- W empik go
He's Kinda Hot - ebook
He's Kinda Hot - ebook
Powieść autorki Coffee and Cigarettes i Hey, I slept with your crush.
Ivy Woodsen studiuje dziennikarstwo na Uniwersytecie Kalifornijskim w Oakland. Podczas jednej ze studenckich imprez poznaje załamaną Carlę Rogers, która właśnie rozstała się z Nickiem Allenem. W dodatku okazuje się, że chłopak zerwał z nią za pomocą SMS-a.
Ivy postanawia pomóc dziewczynie zemścić się na byłym. Zamierza wysłać do niego wiadomość, poderwać go, a potem porzucić. Ivy z Carlą są wstawione i w przypływie imprezowego szału uruchamiają swój plan.
Następnego dnia Ivy nie jest już tak bardzo przekonana, że to był dobry pomysł. Chce z niego zrezygnować, ale kiedy Nick jej odpisuje, i nie są to miłe wiadomości, dziewczyna uznaje, że jednak zasłużył na zemstę.
Wkrótce poznaje się z Nickiem i zaczyna spotykać z nim w różnych miejscach na uczelni. Ivy nie jest już pewna, czy tę grę, którą prowadzi, napędza tylko nienawiść.
Opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-467-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
She’s Kinda Hot – 5 Seconds of Summer
Angry Woman – Ashe
Wasted Potential – Lindsay Liebro
Do It To Myself – Nova Miller
Snap Out Of It – Arctic Monkeys
Tell Me Baby – Red Hot Chili Peppers
Is There Something in the Movies? – Samia
Anti-Hero – Taylor Swift
Late Night Talking – Harry Styles
Panic Attacks in Paradise – Ashnikko
Victims of Love – Good Charlotte
Fever – Zfeelz
Don’t Want My Heart – Sarah Cothran
Kissaphobic – Make Out Monday
Diet Mountain Dew – Lana Del Rey
Midnight Rain – Taylor Swift
Body And Mind – Girl in Red
Angels – The xx
Everything I Wanted – Billie Eilish
Best Friends – 5 Seconds of Summer
Baby Blue – Luke HemmingsPROLOG MŁODZI I GŁUPI
Jedno z najczęstszych kłamstw, jakie mówią ludzie żałujący rzeczy, które zrobili, to: „byłam młoda i głupia”. Jasne, byłaś młoda, ale nie głupia. Zrobiłaś coś, bo miałaś na to ochotę, a dopiero kiedy dopadły cię konsekwencje, dotarło do ciebie, że być może nie powinnaś czuć nieodpartej chęci zachowania się w ten sposób.
Zapytacie mnie – co takiego zrobiłam?
W sumie to nic do szpiku kości złego, raczej rzuciłam luźnym pomysłem, ponieważ byłam „młoda i głupia”, a każda impreza, na którą poszłam jako studentka, wyzwalała we mnie demona zainteresowanego czynnościami dla ekstrawertyków, żebym potem ja, jako trzeźwa introwertyczka – żałowała literalnie każdego słowa, które padło nocą z moich ust.
Potrzebujecie przykładów? Podam wam chyba najbardziej znaczący, który jawi się jako ja i Carla Rogers, czyli moja daleka koleżanka z roku, z którą zamieniłam wcześniej w przelocie może trzy słowa, siedzące na obrzeżu fontanny przed budynkiem bractwa Jakkolwiek Się Ono Nazywa i uważające, że mamy więź.
Zaprzyjaźnianie się w ten sposób, zwłaszcza pomiędzy kobietami, jest naprawdę świetne. Niech pierwsza rzuci kamień ta, która nigdy nie była pocieszaną albo pocieszającą dziewczyną w barze! Jednakże między mną i Carlą pojawiła się nie tylko seria bluzgów na tych okropnych, zdradzających facetów, którzy nie potrafią zrobić ani prania, ani kolacji, o nie, gdyby to było tylko to – prawdopodobnie nie uznałabym się rano za „młodą i głupią”. My obmyśliłyśmy plan, w rzeczy samej konspirację, która miała złożone, rozwinięte punkty, jakbyśmy tworzyły kompleksowy projekt na zaliczenie semestru u najbardziej zdziadziałego profesora.
Projekt nazwałyśmy Udupić Dupka, zasobami miały być moje zdolności dziennikarskie, jej obszerna wiedza oraz numer telefonu kolesia, którego sama określiłam jako „trochę gorącego”. Ale tylko trochę, ponieważ on bardzo dobrze o tym wiedział, więc kim bym była, gdybym przyznała mu rację?
Siedząc zatem na tej fontannie, z przepiękną Carlą Rogers, czując się jak bogini zła, zapisałam Nicka Allena na swojej liście kontaktów. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że podjęłam jedną z tych decyzji, o których mówi się, że należą do „młodych i głupich” ludzi.
03:07 a.m.
Ja: Jak mam udać, że trafiłam na twój numer przypadkiem?
Ja: No wiesz, jak w opowiadaniach w internecie.
Poklepałam dogorywającą Carlę po ramieniu, ponieważ właśnie zaczęła mamrotać coś do krzaka.
03:10 a.m.
Ja: Już wiem!
Ja: Kochanie, dziękuję ci za niesamowitą noc, byłeś cudowny!
Ja: Ojej, to chyba pomyłka ;)
Nie odpisał, ale nie miałam się czemu dziwić, ponieważ gdy tylko uniosłam byłą dziewczynę Nicka Allena na swoim ramieniu, by mogła dokończyć wymiotowanie w bardziej ustronnym miejscu, dostrzegłam, jak niewzruszony ich zerwaniem chłopak obściskuje się z inną.
Miał do tego prawo, a ja dałam sobie prawo zabawienia się nim tak, żeby na zawsze zapamiętał Carlę Rogers i to, że nie rzuca się upokarzająco kobiet na imprezach, bo co jeśli znajdą sobie koleżankę jedzącą takich facecików na śniadanie?1. SODOMA I GOMORA – MOJE ULUBIONE DRINKI
04:15 p.m.
Nick: Dokąd poszłaś?
Ja: ?
Nick: Podziękowałaś mi za noc, szukałem cię później na imprezie, gdzie jesteś?
Nick: Hanna?
Masz nieodebrane połączenie od Nick.
Przemierzanie kampusu podczas jednej z bardziej szalonych nocy bywa nie lada wyzwaniem. Nie lubiłam przesadzać z alkoholem, ponieważ kiedy siadałam do kieliszka, potrafiłam wytrwać przy nim bardzo długo, co skutkowało późniejszym leczeniem kaca mordercy o poranku.
Uwielbiałam za to obserwować, jak tłumy ludzi przepychają się między sobą w wąskich korytarzach budynku, rotując pomiędzy kuchnią, pokojami a łazienką – najlepiej jednak w momencie, w którym sama nie musiałam się nigdzie dostać.
Odprowadzenie Carli do sypialni graniczyło z cudem. Dziewczyna marudziła mi nad uchem, jak bardzo kocha Nicka Allena i że obiecał jej niebo, dlatego z politowaniem klepałam ją po plecach, co jakiś czas odgarniając jasne włosy koleżanki.
Co z tego, że obiecał ci niebo? Ściągnął cię do piekła, pomyślałam, łokciem rozpychając się pomiędzy grupką kolesi koczujących pod drzwiami jednego ze swoich kumpli, który widocznie bardzo potrzebował wolnej przestrzeni.
Pokręciłam głową z lekkim niedowierzaniem, po czym mocniej objęłam Carlę w talii.
– Przyniosłaś nam ją w ofierze? – zawołał chłopak, szczerząc się głupio.
– Udam, że tego nie powiedziałeś, Ashton.
– Daj spokój, Ivy, wiesz, że się zgrywam. – Złapał mnie za biodro, więc uderzyłam go nadgarstkiem z ciężką bransoletką, choć chciałam pięścią. – Potrzebujecie pomocy? – Skinął na niemal przewieszoną przez moje ramię koleżankę.
Wzdychając, odgarnęłam jej włosy do tyłu, a potem, czując, że zaraz mnie przeważy, zdecydowałam się skorzystać z propozycji Ashtona Griffina.
Nie byliśmy przyjaciółmi, ale nazwałabym nas bardziej znajomymi, niż zupełnie przypadkowymi studentami, których łączy jedynie marnowanie młodości na tym samym wydziale. Dzielił pokój z chłopakiem mojej współlokatorki, w ten sposób zdarzało nam się czasem przesiadywać w swoim towarzystwie, oglądając teorie spiskowe na telewizorze, który wytrzasnął chyba jeszcze z poprzedniego stulecia.
– Hej, Carla – zwrócił się do niej przymilającym głosem, na co odburknęła tak, jakby miała zaraz zwymiotować. Niósł ją jak księżniczkę. No dobrze, księżniczkę meneli, ale podziwiałam ją za to, że nieustannie wygląda całkiem dobrze, choć zrobiła się trochę zielonkawa na twarzy. – Co się stało?
– Zgadnij. – Sprawdziłam swoją komórkę, odrzucając kolejne połączenie od Nicka. Może gdybym wciąż nie była podchmielona, zrezygnowałabym ze swojego cudownego pomysłu, który nie mógł skończyć się dobrze, ale podpita Ivy, to bardzo odważna i wygadana Ivy.
Ja: Nie jestem Hanną, podziękowałam ci za wyimaginowaną noc, żeby rozpocząć rozmowę.
Nick: Och…
Odpisałam mu, obserwując, jak Ashton pomaga koleżance uklęknąć nad muszlą klozetową. Sprawiał wrażenie zatroskanego, więc uśmiechnęłam się pod nosem.
– Nie wiem – rzucił. – Ktoś dosypał jej czegoś do drinka?
– Nie – westchnęłam głęboko.
– Więc co się stało?
– Nick Allen się stał! – wypaliłam może trochę zbyt głośno jak na miejsce publiczne, w którym się znajdowaliśmy.
Chłopak mocno się skrzywił.
– No tak.
– Ehe. – Wzruszyłam ramionami. – Może następnym razem powiesz swojemu znajomemu, żeby nauczył się trzymać fiuta w spodniach, bo obściskiwanie się na imprezie, na oczach laski, którą rzuciłeś parę godzin wcześniej, nie jest ani trochę w porządku i ani trochę zdrowe.
– No właśnie! – poparła mnie Carla, łapiąc się mocno za brzuch.
Kiedy zawartość jej żołądka wypłynęła na światło dzienne, oboje z Ashtonem obróciliśmy się w przeciwną stronę, żeby nie skończyć podobnie.
– Co ja mogę? – Zaczął zaplatać jej bardzo niestabilnego warkocza, dlatego wrzucając komórkę do podręcznego plecaka ze skóry syntetycznej, ukucnęłam przy Carli i przejęłam rolę Griffina.
– Jesteś jego kumplem, jeśli nic z tym nie robisz, jesteś też częścią problemu.
– Właśnie tak! – Carla uniosła dramatycznie pięść, niby przekazywała jakiś bardzo ważny statement.
– Nie no. – Podniosłam wzrok na trochę zdezorientowanego Ashtona. – Wiem, że to nie jest twoja wina. – Wyciągnęłam z kieszeni szortów klucze i podałam je chłopakowi. – Przyniesiesz kosmetyczkę z mojego pokoju? Jest przykryta różowym szlafrokiem. Na pewno ją zauważysz.
– Po co?
– Pomogę Carli zmyć makijaż i zaprowadzę ją prosto do łóżka.
– O tak – mruknęła, kiedy opierała czoło na desce klozetowej, nieustannie mi kibicując. Krzywiąc się pod nosem, uniosłam jej głowę i ułożyłam ją na własnej dłoni, aby nie obudziła się z nową generacją pryszczy na swoim czole. – Dzięki, Ivy – palnęła. – Nieważne, że ludzie mówią, że jesteś trochę walnięta, kocham cię…
Oddychając głęboko, pokiwałam głową, a następnie usiadłam ze skrzyżowanymi nogami przy niej i odprowadziłam wzrokiem jeszcze niepewnego, w co się właśnie wplątał, Ashtona do wyjścia.
Czekając na Griffina, gdy Carla nuciła pod nosem – bardzo adekwatnie – Staying Alive od Bee Gees, sięgnęłam po swój smartfon.
Nick: Nie ma za co, też dziękuję, było cudownie.
Ja: Jesteś nieźle uległy, błagałeś mnie o litość.
Nick: Ja ciebie? To ty się wiłaś, jakbyś nigdy wcześniej nie widziała kutasa.
Ja: Naprawdę?
Ja: Myślisz, że podziękowałabym ci za noc z twoim kutasem?
Ja: Dziękuję za te głębokie konwersacje, za twoje palce, usta, za to, że byłeś na kolanach.
Nick: ?
Przewróciłam oczami do telefonu, choć w tym samym momencie uśmiechnęłam się zawadiacko.
Ja: Czyli jednak nie jesteś w to taki dobry, jak mówią?
Co jakiś czas obserwując koleżankę, desperacko uderzającą łokciem o ubikację i nieustannie podśpiewującą kultową melodię, wróciłam do prowadzenia rozmowy z typem, który doprowadził ją do tego stanu nędzy i rozpaczy.
Nick: Nie rozumiem?
Ja: Domyślam się ;)
Ja: Popracuj nad techniką, słonko.
Nick: Słucham? Chcesz mnie instruować, jak obchodzić się z kobietami? Po tej wyimaginowanej nocy?
Nick: Znam się na kobietach, zaufaj mi.
Parsknęłam śmiechem, przysłaniając usta ręką. Przez alkohol płynący w moich żyłach nie do końca panowałam nad swoimi reakcjami, więc podciągnęłam jedną nogę pod brodę i przygryzłam mocno dolną wargę, chcąc się uspokoić.
– Co się stało? Pokaż mi… – powiedziała studentka dziecinnym tonem, lecz ona tym bardziej nie panowała nad niczym, zatem przez przypadek wrzuciła wszystkie swoje włosy do muszli.
– Carla! – Chciałam odciągnąć ją od wody, niestety ona nagle upadła plecami na podłogę, a ja wylądowałam na niej, bo poleciałam zaraz za nią, jakbyśmy były w komedii romantycznej. – O mój Boże. – Zacisnęłam powieki, bo poczułam jak jej mokre włosy przykleiły się do mojego policzka.
Dziewczyna zaczęła chichotać.
– To było seksowniejsze niż cokolwiek, co zrobił mi jakikolwiek facet – palnęła. – Dlaczego muszę czuć pociąg akurat do nich?
Ułożyłam się tuż obok Carli, nie dbając o to, że pokładamy się w akademickiej łazience, patrząc dramatycznie w sufit. Czułam, że właśnie rodzi się przyjaźń na lata. I w sumie to miałam rację, aczkolwiek w tamtym momencie ani trochę nie przewidziałam finału, do którego chcę wraz z wami dojść w tej historii.
– Co nie? – Przetarłam twarz dłonią. – Chociaż musisz mieć naprawdę okropne doświadczenia, skoro wyławianie twoich włosów z kibla uznałaś za seksowne.
Carla znów zachichotała, natomiast gdy Ashton wrócił do nas z kosmetyczką, o którą prosiłam, podając mi klucze, dziewczyna niby zapomniała o swoim wcześniejszym wyznaniu i wypaliła szeptem:
– Griffin to ciacho.
Zorientował się, że potrzebujemy właśnie większego wsparcia, więc zniknął jeszcze na chwilę. Odprowadziłam wzrokiem jego tyłek, a potem zgodziłam się z Carlą.
– Jest przystojny, masz rację.
Wymieniłyśmy spojrzenia, powoli siadając, a gdy znów zobaczyłyśmy twarz Ashtona, jak na zawołanie obie zaczęłyśmy się głośno śmiać.
– Okej, co tu się stało? – Wskazał na nas. – Próbuję wam pomóc, a wy się ze mnie nabijacie, tak nie będzie! – Rzucił swoją koszulkę oraz spodenki sportowe, które przyniósł dla Carli, ponieważ nie wiedzieliśmy nawet, czy ona w tym momencie posiada klucz do własnego pokoju oraz gdzie dokładnie to pomieszczenie się znajduje. Raczej wyszłam z założenia, że ją przenocuję, natomiast chłopak słusznie załatwił dla dziewczyny ubrania, ponieważ w moje mogłaby się nie zmieścić.
Nie mówię tego z wyższością ani z chęcią zaznaczenia, że jakiś facet zwrócił uwagę na to, że jestem drobniutka i słodziutka. Nie ma we mnie nic słodziutkiego, natomiast moje dojrzewanie ewidentnie zrobiło mi na złość, zatrzymując się na etapie dwunastolatka. Tak. W formie męskiej, chociaż jestem przekonana, że istnieją dwunastoletni chłopcy, którzy mają większe cycki niż ja.
Carla należała do wysokich, młodych kobiet, z pięknymi, krągłymi pośladkami i piersiami, które nie tyle były spore, co nie opadały, a przyjemnie dla oka falowały w obcisłych bluzkach, które nosiła. Przypominała Sydney Sweeney, przy okazji zasadnie gustując w Jacobach Elordich.
Zastanawianie się nad tym, na ile dziewczyna rzeczywiście przypomina lubianą przeze mnie aktorkę, przerwało mi uczucie tysiąca małych szpileczek wbijających się okrutnie w skórę. Ashton bowiem chwycił za słuchawkę prysznica i polał nas obie wodą w zemście za to, że nabijałyśmy się z niego, gdy przyszedł.
– Hej, przestań! – Carla pisnęła, próbując prosto podejść do Griffina, aby wyrwać mu narzędzie zbrodni z dłoni. Ja tymczasem ze śmiechem zaczesałam włosy do tyłu i starłam tusz do rzęs płynący z mojego policzka, wraz z czarnym, brokatowym cieniem.
Wykręciłam tank top z Lady Gagą, który sama postrzępiłam, czując, że moje intencjonalnie zbyt duże szorty przyklejają się do kabaretek, a woda zaraz zacznie pływać w conversach.
– Ashton! – Carla pisnęła, znowu uwieszając się na ramieniu chłopaka, który mocno złapał ją w talii, by się nie wywróciła.
Zrobiłam im zdjęcie, natomiast w chwili, w której oboje mieli już przynajmniej trzy bardzo estetyczne fotki, drzwi łazienki otworzyły się z łoskotem, a w nich stanął Nick Znam Się Na Kobietach Allen.
To było silniejsze ode mnie. Uniosłam brew, mierząc go od góry do dołu, przy okazji próbując nie ryknąć znów śmiechem, bo to pretensjonalne zdanie, które napisał, dźwięczało w mojej głowie niczym bardzo żenująca mantra.
– Usłyszałem krzyki, myślałem, że ktoś umiera. – Zrobił minę, jakiej nigdy nie chciałabym dostrzec w swoim kierunku, choć doskonale wiedziałam, że zaraz przeniesie to spojrzenie na mnie. Nick miał tendencję, by patrzeć na ludzi z góry, jakby uważał, że jest od wszystkich lepszy, ponieważ jego ojciec inwestował w wydział ekonomiczny uczelni.
– To twoja wina – mruknęła Carla. – Jesteś fiutem, więc zostawiłam cię dla Ashtona!
– Mm, cóż za wspaniały wybór, szkoda, że Ash ma resztki godności, prawda? – Podniósł wzrok na niego, ale Griffin jedynie westchnął, jakby cała ta sytuacja go zirytowała.
Chciałam coś powiedzieć, jednak czułam się przy nim jeszcze mniejsza, niż byłam w rzeczywistości, ponieważ nawet po całej nocy picia wódki i seksie z nieznajomą mi Hanną pachniał jak milion dolarów i tak samo wyglądał. Przyprawiał mnie tym o dreszcze obrzydzenia.
– Daj spokój, Nick, wiesz, jaki bywasz, dlatego odpuść. Pomogę Carli się ogarnąć, nie jesteś nam do niczego potrzebny – odezwał się Griffin.
– O! Właśnie tak! – skandowała dziewczyna.
Wtedy przypomniałam sobie, że przecież jest cheerleaderką akademickiej drużyny futbolowej, dlatego musiała mieć potężnego ducha walki.
Allenowi nie spodobało się to, co padło z ust jego kolegi, ale postanowił go zignorować, koniec końców patrząc na mnie, ponieważ nieprzerwanie, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, poirytowana obserwowałam jego profil.
– A tobie o co chodzi?
Wzruszyłam ramionami, dlatego również uniósł brew. Wgapialiśmy się w siebie przez moment w zupełnej ciszy. Nie wyglądaliśmy jak dwójka dorosłych ludzi, którzy nawiązali pierwszą interakcję w życiu. Raczej przypominaliśmy bardzo skłócone rodzeństwo, w którym on był starszym bratem w błękitnej, rozpiętej do połowy koszuli, noszącym drogie zegarki, a ja młodszą siostrą w postrzępionych, ciemnych włosach, z zawsze przyciemnionymi powiekami i w kabaretkach.
Definitywnie należeliśmy do trochę innych światów, co dało się zauważyć podczas tego jednego spotkania.
– Robisz im zdjęcia, żeby potem mogła wysłać je mnie? – Nick zrobił krok w moją stronę. Ashton i Carla wpatrywali się w nas, jakby byli pod wpływem jakiegoś zaklęcia.
Uniosłam głowę, by spojrzeć Allenowi w oczy, różnica wzrostu między nami mogłaby zostać nazwana wręcz groteskową.
– Nie – odparłam dość słabo, choć zapewne nie wiedział, że to akurat nie jest mój naturalny ton mówienia. – Nikt tu nawet nie wspominał o tobie. – Uśmiechnęłam się słodko.
Nick raz jeszcze omiótł wzrokiem mnie, a potem Carlę i Asthona, by wreszcie, posyłając mi ostatnie spojrzenie, wyjść z łazienki. Kiedy zniknął, kamień spadł mi z serca, zresztą chyba podobnie jak pozostałym.
– Dupek – mruknęłam nieznacznie, wypakowując z kosmetyczki swoją pielęgnację. – Dasz radę wziąć prysznic sama? – zapytałam dziewczynę, która pokiwała energicznie głową. – Ash, mogłybyśmy prosić cię jeszcze o ręcznik? Nie pomyślałam wcześniej, ale potem leżałyśmy na ziemi i ktoś tu miał włosy w muszli.
– Fuj, Ivy, miałaś włosy w muszli? – Carla schowała usta za dłonią.
– Tak – odparłam zupełnie poważnie, ponownie patrząc błagalnie na Ashtona, aż w końcu zgodził się i doniósł nam potrzebny ekwipunek, by ostatecznie się z nami pożegnać.
Nick Znam Się Na Kobietach Allen sprawił, że atmosfera stała się nieprzyjemna i gęsta. Strasznie działał mi na nerwy, choć z drugiej strony byłam w stanie wyobrazić sobie tę niechęć, którą czuje się, gdy twój kumpel zacznie umawiać się z twoją byłą. Jednak my tylko się wygłupialiśmy, a on przylazł i zepsuł zabawę, kierując uwagę na siebie.
Kiedy Carla jeszcze się myła, a ja siedziałam już pod ścianą, czekając na zakończenie jej wieczornej rutyny, stukałam palcami w ekran wyłączonego telefonu. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale pijana i trochę zdenerwowana postanowiłam dokończyć to, co zaczęłam.
„Znam się na kobietach, zaufaj mi”, mhm, jasne, już widzę, jak się znasz, palancie.
Ja: Powiedział każdy facet, który wyłączył światło, nie zdjął skarpetek, wcisnął kochankę pod kołdrę, zachowywał się jak przedszkolak, który nie chce jeść warzyw, mając założyć prezerwatywę, i doszedł w pięć minut, a potem od razu zasnął.
Nick: O woah, rozszyfrowałaś mnie!
Nick: Właśnie tak robię, dodatkowo co pięć minut pytam, czy doszłaś.
Ja: Błagam cię, co pięć sekund, po pięciu minutach ty już śpisz.
Nick: Po dwóch*
Prychnęłam. No proszę, w rzeczywistości wprowadzał nerwową atmosferę, ale wirtualnie miał dystans do siebie?
Nick: Ale to dlatego, że jesteś taka piękna ;)
Na to się nawet uśmiechnęłam, ponieważ to rzeczywiście był uniwersalny tekst tego typu kolesi. Punkt dla Nicka.
Nick: Co mi pozostaje, skoro kładziesz się jak kłoda, nie mówisz co lubisz, udajesz, że jęczysz i pytasz „czy już?”
Ja: Winna.
Ja: Widocznie oboje jesteśmy w tym świetni.
Ja: Najlepszy dwuminutowy seks w moim życiu!
Nick: W moim też!
Nick: I najdłuższy!
Nick: Dobra, ale skoro nie jesteś Hanną, to kim?
– Skończyłam, możemy iść spać?
– Jasne, kochanie – powiedziałam z rozczuleniem, widząc, jak smutna, zmęczona, struta i poszkodowana Carla topi się w ubraniach Ashtona. Pomogła mi wstać, dlatego objęłam koleżankę w pasie i razem z nią ruszyłam przez korytarz prosto do pokoju.
Na naszym piętrze ktoś od czasu do czasu jeszcze przebiegł albo zawołał coś głośno, ponieważ impreza nieustannie trwała, ale mieszkając w bursie nauczyłam się tego, że dla jednego piąta rano to bardzo wcześnie, a dla drugiego – bardzo późno.
Chciałam otworzyć drzwi kluczem, jednak mimo że swobodnie przeszedł przez zamek, nie byłam w stanie wejść do środka.
– Cindy! – jęknęłam, kładąc czoło na drewnianej strukturze wejścia.
– Mówiłam ci, że będziemy zajęci! – odkrzyknęła, dlatego nie słuchając dalej jej próśb, bym przeniosła się do Ashtona, właśnie tam zaciągnęłam Carlę.
– Co się dzieje? – Dziewczyna grzecznie szła za mną.
– Cindy i Mitchell aktualnie konsumują swój związek – mruknęłam tylko trochę zgryźliwie. – Możemy albo się dołączyć, albo spadać.
– To chamskie, że cię wyrzuca.
– Nie, to raczej działa w obie strony. – Wzruszyłam ramionami. – Uprzedzała mnie, że to się może stać, także spędzimy wieczór na oglądaniu teorii spiskowych.
– Wieczór? Jest piętnaście po szóstej rano – przypomniała mi Carla, niepewnie patrząc na to, jak bezceremonialnie otwieram drzwi Griffinowej komnaty.
– Czekałem na was. – Nie musiałam nawet niczego tłumaczyć, Ashton wskazał na łóżko Mitchella, które nam przygotował. – Studia są piękne.
– Sodoma i Gomora – skomentowałam.
– Moje ulubione drinki – rzucił chłopak w odpowiedzi, dlatego zarechotałam.
Położyłam się w łóżku razem z Carlą i obie odpłynęłyśmy, kompletnie olewając Nicka Allena oraz jego cenne opinie.
06:32 p.m.
Nick: halo?
Nick: ???2. ZMARNOWANY POTENCJAŁ
Studiowanie uczy przede wszystkim umiejętności kombinowania, negocjacji oraz zaciskania zębów, ponieważ niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, dlatego chcąc osiągnąć swoje cele, musimy zaakceptować stan rzeczy takim, jakim jest. Nie należałam do osób szczególnie łatwych w obsłudze, bardzo nie podobała mi się idea systemu i marzyłam o obserwowaniu, jak płonie.
Jako nastolatka wierzyłam, że jestem w stanie zmienić świat. Chciałam pozbyć się wszelkich nierówności, ocalić planetę przed katastrofą i pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich ludzi, którzy doprowadzili do tego, że w tej samej chwili niektórzy nie mają zupełnie nic, a inni posiadają tak wiele, że nawet nie są w stanie oszacować swojego majątku.
Gdyby to zależało ode mnie, nasza codzienność byłaby zupełnie inna, dlatego wierzyłam, że jako nikomu nieznana młoda kobieta, będę mogła zmienić coś jedynie wtedy, kiedy dostanę głos. Zawsze miałam dużą łatwość w pisaniu złośliwych tekstów oraz zapamiętywaniu trudnych słów. W podstawówce nazwałam kolegę impotentem intelektualnym i tylko ja oraz nauczycielka wiedziałyśmy, za co zostałam po lekcjach. Wyjaśnienie tego pozostałym dziesięciolatkom było z pewnością wyzwaniem zawodowym dla pedagożki, ale nigdy więcej o tym nie porozmawiałyśmy.
Nie byłam jednak szczególnie wyszczekaną, przemądrzałą osobą na co dzień, ponieważ do tego trzeba było mieć siłę przebicia i umiejętność sklejenia własnych myśli w zrozumiałą całość na poczekaniu. To graniczyło z cudem w moim przypadku, gdyż jako dzieciak nie przepadałam ani za tłumami, ani za więcej niż dwoma parami oczu wgapiającymi się we mnie, ani już tym bardziej za możliwością wystąpienia wielkiej bójki czy kłótni z głośnymi krzykami.
Chciałam móc zmienić świat po cichu, najlepiej tak, by nikt nie wiedział, że brałam w tym udział, żebym po wszystkim mogła zasiąść spokojnie w fotelu i obejrzeć wszystkie sezony Castle bez odchodzenia od ekranu laptopa.
Dziennikarstwo wydawało się strzałem w dziesiątkę i choć wszyscy moi bliscy mieli swoje zdanie na ten temat, uważałam, że dzięki temu będę mogła chociaż odrobinę wedrzeć się do opiniotwórczego świata, który być może okaże się łaskawy, koniec końców udostępniając dla mnie miejsce.
Wiedziałam, że zawiodłam nauczycieli ze szkoły średniej, ignorując wygraną olimpiadę chemiczną, oraz swoich dziadków, którzy naprawdę liczyli, że będą mieli wnuczkę lekarkę. Jednak ja czułam, że miałam misję, gdy pierwszy raz minęłam próg uniwersytetu, by odebrać klucze do akademika, jako studentka pierwszego roku dziennikarstwa.
Szybko straciłam swój zapał, ponieważ rzeczywistość wylała na mnie kubeł zimnej wody. Brak znajomości i niechęć do spierania się w gierkach psychologicznych z bardziej ekstrawertycznymi osobami mnie nie pokonały. Gwoździem do trumny okazały się dopiero pierwsze praktyki, które odbyłam latem w lokalnej gazecie, dostając za nie trzysta dolarów oraz możliwość napicia się wody z kranu w ramach dobrych warunków pracy.
Na drugi rok dotarłam zatem przygaszona, dlatego wróciłam do imprezowania, które myślałam, że porzuciłam w liceum, i robienia głupich rzeczy, z nadzieją, że jeśli zwolnię i dam sobie czas – wszechświat wynagrodzi mnie za cierpliwość lepszymi okazjami w przyszłości. A tak zupełnie na poważnie – ryczałam w poduszkę przynajmniej raz w tygodniu, bo nie ufałam żadnej swojej decyzji w tamtej chwili.
Lepiej wychodziła mi walka za kogoś niż w obronie własnej.
Pamiętam, jak w podstawówce jakiś chłopiec ściągnął Cindy spodenki sportowe, bo ktoś puścił plotkę, że założyła „majtki dla dorosłych”. Dlatego napisałam w szkolnej gazetce cały artykuł o tym, że tak naprawdę to on miał je na sobie, a poza tym „majtki dla dorosłych” nazywają się „stringi” i powinien być lepiej doinformowany, jeżeli chce robić sobie żarty z mojej przyjaciółki.
Niejednokrotnie zrywałam z jej facetami przez SMS-y, bo sama nie potrafiła napisać do nich takiej wiadomości, aby zrozumieli w końcu słowo: „Nie”.
Zaprowadziłam ją również za rękę do nauczycielki angielskiego, która wystawiła dziewczynie błędną ocenę w ostatniej klasie, i tym sposobem Cindy uzbierała dostatecznie wiele punktów, by także móc startować na Uniwersytet Kalifornijski.
Ponad rok później, tuż po rozpoczęciu trzeciego semestru, nie rzuciłam tych studiów, ponieważ obiecałam, że nie zostawię jej samej. Nawet argument, że parę pokoi dalej ma Mitchella, z którym dosłownie zamierza układać sobie życie – nie przemawiał do niej na tyle, by zaakceptowała moją kapitulację.
Nie spodziewałam się, że zareaguje pozytywnie, gdy zobaczy mnie w bluzie Ashtona Griffina, kiedy żałośnie trąc niedomyty makijaż po powiece, będę mordowała ją spojrzeniem, ale Cindy była wyrozumiała, dlatego mimo ciężkiego westchnienia, objęła mnie ramieniem.
Dochodziło południe. Ash i Carla zaczęli naprawdę się dogadywać, a Mitch opuścił już mój pokój, więc mogłam do niego swobodnie wrócić.
– Byłoby łatwiej, gdybyś zeszła się z Ashtonem, wiesz? – mruknęła, rozdzielając palcami moje pozlepiane od zbyt dużej ilości odżywki włosy.
– Próbowaliśmy, nigdy więcej. – Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie.
Bardzo lubiłam Griffina, jednak nie mieliśmy zbyt wiele wspólnego na dłuższą metę, a wchodzenie w relację dla wygody wydawało mi się co najmniej śmiesznym pomysłem. Nie byłam dobra w randki, ani tym bardziej w jednonocne numerki.
– Jak było? – zapytałam, ściągając koc ze swojego łóżka, na którym położyłam się plackiem, zwieszając głowę ku dołowi.
– Pomijając to, że dwa razy musieliśmy przerywać, bo nasłałaś na nas Asha, całkiem spoko. – Zamordowałam ją spojrzeniem. – Przepraszam, no! Wiesz, że dawno się nie widzieliśmy. Zrobię ci za to śniadanie.
– O. – Uśmiechnęłam się zwycięsko. – Mitchell powinien częściej wyjeżdżać, a potem wracać, kiedy jesteś taka wyposzczona.
– Ha, ha, ha, bardzo zabawne, nie życzę ci takiej tęsknoty, Ivy.
– Za nim czy za jego kut…
– Och, zamknij się! – Cindy ze śmiechem rzuciła we mnie poduszką, na której widniała podobizna Roberta Pattinsona. Co roku, na każde urodziny, odkąd tylko zafiksowałyśmy się na punkcie Zmierzchu, dostawała ode mnie jakiś gadżet z tym aktorem. – A jak tam u ciebie? Poznałaś kogoś fajnego czy siedziałaś z Ashem pod drzwiami Todda? Wszyscy mówią, że był tam z profesorką od edytorstwa.
– Todd?! – Usiadłam obolała, próbując nie zwymiotować od mieszającego się w moim żołądku głodu z wódką. – Prędzej z kolesiem od historii sztuki.
Cindy pokręciła głową z lekkim niedowierzaniem, związując swoje doskonale zadbane, rude włosy w kucyk. Była przepiękna, zawsze zwracała na siebie uwagę, dlatego wcale się nie dziwiłam, że posiada listę walniętych eksów.
– Ach, wyobrażasz sobie, jakie to musi być cudowne być Toddem? – Dziewczyna wyciągnęła z naszej małej lodówki kiełbaski wegetariańskie oraz hummus, a z szafki obok ciemny chleb. – Z jednej strony kobieta, która mogłaby skręcić ci kark udami, z drugiej facet z ABS-em na brzuchu, można się zakochać.
– Nie spędziłaś czasem cudownej nocy ze swoim chłopakiem? – przeliterowałam dwa ostatnie słowa, na co ona poruszyła brwiami w odpowiedzi. – Zrób mi jeszcze kawę.
– Zapomnij!
– Ashton chrapał – wyznałam dramatycznie.
– Chryste. – Cindy aż się wzdrygnęła, łapiąc już za klamkę. – Z mlekiem migdałowym bez cukru? – Skinęłam i w ten sposób zostałam sama z poimprezową migreną przechodzącą od mojej jednej skroni do drugiej.
Cindy Huston była stereotypem biseksualnej kobiety, to znaczy miała całą listę facetów, którzy wykształcili niezdrową obsesję na jej punkcie, jedną byłą dziewczynę oraz nerdowskiego chłopaka, fana gier RPG, komputerów i Władcy Pierścieni. Czułam, że z jej doświadczeniem doskonale zrozumie, dlaczego w nocy postanowiłam zawalczyć o Carlę i sprowadzić do parteru Nicka Allena. Z drugiej strony nawet dla mnie to wydawało się oderwane, gdy już wytrzeźwiałam.
Może jeśli chodziłoby o kogoś innego – niż zadufany w sobie pryk bez umiejętności samokrytycznego myślenia – śmiałabym się z tego, zamiast leżeć wręcz sparaliżowana żenadą we wczorajszym ubraniu. Jednak spodziewałam się, że jeśli on dojdzie do tego, że to ja do niego napisałam, znajdzie mnie, a później sposób, bym wyleciała z tej uczelni.
Uśmiechnęłam się nieco do własnej myśli.
To wcale nie taki najgorszy pomysł. Cindy nie mogłaby mnie zatrzymać, gdyby sam dziekan wystosował pismo wydalające.
Ponownie potarłam oczy.
Szalony pomysł, nie ma takiej opcji.
Poza tym raczej nie chciałam zostać wyrzucona, wolałam dumnie odejść i spróbować czegoś, w czym byłabym dobra, skoro moja misja została zakończona niepowodzeniem.
– Skończyło się mleko migdałowe, więc pożyczyłam od jakiejś laski owsiane, może być? – Moja przyjaciółka wróciła ze śniadaniem do pokoju. – Ivy?
– Trzymałam wczoraj Carlę Rogers nad ubikacją, w której utopiła włosy. Była w takim stanie, bo rzucił ją Nick Allen, do którego w złości napisałam anonimowego SMS-a, a teraz mi głupio, ponieważ pisaliśmy dziwne rzeczy i jak on mnie znajdzie, to nie uwolnię się od tego jego durnego wzroku pełnego politowania, więc, proszę, pozwól mi rzucić szkołę i wrócić do Three Rivers.
– Nie będziesz się kisić na tym zadupiu, kiedy ja jestem tutaj. – Waleczna Cindy odstawiła tackę z jedzeniem, siadając na łóżku przy mnie.
Kiedy byłyśmy dziećmi, miałyśmy wielki plan, żeby podbić Los Angeles albo Nowy Jork, a zamiast tego skończyłyśmy w Oakland, udając, że robimy coś więcej, niż przedłużanie sobie okresu adolescencji. No dobrze, przesadzam. Uczyłyśmy się nieźle, zależało nam, po prostu złapałam doła, a moja przyjaciółka usilnie wierzyła w to, że powrót do rodzinnej miejscowości dodatkowo mnie dobije. Z perspektywy czasu widzę, że Cindy prawdopodobnie miała rację.
– Czy ty nie słyszałaś co powiedziałam? – Zakryłam twarz pośladkami Pattinsona, które były pięknie naklejone na drugą stronę poduszki, przeciwnie do tej, na której spała Cindy.
– To o Allenie?
– Ehe – wyburczałam.
– Błagam cię, nawet jeśli miałby się dowiedzieć, że to ty, co z tego? – Wzruszyła ramionami. – On nie jest żadnym bogiem, jest po prostu nadziany.
– Jego stary jest nadziany! – Wyciągnęłam palec w górę, aby to zaznaczyć.
– No właśnie.
– Tacy są najgorsi!
– A ja myślę, że dramatyzujesz, szukasz problemu tam, gdzie go nie ma, i tak naprawdę chcesz wrócić do Three Rivers, bo tęsknisz za Masonem.
Przez chwilę nic nie mówiłyśmy. Podniosłam się i zabrałam za jedzenie, przytulając poduszkowego Pattinsona do swoich piersi, podczas gdy Cindy obserwowała mnie z troską.
Może miała rację? Mason był moim drugim chłopakiem, ale spotykałam się z nim dłużej niż z pierwszym. Praktycznie od połowy pierwszej klasy do samego końca wakacji, nim nie wyjechałam do Oakland. Nasze rozstanie było dziwne, ponieważ odnosiłam wrażenie, jakby miał mi za złe, że chcę się dalej uczyć, zamiast po prostu wyjść za niego za mąż i zatrudnić się w lokalnej cukierni. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale jego koledzy raczej potwierdzili tę wersję wydarzeń swoim zachowaniem, gdy przyszłam do domu Masona, żeby się z nim pożegnać.
– Może źle zrobiłam?
– Że co? – Huston prawie zrzuciła swoją parówkę z widelca. – Źle zrobiłaś, bo nie przyjęłaś oświadczyn w wieku osiemnastu lat? Czy ty już na głowę upadłaś?
– No dobra, masz rację – jęknęłam niezadowolona. – Ale to nie zmienia faktu, że trochę mi go brakuje i mam też wrażenie, że on jednocześnie miał rację.
– W czym?
– No wiesz. – Powstrzymałam przewrócenie oczami na wspomnienie tej rozmowy. – Że jak chciałam się uczyć, powinnam zostać pielęgniarką i pracować w szpitalu w Three Rivers, albo w ogóle dać sobie spokój, bo świata nie zmienię.
– Moim zdaniem nie musisz drastycznie zmieniać świata, wystarczy, że ciągasz mnie na te wszystkie eko-marsze i jemy to zamiast burgera. – Wskazała na nasze wegetariańskie parówki, więc zachichotałam.
– Nie musisz tego jeść jeśli nie chcesz, przecież nic nie mówię!
– Żartuję sobie, poza tym w parówkach i tak nie ma żadnego mięsa, co za różnica. – Cindy wzruszyła ramionami. – Jesteś tu potrzebna, spiknęłaś mnie z Mitchellem, Ashton oblałby studia bez twoich notatek, zresztą zatrudnią cię w „New York Timesie” za parę lat, będą cię błagać o choćby przyjście na rozmowę rekrutacyjną!
Przymknęłam powieki, śmiejąc się cicho.
– Uratowałaś Carlę przed faux pas…
– Sama popełniając durne faux pas! Marzenie o „New York Timesie” pochodzi z czasów, gdy miałyśmy studiować na NYU. – Szturchnęłam delikatnie Cindy w bok. – Teraz mogłabym pisać artykuły o sporach w radzie osiedla, naprawdę, po prostu chciałabym pisać gdziekolwiek.
– Odpowiedzieli na twoje CV?
– Studentki dziennej, która odpracowuje połowę czesnego w barze uczelnianym? – Uniosłam brew. – Telefony do mnie się urywają, nie mogę się odpędzić od pracodawców!
– Będzie lepiej, zobaczysz. – Cindy pogłaskała mnie po kolanie, a potem przeciągnęła się leniwie, nie chcąc wstawać z posłania.
Jej rodzice nie byli szczególnie bogatsi od moich, ale dziadkowie już tak, dlatego nie musiała martwić się o takie rzeczy, jak czynsz za akademik.
– Dzięki. – Przyjaciółka objęła mnie ramieniem.
– Więc… – Zrobiła dramatyczną pauzę. – Co takiego naskrobałaś do tego Allena?
Od niechcenia wygrzebałam swój telefon ze sterty rzeczy, które przyniosłam z pokoju Ashtona, od razu pokazując jej, jak wygląda sytuacja. Nie miałam się co wzbraniać i tak bym w końcu uległa, zresztą gdybym nie chciała, aby wiedziała, po prostu bym jej nie powiedziała.
– O proszę, nie wiedziałam, że ekonomiści mają do siebie dystans.
– Niektórzy mają, ale nie spodziewałam się, że ten ma – wypaliłam. – Chociaż nie wierzę, że go to ani trochę nie zdenerwowało, no i był pijany. – Wzruszyłam ramionami.
– Ty też byłaś – przypomniała Cindy.
– No, dlatego nie dostanie ode mnie już żadnej wiadomości. – Wyrwałam z ręki dziewczyny swoją własność, po czym podniosłam się na równe nogi. – Dzięki za śniadanie, jesteś najlepsza.
***
Praca w gastronomii nie była spełnieniem moich marzeń, ale w takie popołudnia jak to – gdy pomagała mi zapomnieć o bólu głowy, kiedy większość ludzi z akademika odchorowywała jeszcze poprzednią noc, a studenci weekendowi i tak nie mieli czasu, aby usiąść przy stoliku na dłużej – naprawdę cieszyłam się, że ją mam.
Właściwie zarabiałam na siebie, odkąd pamiętałam, ponieważ lubiłam mieć swoje pieniądze, poza tym doceniałam wspólne narzekanie z innymi współpracownikami na niskie płace, albo na fakt, że obsługa klienta uczy tego, iż niektórych z nich należy traktować jak bardzo głupie, rozwydrzone, wyrośnięte dzieciuchy.
Kiedy mieszkałam jeszcze w rodzinnym miasteczku, podczas każdych wakacji pracowałam właśnie w gastronomii. Dzięki temu nie tylko przygotowywałam świetne drinki, ale przede wszystkim – byłam względnie asertywna. Chyba właśnie z obsługi baru wzięła się moja monumentalna niechęć do ludzi, którym wydaje się, że mogą wszystko, ponieważ w danym momencie znajdują się na dominującej pozycji. Nie ma nic gorszego, niż grupka palantów gwiżdżących na ciebie, wskazujących palcem, co masz robić, obserwujących cię z zimnym politowaniem, albo co gorsza – tak jakbyś była kawałkiem mięsa.
Powstrzymałam prychnięcie z irytacji, gdy do kafeterii wszedł właśnie taki palant – jeden z drugim – to znaczy Nick Allen i jego współlokator oraz najlepszy przyjaciel, Colton Hawkins. Nie byli najbardziej znani na kampusie. Nie mam pewności, czy w ogóle istniał jakiś legendarny student, którego zapamiętaliby dosłownie wszyscy. Ich znałam głównie dlatego, że Nick wziął sobie za cel podrywanie dziewczyn z mojego wydziału, Colton przez chwilę kręcił z Cindy, dodatkowo obaj zadawali się z Ashtonem, poza tym nasze pokoje dzieliła tylko jedna cienka ściana.
Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wielkie były pokłady mojej cierpliwości, skoro jeszcze żadnego z nich nie zamordowałam gołymi rękoma, a czasem byłam skazana na wysłuchiwanie ich podbojów łóżkowych. Noc po zakończeniu pierwszego semestru, gdy pakowałyśmy się z Cindy, by wrócić do domu, usiadłyśmy pod ścianą zafascynowane, gdyż któryś z nich okazał się nieźle wytrzymały, a jego partnerka bardzo głośna.
Później okazało się, że to Colton i… któraś była Nicka.
Miałam absolutnie gdzieś układy Allena oraz Hawkinsa, ich obleśne podejście do życia i to że poczciwy Ashton jakimś cudem to znosił. Mierziła mnie natomiast jedna rzecz, a mianowicie fakt, że Col chociaż nie udawał, że to, co robił z tymi laskami, kiedykolwiek stało obok miłości. Nick dosłownie chodził z nimi za rękę, kupował im małe prezenciki, mówił do nich pieszczotliwie, jakby grał faceta idealnego, a potem nagle nastawał taki moment, w którym rzucał jedną dziewczynę przez SMS-a, by chwilę później pokazać się z nową.
Gdyby nie fakt, że Carla płakała na mojej imitacji piersi – mówię imitacji, bo ustaliliśmy już, że jestem zbudowana jak dwunastoletni chłopiec – machnęłabym na to ręką. Jednak skoro miałam misję, która się nie powiodła, i mogłam nagle pomścić zranioną nową znajomą, to czy powinnam przejść obok takiej szansy obojętnie?
Powiodłam wzrokiem za Nickiem, który rozsiadł się jak książę pod oknem, podczas gdy Colton zaczął szukać wydrukowanej karty leżącej na drugim stoliku obok nich.
Allen wydawał mi się strasznie zimny, zupełnie odcięty od rzeczywistości, dlatego jednocześnie miałam pewność, że w jego głowie dzieje się właśnie coś, co jest popaprane. Nosił ładne koszule i nigdy nie widziałam go w spodniach, które byłyby albo zbyt luźne, albo zbyt obcisłe, co przełamywał czarnymi conversami. Przypominał szefa, który przyjeżdża do firmy nowym maserati z błyszczącym roleksem na nadgarstku, ale ma zwyczajne trampki, które w założeniu mają mówić do pracowników: „Patrzcie, jestem taki jak wy!”.
– Przepraszam, mogłabyś podać kartę? – Z letargu wyrwał mnie dźwięk głosu obiektu mojego zamyślenia.
Zmarszczyłam brwi, bo przecież każdy stolik oprócz ich miał menu. Zawsze tak je rozkładaliśmy, ponieważ kiedyś rzeczywiście jedna karta uległa bliskiemu spotkaniu z kompotem wiśniowym, ale dosłownie żadna osoba ani razu nie zachowała się w tak buracki sposób.
– Karty są na sąsiednich stolikach – odparłam przymilnym głosem, ponieważ nie zamierzałam nadskakiwać chłopakom, którzy mogli być ode mnie maksymalnie rok starsi.
Nick zmierzył mnie z politowaniem, na co zrobiło mi się niedobrze, bo nie znosiłam tego typu pogardliwych spojrzeń bardziej niż werbalnego wyrażenia opinii na mój temat. Chyba wolałam, gdy klienci się wydzierali, wtedy wiedziałam, że mam do czynienia z niedojrzałym emocjonalnie frustratem, a nie z frustratem, który myśli, że jest dojrzały emocjonalnie.
Colton odpowiedział mu coś również za pomocą wzroku, bo widocznie byli ze sobą tak zrośnięci, jak ja i Cindy, po czym sam sięgnął po kartę.
Świerzbiła mnie ręka, by sięgnąć po telefon i napisać mu, żeby się ogarnął, ale to byłoby oczywiste, że to ja do niego napisałam. Na szczęście od głupiego pomysłu odwiodła mnie jakaś kobieta, którą na szybko obsłużyłam, robiąc jej kawę.
– Mogłabyś podejść? – zapytał znów Nick, kiedy drzwi zamknęły się za moją poprzednią klientką.
Nie wiedząc, o co mu chodzi, rzeczywiście przeszłam pod barem, rozprostowując fartuszek na swojej czarnej koszulce, a gdy stanęłam przy nich, patrząc na chłopaków pytająco, poczułam mocny zapach ich ciężkich, zapewne drogich perfum.
– Co się stało, w czym mogę wam pomóc?
– Chcieliśmy zamówić – odparł Allen, uśmiechając się w taki sposób, jakby zaraz miał mi zacząć tłumaczyć, jak powinnam wykonywać swoją pracę. Coś we mnie umarło, trafiło do piekła, wygrzebało się z niego i wróciło na swoje miejsce.
– Zamówienia składamy przy barze, zapraszam, panowie. – Siląc się na to, by spojrzeć mu w oczy, także wymusiłam uśmiechopodobny grymas, stosując swój zawyżony, przesłodzony głos, charakterystyczny dla każdej kobiety, która kiedykolwiek pracowała z ludźmi.
– Ale skoro już tu przyszłaś… – Mój rozmówca wzruszył ramionami.
– Nie zbieramy zamówień przy stolikach. – Policzyłam w głowie do trzech. Pomyślałam, że jeśli teraz się z nim pokłócę, to będzie się za mną ciągnąć do końca dnia. Gdybym miała pełną salę albo kolejkę do kasy, byłabym nieugięta, jednak dla świętego spokoju, mordując chłopaka wzrokiem, skrzyżowałam ręce na piersiach.
– Podejdziemy – mruknął niechętnie Colton, szurając mocno krzesłem o płytki.
– W porządku, nie ma tłumu, co mogę wam podać? – Gestem dłoni poprosiłam, by Hawkins został na swoim miejscu. Gdy jego kolega uśmiechnął się zwycięsko, dodałam: – Proszę, pamiętajcie jednak, żeby w przyszłości podchodzić do kasy, mamy nawet tabliczkę, która o tym mówi.