcej pracy. Nagle młody parobek przestał kosić i spojrzał w niebo. Karł zaraz spojrzał na syna.
— Co robisz? — Zapytał Karł.
— Straszny dziś upał, pić się chce. — Odparł Łuka zerkając na ojca.
— Bo patrzysz w słońce, dlatego tak czujesz jak grzeje. — Odrzekł Karł. Łuka jakby na chwile zamyślił się i spojrzał ponownie na ojca.
— Co? — Zdziwił się Karł.
— Znałeś już wcześniej kucharkę z czeladnej, Nanę? — Zapytał Łuka. Karł jakby trochę się speszył.
— A czemu pytasz? — Dziwił się wciąż stary chłop.
— Wczoraj tak do izby zaniosła ci kolacje, jakbyście się już wcześniej znali. — Stwierdził Łuka. Karł się odwrócił od syna i zaczął znowu ścinać żyto.
— Może tu wcześniej bywała. — Dodał młody parobek.
— A co tobie chodzi po głowie, weź się za prace. — Skomentował z lekkim niezadowoleniem Karł.
— Ale powiedz czy znałeś się wcześniej z Naną czy też nie? — Pytał Łuka.
— Mówisz tak jakby przyniesienie zupy świadczyło o wieloletniej znajomości. — Przytaknął stary parobek. Łuka westchnął i zaczął kosić kosą żyto.
— Widziałem, że często rozmawiacie, na polowaniu i jeszcze wcześniej w kuchni. — Przyznał Łuka.
— Daj spokój, Nana jest dla wszystkich miła. — Stwierdził Karł, który ponownie przestał kosić żyto i spojrzał w niebo.
— Dobra, czas iść coś zjeść. — Dodał stary chłop.
***
W porze południowej Olena zaszła do kuchni gdzie siedziała Nana z Nataszą. Obydwie kobiety jadły obiad. Olena weszła do środka, a Nana, która siedziała tyłem do drzwi odwróciła się i spojrzała na dziewczynę.
— Chodź tu do nas Oleńko.. — Zawołała Nana. Dziewczyna wzięła czysty talerz, który stał na stole pod oknem i wlała sobie zupę, z dużego garnka. Olena usiadła obok Nany i Nataszy.
— Co tam Oleńko? — Zapytała Nana. Natasza spojrzała na przyjaciółkę.