Historia jednej kropli - ebook
Łza, krew i paraliżujący lęk – tak zaczyna się historia Pauli Lee, introwertycznej i samotnej siedemnastolatki, która staje się celem szkolnego tyrana, Connora Reya. W mroku prześladowania pojawia się jednak promień nadziei – Parker May, chłopak o błękitnych oczach, który dostrzega w Pauli coś wyjątkowego. Ich rodzące się uczucie zostaje wystawione na próbę, gdy Paula zaczyna odkrywać w sobie niepokojące moce. Temperatura w pomieszczeniach, w których przebywa, wzrasta, a dotyk staje się niebezpieczny. Szybko okazuje się, że tajemnicze zdolności dziewczyny to tylko jedno z wielu zagrożeń. Rodzinne sekrety i mroczne siły z zewnątrz zagrażają jej życiu i miłości. Czy Paula i Parker zdołają pokonać przeciwności losu i odnaleźć szczęście? Czy gorzka prawda o jej mocy okaże się lepsza od słodkiego kłamstwa? Poznaj historię opowiedzianą z pięciu perspektyw, w której nastolatkowie stawiają czoła złu – zarówno temu w ludzkiej skórze, jak i temu nadprzyrodzonemu. Historia jednej kropli to powieść, która dostarcza wielu emocji na różnych płaszczyznach. To książka, która zabierze was w niezapomnianą podróż, z której niekoniecznie będziecie chcieli wrócić. Otuli was niczym promienie wiosennego słońca i pobudzi jak letnia burza. Możecie mi zaufać, Historia jednej kropli będzie jedną z najlepszych książek tego roku! @opetanaprzezslowa Niesamowita powieść o dwójce młodych ludzi, którym los rzuca kłody pod nogi. Moje serce zostało złamane na wiele sposobów i nie zdołałam skleić go w całość. Aleksandra napisała przepiękną, lecz bolesną historię. Pudełko chusteczek będzie nieodłącznym towarzyszem podczas czytania. @czytam_zawsze_i_wszedzie Naładowana emocjami, wzruszająca historia potężnego uczucia, które połączyło dwoje młodych ludzi po przejściach. Pełna bólu, tragiczna walka o siebie i lepsze jutro bez przemocy, nienawiści i zła, które potrafi uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. Zapraszam was w podróż do świata, gdzie dobro przyciąga zło jak magnes, a miłość potrafi skruszyć najtwardsze głazy. @szpilka_czyta
| Kategoria: | Dla młodzieży |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8290-738-4 |
| Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38
ROZDZIAŁ 39
ROZDZIAŁ 40
ROZDZIAŁ 41
ROZDZIAŁ 42
ROZDZIAŁ 43
EPILOGROZDZIAŁ 1
PAULA
Życie nauczyło mnie, że nie warto zdejmować maskę, nawet gdy trudno się w niej oddycha. Nie daję ludziom się poznać, nie lubię przesadnego zainteresowania i cieszę się, gdy nie zwracano na mnie uwagi. Jestem tym dzieckiem, o które nie martwił się nikt, a jednocześnie martwili się wszyscy.
Z jednej strony zbyt nieśmiała i zamknięta w sobie, z drugiej – kulturalna i grzeczna. W szkole podstawowej spokojna, bezproblemowa, wzorowa uczennica, w domu – ta cicha siostra i córka. Nie mam wielu przyjaciół, ponieważ ich nie potrzebuję. Wyznaję zasadę, że ilość nie równa się jakość, wolę większość czasu spędzać w samotności.
Za najlepszą towarzyszkę moich dni uznaję poezję. Ściany w moim pokoju zdobią cytaty z ulubionych wierszy, takich twórców jak Bukowski, Milton, czy Maya Angelou. Jak można się domyślać, zajęcia z literatury anglojęzycznej zajmują pierwsze miejsce na liście ulubionych.
Mieliście kiedyś tak, że czuliście się mentalnie starsi, niż wskazuje wiek? Czasami wydaje mi się, że urodziłam się w złej epoce, wśród złych ludzi, w warunkach nieodpowiednich dla wyzwolenia mojej natury.
Od pierwszych dni w szkole średniej wiem, że trudno będzie mi się wpasować, i powoli godzę się z faktem, że będę miała przypiętą łatkę outsiderki. Szafka oblana czarną farbą, plecak w toalecie, przebite opony w rowerze, przez co musiałam wracać do domu na piechotę ponad godzinę – to tylko niektóre z aktów „sympatii”, jakich doświadczam ze strony ludzi ze szkoły. Zwłaszcza jednego człowieka, na którego widok nie tyle się boję, co czuję wstręt.
Czy cokolwiek z tym robię? Tak, wielokrotnie zgłaszam te sytuacje do dyrektora, pedagoga i psychologa. Czy oni cokolwiek z tym robią? Oczywiście, że nie. Liczę na wsparcie, załatwienie sprawy, jak to mówią, po cichu, lecz nie zostaję podana mi pomocna dłoń. Niestety, tak jest, gdy ja, dziewczyna z biednego domu, w którym nigdy nie gra muzyka, chce zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone przez dziecko mające bogatych rodziców, którzy przyjaźnią się z całą kadrą. Ostatnie, czego bym chciała, to wykłócać się o sprawiedliwość w pojedynkę. Cierpliwie czekam do końca roku, jeszcze tylko egzaminy, bal i…
– Ej, Paula!
Uderzenie w plecy czymś okrągłym i twardym sprawia, że odwracam się i szukam wzrokiem tego, który we mnie rzucił.
– A kuku.
Po chwili moje oczy spotykają jego oczy – wyrachowane i pełne zawiści, czarne jak mrok nocy, normalnie przywodziłyby mi na myśl wygłodniałego Edwarda Cullena ze Zmierzchu, lecz to tylko ten imbecyl, słaba kopia Jacoba Blacka, niejaki bogaty brzdąc, Connor Rey. Bożyszcze wszystkich dziewczyn – a nawet chłopaków – przystojniaczek, którego ego jest zdecydowanie większe niż iloraz inteligencji, a stopień wyrachowania wyższy niż niejednego antybohatera w komiksach.
Nienawidzę go całym sercem, ale pokazanie mu tego dałoby tej umysłowej amebie jeszcze większą satysfakcję niż uprzykrzanie mi życia. To nie typ prześladowcy, który uderzy cię na oczach innych, nie, on działa sprytnie, nęka mnie tak, aby widzieli wszyscy i jednocześnie aby nie dostrzegł nikt. Mam ochotę splunąć mu w twarz, spoliczkować go, pociąć jego plecak, pragnę dać upust mojej złości, którą chowam głęboko w mrocznych zakamarkach mojego umysłu, lecz nie mogę. Nie chcę, aby ten zawadiacko uśmiechnięty chłopak z meksykańską urodą, uważający się za człowieka, który ma wszystko, a może mieć więcej, miał powody do jeszcze częstszego przeglądania się w lustrze i wygłaszania motywujących monologów. Dlatego też uśmiecham się i podpieram ręką głowę, pozwalając włosom delikatnie spaść z ramion. Wzdycham przy tym wymownie.
– Musisz bardziej się postarać, jeśli chcesz, żebym poszła z tobą na bal, kochany – odpowiadam.
On widocznie się czerwieni, a jego koledzy klepią go wymownie po plecach, zakrywając dłońmi usta i szepcząc pod nosem. Drapie się dłonią po swojej gładkiej, latynoskiej, osiemnastoletniej buzi bez zarostu i prowokacyjnie odchyla na krześle. Jest wyraźnie poirytowany.
Widzę, że zbiera się, aby wygłosić kolejny komentarz w moją stronę, lecz w chwili, gdy otwiera usta, do sali wchodzi nasz nauczyciel.
– Rey, znowu masz w planach popisywanie się przed Paulą? – pyta, a pozostali zgromadzeni w sali śmieją się pod nosem.
Profesor Blacksmith mruga do mnie, stawiając na biurku swoją brązową aktówkę, z której wyciąga książkę od biologii.
– W taką pogodę można poczuć wakacyjny klimat, prawda?
Jego pytanie wywołuje w pomieszczeniu pogłos, któremu towarzyszą ciche rozmowy między ławkami.
– Dobra, widzę, że towarzystwo niezbyt dziś skore do interakcji. W takim razie przejdźmy do kolejnej, nudnej lekcji. Otwórzcie podręczniki na rozdziale drugim, porozmawiamy o przepływie energii przez ekosystem, a mianowicie o cyklu obiegu dwutlenku węgla i…
Profesor odwraca się w stronę tablicy, aby sięgnąć po kredę i zapisać na niej najważniejsze informacje, a ja szykuję swój długopis, który posłuży mi za wiernego kompana tej lekcji.
Maska, no tak. Kręcę pospiesznie głową i biorę głęboki wdech, który zatrzymuję na chwilę w płucach. Czuję, jak uśmiech znika z mojej twarzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uznaję to za moją specjalną umiejętność – wyłączanie emocji na żądanie, prawie jak nagrywarka w telewizorze, która zatrzyma ulubiony film na dłużej lub skasuje ten, którego nie chcę widzieć w swoich zbiorach. Nikt nie może wiedzieć, jaka jestem naprawdę, a już tym bardziej poznać moich uczuć. Uspokajam swoje myśli, jestem w tym nieziemsko dobra po latach praktyki, i zaczynam notować to, co profesor pisze nam na tablicy.
– Tylko poczekaj do balu, psycholko. – Słyszę, jak szepcze za moimi plecami. – Zniszczę cię.
Nie odwracam się, nawet nie drgnę, siedzę jak przyklejona do krzesła i mechanicznie wykonuję czynność pisania, nie skupiając się zbytnio na słowach, jakie skreślam w zeszycie. Jego głos rozmywa się w mojej głowie, tworząc natrętne tło.
– Jeszcze będziesz mnie błagać na kolanach.
Rozlega się głośny trzask, który nawet u mnie wywołuje lekki przestrach, lecz moje ciało nie reaguje na niego fizycznie, tylko somatycznie, ponieważ adrenalina właśnie wżarła się bezprecedensowo w moje ręce i nogi, przygotowując mnie na potencjalny atak lub obronę. To profesor, zatrzasnąwszy głośno książkę, stanął przed biurkiem i oparł się na nim dłońmi, patrząc wyczekująco na chłopaka siedzącego w ławce za moimi plecami.
– Wolisz powiedzieć teraz przy wszystkich, o co chodzi, czy spędzić kolejne dodatkowe godziny ze mną w kozie?
Głowy uczniów zwrócone są w moją stronę, nie jego, oczy skupione na mnie, nie na nim. Może dlatego, że on zwykle odpyskowuje, broniąc się, a ja zbieram wszystkie baty.
– W sumie, co mi tam, zapytam. Czy jest możliwość napisania petycji, aby ten margines społeczny nie uczestniczył w balu?
Pytanie Connora powoduje u pozostałych wybuch śmiechu, który szybko zostaje stłumiony przez uderzenie otwartą dłonią w blat biurka przez profesora.
– Myślę, że nie rozumiesz znaczenia wyrażenia „margines społeczny”.
Podnoszę wzrok na nauczyciela biologii i widzę, jak jego oczy ciemnieją ze złości, a twarz wykrzywiają grube zmarszczki.
– Nie wyobrażam sobie znosić towarzystwa tej psych…
– Dość!
Profesor tym razem odchodzi od biurka i zbliża się do Connora, którego ciało reaguje na zmniejszający się dystans między nim a nauczycielem. Chłopak zdejmuje łokcie z ławki i poprawia się na krześle, przełykając głośno ślinę. Trudno mi stwierdzić, czy jest przestraszony, czy może raczej zażenowany obecną sytuacją. Obserwuję, jak Blacksmith przystaje przed nim i krzyżuje ramiona na piersi.
– Gdy wyjdziesz z tej sali, skręć w lewo i idź prosto do dyrektora. Jeśli nie znajdę cię tam za czterdzieści pięć minut, zadzwonię do twojej matki. Zrozumiałeś?
Mój dręczyciel prycha pod nosem, lecz nie protestuje, ostentacyjnie podnosi się z krzesła i kopie je tak, że się przewraca. Chwyta plecak z podłogi i wrzuca do niego książki, a odchodząc, pochyla się nade mną.
– Pieprz się, suko – szepcze, a potem pluje na moją ławkę, zrzucając z niej książki na podłogę.
Zamykam oczy, lecz słyszę, jak Blacksmith szarpie Connora i dosłownie wypycha go za drzwi, najprawdopodobniej trzymając go za kaptur jego bluzy.
– Czy ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia?
Gdy nikt nic nie mówi, profesor wygłasza krótką przemowę na temat psychicznego znęcania, prześladowania, a przy okazji tłumaczy, gdzie w naszej szkole można uzyskać wsparcie i porozmawiać z psychologiem lub pedagogiem.
Skupiam się na skubaniu skórki przy palcu wskazującym, a moja twarz pozostaje napięta niczym struna. Czekam, aż mężczyzna z aktówką wróci do prowadzenia lekcji, i gdy to robi, ponownie przełączam się na tryb zadaniowy. Odpycham od siebie emocje, jakie wywołał we mnie Connor, i jego bluźnierstwa w moją stronę. Wyłączam swoje kanaliki łzowe i zatrzymuję słone krople, aby swobodnie spłynęły dopiero, gdy położę się do łóżka i przytulę policzek do poduszki, gdy nikt mnie nie usłyszy.
Rey uprzykrza mi życie od początku szkoły, a konkretniej od pamiętnego wydarzenia w szatni dla dziewczyn, o którym nie chcę mówić. Wystarczy, że słyszę jego śmiech co noc i muszę oglądać jego parszywą twarz pięć dni w tygodniu.
Biorę długopis w dłoń i zaczynam mechanicznie przepisywać słowa, które profesor kreśli na tablicy. Zapełniają przestrzeń na stronie mojego zeszytu, a ja w pełni świadomie ignoruję spojrzenia wrzynające się w moje plecy niczym upierdliwa, wystająca fiszbina w staniku, którą ignoruje się do czasu, aż przetnie skórę. Jedyna różnica jest taka, że ja pozwalam, aby moja skóra była cięta, a ból powoli staje się moim przyjacielem.