Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Hidden Hearts - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
8 grudnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hidden Hearts - ebook

Czwarty tom bestsellerowej serii „Hellish”. Tę historię można czytać, nie znając poprzednich tomów. Jednotomowa historia najstarszego z braci Scott. ,,Jesteś moją największą słabością o smaku najdoskonalszego złoczyńcy”. Życie Silver Miles od wczesnego dzieciństwa przypominało prawdziwy koszmar. Dziewczyna mogła liczyć tylko na siebie. Matka o nią nie dbała, a ojczym był jej katem. Silver, by przeżyć, musiała nauczyć się kraść.

Kiedy Silver zakopała ciało ojczyma w ogródku, zdobyła upragnioną wolność. Wszystko miało się niebawem zmienić. Kilka dni później mężczyzna, którego chciała okraść, zaoferował jej układ: albo dziewczyna pójdzie do więzienia za okrutne morderstwo, albo rozpocznie nowe życie w jego szkole. Silver nie miała nic do stracenia. Niczego nieświadoma trafiła do ukrytej w lesie Akademii Six, szkoły dla zabójców i złodziei. Okazało się, że tajemniczy mężczyzna ma dwóch synów, którzy mają za zadanie jej pilnować. A jeden z nich opanował jej myśli i tym samym zaszedł jej za skórę.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8362-221-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NOTA OD AUTORA

Na wstępie chcę Ci tylko przypomnieć, że moja książka jest przeznaczona dla starszego grona odbiorców. Sięgając po nią, musisz mieć na uwadze, że napotkasz w niej motywy dla dorosłych. Moi bohaterowie często przejawiają mroczne zachowania, których nie należy uznawać za dobre.

Hidden Hearts jest książką poruszającą wiele wrażliwych tematów. To mroczna historia, a z bohaterów nie można brać przykładu. Sięgając po tę książkę, musisz mieć świadomość, że to nie jest słodki romans. Sceny w niej zawarte mogą przerazić wielu czytelników. Jednak pamiętaj – wszystko, co tu znajdziesz, to fikcja. Jeśli już zapoznałeś się z moją krótką notą, zapraszam Cię do świata zabójców i złodziei. I owianej tajemnicą Akademii Six.

Udanej podróży.INFORMACJE O SERII „HELLISH”

Wielu z Was prosiło, abym wytłumaczyła kolejność serii „Hellish”. Uznałam, że może to Wam bardzo pomóc.

1. Hellish Heat (historia Nicholasa Scotta i Aurory Devis).

2. Hellish Desire (historia Nicholasa Scotta i Aurory Devis).

3. Hellish Souls (zakończenie historii Nicholasa Scotta i Aurory Devis).

4. Hidden Hearts (historia Zane’a Scotta i Silver Miles) – akcja dzieje się między drugim a trzecim tomem trylogii Nicholasa i Aurory. Zawiera wątki z Hellish Desire i Hellish Souls, jednak jest to odrębna historia, którą można czytać w dowolnej kolejności.

5/6. Dylogia Agony (historia Aidena Scotta i Esmeray Moon) – dzieje się po wydarzeniach z Hellish Souls, więc będzie zawierać spojlery do całej trylogii. Pierwszy tom dylogii „Agony” ma tytuł Dark Agony, a drugi – White Agony.

7. The Golden One (historia Isaaca Warrena) – książka będzie opowiadać o wydarzeniach sprzed trylogii, które dotyczą jednego z jej głównych bohaterów.

Mam nadzieję, że teraz cała seria stała się dla Was jaśniejsza.

Całusy,

WeronikaPROLOG

Margines społeczny. Tym byłam. A może tak postrzegali mnie przechodnie, którzy wpatrywali się w moją twarz ze strachem? Za każdym razem, gdy stałam obok nich, mocno zaciskali palce na swoich płaszczach. Kobiety chwytały w dłonie torebki i powoli się ode mnie odsuwały. A ja za każdym razem znajdywałam lukę. Ich czujne spojrzenie i ostrożność nie powstrzymywały mnie. Byłam marginesem społecznym, a oni się nie mylili.

Nie urodziłam się taka.

Taką mnie stworzyli.

Nie żałowałam.

Niczego w życiu nie żałowałam.

A decyzja, którą podjęłam, zmieniła mnie.

Tak właśnie powstał doskonały złoczyńca…ROZDZIAŁ PIERWSZY

Silver

Pięć lat wcześniej

Wepchnęłam naszyjnik w głąb kieszeni. Palcami odnalazłam kaptur i założyłam go na głowę. Przepychałam się między ludźmi, żeby uciec jak najszybciej. Słyszałam ich głosy. Kurwa. Obejrzałam się za siebie, kolorowe budynki ozdabiały lampiony, a wszędzie unosił się zapach jedzenia. Ktoś grał na gitarze, nienawidziłam tutejszej muzyki. Jednak w tym momencie ułatwiała mi moją pracę. Mieszkańcy Grove City świętowali, a ja nawet nie wiedziałam co.

Przecisnęłam się przez tłum na drugą stronę ulicy. Odwróciłam się za siebie, a gdy wiedziałam, że nikt za mną nie podąża, zsunęłam kaptur. To miasto miało swój urok, a taki dzień jak dziś był dla mnie perfekcyjny. Podczas parad i innych gówien stawało się mniej widocznym. Skręciłam w wąską uliczkę, a kiedy wiwaty ucichły, wysunęłam rękę z kieszeni. Powoli uchyliłam dłoń, a gdy kamienie zalśniły w blasku słońca… O mój, kurwa, Boże.

Naszyjnik, który właśnie ukradłam, wyglądał na cholernie drogi. Oparłam się o ścianę budynku i zsunęłam na ziemię. Mocno zaciskałam biżuterię w dłoni, przez co kamienie pozostawiły ślady na mojej skórze. Byłam cholernie szczęśliwa, nie to co właścicielka naszyjnika.

Właśnie zarobiłam na nowy telefon, buty i jakieś książki. Uśmiechałam się sama do siebie, cały czas obracając w dłoni wisiorek. Nagle usłyszałam czyjś śmiech i jak poparzona wsunęłam go z powrotem do kieszeni, a następnie wstałam z ziemi. Ponownie założyłam kaptur na głowę i ruszyłam prosto do domu.

Wchodziłam właśnie na moje osiedle, nucąc piosenkę pod nosem. Minęłam Sama, który jak zwykle drzemał. Sam był dozorcą na naszym osiedlu. Czarnoskóry mężczyzna po pięćdziesiątce cierpiał na narkolepsję, dlatego za każdym razem, gdy przechodziłam obok jego budki, pukałam mu w szybkę. Tym razem mężczyzna uniósł głowę, a jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Zaśmiałam się i pomachałam mu na pożegnanie. Wytarłam buty o wycieraczkę, którą ostatnio kupiłam. Podobał mi się jej napis. Wyciągnęłam ciężki brelok z tylnej kieszeni i wsunęłam srebrny klucz do zamka. Potem musiałam wyjąć kolejny, aby otworzyć górny zamek, a na koniec byłam zmuszona szarpać się z drzwiami. Postawiłam krok i nagle usłyszałam krzyk:

– Silver!

Nie zdążyłam nawet dobrze wejść. Ściągając buty, wydarłam się:

– Jestem!

Odwiesiłam bluzę na wieszak, po czym wyciągnęłam z niej moją zdobycz. Wepchnęłam ją do kieszeni spodni i weszłam do salonu. Złote włosy mamy wyróżniały się na tle zielonej kuchni. Tak bardzo nie lubiłam tego pomieszczenia. Nie rozumiałam co Penelope miała w głowie, gdy tworzyła to arcydzieło. I tę cholerną spiżarkę, która była moim koszmarem. Usiadłam na krześle, a mama obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem. Miała na sobie granatową koszulę, była nowa… Coś ścisnęło mnie w gardle. Dla siebie zawsze miała pieniądze. Nowe ubrania, buty, idealna ułożona fryzura…

– Gdzie się szlajałaś? – Przez chwilę pomyślałam, że się mną zainteresowała. – Znów stwarzasz problemy?

Mylne spostrzeżenie.

– Tu i tam – odpowiedziałam, chwytając jabłko.

Dłoń matki zderzyła się z moją. Uderzyła mnie, wytrącając mi owoc z ręki. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z krzesła. Skierowałam się do swojego pokoju, nie miałam zamiaru dłużej na nią patrzeć. Jednak matka jeszcze ze mną nie skończyła…

– Silver Ruby Miles! – wydarła się za mną.

Powoli odwróciłam się w jej stronę. Miała ściągnięte brwi, a zmarszczki na jej czole się pogłębiły. Jej gniew nie był dla mnie czymś nowym. Przyzwyczaiłam się do niego. W myślach zaczęłam odliczać.

Raz.

Dwa.

Trzy…

– Wyciągnij to, co masz w prawej kieszeni – rozkazała.

I w tym momencie zaskoczyła mnie po raz pierwszy. Znałam jej każdy ruch w każdej sytuacji, wiedziałam, co myśli, co powie i zrobi. A dziś pieprzona Penelope mnie zaskoczyła. Próbowałam nie dać po sobie niczego poznać. Panie Boże trzymaj mnie w opiece.

Kiedy wkładałam dłoń do kieszeni, wzrok matki był natarczywy. Jeden zły ruch i jest po mnie. Pewnie wyciągnęłam wnętrze kieszeni. Matka opuściła wzrok na moją nogę.

– Silver podnieś nogawkę.

Cholera.

Nie drgnęłam, nawet się nie poruszyłam. Wszystko poszło się jebać, a ja byłam w totalnej dupie. Już kilka razy przyłapała mnie na kradzieży. Ale gdyby nie ona, to nie musiałabym tego robić… Nie musiałabym stać się marginesem społecznym.

– Ruby Miles! – wykrzyczała. Zwracała się do mnie drugim imieniem, gdy była już w szale. Wiedziałam, że to się dla mnie nie skończy dobrze. – Podnieś nogawkę!

Kobieta podbiegła do mnie, chwyciła mój nadgarstek, a jej długie paznokcie wbiły mi się w skórę. To nie bolało aż tak bardzo. A przynajmniej było niczym w porównaniu z tym, co mogło mnie czekać. Jej druga dłoń złapała za materiał moich spodni. Zaczęła rwać za nie, a ja po prostu stałam. Wiedziałam, że walka z nią jest bezcelowa. Umiałam odpuścić, gdy przegrywałam. Naszyjnik wyleciał prosto pod jej nogi. Chwyciła go w dłoń i machnęła mi nim przed oczami. Spoglądając w jej oczy, widziałam czystą furię, wymieszaną z zawodem. Moja własna matka była mną zwiedziona. Szkoda, że gówno robiła, by mnie wychować.

– Jesteś kryminalistką!

O artystycznej duszy.

Z zaciśniętymi wargami patrzyłam jej w oczy. Nie czułam się źle, nie bałam się konsekwencji, a nawet nie interesowało mnie jej zdanie. To przez nią to robiłam. Ona miała dla siebie pieniądze, ale nie było ich, kiedy trzeba było mi kupić nową kurtkę. Miała to w dupie. Moja własna matka miała mnie w dupie. Nie obchodziło ją nic. Nie… Nie obchodziłam ją ja.

Drgnęłam, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a potem ciężkie kroki. Nie bałam się matki, ale to nie oznaczało, że nie bałam się nikogo. Istniała jedna osoba na świecie, która mnie przerażała. Bałam się człowieka, który w tym momencie stanął za plecami mojej matki. Jego palce zacisnęły się na jej ramieniu. Mężczyzna patrzył na mnie jak na największe gówno na świecie. Czy się tym przejmowałam? Nie. Ale przerażał mnie za każdym razem. Nie wiedziałam, co moja matka w nim widziała, bo ja widziałam jedynie czyste zło.

Wyrwał z dłoni Penelope biżuterię. Cień rozbawienia przemknął po jego twarzy. Ciesz się, kutasie, kiedyś dzięki czemuś takiemu ucieknę od was. Zrobiłam krok w tył.

– Grzeczna suka, powinnaś się cieszyć, Pen – wybełkotał swoim przepalonym głosem. Zawsze, gdy go słyszałam, miałam ochotę zwymiotować.

Prosto na jego buty.

– Trey! Nie mów tak! – skarciła go. Cóż za akt miłosierdzia.

Widziałam ogień, który zapłonął w jego oczach. Znów był pijany, a kiedy chciałam się wycofać, dźwięk siarczystego policzka postawił mnie na nogi.

– Zamknij się!

Moja matka złapała się za twarz. Mogłam nic nie robić… Mogłam po prostu pójść do pokoju. Penelope nie była idealną matką, ale nie mogłam pozwolić na to, by takie ścierowo jak Trey poniżało ją na moich oczach. Rzuciłam się na tego bydlaka, jego ręce zacisnęły się na mojej bluzie i odepchnęły mnie z całej siły. Wpadłam na wyspę kuchenną. Czułam od niego alkohol, bardzo dużo alkoholu. Próbowałam się wyrwać, gdy złapał mnie za włosy. Moja mama krzyczała. Nie liczyłam, ile razy zostałam przez niego skatowana, ale dziś… Dziś coś we mnie pękło. Słyszałam, jak ściąga pasek, a potem poczułam, jak pas przecina moje plecy.

Moja matka podbiegła do mężczyzny, a ten odepchnął ją z taką siłą, że Penelope zatoczyła się do tyłu. Widziałam… Ja to widziałam. Moja mama potknęła się o fotel… Upadła. Upadła, uderzając głową w kant stolika kawowego. Potem widziałam już tylko krew i nieruszające się ciało matki. Zadziałałam instynktownie. Sięgnęłam dłonią po nożyk, który trzymałam przy sobie. Zawsze miałam go w tylnej kieszeni, na wszelki wypadek. Nie zawahałam się, kiedy Trey przyklęknął obok ciała mojej matki. Wbiłam mu ostrze w kark. Krew trysnęła mi prosto w twarz. Ostatkami sił odwrócił się w moją stronę.

Jego spojrzenie było puste.

A gdy upadł na ziemię, zrozumiałam, co zrobiłam…

Byłam kryminalistką.

Marginesem społecznym.

Morderczynią…

Wykopywanie grobu we własnym ogródku to najgorszy pomysł na świecie. Jednak nie miałam innego. Trey był wielki, a ja byłam nastolatką, która nie miała krzepy w rękach. Samo wykopanie dołu zajęło mi kilka godzin. Ciągnęłam jego zwłoki dobre pół godziny, a gdy w końcu jego truchło wpadło do dziury, zaczęłam zasypywać je ziemią.

Nic nie czułam…

Może jedynie było mi przykro, że moja matka nie żyła. Ale nie płakałam.

Penelope pozwoliła na to, by ten człowiek mnie bił. Nie była dobrą matką, a na pewno nie moją. Poradzę sobie z nimi czy bez nich. Muszę tylko uciec z Ohio. Śmierć mojej matki może i bym wytłumaczyła, ale zamordowałam Treya. I bez zawahania zakopałam go w ogródku. Dostałabym dożywocie za bezwzględną okrutność, a śmierć matki pewnie też by mi podpięli. Miałam siedemnaście lat… Byłam dzieckiem z krwią na rękach.

Stanowiłam zagrożenie dla ludzi.

Był już środek nocy, a ja wzięłam papierosy, które należały do tego chuja. Wyciągnęłam z domu krzesełko i ustawiłam je na jego grobie. Odpaliłam fajkę i spojrzałam w niebo. Zaciągałam się nikotyną. Kręgosłup mnie rwał, całe ciało pulsowało od wysiłku. Wysunęłam z paczki papierosa i wbiłam go w ziemię.

– Zajaraj sobie, skurwielu – mruknęłam, odpalając go.

Ciało mojej matki nadal leżało w domu. Wiedziałam, że powinnam spierdalać jak najszybciej się dało. Wszędzie były moje odciski, a w końcu ktoś się zorientuje, gdy matka i Trey nie pojawią się w pracy. Ja nie chodziłam już do szkoły, bo moja rodzicielka i ten skurwiel stwierdzili, że nie nadaję się do tego. Przeniosłam się na edukację domową, ale Trey przekupił nauczycielkę, by wpisywała mi oceny i zaliczała egzaminy. Nikt się mną nie interesował.

Nawet instytucje miały na mnie wyjebane.

Więc ja miałam wyjebane na system.

Świat mówił o równouprawnieniu, o tym, że kobiety są równe mężczyznom. A to był stek bzdur. Jebanych kłamstw, którymi nas karmili, by zaćmić nam oczy.

Patriarchat dominował na całym świecie, a szczególnie w mojej rodzinie.

Nienawidziłam mężczyzn.

Nienawidziłam.

Mój ojczym uważał się za lepszego od nas – kobiet. Wymyślał różne zasady, których my miałyśmy się trzymać, jeśli tego nie robiłyśmy, czekała nas kara. A zwłaszcza mnie. Może nie powinnam wrzucać wszystkich mężczyzn do worka z podpisem: patriarchalni skurwiele. Ale nie miałam innego poglądu. Opierałam swoje teorie na tym, co spotkało mnie. I nadal nienawidziłam mężczyzn. Nawet naszego dozorcę Sama. On pewnie też był zjebany…

Zgasiłam papierosa i wbiłam go w ziemię. Krzesełko zostawiłam na dworze. Wchodząc do domu, spojrzałam na ciało matki. Myślałam, że coś poczuję, cokolwiek. Nic. Jej też nienawidziłam. Pozwalała na to wszystko, liczne blizny pozostaną na moim ciele na zawsze.

Niech spłonie w piekle.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, zabrałam najcenniejsze przedmioty z domu i gotówkę, którą przechowywali. Jeśli mnie złapią, trudno. A jeśli nie… To zapomnę o moim poprzednim życiu. Zapomnę…ROZDZIAŁ DRUGI

Silver

Teraźniejszość

Siedziałam na ławce w parku i przyglądałam się przechodniom. Ludzie do tej pory traktują mnie jak wyrzutka. Jakby nadal wyczuwali, że nie jestem nikim dobrym. A ja lubiłam na nich patrzeć, lubiłam dostrzegać ich skrajne emocje. Jedni byli chodzącymi promykami szczęścia, inni wręcz czarnymi burzowymi chmurami. Bardziej intrygowali mnie ci, od których wiało grozą, żalem i złością. Byli nieobliczalni i chyba dlatego tak ich nienawidziłam.

Choć sama taka byłam, dlatego nienawidziłam też siebie.

Odchyliłam głowę, by spojrzeć w niebo, które było dzisiaj zachmurzone. Chyba nade mną też zawisły burzowe chmury. Zachichotałam pod nosem i założyłam nogę na nogę. Jeśli ktoś w tej sekundzie na mnie spojrzał, pewnie pomyślał, że jestem mocno pierdolnięta. I coś w tym było. Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku, było już pięć po szóstej. Zaczęłam się rozglądać po parku. Szukałam osoby, która wyglądała jak każdy, osoby, która mogła być każdym, ale wydawała się wyjątkowa. Musiałam znaleźć jedną osobę, a po tym przeklętym parku kręciło się za dużo ludzi.

Kiedy się podniosłam, dziwny prąd przebiegł po moich nogach. Wyprostowałam plecy i ruszyłam w głąb parku; otaczały mnie pomarańczowe korony drzew. Dzisiaj nie było zbyt ciepło, w końcu jesień w Paryżu nie należała do najcieplejszych pór roku. Europa, miejsce, w którym artysta jest ceniony, a ludzie jeszcze bardziej okrutni.

Podobało mi się tu.

Próbowałam nie wpaść w żadną z kałuż, ale powstało ich tak wiele, że prawie nie nadążałam, by je wymijać. Ręce trzymałam w kieszeniach, nie z powodu doskwierającego mi zimna. Jedną z dłoni zaciskałam mocno na rękojeści mojego noża. Zawsze go ze sobą nosiłam.

Kiedy zagłębiałam się w park, ludzi było coraz mniej. Odpowiadało mi to, mniej ciekawskich spojrzeń w moją stronę ułatwiało mi pracę. Schowałam każdy kosmyk moich włosów pod kaptur i przyśpieszyłam kroku, gdy zauważyłam zakapturzoną postać naprzeciwko mnie. Nieznajomy odwrócił się w moją stronę i chwilę mi się przyglądał. Z takiej odległości nie mogłam dostrzec jego twarzy. Czy to tej osoby szukałam? Ciało podpowiadało mi, że tak, więc przyśpieszyłam. Szłam kilka kroków za nieznajomym, a on doskonale wiedział, że za nim idę. Chciał, żebym za nim szła. Kałuże rozpryskiwały się pod uderzeniem mojego buta. Ta osoba przyśpieszała, a ja wraz z nią. W tym momencie wchodziłam w każdą kałużę, przez co miałam już zachlapane nogawki. Teraz było mi to obojętne. Nie mogłam stracić tego człowieka z oczu. Nawet nie zwróciłam uwagi, że moje dłonie automatycznie zacisnęły się mocniej. Znajdowałam się coraz bliżej, praktycznie dyszałam nieznajomemu w kark. Już miałam złapać za czarny kaptur, gdy ktoś we mnie wpadł. Dokładniej to mały chłopiec. Miał może około dziesięciu lat. Uśmiechnął się do mnie i wymamrotał przeprosiny. O nie.

Nieznajoma postać zamieniła się w pył. Rozpłynęła się. Kurwa, miałam ochotę kopnąć to dziecko w kostkę. Zagryzłam zęby i ruszyłam przed siebie. Może była jeszcze jakaś nadzieja.

Pustka.

Nie znalazłam żadnego śladu, nie dostrzegłam też żadnych odcisków podeszwy. To wyglądało, jakby ta osoba naprawdę się rozpłynęła. Ukucnęłam i spuściłam wzrok na błoto pod sobą. To była moja jedyna nadzieja. Poszlaka, światełko w tunelu. Teraz to przepadło. Kilka miesięcy pracy poszło się jebać!

– Pójdziesz ze mną – usłyszałam za sobą czyjś głos, później poczułam, jak coś wbija mi się w żebra. Z pewnością był to nóż.

Och, bardziej nie trzeba było mnie przekonywać.

Ceniłam swoje życie.

Poluzowałam uścisk na swoim nożu. Schyliłam głowę, chcąc przez chwilę poczuć się jak jego jeniec. Ten człowiek nie widział, że cały czas się uśmiechałam. Patrzyłam pod nogi, nie unosząc spojrzenia wyżej, niż wiedziałam, że mogę. Nie byłam głupia, gdybym tylko to zrobiła, zimny metal od razu wbiłby się pomiędzy moje żebra.

Ciekawe, jak bardzo by mnie to bolało. Ile zajęłoby wykrwawienie się?

Gdy pod podeszwami butów poczułam brukową kostkę, odetchnęłam. Może moje spodnie przeżyją.

Chłopak, rozpoznałam płeć po głosie, nic ciężkiego, wepchnął mnie między uliczki, popychając mocno. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę. Odwróciłam się w jego stronę i zlustrowałam nieznajomego.

Był wysoki, nieco barczysty i naprawdę wysoki. Nie widziałam jego twarzy, skrywała się nie tylko pod chustą, ale też ciężkim, grubym kapturem. Ktoś nie chciał być rozpoznany. Świetnie, to wszystko ułatwiało.

Wystarczyło mi kilka spojrzeń, by dowiedzieć się kim ów nieznajomy jest. I nie dlatego, że miał przyczepioną do płaszcza złotą broszę w kształcie litery S. Zorientowałam się, gdy spojrzałam na jego buty. Tylko jedna osoba, którą długo znałam, nosiła do takiego stroju jordany.

Nienawidziłam go.

Dlatego od nich uciekłam.

Dlatego uciekłam z Six.

Odkąd uciekłam, minęło sporo czasu… Żaden z nich mnie nie szukał, a przynajmniej żaden z nich na mnie nie wpadł. Wtedy byłam gówniarą, która myślała, że złapała Boga za nogi. Byłam dziewczynką, która cieszyła się, że ktoś ją zauważył… Dziewczynką, która potrzebowała pomocy. Nie byłam zła na młodszą Silver, wybrała najlepszą opcję spośród wszystkich, które miała. A nie miała ich wcale. Zostać złapaną i skazaną na dożywocie lub uciec z nieznanym człowiekiem. Nie miałam nic do stracenia… Wtedy nie.

Przecież i tak byłam marginesem społecznym, więc co mogło pójść nie tak?

– Coś cię bawi? – spytał.

Och, nawet nie zauważyłam, że się śmieję.

– Ładne buty. – Założyłam ręce na piersi, nie tylko po to, żeby go zlekceważyć, ale też by go zdenerwować.

Znałam go doskonale, dlatego wiedziałam, że wkurwia go poza, która ukazuje brak szacunku wobec jego osoby. Przecież każdy powinien przed nim truchleć. No, kurwa, po moim trupie.

Chłopak nawet nie drgnął, stał jak wielki słup. Durny słup.

– Nawet ta złota broszka nie przykuwa uwagi tak jak te buty – parsknęłam. – Są przereklamowane i mają chujową przyczepność. – Puściłam mu oczko.

Zrozumiał mój przekaz w momencie, gdy rzuciłam się na drabinę przytwierdzoną do kamienicy. Wspinałam się na dach, kiedy on dopiero pokonywał pierwsze szczebelki. Przeskoczyłam nad kilkoma rurami, szukając drabiny, która sprowadzi mnie na dół. Jeśli nie znajdę jej w przeciągu dwóch minut, on mnie złapie. W końcu dostrzegłam wyjście ewakuacyjne, byłam blisko. Biegłam, omijając wystające obiekty, słyszałam go. Był za mną, bardzo, ale to bardzo blisko. Wyciągnęłam dłoń do przodu, czułam już klamkę w swojej dłoni, znajdowałam się tuż przed nią. Ale on okazał się szybszy. Ramionami otoczył moje ciało i rzucił się razem ze mną na ziemię. Przeturlaliśmy się kawałek. Puścił mnie, a ja zaczęłam się podnosić.

– Stój! – ryknął.

Całe szczęście, że treningi taekwondo były moimi ulubionymi. Wsunęłam jedną rękę między jego nogę, a drugą między ramię i zaczepiłam ją na plecach. Przewróciłam nas, a chłopak upadł na plecy. Gdy usłyszałam jego cichy jęk, wysunęłam z kieszeni nóż. Nogę przełożyłam przez jego ciało i nachyliłam się do niego. W kolejnej sekundzie przyłożyłam mu stal do gardła i ściągnęłam chustę.

– Czego chcesz? – spytałam, dysząc.

Chłopak tylko wyszczerzył zęby. Pieprzony Scott.

– Cześć, kwiatuszku – wyszeptał.

Przycisnęłam ostrze mocniej do jego krtani.

– Mamy do pogadania.

Parsknęłam na te słowa.

– Z trupem nie wdam się w dyskusje – odpowiedziałam, lekko wzruszając ramionami. – Przykro mi. – Zrobiłam podkówkę z ust.

Zapomniałam o jednym… O cholernym skupieniu przy nim. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za nogę, a po chwili to ja leżałam na ziemi, a on zawisł nade mną. Wybił mi z dłoni nóż, a gdy chciałam po niego sięgnąć, poczułam ostrze na swojej skórze.

– Raz, dwa, trzy, trupem jesteś ty. – Puścił mi oczko.

Skurwiel.

Nie szarpałam się, po prostu leżałam na tym pierdolonym dachu, czekając na jego ruch.

– Łamiesz protokoły, kwiatuszku.

– Ja pierdolę, nie mów tak do mnie – westchnęłam.

Aiden poruszył brwiami, ale nadal na mnie siedział. Wyglądał na znudzonego… Nie zaskoczyłam go. Nic nowego.

– Od kiedy dbasz o protokoły, kodeks i inne pierdoły? – spytałam.

Chłopak wzruszył ramionami.

– Nie dbam.

Nie miałam do niego sił. Nic się nie zmienił. Nawet po tylu latach, nadal był zimnym skurwielem bez serca. Przez chwilę uwierzyłam, że mógł je mieć. Przez krótką chwilę, dopóki i on mnie nie zawiódł. Każdy mężczyzna, który pojawiał się w moim życiu, wykorzystywał mnie. Teraz to ja chciałam wykorzystywać ich.

– Możesz mnie puścić? Zaczyna padać, a ja mam na sobie nowy płaszcz.

– Saint Laurent? – parsknął. – Od kiedy ubierasz się jak bogacz?

Nie zawahałam się, uderzyłam go pięścią w nos. Chłopak zachwiał się i upadł na tyłek, podpierając się na dłoni. Nadepnęłam na nią i docisnęłam do ziemi.

– Od dnia, gdy bogacze zrujnowali mi życie. – Mocniej naparłam butem na jego dłoń. – Więc stałam się nimi, wtedy jakoś łatwiej rujnuje się czyjeś życia.

Chłopak nawet nie wykrzywił się z bólu. Patrzył na mnie spod rzęs.

– Odpuść, nie wrócę – dodałam.

– Zaciągnę cię siłą.

– Próbuj szczęścia. – Nachyliłam się do niego. – Nie jesteście tacy, za jakich was miałam, to była obłuda. Szkoda, że tak późno to dostrzegłam.

Aiden mocniej zacisnął szczękę. Może i nie czuł nic więcej oprócz gniewu, pożądania… Jednak choćby chciał zatuszować ból fizyczny, ten po czasie wyjdzie na wierzch. Jego wzrok wydawał się pusty, ale zaciśnięta szczęka mówiła sama za siebie.

– Silver – zwrócił się do mnie po imieniu.

I wtedy coś we mnie zawrzało. Ściągnęłam nogę z jego ręki i gdy chciałam kopnąć go prosto w tę piękną, zakłamaną buźkę, złapał mnie za nią. Mocno zacisnął palce na mojej nodze.

– Nie będę wstawiał sobie nowych jedynek.

– I tak cię stać – odparłam.

– Może i tak, ale wolę gryźć prawdziwymi, a nie implantami – odgryzł się, a następnie dodał: – Zanim odejdziesz. – Wyciągnął telefon. – Ktoś do ciebie – powiedział.

I wtedy usłyszałam ten głos…

– Czego, Aiden? – Głos Zane’a nic się nie zmienił.

Ponury. Piorunujący. Pociągający.

– Cześć, braciszku, wiem, że jesteś zajęty, ale chcę, by ktoś się z tobą przywitał.

Z początku się nie odezwałam. Jednak miałam świadomość, że jeśli nic nie powiem, Aiden nie odpuści. Dlatego z cynicznym uśmiechem odparłam:

– Pierdol się, Zane.

Jego basowy śmiech był wystarczającą odpowiedzią.

– Kwiatuszku, miło cię słyszeć. Niedługo się zobaczymy.

To brzmiało jak obietnica.

– Pozdrów rodzinkę, Zane. Zajmę się twoją kobietą do twojego przyjazdu – odparł chłopak przede mną.

– Nie uszkodź jej za bardzo. – Głos Zane’a wydawał się rozweselony.

Podniosłam nóż z ziemi i wsunęłam go do kieszeni. Odwróciłam się i zaczęłam iść do drabiny, która zaprowadziła mnie na ten dach. Aiden nie ruszył za mną, co mnie lekko zdziwiło. Jednak nie omieszkał czegoś dodać.

Nie przeżyłby bez ostatniego słowa…

– Przyszykuj dziś dla mnie pościel. – Odwróciłam się w jego stronę. – Do zobaczenia, kwiatuszku.

Wyciągnęłam w jego stronę środkowy palec. Skurwiel bez kręgosłupa moralnego.

Moją głowę rozsadzały wspomnienia. Wszystko ponownie stanęło mi przed oczami, ale tym razem ze świadomością dwudziestotrzyletniej Silver. Całe moje ciało przeszył zimny dreszcz.

Kiedy moje nogi zetknęły się z mokrym asfaltem, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem dlaczego, ale oni zawsze działali na mnie w taki sposób, że zapominałam o oddychaniu. Uniosłam wzrok prosto na wyłaniającą się zza pomarańczowych liści wieżę Eiffla.

Musiałam wrócić do swojego mieszkania.

Nie wspomnę, jaki wydałam majątek na jego wynajem… Pieprzony Paryż i jego ceny. Za mieszkanie obok Sekwany płaciłam więcej niż za dobry samochód w Stanach.

Otworzyłam białe drzwi i opadłam na kanapę, nawet nie zdejmując butów. Spojrzałam na ławę i stos papierków, który już nie mieścił się na drewnie, czekając na spalenie. Tyle poszlak, a to wszystko na nic. A może to on był tą wskazówką? Aiden…

Westchnęłam ciężko i odszukałam w kieszeni płaszcza telefon. Była siódma, a ten dzień wyczerpał mnie do cna. Wybrałam pierwszy kontakt i włączyłam głośnik. Wystarczyły dwa sygnały, by moja przyjaciółka, która teraz znajdowała się Minnesocie, odebrała. Jak dobrze pamiętałam, u niej była teraz jakaś dwunasta w południe. Wyobraziłam sobie brunetkę popijającą kawę przy laptopie. Przez jakiś czas widywałam ją na co dzień… I tęskniłam za nią. Cholernie mocno.

– Silver! Ja cię zabiję, ty mała suko! – Nie spodziewałam się takiego okrzyku szczęścia.

Zsuwając ubłocone buty, parsknęłam:

– Ciebie też dobrze słyszeć, Heidi.

– Jeszcze żyjesz? Bijesz nowy rekord? – Nie musiałam siedzieć obok niej, by wiedzieć, że teraz zmarszczyła brwi i przymrużyła oczy. Myśląc, że wywoła tym jakąś moją reakcję.

– Takie nowe postanowienie, wiesz na nowy rok.

– Sylwester będzie dopiero za kilka miesięcy – sprostowała. – Pieprzysz głupoty. Co się stało?

– Wpadłam w duże błoto, a do podeszwy przykleiło mi się gówno – odparłam, a dziewczyna wsłuchiwała się w mój głos. – Co ciekawe, to gówno okazało się mieć imię.

– Silver na kogo wpadłaś?

– Na mojego ulubieńca – westchnęłam.

– Któryś z braci przyleciał specjalnie do Paryża? Do ciebie? – kpiła.

Suka.

– Udam, że tego nie słyszałam.

Cisza w słuchawce podpowiadała mi, że Heidi intensywnie myśli. Potem usłyszałam stukanie w klawiaturę, jej palce zaczęły pracować. Milczałam, czekałam, aż coś wymyśli, tylko ona mogła mnie nakierować. Uzupełniałyśmy się.

– W bazie danych nic nie ma o posłaniu kogoś aż do Europy.

– Wydaje mi się, że to prywatne widzenie – odparłam.

– Zrobili coś przeciwko protokołom? – prychnęła.

– Czy bracia Scott kiedykolwiek działali według protokołów i kodeksu? – spytałam.

– Nigdy.

No właśnie. Bracia mieli wyjebane w kodeks, protokoły i te całe zasady. Nie obowiązywały ich. I nie tylko dlatego, że byli synami samego Arrona Scotta, ale też dlatego, że oni nigdy nie grali według zasad. I tak zaskoczyło mnie to, że dopiero po tylu latach postanowili mnie odszukać.

– Powiedział ci, czego chce? – odezwała się Heidi.

– Nie zdążył, uciekłam.

– Zawsze szybko spierdalałaś – zaśmiała się.

– Myślisz, że jestem blisko? Wiesz, przypuszczam, że gdybym nie była, nie zjawiłby się tu. Oboje tego szukamy.

– Mówisz o tej biżuterii?

– Boże, Heidi! To nie tylko ładna ozdoba!

– Tak, wiem, uspokój się, mała. Poszukam czegoś, a ty uruchom swoją burzę myśli. Zdzwonimy się?

– Dobra, będę dzwonić.

Rozłączyłam się i westchnęłam. Dlaczego ze wszystkich miast na świecie to musiał być akurat Paryż? Miasto miłości i zakochanych. I w nim ja, która nie uznawała czegoś takiego jak kochanie. Pomasowałam nasadę swoich blond włosów i rozpuściłam mały kok.

Zajmę się tym wszystkim jutro…

Siedziałam kilka godzin w bezruchu, czekając, aż na niebie pojawi się księżyc. Spojrzałam ostatni raz przez okno. Paryż zasypiał, gwiazdy lśniły na granatowo-czarnym niebie. Zapierający dech w piersi widok. Jednak nie dla mnie. Zasłoniłam żaluzję i zgasiłam światła.

Zajmę się tym jutro, pomyślałam.

I wtedy rozległ się dzwonek…

Przyszedł.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: