- W empik go
Historia pewnej niewierności - ebook
Historia pewnej niewierności - ebook
Małżeństwo, obietnice, uczuciowe wzloty i upadki.
Robert Orłowski, wybitny, wzięty neurochirurg od zawsze jest obiektem westchnień wielu kobiet. Przystojny, inteligentny, a do tego bogaty – zdaje sobie sprawę z atutów, którymi dysponuje. Po ślubie z Renatą stara się być przykładnym mężem i ojcem. Rozdarty między Krakowem a kliniką w Bostonie, gdzie pracuje, potrafi znaleźć czas dla rodziny i zaangażować się w budowę wymarzonego domu. A jednak żona zauważa, że Robert nie poświęca jej już tak wiele uwagi jak kiedyś. Podskórnie wyczuwa, że nie jest to kwestia przemęczenia, a za przedłużającymi się wyjazdami męża kryje się coś więcej, niż tylko praca. Zaniepokojona, pewnego dnia pakuje siebie i dzieci i wyrusza do Bostonu w poszukiwaniu prawdy o Robercie.
Wcześniejsze losy Renaty i Roberta znajdziecie w książce „Historia pewnego związku”
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63742-93-5 |
Rozmiar pliku: | 929 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Styczeń 2008
– Kiedy pan zauważył problemy z panowaniem nad swoimi emocjami?
– Dawno temu, w młodości.
– Proszę dokładniej to opisać.
– To było jeszcze w liceum, zaraz po śmierci mojego dziadka Aleksa. Bardzo przeżyłem jego śmierć. Byłem rozpieszczonym jedynakiem, oczkiem w głowie rodziny. Zawsze dostawałem to, czego chciałem. Nagle odebrano mi kogoś, kogo bardzo kochałem… Trudno było mi się z tym pogodzić.
– Czy często pan używał przemocy? Bił się pan z kolegami?
– Cóż, należę do facetów, którzy grożą pięścią, a nie paluszkiem. Kiedy sytuacja tego wymagała, owszem, biłem się.
– Jakie to były okoliczności?
– Na przykład wtedy, gdy obrażono mnie lub kobietę w moim towarzystwie…
– Czy uderzył pan kiedyś swoje dzieci?
– Nie, nigdy.
– A czy kiedyś uderzył pan kobietę?
– Nie, nigdy… Tylko żonę.
– Jak często to się zdarzało?
– Do dzisiaj, jeden raz. Spoliczkowałem ją.
– Dlaczego?
– Byliśmy na przyjęciu. Obraziła kilka osób w towarzystwie… Była na rauszu.
– Kiedy ją pan uderzył? Wtedy, czy później?
– Później, jak byliśmy sami.
– Czy żałował pan tego?
– Nie żałowałem. Zasłużyła na to… i ten incydent zakończył naszą chwilową separację. Rozładował napięcie, jakie było między nami od pewnego czasu.
– Czy dobrze zrozumiałem – pan ją uderzył i dzięki temu pogodziliście się?
– Tak.
– Aha… Przejdźmy do kolejnego pytania. Czy zgwałcił pan kiedyś jakąś kobietę?
– Nie… Tylko żonę.
– Ile razy pan to zrobił?
– Do dzisiaj, dwa razy.
– Proszę powiedzieć coś więcej.
– Doktorze, czy muszę o tym mówić?… Mamy z żoną specyficzne relacje. Jesteśmy niekonwencjonalnym małżeństwem… To jest dla mnie bardzo krępujące.
– Panie Robercie, sam pan do mnie przyszedł. Jeśli mam panu pomóc, to muszę znać okoliczności tych zdarzeń. Pan również jest lekarzem, a więc wie pan dobrze, że to, co pan powie, nie wyjdzie poza ten pokój.
– Pierwszy raz zdarzyło się to przed naszym ślubem, żona była wtedy narzeczoną mojego licealnego kolegi. To było jakiś czas później, gdy dowiedziałem się, że jestem ojcem jej syna… Nie chciała mnie…
– Gdzie to się stało?
– W jej biurze… na biurku.
– Czy zgłosiła to policji albo powiedziała o tym narzeczonemu?
– Nie.
– Co ona robiła? Broniła się?
– Tak.
– A potem?
– Poprosiła, żebym szybko dokończył, bo dochodzi…
– Nie płakała, nie krzyczała, tylko prosiła pana, żeby pan dokończył.
– Tak… Później płakała.
– A drugi gwałt?
– To było zaraz po ślubie cywilnym. Obraziła się na mnie i postanowiła mnie ukarać, dlatego wymyśliła tydzień postu od seksu…
Poszliśmy na przyjęcie i tam tańczyła z jednym dupkiem. Byłem zazdrosny… i po powrocie do domu… zmusiłem ją do seksu.
– I wtedy też prosiła, żeby pan szybko dokończył, bo dochodzi?
– Nie. Wtedy liczyła na głos.
– Jak to liczyła?
– Zwyczajnie… raz, dwa, trzy.
– Pan ją gwałcił, a ona w tym czasie liczyła?
– Tak. Doszła do dziewięćdziesięciu dziewięciu…
– I co było potem?
– Przestałem ją gwałcić… hm, nie miałem czym.
– A jak było dziś w nocy? Jak wyglądał dzisiejszy gwałt?
Pytanie terapeuty zawisło w powietrzu. Zapadła cisza. Mężczyzna spuścił głowę. Łokcie rąk oparł na kolanach, twarz schował w dłoniach. Po chwili wyprostował się, podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy terapeuty.
– Dzisiaj było inaczej – powiedział cicho.
Terapeuta obserwował w milczeniu nowego pacjenta. Nie znał osobiście doktora Orłowskiego, ale dużo o nim słyszał. Dużo dobrego. W środowisku lekarskim uchodził za jednego z najlepszych neurochirurgów w kraju. Jego klinika była znana w całej Polsce. Nie spodziewał się, że pozna doktora Orłowskiego w takich okolicznościach.
Widząc wahanie pacjenta, zmienił sposób prowadzenia wywiadu.
– Panie Robercie, proszę po kolei opowiedzieć, jak do tego doszło. Proszę opisać, jak wyglądało państwa małżeństwo.
***
Renata nie spała. Ciągle dźwięczały jej w uszach słowa Roberta. Ważniejsze dla niej od tego, co zrobił, było to, co powiedział. Czy to możliwe, że dalej ją kocha? Po tym wszystkim, co się stało między nimi? Trudno było jej w to uwierzyć. Spojrzała na sińce na swoich rękach. Łzy znowu napłynęły jej do oczu. Dlaczego do tego doszło? Przecież kiedyś tak bardzo się kochali?! Teraz ich miłość umarła… Przymknęła powieki. Podobno człowiek w chwili śmierci widzi całe swoje życie…
Ona widziała tylko kilka ostatnich lat. Siedem i pół roku ich małżeństwa… Najdłużej zatrzymała się przy ostatnich trzech latach. Wtedy zaczęły się ich problemy…