Historia jak z romansu - ebook
Historia jak z romansu - ebook
Star Soames poszukuje drogocennego naszyjnika, który jest częścią spadku. Niestety nie wie, gdzie rodzinne klejnoty zostały ukryte. Podążając śladem klejnotów, przyjeżdża do kraju przodków. Star – marzycielka i romantyczka – całe dnie spędza w muzeum, wczuwając się w historie z przeszłości. Któregoś dnia spotyka tam niezwykle przystojnego mężczyznę i z miejsca się zakochuje. To takie romantyczne! Star nie wie jednak, że tym mężczyzną jest szejk Khalif Al Azh, a noc spędzona z nim będzie miała konsekwencje, które pokrzyżują jej plany…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-8407-3 |
Rozmiar pliku: | 604 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nie wiem, czy powinnam jechać.
– Nie mamy wyboru.
– Nie chcę zostawiać cię ze Star i całą resztą…
Serce Star Soames załomotało pod wpływem nagłego bólu. Wiedziała, że gdyby jej siostry się dowiedziały, że są podsłuchiwane, poczułyby się fatalnie, ale ona też nie czuła się dobrze, wrzucona do jednego koszyka z „całą resztą”, jakby była nieprzyjemnym obowiązkiem, ciężarem. Nie była ciężarem, na pewno nie takim, jakim obarczył je dziadek, którego zresztą nigdy nie poznały.
Star powstrzymała łzy, by skupić się na słowach Skye, najstarszej siostry.
– To tylko kilka dni. Polecę na Kostarykę, wezmę mapę od Benoit Chalendara, wrócę do domu. Bułka z masłem.
– Nie sądzę, by przypadkiem miał mapę przy sobie – łagodnie zauważyła Summer, najmłodsza z sióstr, specjalistka od gaszenia rodzinnych pożarów.
– W takim razie dodajmy dzień na powrót przez Francję. Wrócę, zanim się obejrzysz.
Star przesunęła dłonią po ciężkim złotym naszyjniku, który znalazły wczoraj wraz z pamiętnikami prababci ukrytymi za półkami, które otwierały się po naciśnięciu tajemniczego guziczka w bibliotece Catherine, czy też kobiet, jak nazywano mniejszy z księgozbiorów. Mężczyźni rzadko tam zaglądali i pewnie nie przyszłoby im do głowy szukać czegokolwiek w tym babskim zakątku.
Jeśli kiedykolwiek podejrzewano Catherine o zabranie i ukrycie wartych fortunę rodzinnych diamentów przed jej okrutnym mężem, nikt nie miał dowodów na prawdziwość tej wersji zdarzeń. Pokolenia bezskutecznie próbowały rozwikłać zagadkę zaginionych klejnotów, które zapewne z czasem jeszcze zyskały na wartości. Każdy z Soamesów po kolei gotów był zrujnować posiadłość w Norfolk, by udowodnić, że rodzinna legenda jest prawdą, i przejąć skarb. Elias Soames, który wydziedziczył ich matkę, gdy była jeszcze nastolatką, nie był tu wyjątkiem. Star zadrżała na wspomnienie jego portretu w biurze pałacu, gdzie wraz z siostrami po raz pierwszy poznała warunki jego testamentu. Gdy prawnik odczytywał szatańskie wymagania Eliasa, ten spoglądał na wnuczki z obrazu, niczym Dickensowski czarny charakter, budząc grozę w ich sercach.
Elias dał im dwa miesiące na znalezienie diamentów. Gdyby zawiodły, pałac oficjalnie zyska rangę zabytku i stanie się własnością państwa. Star zaśmiała się. Same przekazałyby wszystko Narodowemu Funduszowi, tak bardzo nienawidziły tego miejsca. Ale matka…
– W międzyczasie miej oko na Star. Sama wiesz, jak to z nią jest.
Jak to z nią jest? Star skrzywiła się i odsunęła od drzwi, nie na tyle daleko jednak, by nie słyszeć kolejnych słów Skye.
– Boję się, że sama zacznie szukać kolejnego tropu. Zwłaszcza że byłoby to…
– Romantyczne? – zaśmiały się obie siostry.
Star zacisnęła zęby. Czytała i uwielbiała romanse niemal całe życie, dałaby się za nie pokroić. Niczego w tej kwestii nie zamierzała zmieniać.
– Po prostu martwię się, że Star wpakuje się w kłopoty. Nie stać nas na to. Nie stać nas na błędy.
Niestety, z bólem serca musiała przyznać, że tym razem siostry miały rację. Rozejrzała się po bibliotece, potem zerknęła za okno, gdzie promienne gwiazdy migotały na ciemnym niebie nad rozległym terytorium wchodzącym w skład majątku. Star westchnęła ciężko. Gdyby matka mieszkała tu, a nie w maleńkim pokoiku w Salisbury, pewnie miałaby zapewnioną lepszą opiekę onkologiczną. Adres robi swoje. Nie ma co porównywać skromnego mieszkanka z dwuskrzydłowym pałacem z czterdziestoma pokojami. Straszna niesprawiedliwość, pomyślała Star, że nasze życie zależy od dochodów, oszczędności czy adresu.
– Już straciłyśmy dwa tygodnie – kontynuowała Skye. – Ale mamy pamiętniki. Odszyfrowałaś ukryte wiadomości, to dobry początek. Znajdziemy te diamenty. Benoit Chalender ma mapę sekretnych przejść w pałacu, jestem tego pewna.
– Droga Skye – zaczęła Summer. – Nawet jeśli zdobędziemy mapę, nadal nie będziemy wiedzieć, gdzie jest skarb. Diamenty nie leżą, ot tak, w rogu jakiegoś przejścia. Jeśli znajdziemy kolejną wskazówkę podczas twojej nieobecności, Star będzie musiała za nią podążyć. Ja muszę zostać, tak nakazuje testament, jedna z nas musi tu być przez cały czas. Zresztą, ktoś powinien podejmować potencjalnych kupców.
– Pomyślałabyś, że tak będzie wyglądać nasze życie? Że będziemy poszukiwaczkami skarbu, którego nikt nie mógł znaleźć od stu pięćdziesięciu lat?
– Bardziej przeraża mnie myśl, że się nam nie uda, że nie spełnimy warunków Eliasa, nie odziedziczymy domu, nie będziemy mogły go sprzedać i wtedy już nic nie uratuje mamy.
Sprzedaż domu była jedyną szansą na opłacenie szpitalnych rachunków, na powstrzymanie raka, który wydzierał życie ich matce.
– Jak właściwie poznałaś tego tajemniczego miliardera? – spytała Skye.
Summer nie odpowiedziała.
– Wiesz, że nam możesz powiedzieć wszystko?
– Wiem.
Star ciężko opadła na antyczny fotel i znów zaczęła przesuwać dłonią po splotach naszyjnika z prostokątnym wisiorkiem. Przykre, że siostry w nią nie wierzyły, że z góry zakładały, że wpakuje się w kłopoty. Postanowiła jednak nie rozczulać się nad sobą. Musiała być jak rycerz króla Artura, silna i gotowa na podjęcie kolejnych wyzwań. Przysięgła samej sobie, że podąży kolejnym tropem, wróci opromieniona sukcesem, siostrom udowodni, że się myliły, a matce zapewni środki na leczenie.