-
W empik go
Historia pewnej miłości - ebook
Historia pewnej miłości - ebook
Pierwsze opowiadanie autora, który uważa je za wspaniałą przygodę i doświadczenie. Podziękowania dla Andrzeja Rodana.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-65236-54-8 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział I — Historia pewnej miłości
Większość co nas w życiu spotyka jest dziełem zwykłego przypadku, splotu kilku okoliczności, nawet tego, że w pewnym czasie i miejscu, znaleźliśmy się w jakiś sposób obok tej drugiej osoby.
Ankę, czyli „Miśkową” poznałem przez zwykły przypadek. Zwykłe wejście na jakąś stronę internetową, jakiś tam komentarz który mnie zaciekawił. Nic wielkiego, kilka słów dodanych do innych komentarzy. Potem prośba o dołączenie do znajomych, a że we mnie czasem mieszka Wojtek Niecierpliwus, jakaś zaczepka mówiąca w podtekście dlaczego tak długo i cisza. A więc starszy pan doczekał się przyjęcia w poczet znajomych u młodej pięknej dziewczyny. Wysłałem jej kilka miłych słów i praktycznie na tym mogłaby się zakończyć bliższa znajomość. W końcu na ćwierć tysiąca znajomych na FB, trudno prowadzić ze wszystkimi konwersacje, o tak na co dzień. Mamy bliższych i dalszych znajomych, oraz tych od których dostajemy tylko życzenia z okazji świąt, urodzin i zastanawiamy się potem kto to taki… Znając dokładnie swój pesel ( skarbówka corocznie go przypomina), nie pokładałem w tej znajomości żadnej większej nadziei, nawet na przyjaźń, a tym bardziej na uczucia wyższego rzędu. Stało się jednak inaczej. Anka okazała się bardzo miłą dziewczyną i po niedługim czasie, nasze rozmowy nie miały końca. Zainstalowałem GG, którego unikałem jak ognia, a nasze numery telefonów, były najczęściej używanymi telefonami w sieci Plusa. Anka powoli zaczęła mi się zwierzać ze swojego prywatnego i niełatwego życia. W pewnym momencie zaczęliśmy tracić poczucie czasu. SMS-y, rozmowy, GG były wszędzie i zawsze. Dopadały nas w pracy i podczas snu. W ten sposób doszliśmy do wniosku, że osobno, czyli samemu jakoś jest nam głupio. Doba ma tylko 24 godziny, a my z niej wyrywaliśmy dla siebie jakieś 25, a czasami 26 godzin. Zawsze kiedy się rozstawaliśmy było jakoś smutno i czegoś brak.
Nie padały między nami słowa o miłości, nawet o tym, że się kiedyś spotkamy. Nikt z nas tego nie wyczuwał, nikt do tego nie dążył. Mnie wzruszyły jej przeżycia z lat dziecięcych, które do najprzyjemniejszych nie należały, ona lubiła słuchać mojego głosu. Z początku często milkła, wtedy pytałem Aniu jesteś?
— Mów, mów padała odpowiedź, lubię jak mówisz. Ciebie można słuchać jak radia, jak powieści w odcinkach, odpowiadała Anka.
Fakt, chyba jestem wygadanym facetem, bo kiedyś głosem zarabiałem na życie. Potrafiłem prowadzić wykłady od 8 do 20, a na końcu był tylko lekki szczękościsk, chrypienie gardła i byle do rana. Jednak nikt do tej pory nie powiedział mi czegoś tak miłego.
Nasze relacje były bliżej nie określone. Z początku sądziłem, że to cos podobnego do kontaktów ojca z córką. Ten model pasowałby do naszego układu, gdyż oboje tego nie mieliśmy, a pragnęliśmy zawsze mieć. A więc ja miałem ukochaną córeczkę, Anka swojego tatusia. Tak przynajmniej nam się wydawało. Ona miała swojego faceta, ja też nie byłem sam, a jeden ojciec i jedna córka w rodzinie to w końcu nic takiego.
Jednak przyszedł ten moment kiedy zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy dla siebie tylko tym, kim nasza świadomość chce. Podświadomość i chęć bycia, widzenia w sobie kobiety i mężczyzny była większa niż to co umysł nam nakazywał. Powoli, powoli dorastaliśmy do tego by się spotkać. Sumienie Anki opierało się, tłumaczyło — nie jestem sama, mam faceta, ale od razu podpowiadało, że tyle słów z nim nie zamieniała przez cały czas, co my w ciągu jednej doby. W skali porównań starszy pan zyskiwał, a u młodszego dostrzegała braki. Trzydziestodwuletni letni facet okazywał się mniej czuły, mniej rozmowny i mniej troskliwy. Nie na wszystkie tematy mogła z nim rozmawiać, a model rodziny wg niego wyglądał tak, że staranie o jej względy skończyły się z deklaracją bycia z sobą. Mówił jej, że po co mam okazywać ci cokolwiek skoro jesteśmy już razem. Już cię zdobyłem, a więc należysz do mnie. Noce wyglądały podobnie, zamiast czułego przytulania, widok odwróconego faceta plecami, który smacznie śpi, nie troszcząc się o zawartość łóżka. No i odwiedziny też zaczęły stawać się coraz rzadsze. Tak panowie, to nie jest wzór do naśladowania, a wystarczy tego, by kobieta zaczęła zadawać sobie pytanie dlaczego tak się dzieje.
W końcu musiało dojść do naszego spotkania.
Kiedy pierwszy raz umówiliśmy się, Anka wybrała miejsce publiczne. Znajomości z netu są zawsze zagadką, a dziewczynie nie można odebrać dozy zdrowego rozsądku w tym temacie. Oczywiście zrobiłem i wysłałem aktualne zdjęcia, no i chyba nie musiałem na nich wyglądać jak Kwazimodo, bo powiedziała, dobrze przyjedź, choć w jej głosie można było wyczuć ton obawy. Trochę mnie to poirytowało, jednak niebawem dowiedziałem się dlaczego robiła takie uniki przed naszym spotkaniem. Na razie jednak nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Bądź co bądź, byliśmy już sobie bliskimi osobami, a tu nagle taka fala ostrożności i stawianie murków.
Większość co nas w życiu spotyka jest dziełem zwykłego przypadku, splotu kilku okoliczności, nawet tego, że w pewnym czasie i miejscu, znaleźliśmy się w jakiś sposób obok tej drugiej osoby.
Ankę, czyli „Miśkową” poznałem przez zwykły przypadek. Zwykłe wejście na jakąś stronę internetową, jakiś tam komentarz który mnie zaciekawił. Nic wielkiego, kilka słów dodanych do innych komentarzy. Potem prośba o dołączenie do znajomych, a że we mnie czasem mieszka Wojtek Niecierpliwus, jakaś zaczepka mówiąca w podtekście dlaczego tak długo i cisza. A więc starszy pan doczekał się przyjęcia w poczet znajomych u młodej pięknej dziewczyny. Wysłałem jej kilka miłych słów i praktycznie na tym mogłaby się zakończyć bliższa znajomość. W końcu na ćwierć tysiąca znajomych na FB, trudno prowadzić ze wszystkimi konwersacje, o tak na co dzień. Mamy bliższych i dalszych znajomych, oraz tych od których dostajemy tylko życzenia z okazji świąt, urodzin i zastanawiamy się potem kto to taki… Znając dokładnie swój pesel ( skarbówka corocznie go przypomina), nie pokładałem w tej znajomości żadnej większej nadziei, nawet na przyjaźń, a tym bardziej na uczucia wyższego rzędu. Stało się jednak inaczej. Anka okazała się bardzo miłą dziewczyną i po niedługim czasie, nasze rozmowy nie miały końca. Zainstalowałem GG, którego unikałem jak ognia, a nasze numery telefonów, były najczęściej używanymi telefonami w sieci Plusa. Anka powoli zaczęła mi się zwierzać ze swojego prywatnego i niełatwego życia. W pewnym momencie zaczęliśmy tracić poczucie czasu. SMS-y, rozmowy, GG były wszędzie i zawsze. Dopadały nas w pracy i podczas snu. W ten sposób doszliśmy do wniosku, że osobno, czyli samemu jakoś jest nam głupio. Doba ma tylko 24 godziny, a my z niej wyrywaliśmy dla siebie jakieś 25, a czasami 26 godzin. Zawsze kiedy się rozstawaliśmy było jakoś smutno i czegoś brak.
Nie padały między nami słowa o miłości, nawet o tym, że się kiedyś spotkamy. Nikt z nas tego nie wyczuwał, nikt do tego nie dążył. Mnie wzruszyły jej przeżycia z lat dziecięcych, które do najprzyjemniejszych nie należały, ona lubiła słuchać mojego głosu. Z początku często milkła, wtedy pytałem Aniu jesteś?
— Mów, mów padała odpowiedź, lubię jak mówisz. Ciebie można słuchać jak radia, jak powieści w odcinkach, odpowiadała Anka.
Fakt, chyba jestem wygadanym facetem, bo kiedyś głosem zarabiałem na życie. Potrafiłem prowadzić wykłady od 8 do 20, a na końcu był tylko lekki szczękościsk, chrypienie gardła i byle do rana. Jednak nikt do tej pory nie powiedział mi czegoś tak miłego.
Nasze relacje były bliżej nie określone. Z początku sądziłem, że to cos podobnego do kontaktów ojca z córką. Ten model pasowałby do naszego układu, gdyż oboje tego nie mieliśmy, a pragnęliśmy zawsze mieć. A więc ja miałem ukochaną córeczkę, Anka swojego tatusia. Tak przynajmniej nam się wydawało. Ona miała swojego faceta, ja też nie byłem sam, a jeden ojciec i jedna córka w rodzinie to w końcu nic takiego.
Jednak przyszedł ten moment kiedy zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy dla siebie tylko tym, kim nasza świadomość chce. Podświadomość i chęć bycia, widzenia w sobie kobiety i mężczyzny była większa niż to co umysł nam nakazywał. Powoli, powoli dorastaliśmy do tego by się spotkać. Sumienie Anki opierało się, tłumaczyło — nie jestem sama, mam faceta, ale od razu podpowiadało, że tyle słów z nim nie zamieniała przez cały czas, co my w ciągu jednej doby. W skali porównań starszy pan zyskiwał, a u młodszego dostrzegała braki. Trzydziestodwuletni letni facet okazywał się mniej czuły, mniej rozmowny i mniej troskliwy. Nie na wszystkie tematy mogła z nim rozmawiać, a model rodziny wg niego wyglądał tak, że staranie o jej względy skończyły się z deklaracją bycia z sobą. Mówił jej, że po co mam okazywać ci cokolwiek skoro jesteśmy już razem. Już cię zdobyłem, a więc należysz do mnie. Noce wyglądały podobnie, zamiast czułego przytulania, widok odwróconego faceta plecami, który smacznie śpi, nie troszcząc się o zawartość łóżka. No i odwiedziny też zaczęły stawać się coraz rzadsze. Tak panowie, to nie jest wzór do naśladowania, a wystarczy tego, by kobieta zaczęła zadawać sobie pytanie dlaczego tak się dzieje.
W końcu musiało dojść do naszego spotkania.
Kiedy pierwszy raz umówiliśmy się, Anka wybrała miejsce publiczne. Znajomości z netu są zawsze zagadką, a dziewczynie nie można odebrać dozy zdrowego rozsądku w tym temacie. Oczywiście zrobiłem i wysłałem aktualne zdjęcia, no i chyba nie musiałem na nich wyglądać jak Kwazimodo, bo powiedziała, dobrze przyjedź, choć w jej głosie można było wyczuć ton obawy. Trochę mnie to poirytowało, jednak niebawem dowiedziałem się dlaczego robiła takie uniki przed naszym spotkaniem. Na razie jednak nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Bądź co bądź, byliśmy już sobie bliskimi osobami, a tu nagle taka fala ostrożności i stawianie murków.
więcej..