Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Historia współczesnej Afryki - ebook

Data wydania:
1 grudnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historia współczesnej Afryki - ebook

Wydanie II poprawione i uzupełnione

Martin Meredith
jest znany jako doskonały reportażysta, biograf, a także historyk (z akademickim epizodem w życiorysie), który od wielu lat poznaje Afrykę od środka. Ta książka stanowi największe jego wyzwanie. Zawiera barwnie zarysowaną panoramę krajów – od Kairu po Kapsztad i od Dakaru po Dżibuti, a także osób – od Nkrumaha po Mugabe i od Burgiby po Mandelę i wydarzeń – od pełnych nadziei i euforii chwil towarzyszących podniesieniu czerwono-zielono-złotej flagi Ghany oraz przejęcia władzy przez Nasera po przepełniające rozpaczą ludobójstwa w Rwandzie i doprowadzające do ruiny spichlerza Afryki ekscesy Mugabe.

Trzeźwe, pozbawione ideologicznej otoczki spojrzenie Mereditha na Afrykę i jej współczesne problemy różni się od tak popularnego wśród profesjonalnych historyków ujęcia, zdominowanego przez nawoływanie do wyznawania europejskich grzechów. Autor ukazuje zarówno tragiczne dziedzictwo kolonializmu, jak i fatalną jakość i zgubną dla Afryki rolę rodzimych elit.

Prof. Ryszard Vorbrich

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

 

 

Historia współczesnej Afryki to książka obszerna, ale stanowi bardzo lekką lekturę – napisana jest bowiem tak niemodnym już prostym językiem. Martin Meredith stworzył opowieść o najnowszej historii Afryki, pozbawioną pseudointelektualnych ozdobników, dyskursu opartego na gender czy postkolonialnego gniewu. Bierze na warsztat każdy z większych krajów afrykańskich i opowiada, co się tam wydarzyło po uzyskaniu niepodległości. […] Afrykańscy przywódcy znienawidzą tę książkę! […]

Wall Street Journal

Kategoria: Polityka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-942-2
Rozmiar pliku: 4,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

W 1964 r., mając dwadzieścia jeden lat, wyruszyłem z Kairu w górę Nilu, zmierzając do środkowej Afryki. Pod wieloma względami moja afrykańska podróż trwa do dzisiaj. Jako młody dziennikarz czasopisma Times of Zambia miałem to szczęście, że byłem świadkiem olbrzymiego przypływu energii i entuzjazmu, towarzyszących uzyskaniu niepodległości. Jako zagraniczny korespondent przebywający w Afryce przez piętnaście lat, opisywałem najczęściej wydarzenia związane z wojną, rewolucją czy też przewrotem. Będąc naukowcem w oksfordzkim St Antony’s College i niezależnym autorem potrzebowałem pogłębionych badań nad współczesną Afryką. Na tej drodze otrzymałem wiele pomocy i wsparcia od ludzi dobrej woli. Gdybym chciał wszystkich w tym miejscu wymienić, zajęłoby to wiele stronic. Za ogromną życzliwość, jakiej od nich doznałem, za gościnność i przyjaźń jestem im głęboko wdzięczny. Tym, co przez wiele lat mnie zadziwiało, były elastyczność i humor, z jakimi prości Afrykanie przezwyciężali liczne przeciwności losu. Niech książka ta będzie świadectwem ich hartu ducha.WPROWADZENIE

W czasie „rozdrapywania Afryki” przy końcu dziewiętnastego wieku mocarstwa europejskie rościły faktycznie pretensje do całego kontynentu. Na konferencjach w Berlinie, Paryżu, Londynie i w innych stolicach europejscy mężowie stanu i dyplomaci targowali się o poszczególne strefy wpływu, które chcieli tam ustanowić. Jednak ich znajomość wnętrza dużych obszarów Afryki była powierzchowna. Do tego czasu Europejczycy poznali zaledwie pas wybrzeża, a nie jego zaplecze. Ich obecność ograniczała się do małych, wyizolowanych przyczółków na wybrzeżu, służących celom handlowym. Jedynie w Algierii i południowej Afryce powstały godne uwagi europejskie ośrodki miejskie.

Mapy używane przy podziale afrykańskiego kontynentu były w większości przypadków niedokładne; duże obszary stanowiły terra incognita. Wyznaczając granice swych nowych terytoriów, negocjatorzy europejscy często rysowali na mapach proste linie, niezbyt przejmując się czy w ogóle nie zwracając uwagi na liczne monarchie, wodzostwa czy też inne społeczności afrykańskie, które tam się ukształtowały. Prawie połowę nowych, narzuconych Afryce granic stanowiły linie geometryczne, proste i eliptyczne, południki i równoleżniki. W niektórych przypadkach społeczności afrykańskie znalazły się w różnych strefach wpływu. Bakongo zostali podzieleni między Kongiem Francuskim, Kongiem Belgijskim i portugalską Angolą. Kraj Somalijczyków dostał się pod panowanie Wielkiej Brytanii, Włoch i Francji. Łącznie nowe granice przecinały około 190 grup kulturowych. W innych przypadkach nowe kolonialne obszary europejskie mieściły w swych granicach setki różnych, niezależnych grup etnicznych, które nie miały wspólnej historii, kultury, języka czy też religii. Nigeria, na przykład, obejmowała aż 250 grup etnojęzykowych, natomiast wysłani do Konga Belgijskiego urzędnicy zidentyfikowali tam ostatecznie sześć tysięcy wodzostw.

Niektóre królestwa przeżyły ten okres w nienaruszonym stanie: Francuzi zachowali monarchie w Maroku i w Tunezji, Brytyjczycy rządzili Egiptem w imieniu dynastii obcych monarchów, założonej w 1811 r. przez albańskich najemników służących w tureckiej armii.

Inne królestwa, takie jak królestwo Aszantów na Złotym Wybrzeżu (Ghana) czy kraj Lozi w Rodezji Północnej (Zambia) zostały połączone z innymi w większe jednostki kolonialne. Królestwa historycznie skłócone między sobą, jak Buganda i Bunjoro w Ugandzie, znalazły się w tej samej kolonii. W pasie Sahelu utworzone zostały nowe organizmy państwowe, rozciągające się na pograniczu pustynnych regionów Sahary i pasa lasów tropikalnych na południu. Były to Sudan, Czad i Nigeria łączące ze sobą muzułmanów i niemuzułmanów, których dzieliła ukryta wrogość.

Kiedy w Europie targowano się o afrykańskie terytoria, ziemia i mieszkające na niej ludy były traktowane niemal jak pionki na szachownicy. „Rozdajemy góry, rzeki i jeziora jedni drugim, napotykając jedynie na niewielkie przeszkody: nigdy nie wiedzieliśmy dokładnie, gdzie się one znajdują”. Była to sardoniczna wypowiedź Lorda Salisbury, brytyjskiego premiera, skierowana do zgromadzonych Brytyjczyków, którzy to przehandlowali położoną na Morzu Północnym wyspę Helgoland za opanowany przez Niemców Zanzibar. Część północnej Nigerii znalazła się w rękach Francuzów w zamian za prawo do połowu ryb w Nowej Fundlandii. Francja przekazała część Kamerunu Niemcom w zamian za to, że ci uznali jej protektorat nad Marokiem. Kiedy „rozdrapywanie Afryki” dobiegło końca, około dziesięć tysięcy jednostek politycznych tego kontynentu znalazło się w granicach czterdziestu kolonii i protektoratów europejskich.

Taki był początek współczesnych państw Afryki.

Europejskie panowanie było narzucane w drodze podboju oraz poprzez podpisywanie traktatów. Ze swych przyczółków na wybrzeżu urzędnicy coraz głębiej przenikali do interioru i informowali ludność o zmianach, jakie dokonywały się w kancelariach i rezydencjach Europy. Było to czasochłonne zadanie: francuskie apetyty rozciągały się na obszarze 6 mln kilometrów kwadratowych, a te brytyjskie – na ponad 3 mln kilometrów kwadratowych. Liczne traktaty były podpisywane podstępnie. I tak, Moshoeshoe, król Basuto, obawiając się wkroczenia białych osadników do jego górzystego kraju w południowej Afryce, zwrócił się o pomoc do królowej Wiktorii, dopraszając się o to, aby jego ludzie mogli być uważani za „pchły na kocu królowej”. Kilku jego sąsiadów – w tym wodzostwa Tswana z Beczuany (Botswana) i Suazi – poszło w jego ślady.

Jednakże próby oporu podejmowane były niemal w każdej afrykańskiej kolonii. Niektóre z nich były likwidowane w drodze krótkotrwałych, zdecydowanych akcji. Potężni emirowie muzułmańscy z Kalifatu Sokoto, rządzący z ozdobionych blankami pałaców zbudowanych z czerwonej gliny i rozmieszczonych na skraju Sahary, wkrótce doszli do porozumienia z niewielkimi brytyjskimi siłami ekspedycyjnymi, które zostały wysłane celem włączenia ich do północnej Nigerii. Inne tego typu zdarzenia trwały znacznie dłużej. Po zajęciu Kumasi, stolicy Aszantów, Brytyjczycy przez cztery miesiące byli w niej oblegani, zanim posiłki zdołały zdławić opór miejscowej ludności. Na innych obszarach Afryki Zachodniej sławny Samori Ture, założyciel imperium Mandingów, przez osiem lat zmagał się z oddziałami francuskimi, wykazując godną podziwu nieustępliwość i umiejętności wojskowe. W Rodezji (Zimbabwe) ludność Ndebele i Szona walczyła zaciekle z białymi osadnikami, którzy zagarnęli duże połacie ich kraju. Nandi z Kenii dzielnie zmagali się z sześcioma karnymi ekspedycjami sił brytyjskich. W niemieckiej Afryce Wschodniej (Tanganika) i Afryce Południowo-Zachodniej (Namibia) administracje niemieckie stosowały straszliwe represje celem zdławienia buntów. W latach 1904–1908 unicestwiły one ponad dwie trzecie ludności Herero i połowę ludności Nama. Mandume, wódz plemienia Owambo z Angoli, stworzył czterdziestotysięczną armię, aby stawić czoło Portugalczykom.

Wielu afrykańskich władców, którzy przeciwstawiali się władzy kolonialnej, zginęło w walce, zostało straconych lub zesłanych na wygnanie po przegranej batalii. Samori z ludu Mandingo został schwytany i dwa lata później zmarł na wygnaniu. Asantehene Agyeman Prempeh został zdetronizowany i spędził na wygnaniu prawie trzydzieści lat. Lobengula z ludu Ndebele zmarł w czasie ucieczki. Behanzin z Dahomeju i Zulus Cetshwayo zostali wypędzeni z ich ziem rodzinnych.

W końcowej fazie podziału Afryki, będący u szczytu swej imperialnej potęgi Brytyjczycy wyruszyli na podbój dwóch niepodległych republik burskich, Transwalu i Wolnego Państwa Oranii, celem włączenia ich do imperium brytyjskiego. Zakładali oni, że podbój tych republik potrwa najwyżej kilka miesięcy. Tymczasem ta akcja wojskowa przekształciła się w wyczerpującą, trzyletnią kampanię wojenną. W celu jej zakończenia zmobilizowano prawie pół miliona żołnierzy wojsk imperialnych. Wśród Afrykanerów pozostawiła ona po sobie gorycz i nienawiść do Brytyjczyków, która utrzymywała się przez pokolenia. Postawieni w obliczu wojny partyzanckiej, do której nie byli przygotowani, brytyjscy dowódcy wojskowi odwoływali się do taktyki spalonej ziemi, niszcząc tysiące domostw, doszczętnie plądrując wsie, masowo zabijając zwierzęta domowe i w ten sposób przekształcając Burów w biedaków. Spędzano kobiety i dzieci, po czym umieszczano je w miejscach zwanych przez Brytyjczyków obozami koncentracyjnymi. Panujące w nich warunki były tak ciężkie, że około 26 000 osadzonych zmarło z chorób czy niedożywienia, większość w wieku poniżej szesnastu lat. Wszystko to stało się dziedzictwem Burów, z gniewem przekazywanym z pokolenia na pokolenie i rozbudzającym jadowity nacjonalizm, który w końcu zapanował w Afryce Południowej.

Drobne bunty przeciwko władzy kolonialnej utrzymywały się przez wiele lat. Baule z Wybrzeża Kości Słoniowej walczyli z Francuzami zaciekle, aż do 1911 r. Ibowie z Nigerii zostali ostatecznie pokonani w 1919 r., Diola z Senegalu w 1920 r., a Dinka z południowego Sudanu – w 1927 r. Na pustynnych obszarach Somali porywczy Szajch Muhammad ‘Abdille Hassan, nazywany przez wrogów „Szalonym Mułłą”, przez dwadzieścia lat, aż do swej śmierci w 1920 r., przewodził wojującym derwiszom w świętej wojnie przeciwko Brytyjczykom. Opór Beduinów, stawiany władzy włoskiej w Libii, zakończył się dopiero w 1931 r., po dziewięciu latach wojny partyzanckiej. Jednakże przy końcu lat 30., kolonialne państwa były już mocno okopane na kontynencie afrykańskim. Co więcej, zostały w pewnym sensie uznane przez Afrykanów.

Pewne zmiany terytorialne nastąpiły w wyniku pierwszej wojny światowej. Kolonie niemieckie zostały rozdzielone między Wielką Brytanię, Francję, Belgię i Związek Południowej Afryki – dominum brytyjskie utworzone w 1910 r. Tanganika została przekazana Wielkiej Brytanii, Afryka Południowo-Zachodnia – Afryce Południowej, niewielkie terytorium Ruanda-Urundi oddano Belgii; Togo i Kamerun zostały podzielone między Wielką Brytanię i Francję. W nagrodę za włoskie wsparcie w pierwszej wojnie światowej Wielka Brytania podarowała Włochom Jubaland, który stał się częścią Somali Włoskiego po przesunięciu granicy Kenii w kierunku zachodnim. Inne granice Afryki pozostały nienaruszone.

Tylko jeden kraj afrykański zdołał uchronić się przed europejską okupacją w okresie „rozdrapywania”: była to Etiopia, stare królestwo chrześcijańskie, które miało być niegdyś rządzone przez legendarnego księdza Jana. W 1896 r., kiedy Włosi z 10 000 żołnierzy z innych krajów europejskich napadli na Etiopię ze swego nadbrzeżnego przyczółka w Massawa nad Morzem Czerwonym, zostali rozgromieni przez cesarza Menelika. Musieli zadowolić się okupacją Erytrei. Jednakże czterdzieści lat później, włoski dyktator Benito Mussolini wziął odwet za poniesioną klęskę. Postanowiwszy utworzyć imperium Afryki Wschodniej, wydał rozkaz podboju Etiopii. Użył w tym celu półmilionowej armii, lotnictwa bojowego i trującego gazu. Po trwającej siedem miesięcy kampanii wojennej siły włoskie zdobyły stolicę Addis Abebę. Cesarz Hajle Syllasje salwował się ucieczką i znalazł się na wygnaniu w Anglii. Etiopia stała się prowincją włoską, powiększającą włoskie posiadłości w Erytrei i w Somali.

Poświęciwszy wiele energii na zdobycie imperiów afrykańskich, europejskie mocarstwa kolonialne z czasem utraciły znaczną część zapału i zainteresowania swoimi koloniami. Tylko nieliczne obszary Afryki stwarzały perspektywy szybkiego wzbogacenia się. Rządy kolonialne były przede wszystkim zainteresowane uczynieniem swych terytoriów samowystarczalnymi finansowo. Administrację utrzymywano na minimalnym poziomie, edukację przekazano w ręce misjonarzy chrześcijańskich, działalność gospodarczą powierzono kompaniom handlowym. Główne funkcje rządu ograniczały się do stosowania prawa i zapewnienia porządku, nakładania podatków oraz do zabezpieczenia infrastruktury drogowej i kolejowej. Wydawało się im, że nie ma potrzeby szybszego rozwoju kolonii, gdyż sądzono, że władza kolonialna trwać będzie setki lat.

W tej sytuacji na znacznych obszarach Afryki piętno kolonializmu było ledwie zauważalne. Istniała zaledwie cienka, biała linia kontroli. W północnej Nigerii, Frederic Lugard rozpoczął rządy nad dziesięciomilionową populacją z obsadą dziewięciu europejskich administratorów i z regimentem Zachodnioafrykańskich Sił Granicznych, liczącym 3000 żołnierzy afrykańskich, dowodzonych przez oficerów europejskich. Przy końcu lat trzydziestych, po połączeniu w 1914 r. północnej Nigerii z południową w jedno terytorium, liczba kolonialnych urzędników wzrosła do niespełna 400 osób na 20 milionów ludności. Sudańska Służba Polityczna składała się ze 140 urzędników na 9 milionów mieszkańców. W połowie lat trzydziestych cała Francuska Afryka Równikowa była zarządzana przez 206 urzędników administracji. Francuską Afrykę Zachodnią, obejmującą osiem terytoriów zamieszkanych przez 15 milionów ludzi, obsługiwało 385 urzędników kolonialnych. Cała brytyjska Afryka okołorównikowa, gdzie mieszkały 43 miliony ludzi, była zarządzana przez 1200 administratorów. W 1936 r. Belgia zarządzała Kongiem siłami 728 urzędników. Porozrzucani na olbrzymich obszarach Afryki, samotni administratorzy okręgów stawali się absolutnymi władcami tych terytoriów. Funkcjonowali jednocześnie jako naczelnicy policji, sędziowie, poborcy podatkowi, rekrutujący siłę roboczą, specjalni agenci czy obserwatorzy meteorologiczni. We francuskiej Afryce byli oni znani jako rois de brousse – królowie buszu. Pewien były miejscowy komisarz z Rodezji Południowej wspominał o tym, jak mu powtarzano, co należało do jego obowiązków jako naczelnika okręgu: „Masz zapoznać się ze swym okręgiem i jego mieszkańcami. Nie spuszczaj ich z oka, w miarę możliwości zbieraj podatki, ale na Boga! – nie zawracaj głowy tym z centrali”.

Przy tak małej liczbie ludzi do dyspozycji, rządy kolonialne opierały się w dużej mierze na afrykańskich wodzach i innych osobach funkcyjnych. Mieli oni współpracować z urzędnikami i w ich imieniu sprawować kontrolę nad poddanymi. Szczególnie Brytyjczycy upodobali sobie system „pośredniego zarządzania”, posługując się dostojnikami afrykańskimi w utrzymaniu porządku, poborze podatków i dostarczaniu siły roboczej. Taka polityka pozwalała na utrzymywanie minimalnej liczby urzędników administracji i na zmniejszenie wydatków. Model rządów pośrednich został wymyślony przez Lugarda w północnej Nigerii, gdzie emirowie fulańscy sprawowali władzę zgodnie z ugruntowaną przez wieki muzułmańską tradycją prawną i dyscypliną. Lugard umieścił na ich dworach rezydentów brytyjskich, ale zezwolił emirom na dalsze utrzymywanie porządku, nakładanie podatków i sprawowanie w ich imieniu władzy sądowniczej, prawie tak jak czynili przedtem. Podobne metody rządów pośrednich zastosowano w Bugandzie, w kraju Lozi i w innych częściach afrykańskiego imperium brytyjskiego.

Jednakże w wielu przypadkach wodzowie afrykańscy z czasem stali się ni mniej ni więcej jak tylko grupą pośredników, którym płacono za przekazywanie poddanym rządowych poleceń. Pełniona przez nich rola jako przedstawicieli władzy kolonialnej znacznie odbiegała od ich tradycyjnych prerogatyw na samym szczycie władzy, godzących ze sobą wiele różnych interesów. Niektórzy wodzowie należeli do starych rodzin królewskich, pieczołowicie dobieranych w nagrodę za ich gotowość do współpracy. Inni w ogóle byli pozbawieni tradycyjnej legitymizacji władzy. Mianowani przez Francuzów chefs de canton byli funkcjonariuszami administracji, starannie wybranymi z grupy bardziej skutecznych urzędników i tłumaczy pozostających w służbie rządowej. W niektórych przypadkach, tam gdzie nie było wodzów, jak w acefalicznych społecznościach Ibów w Nigerii, wodzostwa zostały ad hoc utworzone. Gdzie indziej natomiast wodzów pozbawiono wszelkich funkcji.

Rok po roku nowe kolonie stopniowo nabierały swych kształtów. Linie kolejowe przedzierające się z wybrzeży do wnętrza kontynentu w 1901 r. dotarły do Jeziora Wiktorii, w 1910 r. do Katangi, w 1912 r. do Kano w północnej Nigerii, a w 1914 r. do jeziora Tanganika. Pojawiły się nowe wzorce działalności gospodarczej. Kolonie afrykańskie stały się znaczącymi eksporterami minerałów i produktów rolniczych, jak orzeszki ziemne, olej palmowy, bawełna, kawa, kakao i sizal. Przy końcu 1911 r. Złote Wybrzeże (Ghana) stało się wiodącym w świecie eksporterem kakao. Na pagórkowatych obszarach wschodniej i południowej Afryki, a także wzdłuż śródziemnomorskiego wybrzeża Algierii i Tunezji, europejscy osadnicy utworzyli olbrzymie posiadłości ziemskie, stwarzając podstawy zakrojonego na szeroką skalę rolnictwa towarowego. W Kenii, żyzne Białe Wzgórza były przeznaczone do ich wyłącznego użytku. W 1931 r. połowę obszaru rolnego Rodezji Południowej zarezerwowano dla białych farmerów, których liczebność nie przekraczała w owym czasie 2500 osób. W Afryce Południowej 87% całej powierzchni kraju ogłoszono ziemią białych.

Dzięki wysiłkom misjonarzy chrześcijańskich umiejętność czytania i pisania oraz szkolnictwo podstawowe stopniowo zakorzeniały się w całej Afryce na południe od Sahary. Do 1910 r. przebywało tam około 16 000 misjonarzy europejskich. Przy wsparciu rządowym powstała garstka szkół średnich, które stały się kolebką afrykańskich elit: Achimota College na Złotym Wybrzeżu, Ecole Normal William Ponty w Senegalu, Makerere w Ugandzie czy też szkoły w Kadunie (Nigeria) oraz w Lovedale i Fort Hare (Afryka Południowa). Pierwszy północnoafrykański uniwersytet typu zachodniego otworzył swe podwoje w 1909 r. w Kairze.

Nieliczne wykształcone elity, wyłonione przez władzę kolonialną w latach 20. i 30., zajmowały się głównie podnoszeniem własnego statusu. Starały się zdobyć dla siebie stanowiska w administracji, rywalizując z wodzami, których uważały za konkurentów do władzy. Nie przejmowały się zbytnio losem mas wiejskich. Nieliczni wykazywali ambicje nacjonalistyczne.

W 1936 r. Ferhat Abbas, działacz polityczny i pisarz, który wcześniej studiował na Uniwersytecie w Algierze, uzewnętrznił swe poglądy na temat nacjonalizmu algierskiego w założonym przez siebie tygodniku:

Gdybym stwierdził istnienie narodu algierskiego, byłbym nacjonalistą i nie rumieniłbym się z tego powodu, jakby to było przestępstwo. Ludzie, którzy umierają dla patriotycznych ideałów, są w codziennym życiu szanowani i poważani. Moje życie nie jest więcej warte niż ich życie. Jednakże nie będę umierał dla algierskiej ojczyzny, bo taka ojczyzna nie istnieje. Nie znalazłem jej. Badałem historię, pytałem żywych i zmarłych, odwiedzałem cmentarze, ale nikt mi o niej nie wspominał… Nie można budować domów na piasku.

Abubakar Tafawa Balewa, wybitny działacz z północnej Nigerii, którego los uczynił pierwszym premierem Federacji, zauważył w 1948 r.:

Od 1914 r. rząd brytyjski zabiegał o utworzenie z Nigerii jednego kraju, ale sami Nigeryjczycy są historycznie zróżnicowani pod względem odrębnej przeszłości, wierzeń i zwyczajów. Oni sami nie wykazują żadnej oznaki gotowości do zjednoczenia… Jedność nigeryjska jest niczym więcej niż wymysłem Brytyjczyków.

W opublikowanej w 1947 r. książce, jorubski przywódca Obafemi Awolowo, który przez ponad trzydzieści lat dominował w życiu politycznym zachodniej Nigerii, napisał:

Nigeria nie jest narodem. Jest to jedynie nazwa geograficzna. Nie ma „Nigeryjczyków” w tym samym znaczeniu jak się wyróżnia Anglików, Walijczyków czy Francuzów. Słowo „nigeryjski” jest zaledwie zawołaniem wyróżniającym, stosowanym aby odróżnić tych, którzy żyją w granicach Nigerii, od tych, którzy tam nie mieszkają.

Druga wojna światowa zapoczątkowała jednak w Afryce głębokie zmiany. Wykazując niespotykane dotąd na kontynencie stanowczość i energię, rządy kolonialne budowały lotniska i drogi, poszerzały porty, wznosiły magazyny zaopatrzenia. Potrzebowały coraz większej produkcji miedzi, cyny, orzeszków ziemnych słowem każdego towaru użytecznego dla wysiłków wojennych. Takie bazy jak Freetown, Takoradi, Mombasa czy Akra stały się żywotną częścią sieci zaopatrzeniowej aliantów. Tysiące żołnierzy afrykańskich zostało wcielonych do służby wojskowej. Około 374 000 Afrykanów pochodzących z terytoriów brytyjskich służyło w brytyjskiej armii. Jednostki afrykańskie pomogły pokonać Włochów w Etiopii i przywrócić na tron cesarza Hajle Syllasje. Regimenty afrykańskie wysłano do Indii, dzielnie walczyły one w Birmie. To właśnie w Indiach i Birmie afrykańscy żołnierze dowiedzieli się, jak ruchy nacjonalistyczne tych krajów wymusiły na rządzie brytyjskim obietnicę przyznania im autonomii, choć tamtejsza ludność była w większości uboga i nie potrafiła czytać ani pisać.

Około 80 000 żołnierzy afrykańskich z francuskiej Afryki przewieziono okrętami do Francji i skierowano na front walki z Niemcami. We Francji jednakże wojna stworzyła obraz narodu nie tylko pokonanego, ale również podzielonego na wrogie obozy – obóz Wolnej Francji i Francji opowiadającej się za rządem Vichy. Zwalczały się one wzajemnie w imię lojalności wobec imperium. Znaczna część francuskiej Afryki stanęła po stronie rządu Vichy. Jednakże Francuska Afryka Równikowa, w odpowiedzi na apel o pomoc wygłoszony przez przebywającego na wygnaniu generała de Gaulle’a, skupiła się wokół sprawy Wolnej Francji. Przez dwa i pół roku małe miasto Brazzaville, położone na północnym brzegu rzeki Kongo, pełniło rolę tymczasowej stolicy dla tych, którzy pretendowali do bycia rządem Francji.

Druga wojna światowa dokonała decydujących przesunięć ośrodków władzy, pozbawiając tejże Europy wraz z jej kolonialną potęgą. Kiedy zmalały wpływy europejskie, wyłaniające się supermocarstwa, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, rozpoczęły własną rywalizację o wpływy. Z różnych powodów oba te mocarstwa prowadziły politykę antykolonialną. Kiedy Winston Churchill i prezydent Roosevelt stworzyli w 1941 r. Kartę Atlantycką, stwierdzającą prawo wszystkich narodów do utworzenia własnego rządu, Churchill miał na myśli jedynie prawo do samostanowienia dla podbitych narodów Europy, a nie dla terytoriów brytyjskich. Natomiast Roosevelt był w tej sprawie nieugięty i uważał, że cele powojennej polityki powinny obejmować prawo do samostanowienia dla wszystkich skolonizowanych ludów. Kiedy amerykański prezydent w 1943 r. udawał się na konferencję w Casablance, zatrzymał się na krótko w Gambii. Będąc świadkiem panującego tam ubóstwa i przerażony chorobami, napisał do Churchilla list, w którym określił ten kraj mianem „piekielnej otchłani”. W stosunku do Francji Roosevelt był jeszcze bardziej szorstki. Kiedy dotarł do Casablanki, ku oburzeniu Francuzów powiedział sułtanowi Mohammedowi V, że Karta Atlantycka ma zastosowanie także w odniesieniu do Maroka i innych kolonii, tym samym pobudzając marokański nacjonalizm.

Następstwa wojny przyniosły frustracje i niepokoje, zarówno w Afryce, jak i w innych częściach świata. Afrykańskie elity traktowały Kartę Atlantycką jako swego rodzaju oficjalną zachętę do domagania się praw politycznych, ale natknęły się na zdecydowany opór. Niewielkiego przełomu w tej sprawie dokonali byli żołnierze, którzy wracali do domów z nowymi ideami i umiejętnościami, z dużym doświadczeniem i wielkimi oczekiwaniami jeśli chodzi o przyszłość. Wielu z nich było przekonanych, że zasłużyli sobie na prawo domagania się jakiegoś udziału w rządzeniu ich krajem. W miastach wzbierała fala niezadowolenia z powodu bezrobocia, drożyzny, nędznych warunków mieszkaniowych, niskich wynagrodzeń i braków w zaopatrzeniu. W okresie wojennej prosperity miasta pęczniały od przypływu ludności. W miarę napływu ludności wiejskiej poszukującej pracy wokół takich miast jak Lagos, Akra, Dakar, Nairobi czy Leopoldville (Kinszasa), wyrastały miasteczka chatek, dzielnice ruder i slumsy. Oburzenie wśród klasy robotniczej stawało się coraz bardziej odczuwalne. W wielu miastach afrykańskich panowała napięta atmosfera. Posłuch i karność w obrębie poszczególnych plemion słabły, tradycyjne religie traciły swój wpływ. Rozwój szkolnictwa podstawowego, szczególnie w Afryce Zachodniej, stwarzał nowe oczekiwania. Dorastało nowe pokolenie, ambitne i bezkompromisowe. W Akrze i Lagosie ruchy młodzieżowe i gazety afrykańskie oskarżały władze o wszelkie zło, demaskowały cały system kolonialny i domagały się samostanowienia. Władze kolonialne zbywały tych krytyków, nazywając ich garstką miejskich agitatorów, niemających poparcia ludu. Wierzyły one, że miejscowi wodzowie, a tym samym przeważająca liczba ludności, zachowają lojalność. Jednakże fala wydarzeń ruszyła, aby w końcu zmieść afrykańskie imperia, którymi Europa tak bardzo się szczyciła.

W 1945 r. w Afryce były cztery niepodległe państwa: Egipt nominalnie niepodległy, na czele którego stał skorumpowany monarcha podporządkowany brytyjskim wpływom politycznym i zobowiązany na mocy traktatu do zaakceptowania obecności brytyjskich wojsk, Etiopia, feudalne imperium, dopiero co przywrócone Hajle Syllasjemu po pięciu latach okupacji włoskiej, Liberia, chyląca się ku upadkowi republika, założona w 1847 r. na zachodnim wybrzeżu dla wyzwolonych niewolników amerykańskich – jedyne państwo afrykańskie, które nie doświadczyło europejskiej władzy kolonialnej, ale w rzeczywistości było niemal lennem amerykańskiej spółki Firestone, która miała tam plantacje kauczuku, i wreszcie Związek Południowej Afryki, najbogatsze państwo Afryki, zasobne w największe na świecie złoża złota, niepodległe od 1910 r. i zarządzane przez białą mniejszość.

Wielka Brytania była tą jedyną potęgą kolonialną, która brała pod uwagę możliwość przyznania autonomii terytoriom afrykańskim, po stworzonym w Azji precedensie. Niemniej jednak zakładała ona, że będzie nimi władać co najmniej do końca dwudziestego wieku. W okresie powojennym, częściowo dla własnych korzyści, ale także z powodu bardziej światłego prowadzenia spraw kolonialnych, zapoczątkowała ona wielkie programy rozwojowe w zakresie rolnictwa, transportu, edukacji i służby zdrowia. Na Złotym Wybrzeżu, w Nigerii, Ugandzie i Sudanie zaczęły funkcjonować pierwsze uniwersytety. Co się jednak tyczy planów politycznego rozwoju, to rząd brytyjski zachowywał się o wiele bardziej ostrożnie. Liczył w tej kwestii na długi okres przejściowy. Nie przewidywał gwałtownych zmian. Afrykanów należało wprowadzać w tajniki rządzenia po starannym przygotowaniu ich do tego zadania, krok po kroku. Herbert Morrison, jeden z ważniejszych polityków Partii Pracy, powiedział, że przyznanie ich koloniom niepodległości, to „jakby dać dziecku klucz do drzwi, numer rachunku bankowego i dubeltówkę”.

Każde z czternastu brytyjskich terytoriów w Afryce było zarządzane oddzielnie. Miało własny budżet, własne prawa i własne służby publiczne. Każde znajdowało się pod kontrolą gubernatora, który miał na tyle silną pozycję, że jego zdanie było zawsze ostateczną decyzją. Brytyjskie posiadłości w Afryce Zachodniej były najbardziej rozwinięte. Od końca dziewiętnastego wieku na Złotym Wybrzeżu, w Nigerii i Sierra Leone wykształcona elita czarnej ludności – prawnicy, lekarze, nauczyciele i kupcy – uzyskała możliwość odgrywania niewielkiej roli w zarządzaniu instytucjami. W czasie drugiej wojny światowej Afrykanów dopuszczono do rad wykonawczych doradzających gubernatorom, a w przypadku Złotego Wybrzeża kilku z nich zostało awansowanych na wyższe stanowiska w administracji. Po wojnie uchwalono nowe konstytucje dla Złotego Wybrzeża i Nigerii, dając kilku Afrykanom możliwość bycia wybranymi do rad legislacyjnych. W brytyjskich koloniach wschodniej i środkowej Afryki działalność polityczna obracała się wokół żądań białych osadników, domagających się większej władzy politycznej. W Rodezji Południowej biała ludność licząca nie więcej niż 33 000 obywateli, uzyskała wewnętrzną autonomię już w 1923 r. Do tego samego energicznie zmierzała ludność w Kenii. Jednakże Wielka Brytania, która stworzyła rodezyjski precedens, teraz upierała się przy twierdzeniu, że powinno się należycie ochraniać afrykańskie interesy. W praktyce nie miało to większego znaczenia. Z powodu o wiele późniejszych kontaktów z Europą ludność rdzenna wschodniej i środkowej Afryki była postrzegana jako znajdująca się kilka pokoleń za ludnością Afryki Zachodniej. Rząd brytyjski był zdania, że przyszły dobrobyt tych ziem w dużym stopniu zależał od należytego wspierania białych społeczności. W okresie powojennym napływ białej ludności osiągnął swe apogeum; w południowej Rodezji i w Kenii biała populacja podwoiła swoją liczebność. Z tego powodu na kenijskich Białych Wzgórzach przydzielano więcej ziem uprawnych byłym żołnierzom brytyjskim, nawet wbrew protestom i skargom miejscowej ludności. Ośmieleni wzrastającą liczbą inwestycji zagranicznych, pewni siebie biali politycy w Salisbury (Harare) i Nairobi skierowali swą uwagę na utworzenie zarządzanych przez białych, brytyjskich dominiów w samym sercu Afryki.

W okresie powojennym również Francuzi zapoczątkowali ważne programy rozwojowe i przeprowadzili reformy polityczne, dając ludności afrykańskiej możliwość szerszej reprezentacji. W odróżnieniu od Brytyjczyków, Francuzi traktowali swe kolonie nie jak oddzielne terytoria, ale jako część la plus grande France. Awans polityczny polegał więc na przyznaniu Afrykanom większej liczby ich reprezentantów w parlamencie francuskim. Od dziewiętnastego wieku afrykańscy mieszkańcy czterech nadbrzeżnych miast Senegalu mieli prawo udziału w wyborze swego przedstawiciela do parlamentu francuskiego. Pierwszy deputowany afrykański wybrany w Senegalu przybył do Paryża w 1914 r. i bardzo szybko awansował do rangi młodszego posła. W 1945 r. liczba deputowanych z francuskiej Afryki, wybranych celem reprezentowania afrykańskich interesów, zwiększyła się do dwudziestu dwóch. W każdym terytorium powołano zgromadzenia lokalne, a ponadto zgromadzenia federalne dla dwóch regionów federalnych: dla Francuskiej Afryki Zachodniej i Francuskiej Afryki Równikowej. Niemniej jednak, choć francuska Afryka bardzo zyskała na skutek politycznego i ekonomicznego rozwoju, głównym celem Union Française, jak zwano to imperium po wojnie, było ścisłe związanie kolonii z metropolitalną Francją. Więzi te miały być indissoluble – nierozerwalne.

Jeśli chodzi o inne potęgi kolonialne, to ani Belgia, ani też Portugalia nie pozwalały na jakąkolwiek działalność polityczną na swych afrykańskich terytoriach. Belgia traktowała Kongo jako cenną nieruchomość, która potrzebowała dobrego zarządzania. Sprawami Konga kierowała z Brukseli niewielka grupa Belgów, którzy wydawali dekrety dla rezydujących na miejscu urzędników; ani mieszkający w Kongu Belgowie, ani też rodowici Kongijczycy nie mieli prawa głosu. Portugalia, najbiedniejszy kraj w Europie, pozostawała w uścisku dyktatorskiej władzy Salazara, która bezlitośnie rozprawiała się z wszelkimi krytykami i dysydentami. Każdy podejrzany o sianie niepokoju w Afryce był wtrącany do więzienia, zsyłany do kolonii karnej bądź na wygnanie.

Nadejście zimnej wojny dało początek nowemu czynnikowi wpływającemu na układ sił. W 1948 r., po przejęciu władzy w Pradze przez komunistów, rządy zachodnie były już przekonane, że komuniści rozpoczęli kampanię zmierzającą do zapanowania nad światem, w której kolonie afrykańskie miały być pierwszym celem. Kiedy kilka dni później wybuchły zamieszki na Złotym Wybrzeżu, dotychczas uważanym za „modelową” kolonię brytyjską, gubernator Sir Gerald Creasy, który właśnie przybył z Londynu, błyskawicznie wykrył w tym wydarzeniu spisek komunistyczny. W wystąpieniu radiowym przestrzegał przed niebezpieczeństwem przejęcia władzy przez komunistów i przed groźbą nowej formy terroryzmu.

Komisja powołana do wyjaśnienia przyczyn tych zamieszek znalazła nikłe dowody komunistycznej akcji wywrotowej, natomiast wskazała na głębokie polityczne i ekonomiczne niezadowolenie. Jako rozwiązanie tych problemów zaleciła wprowadzenie szybkich zmian politycznych. Rząd brytyjski był tego samego zdania. W 1949 r. wysłano na Złote Wybrzeże nowego gubernatora, Sir Charlesa Ardena-Clarke’a. Ostrzeżono go, że „…kraj znajduje się na skraju rewolucji” i zalecono, aby wprowadził w życie nową konstytucję, która by nakładała na Afrykanów nie tylko większą odpowiedzialność prawną, ale dawała im także większą władzę wykonawczą.

Nowy system rządzenia był uważany za swego rodzaju „eksperyment”, który winien być uważnie kontrolowany i monitorowany: mógł być opóźniany czy zawieszany, jeśli sprawy szły w złym kierunku. Jednakże rzeczywistość okazała się całkiem inna. Jeden ze starszych urzędników brytyjskich, uwikłany w eksperyment ze Złotego Wybrzeża, opisywał później ten proces „jak układanie torowiska przed nadjeżdżającym ekspresem”.

Książka ta śledzi losy Afryki w czasach współczesnych. Rozpoczyna się w latach, kiedy kontynent ten szybko zmierzał ku niepodległości, i obejmuje okres półwiecza, jaki upłynął od tych burzliwych wydarzeń. Koncentruje się głównie na roli wybranych przywódców afrykańskich, których cechy osobiste i kariery wywarły decydujący wpływ na losy ich krajów. Bada się w niej przyczyny, dla których – po euforii z powodu uzyskania niepodległości – zgasło tak wiele ambicji i nadziei. Dlaczego o przyszłości Afryki mówi się w tak pesymistyczny sposób? Choć Afryka jest kontynentem wysoce zróżnicowanym, państwa afrykańskie mają wiele cech wspólnych, nie tylko jeśli chodzi o ich początki jako terytoriów kolonialnych, ale także państw stojących wobec podobnych niebezpieczeństw i trudności. Zaprawdę tym, co najbardziej uderza w okresie pięćdziesięciu lat od uzyskania niepodległości, jest ogrom i podobieństwo nieszczęść, których tak bardzo doświadczyły kraje afrykańskie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: