Gwiazda wieczoru - ebook
Gwiazda wieczoru - ebook
Gdyby rozdawano Oscary za najlepszą rolę w życiowym dramacie, Hal, znany fotograf, znalazłby się na liście nominowanych. A Mimi na pewno wygrałaby konkurs na najbardziej nieśmiałą i zahukaną projektantkę mody. Są samotnikami, ale ich współpraca od początku układa się dobrze. Jeżeli Mimi marzy o karierze w świecie mody, jej pierwszy pokaz musi rzucić wszystkich na kolana. To gra o wysoką stawkę, dlatego Hal zrobi wszystko, by uwierzyła w siebie i odniosła sukces. Pomagając jej, pomaga również sobie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9462-9 |
Rozmiar pliku: | 639 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mimi wzięła do ręki plakat Londyńskiego Tygodnia Mody i spojrzała na program imprezy. Serce zabiło jej mocniej, gdy przeczytała kilka zdań wydrukowanych elegancką czcionką:
Langdon Events ma zaszczyt zaprosić Państwa na ekskluzywny pokaz mody, z którego całkowity dochód przeznaczony zostanie na rzecz Fundacji Niepełnosprawni Alpiniści im. Toma Harrisa.
Swoją kolekcję zaprezentuje Mimi Ryan, jedna z utalentowanych projektantek młodego pokolenia.
Mimi zamrugała, jakby nie dowierzała własnym oczom.
– Jak ci się podoba? – Ładna blondynka pochyliła się nad biurkiem i uśmiechnęła się szeroko. – Coś nie tak? Bo minę masz niewyraźną. Nie wiem, czy się wyrobimy, gdyby trzeba było coś zmienić. Do pokazu został tylko tydzień.
Wszystko było cudowne! Po raz pierwszy od dziesięciu lat, od chwili ukończenia Kolegium Mody, Mimi miała szansę zaprezentowania swoich prac publiczności!
Uśmiechnęła się do Poppy Langdon. Poznały się kilka tygodni temu, ale Mimi zdążyła bardzo ją polubić i zaufać na tyle, by powierzyć organizację swojego pierwszego poważnego pokazu.
– Ależ nie. Wszystko jest super! Po prostu…
– No powiedz. Jakoś to przeżyję – powiedziała Poppy zrezygnowanym tonem.
Ale Mimi była tak wzruszona, że z wrażenia nie mogła wykrztusić słowa. Z uśmiechem pokręciła głową, podeszła do Poppy i mocno ją uścisnęła.
– Pracowałam na ten dzień bardzo długo. Nie masz pojęcia, jakie to dla mnie ważne. Dziękuję za tę szansę. Wszystko jest absolutnie cudowne!
– Cieszę się. – Poppy odetchnęła z ulgą. – Właściwie to ja powinnam ci podziękować. Gdybyś się nagle nie pojawiła, nie byłoby żadnego pokazu. Mam przeczucie, że to będzie sukces! Sprzedaliśmy już masę biletów. Przestań się stresować, tylko się ciesz. – Poppy uśmiechnęła się, po czym zmarszczyła nos. – Zapowiada się fala upałów. – Odgarnęła z twarzy długie włosy. – Skąd te diabelskie upały w czerwcu? A ty zawsze wyglądasz tak elegancko. Jakim cudem ci się to udaje?
Młodą projektantkę mile połechtał ten komplement. Gdyby Poppy wiedziała, ile ją kosztowało dopracowanie wyglądu do perfekcji! Wszystko musiało być nieskazitelne, począwszy od kostiumu ze spodniami, którego uszycie zajęło jej cały tydzień, przez prostą jedwabną koszulkę w kolorze ciemnego beżu, aż po zabytkowy złoty zegarek, który odziedziczyła po matce. Mimi była zadowolona z siebie. Po pierwsze Poppy zgodziła się zorganizować pokaz. Wcześniej jednak Mimi zdołała ją przekonać, że jej debiutancka kolekcja w ogóle powinna zostać zaprezentowana w ramach Londyńskiego Tygodnia Mody.
– Dzięki. – Mimi rzuciła okiem na to, co miała na sobie, czyli rozszerzane dołem spodnie i luźną górę. – To chyba te naturalne materiały. – Przechyliła głowę. – Jak ci smakuje kawa mrożona?
– Jest boska! – Poppy zaczęła wachlować się folderem. – Nie miałam pojęcia, że za rogiem jest włoskie bistro – dodała z uśmiechem.
– Kiedy chodziłam do szkoły średniej, często bywałam z rodzicami w tej dzielnicy. Ucieszyłam się, że bistro nadal działa, a kawa jest tak samo dobra jak kiedyś.
– Istny napój bogów. – Poppy odstawiła pusty kubek i zaczęła przeglądać leżące na jej biurku foldery. – Słuchaj, zapomniałam ci powiedzieć. Hotel zwrócił się do mnie z paroma pomysłami dotyczącymi wybiegu. Proponują wykorzystać salę balową. Musimy potwierdzić, czy nam to odpowiada, zanim rozpoczną prace przygotowawcze. W związku z tym czy będziesz mogła zostać dziś trochę dłużej?
Mimi roześmiała się uradowana.
– Oczywiście. Ale w takim razie najpierw skoczę po dolewkę kawy. Za chwilę będę z powrotem…
Gdyby rozdawano Oscary za „najlepszą rolę w życiowym dramacie”, Hal Langdon znalazłby się na liście nominowanych.
Wykorzystując uchwyt na drzwiach auta, jedną kulę i ruch ciała, który opanował do perfekcji w czasie wielu tygodni kursowania między willą we francuskich Alpach a szpitalem, sprawnie wysiadł z czarnej londyńskiej taksówki.
Lewą nogę przeszył ostry ból w momencie, gdy przeniósł ciężar ciała z kuli na zabezpieczoną nadmuchiwanym butem stopę. Był szczęśliwy, kiedy w końcu ze złamanej nogi zdjęto gips, jednak radość wkrótce minęła, kiedy zrozumiał, że zanim znów zacznie chodzić o własnych siłach, minie sporo czasu.
Nie zamierzał się jednak poddawać. Postanowił udowodnić światu i samemu sobie, że poradzi sobie i wróci do dobrej kondycji.
Lekarze nie ukrywali przed nim gorzkiej prawdy. Nigdy nie będzie mógł się wspinać ani uprawiać innych niebezpiecznych sportów. Może zapomnieć o dotychczasowym zajęciu, czyli podejmowaniu się najniebezpieczniejszych rzeczy na świecie przed okiem kamery.
Pogodził się z tym faktem. Zresztą nie miał już ochoty na żadne wyczyny. W dniu śmierci jego partnera wspinaczkowego, Toma, w Halu coś umarło.
Wspólne poszukiwanie przygód z Tomem Harrisem rozpoczęli jeszcze na studiach. Tom kilka razy uratował mu życie. Był najlepszym przyjacielem i starszym bratem, jakiego Hal zawsze chciał mieć.
Minęło pięć miesięcy od jego śmierci, ale Hal wciąż nie mógł spać spokojnie i noc w noc analizował każdą sekundę ostatnich chwil życia przyjaciela. Za każdym razem, kiedy spojrzał na kontuzjowaną nogę albo dotknął głowy, na której czuł nierówność roztrzaskanej czaszki, przypominały mu o tym, co się wydarzyło. Obrazy były świeże i żywe, jak w technikolorze. Jakby to się stało wczoraj.
Po wypadku Hal podjął decyzję o powrocie do Londynu i poświęceniu się pracy na rzecz założonej przez Toma fundacji. Z jednej strony była to decyzja logiczna, a z drugiej strony szalona, bo za każdym razem, gdy Hal słyszał nazwisko Toma, przeszywał go lodowaty dreszcz.
Ale co innego miał zrobić? Pomysł założenia fundacji wyszedł od niego. Za pośrednictwem firmy należącej do Hala i jego siostry, Tom zbierał fundusze na rzecz niepełnosprawnych alpinistów i poświęcił temu ostatni rok życia.
Hal nie był zaskoczony, kiedy siostra zatelefonowała do niego z pytaniem, czy nie mógłby jej pomóc, bo nie radzi sobie z organizacją wszystkich projektów. Miała mocne argumenty. Hal zostawił jej prowadzenie interesu, a sam wyjechał, żeby oddać się realizacji swojej pasji. Spełniał pielęgnowane od lat marzenie.
Teraz trzeba było zebrać pieniądze na kolejny rok działania fundacji. Sprawa nie była łatwa, ale Hal postanowił podjąć wyzwanie. Musiał się tym zająć. Inaczej po raz kolejny zawiódłby Toma.
Podniósł głowę i spojrzał na wejście do eleganckiego budynku, w którym na pierwszym piętrze mieściła się siedziba firmy Langdon Events. Uśmiechnął się ponuro i pokręcił głową. Od drzwi dzieliły go trzy ciągi stromych kamiennych schodów. Co prawda na tyłach budynku znajdowała się rampa, ale ponieważ całe życie korzystał z głównego wejścia, zamierzał to zrobić również teraz. Siostra z pewnością nazwie go uparciuchem.
Mocniej ujął gumowany uchwyt kuli i zacisnął zęby.
W momencie gdy zebrał siły i miał postawić zdrową nogę na pierwszym stopniu, zauważył jakieś poruszenie za szklanymi drzwiami. W wejściu stanęła młoda kobieta o jasnej karnacji i kasztanowych włosach. Chwilę później znajdowała się już po drugiej stronie ulicy. Była tak pochłonięta myślami, że mijając Hala, nawet go nie zauważyła. Z rozbawieniem patrzył, jak przebija się przez tłum turystów, którzy jak zwykle blokowali przejście w tej części Covent Garden.
Najwyraźniej miała coś pilnego do załatwienia. Hala rozbawiła ta pełna determinacji mina, w skupieniu zagryziona dolna warga i przyciśnięta do piersi ramieniem torba. Nieznajoma ubrana była w poszerzane dołem spodnie i luźną bluzkę, ale nie zmyliło to wprawnego oka fotografa. Miała fantastyczną figurę. Za buty na tym modnym obcasie Poppy gotowa była zabić.
– Na pewno wypełnisz swoją misję – z uśmiechem mruknął Hal, gdy zniknęła za rogiem. Zaraz też pomyślał, czy podoła swojej.
Dziesięć minut później wyszedł z windy na pierwszym piętrze. Ostry ból przeszywał mu kostkę, a podkoszulka była mokra od potu. Postanowił odczekać kilka minut i złapać oddech, zanim zdecydował się wejść do biura, w którym ostatni raz był ponad rok temu.
W firmie nic się nie zmieniło. Po jednej stronie szerokiego podwójnego biurka, które kupili razem z siostrą, siedziała szczupła blondynka w otoczeniu stosów pudełek, folderów i segregatorów zajmujących każdy centymetr kwadratowy powierzchni.
Hala ogarnęły wyrzuty sumienia. Siostra się przepracowuje. Pewnie poprosiłaby go wcześniej o pomoc, gdyby nie jego stan zdrowia.
Nie odrywając wzroku od komputera, odezwała się:
– Szybka jesteś, Mimi. Już zdążyłaś kupić…? – Poppy podniosła głowę. – Hal! – Zerwała się z fotela, by rzucić się bratu na szyję. Niechcący potrąciła jego kolano.
– Aua! – Hal poczuł silne ukłucie bólu. Uścisnął siostrę jednym ramieniem.
– Przepraszam. – Skruszona Poppy schyliła głowę. – Zapomniałam o twoim kolanie.
Cofnęła się o krok, oparła ręce na biodrach i przyjrzała się bratu.
– Coś się zmieniło. – Taksowała go bacznie od stóp do głów. – Fryzura? Powinieneś iść do fryzjera. Marynarka? Sama nie wiem.
Hal parsknął śmiechem. Poppy też się roześmiała, podeszła do brata i tym razem ostrożnie cmoknęła go w policzek.
– Ten but może nie jest szczytem mody, ale wygląda dużo lepiej od gipsu. Prezentujesz się całkiem nieźle! – Poklepała go po ramieniu. – Draniu! Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że przyjeżdżasz? Odebrałabym cię z lotniska.
– Sportowym jednoosobowym autem?
– No tak, masz rację. – Wskazała mu fotel, a gdy Hal powoli usiadł z wyprostowaną lewą nogą, spytała z uśmiechem: – Jak ci się mieszka we Francji? Jak długo możesz tu zostać? Nie ukrywam, że potrzebuję tu wsparcia. Możesz zatrzymać się u mnie. Moi znajomi ciągle się o ciebie dopytują. Wiesz, jacy potrafią być opiekuńczy. A ty potrzebujesz opieki i dużo miłości.
Hal podniósł rękę, próbując zaprotestować.
– Dasz mi dojść w końcu do słowa? Francja jest cudowna, ale oddałem dom do wynajęcia, a rzeczy trzymam w magazynie. Przyjechałem, żeby wesprzeć fundację w czasie najbliższej zbiórki pieniędzy. Potem zobaczymy. Trzeba będzie coś wymyślić, żeby ci pomóc z tym nawałem pracy. Co do spania, chętnie skorzystam z twojej kanapy, ale za opiekę przyjaciół serdecznie dziękuję. Przez ostatnie miesiące byłem uzależniony od innych ludzi. Pora się usamodzielnić.
– Ależ mnie zaskoczyłeś. – Poppy usiadła z wrażenia. – Uwielbiałeś swój dom. Tak dobrze się w nim czułeś. Dlaczego go wynająłeś?
Halowi niełatwo było odpowiedzieć na to pytanie.
Przez kilka miesięcy pracownicy Langdon Events we Francji chronili go przed atakami mediów i ciekawskich ludzi szukających sensacji w związku ze śmiercią Toma. Hal widział te wszystkie starania, żeby zawsze ktoś był na dyżurze na wypadek, gdyby obudził się w środku nocy i potrzebował pomocy. Kiedy w końcu wstał z wózka inwalidzkiego, we wszystkim mu asystowano. Po pięciu miesiącach Hal czuł się jak w więzieniu i nie marzył o niczym więcej, jak o niezależności.
Spojrzał siostrze w oczy. Radość malująca się na jej twarzy w chwili, gdy się zjawił, zniknęła. Kiedyś bardzo dobrze się rozumieli. Poppy na wiadomość o wypadku natychmiast przyjechała do Francji. Był wdzięczny, ale kazał jej wracać do Londynu. Chciałby jej tyle powiedzieć, ale nie mógł tego zrobić. Związany był obietnicą daną zmarłemu przyjacielowi.
– Chodzi o Toma? – spytała cicho. – Nie chciałeś mieszkać w miejscu, w którym wszystko by ci go przypominało? Rozumiem. Strasznie mi przykro.
– Za dużo wspomnień. – Hal wzruszył ramionami. – Muszę odpocząć i pozwolić odpocząć naszym ludziom we Francji. – Kulą wskazał nadmuchiwany but. – Jestem wolny od gipsu i mogę wrócić do pracy. – Uśmiechnął się. – Fundacja to był mój pomysł i sponsorzy oczekują, że się pojawię. Ale mów, co u ciebie. Cóż to za światowej wagi sprawy, nad którymi pracujesz?
– Potrzebuję twojej pomocy, braciszku.
Mimi uniosła tacę z dwoma kubkami kawy mrożonej nad głowami pary pochylonych nad przewodnikiem turystów, którzy pochłonięci lekturą nawet nie zauważyli, że tarasują przejście. Misja zakończyła się powodzeniem. Udało się jej bezpiecznie dotransportować kawę do biurowca, w którym mieściła się firma Poppy.
Ale upał i stres związany z wydarzeniami kilku ostatnich tygodni dały się jej we znaki. Mimi nie powiedziała Poppy, że kryształową suknię wieczorową skończyła szyć dopiero o drugiej w nocy. Poppy nie wiedziała również, że Mimi ma na głowie organizację wystawy prac dyplomowych swoich studentów w Kolegium Mody, w którym pracowała jako wykładowczyni. Poza tym kilka tygodni zajęło jej znalezienie odpowiednich kryształów do sukni na pokaz. Potem musiała jeszcze nimi wyszyć gorset. Ale warto było. Suknia prezentowała się niesamowicie i udało się ją skończyć na tydzień przed prezentacją kolekcji.
Świadomość, że za siedem dni odbędzie się jej pierwszy poważny pokaz, działała na nią dopingująco. Mimi marzyła o tym od lat. Do tej pory kariera projektancka wydawała się jej mrzonką, czymś nieosiągalnym dla pogrążonej w żałobie po matce właścicielki sklepu dziewiarskiego w niemodnej dzielnicy Londynu.
Mimi jak na skrzydłach dopadła drzwi biura. Chwyciła za klamkę, ale z drugiej strony dobiegł ją głośny śmiech Poppy i wtórujący mu gromki śmiech mężczyzny.
Było upalne piątkowe popołudnie, więc Poppy pewnie wybiera się na randkę. Zrobiły dziś wystarczająco dużo. Mimi zdecydowała, że pożegna się i pójdzie do domu.
Zastukała, po czym pchnęła drzwi.
Poppy siedziała za biurkiem, ale całą długość malutkiego pomieszczenia zajmowały ubrane w dżinsy nogi mężczyzny, którego stylista określiłby jako playboya harleyowca. Tyle że na jednej nodze miał coś w rodzaju ortopedycznego buta.
Mimi zdała sobie sprawę, że niegrzecznie tak stać ze wzrokiem utkwionym w czyjąś nogę, więc pospieszenie przeniosła wzrok na twarz. Spojrzenie ciemnobrązowych oczu było tak intensywne, że przebiegła ją fala gorąca.
Gdyby nie but i jasna blizna biegnąca przez czoło i wzdłuż skroni, ten mężczyzna mógłby pracować jako model. Szerokie ciemne brwi nadawały mu nieco groźny wygląd.
Miał na sobie stylową skórzaną kurtkę o kroju podkreślającym szerokie ramiona i wąskie biodra. Nie emanował jednak typową dla modeli megalomańską nonszalancją.
Nie powiedział jeszcze ani słowa, ale Mimi zdążyła z jego oczu wyczytać siłę charakteru i jakiś wewnętrzny spokój. Ten człowiek potrafił wydawać polecenia i egzekwować ich wypełnienie. Musiała przyznać, że tak przystojnego i pełnego władczej energii mężczyzny nie widziała od dawna. Ktoś taki nie pojawiłby się jako klient w jej sklepie.
Nie wyglądał na faceta Poppy. Emanował czymś niezwykłym. Musiał być kimś ważnym. To raczej jeden z wpływowych klientów gotowych zapłacić grube pieniądze za kolejne zlecenie.
Poppy gestem zaprosiła ją do wejścia.
– Mimi, dobrze, że jesteś. Może tobie uda się namówić mego brata, żeby nam pomógł w organizacji pokazu, bo udaje, że nie jest zainteresowany.
– Nic podobnego. Po prostu, wciąż mam w pamięci wszystkie pokazy mody, które organizowałem, kiedy rozpoczynaliśmy działalność, a ty musiałaś dorabiać jako modelka – odparł Hal, patrząc Poppy w oczy. – Chyba że potrzebujesz fotografa.
Więc to brat! – pomyślała ucieszona Mimi.
Stała w drzwiach jak zaklęta, nie mogąc się ruszyć z miejsca. Czuła się jak w pułapce. Tembr głosu tego mężczyzny, niski, głęboki i zmysłowy, był tak inny od tych, jakie słyszała na co dzień…
Poppy, nieświadoma niezręcznej sytuacji, w jakiej znalazła się zaprzyjaźniona projektantka, objęła brata ramieniem i uśmiechnęła się promiennie.
– Fotograf też się przyda. Będzie dla niego sporo roboty. Ale w tym tygodniu potrzebuję pomocy przy organizacji pokazu. W jaki sposób mam cię zachęcić?
– Ktoś ma ochotę na kawę mrożoną? – Mimi w końcu odzyskała głos. Ostrożnie zrobiła mały kroczek w stronę biurka, uważając przy tym, by nie zachlapać swoich porozkładanych wszędzie rysunków i długich nóg gościa.
Poppy zreflektowała się, że nie dopełniła obowiązków gospodyni.
– Cudownie! Ależ mam maniery! Hal, poznaj projektantkę, dzięki której będziemy mogli zbierać pieniądze na fundację Toma. Mimi, to mój brat, Hal, współwłaściciel Langdon Events.
Hal zgiął nogę i lewą ręką złapał kulę, próbując się podnieść z krzesła.
– Proszę nie wstawać. – Mimi zrobiła kolejny krok w momencie, gdy Hal wstał i pochylił się do przodu, wyciągając do niej dłoń na powitanie.
Niestety okazało się, że w niewielkiej przestrzeni gabinetu jest za mało miejsca. Mimi nie udało się uniknąć zderzenia z postawnym mężczyzną. Kartonowa tacka z kubkami przechyliła się. Mimi w ostatniej chwili zdołała chwycić jeden z kubków, ale drugi się przewrócił i rozlana kawa spłynęła prosto na jej ulubione czarne pantofle. Krzyknęła wystraszona, a Hal przytrzymał ją za ramię, żeby nie upadła. Gdy spojrzała mu w oczy, ze zmarszczonym czołem powiedział:
– Przepraszam. Co za niezdara ze mnie.
Mimi, która nagle znalazła się bardzo blisko, poczuła męski zapach. Była to mieszanina potu i czegoś, co producenci wód kolońskich od lat próbują zamknąć w butelce – męskiej energii i nieodpartego magnetyzmu. Ten magiczny aromat musiał działać na kobiety. W każdym razie na Mimi podziałał. Wciąż czuła na nagim ramieniu uścisk silnej dłoni. Znów zaniemówiła.
– Nic się nie stało – wykrztusiła w końcu. Uśmiechnęła się przepraszająco, po czym uwolniła się z uścisku i odstawiła tackę na biurko.
Poppy pokręciła głową.
– Cały Hal. Słynny alpinista i miłośnik sportów ekstremalnych. Takie rzeczy powodują nieodwracalne zmiany w mózgu.
– Dlatego musiałem otworzyć filię firmy w innym kraju. – Uśmiechnął się do Mimi. Z rozmysłem patrzył jej w oczy. Musiał wiedzieć, że czuła się pod tym spojrzeniem niezręcznie.
Natomiast Mimi miała wrażenie, że Hal zastanawia się nad czymś intensywnie. Może próbował sobie przypomnieć, skąd ją zna?
Gdyby los kiedykolwiek ich zetknął, na pewno by tego nie zapomniała.
– Miło mi panią poznać, pani…?
– Ryan. Mimi Ryan.
Poppy ciężko westchnęła.
– Mimi rzuciła wszystko, żeby zdążyć przygotować kolekcję na nasz pokaz. Zapowiada się sukces, a więc i poważne wsparcie fundacji Toma. Ale wciąż mamy pełne ręce roboty, więc musisz być miły dla naszej kochanej Mimi.
Hal przez chwilę stał nieruchomo, po czym przysiadł na rogu biurka. Pod jego pośladkami znalazły się plakat i rysunki Mimi, była jednak tak bardzo onieśmielona, że nie zdążyła zareagować.
– Mam propozycję. – Hal, patrząc na siostrę, zacisnął palce na uchwycie kuli. – Jak widzisz, nie jestem w tej chwili zbyt mobilny, więc może zajmę się czymś, co nie wymaga większej aktywności fizycznej. Ty tymczasem będziesz mogła skupić się na zbieraniu funduszy… – Przerwał mu dźwięk telefonu na biurku.
Po chwili odezwała się komórka Poppy, która spojrzała na wyświetlacz i powiedziała:
– Przepraszam, muszę odebrać. – Nacisnęła przycisk. – Cześć, Maddy! Co dobrego?… Strasznie mi przykro. A rozmawiałaś z…? I co ona na to? Posłuchaj, Maddy, musisz się uspokoić. Odetchnij głęboko… Doskonale. A teraz powiedz mi jeszcze raz, dlaczego chcesz, żebym odwołała ślub? – Przez jakiś czas robiła jakieś notatki, pomrukując ociekające współczuciem monosylaby. W końcu zamknęła oczy i położyła dłoń na czole. – Wszystko będzie dobrze, Maddy. Wieczorem złapię samolot do Florencji, spotkamy się rano przy śniadaniu i wszystko wyjaśnimy… Tak, znam ten hotel. Wiem, do zobaczenia jutro.
Zapadła cisza. Poppy siedziała z głową ukrytą w dłoniach. Hal wstał z biurka.
– Czyżbym się przesłyszał? Wybierasz się do Włoch? – spytał podniesionym głosem. – To jakiś żart, prawda?
– Nie musisz na mnie krzyczeć! – Poppy zgarbiła się. – Pamiętasz tę rudą Francuzkę, z którą pracowałam w Marrakeszu? Śmiałeś się, że ma jeszcze gorszy gust niż reszta modelek.
– Tę, która wepchnęła mnie do basenu, kiedy powiedziałem, że w sarongu wygląda jak tyczka?
– Tak, chodzi o nią. Otóż za trzy tygodnie Maddy wychodzi za mąż za uroczego i bardzo bogatego arystokratę z Florencji, a my organizujemy wesele.
– Organizujesz wesela? – Hal uniósł brwi. – Nie wiedziałem.
– Nie rób sobie żartów. Niektórzy ludzie lubią wesela, a my dzięki temu mamy pieniądze na prowadzenie biura. Niestety powstał problem. Byłam pewna, że najpierw zorganizujemy pokaz, a potem zostanie jeszcze mnóstwo czasu na przygotowanie wesela, ale ta kobieta doprowadza mnie do szaleństwa. Już dwa razy zmieniła lokal i menu, a teraz Maddy zrobiła to po raz trzeci. Okazało się, że jej matce nie spodobały się kościół i sala bankietowa, poza tym jest uczulona na wszystkie potrawy, a w ogóle to uważa, że najlepiej przenieść całą imprezę do Paryża. – Poppy mówiła jak ktoś, kto jest bliski załamania. – Jest za późno na taką zmianę, ale to nie jest rozmowa na telefon. Muszę lecieć do Włoch i uratować wesele. To miał być ślub marzeń Maddy. Nie mogę jej zawieść. – Usiadła głębiej w fotelu i zaczęła nerwowo stukać palcami po blacie biurka. Nie wyglądała już jednak jak ktoś, kto zaraz się załamie. Spojrzała na Hala z łobuzerskim uśmiechem i oznajmiła: – Ktoś musi poprowadzić biuro przez tych kilka dni, kiedy mnie nie będzie. Trzeba dopiąć organizację pokazu.
Mimi zerknęła na Hala, który zamiast zaoferować pomoc, założył ręce przed sobą, uniósł brwi i pytająco popatrzył na siostrę:
– Poppy, za dobrze cię znam, by nie nabrać pewnych podejrzeń. To nie był przypadek, że akurat teraz wezwałaś mnie z Francji, prawda? Zaplanowałaś to wszystko?
Poppy zamrugała, a potem odparła ze słodkim uśmiechem:
– Jak możesz mnie oskarżać o coś takiego, braciszku? Przecież to byłaby wstrętna manipulacja. Po prostu świetnie się składa, że tu jesteś. Dzięki tobie odbędzie się zbiórka pieniędzy na fundację, co bardzo mnie cieszy.