Historia pewnej namiętności - ebook
Historia pewnej namiętności - ebook
Miłość od pierwszego wejrzenia, gorący seks, szybki ślub, rozwód po roku. Było, minęło i już prawie nie boli. Teraz Reese szykuje się do drugiego ślubu, tym razem z bardzo odpowiedzialnym mężczyzną. Właśnie przymierza suknię ślubną, gdy w progu staje jej były mąż. I tak jak przed laty, zamierza zburzyć jej poukładany świat...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2889-3 |
Rozmiar pliku: | 768 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dziesięć lat wcześniej. Kampus Hillbrook University, północna część stanu Nowy Jork…
– Nie mogę uwierzyć, że to nasz ostatni wieczór pod jednym dachem – powiedziała Reese Michaels do siedzących na werandzie trzech współlokatorek. Niespokojnie poruszyła się w fotelu.
Zapatrzyła się na boisko i ciągnące się w oddali zielone wzgórza. Popołudniowe słońce oblewało je ciepłym blaskiem. Kwitły hiacynty, w powietrzu niósł się zapach wiosny. Wszystko budziło się do życia, zmieniało. Tak jak jej życie. Nie tylko dlatego, że drogi Wspaniałej Czwórki, jak je nazywano, już wkrótce na zawsze się rozejdą.
Odepchnęła od siebie smętne myśli, znów ogarnęło ją podniecenie. Chciała jak najszybciej wyjawić przyjaciółkom tajemnicę, wyznać, że dziś rano wystąpili z Masonem o zgodę na zawarcie małżeństwa…
– Przed nami jeszcze wyprawa samochodowa – powiedziała Marnie. Miała śpiewny południowy akcent. – Ale gdybyś się dziś nie zjawiła, nigdy byśmy ci tego nie darowały.
– Choć świetnie rozumiemy, czemu jesteś tak zajęta z tym twoim Masonem – z porozumiewawczym uśmieszkiem rzekła Gina.
Serce radośnie zatrzepotało w piersi Reese, przepełniło ją szczęście. Mason… Marzyła, żeby znowu go dotknąć, być przy nim. Uśmiechnęła się bezwiednie.
– Tylko na nią spójrzcie – z satysfakcją podsumowała Gina. – Aż cała buzuje.
Reese otworzyła usta, żeby wyjawić im prawdę, lecz Marnie odezwała się pierwsza:
– Wiesz co, Reese? Według mnie za bardzo się napalasz. I o wiele za szybko.
Ta uwaga natychmiast ją ostudziła.
Gina posłała Marnie pobłażliwe spojrzenie.
– Większość kobiet nie zachowuje cnoty aż do ślubu.
Marnie odgarnęła za ucho pasemko włosów.
– To przecież nic złego.
– Nie powiedziałam, że to coś złego. – Gina uniosła brwi. – Ale też nic dobrego.
Reese z westchnieniem przysłuchiwała się tej ciągnącej się od roku dyskusji. Słodka blondyneczka z Południa i cyniczna, seksowna, ciemnowłosa Angielka Gina. Pochodząca z Australii Cassie, studentka astronomii kierująca się wyłącznie logiką i zdrowym rozsądkiem, była zbyt pochłonięta odkrywaniem tajemnic kosmosu, by tracić czas na mężczyzn.
Powinna im powiedzieć. Wyznać, że za kilka dni bierze ślub. Może lepiej je przygotować. Zebrała się na odwagę.
– Mason to jest ten.
– Reese, opamiętaj się, bo już mi niedobrze. – Gina przewróciła oczami. – Nie bądź taką beznadziejną romantyczką.
Z trudem ukryła zawód. Liczyła na wsparcie Giny.
– Niemożliwe, żebyś zakochała się od pierwszego spojrzenia. To tylko pożądanie – klarowała Gina. – Ale nie miłość.
Reese bawiła się pustym kieliszkiem.
– Jednak się zakochałam – powiedziała cicho.
Nawet rozsądna Cassie spojrzała na nią ze zdumieniem.
– Co wy o sobie wiecie po tygodniu znajomości? – spytała z wyraźnym australijskim akcentem.
Reese skrzywiła się lekko. Zdawała sobie sprawę, że to jedno wielkie wariactwo. Coś absolutnie niebywałego.
Gdy osiem dni temu usiadła obok Masona w kameralnej brooklyńskiej knajpce, doznała objawienia. Była jak porażona. Miał muskularny tors, mocne ramiona, przystojną twarz, brązowe włosy i uroczy kosmyk opadający na czoło. I piękne orzechowe spojrzenie, rozkosznie zawadiackie i aroganckie. Pewność siebie. Wystarczył moment i już… wiedziała.
Nie obchodziło jej, kim on jest i czym się zajmuje. Ani to, że rodzice go nie zaakceptują. Pochodził z dzielnicy cieszącej się złą sławą, dopiero zaczynał karierę w wojsku. A jednak ośmielił się skraść serce ich córce, dla której już od kołyski wybierano najlepszą partię.
– Na świecie żyją miliardy ludzi – z powagą mówiła Cassie. – Natrafienie na tego jedynego jest mało prawdopodobne.
– W pełni zgadzam się z Cassie – podjęła Gina. – Mason to niezłe ciacho, ale po prostu padłaś ofiarą popędu płciowego. Co oczywiście nie znaczy, że nie warto z nim pobrykać ile wlezie.
Reese potrzebowała chwili oddechu, żeby uporządkować myśli i znaleźć odpowiednie słowa. Podniosła się, sięgnęła po pustą butelkę po szampanie.
– Gina, tobie tylko seks w głowie – rzuciła, idąc do kuchni.
– Żebyś wiedziała! – zawołała za nią przyjaciółka. – Jak wrócisz, czekamy na szczegóły.
Poczuła, że oblewa się rumieńcem. Zamknęła za sobą drzwi. Szczegóły. Byłoby co opowiadać. Jednak z Masonem to coś więcej niż seks. Stała się inną osobą, zmieniła się przy nim.
Przestała obawiać się apodyktycznego profesora od historii, ze spokojem znosiła męczące telefony mamy, z optymizmem patrzyła w przyszłość.
Wyjęła z lodówki butelkę, włożyła do mikrofalówki opakowanie popcornu. W zadumie zastanawiała się nad reakcją koleżanek, gdy powiedziała im o Masonie.
Przekonywały, że jest zaślepiona. Przez fantastyczny seks.
Fakt, że dziś rano nie chciała się z nim rozstawać. Zwłaszcza gdy Mason stanął za nią i przytulił ją. Te mocne ramiona, muskularne ciało… Natychmiast traciła głowę. Gdy tylko poczuła dotyk jego rąk, szorstką skórę palców… Zapomniała o bożym świecie, poddając się pieszczotom. Było cudownie, bosko. Życie stawało się piękne, miłość uskrzydlała. I kiedy zapytał, czy za niego wyjdzie, zgodziła się bez wahania.
Tylko jak powiedzieć to rodzinie i znajomym?
Zapach spalenizny wyrwał ją z rozmyślań. Pośpiesznie wyjęła popcorn, przesypała do miski. Ruszyła do drzwi. Wychodząc na werandę, usłyszała głos Marnie.
– To będzie wspaniały ślub.
Serce jej zamarło.
– Czyj ślub? – zapytała, podchodząc do koleżanek.
– Cartera, brata Marnie – wyjaśniła Gina. – Żeni się z tą swoją słodką panienką. – Energicznie sięgnęła po butelkę szampana. – Co tam robiłaś tak długo? – Skrzywiła się. – Jak ludzie mogą być tak beznadziejnie głupi, żeby żenić się w naszym wieku?
Reese zamrugała zdumiona.
Cassie popatrzyła na nią badawczo, zmarszczyła nos.
– Przypaliłaś popcorn.
Gorączkowo zastanawiała się, jak teraz przejść do rzeczy. Gina pomieszała jej szyki. Po tej drwiącej uwadze trudno wymyślić coś odpowiedniego. Gina otworzyła szampana, rozlała do kieliszków. Reese usiadła na swoim miejscu.
– Ilu tu atrakcyjnych facetów! – Gina nie odrywała oczu od gromadzących się na boisku młodych mężczyzn. – Wziąć kilku do łóżka, a potem szybko zapomnieć.
Reese popatrzyła na nią zwężonymi oczami.
– Co dziś w ciebie wstąpiło?
– Nic. – Gina jeszcze głębiej zapadła się w fotelu.
– Przyznaj się – podjęła Marnie, patrząc na ciemnowłosą Angielkę. – Zamieszkałaś z nami, bo z domu Reese jest idealny widok na boisko.
– No jasne. Uwielbiam nasze wieczorne pogaduchy na werandzie. – Gina sięgnęła po popcorn, skrzywiła się. – Przyjarany popcorn i luksusowy szampan. Ciekawe, jak kiedyś będzie wyglądać twój ślub, Reese.
Serce się jej ścisnęło. Kolejna wypowiedź Giny dobiła ją jeszcze bardziej.
– Spośród nas tylko ty jesteś księżniczką z Park Avenue. Ja nie zamierzam wiązać się z jednym mężczyzną, więc twój ślub potraktuję bardzo osobiście. Czyli ma być jak z bajki.
Reese zakrztusiła się szampanem.
– Nie liczy się ceremonia, lecz mężczyzna. Mnie do szczęścia całkowicie wystarczy skromny ślub.
Jej słowa skwitował niedowierzający śmiech. Czy przyjaciółki naprawdę mają o niej takie zdanie?
– Błagam. Większość studentów mieszka w akademiku lub w wynajętych mieszkaniach. Tobie starzy kupili piękny dom na terenie kampusu – podsumowała Gina.
– I opłacili pełną obsługę – dodała Cassie.
– Właśnie – rzekła Gina. – Czyli staną na głowie, żeby twój ślub przyćmił śluby rodziny królewskiej.
– Kochana, teraz jesteś zauroczona Masonem – powiedziała Marnie – ale gdy przyjdzie pora, wyjdziesz za grubą rybę z Wall Street, zaaprobowaną przez twoich starych…
– Nie – zaprzeczyła tak stanowczo, że przyjaciółki popatrzyły na nią ze zdumieniem.
Odczekała moment, by dodać wagi swym słowom. Wbrew temu, co o niej sądzą, pochodzenie nie jest dla niej ważne.
– Wyjdę za mąż z miłości. I to będzie związek na zawsze – dokończyła, muskając palcami ukryte pod bluzką nieśmiertelniki Masona.
Blaszki na zwykłym łańcuszku, z danymi Masona. Dla niej cenniejsze od zaręczynowego pierścionka z brylantem. A nawet od szmaragdowego naszyjnika, który rodzice sprezentowali jej na urodziny.
Rodzice. No właśnie.
Zacisnęła palce na blaszce.
– Gdy będę wychodzić za mąż, pieniądze i status społeczny w ogóle nie będą mnie obchodzić.
Gina sceptycznie uniosła brwi.
– Powiedziałaś to już mamie i tacie?
– Mam dziewiętnaście lat – odparła. Postanowiła nie zdradzać swej tajemnicy. – Nie potrzebuję niczyjej zgody, żeby wziąć ślub. – Odepchnęła od siebie niespokojne myśli, uniosła kieliszek. – Za nasz ostatni wspólny wieczór.
Przyjaciółki zmarkotniały, w milczeniu piły szampana. Znów przepełniły ją emocje.
– Wiecie, że bardzo was kocham, prawda? – Popatrzyła na ich twarze. Teraz nic im nie powie, ale kiedyś na pewno jej wybaczą. – Czyli to nie jest koniec Wspaniałej Czwórki. – Uśmiechnęła się. – To dopiero początek.