Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hiszpańska Mona Lisa - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
5 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Hiszpańska Mona Lisa - ebook

Podczas wystawy w londyńskiej galerii ulega zniszczeniu obraz Zakochana kobieta wart sto milionów funtów. Wówczas wychodzi na jaw, że jest to falsyfikat. Sia Keating, rzeczoznawczyni, która stwierdziła wcześniej autentyczność tego obrazu, zostaje zawieszona w prawach wykonywania zawodu. Jednak Sia jest przekonana, że obraz podmieniono, a oryginał skradziono. Postanawia na własną rękę przeprowadzić śledztwo. Jej pierwsze podejrzenie pada na hiszpańskiego księcia Sebastiana Rohana de Luena…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-7954-3
Rozmiar pliku: 608 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

_Przesłuchujący 1: Pani Keating, czy rozumie pani, że ten wywiad nagrywany jest wyłącznie dla celów wewnętrznych firmy Bonnaire i że nie potrzebuje pani obecności prawnika?_

_Pani Keating: Obawiam się, że wcale mnie to nie przekonuje. Nie wiem, czy nie potrzebuję prawnika._

_Przesłuchujący 1: Ale rozumie pani moje stwierdzenie?_

_Pani Keating: Tak._

_Przesłuchujący 1: A zatem, jeśli tak, czy może pani wyjaśnić, skąd się wzięło pani przekonanie, że obraz, o którym mowa, jest falsyfikatem?_

_Pani Keating: Jak już mówiłam, obraz, który poddano mojej ocenie w Sharjarhere, zdecydowanie nie był podróbką._

_Przesłuchujący 1: Ale stwierdziła pani także, że obraz_ Zakochana kobieta_, oczekujący na aukcję po prywatnym wystawieniu na pokaz w londyńskiej galerii Bonnaire, uszkodzony w nocy dwudziestego pierwszego czerwca, był falsyfikatem?_

_Pani Keating: Tak. Ten dokładnie obraz był falsyfikatem._

_Przesłuchujący 2: I twierdzi pani, że był to inny obraz niż ten, który poddano pani ocenie, poświadczonej przez panią, kiedy to oszacowała pani obraz w Sharjarhere, będący w posiadaniu szejka Alhama Abrani, i przypisała go pani malarzowi Etienne’owi Durrantezowi?_

_Pani Keating: Tak._

_Przesłuchujący 2: Dlaczego tak?_

_Pani Keating: Ponieważ jestem bardzo dobra w swojej dziedzinie._

_Przesłuchujący 1: Do tego wrócimy później. W tym momencie, czy może pani wyjaśnić okoliczności, w których zidentyfikowała pani uszkodzony obraz jako falsyfikat?_

Sia Keating, jeszcze na długo przed natarczywym dzwonkiem telefonu, oddychała ciężko przez sen, męczona koszmarami. Kilka dni później będzie się zastanawiać, czy tamta noc, pełna złych snów, nie była w jakimś sensie prorocza. W każdym razie, gdy zbudził ją ostatecznie telefon, nie wiedząc jeszcze, o co chodzi, już czuła się śmiertelnie przestraszona. Uczucie to pogłębiło się w momencie, gdy dotarły do niej słowa z komórki, którą nerwowo przyciskała do ucha.

– Sio, mamy problem.

Jej serce dosłownie zamarło. David, szef działu badań, nazywany w departamencie Detektywem, choć bardzo go lubiła jako człowieka, gdyż był niebywale spokojny, dzwonił do swoich rzeczoznawców tylko z jednego powodu. Kiedy popełnili błąd.

– Obraz szejka. Został uszkodzony.

Sia odrzuciła kołdrę i odgarnęła włosy z twarzy. Powoli zaczynało do niej docierać, że choć pozornie obudziła się z koszmaru, ten jednak zdawał się trwać nadal.

– Ale jak? – zapytała.

– Najwyraźniej w galerii wybuchła mała zadyma.

– W galeriach „nie wybuchają zadymy” – odparła zmieszana, zerkając jednocześnie na zegarek przy łóżku. Była druga nad ranem! Czyż nie powiedział, że obraz został tylko uszkodzony? To czemu dzwonił do niej o takiej nieludzkiej porze?

– Wczoraj było inaczej. A sam obraz… zresztą na tym polega problem. Czy mogłabyś przyjechać i spojrzeć na niego… dla mnie? Coś mi się w tym wszystkim nie zgadza.

Przez całą drogę z jej małej kawalerki w Archway do galerii przy Goodge Street serce Sii łomotało ze strachu. I był to wyjątkowy rodzaj strachu, który zwiastował zakończenie kariery. David równie dobrze mógłby ogłosić, że… nadeszła Apokalipsa. Bo „coś mi się w tym wszystkim nie zgadza” może tak naprawdę oznaczać tylko jedno. I kiedy metro turkotało miarowo po szynach, w takt tego dźwięku w głowie Sii kołatała się jedna myśl: to nie jest podróbka, to nie jest podróbka, to nie jest podróbka…

Bo nie może być. Obraz, który wyceniała dwa miesiące wcześniej w Sharjarhere nie był falsyfikatem, ponieważ sprawdziła go dwukrotnie i trzykrotnie. Jak zawsze. Bo musiała być całkowicie pewna wyników swojej pracy. Przeciętnemu rzeczoznawcy mogła się przytrafić jedna, maksimum dwie wpadki co do autentyczności dzieła sztuki. Lecz nie jej. Nie ona… Fałszerze przewyższali nawet najdoskonalej wyszkolonych ekspertów, bo żeby funkcjonować musieli być od nich lepsi. No i robili to za dużo większe pieniądze. Dopóki ich nie złapano.

Umysł Sii zwrócił się dramatycznie ku sytuacji, kiedy po raz ostatni widziała ojca w więzieniu w Brixton. Sposób, w jaki patrzył na nią z drugiej strony stołu w sali wizyt, błyszczące oczy, ciało ustawione pod charakterystycznym kątem, nieco z boku… nie mogła powstrzymać się od spostrzeżenia, że to też chyba zaaranżował celowo, bo przypominał do złudzenia postać z obrazów siedemnastowiecznego Vermeera. Jakby wszystko, całe jego życie, było jednym wielkim fałszerstwem.

To nie jest podróbka, to nie jest podróbka, to nie jest podróbka…

Przeprowadziła jak zwykle skrupulatną wycenę. Może bardziej w pośpiechu, bo zastępowała Seana Johnsona, który w ostatniej chwili zachorował. Nawet teraz czuła się jeszcze trochę winna z powodu swej radości, kiedy właśnie ją wybrano, by go zastąpiła. I to uporczywe przekonanie, że jego choroba może być powiązana z alkoholem.

Bez względu na to, że była autentycznie dobra i precyzyjna, pomijano ją przy poważniejszych zleceniach. Początkowo przypisywała to młodemu wiekowi i byciu nowicjuszem. Potem uznała, że cierpi na obsesję. Ale jednak przez trzy lata wykonywała tylko drobniejsze wyceny. W końcu została zmuszona do uświadomienia sobie brutalnej prawdy, że to reputacja ojca po raz kolejny odbija się na jej życiu. Więc gdy wysłano ją na to konkretne zastępstwo, tym bardziej była zdeterminowana, by wycena była idealna.

Przyjechała do pałacu szejka w Sharjarhere prosto z Aten, gdzie pomagała przyjaciółce Celii d’Argent i Loukisowi Liordisowi przy aukcji, która pozwoliła wygenerować niewyobrażalne kwoty na cele charytatywne. Czyżby, zauroczona nieoczekiwanym sukcesem, przegapiła coś istotnego podczas wyceny?

Natychmiast pokręciła przecząco głową do własnych myśli, budząc tym samym zdziwienie u pasażera siedzącego nieopodal. Jednak nie zwróciła nań uwagi, tylko zaczęła punkt po punkcie odtwarzać wydarzenia tamtego dnia. Na pewno nie pominęła niczego przy samej ewaluacji. Przeszła przez wszystkie etapy, oceniła podpis, styl artystyczny, farbę i płótno. Usunęła ramę, sprawdziła podkład, upewniła się, że wszystkie szczegóły są poprawne. Zmiany w poziomach farby, jej grubość, światło i cienie nie wskazywały na żadne anomalie. Poza tym naturalny instynkt, którym obdarzyła ją natura, podpowiadał, że obcuje oto z prawdziwym dziełem słynnego Etienne’a Durranteza.

Dla Sii nie miało znaczenia, że obraz jest wart ponad sto milionów funtów ani to, kto zamierza za niego zapłacić tak niewyobrażalną fortunę. Liczyła się wyłącznie nieznana kobieta na obrazie, spoglądająca na odbiorcę z sekretnym uśmiechem, przypominająca swą tajemniczością Monę Lisę, nazwana w tytule _Zakochaną kobietą_. Jej długie, grube, ciemne włosy robiły wrażenie nawet na Sii, która sama mogła się poszczycić niesamowitą fryzurą, złożoną ze złotorudych, tycjanowskich fal i pukli, najczęściej dla odwrócenia uwagi upinanych w kok przy szyi. Odrobina czerwieni na ustach nieznajomej podkreślała jej dumę, nie arogancję, i wyrażała zaufanie do świata, nie zaś fałszywą brawurę, co sprawiało, że Sia marzyła o poznaniu tajemniczej damy, to znaczy modelki pozującej niegdyś malarzowi. Poziom fascynacji Sii obrazem był tak wysoki, że absolutnie wykluczał popełnienie błędu przy ocenie jego autentyczności.

Jeszcze raz przebiegła teraz w myślach etapy ewaluacji. Podpis… styl… farba… płótno… rama… płótno… Pochodzenie. Na moment zamarła. Nie pokazano jej informacji o pochodzeniu obrazu. Jej menedżer poinformował ją, że nie musi o to pytać, ponieważ odpowiednie dokumenty zostały przekazane Seanowi. Kiedy próbowała zakwestionować nietypową sekwencję zdarzeń, w odpowiedzi usłyszała to, co tyle razy wcześniej. Pełne zniecierpliwienia westchnięcie. Przed oczami ujrzała postać menedżera. Nadwaga, czerwone policzki, zawsze lekko spocony. Chodząca definicja członka klubu Old Boyów! Westchnięcie, po którym zazwyczaj następowały protekcjonalne komentarze na temat jej wieku, płci, wyglądu lub braku doświadczenia. Wściekłość przewyższająca nawet uczucie rozczarowania, że znów trzeba jej przypominać, że właśnie dostała swoją wielką szansę i zamiast robić z igły widły, powinna zasadniczo trzymać śliczną buzię zamkniętą na kłódkę i korzystać z okazji. Zresztą dokładnie tak powiedział.

Gdy metro wjechało w końcu na stację Goodge Street, była już na etapie samobiczowania się za swoją łatwość podporządkowywania się zamiast podążania za głosem intuicji i ufania przeczuciu. Ufania sobie.

Szczelnie okryta płaszczem przed zimnymi podmuchami nocnego wiatru, ruszyła w stronę pobliskiego tylnego wejścia do firmy Bonnaire, mijając stosy pudełek po jedzeniu na wynos i szereg czarnych toreb ze śmieciami przygotowany na poranną zbiórkę. Potem pomachała przepustką nad lśniącym, czarnym czytnikiem i otworzyła ciężkie, masywne drzwi.

Zwykle o drugiej czterdzieści dwie nad ranem tutejsze biura o śnieżno-białych ścianach byłyby kompletnie puste. Ale tej nocy kłębiło się w nich co najmniej piętnastu pracowników, a przez okna przeszklonych sal konferencyjnych dostrzegła dwóch dyrektorów firmy, z których jeden wykrzykiwał bardzo nieuprzejmie do telefonu.

Czym prędzej uciekła stamtąd na klatkę schodową, prowadzącą trzy kondygnacje pod ziemię, do rozległego laboratorium. Po betonowych schodach zbiegała w szaleńczym tempie, stukając gorączkowo obcasami, bo wiedziała, że zbliża się do miejsca, gdzie zastanie zarówno Davida, jak i problematyczny obraz.

Na samym dole, ignorując spojrzenia laborantów, ruszyła prosto do pracowni rentgenowskiej, lecz czerwone światło nad wejściem nie było włączone, co oznaczało, że nikt w tej chwili nie używał tego pomieszczenia.

Istotnie David siedział przy komputerze, przeglądając wyniki testów w podczerwieni i ultrafiolecie. Kiedy tylko zobaczył Się, skinął na nią, by podeszła do przodu, omijając kilku techników wpatrujących się w uszkodzony obraz.

I wtedy go zobaczyła… Zareagowała szokiem i przerażeniem.

Obraz przecinały czerwone smugi płynu wyglądającego na wino. Co gorsza, alkohol zaczął się już mieszać ze znajdującą się tuż pod nim farbą. I tak coś, co było z założenia bardzo ciemnymi włosami, znajdowało się teraz na wyblakłych policzkach, a długi, srebrny naszyjnik, noszony wcześniej przez „zakochaną kobietę”, przemieścił się obecnie na dół, w stronę ramy malowidła. To wszystko z całą pewnością nie stałoby się, gdyby był to oryginalny obraz. Ten prawdziwy, wyceniony na ponad sto milionów funtów.

– Ależ to podróbka! – wykrzyknęła.

– Tak!

Wtedy opadła bezsilnie na krzesło stojące przed obrazem.

– To nie jest obraz, który dano mi do oszacowania. David! To nie jest ten obraz! Nie popełniłabym aż takiego błędu. Czy sprawdziłeś zdjęcia w moim pliku?

David zatrzymał się, a po chwili oparł się o stół i spojrzał na nią z ponurą miną.

– Ja… nie dali mi dostępu do tego pliku.

– Ale to jest… – Sia urwała z niedowierzaniem w pół zdania. – Jak niby masz się wobec tego ustosunkować do wstępnej oceny?

– Sio… posłuchaj… myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć…

Lecz ona wcale nie słuchała Davida, wpatrzona w małe, prostokątne okienko podglądu na nagrania na spodzie ekranu jego komputera.

– Co to? – zapytała jeszcze bardziej zbulwersowana.

David przyjrzał jej się zatroskany.

– Zapis wydarzeń z kamer ochrony… Wygląda na to, że dwaj faceci wdali się w małą bójkę tuż koło obrazu…

Sia po raz kolejny tej nocy nie potrafiła ukryć zdumienia na widok rzekomo przypadkowej bójki, w trakcie której, dokładnie w stronę środka obrazu, z chirurgiczną precyzją, leci kieliszek wina!

– Czy to Savior Sabbatino?

– Owszem, i jego brat Santo.

Sia powoli otrząsnęła się z szoku. Bracia Sabbatino zdecydowanie częściej gościli na okładkach brukowców dla kobiet niż na zapisie z kamer ochrony. Konsekwencje nagranego zdarzenia tak dla samego obrazu, jak i dla sprzedającego oraz galerii zaczynały wykraczać poza wyobraźnię Sii.

– Możesz cofnąć? – poprosiła Davida, bo coś w tym nagraniu nie dawało jej spokoju i nie umiała na razie powiedzieć co.

Obejrzała materiał jeszcze parę razy. Uderzenie kieliszka o obraz, rozlewające się wino, szok malujący się na twarzach braci, jak również pozostałych uczestników prywatnego pokazu… odwracające się głowy wszystkich gości, pełna przerażenia fascynacja, z jaką oglądają to, co dzieje się z obrazem… takim drogim obrazem… czy drogim? I wtedy… o właśnie…

W całym pokoju nie odwraca się tylko jedna osoba. Nie przyciąga go wcale widok uszkodzonego płótna. To tak, jakby przejeżdżający obok wypadku kierowca w ogóle, ani przez sekundę się nim nie zainteresował. Zamiast tego stoi odwrócony plecami, popija drinka, a na jego twarzy maluje się bardzo podejrzany uśmiech.

Mężczyzna, którego rozpoznałaby wszędzie, bo jak przystało na wyjątkowo energiczną i ciekawą świata kobietę, miała słabość do śledzenia zadziwiających losów bogaczy ze złą reputacją.

_Przesłuchujący 1: A więc od razu zaczęła pani podejrzewać Sebastiana Rohana de Luena?_

_Pani Keating: Szejk Alham Abrani wydał bardzo precyzyjne instrukcje. Ten obraz nie zostanie nigdy sprzedany Sebie… to znaczy panu Rohanowi de Luenowi, który w ciągu ostatnich dziesięciu lat składał wielokrotnie ofertę kupna, proponując cenę znacznie powyżej ceny wywoławczej, i za każdym razem oferty te odrzucano._

_Przesłuchujący 2: Pan Rohan de Luen jest księciem, nieprawdaż?_

_Pani Keating: Jego ojcem był Duque de Gaeten z Hiszpanii, zanim pozbawiono go ziemi. Jednak ponieważ stało się to po tym, jak Seba… Rohan de Luen otrzymał tytuł w wieku lat osiemnastu, to pozostawiono mu prawo… do samego tytułu, jak sądzę._

_Przesłuchujący 1: Ale tamtej nocy, kiedy zorientowała się pani, że obraz jest podrobiony, Luena nie było nigdzie w pobliżu?_

_Pani Keating: Był obecny na prywatnym pokazie._

_Przesłuchujący 2: Jednak nagranie z CCTV pokazuje, że przez cały wieczór nie było go w pobliżu obrazu. Trzymał się z tyłu, gdzie również złożył zeznania w charakterze świadka przed policją, wezwaną na okoliczność, gdyby ktokolwiek chciał wnieść zarzuty przeciw dwóm panom zaangażowanym w kłótnię, która zakończyła się uszkodzeniem obrazu._

_Pani Keating: Przecież chyba nie przyznałby się nagle, że to on zainicjował całe zajście…?_

_Przesłuchujący 1: A kiedy podzieliła się pani swymi obawami z przełożonymi…?_

Sia podświadomie zacisnęła pięści.

– Przecież powiedziałam już, że to nie jest obraz, który wyceniałam w Sharjarhere.

Z laboratorium Davida poszła prosto do biura zarządu znajdującego się pięć pięter wyżej. Nie wiedziała właściwie, czego się spodziewała, lecz nie tego, co powiedział jej kierownik.

– Pani Keating… wolałbym usłyszeć coś bardziej wiarygodnego. Że pomyliła się pani przy wycenie, a nie że wyceniała pani prawdziwego Durranteza, który został następnie jakimś cudem skradziony i podstawiono za niego falsyfikat w drodze do Londynu, do galerii Bonnaire, gdzie niesamowicie pechowo uległ uszkodzeniu po zalaniu winem podczas nieoczekiwanej szarpaniny!

Sia nie była głupia. Wiedziała, jak brzmi jej wersja wydarzeń. Ale wierzyła też święcie w swoją intuicję, bo była to jedyna pozytywna rzecz, jaką miała po ojcu: umiejętność wyczuwania fałszerstwa na kilometr!

– Gdybym mogła pokazać Davidowi oryginalne zdjęcia, które zrobiłam w Sharjarhere…

– Rozmawialiśmy już z szejkiem Abrani. Przeprosił nas wylewnie za całe zamieszanie.

Sia obruszyła się odruchowo, ponieważ wątpiła, aby zarozumiały i arogancki szejk, którego poznała przy wycenie, przeprosił kogokolwiek choćby raz w życiu. Po prostu nie było mowy, by ktoś taki przyznał się nawet do przypadkowej próby sprzedaży fałszywego Durranteza.

– Ależ…

– Wszelka dokumentacja została zapieczętowana i pozostanie niedostępna aż do zakończenia naszego wewnętrznego dochodzenia. Do tego czasu zostaje pani zawieszona i nie będzie pani rozmawiać z nikim na temat pani podejrzeń. Nie będzie się pani kontaktowała ani z prasą, ani z pracownikami Bonnaire, ani z księciem.

Sia pobladła. Zawieszenie? Zakaz kontaktowania się z kolegami? Zapieczętowana dokumentacja? Nie mogła się w tym wszystkim dopatrzyć ani odrobiny sensu. Potrafiła zrozumieć, czemu Bonnaire mógłby chcieć zachować w tajemnicy uszkodzenie obrazu, nawet falsyfikatu do momentu kontaktu ze sprzedającym i potencjalnym nabywcą, ale przecież rozmawiali już z Abranim i dogadali się, że obraz od początku był podróbką. Nieprawda! Prawdziwy obraz został skradziony, złodziejowi wszystko ujdzie na sucho, a jedyną osobą, która poniesie konsekwencje, będzie ona! Wszystko, na co tak ciężko pracowała i co osiągnęła, pomimo z góry nadszarpniętej reputacji, jest zagrożone. Zamknęła oczy, by się nie rozpłakać. Nie przed kierownikiem. Ale tego nauczyła się w tej pracy już bardzo dawno. A może wcześniej…?

Jako siedmioletnia dziewczynka została „wciśnięta” na wychowanie swojej ciotce, która wcale tego nie chciała i długo oswajała się z sytuacją, w której jej rodzona, krnąbrna siostra po uwięzieniu męża zaczęła skakać z kwiatka na kwiatek. Surowy, ciemny i głęboko konserwatywny dom Eleonory Lang stanowił krótki i ostry szok dla małej Sii. W domu dostawała kredki, ołówki i długopisy i mogła robić wszystko… Skąd, u diabła, miała wiedzieć, że istnieje znacząca różnica pomiędzy arkuszami białego papieru porozwieszanymi na ścianach w pracowni ojca, a połaciami magnoliowej farby pokrywającej salon i korytarz w domu ciotki?

Potem były dzieci w szkole. Już za same swe niesamowite włosy zawsze znajdowała się na celowniku. Teraz doszły do tego gazety pełne zdjęć jej ojca – najbardziej znanego fałszerza sztuki we współczesnej Anglii. Matki zabraniały dzieciom zbliżać się do niej, a nauczyciele obserwowali ją na okrągło, jakby zakładali, że pozostawiona bez kontroli zacznie kraść. Ciotka zapewniła jej jedzenie i dach nad głową, ale na nic więcej nie było już pieniędzy.

Dlatego też Sia albo siedziała w książkach, albo brała dodatkowe prace po szkole, bo wiedziała, że jedyną przyszłością dla niej są studia. Zdobycie właściwego wykształcenia, którego nikt nie będzie mógł zakwestionować ani jej odebrać.

A jednak i to jej odebrali! Choć przestrzegała zasad i zrobiła wszystko doskonale i absolutnie słusznie. Powoli docierały do niej konsekwencje zawieszenia. Czysta matematyka… Jako nastolatka po lekcjach pracowała sporo, ale edukacja uniwersytecka kosztowała fortunę i nie mogło się obyć bez kredytu studenckiego na dwadzieścia osiem tysięcy funtów. Stanowisko w Bonnaire pozwalało jej na minimalną comiesięczną spłatę, lecz nawet miesiąc przerwy z powodu zawieszenia mógł poważnie zaszkodzić jej historii kredytowej, nie mówiąc już o mieszkaniu.

Wtedy natychmiast przed oczami pojawił jej się czarno-biały wizerunek Sebastiana Rohana de Luena z jego charakterystycznym uśmieszkiem. Była pewna, że maczał w tym wszystkim palce, tak samo jak z całkowitą pewnością odróżniała prawdziwe obrazy od falsyfikatów. I zamierzała to udowodnić!

_Przesłuchujący 2: Tak więc pomimo jasnych poleceń swojego przełożonego, skontaktowała się pani z księciem de Gaeten._

_Przesłuchujący 1: I jak to się odbyło?_

Sia potrzebowała mniej niż dwadzieścia cztery godziny, by zdecydować co robić i odszukać księcia. Miał on profil w mediach społecznościowych, który działał podobnie skutecznie jak Mapy Google, więc samo namierzenie go nie zajęło dużo czasu. Najwięcej zużyła na… znalezienie odwagi. Bo plan miała prosty. Uwieść go, znaleźć obraz i ponownie go ukraść. Przy czym w tym wypadku nie miała skrupułów moralnych, bo uznała, że nie może być niezgodna z prawem próba odzyskania skradzionej własności, nawet wynikająca z chęci odniesienia korzyści. Bo w końcu chciała odzyskać prawdziwy obraz po to, by udowodnić, że nie popełniła błędu i powinna być przywrócona do pracy.

Że w niczym nie przypomina swego ojca.

Ale tę myśl wyeliminowała natychmiast.

Zbliżała się właśnie do kolejnego rzędu nieprzyzwoicie bogatych domów w Mayfair, z których każdy zdobiły dwie kolumny jońskie umieszczone po obu stronach eleganckich, lśniących, czarnych drzwi z wykonaną z brązu kołatką w kształcie lwiej głowy. Ten rząd był o tyle nietypowy, że w przeszłości zburzono przegrody pomiędzy budynkami i przekształcono je w prywatne kluby, które obecnie należały do najbardziej poszukiwanych tego rodzaju miejsc w Londynie. Kiedy się zorientowała, gdzie można spotkać Sebastiana, od razu wiedziała, że będzie potrzebowała pomocy. Nawet z jej nazwiskiem nie zostałaby w żaden sposób wpuszczona do środka.

Natomiast przyjaciółka Sii, Celia, nawet przed ślubem z greckim potentatem żeglugowym, Loukisem Liordisem, zdołała stworzyć firmę, która otwierała wiele drzwi. W tym także i te.

– Nawet jeśli pomogę ci się tam dostać, kochana, musisz wyglądać, jakbyś należała… to znaczy… ty zawsze wyglądasz olśniewająco, ale dla nich musisz wyglądać po prostu na bogatą.

Sia zmarkotniała po takiej deklaracji Celii.

– A więc to ważne, tak?

– Tak, zgadza się.

Dwie godziny później Sia szła z szeroko otwartymi oczami w kierunku zielonych drzwi Harrodsa, gdzie miała poznać uroczą kobietę o imieniu Penelopa, poinstruowaną, aby dopilnować jej stroju, fryzury i makijażu na ten wyjątkowy wieczór, a rachunek odesłać dyskretnie do Celii.

Trzy kolejne godziny upłynęły jej jakby w innym wymiarze. Zaczęło się od mierzenia tuzinów sukienek, z których każda była jeszcze piękniejsza od poprzedniej. Kiedy wpadła na swój szalony pomysł, wyobrażała sobie coś bardziej szpiegowskiego… czarna sukienka, włosy ściągnięte mocno w kok, prosty makijaż. Ale teraz, gdy ukradkiem dotykała lejącego się jedwabiu pod drogim, kaszmirowym płaszczem, nie umiała ukryć podniecenia. Penelopa określiła ostatecznie wybraną suknię jako ciemnoturkusową, ale dla Sii wcale nie była turkusowa, tylko modra, w ulubionym jej i kiedyś jej ojca kolorze. I dosłownie oniemiała, gdy ujrzała swe odbicie w lustrze! Bo kolor ten idealnie uzupełniał jej bladą, porcelanową skórę i sprawiał, że jasnokasztanowe włosy lśniły niczym złoto. Potem stoczyła batalię ze stylistą, który oskarżył ją o mordowanie własnych włosów siermiężnym kokiem, więc w końcu pozwoliła mu postawić na swoim. Burza pozornie niesfornych fal stworzonych przez niego złagodziła wydatnie jej nader wyraziste rysy, tak często nazywane mocnymi, że sugerowało to wręcz ich męskość.

Kiedy w końcu wyruszyła do klubu Victoriana, już w połowie drogi prawie zdołała przekonać samą siebie, że całe te przygotowania były na nic oraz że pomimo zaangażowania Celii nie zostanie tam wpuszczona. Pod samymi zaś eleganckimi, czarnymi drzwiami, zawróciła z ulgą do domu! Wtedy drzwi otwarły się i mężczyzna w liberii zawołał ją po imieniu. Następnie została przywitana przez młodą kobietę w stroju do jazdy konnej i odruchowo zaczęła rozglądać się wokół, czy nie widać gdzieś szpicruty… Na szczęście natychmiast zabrano jej płaszcz i zaprowadzono długim korytarzem do pomieszczenia przypominającego wystrojem salon, a rozmiarem salę gimnastyczną.

Wzdłuż całej jednej ze ścian znajdował się tam marmurowy bar, za którym krzątali się barmani i kelnerki, wszyscy ubrani podobnie do kobiety „od konnej jazdy”. Dalej zaprowadzono Się na miejsce, pokazując szybko pomieszczenia towarzyszące. Słowa takie jak „biblioteka”, „bilard”, „pokój dzienny”, „oranżeria”… zginęły jednak w delikatnym, lecz nieprzerwanym szumie rozmów klubowych gości.

I tak oto Sia znalazła się przy barze, na przepięknym, stylowym, wysokim, mahoniowym stołku, wyłożonym wytartą zieloną skórą, na wprost wpatrzonego w nią wyczekująco i z szerokim uśmiechem barmana.

– I czym się dziś pani truje? – zwrócił się do niej barman, używając potocznego zwrotu odnoszącego się do drinków.

Sebastianem Rohanem de Luenem, pomyślała odruchowo.

Barman zinterpretował jej milczenie jako zmieszanie i uprzejmie uprościł swoje pytanie.

– To jakie smaki pani lubi?

– Imbir… rum… – Zazwyczaj prawie niepijąca Sia uznała, że w taki wieczór naprawdę nie zaszkodzi jej jakiś jeden drink na odwagę.

W oczekiwaniu na przygotowanie koktajlu, rozglądała się po wnętrzu klubu, starając się nie okazywać zaskoczenia na widok tylu znajomych, sławnych twarzy. Nieopodal pewna gwiazda telewizyjna siedziała z męskim modelem, którego wizerunek rozświetlał akurat billboardy na Piccadilly Circus, nieco dalej pewien polityk przytulał się do kogoś, do kogo naprawdę nie powinien się przytulać, a w oddali znany prezenter wiadomości prowadził zażartą dyskusję z zagranicznym dygnitarzem. Wszystko to jednak natychmiast straciło dla niej znaczenie, gdy w najdalszym rogu wielkiego salonu zauważyła wysoką, ciemną postać pochylającą się nad piękną kobietą.

A zatem znalazła swego hiszpańskiego księcia! Tylko dlaczego to ona poczuła się, jakby złapano ją w pułapkę, a nie on? Nie mogła od niego oderwać wzroku. Zrobiło jej się dziwnie gorąco i słodko i poczuła ze zdwojoną siłą wszystkie zmysły: dotyk jedwabiu na skórze, dźwięki okolicznych rozmów, zapachy rozmaitych doskonałych perfum, światło odbijające się od czerwonego klejnotu na naszyjniku kobiety, z którą był książę.

Jego profil onieśmielał. Dumny wyraz twarzy, grube, faliste, ciemnobrązowe włosy, niemal miodowa karnacja, doskonała sylwetka w drogim, nienagannie skrojonym garniturze. Miała nieodpartą ochotę go naszkicować. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pożałowała, że nie nosi ze sobą ołówka ani szkicownika.

Jakby wyczuł czyjąś obecność czy intensywne spojrzenie z oddali, Sebastian Rohan de Luen drgnął nagle, obrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.

Serce Sii zamarło, oddech uwiązł w gardle i prawie przeklęła na głos, gdy ujrzała ten sam złowieszczy uśmieszek, który zwrócił jej uwagę na nagraniu z kamer ochrony w galerii.

Być może Sebastian był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego z bliska widziała, właścicielem tuzina czterogwiazdkowych hoteli na całym świecie i oficjalnym księciem, lecz był także człowiekiem, który w pojedynkę zniszczył jej dotychczasową karierę i przyszłość. I dlatego nie ujdzie mu to płazem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: