- W empik go
Hobbysta - ebook
Hobbysta - ebook
Kolejne śledztwo w toku.
Wakacyjną idyllę komisarza Uszkiera przerywa znalezienie zwłok niezidentyfikowanego mężczyzny na pobliskim poligonie. Niepokój policjanta wzmaga fakt, że jego synowie właśnie rozpoczęli zabawę w detektywów, prawdopodobnie znajdując ślady morderstwa. Nie zwlekając, jedzie z technikami na miejsce zdarzenia, by rozpocząć skomplikowane i wielowątkowe dochodzenie.
Specyficzny klimat portowego miasta, niejasne motywy sprawców i uparty policjant. Hobbysta to drugi tom kryminalnej serii o komisarzu Barnabie Uszkierze, dziejącej się we współczesnym Gdańsku.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67875-02-8 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
druga połowa lipca
Przez kilka pierwszych dni po urlopie nadkomisarz Uszkier przeżywał szok wynikający ze zderzenia wakacyjnych wspomnień i twardej rzeczywistości. Szok dotyczył zarówno temperatury, bo w Chorwacji jest jednak zdecydowanie cieplej niż w Polsce, jak i konieczności przystosowania się do pracy i związanych z nią codziennych obowiązków. Koniec z dłuższym spaniem i możliwością dowolnego dysponowania czasem. Poza tym został w Gdańsku sam, żona z synami wyjechała na cztery tygodnie do niedużej wsi położonej nad jeziorem Krosino. Jak zwykle zatrzymali się w tym samym, niewielkim gospodarstwie agroturystycznym, które było jedynym z niewielu przejawów inicjatywy mieszkańców Głęboczka i okolic. Właścicielami pozostałych pensjonatów byli „ludzie z miasta”. Po upadku PGR-ów większa część byłych pracowników zastygła w marazmie i tylko nieliczni potrafili zacząć coś na własny rachunek. W tej chwili byli to już przeważnie emeryci (lub renciści), uprawiający przydomowe ogródki i spędzający czas głównie na plotkach, piciu napojów procentowych (również własnej produkcji) oraz, w sezonie, na zbieraniu grzybów, jagód i innych płodów leśnych. Młode pokolenie opuściło rodzinne pielesze, a jeżeli ktoś został, to przeważnie i tak do roboty dojeżdżał do okolicznych miasteczek. Uprawiać ziemi nikomu się nie opłacało i lekko zdziwionym Uszkierom miejscowi niejednokrotnie tłumaczyli dlaczego: albo będzie klęska nieurodzaju, albo dziki zryją, a ceny w skupie są niskie, więc po co się wysilać. Pola porastały samosiejki i wysoka trawa, co okazało się korzystne dla grzybiarzy, z upodobaniem rosły tam bowiem duże ilości maślaków, zbieranych zarówno przez miejscowych, jak i letników. Drugim miejscem, gdzie prawie zawsze można było liczyć na urodzaj grzybów, był poligon. Mieszkańcy wyprawiali się tam w poszukiwaniu prawdziwków i kozaków, nie zwracając uwagi na ustawione w wielu miejscach ostrzeżenia.
Janek i Marek mieli zakaz wypraw na tereny wojskowe, ale od czasu do czasu łamali go. Wiadomo, zakazany owoc smakuje najlepiej, nawet jeżeli jedynym efektem takiej nielegalnej wycieczki jest spotkanie samotnego patrolu. Trudno przecież liczyć na to, że co dzień na poligonie będą czołgi.
Umieściwszy rodzinę w gospodarstwie turystycznym, nieco markotny nadkomisarz wyruszył w drogę powrotną do Gdańska. Jedyną pociechą było to, że będzie miał więcej czasu na treningi swojego ukochanego aikido. Oczywiście, o ile szef nie przydzieli mu od razu śledztwa, które natychmiast zniweczy te plany. Uszkier był bliski splunięcia trzy razy przez lewe ramię i odczynienia uroków, nie z powodu potencjalnej nowej sprawy, bo w końcu, jak się jest gliniarzem, to trudno spodziewać się pracy w ściśle określonych godzinach, ale naprawdę brakowało mu ruchu. Pływanie i wędrówki na wakacjach były przyjemne, ale nie czuł po nich przypływu adrenaliny. Tęsknił do tego, żeby się porządnie zmęczyć i wylać trochę potu na macie, a nawet poobijać się nieco i poczuć, jak mu się naciągają wszystkie stawy przy dźwigniach, szczególnie przy nikyo. A poza tym… Poza tym należałoby zacząć się przygotowywać do egzaminu na kolejny stopień. Uszkier samokrytycznie pomyślał, że lat nie ubywa i za jakiś czas na pewno będzie mu się trudniej zdawało egzaminy. Od ostatniego minęło już sporo czasu i miał pozwolenie senseia na przystąpienie do kolejnego. San (3) DAN, całkiem nieźle. Ale przecież musi się kiedyś przygotować, a ostatnio jakoś mało miał na to czasu. Przed wakacjami zrobił już przegląd technik egzaminacyjnych, wiedział, do których musi się bardziej przyłożyć – zwłaszcza do technik z bronią: jo dori i tachi dori. Postanowił więc zacząć przygotowania od najbliższego treningu.
***
Jednak nową sprawę dostał od razu w pierwszy pourlopowy poranek, a ponieważ jego notowania zawodowe od jakiegoś czasu stały wysoko, inspektor Kalinowski nie „marnował” go do prowadzenia dochodzeń, z którymi mógł sobie poradzić ktoś o mniejszym doświadczeniu. Morderstwo zostało popełnione dzień wcześniej, na pierwszy rzut oka wydawało się banalne – włamanie, rabunek, nagły powrót właściciela mieszkania, zabójstwo.
Drugi rzut oka wzbudził jednak podejrzenia w wezwanych na miejsce zbrodni policjantach. Do ich opinii dołożył się jeszcze patolog, sugerujący, że napastników najprawdopodobniej było dwóch, mało tego, zadawali oni ciosy z różną siłą. Takie stwierdzenie patologa natychmiast nasunęło Uszkierowi dwa skojarzenia: kobieta i mężczyzna lub dorosły i nieletni. Jako kolejni do rozwiania złudzeń, że śledztwo będzie łatwe i proste, przyłożyli się technicy, sugerując, że właściciel mieszkania co prawda przyszedł nie w porę i spłoszył włamywaczy, ale kradzież i tak miała miejsce. Po prostu po usunięciu przeszkody sprawcy spokojnie dokończyli przeszukanie, znaleźli to, po co przyszli, i nie wzbudzając niczyich podejrzeń, ulotnili się z łupem. Zamordowany miał rodzinę, bliższych i dalszych znajomych, a na dodatek w dniu morderstwa był na imieninach, z których dość niespodziewanie wyszedł. Liczba osób do przesłuchania była spora, co doświadczonemu komisarzowi od razu kazało pomyśleć o równie dużej ilości informacji do sprawdzenia i coraz szerszych kręgach, które zacznie zataczać śledztwo. Chyba że od razu trafią na jakąś informację, dzięki której sprawa potoczy się w odpowiednim kierunku bez marnowania czasu na sprawdzanie wątków, które w końcu okażą się bezużyteczne. Natychmiast po zapoznaniu się z aktami sprawy, mieszczącymi się na razie w cieniutkiej teczce, Uszkier wezwał do siebie najbliższych współpracowników, zapoznał ich z danymi i poprzydzielał zadania. Machina śledcza została wprawiona w ruch.
***
Młodych Uszkierów obudziło energiczne pukanie w okno. Rozespani bracia spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, jak do tej pory nikt ich jeszcze nie ściągał z łóżek o siódmej rano. Autorami porannego alarmu okazali się synowie gospodarzy, którzy dokonali w lesie sensacyjnego odkrycia i postanowili się tym natychmiast podzielić z kumplami. Według chłopców w lesie kogoś zamordowano. Informacja była na tyle elektryzująca, że Janek i Marek, nie wdając się w tak prozaiczne czynności, jak mycie, ubrali się w tempie ekspresowym i po chwili byli gotowi do drogi. Cała czwórka pędem przebiegła przez podwórko i zniknęła za drzewami, uznając, że lepiej nie wchodzić rodzinie w drogę – jeszcze ktoś zacząłby zadawać niewygodne pytania i opóźnił ich wyjście. W lesie chłopcy nieco wyhamowali, ale tempo narzucone przez Pawła zniechęcało do rozmów. Szli na skróty, przedzierając się czasem przez zarośla lub przeskakując przez połamane podczas zimowej wichury drzewa. Gdy dotarli na miejsce, byli zziajani, mieli przemoczone do kolan spodnie, a we włosach pełno leśnych „śmieci”.
Paweł i Łukasz z dumą pokazali swoje odkrycie. Na niewielkiej polance znajdującej się wśród starych dębów, w miejscu zdecydowanie „prawdziwkowym”, widoczne były ślady po ognisku. Ziemia wokół ogniska była zdeptana, rosnący opodal mech uszkodzony, a koło prowizorycznego siedziska z pnia drzewa walały się jakieś szmaty. Na sugestię Marka, że po prostu ktoś tu nocował i ogrzewał się przy ognisku, Paweł natychmiast zaprotestował. Nic z tego, miejscowym nie chciałoby się, po co mają nocować w lesie, jeżeli mogą w domu. Na ryby też tu nie przyszli, nawet porządnego dostępu do wody nie ma. A jeżeli chodzi o przyjezdnych… Chłopcy nie słyszeli jeszcze o obcym, który chciałby spędzić noc na takim odludziu, zresztą po co? Poza tym na dwóch brzozach rosnących na skraju polanki widać jakieś brunatne plamy, pewnie krwi. A mech jest tak zryty, jakby ludzie go deptali, nie zwierzęta. Najbardziej mech niszczą dziki, ale jak one zryją, to wygląda to zupełnie inaczej. Podekscytowani młodzi Uszkierowie przyznali mu rację, tym bardziej że po sprawie seryjnego mordercy, którą ich ojciec doprowadził do rozwiązania, sami chętnie uczestniczyliby w łapaniu mordercy. Podekscytowani i zaintrygowani do granic możliwości odkryciem, chłopcy postawili sobie za punkt honoru ustalenie, co się stało w lesie. Przecież nie co dzień trafia się mrożąca (być może) krew w żyłach zagadka.
Kiedy Uszkier dojechał na weekend do Głęboczka, został zasypany przez synów lawiną pytań dotyczących rozpoznawania i wyglądu miejsca zbrodni oraz zabezpieczania śladów. Nieco zaskoczony udzielał synom dość ogólnych odpowiedzi i unikał opisu detali, szczególnie tych związanych z wyglądem zwłok. Po „wymaglowaniu” ojca Janek i Marek razem z synami gospodarzy postanowili przeprowadzić w okolicy własne śledztwo, a priorytetem było znalezienie ciała ofiary oraz narzędzia zbrodni.
***
Wraz z liczbą gromadzonych, sprawdzanych i selekcjonowanych informacji śledztwo w sprawie zamordowanego właściciela mieszkania zaczynało nabierać tempa. Rozmowa ze starszą panią będącą bliską przyjaciółką ciotki denata skierowała zainteresowanie Uszkiera na historię jego rodziny i kazała prześledzić jej losy praktycznie od czasów tużpowojennych. Zadnie było trudne, bo większość znajomych ciotki zamordowanego już nie żyła lub była bardzo wiekowa, ale jednocześnie interesujące, ponieważ należało cofnąć się do czasów, których rzeczywistość bardzo odbiegała od tej znanej dość młodym policjantom. W trakcie śledztwa udało się również ustalić, co zginęło z domu zamordowanego mężczyzny, a na widok listy przedmiotów nadkomisarz zaczął zastanawiać się, jakie jest ich pochodzenie. Łupem złodziei padły kosztowności w postaci starej i bardzo cennej biżuterii, którą denat odziedziczył po swojej ciotce. Skąd takie skarby miała ciotka, nikt nie wiedział, i to właśnie skłoniło Uszkiera do wyciągnięcia wniosków o ich, być może, niezbyt legalnym pochodzeniu. Wojna i czasy powojenne sprzyjały wejściu w posiadanie zrabowanych przedmiotów, które w ręce rodziny zamordowanego mogły trafić w rozmaity sposób. Wynikiem przemyśleń było sprawdzanie zamożności wszystkich znajomych starszej pani, a także ich dzieci i wnuków. Poza tym z rozmowy z siostrą denata jasno wynikało, że mężczyzna był ulubieńcem ciotki, traktowała go ona prawie jak syna i od zawsze było wiadomo, że to właśnie on będzie po niej dziedziczył. Wynikiem burzy mózgów ekipy Uszkiera była sugestia, że może stwierdzenie „traktowała go jak syna” należy potraktować dosłownie i rzeczywiście starsza pani była biologiczną matką denata. Liczba wątków i hipotez, które zespół Uszkier musiał sprawdzić, znowu się powiększyła.
Przypuszczenie dotyczące istnienia więzów rodzinnych innych niż te wynikające z dokumentów okazało się słuszne. Samotna, blisko czterdziestoletnia kobieta urodziła syna i oddała go na wychowanie zamężnej i sporo młodszej siostrze. A że wszystko udało się przeprowadzić w tajemnicy, denat formalnie nie był adoptowany, lecz od początku uważany za syna swoich prawnych opiekunów. Uszkier nie dochodził już, jak to zostało przeprowadzone, zadowolił się ustaleniem stanu faktycznego i analizą nowych faktów. Na pierwszy plan wysuwał się wniosek, że zrabowane drogocenności były zapłatą za milczenie w sprawie ojcostwa i to one są motywem morderstwa. Prawie tydzień zajęło zespołowi nadkomisarza ustalanie stanu majątkowego nieżyjących już byłych pracodawców matki denata, poznanie ich układów rodzinnych oraz rozmowy z dziećmi, wnukami i żyjącymi starszymi krewnymi. Efektem było wytypowanie przypuszczalnych sprawców włamania, morderstwa i rabunku. Ujęcie sprawców pozostało już tylko kwestią czasu.Oficynka zaprasza wszystkich miłośników dobrej literatury!
Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.
Polecamy
Ksiegarnia Oficynki www.oficynka.pl
e-mail: [email protected]
tel. 510 043 387