Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya wyzwolonej Rzeczypospolitej wpadającej pod jarzmo domowe za panowania Jana Kaźmierza (1655-1660). Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya wyzwolonej Rzeczypospolitej wpadającej pod jarzmo domowe za panowania Jana Kaźmierza (1655-1660). Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dosłowne przytoczenie tekstów oryginalnych zapobiega wnioskom, domysłom i fałszom; prosta prawda objawia się bez łudzącej okrasy, prawowici świadkowie zaręczają ją autentycznie.

Du Mesnil, Doctr. et Discipl. Ec- cles. Praefat.

Dokładne oznaczenie dat wielce ułatwia badanie prawdy, gdzie bowiem nie ma chronologicznego związku, tam niepodobna prawdziwa historya. I Tamże.

Odddać każdemu co mu się należy.

Po za wojną nieprzyjaźni nie mam.

Delicta majorum immerito lues, donec templa refeceris. Horat.

Za przestępstwa przodków będziesz niewinnie cierpiał, dopóki nie odbudujesz świątyń.

I.

Stanowisko mocarstw, mianowicie Anstryi, Francyi i Elektora, wobec naprawy rządowej i sprawy sukcesyjnej przed kongresem oliwskim i po nim. (Od końca r. 1657 do połowy r. 1660.)

ROZDZIAŁ I.

Zabiegi Królowej, tudzież poselstw austryackiego i francuzkiego w sprawie następstwa na tron polski.

(Stanowisko pytania reformy rządowej i gabinetowej w Rzeczy-pospolitej; różnica między średniowieczną organizacyą w Polsce a nowożytną w Europie.)

Mimo nieszczęsny układ oliwski, w którym się już przebija nowe zemdlenie umysłu i woli narodu , było Państwo polskie jeszcze rozległem, w porównaniu z Moskwą w każdym względzie wyższem. Szwecya przekonana smutnem doświadczeniem, jak kosztowne a niepewne bywają zdobycze, wzdychała po śmierci wojennego Karola do polityki pokoju. Pruska Monarchia dopiero utworzona od Polski, nie mogła być jej straszną zaraz od kolebki, a Turkom mogło się opierać przymierze austryacko - polskie, jeszcze zupełnie nierozerwane. Wreszcie zdołała Polska w powstaniu przeciw Szwedom rozwinąć zapał religijny i uczucie powinności dla ojczyzny, a te siły duchowe są zawsze potęgą. Podobnie wielką potęgę mógł naród czerpać w swych głównych żywiołach socyalnych i politycznych, najprzód w powadze królewskiej, która poszła znacznie do góry przez poświęcenie się Jana Kaźmierza. Obok Króla położyli największe zasługi Panowie duchowni i świeccy, Biskupi i Magnaci, zatem i tych powaga zyskać musiała. Przy takim wzroście głównych elementów rządowych mogła Polska rządna i spokojna wewnątrz, powetować z czasem straty poniesione na zewnątrz. Wszak naród się przekonał o potrzebie wzmocnienia władzy królewskiej, przez której zemdlenie doszło także Państwo do niemocy, bo pętami, któremi chcieli Polacy związać Króla, skrępowali siebie samych, spętali swą własną potęgę. Oraz przekonał się naród o potrzebie myślącego, prawdziwie polskiego, dawnemi tradycyami przejętego, silnemi zasadami do rzetelnego ocenienia nowych, przez się zmiennych położeń, przejętego gabinetu Jakim polski gabinet być powinien, to wskazały narodowi same wypadki, gdy najazd Szwedów jego umysł silnie uderzył, a charaktery do ocalenia ojczyzny zawezwał. Polityka zewnętrzna w części zaimprowizowana, w części restaurowana (z dawnych czasów przywrócona), doprowadziła Rzeczpospolitą do przymierza z Austrya, do traktatu z Danią, do ścisłych stosunków z Gdańskiem, do ugody z Elektorem, do rozejmu i spółdziałania z Moskwą, a te stosunki doprowadziły Polskę do wyzwolenia. Na kongresie oliwskim nadwerężył polski gabinet tę politykę i poszedł za życzeniami cale innemi Królowej, a co doprowadziło do zgubnego pokoju i do coraz niekorzystniejszej zmiany całego położenia , zatem było

Chcę powiedzieć, że polityka będąc z swego powołania głównie wyrachowaniem, nie zależy od widzimisię człowieka, od jego sympatyi lub antypatyi. lecz od składu Państwa, jego potrzeb, sąsiednich stosunków, przedewszystkiem od podwalin, na których spoczywa, od posłannictwa, jakie mu Opatrzność stwarzając społeczeństwo i potęgę przeznaczyła, a o czem naród jedynie z swych dziejów i ich filozofii, z doświadczenia nie zaś z urojeń i namiętności dowiedzieć się może.

Zobaezymy, że rokowanie w Oliwie było punktem zwrotu zewnętrznego położenia. Wypadki lat 1656 i 1657, a roku 1660 i jego następcy r. 1661 co je powtórzył, stanowią dwa przeciwległe bieguny, pochodzące z politycznych i społecznych dążeń, zupełnie przeciwnych tego samego narodu. Pod względem polityki, córki nauk historycznych, są spomnione lata szkołą prawdziwie praktyczną.

powinno zrobić wrażenie na umysł narodu. Najbliższa przeszłość Rzeczypospolitej, niedawne wypadki, co ją świetnie podniosły i znów pochyliły, domagały się od narodu spiesznej reformy gabinetowej i zarazem rządowej.

Nadto wskazały wypadki europejskie naglącą potrzebę naprawy rządowej, konieczność organizacyi ściślej monarchicznej, bardziej sprężystej, przez którą mogłaby Polska stanąć na równi z innemi państwami, postępującemi od końca wieków średnich nagle, pod względem rozwoju władzy środkowej, do podniesienia potęgi, a bez której sam byt narodów stawał się niepewnym, zagrożonym od mocarstw silniejszych, już nieuznających sędziego, jakim bywało papieztwo w wiekach prawdziwie chrześciańskich. Polska zaś od owego czasu cofała się wstecznie, wieki XV, XVI, XVII tyle obfite dla innych narodów, niejako przespała, raczej przekrzyczała; same ziarna zasiewane za panowania Zygmunta III nie wydały pożądanego plonu pod słabym Władysławem IV. Zawsze była konstytucya polska co do formy taką, jak ją utworzyły wieki średnie, a co do istoty stała się niedołężną, albowiem ta pobożność pojedynczych ludzi, ta ich gotowość do poświęceń, jaka się objawiała w wiekach chrześciańskich, ustawała w Europie. Rosnące zepsucie człowieka i obywatela psowało mdłą machinę rządową, więc wymagało silniejszego rządu. Dla tego też wszędzie za granicą zmieniono średniowieczne ustawy, wszędzie albo Król oparty na korporacyach miejskich i stanie trzecim pokonywał arystokracya, jak to było we Francyi, zaprowadzał absolutyzm srogo-monarchiczny, albo też arystokracya łącząc się ze stanem trzecim opierała się absolutyzmowi, brała górę sama, zaprowadzała monarchią reprezentacyjną, z swego jestestwa arystokracką jak w Anglii. Nigdzie zatem nie rządził stan trzeci, jedynie w Polsce zaczynał brać górę, tworzyć Rzeczpospolitą szlachecką, budować rząd niepodobny przy tak wielkiej liczbie; mówię niepodobny, jakaż bowiem rękojmia, że liczba sejmująca nie pójdzie za głosem szlacheckiej demagogii, skoro maksyma: noblesse oblige upadła, a oraz tron przestał być dziedzicznym? Słowem jedynie Polska miała konstytucyę średniowieczną, nieprzypadającą do miary nowożytnych wyobrażeń, już zarażonych racyonalizmem, zwłaszcza, że korność średnich wieków wobec tronu zniknęła i sam tron przestał w Polsce właściwie być tronem i został tylko krzesłem niemal Prezydenta Stanu.

A naglącą była chwila dla Rzeczypospolitej, albowiem właśnie w drugiej połowie wieku XVII udzielił się niezmierny popęd wszystkim mocarstwom do wzmacniania władzy. Ludwik XIV", któremu Richelieu i Mazarin utorowali drogę, już mógł rzeknąć, że on Francya stanowi, na parlament nie zważa. Anglia dostąpiła restauracyi, w Holandyi miotanej fakcyami utkwiła już myśl monarchiczna, w Danii przemaga! Fryderyk III Senat, co Monarchę zbytecznie krępował. Nigdzie, prócz Polski i Niemiec anarchicznych, nie było monarchii elekcyjnej, wszędzie, prócz Polski, były szeregi fortec, silna organizacyą wojskowa, wszędzie, prócz Polski, zajmowano się obok spraw rządowych narodowem gospodarstwem i szukano źródeł, aby powiększyć dochody publiczne. Niezawodnie było pytanie reformy pytaniem żywotnem dla Rzeczypospolitej. Jeszcze ważniejszemi były pytania gabinetowe, albowiem jeszcze gorliwiej niżeli do podnoszenia władzy i powagi monarchicznej dążyły kraje europejskie do powiększenia potęgi, gotowe poświęcić dyplomatycznym względom wszelkie inne, mianowicie względy na wolności narodowe. W bliskości Polski tworzyły się i powiększały znaczne potęgi, Fryderyk Wilhelm I był założycielem, Aleksy Michaiłowicz stawał się powięk-szycielem Państwa, Leopold I, pewny rozszerzenia granic przez prawo sukcesyjne, nie wątpił, że swe kraje węgierskie, z powodu groźnej postawy Turków, powiększy. Czemuż Jan Kaźmierz i jako wódz i jako statysta, nieustępujący żadnemu z Monarchów spo-mnionych, nie mógłby zostać odnowicielem Państwa polskiego? Jeźli Polska nie pójdzie za powszechnym popędem rządów i gabinetów, będzie się ona cofała w czasy zemdlenia krokiem podwójnym, raz przez to, co zyskać omieszka, drugi raz przez to, co inne mocarstwa zyskają.

Należało jej zatem odrzucić ową politykę na zewnątrz bierną i jedynie odporną, systematyczne zamiłowanie świętego pokoju, wstręt do trudów obozowych i do wydatków na stojące wojska, co wszystko razem wzięte doprowadziło Polskę, za panowania Władysława IV, do zemdlenia i uczyniło ją nieprzygotowaną na zamachy nieprzyjaciół krajowych i obcych. Należało oraz gabinetowi rozbierać starannie, jakie przymierza dla Rzeczypospolitej najkorzystniejsze, z którem mocarstwem dążyć do pokoju, przeciw któremu gotować się do wojny, którą z prowincyi utraconych najpierw odzyskiwać wypadało. Wszak kraj krajowi nierówny, i jak w organizmie człowieka nie każdy organ ma to samo znaczenie w utrzymywaniu żywotności, tak też na większą skalę, w organizmie Państwa, nie każda składowa część jego ma tę samą wartość. Bywają prowincye konieczne, niezbędne do żywota potęgi, inne grają podrzędniejszą rolę, a nieraz część zgangrenowana wymaga amputacyi, aby ozdrowiało Państwo. Tylko świadomość tajemnic, na których się oparł skład Państwa polskiego i opiera się jego żywotność, a do czego myślący i śmiały statysta w filozofii dziejów narodowych dokładną wskazówkę znajdzie, tylko skończona mądrość stanu i walna reforma gabinetowa zdołałaby Polskę po tylu utratach ochronić od niebezpieczeństwa dalszego upadku, upadku niżej mocarstw rzędu drugiego. Oraz miała reforma gabinetowa powołanie utorować drogę naprawie rządowej przeprowadzeniem elekcyi za życia Jana Kaźmierza.

(Wpływ pokoju oliwskiego na sprawę sukcesyjną ).

Polscy ministrowie na kongresie oliwskim byli dalekimi od uwzględnienia zasad koniecznych dla polskiego gabinetu, szli ślepo za zdaniem Królowej, pozbawionej pierwszych pojęć o rzetelnych potrzebach Państwa polskiego, przejętej jedynie intrygami dogadzającemi jej prywacie i rozognionej wyobraźni. Ustąpieniem Inflant i Estonii po utracie Prus i wielu miejsc nadbrzeża morskiego, pozbawiło się Państwo polskie najrządniejszych, najbogatszych, najbardziej wykształconych krajów, krajów bałtyckich, zachowało sobie ledwie przystęp do morza, zatem do mocarstw morskich i zachodnich, do Danii, Holandyi, Anglii etc. przystęp próżny obok flot Szwecyi, co gwałciła pokój oliwski zaraz po jego zawarciu i z Rygi dyktowała prawa handlowi polskiemu, podczas gdy Elbląg niewykupiony, a Gdańsk, świadek naoczny gnuśności i zemdlenia Polski z brzegów bałtyckiego Morza trwożliwie ustępującej, nie troszczył się już o losy Rzeczypospolitej niezdolnej odtąd do dania mu protekcyi. Natomiast zajmował się gabinet polski niezmiernie zamysłem odzyskania krajów pod względem kultury, skarbowości i handlu cale niecennych, krajów ukraińskich, nawet zadnieprskich, zkąd nie było przystępu do Morza czarnego, do Morza w każdym razie azyańskiego.

W tylu naradach i rozprawach statystów polskich podczas kongresu między sobą i z obcymi, nie ma nawet śladu o zamyśle przywrócenia polskiej floty, chociaż je był Jan Kaźmierz przy wstąpieniu na tron uroczyście przyrzekł. Więc nawet w Oliwie, zkąd widać Morze bałtyckie i okręty, co je prują, nie przyszło żadnemu z polskich Senatorów na myśl rozbierać, czyli Państwo pierwszorzędne jest podobnem bez floty ? Wszak flotą przybył niespodziewanie najezdnik i zajął Polskę bezbronną. Wszystkie klęski Zygmunta III, wszystkie błędy Władysława IV, który cały żywot na marzeniach o flocie zmarnotrawił, a umierając jednej fregaty Janowi Kaźmierzowi nie przekazał, można było naprawić zrywając ze Szwedem w Oliwie, a nawet po kongresie, gdy się o zwycięztwach Danii (oraz o jego pogwałceniu przez Szwedów) dowiedziano. Jednak z tego nie korzystali Polacy, nie łączyli się ściśle z Elektorem, z Gdańskiem, Kurlan-dyą i z Danią, jeno wielbili Królowę kierowaną przez podstępnego Francuza.

Nieszczęsna rola Ludwiki Maryi na polu polskiego gabinetu, który zupełnie i we wszystkiem jakby umyślnie przewróciła, stała się dla Polski oraz klęską pod względem reformy wewnątrz kraju, albowiem ucierpiała przez to powaga Dworu, a nawet ucierpiała powaga samego Jana Kaźmierza, skoro go nieszczęśliwy zbieg okoliczności, a głównie starania Królowej do wzięcia osobistego udziału nie w obozie przeciw Szwedom, lecz w kongresie z nimi, zniewoliły. Ten traktat niekorzystny dla narodu przyćmił przymioty zkądinąd wzniosłe, prawdziwie wielkie Jana Kaźmierza, a wykrył przymioty ujemne Króla, przedewszystkiem zasłonił narodowi polityczną jenialność Monarchy, jego głęboką mądrość stanu, którą tylokrotnie widzieliśmy, obecnie zaś wywoływała sprawa na kongresie oliwskim objaw wszelkich ułomności Króla, jego gniewliwość, popędliwość, niecierpliwość, wstręt do prac zawiłych a drobiazgowych, co wszystko, przy nieustających podszeptach Królowej, tak zmieniło Jana Kaźmierza, że tylko raz jeden okazał się samodzielnym, niejako w swej naturalnej postaci. Z oddalenia byłby Jan Kaźmierz inaczej spoglądał na wypadki kongresowe, na których bezpośrednie wpływy niepotrzebnie się wystawił.

Samej monarchicznej zasadzie zaszkodził kongres oliwski, po raz pierwszy bowiem od epoki Zygmunta III wystąpił Dwór polski bez petów do czynienia w imieniu Rzeczypospolitej, a zawarł traktat zgubny. Polacy, co od śmierci Zygmunta III błądzili na drodze wolności, wstąpili obecnie na drogę monarchiczną i ujrzeli się natychmiast zależnymi od intryg kobiecych. Jaki argument dla stronnictwa szlachecko-republikanckiego, w każdym razie dla opozycyi! A nigdy bardziej niżeli obecnie nie była pożądaną Polsce powaga królewska, aby przeprowadzić reformę monarchiczna i ubytek krajów wynagrodzić wyższym stopniem sprężystości wewnątrz, ściślejszym węzłem między prowincyami, gorliwszem bronieniem granic, aby się nie stały jak Prusy, Inflanty i Ukraina nabytkiem sąsiadów. Wszak widzieliśmy, że w całej Europie wzmacniała się wówczas władza publiczna, że wewnątrz i na zewnątrz stawała się zaborczą.

W Polsce nie mógł Dwór tuszyć, że sam tego celu dopnie, skoro w kraju rosnąca niechęć do Królowej robiła Jana Kaźmierza coraz niepopularniejszym, a nadto pozbawiała się Polska sprzymierzeńców. Wszelki krok Dworu, sród takich okoliczności, na drodze reformy, wywołałby groźną opozycyę, koalicyę wszystkich stronnictw, lękających się zwycięztwa Królowej, a jeźli Ludwika Marya chciałaby się oprzeć na oddalonej Francyi, której nieszczerość objawił kongres oliwski, wtenczas przyszłoby przez powszechną niechęć ku Królowej i Francuzom, nieochybnie do wojny domowej ; tylko spieszne pogodzenie i ścisłe łączenie się z Austrya, mającą za sobą cały Senat duchowny i większość świeckiego, zdołałaby doprowadzić do dzieła naprawy rządowej.

W samej rzeczy, jak reforma rządowa, restauracya staropolskich porządków, była niezbędnym warunkiem rozwoju polskiey potęgi, tak też niezbędnym warunkiem reformy było przymierze tradycyjne, przymierze austryacko-polskie, które w roku 1656 — 1658 wyzwoliło Polskę zpod jarzma szwedzkiego, a z naprawą rządu zgadzało się (zob. Hist. Wyzw.) zupełnie. Wiemy, że już przedtem były te dwa pytania żywotnemi (I. dla Polski, obecnie nabrały one jeszcze większej wagi, skoro mocarstwa akatolickie zyskały wiele przez traktat oliwski. Zastanówmy się przedewszystkiem nad pytaniem następstwa na tron polski za życia Jana Kaźmierza, coby, obok zniesienia liberum veto, musiało być pierwszym krokiem do reformy.

(Fałszywe stanowisko Królowej wobec gabinetów austryackiego i francuzkiego w sprawie sukcesyjnej. Mnogość kandydatów do korony polskiej.)

Królowa potrzebą reformy nietylko z publicznych, lecz oraz z prywatnych powodów głęboko przejęta, życzyła sobie, jak już wiemy, na tron polski przedewszystkiem Arcyksięcia Karola, i nieraz objawiła tak żywą sympatyę dla Austryi, jak niechęć ku Francyi, starała się o głos Elektora dla Leopolda, kandydata do korony rzymskiej, gorliwie wpływała na Senatorów zgromadzonych w Częstochowej, aby austryackiemu Domowi polską koronę ofiarowali. Wszakże w tych uczuciach nie mogła długo wytrwać kapryśna i zmienna niewiasta i znów się unosiła przeciw Au-stryakom, oskarżała ich o nieczynność, wojsko posiłkowe o nadużycia, Dwór wiedeński o systematyczne milczenie w sprawie sukcesyjnej. W chwilach silniejszego uniesienia swego nad miarę drażliwego umysłu, udawała się Ludwika Marya wprost do francuzkiego Posła, z urzędu przeciwnika Austryi. De Lumbres był wprawdzie przysłany do Polski, aby służyć Szwecyi, ale dwa główne środki, któremi gubił Polskę, podała mu, jak to zobaczymy, Królowa sama: prosiła go o wyrobienie pokoju ze Szwe-cyą i o skłonienie Kardynała Mazaryna do przeznaczenia jednego z Książąt francuzkich na tron polski. Zdziwiony, ale zręczny de Lumbres korzystał z tej zmienności Królowej, niedawno jeszcze przywiązanej do,Austryi i wystawiał podejrzliwej Pani politykę austryacką jako obłudną, na zgubę Królowej i Królestwa wyrachowaną. Łatwowierna wpadała coraz bardziej w sidła francuzkiego Posła, którego usidlić zamierzała i zostając pod jego wpływem, przejmowała się rosnącą niechęcią ku Austryi, a co znowu cesarskich Posłów, mianowicie energicznego, Francuzom namiętnie przeciwnego Lisolę prowadziło na drogę coraz syste-matyczniejszego przeciwieństwa najprzód z Królową samą, potem z Dworem całym, coraz wyraźniej od Ludwiki Maryi zależnym, a tem samem o uleganie wpływom Francyi podejrzanym.

Tak przykry, obojga gabinetów do serdecznego spółdziała-nia pod wszelkiemi względami powołanych, niegodny stosunek, musiał przedewszystkiśm szkodżió owej kombinacyi najkorzystniejszej obydwom monarchiom, która kandydaturę austryacką z reformą rządu polskiego łączyć zalecała. Występowali też bez względu na Króla i Senatorów, co tylokrotnie koronę polską austryackiemu Domowi ofiarowali, nowi kandydaci, najprzód Książe Neuburski, szwagier królewski. Wkrótce po sejmie roku zeszłego, kiedy Komisarze polscy, cesarscy i inni zajmowali się sprawą mającego być zwołanym kongresu, przybył Poseł tego Księcia do Warszawy, miał posłuchanie u Króla i dopraszał się udziału na kongresie; powodem tego były od dawna trwające zatargi i żywa nieprzyjaźń Księcia Neuburskiego z Elektorem brandebur-skim, przeciwników w sprawie sukcesyjnej Cleve-Julich. Ale oraz udał się Poseł w drodze do Arcybiskupa gnieźnieńskiego i polecał mu swego Pana do korony polskiej. „To podwójnie", mówi depesza do Cesarza, „przeraziło Posłów elektorskich, raz, że się lękają takiego następcy w Polsce, drugi raz, że Elektor do tronu polskiego wzdychać się zdaje i tajemnemi zabiegami dość walne stronnictwo pozyskał, które codziennie wzmaga" Było już zatem dwóch nowych kandydatów. O trzecim, o bracie Elektora bawarskiego, zamyślali „niektórzy z głównych Ministrów polskich w przekonaniu, że Najjaśniejszy Dom austryacki dla siebie sukcesji polskiej nie pragnie, a wyniesieniu Bawarczyka (z sobą pokrewnionego) przeciwnym nie będzie". Czwartego kandydata szukała, jak juź wiemy, Królowa sama, nie zżywała jednak ze stronnictwem chcącem wynieść Austryaka, wahała się nieustannie między kandydatem francuzkim i austryackim, w celu, zdaje się, popierania tego, któryby jej widokom bardziej odpowiadał.

Ta w części zręczna, często niezgrabna, a zawsze dla sprawy polskiej niebezpieczna intryga Królowej, zasługuje na uwagę historyi. Chociaż swą podwójną rolę odgrywała Ludwika Marya z największą tajemniczością i Ministrów obydwóch Dworów łudziła, jednak porównywając świadectwa to austryackie, to francuzkie, można dociec prawdy, ale rzecz od nieco dawniejszo] epoki opowiedzieć i każde słowo Królowej do Lisoli i de Lumbresa wyrzeczone, badać należy.

(Główne powody Królowej do intryg z Francya, co gubiły sprawę.)

Pierwszą przyczyną, która Królowę skłoniła do intryg na korzyść Francuzów, a co Polskę wtrąciło do grobu, był wstręt Ludwiki Maryi do wojny. Ciągła obawa, nieustające niepokoje sród szczęku oręża, niecierpliwiły drażliwą Królowę, tudzież nużyły ją trudy obozowe , a które jednak dla zatrzymania wpływów politycznych w swem ręku, znosić chciała. Nadto muszą podczas wojny spoczywać intrygi polityczne, a niepowstrzymane, przyrodzone zamiłowanie kabał politycznych, było najwydatniejszą cechą charakteru, istotnym żywiołem tej Pani. Bywszy jeszcze panną wplątała się w intrygę polityczną Koniuszego Cinq-

Mars, o którego osobę cale nie dbała i jedynie dla polityki swe dobre iraie na szwank wystawiła. Zamęźcie z Władysławem IV było dła niej drogą tylko do wpływu politycznego na kraj i w tym samym celu namówiła Jana Kaźmierza do ślubu, popierając jego kandydaturę swym, już wtenczas znaczącym kredytem.

Ponieważ Francya, wprawdzie z innych powodów, bo jedynie dla ocałenia Karola Gustawa, była przeciwną wojnie szwedzko-polskiej, więc ta zgodność interesu łączyła najprzód Królowę z Posłem francuzkim. A ponieważ Austryacy pragnęli upokorzenia Szwecyi, co jedynie dłuższą wojną staćby się mogło, więc ztąd zaczęła Królowa oddałać się od nich. Nadto nie poznali jej chuci panowania ani niezgrabny Hatzfeld, ani inni Austryacy, nie objawiali iej dostatecznej powolności. To postępowanie Au-stryaków wydawało się Królowej nieznośnem, oskarżała ich przed Francuzem, „że nie czynili tak jak byli mogli i powinni podczas zajęcia Karola Gustawa w Danii". Oraz wyrzucała Królowa Austryakom nadużycia, których się wojsko posiłkowe dopuszczać nie przestawało. Mianowicie, gdy po wyzwoleniu Krakowa nie chcieli Austryacy z powodu późnej pory przystąpić do oblężenia Torunia, unosiła się wielce Królowa i ze swą zwyczajną popędliwością rzekła wręcz do Austryaków, że skoro wojny należycie prowadzić nie chcą, ona zawezwie francuzkiego Posła, aby sprawę do pokoju ze Szwecyą prowadził. To lekkomyślne słowo, zgubne dla Polski, stało się fortuną dla francuzkiego Posła, który głównie dla szkodzenia Austryakom i dla popierania Szwedów, ze zbyt możnymi nieprzyjaciółmi wojujących, do Polski przybył i rokowania ze Szwedem gorąco pragnął. Utrzymując Królowę starannie w niechęci ku Austryakom, wystawiał jej konieczność spiesznego układu i tym sposobem doprowadził Polskę do zawarcia pokoju oliwskiego, a to w chwili ostatecznego zemdlenia Szwecyi osieroconej śmiercią Karola Gustawa.

Niemniej od obawy wojny i od zamiłowania intryg, prowadziła Królowę ku Francuzom chuć wydawania pieniędzy na kupowanie stronników, aby przy ich pomocy Rzecząpospolitą władała. Bogata Francya nigdy nie szczędziła sum dla panowania za granicą, chętnie się więc zgadzała na propozycye Królowej i już na początku r. 1658 wypłacała pensye według wymiaru Królowej uradowanej, że się poczet jej kreatur, legion ludzi przedajnych, na jej rozkazy gotowych, wzmaga. Nadto Poseł francuzki, człek roztropny i ostrożny, nie sam rozdawał pieniądze, lecz przez Sekretarza Królowej, przez co, ponieważ nie mogło zostać tajemnicą na zawsze, szerzyły się demoralizacya i oraz oskarżenia, że Królowa intryguje, przekupuje. Wygodną więc była rola francuzkiego Posła, ztąd też rzadko odmawiał Królowej, gdy pieniędzy na przekupstwo żądała. Jedynie gdy szło o zapłatę dawnego wojska, albo o zaciąganie nowego, tłumaczył się to brakiem instrukcyi, to niedostatkiem francuzkiego skarbu.

Silniej niżeli powyższe powody, rzuciła Królowę w objęcie Francyi prywata, interes osobisty i rodowy. Namiętną chucią panowania, absolutnego panowania, wskroś przejęta, przerażała się samą myślą o słabowitem zdrowiu Jana Kaźmierza, szukała środków, aby w razie jego ciągle zapowiadanej śmierci, ubezpieczyć, co miała najmilszego w świecie — osobiste panowanie. Pozbawiona młodości i wdzięków, nie mogła myśleć o trzeciem zaślubieniu, ztąd pragnęła wydać swą siostrzenicę za jakiego Księcia, koniecznie za bardzo młodego Księcia, aby nim i jego żoną rządzić mogła. Austryacy nie okazywali się zbyt powolnymi na jej skinienie, jak tego wymagała, nadto przez kilkowie-kowe stosunki rodzinne i gabinetowe z Dworem polskim i przez blizkie sąsiedztwo dobrze obeznani z położeniem Rzeczypospo- litej, byliby mniej ulegającymi Królowej niżeli Francuzi najprzód oddaleni, powtóre, ze stosunkami obcemi zwykle (wyjąwszy je-nialnych statystów jak Richelieu, Mazarin, a potem Ludwik XIV) nieobeznani. Arcyksiąże Karol będąc w wieku dziecinnym, mógł odpowiadać więcej od innych Arcyksiążąt widokom Królowej, ale Dwór wiedeński nie odrzucał polskiej korony, ani też jej nie przyjmował. Ztąd było koniecznością dla Ludwiki Maryi starać się o kandydata francuzkiego do tronu Jana Kaźmierza.

W tym celu postanowiła Królowa przejść zupełnie do obozu francuzkiego i budzić zazdrość zawsze ognistą Francyi, namiętnie rywalizującej z Austrya, zaś tę oskarżać o zgubne zamysły, a czemu pewnie sama nie wierzyła. „Zaczynam teraz", rzekła do francuzkiego Posła, „poznawać dążenia Austryaków. Chcą oni Polskę ujarzmić i dla tego proponowali, aby Toruń po jego zdobyciu swą załogą obsadzić, albowiem mając tę twierdzę i Kraków w swym ręku, oraz znaczne wojsko i stronników w Polsce, mógłby Król węgierski mianować swego brata następcą na tron polski. Temu nie opierałby się Jan Kaźmierz, skoro trzyma stronę Austryaków nietylko przez przywiązanie do Domu swej matki, lecz nadto ponieważ sądzi, że Austryakom winien ocale nie swój sprawy". Po tem oskarżeniu męża przed Francuzem oskarżyła Królowa pierwszego Senatora i mówiła do Posła: „Arcybiskup gnieźnieński namiętnie przywiązany do Domu austryac-kiego, wystąpił na Radzie ostatniego tygodnia w obecności Hatz-fełda i Montecucuolego odbytej, ze zdaniem, aby do Prus królewskich wyprawić tylko wojsko austryackie bez polskiego, bowiem zdoła ono pokonać Toruń, a zgromadzenie wojsk licznych zniszczyłoby kraj i wygłodziło oblegających". Dalej mówiła Królowa: „Ponieważ Prymas chce Niemców zrobić Panami twierdzy i wojny, nie zgodzili się z nim lepiej myślący". W ciągu dalszym rozmowy rzekła Królowa: „Ostatecznie musi Polska wpaść w ręce Austryaków, jeźli wcześnie pokoju nie zawrze, albowiem dalsza wojna tak osłabi i znuży Polaków, że przeniosą jarzmo austryackie nad dłuższe cierpienie nędzy". Aby jeszcze bardziej przerazić Francuza kandydaturą austryacką, dodała Królowa, „że Moskwa morowem powietrzem osłabiona, a Polacy mało mając nadziei nawrócenia W. Księcia lub jego syna, mniej zważają obecnie na tych kandydatów".

Tak przygotowawszy Posła zdradą Króla i Rady senatorskiej, dała mu do poznania, że „jeźli Francya chce pomyśleć o polskiej koronie dla którego z swych Książąt, wtenczas ona, Królowa polska, udowodni miłość, którą winna swej ojczyźnie (Francyi) i nic nie zaniedba, co do tego celu prowadzi". Po tak przesadnej otwartości wobec cudzoziemca, skrytego przeciwnika Jana Kaźmierza, a jawnego nieprzyjaciela Austryaków, co niedawno temu wyzwolili Kraków, odebrali Pińczów i przerazili Rakoczego, pragnęła Królowa jeszcze zdradzić tajemnicę stanu i „udzieliła mi", donosi de Lumbres, „układ zawarty w Wiedniu dnia 27 Marca 1657". Mimo tak nieprzystojne zabiegi Królowej, nie podniósł jednak Poseł jej propozycyi względem kandydatury francuzkiej, nie miał bowiem do tego instrukcyi, a nadto wiedział dobrze, że francuzki gabinet o wyniesieniu Fran- cuza na tron polski cale nie myśli. Wszakże nie będąc ani tak otwartym, ani tak gadatliwym jak Ludwika Marya, nie powiedział jej tego. Przeciwnie uradowany, że się o wszelkich tajemnicach i o osobistych życzeniach Królowej dowiedział, a czegoby wtenczas milionami nie był od polskich statystów wydobył, miał odtąd potrójny środek łudzenia Królowej i jej stronników: nadzieją korzystnego pokoju ze Szwecyą, pieniądzmi na przekupstwo i obłudnóm przyrzekaniem, że Francya swego kandydata do korony polskiej popierać będzie. Tym sposobem stał się Panem sytuacyi w Polsce głównie przez Austryaków wyzwolonej, jak to widzieliśmy w historyi kongresu oliwskiego. W miarę jak Królowa brała górę w gabinecie i w rządzie, brał de Lumbres górę nad Królową i on właściwie władał Rzecząpospolitą, jak to nieraz zobaczymy.

(Podstępne rokowania Królowej to z Francya, to z Austrya w sprawie sukcesyjnej przed kongresem oliwskim.)

Nie mogąc wyprowadzić francuzkiego Posła z jego dyplomatycznych zwyczajów oględności i ostrożności, powtórzyła mu przyrzeczenie popierania kandydata, którego Francya poleci, obiecała nawet ujmować Senatorów na blizkim Zjeździe warszawskim i tworzyć stronnictwo ). Mówiąc o W. Marszałku powiedziała, że o koronie nie myśli, wiedząc, że szlachta polska nie dozwoli, aby ktokolwiek z jej łona wyniósł się nad wszystkich. Wreszcie dodała Królowa, że jej przyrzekł tego z Książąt francuzkich popierać, którego ona przeznaczy, mniemał jednak, że kandydatura Bawarczyka wywołałaby mniejszą opozycyę. Koniuszy, brat W. Marszałka i wielu Senatorów upewniali (widocznie z namowy Królowej) francuzkiego Posła, że większość Polaków będzie szukała Króla prędzej we Francyi niżeli w Niemczech, albo Włoszech, i sądzili, że kandydat żeniąc się z siostrzenicą Królowej, a któraby ona adoptowała, ułatwiłby swój wybór. „Poznałem", pisze de Lumbres, „że to było życzeniem także Królowej".

Mimo to nie obowiązywał Francyi do niczego. Zniecierpliwiona Królowa użyła wyraźnego kłamu, aby Francuza do oświadczenia się w sprawie sukcesyjnej zniewolić i wkrótce potem powiedziała mu, jakoby Dwór wiedeński nczynił warszawskiemu propozycyi maryażu Arcyksięcia Karola z jej siostrzenicą i oraz pragnął, aby tę Księżniczkę Cesarzowej w Wiedniu na wychowanie powierzyła ').

Należy wątpić o tej propozycyi, nigdzie bowiem, ani w in-strukcyach austryackiego Dworu, ani w doniesieniach jego Posła, nie ma o niej wzmianki, a rzecz była wielkiej wagi. Dwór wiedeński nie byłby takiej propozycyi uczynił Dworowi polskiemu przez Lisolę, jeno przez człowieka wyższej rangi, albo przez Nun-cyasza, albo przez Posła stopnia pierwszego. Nieraz się Łisola skarżył wyraźnie na swój Dwór, że nietylko o maryażu, lecz nadto o sukcesyi polskiej nic stanowczego wyrzec nie chce, a co Królową zniechęca. Wreszcie nieraz Królowa uciekała się do kłamu i usiłowała omylić francuzkiego Posła." Niewątpliwie więc wymyśliła rzecz całą, aby w Francuzach obudzić zazdrość ku Austryi i skłonić ich do podobnej propozycyi, albowiem następcy Jana Kaźmierza mogła szukać tylko w Dornie austryackim lub francuzkim, „które nadawały ton Europie". De Lumbres zdawał się nie wierzyć , gdy mu Królowa rzekła, że jedynie ogól-nemi grzecznościami odpowiedziała Lisoli i dodała, że Król zdrów, zatem o jego następcy mówić nie można, zaś jej siostrzenica zależy od swej matki. — W owym czasie, a nawet jeszcze długi czas potem pragnęła Ludwika Marya maryażu swej siostrzenicy z Austryakiein.

Korzystając z łatwowierności Królowej i jej niechęci do austryackiego wojska, otaczał ją oraz zręczny de Lumbres stronnictwem francuzkiem, Polakami „dobrze myślącymiktórych znacznemi sumami, pensyami, obietnicami itp. ujmował.

Wszakże przy ówczesnem przeciwieństwie między Polską pobożną i wolną a Francya despotyczną i wobec potężnego austryackiego stronnictwa, pragnącego Arcyksięcia na tron, tru-dnem było zadanie to stronnictwo obalić, a francuzkie utworzyć, zwłaszcza, że pierwsze pragnęło dalszej wojny ze Szwedem, zajętym obecnie wojną z Danią. Jednak mając Królowę za sobą pragnącą pokoju, korzystał właśnie Poseł francuzki z wojny szwedzko - duńskiej, aby Polaków do pokoju, mimo że to było najzgubniejszem dla ich sprawy, skłaniać. Jeżeli Karol Gustaw, mawiał de Lumbres do Polaków, Danię pokona, wróci on ztamtąd z groźniejszą potęgą od tej, z jaką Polskę najechał. Jeźli zaś pokonanym będzie, wtenczas wpadnie Rzeczpospolita pod jarzmo Austryaków, mających liczne wojsko w Polsce, albo „zostanie rozebraną między Króla węgierskiego, Cara i Elektora" % Dowodów nie przytaczał de Lumbres, jeno powtarzał nieustannie, że z postępowania Leopolda I widać, jako pragnie niedoli Polaków, że Car pragnie polskiego tronu i ze Szwedem w tym celu rokuje , że Rada berlińska będzie się stosowała do okoliczności i do interesu swego Pana. — Takie błache argumenta przeciw Sprzymierzeńcom Polski wymierzone, były dostateczne do przekonania głów słabych i przedajnych. Wkrótce oświadczyło się wielu za francuzkiem pośrednictwem i nalegało, przy pomocy Królowej, na samego Króla.

Ludwika Marya okazała się istną Francuzką i występowała prawdziwie jako ajentka Mazaryna, werbowała dla niego stronników między znamienitszymi Polakami. Nietylko w Poznaniu, lecz oraz w Warszawie, dokąd Dwór (3 Lutego 1658) wyjechał, pracowała gorliwie w tym kierunku, podczas gdy de Lumbres intrygował w Berlinie i jeździł za Karolem Gustawem, aby go do rjokoju skłonić. Gdy Dwór polski dla zbliżenia się ku Szwedom i ku wojsku przebywał w Łowiczu, a de Lumbres powrócił, chełpiła się przed nim Królowa z swych zabiegów w czasie jego nieobecności i opowiadała mu, że podczas Zjazdu warszawskiego, prócz kilku Ministrów i Senatorów, których do popierania kandydatury Francuza skłoniła, oraz Czarnieckiego dla tej kombinacyi pozyskać zdołała. Córka jego, zona siostrzeńca Prymasa, wywierała wielki wpływ na umysł tego Prałata. Trudniej niżeli Czarnieckiego, wielkiego rycerza, ale małego statystę, przychodziło Królowej odprowadzić od Austryi Gąsiewskiego, dowiedziała się bowiem, że temu ambitnemu, przedsiębiorczemu czło- wiekom obiecywał Lisola Inflanty (?) i oraz inne korzyści. Postanowiła więc Królowa, wyjednać mu przywilej w wojsku litewskiem wobec w. Hetmana Sahiehy i sprowadzić go do Łowicza, aby tu sam de Lumbres na niego wpływał. Obadwaj byli zręczui, Hetman litewski, „umysł przebiegły , miał wiele zdania, jednak dał się ująć z łatwością francuzkiemu Posłowi, którego był poznał jeszcze w Królewcu. Jednym z głównych i żarliwszych stronników francuzkich był Pac, w. Kanclerz litewski, brat cioteczny Gąsiewskiego; ta okoliczność i obietnice Królowej przyczyniły się niemało do pozyskania p. Hetmana. Przyrzekł on Posłowi popierać Francuza, przysłać swego poufnego do spólnej narady, wymagał wszakże, aby cała sprawa zostawała pod kierunkiem Królowej i trzech, lub czterech najznakomitszych z Królestwa i odbywała sie w największej tajemnicy. Poseł go zapewniał, że jego usługi Francya sowicie wynagrodzi, a gdy go zapytał Hetman, co Francya uczyni dla Polski, czyli tak nie postąpi jak za Henryka Walezyusza, odrzekł de Lumbres, że Francya wszystko uczyni, czego od niej słusznie zażądają Polacy.— Tym sposobem przeszli najpopularniejsi Jenerałowie na stronę francuzką.

Obadwaj wielcy Kanclerze Koryciński i Pac byli oddawna „dobrze myślącymi", ale pierwszy chorował, Biskup krakowski zastępował go, a sprzyjał Austryakom, chodziło więc o to, kto zastąpi Korycińskiego, będącego bez nadziei życia. Lubomirski doradzał Królowej przez Morszteina pominąć Bog. Leszczyńskiego, Podskarbiego, de Lumbres popierał to, miał bowiem Podskarbiego za człeka „bez religii i słowa, nielubionego od szlachty" i który jedynie dla tego wzdychał do Podkancler-stwa, aby się od złożenia rachunków uwolnić. Przedewszystkiem nie lubił Poseł francuzki B. Leszczyńskiego, ponieważ go miał za stronnika Austryi. Przez niechęć do Francyi popierali go Austryacy, Królowa nie mogła się obejść bez tego Ministra pełnego rozumu i gotowego do jej usług, więc wyrobiła mu ten urząd. Lubomirskiego pozyskał dla stronnictwa francuzkiego Kardynał Mazarin grzecznym listem i przyrzeczeniem, że się jego synem, mającym przybyć do Fiancyi, szczególnie opiekować będzie ).

Temu konstytuowaniu się francuzkiego stronnictwa, prawdziwie konspiracyi Ludwiki Maryi przeciw Królowi, sprzyjały oraz okoliczności. Lisola pracował w Berlinie nad skupieniem sił przeciw Szwecyi, zatem jego nieprzyjaciele, wspierający Królowę w jej dążeniu do pokoju ze Szwedem, mieli wolne pole. Karol Gustaw ośmielony swemi nadzwyczajnemi zwyeięztwami (w zimie 1G57—8) w Danii, zdawna łakomy na Prusy królewskie, chcący je zatrzymać koniecznie, łudził nieustannie Polaków i Francuzów robioną im nadzieją pokoju, a w samej rzeczy dążył do tajemnych związków z Austrya. To, zamiast pogodzić dwa stronnictwa przeciw najezdnikowi, rozogniało zawiść obydwóch, austryackie dowodziło, że francuzkie prowadzi sprawrę polską do zguby dla ocalenia szwedzkiej; wszak to nie mogło podpadać wątpliwości. Francuzkie odpowiadało na oskarżenie wymyślonym argumentem i obwiniało Austryę, że ona zmierza do rozbioru Polski. Dążył do tego oddawna Karol Gustaw, francuzkiemu Posłowi nie była rzecz tajną, przyznał mu się bowiem ujęty Ho-verbeck, że Schwerinowi zrobił Schlippenbach trzy propozycye: 1. rozebrać Polskę między Szwecyę, Austryę i Elektora; 2. albo nadać Prusy królewskie Elektorowi za tegoż odstąpienie Pomeranii na rzecz Szwecyi; 3. albo zawiązać przymierze między Szwecyą, Brandeburgią i Austrya, przez coby się stały najpo-tężniejszemi w Europie".

Zamiast za te dążności, wymierzone oczewiście przeciw Francyi, opuścić stronę Szweda, bronił go nieustannie Poseł francuzki i oskarżał jedynie Austryę, dowodził, że Lisola tajemnie widywał się z Habeusem, powiernikiem Schlippenbacha, chociaż w istocie Lisola nie poszedł za wezwaniem Szweda, i do Hamburga dla rokowania z nim wyjechać nie chciał; wszak Austrya, jak to już wiemy, pod żadnym wnrunkiem ze Szwecyą pogodzić się nie chciała.

Austryackie stronnictwo czując, że jego kredyt, zeszłego roku przeważny, zaczyna się chylić do upadku, nie uczyniło wcześnie żadnego ustępstwa Królowej, aby ją odprowadzić od Francuzów. Natomiast wymyśliła sobie Ludwika Marya cały szereg austryackich propozycyi i dowodziła francuzkiemu Posłowi, źe jej Nuncyusz papiezki zaproponował, aby swą siostrzenicę za Króla Leopolda wydała i oboje adoptowała , za co Ludwika Marya (tak sama mówiła) podziękowała, ponieważ Król polski powinien mieszkać w Polsce, ten kraj nigdyby nie przyjął rządów Vice-Króla. Poczem wystąpił, utrzymywała Ludwika Marya, Lisola z propozycją zaślubienia siostrzenicy z Arcyksięciem Karolem, bratem Króla wigierskiego, a któryby do Polski na wychowanie pod kierunkiem Królowej mógł być przysłanym. Gdym się, opowiadała dalój Królowa, i na to nie zgodziła, pochlebiał Poseł anstryacki Lubomirskiemu, „który wówczas zdawał się myśleć o koronie" i mieć nadzieję , że ją osiągnie. Niewątpliwie spowodowało Ludwikę Marya do potrójnego kłamu życzenie, aby Posła skłonić do wystąpienia z francuzkim kandydatem przeciw austryackiemu. Dwór wiedeński nie mógł mieć w tym samym czasie dwóch przeciwnych kombinacji. Zajęty nad miarę elekcyą rzymską, unika! z namysłu wszelkiej wzmianki o koronie polskiej, jakżeby nagle miał proponować Arcyksięcia, a nawet samego Leopolda?

Te zabiegi, niegodne Królowej polskiej, nie prowadziły ją do celu. Francya się tylko w ogólnych wyrazach do popierania zamysłów Ludwiki Maryi zobowiązała, o żadnym Księciu francuzkim, jako o kandydacie, nie spomniała. Ta oziębłość Francyi niepokoiła niezmiernie Królowę, zwłaszcza, że się rozchodziły pogłoski, jakoby ajent francuzki P. Minieres wyjechał do Cara w celu pogodzenia go ze Szwecyą, Bolało oraz Ludwikę Marya, że Francya nie dość usilnie nalegała na Karola Gustawa o pokój, zaś jego sprawę popierała gorliwie. Gdy się dowiedziała Królowa, że Posłowie francuzcy w Frankfurcie wyprawili umyślnego do Elektora, wpadła na podejrzenie, że Francuzi i tego sojusznika od Polski odwieść, a ze Szwecyą pogodzić pragną. W takim niepokoju nie była Królowa panią swego umysłu i czując się oszukaną od Francuzów, nie ukrywała im tego. skarżyła się oraz gadatliwie przed Polakami, od których znowu dowiadywali się Austryacy, jak stoi sprawa kandydatury Francuza. De Lumbres rozwijał swą całą dyalektykę i sztukę łudzenia, aby Królowę utrzymywać w omyleniu względem istotnych zamysłów francuzkich i dowodził jej, że Francya w przychylności ku Polsce niezachwiana, poselstwom francuzkim przypisywał inne znaczenie. A gdy go Królowa zmusiła do kategoryczno) odpowiedzi na zapytanie, którego z Książąt przeznacza Francya do korony polskiej, odrzekł, że względem tego żadnego rozkazu nie otrzymał, że Francya dowodzi swą szczerość „przez gratyfikacye, które według zdania Jój Królewskiej Mości rozdaje" ).

Nie powinna była wątpić Ludwika Marya, że ją Francya uważa jedynie za narzędzie do zbierania stronnictwa i skłonienia Polaków do pokoju z Karolem, o kandydaturze zaś Francuza bynajmniej nie myśli, jednak przemogła miłość własna łudzonej niewiasty i jeszcze wierzyła Ludwika Marya, że na Francyę wpłynąć zdoła i znów użyła podstępu. Gdy Pac, w. Kanclerz lit., wyjeżdżając na Litwę, o rozkazy względem stronnictwa francuzkiego, mianowicie względem utwierdzenia Gąsiew-skiego, prosił, rzekła Królowa: „Nic nie mam do polecenia, ponieważ Francya okazuje się oziębłą w tej sprawie i tak postępuje, jakby do niej żadnego pociągu nie miała. Niechętnie-bym widziała Austryaka na tronie polskim, ale na tem potrzeba będzie przestać, jeźli Francya swój zamysł porzuci" ). O tem dowiedział się de Lumbres w zaufaniu od Pacowej; niewątpliwie mówiła tak Królowa Pacowi z namysłu, nie mogła bowiem nie wiedzieć, że on, gorliwy stronnik francuzki, niczego nie zatai de Lumbresowi, Jednak mogła być rozmowa Królowej z Pacem szczerą, nieraz bowiem wahała się między dwoma Domami, usiłując wydobyć najkorzystniejsze warunki dla siebie, Pacowa zaś, oddawna ujęta przez Francyę, doniosła jak to było jej zwyczajem, o wszystkiem francuzkiemu Posłowi.

Tymczasem dopiął de Lumbres, przy pomocy Królowej, głównego celu, gdy na sejmie (1658) rokowanie ze Szwecyą, a to za pośrednictwem Francyi, uchwalono, Komisarzy przychylnych Francuzom obrano. Zdołał nawet zemście się na osobie Lisoli, przeszkodził bowiem zasłużonemu mężowi do indygena-tu, chociaż sejm tym klejnotem nieoszczędnie szafował, trzydziestu, między tymi czterem Francuzom, obywatelstwo nadał. Z łatwością może się zmienić na niekorzyść położenie Rzeczypospolitej, skoro na sejm polski już wpływają cudzoziemcy nieprzychylni sprawie.

Mimo tyle ofiar, które Królowa ponosiła dla Francyi, nie mogła się jednak dowiedzieć, czyli i jakiego Księcia Mazaryn na tron polski przeznacza. Raz więc jeszcze usiłowała Królowa pobudzić zazdrość Francyi, dawała austryackim Posłom oznaki swej przychylności do Arcyksięcia Karola, co niepokoiło francuzkiego Posła. Aby go do oświadczenia się względem kandydatury francuzkiej zniewolić, opowiadała mu Królowa, że jej Cesarz zostawił wybór tego z Arcyksiążąt, któregoby ze swą siostrzenicą ożenić chciała, że nowy Podkanclerzy Bogusław Leszczyński doradza z tej propozycji korzystać, zdrowie bowiem Króla niepewne, a w obecnem położeniu Rzeczypospolitej nie można myśleć o wyborze jeno Księcia austryackiego, coby ją mógł bronić mając wrojsko w kraju. Na to odpowiedziała Królowa Podkan-clerzemu, że do Domu austryackiego żadnego wstrętu nie czuje, a najmniej do Arcyksięcia ,

To zmyślenie powiodło się Królowej, de Lumbres przerażony odżyciem kredytu Austryaków robił Królowej wyrzuty, że „dobrze myślących" niepokoi, Austryakom zaś otuchę daje. Przyznawała to Królowa, ale dodała (co było właściwym powo dem całego kłamu), źe inaczej czynić nie może, skoro Francya o koronę polską nie dba, o żadnym Księciu francuzkim nie wspomina. Aby jednak Posłowi nie odbierać wszelkiej nadziei i nie uchodzić za przychylną Austryi, powiedziała mu Ludwika Marya, jako jej z Wiednia pewien powiernik doniósł, że Cesarz polecił Hrabiemu Kurtz, nieprzyjacielowi Polaków, rokować z Posłem moskiewskim w celu rozebrania Polski; że Cesarz ofiarował Karolowi Gustawowi Żmudź i Kurlandyę, jeźli się z Austrya złączyć zechce; że także kusił Lubomirskiego, przyrzekając mu Księstwo w Szląsku Po tylu kłamach rzekła Królowa, że jedyny środek opierania się Cesarzowi byłoby przyspieszenie pokoju ze Szwecyą.

To oddawna przyrzekał de Lumbres Królowej, ale Karol Gustaw był w owym czasie dalekim od wszelkiej myśli układania się z Polską. Fałszywem więc stało się położenie Posła, zwłaszcza, że od Terlona przez czas długi listów nie odbierał. Jednak pomógł sobie kłamem i dowodził, że list Terlona przybył do kancelaryi Jenerała de Souches, ten zaś widząc z treści, że prowadzi do pokoju, zatrzymał go u siebie. „Nie miałem trudności", pisze sam de Lumbres, „przekonać Dwór polski". W samej rzeczy, robili Królowa i Lubomirski Jenerałowi wyrzuty, a co się niemało do owych niesnasków w czasie oblężenia Torunia przyczynić musiało.

Nie dopięła więc Królowa celu, de Lumbres o żadnym Księciu francuzkim nie spomniał. Oboje się oszukiwali, ale de Lumbres był bieglejszym w tej sztuce. Wszelako nie miała się Królowa za pokonaną i sądziła, że zawsze sprawa sukcesyi tronu polskiego w jej ręku zostawać będzie. Ale wypadki nagliły na tę sprawę, Jan Kaźmierz skołatany bardziej niedolą ojczyzny niżeli wiekiem mógł lada chwila przenieść się do wieczności;
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: