Historia Krawędzi. Tom 1 - ebook
Historia Krawędzi. Tom 1 - ebook
To jest książka i "nie książka". Raczej zbiór refleksji oraz historii o rozmaitych sytuacjach, życiu, filmach. Jest fabuła, ale poszczególne, krótkie rozdziały mogą stanowić przemyślenia niezależne od całości treści. Podobnie jak w mojej ulubionej książce z czasów wczesnej młodości pt. "Gra w klasy" Julio Cortazara. Oczywiście z mojej strony jest to tylko nawiązanie do swobodnej narracji jak u Cortazara, którego opowieść można również czytać niekoniecznie od początku ale od dowolnego
rozdziału. Zatem w przez Was wybranej kolejności odkrywacie tajemnice, które zawierają się w "Historii krawędzi" część pierwsza. Ogólnie nieco filozoficznie, praktycznie a niekiedy filmowo. Część druga książki potwierdzi, że tytuł 'Historia krawędzi" to wiele interpretacji sytuacji życiowych, znajomych poznanych w obu mini tomach.
| Kategoria: | Obyczajowe |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-956920-8-6 |
| Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Co to znaczy być na krawędzi? Stać na wysokiej grani gdzieś w bardzo wysokich górach i się bać?
To po co tam iść? – pomyślała Awa.
Stać na parapecie okna na wysokim piętrze wieżowca?
Po co? – Awa wzruszyła ramionami.
Przejść się wąską kładką łączącą brzegi rzeki?
Brr… wpaść do rzeki, koszmar! – wzdrygnęła się Awa.
Miała jeszcze kilka pomysłów odnośnie do przebywania na krawędzi, ale uznała, że nie będzie pogłębiała rozmyślań mogących spowodować depresję.
Czemu nie? – uśmiechnęła się ponuro. Ponury uśmiech był jej najnowszym odkryciem z kategorii sposobów wyrażania stanu ducha lub jak kto woli nastroju psychicznego. A gdyby jeszcze przez nieuwagę wspomniała Mimozie o swoich przemyśleniach, ta od razu wpadłaby w panikę, powiadamiając wszystkich znajomych o zagrożeniu życia Awy, które najprawdopodobniej Awa chce sobie odebrać, stojąc przedtem gdzieś na krawędzi… Uff! Awa bynajmniej nie miała tego rodzaju planów, ale co nieco z realiów rzeczywistości ją stresowało, więc może dlatego nie wszystko, co dotychczas uważała dla siebie za miłe, było miłe, a to, co ją denerwowało, denerwowało coraz bardziej.
– Trudno cię zrozumieć, zresztą nigdy nie byłaś… jakby to powiedzieć… – zastanawiała się Mimoza.
– Dobra, powiedz to, nigdy nie byłam normalna – dodała Awa.
– Co to znaczy normalna? – Mimoza rozejrzała się dookoła siebie.
Awie nawet nie chciało się rozglądać. Nie było to wymarzone miejsce, choć kiedyś było. Skala powszechnego zakłamania, a także hipokryzji przerażały ją i do tego, niestety, rozumiała zbyt wiele z tego, o czym nawet myśleć nie powinna.
– Powinnaś być robotem, który programuje się w zależności od nastroju i wydarzeń dnia – z ironią zaproponowała Mimoza.
– Chyba czymś takim jestem – przyznała Awa.
Mimoza wówczas uznała, że tym razem nie ma już czasu na przechadzanie się po krawędzi umysłu Awy i pewnym krokiem postanowiła wspiąć się na temat, który z Mariolą, reporterką od zdarzeń nie tylko szczególnych, uznały za istotny.
– To takie na krawędzi – oceniła Mariola.
– Tak, znam te sytuacje – zgodziła się Mimoza.
– Awa? To ta od opinii, które nie wszystkim się podobają?
– Jakby. – Mimozie tylko taka odpowiedź wydała się właściwa.ROZDZIAŁ I
O czym rozmawiałyśmy
Awa na kanwie krawędzi mapy
Gwiazdy były nade mną. A może księżyc, a może słońce. Przytłoczona ciężarem myśli imaginowałam, co dzieje się powyżej horyzontu, którego istnienie mogłam tylko przeczuwać. Oddech wymagał coraz więcej tlenu, a ciało buntowało się przeciwko ograniczeniu ruchu. Jeden krok, następny, nie pamiętam, do ilu mogłam doliczyć. W każdym razie wiedziałam, że muszę zachować spokój i udawać, że mnie nie ma. Tego oczekiwali, tylko tego. Nie była potrzebna osoba z Kanionu Prawdy. Tak nazywano miejsce, gdzie przetrzymywano Wątpliwych. Wątpliwi niewątpliwie zawsze chcieli znać prawdę i bezkompromisowo ją obwieszczali. Niby oczywiste, ale oczywistość może zależeć od interpretacji oraz tego, kto chce co komu narzucić. O nie! Nie jak ciepły koc, aby się ogrzać, lecz jak pchnięcie na rozlewisko lodowatej kry, na której należy odpłynąć. I nie zawracać już nikomu głowy. Wycofać się, skoro nie masz chęci używać przemocy albo kłamać. Taki był jeden z obrazów świata na podzielonej na części mapie, ale była to jedynie wizja czegoś, co mogło zaistnieć albo niekoniecznie. Było na niej więcej niezrozumiałych planów na nieokreśloną przyszłość. Wątpliwi chcieli poznać zawartość mapy. Bez wątpienia ja również.
Śniłam czy wyobrażałam sobie na jawie? – Awa przetarła oczy i rozmasowała zmęczone nogi.
– Gdzieś byłaś? – zapytała ją zdziwiona Mimoza, bo nigdy nie widziała tak zmęczonej Awy.
– Nie mogę czegoś znaleźć – powiedziała, nie próbując się ruszać.
– Przypomnij sobie, gdzie to „coś” schowałaś, i ruchy! ruchy! – Mimoza chciała się roześmiać, ale Awa spojrzała na nią z wrogością. Nie rozumiała w tym momencie przyjaciółki. – Masz do mnie pretensje, nie ufasz mi? – Nie otrzymała jednak odpowiedzi. – Co może być ekscytującego w jakiejś mapie? Może niech wygoogluje sobie to, co chce zlokalizować.
– Może masz rację, chyba nic ciekawego – Awa w końcu ruszyła nogą. Przeciskała się tunelem słów, więc była to bardzo osobliwa podróż. Nagle znalazła się na krawędzi swoich możliwości. Nie chciała nic więcej powiedzieć, ani niczego szukać, a tym bardziej przemieszczać się ku jakiejś nieokreślonej tajemnicy. Dobra, znów mam tylko swoją skalę. Wszystko nagle wydało się proste, nieskomplikowane oraz pozbawione ukrytych podtekstów, znaczeń. Lekko wstała, proponując Mimozie wspólny posiłek albo spacer. Wymkną się ze swoich kryjówek i odważnie oznajmią swoje priorytety, dotyczące tego, co najbardziej lubią. Oddech był coraz mocniejszy, pewny, a niebo widoczne i prawdziwe. Gwiazdy były nade mną. A może księżyc, a może słońce. Wolna od ciężaru myśli stąpałam ku drogowskazom horyzontu, o którym wiedziałam, że istnieje. Intuicja? Znaki szczególne jak totemy? Wiara czy zrozumienie?
Awa między innymi
Zanim odpowiedziałam, już pojawiło się mnóstwo innych odpowiedzi. To niby dobre i niedobre jednocześnie. Dobre, ponieważ świadczy o zainteresowaniu tematem, niedobre, bo w chaosie. A nie lubię chaosu.
– Podobno na początki był chaos – ktoś powiedział.
– Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiedziałam.
– Nie sprawdzisz.
– Nie sprawdzę – zgodziłam się, nie rozwijając tej kwestii. Owszem nagabywano mnie, abym wytłumaczyła dlaczego nie lubię chaosu, lecz nie dałam się namówić. Dlatego próbowano mnie sprowokować. Nie dałam się sprowokować, ale aby uspokoić nerwy, musiałam coś zrobić. Poszłam więc na przypadkową manifestację. Właściwie nie popatrzyłam, jakie transparenty nieśli co poniektórzy, ale przeszłam się pośród znaczącego chaosu.
– No, jednak zaakceptowałaś chaos – zechciano mi wmówić.
– O nie! To był przypadkowy spacer – wzruszyłam ramionami. – Poza tym zaraz mam mnóstwo pracy, więc nie mam czasu się tłumaczyć. Zaakceptowano to czy nie? Do tej pory nie wiem, w każdym razie na temat chaosu czytam mnóstwo innych odpowiedzi. Gdzieś tam pozamiatano, gdzieś tam uporządkowano, komuś próbowano wykonać lobotomię, a jeszcze innego zapisano na psychoterapię. Nie było mnie pomiędzy nimi. Udało mi się pomimo to, albo dlatego, że nie lubię chaosu. Gdzie ja jestem? W labiryncie? Tam gdzie być nie chcę? Czy przymus powoduje, że gdzie indziej być nie mogę? Wtedy uświadomiłam sobie, że koniecznie muszę odpowiedzieć sobie na to pytanie. Miałam tylko jedną odpowiedź, następnie więcej i więcej przypuszczeń, wątpliwości. W rezultacie zawsze można zmienić miejsce, a wraz z nim punkt widzenia, rozumienia oraz zakres odpowiedzi.
Nie zawsze.
Na krawędzi słów
I nagle nie wiem, co powiedzieć, napisać. Nie chodzi o to, że zabrakło mi słów do wyrażenia tego, co chcę powiedzieć, napisać. Zabrakło mi przekonania, że chcę opowiedzieć wszystkim wszystko o sobie na przykład.
– Masz pewnie jakieś tajemnice. A zawsze twierdziłaś, że jesteś ze mną szczera – obruszyła się Mimoza.
– A czy szczerość wyklucza zakątek tylko dla mnie oraz dla mojej prywatności?
– Gdzie ten zakątek i jakich myśli dotyczy? – chciała dowiedzieć się Mimoza.
– Gdzieś… – Awa uśmiechnęła się i było wiadomo, że nic więcej na ten temat nie powie.
Byłam zatem na krawędzi myśli, tego, co można opisać w Internecie albo jakiejś książce. Gdzieś tam ukryte były słowa, słowa, słowa niedostępne dla nikogo. Myśli zacumowane na oceanie spokoju mogły kołysać mnie do snu albo dodawać pewności siebie, wiary.
– Więc może są to jakieś magiczne treści? – Mimoza prosiła o więcej szczegółów. – Mogą przydać się również innym – przekonywała.
– Nie – zaprzeczyła Awa kręcąc głową. – Kręci mi się w głowie.
– I co z tego?
– Od nadmiaru emocji, wrażeń, pracy, niezadowolenia albo rozczarowania. Gdzieś tam także jest miejsce na radość, szczęście. Na razie jest tylko miejsce – westchnęła Awa.
– Sądziłam, że czasem jesteś szczęśliwa. Jeżeli się mylę, to jest mi smutno i chcę, abyś o tym wiedziała. – Mimoza otarła z policzka nieistniejącą łzę.
Dryfowałam podczas tej rozmowy gdzieś po oceanie wspomnień. W rezultacie nieważne, czy był to ocean, czy morze albo jezioro. Odnajdywałam tam co niewypowiedziane, ogarniałam wzruszeniem, tkliwością, czułością. Czy było tego warte? Dla mnie bezcenne, stanowiło wyspę mojego archipelagu samotności. Tak ogólnie samotna nie byłam, ale ten zakątek, nikomu nieznany, zawierał moc na przetrwanie. Gdy przypadkowo gdzieś się znalazłam, gdy przypadkowo rozmawiałam z kimś przypadkowym, gdy przypadkowo określała mnie przypadkowa sytuacja. W chaosie przypadkowości przemykam się też jako przypadkowa osoba. Następnie spotykam się z Mimozą i razem dryfujemy gdzieś…
– Ja nie dryfuję! – stanowczo zaprzeczyła Mimoza – i nigdy nie jestem „gdzieś” tylko tam, gdzie wiesz, że jestem. Oczywiście nie wszyscy wiedzą.
– Właśnie. Nie wszyscy wiedzą – obie wydawały się zadowolone.
– Ale nie lubię tajemnic – dodała Mimoza. – Lubię Kanion Prawdy, chociaż też nie wszyscy wiedzą, że taki istnieje.
– Wiedzą, wiedzą, że istnieje, wiedzą. Ale niekoniecznie znają ten zakątek. Tyle jest przecież na świecie zakątków – podsumowała Awa.
Awa na krawędzi wątpliwości
Czasem wydaję się sobie zupełnie inna, niż sprawiam wrażenie. Ostatecznie moje subiektywne odczucia w tej kwestii może nie są ważne, ale Mimoza przekazała mi wiadomość, że Mariola, reporterka od zdarzeń nie tylko wyjątkowych, była zdziwiona rozmową ze mną. Z opowiadań wyobrażała sobie, że jestem agresywną, bezwzględną dziewuchą, nieprzebierającą w dosadnych epitetach oraz ocenach, a okazało się, że jakaś taka ledwo co mówiąca „panienka”, jakby nawet nieco wycofana i z pewnością nie agresywna, aczkolwiek bezkompromisowo mówiąca, co myśli.
– Mówisz bardzo ładnym językiem – skomplementowała mnie.
– A niby jakim językiem miałabym mówić? – zapytałam zdumiona.
– No wiesz… podobno twoje opinie bywają kontrowersyjne, kłopotliwe do interpretacji.
– To nie znaczy, że wyrażam się niezrozumiale. Kto ma zrozumieć, zrozumie. – Uśmiechnęłam się. Właściwie obie się do siebie uśmiechnęłyśmy i chyba od pierwszego wejrzenia polubiłyśmy.
– Tak, tak, Mariola była tobą zachwycona – wyznała Mimoza, podkreślając, że Mariola przygotowana była na spotkanie z zupełnie inną dziewczyną.
Miała więc niespodziankę! Awa niedestrukcyjna wojowniczka stanowiąca inspirację na negatywną postać do japońskiej kreskówki, ale… no właśnie: kto? Kogo we mnie dostrzegła? – – Próbowałam dowiedzieć się od Mimozy, ale się nie dowiedziałam.
– Po prostu zapytaj o to Mariolę – zasugerowała.
– Domyślasz się, że tego nie zrobię, ale dobrze wiedzieć, że w pewnych kwestiach myślimy z innymi tak samo.
– To raczej mało oryginalny i przekonujący przykład, to znaczy na podstawie oceny twojej osoby. – Mimoza rzadko kiedy była ironiczna, ale tym razem nie było wątpliwości, że podśmiewa się ze mnie.
– Jednak jest to jakiś przykład, ponieważ utwierdziła mnie, że moje wątpliwości co do mojej osoby właśnie są nie tylko moimi wątpliwościami.
– Ale to zagmatwane – westchnęła Mimoza.
– Bo jest zagmatwane poznać siebie.
– Nie przejmuj się. Ogólnie sprawiasz niezłe wrażenie. – Mimoza zajęła się przeglądaniem moich najnowszych projektów tatuażu.
– Ogólnie. To faktycznie prostsza i mniej zagmatwana opinia. – Też westchnęłam i nagle nastrój zrobił się osobliwy, to znaczy jakby pełen wzajemnej nieufności lub rozczarowania.
– A niby mówisz bardzo ładnym językiem – Mimoza przedrzeźniała Mariolę, co już zupełnie nigdy jej się nie zdarzało.
– Nie znam ciebie takiej – natychmiast jej powiedziałam.
– To znaczy?
– Jakby zazdrosnej, ironicznej, nie ta Mimoza, którą mi się wydawałaś.
Mimoza obojętnie machnęła ręką. – Nie mogę przecież ciągle być jak kwiatek. Może masz rację, to trochę zagmatwane.
– Ogólnie sprawiasz niezłe wrażenie – chciałam powtórzyć jej ocenę dotyczącą mnie, ale do mnie nie pasuje wypowiedzenie takiej opinii. Zatem coś bardziej wnikliwego. Ale po co? Ona nie jest zainteresowania analizowaniem siebie. Może ma rację?
Analiza niby literacka
Musisz, musisz, musisz, musisz. Rzuciłam się na siebie z obowiązkiem wykonania obowiązków, które są mi nakazane. Nie chodzi o prawo, którego przestrzegam, lecz o obowiązujący styl, obowiązujący, aby być (wyraz „musisz” oraz „obowiązek” w rozmaitych odmianach celowo wielokrotnie powtórzony, choć stylistycznie zapewne nie zadowoli specjalisty od gramatyki).
– Przecież jestem – nawiązałam do swojej refleksji.
– Ale nie dla wszystkich to znaczy to samo – dodała Mimoza.
– Pewnie! Mieszkasz na wsi, jesteś ze wsi. Mieszkasz w mieście, jesteś mieszczuchem. Niby to samo, a niekoniecznie. Czytasz Dostojewskiego, Tołstoja lub Czechowa w czasie gdy jest obowiązek nie lubić Rosji, a przy okazji dorobku jej kultury jesteś zdrajcą. Natomiast gdy czytasz hmm… na przykład…
– Dobra, nie podawaj nazwiska, bo ranking się zmienia – zaproponowała Mimoza.
– Więc gdy czytasz to, co obowiązuje w danym momencie, jesteś przyjacielem królika.
– Dlaczego królika? – zdziwiła się nie tylko Mimoza.
– Może też być krokodyla albo papugi. Papuga, to chyba wiesz, kogo mam na myśli? – Uśmiechnęłam się szeroko.
– Wiem, ale nie powiem, bo będą problemy. – Rozśmiałyśmy się z obowiązku ukrywania tego nazwiska w kontekście papugi. Zresztą i tak pewnie wszyscy wiedzą, o kim nieśmiało wspomniałyśmy. A jest to bohater prawie obowiązkowy. Gada tylko podsłuchanym lub przeczytanym czyimś tekstem i chce uchodzić za króla. Więcej nie powiem, bo zemści się za ujawnienie jego właściwości.
– Aż taki mściwy?
– Taki mściwy – przytaknęłam. Przestało mi być wesoło, ponieważ sytuacja od tej strony mojego „bycia” nie jest wesoła. Znam zbyt dużo tajemnic, które prawie wszyscy też znają, do których nie można się przyznać, że się je zna (wyraz „znany” w rozmaitych odmianach również celowo powtórzony, aby podkreślić rangę oraz wpływ jego znaczenia). To jak znajomość z kimś, z kim nie powinniśmy się zadawać, gdyż o poprawności towarzyskiej decyduje obowiązek przynależności do takiego, a nie innego wybranego grona osób. Wybierają ci zatem przyjaciół, książki, które powinnaś przeczytać, autorytety. Gdy je zaakceptujesz, wówczas może nie zemszczą się za tego Dostojewskiego, Tołstoja lub Czechowa na przykład.
– A czytasz Dostojewskiego?
– Dawno czytałam. – Wzruszyłam ramionami.
– Więc nie ma problemu. Po prostu nikomu o tym nie mów.
– Nie powiem – obiecałam Mimozie. – A jak sądzisz, czy mogę przyznać się do czytania ze zrozumieniem „1984” Georga Orwella?
Mimoza zbladła, lecz wytłumaczyła to niewykonaniem ćwiczeń fizycznych, które miała dziś obowiązek wykonać. – Wykonam kilka intensywnych ćwiczeń i odzyskam wymaganą formę – wciąż próbowała się tłumaczyć.
– Co tam, nie będę już pytać o listę lektur. Nikogo. Bo jakie treści są obowiązkowe wszyscy wiedzą, a inne sprawy niech będą tajemnicą. Zamienię się w wielkiego kruka i uniosę tajemnice gdzieś, gdzie nie odgadnie ich nikt. Może tylko Harry Potter.
– O nim też nie mów – zasugerowała Mimoza, jeszcze bardziej blada niż była. Spojrzałam w lustro i nieustannie byłam sobą, czyli taka jakaś, lecz nie kruk jednak.
Na krawędzi tabu
– I co?
– Standardowo, czyli tak jak przypuszczałam. Analiza jak najbardziej prawidłowa. Są tematy tabu, osoby tabu i narody tabu.
– Osoby tabu?
– Owszem, zwolnione od ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności. Jest takie powiedzenie: Kto bogatemu zabroni?
– To dotyczy tylko bogatych?
– Głównie, ponieważ są wpływowi. Jest również następne powiedzenie: Za pieniądze kupisz wszystko.
– Prawdopodobnie – przytaknęła Mimoza. – Nie mam tego rodzaju doświadczenia, ponieważ bogata nie jestem.
– Pewnie więc jesteś leniwa lub nie dajesz z siebie wszystkiego. Dlatego nie masz mnóstwa pieniędzy. – Roześmiałam się.
Mimoza jednak się nie roześmiała, lecz zamyśliła. – Nie sądziłam, że temat bogatych oraz wpływowych jest tak bardzo tabu.
– Chyba że ich chwalisz. Natomiast krytykować nie wolno. Aczkolwiek jest lista bogatych, których należy krytykować – dodałam. – Za biednych zaś nie ponosi się żadnej odpowiedzialności. Można ich nękać, upokarzać, wykorzystywać, aby byli jeszcze biedniejsi, jeszcze bardziej upokorzeni, zastraszeni. Do tego są przeznaczeni.
– Co ty Marks albo Lenin jesteś? – oburzyła się Mimoza. – Jakieś klasy społeczne, niewolnictwo. Nie te czasy chyba.
– Chyba – zdawkowo odpowiedziała Awa. Postanowiłam nie rozwijać bardziej tego tematu, bo też bogata nie jestem. Mimoza zrozumiała.
Zakres ogólności
– Nie wszyscy…
– Co nie wszyscy?
– Nie wszyscy rozumieją tak samo, nie wszyscy robią to samo, nie wszyscy mają podobne zainteresowania, nie wszyscy podlegają tym samym okolicznościom, w których żyją, nie wszyscy mają okazję, aby żyć inaczej, jeżeli tego pragną, bo w ogóle wszystko zależy trochę od przypadku. Istnieje następne powiedzenie, dotyczące tego, że „ktoś szczęśliwie znalazł się we właściwym miejscu, we właściwym czasie, poznał właściwych ludzi lub człowieka” i od tego momentu jego życie diametralnie zmieniło się na lepsze. Znam wiele takich przypadków, choć ja do nich się nie zaliczam – westchnęła Awa.
– A mnie się wydaje, że trochę tak, to znaczy jesteś takim przypadkiem. Odziedziczyłaś piękne, przestronne mieszkanie w starej, cudownie zrewitalizowanej kamienicy, masz talent, pracę, którą lubisz, jesteś finansowo niezależna, masz fajnych sąsiadów, którzy mieszkając między ludźmi cenią taki jak twój sposób bycia. W mieście to komfort mieć spokój, aby odpocząć od hałasu miasta. Wiele osób by tak chciało. Ale oczywiście nie wszyscy mogą tak mieć. Owszem, może bogaczką nie jesteś… – Mimoza jednak nie była pewna, czy dochody Awy nie są większe od przeciętnych zarobków ludzi w ich grupie wiekowej.
– Faktycznie, starcza mi – przytaknęła Awa. – Ale głównie chodzi o to, że inaczej rozumiemy wiele kwestii. Wynika to między innymi z różnej wrażliwości, sposobu wychowania, cech charakteru i stąd może dochodzi do nieporozumień, złośliwości, konfliktów lub nawet przemocy. Poza tym niektórzy zbyt natrętnie i bezwzględnie egzekwują swój punkt widzenia lub narzucają innym swój styl życia. Ja nigdy klientowi nie narzucam, jaki ma zrobić sobie tatuaż, chyba że zdecydowanie o to prosi. Ale wówczas przedstawiam także kilka projektów, omawiam je. Wybór jest indywidualną sprawą.
– Gdybym wiedziała, że swoim wyborem sprawiam komuś przykrość, nękam go, natychmiast bym starała się coś zmienić – nie wiadomo dlaczego powiedziała Mimoza.
– Masz jakiś problem? Ktoś cię nęka, przeszkadza, utrudnia życie? Nie wspominałaś o tym. – Mimoza zaniepokoiła się.
– Raczej piszę o pewnych zjawiskach z tym związanych. Następnie Mariola ma przejrzeć moje teksty. Może je opublikuję? Fakt, że nie wszyscy mają empatię oraz kierują się identycznym zestawem poglądów, to oczywiste. Ciekawe natomiast są tego przykłady i związane z tym sposoby przekonania wszystkich, że mój pogląd lub styl życia jest najlepszy. Różnie więc bywa – Mimoza lekko wstrząsnęła się, jakby nagle powiał na nią zimny wiatr.
Ja nigdy nie uważałam, że aby być trendy, trzeba mieć na przykład tatuaż – powiedziała zamyślona Mimoza. – Czy wiesz, że sobie tatuażu bym nie zrobiła?
– Czemu więc zajmujesz się ich wykonywaniem?
– Bardziej interesuje mnie graficzny projekt, rysunek, kompozycja, indywidulana praca z ludźmi, spokój w pracy, który mi potrzebny oraz który sobie zorganizowałam. Ale nie wszyscy muszą mieć tatuaż – powtórzyła Awa.
– Nie wszyscy… choć byłoby miło, gdyby wszyscy mieli empatię – tego Mimoza była pewna.
– O tak, wtedy by było miło, tak w ogóle i wszędzie – dodała Awa. Tak się jednak nie da, ponieważ nie wszyscy lubią to samo, ale empatia pomogłaby w zrozumieniu. Uogólniać czy nie uogólniać?
Krawędź srebrnego laptopa
Miałam mętlik w głowie. Mnóstwo informacji, mnóstwo emocji, skrzynka mózgowa przeładowana. Bez obaw, mózg mam zdrowy, ale chyba nadmiar bodźców zdrowy nie jest. Dlatego potrzebowałam uwolnić się od wszystkiego, co spowodowało, że wielość wiadomości zlała się w jedną wielką wiadomość: co wybrać? Która wiadomość jest ważna, a która nieważna. Trzeba przesiać jak przez sito i pozostanie to, co najbardziej istotne. No więc odpoczęłam, zresetowałam stare dane, przeanalizowałam nowe dane.
– Wydajesz się zakłopotana – stwierdziła Mimoza. Coś nie tak?
– Nie przypuszczałam, że pomyślę to, co pomyślałam – oględnie odpowiedziałam.
– Co mianowicie?
– Właśnie nie mogę wyjawić, ponieważ jestem zdumiona swoimi myślami. Znałam się od innej strony, a okazało się, że zaskakuję samą siebie. Nic złego co prawda, ale żebym…
– Mnie wczoraj śniły się straszne koszmary – westchnęła Mimoza. – Skąd mi się to wzięło? Też nie wiem.
– Jesteśmy bardzo tajemnicze, a niby konkretne i racjonale osoby – mruknęłam, aby podsumować. Postanowiłam jednak Mimozie nie wspominać o swoim mętliku w głowie. Siedziałam cały dzień przy komputerze, aby wykonać kilka projektów, a w rezultacie nazbierałam nadmiar informacji. Następnie wybrałam te najważniejsze i stwierdziłam, że niekoniecznie do czegoś mi się przydadzą. Tak wiele wiadomości odrzuciłam, ponieważ mi się nie podobały, a chciałam, aby podobały mi się wszystkie. Niestety, zawiodłam samą siebie. Nie wszystko mi się podoba, nie wszyscy,
– Nie wszystko mi się podoba, nie wszyscy – jak echo powtórzyła Mimoza.
– Zatem życie stanie się smutniejsze, bo nie każda sytuacja, osoba, miejsce będzie napawać nas radością – westchnęłam.
– A dotychczas tak było? – Mimoza nie była pewna, czy jej nastrój nieustannie był wart różowych okularów.
– Oczywiście, że nie. Wiesz, że uchodzę za ponurą, choć niektórzy określają mnie jako wiecznie zamyśloną, a ty za beksę. – Mimo wszystko się roześmiałam.
– Ja już nie płaczę z byle powodu – Mimoza zaczęła się tłumaczyć.
– A ja wciąż mam przeładowaną skrzynkę mózgową.
– To faktycznie nie jest powód do śmiechu – przytaknęła Mimoza. – Chyba strasznie ci z tym ciężko – dodała.
– Nie, pewnie mam lekkie myśli – znowu się roześmiałam, co jak na mnie stanowiło rekord kwadransa. – Ale mój komputer jest jeszcze lżejszy, a jaki naładowany treścią! – pomachałam Mimozie srebrnym, lekkim i cieniutkim jakby zeszytem.
– No właśnie. – Mimoza kiwnęła głową. Nie wiedziałam jednak, co ma na myśli, mojego lekkiego laptopa czy mnie.
Prawda enigmatyczna
– Ha! Ha! Ale śmieszne – Mimoza ironicznie oceniła mój komentarz. Wzruszyłam obojętnie ramionami, dając do zrozumienia, że nie przejmuję się jej złośliwością. – Poza tym, skąd ci się wzięła złośliwość? – zapytałam.
– Żadna złośliwość, tylko jestem szczera. Nie pasują ci te głupie uwagi.
– Więc co niby mi pasuje?
Tym razem Mimoza wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć, że nie wie. – Raczej coś poważniejszego, bardziej rozsądnego – dodała.
– A może ja czasem chcę być niepoważna i nierozsądna? Na przykład, niekiedy potrzebuję skorzystać z prysznica w kabinie prysznicowej, ponieważ zazwyczaj kąpię się w wannie.
– Zły przykład. Ale cię rozumiem. Zatem możesz czasem udawać głupią, skoro masz taką potrzebę. – Mimoza tego dnia nie miała humoru i wydawało się, że wszystko będzie krytykować. – Uznałam, że nie jest to dobry moment na dyskusję z przyjaciółką.
– Masz jakiś problem? – zapytałam.
– Żeby tylko jeden – odpowiedziała ponuro.
– Czemu więc nie powiesz, co cię gnębi, tylko wyżywasz się na mnie? To nie jest uczciwe.
– Nie wyżywam się, tylko przez takie głupie gadanie, jak niekiedy twoje, można zostać źle zrozumianym albo kogoś można źle zrozumieć. Ciebie znam dobrze i wiem, kiedy sobie żartujesz, bo tęsknisz za prysznicem, a w domu masz wannę.
– No może faktycznie był to niefortunny przykład – przytaknęłam. – W każdym razie źle kogoś zrozumiałaś, niewłaściwie oceniłaś.
– Właściwie oceniłam i dobrze zrozumiałam, lecz przypuszczałam, że ta osoba jest zupełnie inna, a okazała się… – Mimoza machnęła ręką.
– Więc dobrze. Nie masz złudzeń. Prawda to prawda, lepsza niż złudzenia.
– Tak myślisz?
– Tak myślę.
– Tym razem lepiej. Znów jesteś sobą. – Mimoza uśmiechnęła się.
– Przecież wystarczy być szczerym, aby to wiedzieć, a ty podobno jesteś szczera, przynajmniej tak przed chwilą oświadczyłaś.
– Ha! Ha! Ale śmieszne! – Spojrzałam zdziwiona na Mimozę.
– Żartowałam! – natychmiast dodała Mimoza. – Czasem zamiast na pączka mam chęć na dwa pączki.
– Bardzo proszę! Na moment wyszłam z pokoju, aby wrócić z tacą, na której lśniły od lukru pączki, zaś z czajniczka pachniała owocowa herbata lub do wyboru w zaparzaczu kusiła równie aromatyczna kawa. Następna część naszego spotkania nie dotyczyła już rozpatrywania złudzeń, lecz chłonięcia prawdy. – Ha! Ha! Tyle tego podałaś mi na tacy – cieszyła się Mimoza.