- W empik go
Helenka poszła do Nieba - ebook
Helenka poszła do Nieba - ebook
W dalekiej Boliwii zamordowana została polska wolontariuszka Helena Kmieć. Na rocznicę jej tragicznej śmierci powstała pierwsza książka o tej niezwykłej młodej dziewczynie, która zapłaciła najwyższą cenę za życie w praktyce wartościami ewangelicznymi. Sam tytuł książki to słowa ks. bp. Jana Zająca, wujka Heleny. Mówi wiele o głębokim przekonaniu bliskich wolontariuszki o jej świętości. Historia Heleny Kmieć to świadectwo pięknego życia. Uśmiechnięta, rozśpiewana, życzliwa... W czasach, w których większość narzeka na pośpiech i brak czasu, ona odnajdywała zawsze moment dla Boga i dla ludzi. Pozostaje mieć nadzieję, że historia Helenki i piękne wspomnienia o niej staną się pretekstem do refleksji nad najważniejszymi celami życia.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-749-0 |
Rozmiar pliku: | 30 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miłość do Chrystusa i Jego Kościoła była obecna w sercu Helenki od najmłodszych lat. Dom rodzinny, szkoła oraz świątynia były dla niej naturalnym środowiskiem, w którym pomnażała otrzymane od Boga liczne talenty i zarazem dorastała do apostolstwa. Krystalizacja jej powołania nabrała realnych kształtów podczas rekolekcji w parafii św. Barbary w Libiążu przed nawiedzeniem obrazu Jezusa Miłosiernego. Poznała wówczas ideę Wolontariatu Misyjnego „Salvator” i doszła do przekonania, że warto uczynić coś więcej dla Chrystusa, który z orędziem Dobrej Nowiny pragnie dotrzeć do każdego zakątka świata, gdzie jest choćby jeden człowiek, który Go jeszcze nie zna, nie doświadcza Jego zbawczej miłości.
Oprócz wielu zajęć na uczelni, kontynuacji nauki w szkole muzycznej drugiego stopnia, zaangażowania w różne posługi przy parafii, a następnie pracy zawodowej jako stewardessa, Helenka znalazła czas na misyjny wyjazd do Rumunii, na Węgry, do Zambii, a w końcu do odległej Boliwii. Cieszyła się perspektywą półrocznej służby osieroconym dzieciom w ochronce prowadzonej przez siostry służebniczki, przygotowywała z koleżanką pomieszczenia, malowała dla nich kwiaty... – z uśmiechem na twarzy i radością w sercu. Radość ta została brutalnie przerwana przez zbrodniczy atak człowieka, który w młodości nie zaznał miłości, a nienawiść lub chęć zysku zaślepiły jego serce. Pojawiło się wówczas wiele trudnych pytań: Czy warto było podejmować takie ryzyko? Czy ta niewinna śmierć wolontariuszki może mieć jakiś sens? Czy ktoś z młodych odważy się jeszcze wyjechać na misyjną posługę?
Odpowiedź na te pytania dają kolejne miesiące po jej męczeńskiej śmierci, które świadczą o tym, że apostolska misja Helenki trwa nadal i przynosi zdumiewające owoce. Dla wielu młodych osób jej odważne świadectwo stało się inspiracją do bardziej zdecydowanej postawy w pójściu za głosem powołania. W uroczystość Bożego Ciała zatrzymał mnie młody kapłan i wyznał z pokorą: „Przyjechałem do Łagiewnik, aby podziękować Bogu za łaskę święceń, które otrzymałem kilka tygodni temu. To, że jestem księdzem, zawdzięczam Helence! Przeżywałem głęboki kryzys duchowy, lęk przed podjęciem obowiązków, skoro atmosfera wobec księży i Kościoła jest tak agresywna. Kolega zachęcił mnie, żebym zobaczył na YouTube ewangelizację na dworcu we Wrocławiu. Usłyszałem śpiewającą Helenkę, która w przejmujący sposób głosiła Dobrą Nowinę, nie szukając siebie ani własnej chwały”. A potem kapłan dodał: „Cały jej pogrzeb przepłakałem, ale były to dla mnie łzy oczyszczające! Uświadomiłem sobie, że skoro ona – młoda, świecka osoba – ma odwagę w taki sposób przyznać się do Chrystusa, to cóż mnie może spotkać, jeśli swoje kapłańskie życie złożę w ręce i serce Jezusa? Teraz wybieram się na grób Helenki, aby jej polecić moją kapłańską służbę!”.
Przy grobie dziewczyny zatrzymuje się wiele osób, niekiedy z odległych stron Polski. Przynoszą swoje radości i troski, a często składają na piśmie wymowne świadectwa, których – jak wyznaje miejscowy proboszcz z Libiąża – jest już pokaźna ilość. Podczas niedawnych odwiedzin spotkałem przy grobie Helenki starsze małżeństwo. Przybyli z Trzebini, bo mieli taką potrzebę serca. Przed pięciu laty zmarł na sepsę ich 15-letni wnuczek, którego nie dało się uratować. Pomyśleli sobie: „Ona była niemal jego rówieśniczką”. Od chwili, gdy dowiedzieli się o męczeńskiej śmierci Helenki, codziennie modlą się do Pana Boga przez jej wstawiennictwo i dzięki temu odzyskują nadzieję i pokój serca. Dlatego mimo podeszłego wieku przybyli, aby odszukać grób dziewczyny i polecić jej opiece całą ich rodzinę. Są głęboko przekonani, że ona ich najlepiej zrozumie oraz wyprosi potrzebne łaski. Patrzyłem, z jaką miłością ten obcy człowiek głaskał twarz Helenki na zdjęciu umieszczonym przy nagrobnym krzyżu, bo ich życiowy krzyż zaczął nabierać teraz nowego sensu i wartości.
Prezentowana książka jest zbiorem świadectw osób, które znały Helenkę w realiach jej codziennego życia. Sądzę, że warto się przy nich zatrzymać, bo świętym nie zostaje się po śmierci, lecz jest się nim za życia. Kościół – po dokładnym zbadaniu życia kandydatów na ołtarze – wydaje tylko ostateczny werdykt, że danej postaci przysługuje ten tytuł. Ważne jest, że apostolska posługa Helenki trwa nadal, a jej życie oddane Bogu i ludziom może być także cenną inspiracją do odważnego pójścia drogą Ewangelii, która nie ma granic. Dlatego w naszym apostolstwie nie stawiajmy granic Bożemu Miłosierdziu, które objawia się w życiu ludzi na różne sposoby, bo Jezus ma również do nas wielkie zaufanie. Dzięki odważnym apostołom i świadkom Bożego Miłosierdzia Światowe Dni Młodzieży mogą trwać nadal, aż po krańce świata!
Ks. Franciszek Ślusarczyk
Rektor Sanktuarium Bożego Miłosierdzia
Kraków-Łagiewniki, 15 sierpnia 2017 roku,
uroczystość Wniebowzięcia NMPII Helenka Kmieć – krótkie CV
Helena Kmieć urodziła się 9 lutego 1991 roku. Miała starszą siostrę – Teresę. Szybko nauczyła się pisać i czytać. Z zasady w domu państwa Kmieciów nie było telewizora. Był za to czas na wspólną zabawę, rozmowy, modlitwę i czytanie. Dziewczynki uczyły się dużo na pamięć.
Helenka, podobnie jak starsza Terenia, była uzdolniona muzycznie. Jako pięcioletnia dziewczynka zaczęła grać na cymbałkach, potem doszedł flet prosty, keyboard, pianino i w końcu gitara.
Helenka była absolwentką szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum ogólnokształcącego Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców w Libiążu. Kiedy miała szesnaście lat, wyjechała do Wielkiej Brytanii – uczyła się w Leweston School w Sherborne w Wielkiej Brytanii, gdzie zdała maturę. Studiowała inżynierię chemiczną w języku angielskim na Politechnice Śląskiej. Dyplom magistra inżyniera obroniła w 2014 roku. Równolegle ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w Gliwicach, a następnie rozpoczęła pracę jako stewardessa w liniach lotniczych Wizz Air.
Do Wolontariatu Misyjnego „Salvator” w Trzebini Helena wstąpiła w 2012 roku. Od początku mocno angażowała się w działalność wspólnoty. Zawsze gotowa do podjęcia odpowiedzialności za inicjatywy misyjne chętnie służyła talentem muzycznym.
Posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. Tak o tym mówiła w Radio Maryja: „Jest taki piękny film pt. Bella. On się zaczyna takim cytatem: «Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz Mu o swoich planach». Moje doświadczenie z wolontariatem, które trwa już ponad trzy lata, choć wydaje mi się, że całe życie, jest właśnie w bardzo dużej części taką myślą przewodnią dla mnie. Kiedy dwa lata temu przygotowywałam się do wyjazdu na Ukrainę, a przygotowywałam się prawie cały rok, po czym nagle w maju okazało się, że jadę do Zambii – to było dużą zmianą. Bo to przecież zupełnie inny charakter pracy, inny kraj, inna kultura, zupełnie co innego niż to, do czego się przygotowywałam, co sobie wyobrażałam. Podobnie było zresztą w zeszłym roku, kiedy przygotowywałam się do wyjazdu trzymiesięcznego do Emaus. Niestety tam – z powodu różnych przyczyn zewnętrznych – okazało się, że nie mogę pojechać, więc miałam jechać do Albanii na miesiąc. W ostatniej chwili okazało się, że tam też nie mogę jechać. Kiedy myślałam, że ten wyjazd już się nie uda, w piątek wieczorem, w sierpniu, zadzwoniłam do ks. Pawła i zapytałam: «A właściwie wyjazd do Rumunii to kiedy jest?». Ksiądz powiedział, że są jeszcze wolne miejsca, ale wolontariusze wyjeżdżają nazajutrz o siódmej. No to powiedziałam, że będę w Trzebini i pojadę. I tak właśnie pojechałam do tej Rumunii na wolontariat. To tylko takie dwa przykłady w całym moim wolontariacie, które mi pokazały, że żadne moje plany nie są na szczęście w stanie zniszczyć tego planu, który Pan Bóg dla mnie przygotował i który jest najlepszy dla mnie, bo On najlepiej wie, co mi jest potrzebne”.
W lipcu 2016 roku Helenka pełniła funkcję koordynatorki Światowych Dni Młodzieży w rodzinnej parafii.
9 stycznia 2017 roku rozpoczęła posługę jako wolontariuszka misyjna w Boliwii, z zamiarem półrocznej pomocy siostrom służebniczkom dębickim w prowadzonej przez nie ochronce dla dzieci w Cochabamba. Tam razem z Anitą, wolontariuszką, która razem z z nią wyjechała na misje, przez cały czas ciężko pracowały, ale czuły się bardzo szczęśliwe i radosne.
24 stycznia 2017 roku Helenka została zamordowana. Pierwszy w rodzinie o jej śmierci dowiedział się jej wujek – ks. bp Jan Zając. Zadzwonił do niego ksiądz prowincjał salwatorianów i poinformował go o tym, co się stało. „Helenka poszła do Nieba” – z tymi słowami bp Zając stanął w drzwiach rodzinnego domu wolontariuszki.
Pogrzeb Helenki, który odbył się 19 lutego, miał charakter państwowy. Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Helenę Kmieć Złotym Krzyżem Zasługi za działalność charytatywną i społeczną oraz za zaangażowanie w pomoc potrzebującym.