Historie dziadka z Minecraft - ebook
„Historia dziadka z Minecraft” to historia i właściwie cała esencja naszego peja przelana na karty książki. Znajdują się tu oryginalne historyjki (od których wzięła się nazwa strony), nasze najlepsze memy i parę innych ciekawych dodatków, na przykład referat o boomerach czy poradnik prowadzenia własnego fanpage’a. Oczywiście całość przygotowaliśmy z nutką ironii i humoru. W końcu ciężko wyobrazić sobie książkę związaną z polskim shitpostem bez JD czy Papieża Polaka!
| Kategoria: | Sport i zabawa |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8221-042-2 |
| Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
AUTOR: Szymon Czardybon
Witajcie Kochani!
Witajcie Kochani!
Jak pewnie wiecie — bądź się domyślacie — cała ta książka stworzona została w oparciu o naszego peja, _Historie dziadka z Minecraft i memy i inne_. Jeśli nas nie znacie, koniecznie tam wpadnijcie — wszystkie linki znajdują się na stronie ! Ale przejdźmy do rzeczy; od razu chcielibyśmy ostrzec, że to nie jest książka fabularna. Nie ma tu żadnej fabuły, nie ma rozwijanej stopniowo historii, wszystkie elementy nie zostały osadzone w jednym uniwersum… A więc właściwie… co tu jest? Jak pisaliśmy już w opisie, znajdują się tu nasze historyjki (zarówno te oryginalne, jak i napisane później spin-offy), najlepsze zrobione przez nas memy (niektóre, w dniu w którym to czytacie mogą być już trochę… przestarzałe) oraz inne (mamy nadzieję!) ciekawe dodatki, jak na przykład poradnik jak nie być boomerem, tekst o tym jak właściwie wygląda prowadzenie peja od strony adminów, Q&A z nami czy zbiór rad, jak założyć swoją własną stronę z memami. A wszystko doprawiliśmy szczyptą jebawkowego humoru i słownictwa, także jeśli liczyliście na obrazki z papieżem czy inną RiGCZ-ową zawartość, raczej się nie rozczarujecie.
Ta książka to naprawdę luźny projekt, stworzony z inicjatywy jednego z adminów. Ot tak, by upamiętnić na nieco dłużej naszą pracę na stronie, a przy okazji umożliwić fanom kolejną możliwość integracji z nami. Myśleliście, że sklep z merchem to wszystko, na co nas stać? Jak widzicie, mamy mnóstwo różnych pomysłów i naprawdę kreatywnych, pracowitych oraz ogarniętych ludzi w naszej ekipie. Wypatrujcie i oczekujcie naszych nowych projektów! A tymczasem, życzymy miłego czytania <3Wstęp
W tej części znajdą się wszystkie pasty napisane jeszcze w lipcu 2019 r. To one stworzyły podwaliny pod peja, który znamy dzisiaj — właśnie one określane były jako te tytułowe „Historie dziadka z Minecraft”. Potem doszły do nich jeszcze memy i inne, co również zawarte zostało w tytule strony. Niektóre z tych past są zapiskiem lub parafrazą historii z życia adminów, z kolei niektóre wytworem ich bujnej wyobraźni. Jak przystało na pasty, są krótkie, żartobliwe i często ironiczne. Są niejako korzeniami, na których opiera się cały nasz pej, a co za tym idzie, również ta książka. Grzechem byłoby więc ich tu nie uwzględnić.Dioryt
10 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, a co to? — zapytał wnusio, wskazując palcem na dziwny, biały, pstrokaty blok.
— To? — rzekł starzec, po czym zaśmiał się głośno. — Siadaj tutaj, chłopcze. Opowiem ci ciekawą historię.
Wnuk usiadł przed nim i zaczął wpatrywać się w starą, doświadczoną życiem twarz dziadka z nieukrywanym zaintrygowaniem i zafascynowaniem. Uwielbiał, gdy starszy mężczyzna wyciągał album ze screenshotami ze starej gry zwanej _„Minecraft”_ i opowiadał mu różne historyjki.
— To tak zwany dioryt. Dziwna rzecz, naprawdę dziwna — przejechał palcami po swojej bujnej brodzie. — Pamiętam takie czasy, kiedy w kopalni był tylko kamień, bruk, ziemia i rudy. Nic więcej! Ale później… Później dodali to. Jakiś andezyt, granit i inne dziwactwa. Wśród nich ten dioryt. Najgorszy z paczki.
Chłopiec pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Wracał człowiek z męczącego dnia w kopalni, i co? Cały ekwipunek zawalony tym gównem. Później to tylko zbierało się w skrzyniach, bo nigdzie, ale to nigdzie nie można było tego użyć! Inne, na przykład granit jeszcze dało się wcisnąć tu i ówdzie. Ale dioryt? — westchnął. — Widziałeś kiedyś gówno od ptaka?
— Kiedyś nawet narobił mi na rękę!
— W takim razie wiesz, jak to wygląda. Zwykle białe z jakimiś ciemnymi drobinkami — zupełnie jak to! Użyłem tego tylko raz w mojej karierze. Do zbudowania największego penisa na serwerze idealnie pośrodku domku kolegi! Ale o tym już nie dziś.
— Opowiedz, opowiedz, opowiedz!
— Dziadziuś jest już zmęczony. Wpadnij do mnie jutro, dobrze?
— No dobrze. Pa!
Następnego dnia, zaraz po przebudzeniu, starzec odnalazł niewielką kartkę. Narysowany był na niej krzywy blok diorytu z podpisem _„dioryt śmierdzi gównem”_.
Ledwo powstrzymał łzę wzruszenia płynącą po jego policzku.Największy penis z diorytu
10 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, opowiesz mi o tym największym penisie na Waszym serwerze? — zapytał wnuczek następnego dnia.
Starzec uśmiechnął się szeroko. Nigdy nie podejrzewał, że kiedykolwiek opowie komukolwiek tę fascynującą historię o przyjaźni, zdradzie i kunszcie nowoczesnej architektury.
— Oczywiście, mój kochany wnusiu. Słuchaj uważnie, bowiem tę historię będziesz opowiadał swoim dzieciom, które opowiedzą ją jeszcze swoim dzieciom… I tak aż po wieczność.
Chłopiec skinął głową, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
— Kiedyś mieliśmy z kolegami niewielki serwer. Była nas czwórka, może piątka. Wszyscy mieliśmy osobne bazy, ale mieszkaliśmy po sąsiedzku. Czysty survival, żadnych modów czy pluginów. Nie pamiętam już ich nicków.
Poza jednym. Tej nazwy nigdy nie zapomnę — zamilkł na chwilę, wpatrując się w swojego ucznia z powagą — Maciuś1234_PL. Największy śmieć, jaki chodził po naszej klockowatej ziemi — w głosie dziadka dało się wyczuć agresję, nienawiść i od dawna skrywany w sercu żal. — Ten skurwiel przez parę dni udawał naszego przyjaciela — ale tylko po to by podjebać mi moje pierwsze diamenty.
Wnuk z przerażeniem zakrył usta dłonią.
— Oczywiście spotkała go kara. W sumie, był nawet lepszym budowniczym niż złodziejem. Jego ogromna willa zajmowała całą południową stronę wzgórza. Wręcz pękał z dumy, kiedy pierwszy raz ją nam pokazał.
Wreszcie jednak przyszedł czas zemsty. Chwyciłem za kilofy. Przez parę dni nie wychodziłem z kopalni. Nie zależało mi na rudach, o nie… Chciałem zbierać tylko dioryt. Tylko ten zasrany blok. Stanąłem przed jego posesją z dziesiątkami staków w ekwipunku. I wiedziałem, że byłem gotowy. Budowałem do rana. Ale było warto! Ogromny, szczegółowy penis zbudowany tylko z diorytu ozdobił jego dach. Jądra miały po 15x15 bloków, a główny człon ponad dwieście bloków wysokości.
Mówiąc to, uśmiechnął się z satysfakcją i nostalgią na wspomnienie tamtych chwil.
— Naprawdę, nigdy nie zapomnę jego wkurwienia, jak to zobaczył. I dźwięk pękającej dupy, który dało się usłyszeć nawet z drugiego końca ziemi. Mmm… Dzięki takim chwilom kocham tę grę nad życie.
— Jesteś bohaterem! — krzyknął wnuczek, zachwycony opowieścią.
— Wiem, wnusiu. Wiem.Natalka
10 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— A to kto, dziadku? — zapytał zaintrygowany młodzieniec wskazując na gracza o pięknym, dziewczęcym skinie.
— To… To xxx_natalka2004_xxx. Moja pierwsza prawdziwa miłość — odparł starzec z posępnym wyrazem twarzy.
Wnuczek zamarł.
— Opowiesz mi o niej?
— Oczywiście. Zapamiętaj tę lekcję, chłopcze.
Chłopak z zaintrygowaniem pokiwał głową.
— Więc tak. Z xxx_natalka2004_xxx poznaliśmy się na pewnym serwerze. Nic specjalnego, pewnie dzisiaj już nie istnieje. Ja miałem duży dom, całą zbroję i bronie z diamentu, a ona? Kompletnie nic. Tylko kamienny miecz i skórzany hełm. Spotkałem ją jak uciekała od hordy zombie. Pomogłem jej, dałem jedzenie, pozwoliłem u mnie przenocować.
No, ale z jednej nocy zrobiły się dwie, z dwóch cztery i tak po paru dniach zamieszkała u mnie na stałe. Rozmawialiśmy przez chat, a potem przez Skype. Ach, pamiętam nasze długie rozmowy. Miała mikrofon tragicznej jakości i do tego co chwila któryś z jej braci jej przeszkadzał, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłem się z każdej chwili spędzonej wspólnie. Wiesz, zakochałem się w niej. I myślałem, że ona czuje to samo. Jako wyraz mojej miłości dałem jej całą diamentową zbroję, parę złotych jabłek i dwa staki samych diamentów! Była naprawdę szczęśliwa. Cały serwer nam tego zazdrościł. Zrobili nawet, specjalnie dla nas, rangę _„Zakochana para”_. Wzięliśmy nawet ślub! Ale niestety, sielanka nie trwała długo.
— Co się stało, dziadku?
— Pewnego dnia na serwerze pojawił się on. XxX-MegaKox-XxX. Miał najładniejszego skina na serwerze. Szybko podbił serca wszystkich dziewczyn; także mojej Natalki…
Pewnego dnia po prostu zniknęła. A z nią wszystkie moje bogactwa, zwierzęta i inne surowce. Zostawiła jedynie tabliczkę: _„odchodze do XxX-MegaKox-XxX nara frajerze d-.-b”_. I tyle ją widziałem. Ech… Płakałem całe noce. Tęskniłem za nią. Byłem w stanie jej to wszystko wybaczyć. Ale ona nie wróciła. Zostawiła mnie.
— Współczuję, dziadku. Co za kwoka z tej Natalki — powiedział wnuczek.
— Więc pamiętaj. Loszki to c00rvy, mój kochany wnusiu.Tęsknota
10 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, za czym najbardziej tęsknisz? — zapytał nagle wnuczek, wpatrując się w dziadka ciekawskimi oczami.
— Mam być szczery? — zapytał starzec, wahając się chwilę.
— Tak, bądź szczery!
— No dobrze… Pamiętam, jak miałem jedenaście, może dwanaście lat. Właśnie dostałem nowy komputer. Nareszcie Minecraft mi nie lagował. Ba, chodził dobrze na wysokich ustawieniach! Cały swój wolny czas spędzałem, grając z kolegami na różnych serwerach. Ale najlepiej pamiętam pewną szczególną noc.
— Jaką?
— Były wakacje. Rodzice wyjechali na parę dni na wieś i zostawili mnie samego. Szykowała się kolejna długa noc przed komputerem. Miałem tanie chrupki i colę obok siebie, na słuchawkach leciała moja ulubiona przeróbka z Minecraft — _„Revenge”_. Przez otwarte okno wiał ciepły wiatr i słychać było tykające świerszcze i inne owady. Mój pokój oświetlało jedynie jasne światło monitora.
Nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk — połączenie na Skype. Koledzy zapraszali mnie do gry. Oczywiście, zgodziłem się. Zrobili nowy serwer. Włączyłem mojego Minecrafta by Zyczu i zacząłem z nimi grać. Już pierwszego dnia znalazłem diamenty. Pamiętam moją radość i ich zazdrość… Ach, to były czasy.
— Jaka to była wersja Minecraft?
— Nie pamiętam. Może 1.5, może 1.6…
— Zagramy kiedyś razem w takiego Minecrafta?
Po policzku starca popłynęła łza wzruszenia.
— Oczywiście.Zaginione miasto
10 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, pamiętasz może rzecz, która najbardziej Cię zasmuciła w Minecrafcie?
Starzec zamyślił się na chwilę. Spojrzał na chłopca ze smutnym uśmiechem na ustach i odparł:
— Tak, pamiętam. To będzie historia o zaginionym mieście i straconych marzeniach. Czymś, co nigdy nie powinno było się wydarzyć.
— Opowiedz!
— Więc tak… To były dawne czasy. Grałem wtedy na wersji 1.5.2, lubiłem superpłaski świat i creative; uwielbiałem budować różne rzeczy. Naprawdę, najróżniejsze — co tylko przyszło mi do głowy.
Pewnego dnia zacząłem nowy save. W głowie miałem plan — zbuduję miasto. I to jakie! Szybko wziąłem się do pracy. Stawiałem budynek za budynkiem. Do tego nie zapominałem na przykład o parkach, pomnikach i tym podobnych. To wszystko wyglądało naprawdę dobrze. Spędziłem nad tym sporo czasu. To była taka moja wirtualna makieta, nad którą grzebałem za każdym razem, jak wracałem ze szkoły.
Po parunastu dniach postanowiłem rozbudować też przestrzeń w drugim wymiarze — Netherze. Zbudowałem portal pośrodku miasta, ładnie go ozdobiłem i wszedłem do środka.
— I co było dalej? — zapytał wnuk.
— Niestety, coś dziwnego się stało. Sam nie wiem co dokładnie. Ale kiedy wróciłem do zwykłego wymiaru byłem zupełnie gdzie indziej. Daleko od mojego miasta. Próbowałem do niego wrócić. Bezskutecznie. Niestety, nie zapisałem sobie koordynatów. Więc nie mogłem go odnaleźć. Eksperymentowałem z niszczeniem i stawianiem na nowo portali. Z podobnym efektem. Miasto przepadło jak kamień w wodę. Było mi cholernie przykro.
— Współczuję, dziadku, naprawdę. Nie wyobrażam sobie, jaka to musiała być dla ciebie strata.
— Do dziś wspominam każdą budowlę, to było jednak coś niesamowitego.
Nagle w głowie wnuka pojawił się pomysł.
— W takim razie ja odbuduję to miasto!
Na twarzy starca zagościł uśmiech.
— Dziękuję. Jakbyś potrzebował pomocy to zawsze możesz przyjść.
— Nie trzeba! Zobaczysz, będzie super!
Młodzieniec szybko odbiegł i zasiadł do starego komputera.Adminowi się nudzi
11 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, opowiedz mi coś! — poprosił wnuczek, patrząc z oczekiwaniem na swojego dziadka.
— Oczywiście, wnusiu — odpowiedział starzec. — To będzie historia o tym, co robią admini jak im się nudzi. Więc słuchaj uważnie!
Chłopiec usiadł wygodnie i zwrócił całą swoją uwagę na niego.
— Więc tak. Jeden z kolegów założył nowy serwer. Zaprosił mnie do gry na nim. Byłem jednym ze zwykłych graczy, poza nami byli jeszcze dwaj admini. On i jego kuzyn. Był to zwyczajny serwer survival.
Zacząłem grać. Po paru dniach miałem wszystko co konieczne — diamentowy set, całkiem ładny domek, zwierzaka. Typowa rozgrywka z kolegami — pomagaliśmy sobie nawzajem w walce, dzieliliśmy się rzeczami i tym podobne. W pewnym momencie postanowiłem zbudować sobie pałac. Duży, piękny budynek wykonany z bloków złota i bloków z endu. Jak postanowiłem, tak zrobiłem; parę dni później moja budowla stała praktycznie gotowa. Byłem dumny, i to bardzo. Ale wtedy stało się coś, czego nigdy bym nie przewidział.
— Co takiego, dziadku? — zapytał chłopak zaintrygowany.
— Kuzyn mojego kolegi, admin, pewnego dnia po prostu się nudził. Jako że tamtego wieczoru byłem, poza nim, jedynym graczem na serwerze postanowił sprawić mi psikusa.
Siedziałem wtedy w swoim pałacu i coś budowałem. Nagle na trzecie piętro wspiął się jeden zombie. Zdziwiłem się. Ale zabiłem go i wróciłem do pracy. Jednak po chwili tych zombiaków było coraz więcej. Wyjrzałem przez okno. W moim kierunku szła cała horda! Zaczęły też pojawiać się w środku budynku. Na początku jakoś sobie z nimi radziłem, odpychałem, zamykałem drzwi i okna, ale po parunastu minutach zostałem przygwożdżony do ściany i zabity. Wróciłem na to miejsce, wziąłem jakieś zapasowe itemy i próbowałem walczyć. Bezskutecznie. Ginąłem kilkanaście razy.
W końcu odezwał się on… admin. Przyznał się, że to on za tym stoi i zrobił to, bo mu się nudziło. Pomógł mi pozbyć się chodzących trupów i odzyskać itemy. Dostał srogi opierdol, więc chyba czegoś się nauczył.
— O kurde. To nieźle!
— Niezły skurwiel z niego, co nie?
— Dokładnie!Hiszpański serwer
11 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, czemu na tym screenie napisy są po hiszpańsku? — zapytał wnuczek, wskazując palcem na wydrukowany zrzut ekranu. Był zdziwiony.
— To z czasów, gdy graliśmy na hiszpańskim serwerze — odparł staruszek po chwili namysłu.
— Ale dlaczego?
— To było tak. Chcieliśmy z przyjacielem pograć na trybie build battle. To znaczy, że każdy z graczy dostawał jakiś temat. Na przykład, nie wiem, plaża. I w wyznaczonym czasie musiał, na niewielkiej arenie, zbudować tą plażę. Potem każdy nawzajem oceniał prace innych graczy — wyjaśnił dziadek powoli. — Rozumiesz?
— Tak, rozumiem!
— Świetnie. Tak więc, chcieliśmy w to zagrać. Ale żaden z polskich czy angielskich serwerów non-premium nie miał tego trybu. Musieliśmy więc zagrać na hiszpańskim. Dodatkowo, mój przyjaciel zmienił sobie nick na _„BuenoMan”_ i coś tam jeszcze, ale ten debil co chwila zapominał hasła do serwera, więc zmieniał konto parę razy.
Ogólnie, serwer był bardzo fajny. Jedynym minusem było to, że przed każdą rundą musieliśmy sprawdzać w tłumaczu co znaczy dane słowo. No, ale w końcu nauczyliśmy się podstawowych zwrotów i zaczęliśmy nawet rozmawiać z lokalnymi graczami na chacie.
— Wow! Więc Minecraft naprawdę bawi i uczy?
— Jak najbardziej, wnusiu.Babcia
11 lipca 2019 — autor nieznany
— Dziadku, opowiedz mi jak poznałeś Babcię! — poprosił wnuczek, patrząc z uwielbieniem na swojego dziadka.
— Oczywiście, wnusiu — odpowiedział starzec. — Chociaż to długa i nudna historia — sapnął — to czego bym dla Ciebie nie zrobił!
— A czy będą w niej creepery? — zapytał zaciekawiony.
— Jeszcze jak! — odpowiedział z uśmiechem na ustach Dziadek, cytując pewnego zbrodniarza wojennego. — Duży chłopak już jesteś to Ci powiem — parsknął dziadek.
Używając języka potocznego, wnuczek zasygnalizował aprobatę.
— Było to pewnego słonecznego dnia na serwerze znanego internetowego celebryty. Jak pewnie wiesz, zawsze byłem dość zamożnym jegomościem, toteż i na serwerze moje bogactwa stały się jednymi z największych.
Poznałem z pozoru miłą dziewczynę — na imię miała Alina. Była to dziewczyna o niezwykłej urodzie, a co najważniejsze, była dziewicą — dopowiedział Starzec z wyraźnym uwielbieniem.
Mając lat trzynaście, zakochałem się jak niejeden dwudziestolatek. Pragnąłem jej, a ona mnie. Chciała diax secik? Już na nią czekał. Chciała pieska? Dostawała go. Chciałem seksik? Czekała na mnie. Chciałem na pieska? Już była gotowa.
Jednakże, w naszym życiu, gdy mieliśmy już po 18 lat, pojawił się pewien zielony gość — jak już pewnie się domyśliłeś był to Creeper. Jebany zielony mob. Gdyby istniał enchant Bluntness V to na pewno by go miał.
Wracając, zawrócił twojej Babci w głowie. Był wybuchowy i gwałtowny, i mimo że Babcia była już w ciąży, zostawiła mnie. Dla niego.
— Ja pierdolę — bluzgał wnuczek. — Ale szmata.
— Sam widzisz wnuczku. Loszki to c00rvy, jak mówiłem ci kiedyś — dobitnie stwierdził dziadek ze smutkiem w oczach.Prank
12 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Cześć, wnusiu! — powiedział dziadek na widok chłopca.
— Siema, dziadku! — odpowiedział wnuk z uśmiechem. — Opowiesz mi jakąś historyjkę?
— Jasne — odpowiedział. — To będzie historia o tym, jak znienawidziła mnie cała grupka moich kolegów.
— Co takiego zrobiłeś? — zapytał ze zdziwieniem.
— Posłuchaj. Graliśmy w parę osób na survivalu. Normalny, niewielki serwer tylko dla nas. Oni grali dość sporo. Ja trochę mniej. Mieliśmy wspólną bazę pod ziemią. Po paru tygodniach gry wszyscy mieliśmy już naprawdę dużo surowców. Wiesz, jak to jest.
W końcu zaczynało się robić trochę nudno. Przynajmniej dla mnie. Mieliśmy tam taki niewielki, prestiżowy pokoik. Trzymaliśmy w nim bloki diamentów, złota i żelaza. Naprawdę spore bogactwo. Patrząc na to, wymyśliłem, jak urozmaicić trochę zabawę.
— Co zrobiłeś?
— Wziąłem trochę TNT i ukryłem je pod podłogą tego pokoju. Dodatkowo dodałem płytkę naciskową. Z drewna, jak podłoga. Więc trudno było ją zauważyć. Stanąłem obok i poczekałem, aż któryś z nich postanowi wziąć coś ze skarbca.
W końcu się to stało. Wybuch był ogromny! Zabił go i rozniósł całą naszą bazę w pył. Próbowali znaleźć sprawcę. I w końcu ogarnęli, że to byłem ja.
— Zrobili ci coś?
— Oczywiście! Kiedy odbudowali bazę, wykonali na mnie widowiskową egzekucję. Wznieśli sporą arenę, wypełnili ją zombiakami i wepchnęli do niej mnie — całkiem samego. Bez zbroi czy broni. Sami stali i obserwowali to z góry. Oni się śmiali, ale mi jakoś nie było do śmiechu.
— Wybacz dziadku, ale przez to co zrobiłeś akurat na to zasługujesz!
— Wiem, wiem — odparł starzec ze śmiechem. — Więcej czegoś takiego nie zrobiłem.Muzyka z Minecraft
12 lipca 2019 — autor nieznany
— Dziadku, opowiesz mi jakiej muzyki słuchałeś, grając w Minecrafta? — zapytał z uśmiechem na ustach Wnuczek.
— Wnuczku! — zareagował Dziadek niemal natychmiast. — Minecraft jest dla mnie muzyką. Beczenie owiec, syczenie tych skurwieli, a też krzyki i jęki ghastów!
Dziadek nieco złagodniał po chwili i zaczął opowiadać:
— Co ciekawe, od wersji 1.5 można było odtwarzać specjalne płyty w Szafie grającej. Pewnego dnia gdy byłem w kopalni z kolegą z serwera znaleźliśmy płytę C418 — _„Cat”_ — rozmarzył się Dziadek. — Ach, Wnusiu! Wiesz, jakie breakdensy do tego nakurwiałem z twoją Babcią? — wspominał. — Niestety płyty miały też swoje złe oblicza. Pewnego razu w ciemnej grocie w jaskini odnalazłem starą, zniszczoną płytę podpisaną liczbą 11. Z entuzjazmem pobiegłem do domu by jej wysłuchać — mówił Dziadek. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie, był wyraźnie przerażony. — Płyta zawierała odgłosy kroków, jak również ucieczki i sapania samego uciekiniera. Mówiono, że płyta to niejaki dziennik podróżnika, którego w kopalni zaskoczyły moby. Wędrowiec… zakończył w niej żywot — dokończył opowieść mężczyzna.
— Ja bym się zesrał — oznajmił Wnuczek.
— Uwierz mi, chłopcze, ja też — dodał Dziadek trzymając w ręce papier toaletowy.Spawner
13 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, dziadku, patrz, ile mam kasy! — krzyknął wnuczek, wbiegając do pokoju dziadka i trzymając w rękach niewielki plik pieniędzy.
— Brawo wnusiu! — odpowiedział starzec spokojnie. — Skąd je masz?
— Opchnąłem koledze ten stary magnetofon!
— Za ile?
— Pięćdziesiąt złotych!
— Ach, wnusiu, wnusiu — powiedział dziadek z dezaprobatą. — Dałeś się wyruchać na kasę. To jest warte parę razy tyle! Ale nie szkodzi. Będziesz mieć nauczkę na przyszłość. A teraz chcesz posłuchać, jak mnie kiedyś oszukali?
— Tak, tak! Chcę!
— Więc tak. Grałem wtedy na serwerze cave block. To znaczy, że grasz w niewielkiej jaskini. Do dyspozycji masz tylko parę podstawowych surowców, które musisz odpowiednio zagospodarować. Wydobyte rzeczy możesz sprzedawać, a potem kupować kolejne rzeczy w serwerowym sklepie. Rozumiesz?
Na tym akurat serwerze dostępne były skrzynki z losowymi itemami. To znaczy, że kupowałeś tą skrzynkę i mogło wydropić ci dosłownie wszystko. Jednym z najcenniejszych przedmiotów był spawner żelaznych golemów. Pozwalał on na stworzenie automatycznej farmy żelaza. Naprawdę wydajnej farmy żelaza. Mieli go tylko najlepsi gracze. A w sklepie sms-owym kosztował on ponad 20 złotych. Kiedy zaczynałem grać dostałem na początku jedną skrzynkę. Wydropił mi właśnie ten spawner.
Nie wiedziałem co mam z nim zrobić, więc poradziłem się na chacie. Jedna babka postanowiła, że kupi go ode mnie. Tepła się, dała mi diaxy i wzięła go. Byłem serio szczęśliwy. Ale dopiero potem zdałem sobie sprawę, ile to było warte i ile straciłem.
— Współczuję dziadku. I masz rację, będę mieć nauczkę.
— No widzisz? Przynajmniej zrozumiałeś swój błąd. Zawsze najpierw sprawdź, ile coś kosztuje, zanim coś sprzedasz.Wpadka w netherze
13 lipca 2019 — Szymon Czardybon
— Dziadku, pamiętasz, co najbardziej cię zdenerwowało w Minecrafcie? — zapytał wnuczek pewnego razu.
— Hmm… Myślę, że tak.
— Opowiesz mi?
— Ma się rozumieć, wnusiu. To było tak. Poszedłem do netheru by zdobyć trochę różdżek blaze’a. Potrzebowałem ich, by zrobić statyw alchemiczny oraz oczy endu. Wiesz, byłem w dość zaawansowanym stadium gry i niewielkimi kroczkami zbliżałem się do finalnego bossa gry — ender dragona.
Wnuczek spojrzał na dziadka będąc pod wyraźnym wrażeniem.
— Wow, to brawo, dziadku!
— Poczekaj, jeszcze nie skończyłem. Więc tak. Poszedłem do netheru. Przez długi czas szukałem tej fortecy. Użyłem do tego sporej ilości cobla i netherracka, ale w końcu się udało. Znalazłem tę wielką, ciemną fortecę.
Wszedłem na nią i zacząłem walczyć. Mimo dobrego wyposażenia walka była ciężka. Musiałem zmierzyć się z blaze-ami, witherowymi szkieletami, normalnymi szkieletami i pigmenami. Zebrałem kilka różdżek blaze’a, parę kości i netherowych brodawek. Wszystkiego tego bardzo potrzebowałem.
I kiedy już zmierzałem do wyjścia… Zostałem zaatakowany przez wielką hordę pigmenów. Chciałem im uciec. Zauważyłem niewielką dziurę, która była idealna do tego, by się w niej skryć i podleczyć. Jednak… Kiedy już wskoczyłem do tej dziury okazało się, że ta dziura była naprawdę głęboka i miała na dole lawę. Wpadłem do niej i zginąłem. A wszystkie moje itemy przepadły.Wstęp
AUTOR: Szymon Czardybon, od 14 do 19 lipca 2019
Po sukcesie, jakie odniosły niektóre jego poprzednie pasty, Szymon Czardybon postanowił stworzyć coś trochę innego — serię krótkich opowieści, skoncentrowanych wokół jednej historii, jednak każda z nich opowiadała o czymś trochę innym. Tak właśnie powstało „Pudło z gadżetami”. Sięgając do wspomnień dawnych lat, autor opisał różne książki, figurki, pluszaki i inne bardziej lub mniej znane akcesoria, które powstały na podstawie Minecrafta. Poszczególne części były krótkie, proste i niezbyt rozbudowane, tak samo, jak całość — to bardziej szybka, lekko nostalgiczna podróż niż skomplikowana i złożona historia.Prolog
— Dziadku, patrz, co znalazłem! — krzyknął wnuczek, podchodząc do starca z dużym, kartonowym pudłem w rękach.
— Co to? — zapytał dziadek, patrząc na niego badawczym wzrokiem.
— Wygląda mi to na jakieś… gadżety z Minecrafta, czy coś! — odparł ucieszony.
— To brzmi ciekawie. Pokaż mi to! — poprosił.
Wnuczek ostrożnie podał mu pudło. Dziadek chwycił je i wziął je na swoje kolana. Zajrzał do środka i uśmiechnął się.
Było tam pełno zabawek, książek i innych drobiazgów bazowanych na jego ukochanej grze — Minecrafcie.
— Gdzie to znalazłeś?
— Na strychu. Tata kazał mi zrobić porządki, ale szczerze mówiąc nie chciało mi się tego robić. Ale! Wszedłem na ten strych i pobawiłem się paroma fajnymi rzeczami, jakie tam znalazłem. A potem odkryłem to i postanowiłem do ciebie wpaść.
— Miło mi, że tak zrobiłeś, wnusiu. Chcesz posłuchać paru opowieści o tych cudeńkach?
— Tak! Oczywiście!Książki
— Dobrze, to może zacznijmy od tego — powiedział dziadek, wyciągając z pudła kilka egzemplarzy książek.
Książki te wyglądały naprawdę wspaniale. Mimo upływu czasu zachowały swój pierwotny błysk. Okładki były bogato zdobione i grube, podobnie jak strony. Całość stylizowano na pikselową książkę rodem z Minecrafta. Robiło to wrażenie, nawet po latach.
— Co to? — zapytał wnuczek zaintrygowany.
— To oficjalne książki z Minecrafta. Wspaniałe poradniki. Była ich czwórka: do podstaw przetrwania, walki, budowania i czerwonego kamienia.
— Miałeś je wszystkie, dziadku?
— Oczywiście! To była wielka duma. Strasznie się cieszyłem, że dostałem pieniądze, aby je kupić. A należy wspomnieć, że nie były zbyt tanie. Ale dobra, nie zajmujmy się pieniędzmi. Ważne, że były treściwe i przydatne.
— Dowiedziałeś się z nich czegoś ciekawego?
— Tak; i to wiele rzeczy! A kiedy opanowałem już grę w stu procentach, lubiłem czasami do nich wracać — tak, by sobie poczytać.
— A czemu niektóre mają tę dziwną naklejkę?
— To znaczy, że to zaktualizowana wersja. Wydano je wiele lat temu, więc po paru znaczących aktualizacjach gry postanowiono wprowadzić do nich parę zmian i wypuścić tak na rynek.
Wnuczek pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Sporo osób je miało?
— Myślę, że nie aż tak dużo. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
— A poczytamy je razem?
— Ma się rozumieć, wnusiu! — powiedział starzec z szerokim uśmiechem na ustach, biorąc chłopca na kolana.Pluszaki
Po długiej lekturze dziadek odłożył kilka tomów na półkę obok jego bujanego fotela. Wnuczek był zadowolony, że mógł poczytać z nim o ich ukochanej grze. Uwielbiał słuchać jego historie, a szczególnie te dotyczące Minecrafta, ale uwielbiał też z nim czytać. A to, co przed chwilą nastąpiło było chyba najlepszym możliwym połączeniem.
— Dziadku, opowiesz mi o tym? — zapytał chłopiec wyjmując z pudła niedużego pluszaka.
Przedstawiał on uroczą Minecraftową świnkę — różową, z wyraźnie widocznymi pixelami. Wykonana była z niezłej jakości materiału i była miła w dotyku. Nic tylko głaskać ją i przytulać.
— To, to oficjalne maskotki z Minecrafta — odparł starzec.
— Jaka ona jest fajna! — krzyknął wnuczek, bawiąc się nią.
— Widzisz? Było ich jeszcze kilka. Zombie, szkielet, enderman. I tak dalej i tak dalej. Przedstawiały moby z gry w naprawdę milusiej i uroczej wersji. Nie to co ich pierwowzory z gry.
— Gdzie je kupiłeś?
— Z tego co pamiętam, dostałem je w jakimś sklepie. Były też na różnych targach i sklepach z pamiątkami. Ale tam w większości można było dostać podróbki.
— Ta świnka, lubiłeś ją?
— Jeszcze jak! To była jedna z moich ulubionych zabawek. Trzymałem ją u siebie jako poduszkę i tak dalej. Wiesz.
— Nie dziwię ci się, dziadku. Mogę ją sobie zatrzymać?
— Oczywiście, nie ma problemu.
— Jeeej! Dziękuję! — krzyknął, po czym przytulił się do starca.Figurki
— A to co? — zapytał wnuczek, wyciągając z pudełka niewielką figurkę.
Przedstawiała ona creepera. Była zrobiona z twardego plastiku, a do głowy potwora przyczepiono zawleczkę, aby ułatwić powieszenie jej gdzie tylko się chce. Miała ruchome nogi i głowę.
— O, to. To jedna z moich figurek z Minecraft — odparł starzec.
— Opowiesz mi o nich? — poprosił wnuczek.
— Oczywiście. Były sprzedawane w niewielkich paczuszkach. Nikt nie wiedział, jaka figurka znajduje się w środku. Był to więc pewnego rodzaju hazard, rozumiesz.
— Wow, to ciekawe! Ile to kosztowało?
— Nie pamiętam dokładnie, jednak były one trochę drogie. Więc naprawdę cieszyłem się, kiedy mogłem sobie jakąś kupić.
— Ile ich było?
— Dość dużo. Większość, o ile nie wszystkie moby z gry i różne narzędzia typu kilof lub bronie typu miecz.
— Miałeś je wszystkie?
— Nie, tylko kilka z nich. Ale i tak jestem dumny z mojej malutkiej kolekcji.
— Mogę sobie go wziąć, dziadku? — zapytał, wskazując na pigmena — Będę go używać jako brylok do kluczy!
— Jasne, bierz, co tylko chcesz, wnusiu.
— Dziękuję!Naklejki
— Dziadku, co to za dziwne naklejki? — zapytał wnuk wskazując na bok pudła.
Były do niego przyklejone różne naklejki z Minecrafta. Przedstawiały one moby oraz otaczający je klockowy świat. Oprócz tego, na dnie kartonu znajdowały się niewielkie karty, przedstawiające to samo.
— To oficjalne naklejki z Minecrafta.
— Serio? Zrobili coś takiego? — zdziwił się wnuczek.
— Tak, serio. Oprócz podróbek dało się znaleźć licencjonowane produkty, jak te.
— Jak się je kupowało?
— Sprzedawali je w niewielkich paczuszkach. W każdej były trzy z nich, a do tego te karty, które trzymasz w dłoni.
— Po co były te karty?
— A bo ja wiem? Na pewno wyglądają ciekawie.
— A w ogóle, dziadku, czemu akurat tu je przykleiłeś?
— Powoli kończyło mi się miejsce na komputerze i rowerze, więc nie miałem za bardzo gdzie ich przykleić. A potem jakoś tak wyszło, że stwierdziłem, że fajnie będzie, jak trochę upiększę to pudło.
— W sumie racja, dziadku! A właśnie, zostały ci jakieś jeszcze?
— Niestety nie. Ale jeśli chcesz, możemy poszukać je w internecie. Może ktoś jeszcze je sprzedaje.
— O tak, poszukajmy potem!Klocki
— Wnuczku, pokazać ci najciekawszą rzecz z tego zestawu? — zapytał dziadek po chwili.
— Oczywiście! — odpowiedział natychmiast chłopiec.
Starzec uśmiechnął się szeroko, po czym sięgnął do pudła i wyciągnął z niego duży zestaw klocków lego z minecrafta. Ten akurat, po złożeniu, miał przedstawiać olbrzymią górską jaskinię, pełną mobów i różnych ciekawych obiektów. Wyglądało to imponująco.
— Popatrz na to — powiedział, po czym podał mu pudełko z lego.
— Woooow! To wygląda serio świetnie! — mruknął — Odpakowałeś to?
— Nie, nie odpakowałem tego. Zostawiłem to sobie na później, o ile pamiętam. Nie miałem wtedy czasu tego złożyć, a potem po prostu… wyleciało mi to z głowy.
— Rozumiem. Więc nie wiesz, jak to będzie wyglądać po złożeniu?
— Nie, nie mam zielonego pojęcia. Ale jeśli chcesz, możemy się przekonać!
— Naprawdę?
— Tak!
— Więc chcę! Od dawna o tym marzyłem!
— Cieszę się, wnuczku.Torba
— Hm, zobaczmy co tu jeszcze mamy… — mruknął do siebie dziadek, grzebiąc w pudle przyniesionym przez wnuczka. — O, mam. Ostatnia rzecz.
— Co to? — zapytał wnuczek zaintrygowany.
— Moja torba z minecrafta.
Była to dość spora czarna torba z długim paskiem. Na jej środku nadrukowano klasyczny obraz z Minecrafta — Steve-a dzierżącego diamentowy kilof, biegnącego ku przygodzie w towarzystwie różnych mobów. Była ładna i całkiem poręczna.
— Wow! Po co ci ona była?
— Chodziłem z nią do szkoły, na wycieczki oraz wszędzie, gdzie tylko mogłem. Zastępowała mi plecak, portfel, saszetki i inne worki.
— Lubiłeś ją?
— Bardzo! Była moją ulubioną.
— Kiedy ją dostałeś, dziadku?
— Z tego co pamiętam, to na któreś święta. To był naprawdę fajny i trafiony prezent.
— Koledzy ci jej zazdrościli?
— I to jak!
— Myślisz, że dalej nadaje się do użytku? — zapytał wnuczek, gładząc ją dłonią.
— Myślę, że tak. Pomimo lat dalej powinna być w dobrym stanie. Dbałem o nią.
— Nie dziwię ci się!Wstęp
AUTOR: Szymon Czardybon, od 21 do 29 lipca 2019
„Opowieści z Gildii” miały być wisienką na torcie, koronującym osiągnięciem na koncie peja „Historie dziadka z Minecraft i memy i inne” — niestety, jak często w życiu bywa, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Szymon Czardybon miał ambicję napisać rozbudowaną książkę w klimatach średniowiecznego fantasy na podstawie Minecraft, ale też i poprzednich past autorstwa jego i pozostałych adminów. Plan na fabułę był obszerny i zawiły, miał bowiem łączyć kilka odrębnych wątków, które potem miały zacząć się ze sobą nawzajem przeplatać i spektakularnie rozwiązać w finale. Jednak powstało zaledwie pięć rozdziałów. Przy każdym kolejnym autor coraz bardziej tracił motywację — miał pełno innych pomysłów i nieukończonych projektów, a przy tym sama wizja tego, co miał zrobić z „Opowieściami z Gildii”, zaczęła go przerastać. Także książka upadła, zanim na dobre się rozpoczęła. Stanowi jednak kawałek historii naszej strony, także zdecydowaliśmy się ją tu umieścić.Część 1
— Dziadku, poczytasz mi na dobranoc? — poprosił wnuczek, okrywając się dokładnie ciepłą kołdrą.
— Oczywiście, z miłą chęcią — odrzekł starzec, sięgając ręką na półkę z książkami.
Otworzył jedną z nich. Powoli przejechał palcami po okładce i uśmiechnął się do siebie. Doskonale pamiętał, jak sam czytał ją w dzieciństwie.
— Książka nazywa się „Opowieści z Gildii — Przygody Minecraft”. Może być?
— Tak! — odpowiedział chłopiec z entuzjazmem.
— Dobrze — mruknął dziadek i zaczął czytać.
Rozdział 1
Wróciłem do swojej bazy po ciężkim dniu. Nadzorowałem prace górników. Potrzebowaliśmy mnóstwo materiałów. Wojna dosłownie wisiała w powietrzu, a ponad dwuletni rozejm zaczynał się sypać.
Poprawiłem diamentowy hełm, kiedy przechodziłem przez bogato zdobione korytarze. Mój budowniczy odwalił kawał dobrej roboty — sprowadził rzadkie drewno ciemnego dębu i wyłożył nimi podłogę. Do wzniesienia ścian używał cegieł, betonu i innych, najróżniejszych materiałów. Było drogo, ale przede wszystkim ładnie. Moja siedziba na każdym gościu robiła ogromne wrażenie. I dokładnie tak miało być.
Skierowałem się najpierw do rozległej, podziemnej fermy. Musiałem zobaczyć, jak mają się moje zwierzęta. Pomimo tego, że posiadałem od tego służbę, wolałem wszystko sprawdzać osobiście.
Zbiegłem po spiralnych schodach i wszedłem do olbrzymiej sali. Była podzielona płotkami na kilka części, gdzie w każdej znajdowały się inne zwierzęta. Od kur, przez świnie, aż do koni.
Zdziwiła mnie wszechobecna cisza. Zamiast gwaru i irytujących odgłosów wydawanych przez bydło, słyszałem jedynie własne kroki odbijające się od kamiennej posadzki.
Rozejrzałem się w około. Nigdzie ich nie było. Wszystkie zniknęły.
Czując narastającą we mnie wściekłość i zdziwienie, przeskoczyłem przez niski płot do zagrody, wcześniej zajmowanej przez króliki. Nie było w niej ani jednego. Ba, nie było nawet śladu po tym, że kiedyś w tym miejscu je trzymano.
Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Szybko pobiegłem do magazynu. Tam trzymałem wszystko, w tym najcenniejsze skarby. Otworzyłem skrzynię z diamentami. Była pusta.
— Cholera — zakląłem pod nosem.
Miałem różne teorie na temat tego, co mogło się tu zdarzyć. Ale musiałem mieć pewnik. Znaleźć sprawcę i wymierzyć mu odpowiednią karę.Część 2
— Wow, ciekawie się zaczyna, dziadku! — powiedział wnuk, kiedy starzec na chwilę zamilknął.
— Chcesz usłyszeć jeszcze trochę? — zapytał ten w odpowiedzi, uśmiechając się.
— Tak! — krzyknął zadowolony.
— No dobrze. Ale nie za długo, żeby twoja mama nie narzekała, wiesz — puścił mu oczko i zaczął czytać.
Rozdział 2
— Okradziono mnie. Wszystkie zwierzęta zniknęły. Nie został po nich żaden ślad. Tak samo z diamentami, brońmi i innymi cennymi rzeczami — wysapałem, kiedy tylko usiadł na zdobionym krześle przed moim biurkiem.
Adam był władcą drugiej, konkurencyjnej gildii. Gildii Withera. Z dumą nosił tarczę z jej banerem, czyli czaszką tego trzygłowego stwora na krwistoczerwonym tle.
Wezwałem go do swojego gabinetu zaraz po tym, jak zleciłem służbie sprawdzenie sprawy kradzieży. Liczyłem, że będzie coś wiedział.
— Wiesz coś o tym? — zapytałem, patrząc mu w oczy.
Uśmiechnął się ironicznie pod nosem i poprawił bujną blond czuprynę.
— Masz jakieś ślady włamania? Albo dowody, że to nie ktoś od ciebie?
Położyłem i popchnąłem w jego kierunku niewielką kartkę z narysowanym dużym „R”, które wyglądało jak przebite przez miecz.
— Więc to tak — mruknął. — Rewolucjoniści — odparł po chwili.
— Co?
— Nie słyszałeś o nich? Sam zetknąłem się z nimi kilka razy. Grupa szaleńców. Kradną, urządzają napady i zamachy. Do tego głoszą na ulicach jakieś swoje prawdy i inne bzdury.
— Wiesz, czego chcą?
— Jedności. Jeden z moich żołnierzy podsłuchał, że chcą ponownie połączyć nasze gildie. Zburzyć wielki mur.
— Głupcy — powiedziałem zdenerwowany, uderzając pięścią w stół. — Od kilku lat żyjemy oddzielnie. I co? Wszystko by było w porządku, gdyby nie oni. Jeśli myślisz, że dobrowolnie im się oddam, to…
— Nic takiego nie powiedziałem. Zależy mi na utrzymaniu obecnego porządku tak jak tobie.
— Mam nadzieję — burknąłem. — Gdzie i kiedy się to zaczęło?
— Pierwszy odnotowany atak odbył się w niewielkiej wiosce na zachodzie, kilka dni temu. Potem coraz bardziej przesuwali się na wschód.
— Aż dotarli do nas?
— Na to wygląda.
— Jakbyśmy nie mieli wystarczająco problemów na głowie. Ale dobra. Co z tym zrobimy?
— Na razie spróbujmy powstrzymywać ich osobno, na swoich terytoriach. Powstrzymajmy problem, zanim na dobre się rozwinie.
— Dobra — zgodziłem się.
Energicznie wstał i zasunął za sobą krzesło.
— A właśnie — powiedziałem, przypominając sobie coś. — Co z moim złotem?
— Mówiłem już, że oddam. A to nie jest odpowiednia pora na takie rzeczy.
— A ja sądzę inaczej. Dopiero co straciłem całe swoje zapasy złota. Jakbyś tylko spłacił swój dług…
— Później. Daj mi jeszcze czas.
— Panie! — krzyknął nagle Tom, wbiegając do pokoju.
— Co się dzieje?
— Jakaś grupa uzbrojonych buntowników zaatakowała patrol żołnierzy w Villtown.
— Później dokończymy tą rozmowę — mruknąłem, patrząc w oczy Adamowi.Część 3
— Przeczytaj mi jeszcze jeden rozdział, proszę! — powiedział wnuczek błagalnym tonem.
— No dobrze, dobrze. Ale tylko jeden — odparł dziadek spokojnie.
— Super! — krzyknął chłopiec.
Starzec posłał mu ciepły uśmiech i zaczął czytać.
Rozdział 3
Nagle zbudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie przetarłem oczy i ostrożnie wstałem, starając się nie zbudzić Moniki. Piękna żona samego władcy gildii smoka w moim własnym łóżku… Miałem szczęście, że akurat mnie przypadł ten zaszczyt.
Sięgnąłem po leżącą obok szklankę wody. Pociągnąłem niewielki łyk zimnego napoju, by zgasić palące pragnienie.
Leniwym krokiem podszedłem do drzwi i nacisnąłem klamkę. Po drugiej stronie stał Adrian, mój kolega z pracy. Też był żołnierzem, służył w tej samej jednostce co ja. Zwykle to on dowiadywał się o wszystkim szybciej ode mnie, więc zdążyłem przywyc do jego częstych wizyt.
— O co zaś chodzi? — zapytałem, patrząc na niego z ciekawością.
Był zmartwiony. Żelazny hełm opadał mu na twarz, a zwykle lśniąca zbroja była widocznie brudna od kurzu i pyłu.
— Rewolucjoniści zaatakowali w Villtown. Potrzebujemy wsparcia, rusz dupę!
— Kto? — odparłem ze zdziwieniem.
— Później ci wytłumaczę. Pospiesz się.
Westchnąłem i wróciłem do niewielkiego mieszkania. Za małą, żołnierską pensję trudno było o coś lepszego.
— Musisz już iść? — zapytała Monika, podnosząc głowę w moją stronę.
— Niestety. Później wpadnę — schyliłem się by pocałować ją w policzek.
Nasz romans nie trwał wyjątkowo długo. Ledwie dwa tygodnie. Szczerze mówiąc, nie wiązałem z nim zbyt wielkich nadziei na długi związek. Po prostu krótka, przypadkowa relacja przepełniona miłosnymi uniesieniami. Normalka.
Odszedłem od łóżka i złapałem za elementy zbroi. Przywdziałem ją szybko, chwyciłem za miecz i wyszedłem.
— Więc o co w końcu chodzi?